Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

chciałambym się zgłosić gdzieś sama bez rodziców

ale sie tego boje

boje się rozmowy

potem chcialambym żeby mama sie wszytskiego dowiedziała

od kogoś innego

bo ja nie umiem z nią rozmawiać

 

jakieś trzy tyg temu robiłam sobie test Becketa i wyszło mi 61

teraz to nawet nie warto robić bo albo będzie tyle samo albo wiecej

bo to czuje

 

cięłam się i nadal to chce (pragnę) to robić tyle że mama się dowiedziałą

i mi zabroniła

sama mnie pogroża

każdy wie co się dzieje kiedy jest sie w derpesji

nic nie chce robić

i jest się ciągle zmęczonym

a ona każe mi wszytsko robić

 

cały czas myśle o śmierci

o próbach

i jak je zrobić

często stoję nad przepaścią i cos jedno powstrzymuje mnie przed zrobieniem kroku tylko nei wiem co.....

 

pragnę umrzeć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jakbys miala zapalenie pluc to tez bys sie zabila zamiast lykac antybiotyk?

 

 

zapominasz ze depresja to tylko choroba atakujaca mozg i sklaniajaca cie do samobojstwa

 

 

nie utozsamiaj depresji z soba sama bo to nie jestes ty, to jest pasozyt ktory cie dopadl i ktorego musisz zabic

 

 

zabij depresje a ty zyj szczesliwa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pogrzeb...już po...trumna złożona w ciemnym grobowcu...Znów łzy, znów żal, smutek... Najbardziej bolało to, żęksiądz "odklepał co swoje, uczynił znak krzyża i NARA!!! " Nic współczucia, nic delikatności... Msza była jak gonitwa ku Błogosławieństwu... Straszne:( Dziś siedzę w pracy... Zawaliłam matematykę, w sobotę weselę na którym świadkuję, sesja trwa...poprawki... Weszłam do pracy i czekają tu na mnie stosy papierów... 2 potężne prace do napisania do piątku... Dziś już środa... Nie mogę...nie mam ochoty... Tyle spraw na głowie i jeszcze ta pie...na praca! Nie umiem się skupić... Zawalę to. Zawalę pracę, sesję(matma) ido tego zamiast tańczyć i śmiać się na weselu będę płakała gdzieś w końcie, bo nie daję sobie już rady. Jestem taka zmęczona... Wczoraj pzespałam całą konsolację... Było mi tak głupio...Ale opadam z sił, brakuje mi snu, spokoju... Nawet urlop może okazać sie klapą... Bo przecież nie zaliczyłam matematyki... Prawdopodobnie poprawka z terminie mojego urlopu... Więc żegnajcie jeziora i lasy... Witaj stresie, całki podwójne i potróje, równania różniczkowe I i II rzędu oraz szeregi. Zero wakacji, zero wypoczynku...i koło się zamyka, bo szkoła zacznie się na nowo...Jeszcze gorszy semestr, jeszcze wiecej stresu...

Jakie to życie jest puste...a wszystko i tak dąży do tego dołka i trumny... A tam największe mądrości świata na nic się nie przydają...i na nic wykonane raporty, sprawozdania... Ale jak żyć bez tego? To tak, jakby skazać się na śmierć... Dawno nie miałam takiego metliku w głowie... Nie wytrzymuję ego tępa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agata21 przeciez wiesz, ze babci jest tam lepiej i jest szczesliwa. a co do ksiedza - to niewazne, wazne, ze ty i wiele innych osob pozegnalo ja i pozostawilo w sercach...

co do sesji, dasz rade z poprawka, tylko spokojnie. urlop tez bedzie, przeciez egzamin nie bedzie trwal wiecznie, wiec napewno uda ci sie wyjechac.

kochanie, dasz rade, na razie niemysl co bedzie w kolejnym semestrze, bedzie co ma byc, a zapewne okaze sie, ze nie bedzie az tak strasznie. wiesz dobrze, ze nasza glowa potrafi wymyslec rozne dziwne scdenriusze?

