Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam i dziekuje za wasze posty! Problem w dużej mierze leży we mnie- jestem za mało pewna siebie, mam kompleksy które już w tej chwili zanacznie utrudniają mi funkcjonowanie. Bardzo kocham swojego męża i personalnie nie mam też nic przeciwko jego rodzinie. Uważam że zarówno mama jak i siostra sa fajnymi osobami i pomimo swoich wad, da sie je akceptowac i lubic. Odkad pamietam ( a jetesmy z mezem razem juz 10 lat, choc mieszkamy ze soba od niecalego roku) starałam sie zdobyć ich akceptacje. Jestem ujmujaco miła, pamiętam o każdych urodzinach, co tydzień z fajnego miatsta za namową męża wracam do domu po to by zobaczyc sie z nimi, wyjezdzamy razem na wakacje, jesli tylko maja jakas prosbe staram sie ja spelniac. Ale po tak długim czasie to co sie we mnie zrodziło zaskoczyło nawet mnie sama. Jeszcze pare lat temu byłam osoba bardzo towarzyską, miałam mnostwo przyjaciół, byłm swietna w pracy, lubiana, wygadana itp. W tej chwili wyglada to juz troche inaczej. Bardzo trudno nawiązywac mi relacje z innymi, zamknelam sie w sobie, czuje sie nieustannie oceniana itd. Nie demonizuję problemu, ale uwierzcie, w zawodzie w którym pracuję ( z reszta tak jak w wiekszosci) kontakty z innymi sa bardzo wazne. I praca w takim stanie w jakim znajduje sie teraz jest bardzo trudna. Do momentu kiedy nie weszlam w ten rodzinny układ, nie miałam takich problemow ze soba. Byłm postrzegana jako osoba pewna siebie, i taka tez sie czułam. Jednak długie tkwienie w takim układzie jest bardzo nadwyrężające. I czasami łatwo jest powiedziec "uwierz w siebie" a trudniej zrobic- kiedy twój mąż nawet daje ci do zrozumienia ze osoba z która bedzie sie liczył bardziej jest jego mama. Finalnie to ona bedzie miała zawsze racje a on- jak to juz pare razy sie stało- da wyraznie do zroumienia ze tak własnie jest. Mysle ze to moze podcinac skrzydła, i choc bardzo sie staram uwierzyc w siebie, to mysl o tym ze nawet dla niego jest ktos ko zawsze bedzie autorytetem, ososba bardziej oswiadczoną, inteligentniejsza, mądzrzejsza itd. nie ułatwia mi tego procesu. Zastanawiam sie czasem czy ona zdaje sobie sprawe z tego jak jej synowa czuje sie w tym układzie..., jest doktorem psychologii, w dodatku bardzo spostrzegawczym wiec pewnie tak... Ale przez wszystkie te lata ani razu nie poruszyła ze mna tego tematu. Wydaje mi sie ze nie na reke byłoby jej pomaganie mi... . Może teraz bede za bardzo złośliwa, ale sądzę że w układzie takim gdy wie ze jej syn jest zawsze na jej zawołanie, i ma na niego wiekszy wpływ, ze traktuje ją bardziej partnersko niz swoja wlasna zone jst jej dosc wygodnie. Dodam jeszcze ze ze swoim mezem ma układy kiepskie a swojego syna traktowała jako jedyną osobę z którą sie liczy, to on w pewnym senie przejmował role ojca w ich rodzinie...Czasami wiec pytam gdzie w tym układzie jest miejsce dla mnie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam wrazenie ze wpadlas w depresje bo nie umiesz sprostac wymaganiom meza

 

a raczej wymaganiom ktore myslisz ze maz przed toba stawia

 

nie czujesz sie dostatecznie dobra by z nim byc, a to przeciez absurd, bo gdyby tak bylo to on by cie nie poslubil

 

 

sluchaj, to bardzo dobrze ze on ma wspaniale stosunki z matka, siostra, ma przyjaciela/przyjaciol

 

co ty musisz zrobic? otworz sie sam an swiat, odnow stare przyjaznie, poznaj nowych ludzi

