Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

no wiem, że łatwo mówić. ale pamiętam, jak mnie zaczynało 'brać' i jednak dałam radę wrócić na właściwą drogę.

jeśli przyszłość Cię przeraża, to na razie nie zaprzątaj sobie nią głowy... może... ?

nie wiem mi w takim stanie 'przed depresyjnym' pomagało to, ze wyszłam do ludzi. :bezradny:

wtedy tak człowiek intensywnie nie myśli

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a może wyjdź do ludzi, żeby właśnie niespodzianek nie było... ? wtedy człowiek tak dużo nie rozmyśla o problemach.

 

 

:bezradny:

 

-- 10 sie 2012, 03:01 --

 

ale każdy ma swój sposób...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiesz co mi dokładnie i widzę, że próbujesz jakiś ogólnych rad by pomóc. Dzięki.

Ty ja jestem zbyt skomplikowanym przypadkiem...

 

Czas iść spać. Leki działają! Pa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jest najlepiej. Delikatnie mówiąc. Będąc nad morzem uświadomiłem sobie, że jak tak dalej pójdzie to zostane sam do śmierci. Próbowałem już wszystkiego właściwie. I ciagle jeszcze nie moge sie przełamać zeby podejść do jakiejś dziewczyny i po prostu zagadać :(. Na mój debilizm już chyba nie ma lekarstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trzęsie mną strasznie, nie miałam takich lęków i samopoczucia od dawien dawna, wczoraj wpadłam już w taką panikę, że całe moje ja wołało o pomoc z zewnątrz- czemu w tym zafajdanym mieście nie ma nawet terapeuty ani psychiatry? Przeżyję jeszcze jakoś ten rok, muszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich użytkowników:)

Jestem nowa na tym forum. Nie wiem dlaczego się tu zarejestrowałam, chyba po prostu muszę się komuś wyżalić, a szczerze mówiąc za bardzo nie mam komu.

 

To może zacznę od przyczyny mojej obecności tutaj.

 

Ogólnie rzecz biorąc jestem córką schizofreniczki, co uważam, że jest głównym powodem mojego stanu dzisiaj. Moja matka zachorowała mając 16 lat, myślę że za sprawą swojej matki, a mojej babci, której szczerze nienawidziłam będąc dzieckiem. Teraz, jako już osoba dorosła, posiadająca własną rodzinę, staję przed obawą, iż to właśnie mnie może dotknąć to schorzenie.

 

Obecnie chyba cierpię na depresję, sama nie wiem, boję się iść z tym do psychiatry w obawie przed otrzymaniem otumaniających leków. W każdym razie bywają dni kiedy na nic nie mam siły, przerastają mnie problemy.

 

Moją sytuację pogarsza także fakt, iż nie mam, a tak naprawdę chyba nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół. Zawsze starałam się ufać ludziom, co powodowało, iż skrzętnie to wykorzystywali, na przykład w szkole. Od zawsze też miałam kłopoty z kontaktami z ludźmi, co wynikało poniekąd z mojej nadwagi już w wieku dziecięcym. Często szydzono ze mnie w szkole, a w domu nie było lepiej, bo nawet sama matka ciągle ze mnie żartowała z tego powodu.

 

Dzisiaj czuję bezsilność i smutek, bo mimo, iż mam męża oraz kilkuletnie dziecko czuję się samotna i nie umiem się z niczego cieszyć. Ponadto panicznie boję się kontaktu z ludźmi, nawet z tymi znajomymi. Czasami nawet wykonanie telefonu stanowi dla mnie ogromne wyzwanie i jest źródłem stresu. Dodatkowo obecnie mąż mój jest bezrobotny, ja studiuję i dorabiam w domu, a nie mamy własnego mieszkania. Codziennie zastanawiam się czy jutro będziemy mieli z czego żyć.

