Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy ktoś z was żałuje, że zaczął się leczyć lekami?


shaam20

Rekomendowane odpowiedzi

"Zabijanie i okaleczanie psychotropami. Atypowe leki przeciwpsychotyczne, antydepresanty SSRI i SNRI

 

 

Cokolwiek sądzicie o eksperymentach dr Mengele z Auschwitz-Birkenau – jego prace przyczyniły się do niewiarygodnego postępu medycyny i farmakologii w pewnym “konkretnym” kierunku. To on jest ojcem-założycielem współczesnej akademickiej medycyny, a nie żaden Hipokrates.

 

Na wstępie, podzielmy współcześnie stosowane generacje leków działających na mózg:

-leki antydepresyjne (SSRI, SNRI, TLPD (badania wstrzymane), SARI (badania wstrzymane), mediatory melatoniny i COX (badania rozpoczęte) ).

-leki neuroleptyczne (I generacja (badania wstrzymane), II generacja (badania wstrzymane), III generacja).

-analogi GABA przekraczające barierę krew-mózg (gabapentyna, pregabalina, walprominiany i inne).

-benzodiazepiny (badania wstrzymane, część używana przez wojsko i przestępcze grupy zbrojne).

-inne (buspiron, hydroxyzyna, i in., badania częściowo wstrzymane).

 

W teorii akademickiej:

 

Leki antydepresyjne, w teorii akademickiej, mają powodować zwiększone stężenie neuroprzekaźników w neuronach mózgu.

Leki neuroleptyczne mają z kolei obniżać stężenie neuroprzekaźników i blokować receptory.

Analogi GABA mają zwiększać stężenie i dostępność GABA, przekaźnika uspokajającego, w mózgu.

Benzodiazepiny działają na podtypy receptorów GABA – kanały chlorkowe, i mają powodować uspokojenie.

Inne – głównie przeciwlękowe.

 

Wady prochów znane z oficjalnej medycyny:

 

Wady leków antydepresyjnych: po kilku miesiącach leki antydepresyjne przestają działać na depresję. Często powodują one pobudzenie, nieraz znaczne, często także otępienie i w późniejszym efekcie, ubytek emocji. W pierwszych miesiącach powodują niesamowity wręcz przypływ energii i weny twórczej. Stąd, w krajach zachodu, także w Polsce, pojawiła się “moda” na ich rekreacyjne zażywanie, bez wskazań medycznych. W moim środowisku było to właśnie modne.

wady leków neuroleptycznych: powodują strukturalne uszkodzenia mózgu, brane przez lata i w dużych dawkach. Działając na dopaminę, powodują identyczny stan, jaki jest w chorobie parkinsona – czyli ubytek dopaminy. Degeneruje to neurony z mózgu.

Wady analogów GABA: np gabapentyna powoduje duszności, częste zapalenia płuc, oskrzeli i infekcje, stany nerwicowe, zmniejszenie odporności.

Wady benzodiazepin: powodują silne uzależnienie psychofizyczne, szerokie zastosowanie rekreacyjne przez narkomanów, eksperymentatorów i hardkorowców.

Wady leków innych: wiadomo, że hydroxyzyna powoduje wyłączenie pewnych obszarów podkorowych w mózgu. Lęk i strach nadal zostaje, ale nie na poziomie fizjologicznym – człowiek o tym nie myśli.

 

Czego oficjalna medycyna nie mówi nam oficjalnie?

 

Obowiązującą do dziś hipotezą na powstawanie chorób mózgu, to hipoteza neuroprzekaźnikowa. I tak, za choroby depresyjne i lękowe ma być odpowiedzialny mały poziom serotoniny w mózgu. Za choroby psychiczne ma być odpowiedzialny zbyt wysoki poziom dopaminy w mózgu. Wszystko ładnie, tylko to ciągle jest tylko hipoteza, do dziś niepotwierdzona, ba, obalona przez niezależnych neurobiologów.