 

nie wolno ci zyc zyciem meza i ciagle patrzec na to co on robi

 

nie musisz nikomu dorownywac i byc jak jego matka bo on nie szuka drugiej matki tylko szuka w tobie zony i dziewczyny z ktora wychowa dzieci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga1980,to,że jesteś bardzo wrażliwa to jedno.Ale nie podobają mi się relacje twojego męża z własną matką i twoja rola w tym.Matka może być wyrocznią dla kilkulatka,ale nie dla dorosłego faceta(do tego żonatego).Fajnie,że się dogadują,ale chyba jest spora przesada w tych relacjach między nimi.A co do ciebie w tym związku-są faceci,którzy twierdzą,że matkę ma się tylko jedną,a żon można mieć wiele.I w ten sposób widzę traktowanie ciebie przez twojego męża.I tu tkwi jego błąd,bo w dobrym małżeństwie tworzą się relacje niepowtarzalnie ważniejsze i trwalsze,niż te,które łączyły nas z rodzicami.Dlatego mąż powinien skupić się na dobru waszego małżeństwa,a nie na ciągłym wiszeniu na nieodciętej pępowinie.Trudno powiedzieć,co masz z tym zrobić.Skoro ten układ trwa już tak długo i stwarza wrażenie,że wszyscy są zadowoleni z niego(również ty),to będzie problem.A naprawdę wygląda to tak,jakbyś za wszelką cenę chciała się przypodobać reszcie rodziny,żeby tylko nie zostać odrzuconą.Kiedyś pewna psycholog powiedziała mi "święte słowa"-w małżeństwie wszelkie relacje są dozwolone,dopóki dwoje małżonków je bezkrytycznie akceptuje.A sama widzisz,że u was konflikt jest.Mężowi na pewno jest z tym wygodnie,ale ty cierpisz.Chyba tylko dobry doświadczony psycholog byłby ci w stanie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, dzieki za posty. Przypuszczam ze prawda jest to ze gdyby od poczatku wpajano mi poczucie wysokiej wartosci, teraz nie miałabym takich problemów. Może nawet do głowy nie przyszłoby mi ze mąż może badziej liczyc sie ze swoja matka niz ze mna...I potrafiłabym dobrze funkcjonowac w tym układzie...Róza masz racje z tymi słowami o małżenstwie..., ale niewatpliwie jest tak ze ta ich relacja mi przeszkadza. I to np. ze proponował mi wspolne zamieszkanie z jego młodsza siostrą, choć jesteśmy dopiero niecały rok po ślubie- czy uważacie to za coś całkowicie normalnego? Bo mnie sie wydaje ze to lekkie przegiecie- zbyt ciasna relacja... .Wiec wracjąc do tego założenia o pewności siebie- gdybym ją miala pewnie nie przeszkadzałoby mi to. Ale nie mam- taka samo jak Pink, tak i mnie od najmłodszych lat wpajano gdzies tam jakies poczucie tego ze jest sie gorszym itd. No i teraz to wychodzi...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:10 pm ]

aha, i jeszcze jedno, chciałam was prosic o rade odnosnie tej rzeczy- czy waszym zdaniem to naturalne ze mąż po niecałym roku wspólnego mieszkania proponuje młodszej siostrze zeby sie do nas wprowadzała?Zeby było w miare obiektywnie dodam jeszcze nastepujace fakty- jestesmy razem prawi 10 lat, mieszkamy niecaly rok, niecaly rok temu wzielismy tez slub. Jego siostra jest prawie pelnoletnia i ma mozliwosc zamieszkania gdzie indziej (tez wprowadza sie do miasta w którym obecnie mieszkamy bo planuje tu ropoczac studia, ale nie sadze zeby miala jakikolwiek problem ze znalezieniem wspollokaorki w swoim wieku). Czy tak waszym zdaniem jest w porzadku? Jak to, w waszej opinii, swiadczy o nim jako o mężu? Sama sie juz poguibłam i nie wiem czy to cos naturalego, czy tylko ja postrzegam to jako swojego rodzaju przegiecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga1980 daj mi jakiś namiar, chętnie z Tobą porozmawiam, jestem dokładnie w takiej samej sytuacji - z tą małą różnicą, że moje nerwy odnośnie kontaktów rodzinnych męża są już doszczętnie zszarpane...jeśli się nie "zagadamy" proszę Cię - uważaj bo takie układy są po prostu chore... i w żadnym wypadku nie zgadzaj się na wspólne mieszkanie z jego siostrą - ja ten błąd popełniłam i uwierz, że lepiej jest na początku odmówić niż później niemalże bezskutecznie dążyć do "pozbycia się" zbędnej osoby z domu, który tak szczerze jest tylko i wyłącznie Twoim domem i domem Twego męża... niemniej jednak proszę o kontakt. Pozdrawiam cieplutko i głowa do góry :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem, ponieważ moj narzeczony leczy sie depresji jus jakies kilka lat.

