Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

będzie będzie :)

 

tylko to wymaga ogromnej wytrwałości i pracy i mnóstwo energii... nie raz będziesz się czuć tak zmęczona jakbyś przebiegła kilometry, ale w końcu przyyjdzie upragniony spokój i radość :) walcz... im szybciej się zaweźmiesz i powiesz nerwicy "spier..." tym szybciej uda Ci sie z tego wyjść :)

 

życzę powodzenia.

 

ps. u mni enadal dobrze. Nie poznaję się. Jestem szczęśliwa strasznie. Leki biorę, ale już nawet nie boję się, że niedlugo musze od nich odejsc:)

 

Trzymam za was kciuki nieustająco. Jak mi się udało (póki co!) to i Wam się uda!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogromnie mnie to cieszy apsik. Takie coś potrafi dać reszcie potężny zastrzyk energii do walki z tą .... Oby u Ciebie to już nigdy nie wróciło w żadnej postaci. Dziękuję za słowa otuchy. Pozdrowionka

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:39 am ]

A u mnie znów trochę gorzej:(. Derealizacja tak mocna, że nie wiem kiedy śnię a kiedy nie:(. eh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm...wczoraj miałam wrażenie jakby te głupie myśli miały wrócić, wogole nie wiem czemu już nie myślę o tym ze chce być już zawsze z moim chłopakiem, ze chce z nim zamieszkać ,później ślub...itd do niedawna byłam tego pewna teraz nie wiem czemu już nie:/ :( może ja jednak nie kocham?eh do lekarza idę w następnym tygodniu.Tak szczerze to bardzo się obawiam tej wizyty :(:roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nowa a jak długo jesteś ze swoim chłopakiem?

 

ja z moim kochanie jestem ponad 2.5 roku. Te wszystkie jazdy zaczęły mi się dokładnie(!) rok temu. Czyli tak po 1.5 roku bycia ze sobą. Otóż widzisz, dla mnie ten okres był czasem kiedy minęło to pierwsze mocne zauroczenie, zafascynowanie, które zwodziło mnie że tak będzie zawsze! Ale zetknęłam się z rzeczywistością, ze świadomością, że bycie razem wcale nie jest taką sielanką, że czasami trudno radzić sobie z ogromem emocji... Często bywa tak, że w tym momencie zaczyna się czas do podejmowania decyzji racjonalnie. Miłość to nie uczucia, miłość to decyzja, której uczucia towarzyszą. Nie wiń się za te myśli. One są najlepszym dowodem tego, że zaczynasz dojrzewać w związku. Być może to pierwszy krok do dorosłości? Takiej pełnej świadomości, odkrycia czego chcesz... Nerwicowcy mają tendencję do strasznych wyrzutów z powodu tego co ich mózg wymyśla. Wiem jakie to ciężkie. Ile historii potrafiłam sobie wmówić, ile cierpienia się przez to nabawiłam. Nie powiem Ci: przestań sobie zawracać głowę, bo wiem, że to tylko pogorszy sytuację. Nie dam Ci też recepty jak z tego wyjść. Może tylko jedna rada: pomyśl sobie, że potrzebujesz czasu, Daj go sobie na poukładanie emocji. Jednocześnie powiedz sobie, że teraz nie jesteś w stanie podejmować żadnych decyzji. To powinno trochę Cię uspokoić. Jeśli mózg mowi Ci: zerwij! Nie rób tego. Daj sobie czas na dotarcie do wewnętrznego spokoju a jak go osiągniesz będziesz wiedzieć, czy chcesz być ze swoim chłopakiem, czy nie. Ale póki co, Twoja decyzja będzie zakłamana nerwicą.

 

Lekarz to dobry start. Im wcześniej zaczniesz się leczyć, tym szybciej rozwiążesz swoje problemy. Nie będzie łatwo. Ale uda się :)

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

 

Oj, dawno nie pisałam. W ogóle znalazłam wreszcie sensowną terapeutkę poznawczo-behawioralną za darmo(!) ale jedzie teraz na urlop, więc terapię zaczynamy w połowie lipca.

A w związku - raz jest lepiej, raz gorzej. Są dni zupełnie bez myśli, są dni ich pełne. Czasem wystarczy, że przez sekundę jest cisza w słuchawce i to już wywołuje działanie myśli, ale pocieszające jest to, że co pewien czas sobie uświadamiam, że tak naprawdę to mi zależy. Ostatnio nawet udało się poleżeć sobie na łózku i o niczym nie rozmawiać i byłam spokojna. Kiedyś to byłoby niemożliwe..