Podawanie leków antydepresyjnych ma powodować zwiększenie poziomy serotoniny, zaś podawanie leków neuroleptycznych ma obniżać poziom dopaminy. I tym samym leczyć choroby. Tylko, że istnieje konkurencyjna hipoteza, że zachwianie równowagi przekaźnikowej to albo stan towarzyszący chorobom, nie mający zbytniego wpływu na nie, albo stan osobniczy, występujący nawet u ludzi zdrowych. W latrach 50-tych XX wieku wynaleziono chlorpromazynę, czyli lek neuroleptyczny z grupy fenotiazyn. Początkowo miał być to lek na nadciśnienie. Jednak zaobserwowano, że powoduje on częściowe zaleczenie chorób psychiki podczas jego podawania (po odstawieniu objawy wracały). W późniejszych badaniach zaobserwowano, że chlorpromazyna powoduje spadek poziomu dopaminy w mózgu. Tak więc – to chorobę dopasowano do leku, a nie lek do choroby (!)

Tak samo miała się rzecz z lekami antydepresyjnymi. Zaobserwowano, że zwiększają one poziom serotoniny i powodują częściowe zaleczenie choroby. Tu też dopasowano chorobę do leku, a nie lek do choroby.

 

Co mówią dziś niezależni naukowcy?

 

Twierdzą oni, że zwiększony poziom dopaminy i zmniejszony poziom serotoniny tylko częściowo wpływają na rozwój lub postęp choroby. Według ich hipotezy, jedynie ekstremalnie wysoki poziom dopaminy lub ekstremalnie niski poziom serotoniny może wywołać chorobę. A kiedy tak się dzieje?

Jeśli podaje się pacjentowi lek neuroleptyczny, to spada mu poziom dopaminy. Powoduje to, naturalnie, częściowe zaleczenie choroby, lub, czasami – brak poprawy. Jednak organizm, także mózg, dąży do homeostazy. Jeśli poziom dopaminy się obniża w wyniku podawania leku neuroleptycznego, mózg zaczyna produkować jej o wiele za dużo, niż mu potrzeba. Wtedy panuje równowaga, wychodzi to na zero. Jednak kłopoty zaczynają się pojawiać, jak odstawiasz lek neuroleptyczny – wtedy nadal w mózgu jest o wiele za dużo dopaminy, bo mózg nadal ją produkuje w zwiększonej ilości. To skutkuje nawrotem choroby psychicznej, bo neurony są bombardowane ogromną ilością dopaminy. Tak więc “nawrót” choroby to nic innego, jak tylko objaw odstawienia, oznaka uzależnienia.

Identycznie jest w przypadku podawania leków przeciwdepresyjnych. Ich podawanie, przez pierwsze miesiące lub parę lat, powoduje zwiększoną ilość serotoniny w mózgu. Jednak tutaj także mózg dąży do homeostazy, i praktycznie przestaje produkować serotoninę, po miesiącach lub roku, dwóch. Wtedy lek antydepresyjny przestaje działać, częściowo, bo dalej wyłapuje resztki serotoniny znajdujące się w neuronach. Kłopoty pojawiają się, gdy chcesz lek antydepresyjny odstawić. Wtedy poziom serotoniny dalej jest bardzo niski, powrót do stanu poprzedniego jest długotrwały. Wraca depresja, strach. Traktowane jest to jako nawrót choroby, podczas gdy to tylko efekt uzależnienia / odstawienia.

 

Inne dowody na bezpodstawność hipotezy dopaminowej i serotoninowej:

 

-w medycynie stosowane jest łączenie leków o zupełnie przeciwstawnym mechanizmie działania. I tak łączy się leki generacji SSRI (inhibitory wychwytu serotoniny) z lekami generacji SARI (inhibitory wchłaniania serotoniny). Na logikę, takie połączenie w najlepszym wypadku powinno się znosić, czyli wychodzić na “zero”, lub, robić sito z mózgu. A jednak, takie połączenia są stosowane. Świadczy to o tym, że o ile serotonina ma niewielki wpływ na powstawanie / leczenie depresji i lęku, o tyle musi istnieć inny, nieznany jeszcze czynnik powodujący choroby / wyleczenie.