niestety ostatnio jest coraz gorzej,nie ma tak dobrego kontaktu miedzy nami jak kiedys...

ciagle tylko chodzi naburmuszony i zdawkowo odpowiada na wszystkie zadane mu pytania.

wiem,ze jest teraz w dołku bo powiedzial mi o tym,ale nie wiem jak z nim rozmawiać..

ostatnio powiedzial,ze nie wie jak to z nami bedzie bo on tego nie widzi i czuje jakby sie wypalił...na nasi znajomi reaguja smiechem bo twierdza ze za kazdym razem gdy sa z nim on daje wszelki swiadectwa jak bardzo mnie kocha i ze chce byc ze mna...

jest mi bardzo ciezko i sama łapie dołka gdy słyszę zarzuty wyssane generalnie z palca, gdy twierdzi ze jest chyba za mało spontaniczna jak dla niego....

bardzo,bardzo,bardzo mnie to boli..

poradźv\cie jak rozmawiac z nim w tej sytuacji...

nie chce tez go naciskac zbytnio zeby znowu nie odpalic kolejnej bomby,faktem jest ,ze ja po prostu nie chce tego przechodzic przez całe życie..

pozdrawiam,

 

Zasmucona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestes strasznie zaborcza, zazdrosna nawet o siostre i matke meza

 

 

to naturalne ze siostra przyjezdzajac do obcego miasta zamieszka nazjpierw z wami zanim sie usamodzielni

 

ps

pilnuj sie dziewczyno bo maz sie z toba pozegna jak sie nie zmienisz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli rozumiem Vegge ze twoim zdaniem to zupełnie naturalne i ty nie miałabys zadnych oporów... no cóż... A nie przyszo ci do głowy ze mieszkanie z kims jest wejsciem w najbardziej intymna relacje jaka mozna z kims stworzyc. Wspolne mieszkanie nie daje ci wyboru- musisz znosic ta osobe cały czas, ze wszystkim co to ze sobą niesie. Nie wiem czy brak zgody na wspolne zamieszkanie jest oznaka chorej, jak to okreslasz zaborczosci. Według mnie to raczej wynaczenie pewnych granic- oznaka asertwnosci. Nie wiem czy juz masz meza, czy nie pamietasz jak to bylo kiedy zamieszkaliscie razem. To czas docierania sie, dogrywania, pierwsza próba...Jesli ty nie miałabys problemów z tym zeby uczestniczyly w tym osoby trzecie to gratuluje silnej osobowści i mądrości. Dobrze ze takie osoby tez sa na tym forum (ciekawe swoja droga czemu- pewnie z pobudek czysto altruistycznych....)Wybacz, ale twoje uwagi wydaja mi sie mało cenne i puszcze je jednak mimo uszu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do vegge!!!

Człowieku zanim coś napiszesz zastanów się kilkakrotnie. Wydawanie opinii w tej sytuacji jest kompromitujące, a udzielanie tego typu rad - sorry, jeśli to są Twoje priorytety w życiu z głębokim żalem i ubolewaniem mówię POWODZENIA!!! Kobieta ta ma swoje życie i nie musi się godzić na zamieszkiwanie z siostrą męża - to jest problem Agi teściowej, a w żadnym wypadki Agi, troszczyć się będzie musiała o swoje dzieci, biorąc pod uwagę, że na studia wymagany jest pewien próg wiekowy i bynajmniej nie są to dzieci. Niech się usamodzielnia swoim kosztem, a nie kosztem młodego małżeństwa!!! Jeśli będzie miała potrzebę pogadać, poprosić o pomoc czy radę zawsze będzie mogła do nich przyjść, o każdej porze dnia i nocy... niemniej jednak prywatność w małżeństwie jest ponad wszystko...oni mają żyć dla siebie skoro zdecydowali się założyć rodzinę. Ja bym sobie nie wyobrażała gdyby któreś z rodzeństwa rodziców miałoby z nimi mieszkać!!! Jest w tej sytuacji wyjście z sytuacji: są akademiki, stancje, mieszkania do wynajęcia - nie jest tak, że nagle zabrakło jej dachu nad głową! Tak więc nie ma podstaw dla których Aga miałaby się na to zgadzać i czuć się w SWOIM domu niekomfortowo!!!!!!!!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:49 pm ]