ty na razie potrzebujesz zajac sie biezacymi sprawami, a nie przyszloscia. postaraj sie w jakis sposob zrelaksowac. wiem, ze latwo mowic, ale uwierz sama przechodzilam przez to wszystko... nic mi nie sprawialo przyjemnosci a przyszlosc przerazala... znajdz cos co w jakims stopniu cie relaksuje, przeciez nie musisz calymi dniami sie uczyc, znajdz czas dla siebie, a bedzie lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam że tak długo nie pisałam, ale wrócił on i znów byłam szczęśliwa, nagle przestał się liczyć cały świat i on był najważniejszy. Ale szczęście długo nie trwało bo to było by nie możliwe, dziś do mnie przyjechał, wzięłam jego telefon( sam mi zresztą pozwolił) i przeczytałam smsa do byłej "kocham Cię, nie mogę o Tobie zapomnieć wszystko mi Ciebie przypomina" i tak dalej...nagle wszystko się znów zawaliło, nadal go kocham a on tak naprawdę nic do mnie nie czuje i to boli najbardziej :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja przestałam brać leki , trwa to juz 3 m-ce i czuję , że źle zrobiłam bo ta cholera wraca jak bumerang!!! nie daję rady tak mocno dziś nakrzyczałam na dzieci i mocno mi się kręci w głowie i jest źle i głupio i te myśli jakieś powalone!!! co robić????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr smuteczek12

 

takie coś to mogłby sobie darować wykonczysz się przez niego!!!! tak nie wolno to jest znęcanie się psychiczne nie pozwalaj na takie coś ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mi dzisaj smutno...pewne rzeczy wracają. Jak bumerang.

Walczysz o siebie, walczysz i masz - przychodzi taki moment kiedy

za jednym ruchem, chwilą, rozpoczyna destrukcyjny rozpad...

 

...klocki domina zaczynają się przewracać. Ułożone w długi, zawiły układ,

zaczęły się przewracać, i tak jeden opiera się delikatnie o drugi i następny...

Wiem, można wyprzedzić ten destrukcyjną siłę zatrzymując i klocki domina

przestaną opadać na siebie...jednak, póki co zaczął sie ten mały rozruch

u mnie - punkt krytyczny. Kolejny z resztą....Raz na wozie raz pod wozem.

 

Kurcze, jest mi smutno. :-(

 

~*~

Moja przestrzeń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Silly Angel trudności w kontakcie z otoczeniem, głównie tym najbliższym - bo te najdotkliwiej ranią, w stanie depresji wynikają z naszego przewrażliwienia w szeroko pojętym znaczeniu. Rozumie do czego zmierzasz. Też chciałabym, aby mój facet odgadywał moje myśli, abym nie musiała niczego tłumaczyć i aby wiedział czego chcę nie wypytując się wiecznie o to - to wszystko doprowadza mnie albo do wściekłości albo do łez - tak czy siak wynika to z poczucia mojej bezsilności bo właściwie nie potrafi wyrazić słowami co się ze mną dzieje a nawet nie wiem czego chcę. Ale właściwie, czy Ty sama potrafisz czytać w myślach innych? Nie, więc nie można tego oczekiwać od innych. Szukaj kompromisów. Podsuń mamie jakiś fachowy poradnik. Zapisz ją na grupę wsparcia lub do psychologa ot choćby po to żeby dowiedziała się jak radzić sobie i Tobie :D zamiast karać ją samookaleczaniem.

 

sa momenty, w których trudno sie uwierzyć, że można z tą chorobą wygrać, że można ją zabić Sad że jest inne wyjście niż śmierć,

Ojoj są, Kochani jest ich cholernie wiele i jak tu nie zwątpić? Nawet "zdrowym" się zdarza wątpić. Może po prostu pozwolić sobie na chwilę słabości?