-były prowadzone eksperymenty medyczne z leczeniem autyzmu – leczono tę chorobę dość tanimi, opisanymi wyżej, lekami antydepresyjnymi. Dało to częściowo pozytywne rezultaty, nie licząc wielu działań niepożądanych. Ale badania te wstrzymano, i teraz planuje się testy z psychotropami zupełnie nowych generacji, z nieznanymi długofalowymi działaniami niepożądanymi, prawdopodobnie uzależniającymi po kres życia.

 

Dalej:

 

-cząsteczki chemiczne starszych leków były modelowane przez człowieka, na drodze prób i błędów. Cząsteczki chemiczne nowoczesnych leków, takich jak kwetiapina, agomelatyna, zyprazydon, arypiprazol, były modelowane już przez tzw superkomputery, czyli sztuczną inteligencję. Po pierwsze, nie wiadomo jakie dyrektywy są wydawane komputerom tego typu, nie wiadomo też, czego te komputery szukają. Tzn wiedzą o tym szefowie korporacji farmaceutycznych i rządy.

Czym jest sztuczna inteligencja, nawet z osiągniętą samoświadomością (stanie się to już w 2013 roku), bez człowieczeństwa? Zaufacie takiemu tworowi?

-cząsteczka chemiczna agomelatyny (valdoxan) – jeden z nowszych leków antydepresyjnych. Działa ona nie na serotoninę, ale na receptory melatoniny. Dotychczas melatoninie przypisywano rolę jedynie w zasypianiu i regulowaniu rytmu dobowego. Obecnie przypisuje się valdoxan, który nie wiadomo, jak działa, milionom ludzi. Jakie będa długofalowe działania uboczne tego leku? Czy wpływ na receptory melatoninowe, nie obala jednocześnie hipotezy serotoninowej w powstaniu i leczeniu depresji?

 

A teraz mocny tekst o tym, jak w ramach prawa i “sztuki lekarskiej” można zrobić z człowieka roślinkę:

 

1. etap pierwszy, czyli podanie leku neuroleptycznego w dużej dawce. Powoduje to gwałtowny spadek poziomu dopaminy i objawy choroby parkinsona, tzw “objawy pozapiramidowe”. Jest to oficjalny znak do zaprzestania podawania tego leku, nagle, w ciągu kilku dni.

2. diagnoza na tym etapie: zaburzenia depresyjne, ew. zaburzenia lękowo-depresyjne. Mózg takiego człowieka, po odstawieniu leku neuroleptycznego (punkt 1), jest bombardowany ogromną ilością dopaminy (czyli: pobudzany).

3. wtedy, diagnoza z punktu drugiego, jest przesłanką dla lekarzy, żeby włączyć ekstremalnie silny lek przeciwdepresyjny, który spowoduje dodatkowe pobudzenie – czyli klomipraminę (anafranil).

4. rezultaty włączenia leku przeciwdepresyjnego (pobudzającego) i jednoczesnego odstawienia leku neuroleptycznego (tłumiącego) to wciąż narastające pobudzenie, bezsenność, aż do objawów schizofrenii – wiadomo, z jednej strony mózg jest pobudzany dużymi ilościami dopaminy, a z drugiej strony, pobudza się go jeszcze bardziej lekiem antydepresyjnym.

5. na tym etapie zbiera się konsylium lekarskie i ustalona jest nowa diagnoza: schizofrenia paranoidalna. Rodzinie takiej osoby mówi się, że choroba dotąd była “utajona”, i że tylko przez przypadek ujawniła się w szpitalu, co jest nieprawdą.

6. tu następuje zmiana wektora leczenia, do tego z punktu pierwszego. Następuje odstawienie leku antydepresyjnego i podanie jeszcze silniejszego leku neuroleptycznego (patrz punkt 1) w megadawce.

7. diagnoza z punktu piątego (schizofrenia paranoidalna) jest przesłanką do włączenia drugiego i trzeciego leku neuroleptycznego, branych naraz w dużej dawce.