Aga DOKłADNIE :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i to jest wlasnie glos rozsadku, to samo powie jej psycholog

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:04 pm ]

maz nie jest jej wlasnoscia i nie wolno ograniczac kontaktow z bliskimi cz przyjaciolmi

 

ograniczanie to najkrotsza droga do rozpadu w zwiazku

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:04 pm ]

maz nie jest jej wlasnoscia i nie wolno ograniczac kontaktow z bliskimi cz przyjaciolmi

 

ograniczanie to najkrotsza droga do rozpadu w zwiazku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vegge o jakim ograniczeniu Ty piszesz... ??? Nikt nie zabrania mu kontaktów z rodziną ani znajomymi. Tu mowa zupełnie o czymś innym... Tu mowa tylko i wyłącznie o tym, że ona nie musi się zgadzać na to co jego rodzina postanawia w stosunku do ich małżeństwa, co przede wszystkim nie będzie służyło dobru temu małeństwa, a pogorszy ich wzajemne relacje zarówno sfery swobodności, prywatności, intymności i można by tu wymieniać w kółko!!! Ona nie ma żadnych absolutnie żadnych obowiązków w stosunku do siostry męża - tym bardziej, że są inne wyjścia z sytuacji - nie jest to bynajmniej sytuacja podbramkowa! Oni mają żyć dla siebie,a nie wypełniać zachcianki rodziny! W imię czego miałaby się czuć nieswojo? Ja bynajmniej vegge się nie zgadzam z Twoją opinią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo wiem jak zacząć co mam napisać bo humanistą nigdy nie byłem ale postaram się to opisać tak żeby miało ręce i nogi.

Mam 26 lat i od pewnego czasu zaczynam się dziwnie zachowywać. Jakieś 2-3 lata temu miałem myśli samobujcze, straciłem cel w życiu, nie miałem ochoty na nic,miałem problemy na studiach, żeby sobie z tym poradzić uciekłem w narkotyki i alkohol, pewnego razu o mało nie przedawkowałem i dostałem zapaści. Od tamtego czasu nie biore, troche się w moim życiu zmieniło, poznałem super dziewczyne, skończyłem studia, aczkolwiek nie mogę znaleść pracy w zawodzie ale przez 2 lata było dobrze.

 

