Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno Bo ja wiem? Mogłabym umierać i pewnie starałabym pomóc sobie sama, nie prosiłabym o pomoc, głupi przykład, ale jeśli mogę coś zrobić sama, albo wydaje się mi że mogę coś zrobić sama to nigdy nigdy nie proszę o pomoc. Myślę że zapłaciłam zdrowiem za tą postawę. Nienawidzę kiedy ktoś mną kieruje, mówi co mam robić, i reaguję agresywnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do nienawiści do dzisiejszego świata,kiedyś było tylko gorzej, osobiście nie chciałbym żyć podczas 1 czy 2 WŚ,czy też w średniowieczu...

z 2 strony wtedy raczej ginęło się na wojnach,więc życie było krótkie i intensywne...

powiedzmy, w sumie ciężko powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym chciał żyć w Starożytnym Rzymie , zostałbym gladiatorem ( raczej nie z własnej woli na to jestem za leniwy ) który walczy o wolność choć wie , że nie ma na to szans bo i tak w końcu rozwali mi łeb toporem jakiś tępy osiłek mojego pokroju , ale wcześniej byłbym ulubieńcem kobiet i być może gdybym był naprawdę dobrym wojownikiem , zostałbym uwielbiany przez tłumy i cezara choć to mało prawdopodobne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolał bym żyć w średniowieczu, gdzie przynajmniej ginęło się w honorowych walkach i bitwach. Kiedyś ludzie niszczyli się fizycznie, a dzisiaj niestety psychicznie.

 

ha to jest pomysl na masowe i honorowe samobójstwo... napierdalamy sie mieczami i koniec :D

 

 

kto sie pisze ?? :twisted:

 

dobra ja mam posrane pod beretem i z poważnych spraw zwykłam sobie robić jaja, od taka ucieczka od monotomi...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdybym żył w średniowieczu bym do do dorosłości nie dożył bom chorowity był ;)

takie słabe osobniki jak my nie miały racji bytu w tamtym świecie

 

 

ja jak to mówia lekarze jestem cudem medycyny... no raczej niestety bo formalnie powinnam juz wykitaować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolał bym żyć w średniowieczu, gdzie przynajmniej ginęło się w honorowych walkach i bitwach. Kiedyś ludzie niszczyli się fizycznie, a dzisiaj niestety psychicznie.
Niestety rycerzami to wtedy była garstka osób, większość to byli zwykli chłopi który na jakimś tam kawałku ziemi sobie coś uprawiali, a jak był akurat nieurodzaj to przymierali głodem.

 

A Ci rycerze to też pewnie nie byli tacy szlachetni jak na filmach.

 

gdybym żył w średniowieczu bym do do dorosłości nie dożył bom chorowity był ;)

takie słabe osobniki jak my nie miały racji bytu w tamtym świecie

Ja nie byłem chorowity, natomiast zawsze byłem słaby fizycznie, więc też by za długo nie pożyłem w średniowieczu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdybym żył w średniowieczu bym do do dorosłości nie dożył bom chorowity był
Jak byłem mały tu dużo chorowałem i okazało się że jak przestałem chodzić do lekarza i brać te antybiotyki to przestałem chorować. Poza tym wtedy ludzie więcej się ruszali, nie zapychali się to całą chemią. Co prawda wielu umierało na choroby czy w wojnach, ale nie przesądzałbym tak że byśmy nie przeżyli. Przecież nasi przodkowie jakoś sobie dali radę. Może wcale nie bylibyśmy trupami tylko zdrowymi ludźmi, bo wtedy nie było przecież tyle czasu na rozmyślanie, na samotność, a czasami trzeba było walczyć o życie a nie zastanawiać się po co żyjemy i jacy jesteśmy nieszczęśliwi.

Nie wiem kim byłbym w Średniowieczu, ani kim byłbym teraz gdybym o tym myślał w XXIII wieku. Wiem że trzeba się leczyć i stanąć na nogi żeby być bardziej sobą kiedykolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem się spotkać z koleżanką, ale umysł mi podpowiada, że to będzie totalna nuda, dlatego rezygnuje, nastrój mi spada na samą myśl, że mam się spotkać, a to chyba dlatego, że w razie czego nie chcę "przelewać" na nią swoich problemów, oduczyłem się "zarażania" innych tym gównem więc spotykam się z ludźmi bardzo rzadko, bo po co oni mają się ze mną męczyć albo ja mam przyjąć typową pozę wielkiego optymisty - no bo po co wspólnie narzekać skoro to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego - znam to już z doświadczenia, albo sam już nie wiem. Mam dziwne wrażenie, że samemu jest mi najlepiej, wtedy mam pełną kontrolę nad wszystkim, a jak pojawiają się obcy to nie wiem czego się po nich spodziewać - więc zaczyna się gra w emocjonalne "podchody" a to mnie już wkurwia, męczy, frustruje... szczególnie dotyczy to kobiet, brakuje mi mężczyzn, ale prawdziwych mężczyzn a nie kolejnych ciot, które przypadkiem wciąż poznaję i nie mam wtedy szans na pozytywne projekcje - związane jest to z brakiem autorytetu, przykładu kogoś "doskonałego".

 

co mnie drażni w innych:

 

- gadanie ciągle o tym samym (niczym kaseta na autorewersie) -> osoba wystarczy że zacznie zdanie a ja potrafię przewidzieć co ona już powie, do czego zmierza (a mi opadają ręce).

- gadka szmatka (rozmowy kompletnie o niczym, niczym stado pijaków spod monopolowego).

 

Mam wrażenie, że wszyscy (95%) których poznaję to kompletni idioci, albo to ja jestem idiotą, choć wątpię.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×