8. jaki jest rezultat tego wszystkiego:

-uszkodzenie mózgu;

-zaburzenie równowagi neuroprzekaźnikowej;

-objawy pozapiramidowe i z czasem rozwój choroby parkinsona;

-uzależnienie od leków neuroleptycznych;

-inne działania niepożądane: cukrzyca, znaczna otyłość, znaczny spadek aktywności i weny twórczej aż do katatonii, zaburzenia kardiologiczne, stygmatyzacja, rozwój pełnoobjawowej depresji ze względu na brak dopaminy, bezwolność i brak instynktu buntowniczego.

9. odpowiednio manipulując kombinacjami farmaceutyków, można wywołać złośliwy zespół neuroleptyczny, zespół serotoninowy – często kończące się zgonem, a także wywołać arytmię serca (wydłużenie odstępu QRS, QT, załamek U, torsades de pointes) – brak reakcji na nagłe pogorszenie samopoczucia – “bo przecież to świr, więc może od czasu do czasu źle się czuć, w kaftan go” – skutkuje zgonem.

 

To, co opisałem powyżej, jest w granicach polskiego i międzynarodowego prawa. Ba, nie jest to nawet sprzeczne z tzw “sztuką lekarską” – wystarczy odpowiednio “skrupulatnie” prowadzić kartę chorego."

 

To jakby moja historia. Z opkt 8 mam chyba wszystko i jeszcze duzo innych dolegliwosci. Tyle, ze nikt nie twioerszil ngdy ze mam chorobe psychiczna, i coraz wiecej lekarzy uwaza ze mam to po lekach... pisze to by ostrzec innych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wady benzodiazepin: powodują silne uzależnienie psychofizyczne, szerokie zastosowanie rekreacyjne przez narkomanów, eksperymentatorów i hardkorowców.

Taką samą wadę ma alkohol i każda inna używka. Człowiek popadający ze skrajności w skrajność uzależni się nawet od gumy do żucia. Z wielu medykamentów powstały dragi: sole amfetaminy, opiaty, benzodiazepiny. I jaki z tego wniosek? Coś za coś. Nie ma cudownego leku, a ze wszystkiego można zrobić trutkę na szczury. Dokonujemy wyborów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore,

Chyba masz racje, przez 5 lat przekonałem się co znaczy nerwica, lęki jak ogranicza to życie towarzyskie zawodowe. Ja trzeba się męczyć w pracy o ile ciężej zająć się czymś przyjemnym, wyjechać, pozwiedzać iść na głupią imprezę z takim samym wigorem i chęcią jak przed chorobą, a nie z przymusu bo na początku będzie lipa ale potem może będzie dobrze. Czasem jest tak chujowo , że wolał bym tydzień kompletnej wolności od lęków zaburzeń psychosomatycznych np. wyjechać gdzieś i cieszyć się życiem w każdej sekundzie bez żadnego lęku niż cały rok męczyć się.. Wiadome czasem i w chorobie są lepsze dni ale to nie to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mowie o takich sytuacjach...obawiam sie halenore ze mozesz zyc WZGLDNIe komfortowo 20 lat ( wzgleodnie bo leki maja skutki ubioczne wiec pelen komfort to niew bedzie) a potem jak one ci namieszaja to ciepriec tak jak ja...i bedziesz zyl nast 40 lat w cierpieniu strasznym - nie mwoie ze tak sie stanie ale moze sie stac... czytajcie angielskie strony... w Polsce o tym jest malo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie leki dają skutki uboczne, ale cukrzyk musi brać insulinę, epileptyk kwas walproinowy albo karbamazepinę, po którym tyje się i napierdyka wątroba, zaś sercowiec digoksynę, acenokumarol i diuretyki, po których ciągle chce się lać.

 