Od jakiegoś czasu mam znowu dziwne myśli, boję się że stace dziewczyne, jestem o nią chorobliwie zazdrosny, mam dziwne myśli kiedy nie jesteśmy razem, co robi z kim jest, ona planuje rozpocząć studia za granicą, a ja nie mam ochoty wyjeżdzać tam, nie poradzę sobie kiedy się rozstaniemy, pozatym mam problemy z pracą i wogóle nie chce mi się żyć. Moi rodzice jak i siostra są wykształconymi ludzmi, pracują, dobrze zarabiaja, a ja nic nie moge znaleść takiego co bym chciał. Spędziłem pare miesięcy za granicą gdzie pracowałem fizycznie i gdzie moja kondycja psychiczna jeszcze bardziej podupadła. Teraz siedzę w domu, żeby nie myśleć staram się uciekać w sen, zapisałem się na siłownie żeby się troche fizycznie wyżyć - to pomaga ale nie na długo, spotykam się z przyjaciółmi, to też pomaga ale po powrocie do domu znowu nachodzą mnie dziwne myśli, czasem płacze jak dziecko, po co żyć skoro i tak mi się w życiu nie udaję, nikt za bardzo nie będzie po mnie płakał, jaki sens w tej wegetacji. Najbardziej boje się że strace dziewczyne, KOCHAM JĄ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE, a niestety nie potrafie konkurować z jej mażeniami, ona chce wyjechać za granice, a ja jej nie potrafie powiedzieć nie jedż. Nie wiem co się ze mna stanie kiedy ją strace, chyba znowu zaczne ćpać i będę chciał się albo zaćpać na śmierć albo skończyć ze swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, ja mam ten sam problem z rodziną mojego męża!! jestem już u kresu wytrzymałości, teściowa zmarła 3 lata temu i tak naprawdę nic się nie zmieniło bo została cała reszta!!! mąż potrafi mnie zostawić na cały dzień i pół nocy bo robi siostrze remoncik ( cały miesiąc dzień w dzień) i uważa że jest w porządku w stosunku do mnie i dzieci, nadmienię, że siostra 4 lata temu wymeldowała go z domu i wyrzuciła na bruk bez zameldowania i gdybym go nie miała u siebie to by spał pod mostem, mało tego częstuje go alkoholem wiedząc że pić nie może bo robi się agresywny!!!! jestem u kresu wytrzymałości i czuję ,że to się skończy rozwodem!!!! już nie wiem co robić, dodam, że jesteśmy 8 lat po ślubie i strasznie tego żałuję!!! mój mąż jest największym błędem mojego życia!!!!! :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aha, i jeszcze jedno, chciałam was prosic o rade odnosnie tej rzeczy- czy waszym zdaniem to naturalne ze mąż po niecałym roku wspólnego mieszkania proponuje młodszej siostrze zeby sie do nas wprowadzała?

 

Nie, to nie jest naturalne. Naturalne by było, gdyby mąż o tym z tobą porozmawiał i ty nie miałabyś nic przeciwko. Ale skoro piszesz, że nie chcesz, a on próbuje to wymóc, to jest już wg mnie chora sytuacja. I nic tu do rzeczy nie ma twoja zaborczość. To nie jest przenocowanie kogoś z rodziny na noc czy kilka nocy, ale wprowadzanie go do swojego mieszkania / małżeństwa na stałe (albo kilka lat). A dziewczyna nie będzie przecież sama. Będą nowi koledzy, nowe koleżanki - to może być dla ciebie niekomfortowe. Moim zdaniem zachowanie męża jest mało poważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc:)

 

jestem z moim chłopakiem 10 miesięcy. to był wspaniały czas. po około 7 miesiącahc powiedział mi, że jest chory, że sie leczy. bierze effectin i lamitrin. Powiedział, że juz od roku nie miał żadnych ataków choroby i że zaczyna byc coraz lepiej. ale.... ostatnio zauważyłam, że nie może spać w nocy, cały czas jest zmyślony, a gdy pytałam to mówil, że wsyztsko w porządku jest i mam sie nie martwić. Zapewniał, że to ja nadałam jemu zycie sens i ze kocha mnie całym swoim sercem. Niestety stało sie coś przez co starciłam zaufanie do niego. napisał esa do mojej koleżanki, że sie nią zauroczył, że chciałby sie z nia spotkać i takie tam. dodam, że nie on widział ją może ze 3 razy i to kilka miesięcy temu. zaraz następnego dnia wydało sie oczywsicie co zrobil. przyjechał aby mi wsyztsko wyjasnić.... Był zrozpaczony, płakał, że to chorba, że on nie poradzi nic za takie mysli, że nie wie skąd sie zjawiły bo on tak nie czuje, że chce byc ze mną bo mnie kocha. A cała ta sytuacja to jego choroba. nie zostawiłam go wierzę ze to przez chorobę zrobił to. ale powiedziałąm mu, że ja muszę sie upewnic od kogoś innego. idziemy do jego lekarza razem.

Proszę poradźcie, jak wy sobie radzicie i co w ogóle myslicie o tej sytuacji. wiem, że to trudne tak doradzać, ale muszę sie dowedzieć, Wiem również ze nigdy tak do końca go nie zrozumiem, bo nigdy nie byłam chora.