 

Dżejem, stopiłaś serca mego lód :D:mrgreen:

Ta, me serce wyje:

kiedyś znajdę dla nas dom,

z wielkim oknem na świat,

znowu będziesz ufać mi,

nie pozwolę Ci się bać,

kiedyś wszystkie czarne dni

obrócimy w dobry żart...

 

 

Dawno nie miałam takiego metliku w głowie...

A ja uparcie sugeruję zwolnienie tempa. Znajdź dla siebie pięć minut w ciągu dnia bo zatracisz się w rzeczywistości a w zatraceniu ciężko się odnaleźć. Poświęć sobie więcej uwagi. Zastanów się, czego w życiu pragniesz. Nie musisz tego od razu wiedzieć. Możesz po prostu małymi kroczkami do tego dochodzić. Nie zastanawiaj się nad sensem codzienności bo zwariujesz. Pytania będą się piętrzyć i piętrzyć. Pomalutku po kolei zajmij się najpierw jednym pytaniem, potem następnym. Nagle na głowę zwaliło Ci się tyle spraw. Kochanie daj sobie czas.

 

Smuteczku, to jakaś nie normalna sytuacja. Jak to? Zgodził się, żebyś przeczytała jego korespondencję wiedząc, że jest tam ten sms???? Wyjaśnił Ci to chociaż? To jest co najmniej podłe z jego strony!!!

 

Iwonko idź do lekarza i niech Ci przepisze znowu leki - nie muszą to być przecież te, które odstawiłaś. Sama widzisz, że bez jest gorzej!

 

 

póki co zaczął sie ten mały rozruch

u mnie - punkt krytyczny. Kolejny z resztą....Raz na wozie raz pod wozem.

Niestety pewnie nie ostatni ale kobieto! jesteś silniejsza o tyle doświadczeń w walce z tym dziadostwem! Do roboty! Potem odpoczniesz i będziesz z siebie jeszcze bardziej zadowolona niż poprzednim razem :D A posmuć się! Co w tym złego? Tylko wiesz, że smutek ten powinien być kreatywny. Na pewno nie muszę Tobie tłumaczyć. Tulę tulę czulę :D

 

No to jeszcze ode mnie - jęk.

Po wczorajszym rowie mariańskim dziś jestem wyczerpana. Ale efekt smucenia się był kreatywny: pojechałam do mojego psychiatry. Od paru miesięcy nie uczęszczam i zebrałam dziś żniwo naiwności, że jakoś się samo ułoży :? W rejestracji przeżyłam giga atak lęku i uciekłam :shock: To chyba lepsze wyjście niż to, które przyszło mi do głowy gdy usłyszałam datę pierwszego wolnego terminu: 31 lipiec :shock: Chciałam staranować drzwi do gabinetu i wedrzeć się siła do mojej Pani psychiatry ale na szczęście przypałętał mi się atak lęku - tak się dusiłam, że chcąc nie chcąc musiałam wyjść na powietrze. Jęk! 31 lipiec :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem go zostawić bo go strasznie kocham, nic mi nie wyjaśnił a jak zapytałam czy nadal ją kocha to powiedział "możliwe" a jak zapytałam co do mnie czuje to powiedział" nie odpowiem na to pytanie"...Chciałam go już wiele razy zostawić, ułożyć sobie życie na nowo ale nie umiem a może nawet nie chce. Każdego faceta porównuje z nim i zawsze dochodzę do wniosku, że nikt nie jest takim wspaniały jak on, ale przecież on cały czas mnie rani :( nie potrafię już tak żyć ale też nie potrafię żyć bez niego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nie uwazasz, ze prze niego stoisz w miejscu? czekasz, tesknisz a on ci mowi, ze mozliwe ze kocha swoja byla...

dziewczyno, gdzie on jest wspanialy? z tego co napisalas ja wnioskuje odwrotnie. ja bym tu wspomniala o przemocy psychicznej, bo on sie ewidentnie zneca nad toba mowiac, ze nie odpowie na pytanie, ze cie kocha.