Jeśli nie masz jakiejś bardzo poważnej choroby to nie porównuj sie do cukrzyka. Te 2 kwestie mają nie wiele ze soba wspólnego. Jest dokument o lekach psychotropowych za zachodzie i ludziach którzy je biorą po 20 lat. Z czasem te leki zupełnie na te osoby nie działają. To jest zupełnie nieodpowiedzialne w taki sposób podchodzić do samego siebie. Bierz te leki jeśli trzeba ale chyba mozna też pomagac sobie w inny sposób. Twój post odebrałem "poprawie sobie samopoczucie i reszte mam w dupie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki zapisuje lekarz gdy uzna to za konieczne .Terapia - cóż .Zadziwia mnie w niej jedno .Czemu osoba zdrowa nigdy nie słysząca właściwie o nerwicach terapiach itp nie mająca wglądu w swoje przeżycia ma się dobrze .Pewnego dnia zaczyna mieć objawy nerwicy i wówczas nagle terapeuci powiedzą że konieczna jest terapia ,wgląd itd .Dotychczas nie bylo to potrzebne człowiek o tym nie słyszał i miał się znakomicie. Coś tu śmierdzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki zapisuje lekarz gdy uzna to za konieczne .Terapia - cóż .Zadziwia mnie w niej jedno .Czemu osoba zdrowa nigdy nie słysząca właściwie o nerwicach terapiach itp nie mająca wglądu w swoje przeżycia ma się dobrze .Pewnego dnia zaczyna mieć objawy nerwicy i wówczas nagle terapeuci powiedzą że konieczna jest terapia ,wgląd itd .Dotychczas nie bylo to potrzebne człowiek o tym nie słyszał i miał się znakomicie. Coś tu śmierdzi.

 

większość osób trafia do lekarza późno i w kiepskim stanie, bardzo rzadko to wygląda tak, jak piszesz; z reguły otoczenie od dawna widzi, że coś jest nie tak, ale pacjent się broni do upadłego

 

zdecydowanie lepiej trafić do lekarza wcześniej, niż później - widzę u znajomych, którzy szybko zdecydowali się na terapię, że idzie im naprawdę łatwiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu osoba zdrowa nigdy nie słysząca właściwie o nerwicach terapiach itp nie mająca wglądu w swoje przeżycia ma się dobrze

Bo nie ma wglądu w siebie, nie jest świadoma, że ma jakiś problem.

 

-- 03 wrz 2012, 16:56 --

 

albo udaje, że ma się znakomicie i że podobne problemy jej nie dotyczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie żałuję,była potrzeba wdrożenia leczenia farmakologicznego więc przyjęłam to spokojnie

to też dało mi siły do dalszej walki,bo same piguły to nie tędy droga do zdrowienia

dalsza droga to cięzkie psychoterapie takie 12 tygodniowe a teraz indywidualnie sobie pielęgnuję to co zdobyłam dzięki swojej wytrwałości

spotykam się z psychoterapeutą co 2 tygodnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie leki byly wybawieniem . Ala 1983 no właśnie w końcu .Czyli że zabrakło tj zdolności magazynowania zlych emocji .Wynika z tego że leczenie powinno zwiększać magazyn ,bo są ludzie, większość nie doswiadczająca nerwic czy depresji przez całe życie .Stąd prosty wniosek że mogą bez konca trzymać złe emocje bo mają gdzie .To z koleji sugeruje że leczenie psychoterapią nie jest leczeniem przyczynowym a tylko uczącym uników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie masz jakiejś bardzo poważnej choroby to nie porównuj sie do cukrzyka. Te 2 kwestie mają nie wiele ze soba wspólnego.

Dla mnie to bardzo poważna choroba, która wywróciła moje życie do góry nogami.

To jest zupełnie nieodpowiedzialne w taki sposób podchodzić do samego siebie.

Naprawdę? To co mam zrobić? Zamknąć się w domu czy samobója strzelić?

Bierz te leki jeśli trzeba ale chyba mozna też pomagac sobie w inny sposób. Twój post odebrałem "poprawie sobie samopoczucie i reszte mam w dupie"

Chodziłam na terapię indywidualną przez 3 lata. W przyszłości chciałabym spróbować na oddziale leczenia nerwic.

Wiem, że terapia pomaga, ale wiem też, że są sprawy, przeżycia, obrazy, które zostaną ze mną na zawsze.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo wiele nerwic i depresji jest spwodowana podłożem bilogicznym, genetycznym.

Mnie sie wydaje ze odwrotnie.. niewiele jest depresji/nerwic endogennych a wiele egzogennych i leki nie sa konieczne a wspomagajace. Tylko latwiej zamaskowac objawy tabletka niz przepracowac przyczyny. No ale kazdemu inna pieszczota

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×