Jutro mam urodziny, ciekawe jak się wszystko ułoży :)

 

A w piątek miałam strasznie przykrą sytuację. Mianowicie z korytarzyka ukradli rower mojego chłopaka. Dostałam takiego ataku histerii, że mama nie mogła mnie uspokoić i sobie wkręciłam, że odpadł nam jeden sposób spędzania czasu i co teraz będzie?!

 

bethi rozumiem Twój problem w pełni. Mój chłopak kiedyś grał w space-pioneers, bardzo podobne do ogame, potem ja zaczęłam. W czerwcu okazało się, że gram od roku (chyba mnie wciągnęło...)Marcin przerzucił się teraz na space-elite i wiem, co to znaczy nie móc faceta odciągnąć od kompa...ale jak już wyjdziemy, to jest naprawdę super i komp nie jest nam do szczęścia potrzebny. Mam wrażenie, że w dobie netu i wszechobecnych komputerów spędzanie wspólne czasu przy kompie zaczyna być normą...

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc Wam wszystko. Czesc Piko. Lusy. Mieciu...

 

w piatek 29- zostalam pania magister :) mimo tego ze ten ok do latwych nie nalezy oby nie bylo gorzej....

funkcjonuje dosc stabilnie jem leki, chodze na terapie...patrze nerwicy prosto w oczy ....i tak sobie rozmawiamy bo kiedy z nia walczylam było hmm nie bardzo,,,teraz ucze sie zyc normalnie wiedzac co mi jest i ucze sie od nowa wszystkiego co perfekcjonizmem juz nie jest! ucze sie zdtowej milosci! straszne to trudne ale musze. Zycze wam powodzenia trzy6maucie sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To gratulacje Ana.

mieciu dzięki :)

 

Mam dylemat: mój chłopak obecnie wynajmuje kawalerkę i mogłabym się do niego wprowadzić, ale bardzo się obawiam tych myśli, że niewiadomo co będzie się działo i że się okaże, że nie powinniśmy być razem i różne takie. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Brak zajęć i egzaminów powoduje, że zupełnie nie mogę sobie znaleźć miejsca. W dodatku myślę, że jak byśmy zamieszkali razem, to bym musiała wymyślać bez przerwy jakieś tematy do rozmowy i wspólne zajęcia, bo jak się cały czas nie spędza ze sobą czasu i nie rozmawia to jest to objaw problemów w związku...trudne to bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie, ciesze się że ma tego ogame. Myślałam, że chodzi mi o to, ale to po prostu wydawało mi sie najbardziej logiczne. I dlatego czułam się z tym tak źle, bo głęboko była schowana prawdziwa przyczyna... Chociaż, czy ja w ogóle mogę być w tej sprawie obiektywna? Ale teraz nie chcę o tym pisać.

 

Zadam Wam pytanie: jak poznać, że jest się szczęśliwym?

 

100 lat Lucy!!! Oby, bo jesteś wielu potrzebna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się zdaje, że każdy ma swoją własną definicję szczęścia. Dla jednych będzie to chęć do życia, uczucie wykonania swojej "misji" na ziemi, bycie dobrą matką, dla innych bycie w stanie zakochania, bycie wolnym lub inne takie:). Dla mnie jest to w momencie gdy czuje spokój wewnętrzny, gdy świat widzę w najjaśniejszych i najbardziej "kolorowych" kolorach, gdy planuje swoje życie w takich barwach. Gdy mam marzenia i czuję, że kiedyś mogą się spełnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś powiedział, że jest się szczęśliwym, gdy po prostu sie nad tym nie zastanawia. Jesteśmy razem 4 lata. Mieszkamy razem. Niestety jest to człowiek na którego nie mogę liczyć w zbyt wielu kwestiach życiowych. Kocham go i on uparcie twierdzi, że kocha mnie. I co z tego: wiem, że jak zdecyduję się z nim spędzić życie, to będę nieszczęśliwa i moja miłość tu nic nie pomoże. Wiem, bo jesteśmy już 4 lata razem i wiele przeszliśmy. Mój problem jednak polega na ciągłym lęku: a co jeśli się mylę? Taki rodzaj naiwności, ale potężny w skutkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beti tak do końca na 100% nie będziesz wiedziała nigdy - no może na łożu śmierci i to jest nasz problem. Jak czegoś nie wiemy to się tego boimy. Daablenart współczuję szczerze, że do nas dołączyłeś. Schizofrenię można sprawdzić i wyeliminować jej obecność ale tego drugiego raczej nie...sami musimy się z tym zmierzyć niestety. Pozdrawiam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:16 pm ]

Piko pisz co u Ciebie? Jak terapia? Doszliście do czegoś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,,,

idę dziś po następne "cukierki"...tak się zaczęłam zastanawiać, że biorę to już koło pół roku, a na pewno obojętnie na organizm nie działa...