nie przekonasz sie jak to jest zyc bez niego jesli tego nie sprobujesz. odwaz sie, bo ktos kto nie ryzykuje ten nie wygrywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam już z nim raz, tylko wtedy było w ogóle inaczej bo wtedy cały czas twierdził że mnie kocha, po pół roku wróciliśmy do siebie i wiem jak to jest bez niego...przez ten czas z nikim nie chciałam być, cały czas ryczałam a nawet przestałam jeść, nic mi nie pomagało bo cały czas za nim tęskniłam i wiem że jak teraz powiem koniec to będzie tak samo bo za bardzo go kocham...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ty go nie kochasz, ty sie do niego przyzwyczailas i dlatego twierdzisz, ze bez niego sie nie da. wiadomo, kazde rozstanie boli i twoja reakcja byla jak najbardziej adekwatna do sytuacji (nie wiem tylko ile ona trwala, bo moze za dlugo).

wolisz byc z osoba, ktora cie nie kocha zamiast uwolnic sie, zajac sie soba i znalesc wkoncu kogos kto chce byc z toba na prawde?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trwała do momentu kiedy wróciliśmy do siebie,czyli pół roku, ale i tak wiem że nie ułożyłabym sobie życia z kim innym bo dalej bym pamiętała go i porównywała każdego z byłym...chce być w końcu szczęśliwa ale chyba nie umiem powiedzieć koniec, żyję głupią nadzieją że on się zmieni i w końcu mnie pokocha...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a moze wlasnie jak jego zostawisz on zobaczy co stracil?dlaczego Ty masz zyc w ciaglej niepewnosci, ze on pewnego dnia powie CI, ze chce byc z byla i do niej wroci. To Ty zdecyduj o tym, ze juz z nim nie bedziesz...Ja akurat z autopsji wiem jak to jest z bylymi, wiec radzilabym Ci to jak najszybciej zakonczyc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni mi się zbierało, jestem na chorobowym, sam w domu, nie mam z kim rozmawiać, oduczyłem się już dawno sensownie spędzac czas np czytając czy ucząc się, w pracy straszny dół dlatego w poniedziałek z samego rana składam wypowiedzenie bo czuję że między innymi to mnie ściąga w dół. Każdego dnia myślę o swojej dziewczynie z którą się rozstałem 1,5 roku temu i którą kochałem, z moją obecną jest coraz gorzej i wydaje mi się że to nie przetrwa i w ogóle mi się wydaje że już nie potrafię kochać nikogo i nie będę w stanie i w pewnym momencie tak stałem i... nagle osunąłem się na ziemię, wszystko tak po prostu nagle ze mnie wylało się jak jedna wielka rzeka i nie ma żadnej ulgi a najgorsze jest to że jestem ideowym przeciwnikiem samobójstwa i zdałem sobie sprawę że z tym problemem będę się woził jeszcze jakieś 60 lat o ile w pewien piękny słoneczny dzień nie walnie we mnie jakaś ciężarówka... kurcze jak życie momentami potrafi boleć ......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smuteczu12 powiem Ci tylko to że się sama wykończysz z delikatną pomocą Twego pana!!!! On jest dla Ciebie jak lekarstwo dla chorego hipochondryka!!!! Wydaje mu się, że jak przestanie je brać to umrze!!!! Nic bardziej błędnego dziewczyno!!!! Wiem co mówię bo ja zakończyłam swoje chore małżeństwo kiedy byłam w 7 miesiącu ciąży!!!! Jemu wydawała się, że bez niego zginę a tu porażka bo nadal żyję i moje dziecko też!!!! Nie było łatwo bo też mi się wydawało, że bez niego wszystko się zawali i wogóle beznadzieja!!!! Jednak nic się nie zawaliło, poznałam fajnych ludzi i zaczęłam się w końcu rozwijać!!!! Bo kto się nie rozwija ten się cofa!!!! Jeśli się nie uwolnisz od tego popaprańca to zginiesz dziewczyno!!! Jeśli nie zaczniesz się sama szanować to inni też nie będą Cię szanowali!!!! On nie jest wart nawet tego by oddychać tym samym powietrzem co TY bo Cię niszczy i doskonale o tym wie, bawi się Tobą a Ty na to pozwalasz!!!!! Wolałabym cierpieć w samotności niż żeby taki padalec na to patrzał i miał z tego przyjemność!! Sięgnęłaś dna i już czas najwyższy aby się podnieść i zacząć żyć jak człowiek a nie jak jego cień!!!! Do roboty i powodzenia!!! Nikt nie mówił, że będzie łatwo ale dla samej siebie warto!!! Dasz radę!!!! :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze jak życie momentami potrafi boleć ......