 

Myślałam, że kiedy wyprowadzę się z domu moje życie się zmieni, nabierze sensu. Ale tak się nie stało. Mam męża, który w dzieciństwie także wiele przeżył maltretowany przez ojczyma i teraz ma kłopoty z agresją i nerwicą. Nie mam od niego praktycznie żadnego wsparcia, ani w wychowaniu syna, który mimo swoich 4 lat zaczyna również być agresywny, choć nie wiem czy to nie ze względu na przedszkole. Sygnalizowałam mężowi wielokrotnie, niby tak mimochodem, że mam dość życia, że nie widzę jego sensu, ale on przy każdej "głębszej" rozmowie koncentruje się tylko na sobie i zwala całą winę za swoje zachowanie na dzieciństwo. Rozumiem go, jednak wydaje mi się, że wykorzystuje je jako usprawiedliwienie dla swoich przewinień w życiu dorosłym. Muszę jeszcze dodać, że mając lat 17 zaczął on interesować się paleniem niekoniecznie papierosów i robił to jeszcze jakiś czas temu. Około pół roku temu dochodziło nawet do sytuacji, że potrafił dziennie zużyć dwie działki, a mnie wciskał kit, że szef przestał regularnie płacić. Teraz chyba już się to nie zdarza, ale nie wiem czy znowu nie nadejdzie taki moment, że będzie popalał codziennie. Szczególnie mocno boli mnie to, że żeby mieć "na jaranie" już kilkakrotnie zastawiał w lombardzie swoją obrączkę ślubną.

 

Nie wiem co mam robić w tej sytuacji. Chciałabym żeby się rozwijał, jakoś dokształcił, bo mimo, że skończył liceum techniczne to nie podchodził do matury. Ale on wydaje się nie mieć żadnych ambicji, co pewnie jest skutkiem jego zamiłowania do ziela. A ja nie mam już siły, żeby na cokolwiek go namawiać...

 

Tak jak już wspominałam nie mam siły na nic. Czasami codzienne czynności są dla mnie zbyt dużym wyzwaniem. Nic nie daje mi satysfakcji. Ale największy problem to kontakt z ludźmi, który czasami stanowi dla mnie ponadludzki stres. Idąc ulicą ciągle zastanawiam się czy nikt się na mnie nie gapi dlatego, że mam nadwagę czy dlatego, że jakiś element mojej garderoby może wyglądać śmiesznie. Nie wiem czy to wina mojej niskiej samooceny czy już objaw jakiejś choroby.

 

Ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, komu będzie się chciało przez to przebrnąć :hide:

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niepokorna86, jeśli do jutra sie nie zabije z pewnością przeczytam...

mam ochote zeżreć wszystkie leki które dostałam... już wiem po co mi one są...

 

Też czasami chciałabym mieć czym się zabić. Ale wtedy myślę sobie o tym, że to byłoby zbyt proste, a ja przynajmniej kiedyś zawsze byłam ambitna i nie szłam na łatwiznę. Poza tym to, że tu jesteśmy świadczy o tym, że chcemy coś w swoim życiu zmienić na lepsze. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praca zawsze jakaś się znajdzie tylko za psie pieniądze. Ciężko znaleźć firmę, gdzie zarobki są wyższe od minimalnego wynagrodzenia. A sam czynsz za wynajem mieszkania jest wyższy niż to, co zarobi się w pracy. Dochodzi koszt przedszkola dla dziecka, opłaty... I te 3000 netto trzeba zarabiać żeby chociaż na podstawowe rzeczy wystarczyło, nie mówiąc już o wakacjach. Nienawidzę tego naszego pieprzonego kraju, gdzie ciężko pracujący człowiek przymiera głodem podczas gdy tylko cwaniakom się powodzi. Nie pozostaje nam nic innego jak wyjechać do jakiegoś innego kraju, bardziej cywilizowanego, gdzie posiadanie własnego mieszkania nie jest luksusem, a standardem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×