 

Po ostatniej kłótni z rodzicami już trzeci dzień mieszkam u Marcina, wpadłam wczoraj tylko po część rzeczy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ale juz mam lęki, bo nie jest idealnie, bo myślałam, że jak zamieszkamy razem to będzie jak w bajkach, a tymczasem mój chłopak siedzi przy kompie, co prawda zajmuje się tworzeniem stron, a nie gra w coś, ale..Jak wrócił z pracy był zmęczony i położył się spać, a ja się cały czas denerwowałam. Spędzamy czas normalnie, a ja oczekiwałam czegoś nadzwyczajnego, nie wiem braterstwa dusz? Nie mam pojęcia, ale znowu jestem niezadowolona. Najgorsze jest to, że nie mogę porozmawiać z mama, bo powie: "A nie mówiłam! On nie jest Ciebie wart" itp..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie moi drodzy! przepraszam ze tak dlugo mnie nie bylo ale zepsul mi sie komputer....

 

lucy przesylam ci spoznione zyczenia urodzinowe! abys zaznala tyle szczescia z marcinam ile teraz cierpisz, oby wszystko sie odwrocilo! kilka slow do ciebie kochana: mowisz tak jak moja psycholog, ze wlasnie chcesz braterstwa dusz, zycia jak w bajce a tak sie nie da.... psycholog tak mi mowila zebym pojela jakie naprawde jest zycie...... w naszym przypadku jest tylko kilka chwil zadowolenia reszta to udreka:( Wszystkiego dobrego lucy! zdrowia szczescia!

 

mieciu i reszta kochani...... dziekuje ze czekaliscie na mnie..... ostatnio bylo dobrze, naprawde bylam zadowolona, mysli odganialam.... jakos to bylo..... az do niedzieli ;/ trafilo mnie cos takiego jak na samym poczatku.... on sie wyglupial a ja pomyslalam czy mi sie to podoba.... i trwa to do dzis.... juz nawet nie bede opisywala bo sami wiecie kochani.....na coz mi ta moja modlitwa jesli zadnego odezwu nie ma! juz lepiej bylo jak sie nie modlilam...... bo jak bylo dobrze to przyznam ze juz zapominalam sie modlic, dopiero jak trwoga to do Boga.....;/ :( dlatego zaczelam dziekowac za dobre chwile i dupa.....do psychologa juz nie chodze bo niestety pracuje i musialam sie wycofac:( ale dobre slowa psycholog sa ze mna, czasem sie nimi pocieszam......

 

piszcie co u was kochani! jak widzicie to wraca jak bumerang...... wywalmy go na koniec swiata......! caluski! trzymajcie sie

!!!!!!!

 

bede juz zagladala czesciej:) zebysmy sie wspierali...... papap!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Nigdy nie bedzie jak w bajce - musimy to ZAAKCEPTOWAĆ.

2. To że nie bedzie jak w bajce nie znaczy, że będziemy ciągle cierpieć.

3. Nikt nie jest doskonały, jesteśmy ludzmi mamy prawo do: zarówno dobrych jak i złych emocji, mamy prawo mieć własne zdanie o innych, mamy prawo do wątpliwości, złości, niechęci, dylematów, myśli (choćby najczarniejszych), strachu, paniki, płaczu itd...

4. Mamy prawo do błędów :)

 

moze zrobimy sobie taką listę? w czasie "ataków" będziemy ją czytać i może to nam ułatwi uświadamianie sobie pewnych rzeczy...

 

pozdrawiam:)

u mnie bardzo dobrze. Nadal wierze, że Wam wszystkim sie uda. Pamietajcie że nn chce was czegoś nauczyc, ale chowa się za sprawami najważniejszymi dla was działając destrukcyjnie. To taki dziwny paradoks. Temat przewodni nn nie jest jednak tym, co trzeba zmienić. Szukajcie porozumienia sami ze sobą. Życzę dużo cierpliwości i miłości :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam sobie to jak mantrę co rano poza sznureczkiem innych mądrości - zajmuje mi to dobre pięć minut :shock:

Mnie dręczy: "co by było gdyby on/ona przestał/a mnie kochać?" :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie :) pamiętacie mnie jeszcze - tu Hanusia???Pozdrawiam Was cieplutko i śle buziaki

byłam tu jakiś czas temu...mam przez kilka ostatnich dni ciężkie chwile:(

staram sie nie poddawać jednak nie ukrywam że jest ciężko..tak strasznie mnie pali w klatce piersiowej i takie straszne przygnębienie...nie wiem co jest powodem tego stanu:( biorę leki - nadal seronil 10mg - od dzis zwiekszyłam dawkę do 20 mg

tak strasznie sie boję że to wszystko wróci a ja nie chcę tego tak bardzo

 