 

pozdrawiam i dziekuje za jakkolwiek odpowiedź

majka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę...poznałam kogoś...tzn...narazie tak bardziej wirtualnie niz na żywo...i troszke szybciej zaczęła mi krew w żyłach płynąć...wiem, nie robię sobie żadnych nadziei :)...traktuję to na luzie...przynajmniej staram się...a co najdgorsze...boje się spotkac z ta osobą...chyba w myśl, że przypadkiem mogloby być miło :(...uciekam jak zwykle w sytuacji, w ktorej jest mi się trudno odnaleźć...kurde...ile jeszcze?...jak dlugo? :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:45 pm ]

bethi To sie chyba czuje - albo i nie - całym sobą? :)

 

Jak Twój związek?...lepiej?...piękniej? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisze, bo nie mam nikogo z kim moglabym sie podzielic moim problemem. Banalny wstep dla banalnego problemu . A jednak sobie nie potrafie poradzic.

Wyjechalam jak setki innych , wyjechalam z kims . Poczatki, zakochani w sobie, swiata poza nami nie bylo …

Po 2 latach, osiagnelam w miejscu w ktorym jestem pewna stabilizacje ktora daje mi poczucie bezpieczenstwa.

Jestem tu tylko z nim, nie mamy nikogo, rodzina, wiekszosc znajomych w Polsce.

Jemu jest zle. Ma dosyc tej monotonii, nudy, potrzebuje rozrywek, nie jest przeciez typem domatora. Ja ? Oczywiscie , tez nie jestem , ale po paru latach doswiadczen wiem ze lepiej miec malo przyjaciol ale niech beda prawdziwi.

Mowi, ze potrzebujemy diametralnych zmian , zadecydowal o wyjezdzie do “innego kraju”.

Ja wrecz przeciwnie.

On Ma tam kolege, ktory dla mnie nie jest osoba bezwartosciowa, duzo by pisac, ale nie ma sensu go obrazac. Boje sie, ze gdy wyjedziemy to bedzie poczatek konca.

Gdy w Polsce nie mieszkalismy jeszcze ze soba, on po randkach ze nma umawial sie z nim na pare piw, przyprowadzal go na randki, po czym jak kolega byl znudzony, lub chcialo mu sie wypic , to po odprowadzeniu mnie do domu, swiat do nich nalezal. Regula to nie bylo, ale wystarczylo aby wzbudzic moj niepokoj.

Chce postawic wszystko na jedna karte, chce zaczac od nowa, choc z jednym przyjacielem, bo tu nie ma nikogo. Jest przed 30, twierdzi ze sie jeszcze nie wyszlal.

Nie moze znalesc satysfakcjonujacej pracy, nie ma satysfakcjonujacego samochodu, nie nawidzi nudy, braku znajomych .

A tam..? Idealny swiat czeka na niego, na Nas.

Postawilam sprawe na ostrzu noza, moze jechac sam. Wiem, ze mnie kocha, choc po tych wszystkich klotniach, przykrych slowach, zmienil sie jego stosunek do wielu spraw.

Serce mi peknie jesli to zrobi.

Nie chce rzucac dobrej pracy, zaczynac wszystkiego od nowa.

Pytam sie go dlaczego chce budowac nasze szczesie w oparciu o jedna osobe (wg quasi-przyjaciela). Krzyczy, ze nie mam prawa zabraniac mu przyjazni i nie bede wybierala mu przyjaciol.

Fakt lubie krytykowac, czasem za bardzo.

Czy jestem zbyt samolubna ? Jak rozwiazac ta sytuacje ? On sie uparl, nie chce slyszec o niczym innym , ja rowniez. Gdzie lezy kompromis ? Chyba go nie ma w tym momencie,.

Umiem liczyc na siebie ale sama bym sie tu zlamala.

Co robic ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że musisz zastanowić się co jest dla Ciebie w życiu najważniejsze, a co dla Twojego chłopaka. Z tego co piszesz wynika, że dla niego ważniejszy jest przyjaciel i imprezy z nim niż Ty. Może on nie dorósł jeszcze do samodzielnego życia. A może po prostu nie jest w stanie mieszkać tak daleko od przyjaciół. Cięzko jest cokolwiek doradzić jeśli się tak na prawde nie zna sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×