Tak Grzesiu, momentami jest nie do zniesienia. Dobrze, że tylko momentami :D więc wykorzystaj ten czas na L4 na zastanowienie się, czego tak naprawdę w życiu chcesz i co tak naprawdę ciągnie Cię w dół. I najważniejsze - co możesz zmienić i jak. Pozdrawiam cieplutko :D

 

Smutasku a może nie wszystko się kończy tylko się zaczyna?

 

Uh, jutro mama ma imieniny. Szykuje się "wielka" impreza :? Jutro jest "przedstawienie" dla VIP-ów: elity ze wśi :?

Jeju, jak ja nienawidzę tej fałszywej pokazówy :evil:

Masa żarcia, które w 3/4 ja będę musiała robić i wieeeelkie sprzątanie, które w 3/4 ja będę musiała zrobić :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

W zasadzie nie wiem czy dobrze trafiłam, ale przeczytałam, że tutaj mogę się "wyjęczeć" więc...

Nie mam zdiagnozowanej depresji ani innej choroby, nie byłam nigdy u psychologa czy psychiatry, ale czuję że dzieje się ze mną coś złego....

Wczoraj miałam kolejną kłótnie z moim narzeczonym...i znowu przeze mnie... Wczoraj kolejny raz wykrzyczał mi, że już nie ma siły do mnie. I ja w gruncie rzeczy się nie dziwię. Jestem cały czas smutna, nie potrafię się niczym cieszyć, ciągle płaczę albo się dąsam, albo milczę całymi dniami pochłonięta własnymi myślami. Wszystko jest dla mnie ogromnym wysiłkiem...nie mam ochoty wstać rano do pracy, nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi, nie uśmiecham się, nie potrafię nawet rozmawiać z moim narzeczonym który jest mi naprawe bliską osobą i jednocześnie moim przyjacielem. Jedyne na co mam ochotę to uciec gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie znajdzie albo zasnąć na długo...

Czuję, że dzieje się ze mną coś złego, kiedyś byłam zupełnie inną osobą :( Teraz wiem, że robię źle ale nie panuję nad tym, nie panuję nad sobą, nad swoimi emocjami...

Wiem, że jeżeli czegoś nie zrobię, to mój związek się rozpadnie. Nie mogę na to pozwolić, kocham mojego mężczyznę i wiem że On też mnie kocha. I to nie jest tak że On mnie nie wspiera w tym co się dzieje... On po prostu nie wie co ma robić....jak mi pomóc. Przecież ja nie potrafię mówić o tym co czuję... Oboje chcemy normalnego, szczęśliwego związku jaki tworzyliśmy do pewnego czasu... Nie wiem co robić, jak sobie pomóc. Czuję się beznadziejnie, jakbym marnowała dwa życia-swoje i Jego....

Przepraszam za ten długi post, ale jest to pierwsze miejsce gdzie odważyłam się troszkę otworzyć...

Jeżeli macie jakieś pomysły co powinnam zrobić to będzę wdzięczna.... Jestem na granicy wytrzymałości....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×