PO RAZ KOLEJNY PYTAM DLACZEGO ?????????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Hanusia. No właśnie dlaczego? Dlaczego my? Za jakie grzechy dostaliśmy taką psychikę a nie inną...też się nad tym zastanawiam i jakoś do niczego nie doszedłem jeszcze. Po prostu nasze życie to nieustanna walka i chyba to się nie zmieni nigdy. Trzyma przy zdrowych zmysłach jeszcze fakt, że czasem w tej walce my wygrywamy. My triumfujemy, my czujemy się dobrze, my oddychamy pełną piersią, my żyjemy. Pozdrawiam i życzę samych dobrych chwil. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nie jest tak ze po prostu masz gorsze dni? tzn np jakis stres? może coś sie stało co Cię przygnębiło bardziej? jakaś rozmowa, zdarzenie? Myślę, że jesteśmy na te stany bardzo wrażliwi i to czego boimy sie w momencie kiedy jest lepiej to to, że to może wrócić! tak na prawdę, ten strach wywołuje wspomnienia i lęk przed tym, że znowu...

Nie bój sie, każdy człowiek ma prawo do gorszych dni i to wcale nie znaczy, ze to cholerstwo wraca...

 

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie:)

dziękuję Apsik.Pytasz czy coś się wydarzyło.Owszem. Mięliśmy remont i zyskaliśmy jeden pokój do naszej dyspozycji...krok do przodu w naszym związku. I tak myślę że mnie to moze przeraża?!Boje sie dorosłości. Ale jak przestać się bać???Jak przekroczyć ten próg??

Zapisałam się na kolejną psychoterapię. Mam nadzieję ze tym razem sie uda.Ostatnia psycholożka potraktowała mnie - tak to nazwę- olewczo.Teraz ktoś polecił mi Ośrodek Leczenia Nerwic, wiąże z tym duże nadzieję...Pozdrawiam.

 

Piko odezwij się do mnie:) Masz już to gg??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To racja, każdy może mieć jakiś gorszy dzień. Nie zawsze oznacza to gorszy okres. Ten strach cały czas w nas jest i czasem wyłazi. Gdzieś przeczytałem, że nerwicowcy boją się, że bedą się bać. Dziwne to ale coś w tym jest. Ale jak na razie pogoda piękna, wakacje w pełni, żyjemy - czegoż więcej chcieć? Musimy się nauczyć cieszyć z tego co mamy.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:09 pm ]

Tak poza tematem: czy ktoś brał kiedyś lexapro? Dostałem teraz to bo po poprzednich strasznie tyje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej kochani :)

Trochę mnie nie było, a liczba problemów w moim zyciu niestety się nie zmniejszyła. W sobotę będą 2 tygodnie, jak mieszkam z Marcinem. Stwierdziłam, że koniec chowania się za spódnicą mamy i robienia z siebie małego dziecka. Wszystko było dobrze do niedawna...

 

W sobotę okazało się, że mamie wróciła choroba nowotworowa, mama oczywiście wykorzystała to, żeby mnie jak najwięcej ściągac do siebie, a jak najbardziej odciąga od Marcina. Ostatnio we Wprost przeczytałam, że to się nazywa "kastracją córek" po psychologicznemu. Coś w tym jest...ale do rzeczy okazało się, że bardzo potrzebna jest krew do transfuzji w końcu udało się zdobyc i już wydawało się, że jest dobrze...gdy nagle we wtorek zmarła moja Babcia. Najgorsze jest to, że ja dzwoniłam do domu opieki, w którym przebywała Babcia (Babcia potrzebowała całodobowej opieki, i nie mieliśmy wyjścia :/) 3 h przed śmiercią i nie mogłam się zupełnie z Babcią porozumiec, nie rozumiałam co mówiła. Pielęgniarka zabrała słuchawkę i powiedziała, że Babcia się dziś trochę gorzej czuje ale już dostała leki przeciwbólowe i żebym przyjechała odwiedzic ją jutro...a o 20 się dowiedziałam, że już nie odwiedzę ;( od kilku dni chodzę jak struta, to była najważniejsza dla mnie osoba, która zawsze mnie rozumiała, i pomimo choroby była zawsze dla mnie kochana i wyrozumiała, tak żałuję, że nie byłam przy niej w chwili śmierci i cały czas się obwiniam :( Mama oczywiście się podłamała i znowu musi jechac do szpitala na transfuzję jutro...oczywiście trochę stresu i wróciły natręctwa...do domu nie chcę wracac, przy Marcinie się cały czas boję, że nie powinnismy byc ze sobą itp. i nie mogę nic z tym zrobic :( Jakie to wszystko smutne...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:36 pm ]

Dostałem teraz to bo po poprzednich strasznie tyje.

 

Tyjesz? Ja tylko chudnę, nie mogę przekroczyc 48 kg...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×