Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

np jem na mieście - co się kiedyś nie zdarzało. Przestałam sprawdzać obsesyjnie daty ważności, czy mam "ciągle" czyste ręce. Ostatnio zdarzyło mi się nawet przez dwa dni smarować masłem, które było dwa dni po terminie:) Kiedyś, gdybym zobaczyła tą datę to bym umierała ze strachu, że pewnie jestem zatruta, a teraz pomyślałam sobie - widzisz organizm to sprawna maszyna - a żołądek to fabryka kwasów, które wszystko przeżrą:) I lepiej mi się żyje:) Już nie czekam na "atak", a nawet jeśli się wydarzy to będzie to kolejne doświadczenie:) Więcej pozytywnego myślenia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie problem polega na tym, że gdy jest dobrze, to myślę sobie "aaa,rzyganie to nie jest wcale takie straszne, czego tu się bać. Problem pojawia się jak już mi się robi niedobrze. Nie tak lekko, tylko już tak ostro. Dostaję paniki i jest to silniejsze ode mnie. Serce wali jak młotem, muszę chodzić, trzęsę się, zlewa mnie zimno, gorąco, dostaję duszności. Nie zdarza się to często, bo nie mówię tu o lekkich mdłościach, tylko już o hardcorach ale jak się zdarza, to jest masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny przeczytałam Waszą rozmowę i całuję każdą z osobna :* ja, jak już wspomniałam wcześniej nie miewałam lęków w miejscach publicznych a bałam się tylko i wyłącznie "tej" czynności - panicznie zresztą, 3 razy zemdlałam jak było blisko, ale na szczęście nie zwymiotowałam :(

 

A co do psychiatry.. jak byłam kiedyś i powiedziałam mu o swoim problemie to nie tyle że mnie wyśmiał ale zbagatelizował to zupełnie, coś w stylu "no i co z tego każdy się czegoś boi.."

 

Dziś zobaczyłam że mi się pogorszyło :( byłam w markecie i tak okropnie mnie zmuliło, myślałam że będę rzygać tu teraz natychmiast.. myślałam że do domu nie dojadę:( ale dojechałam (byłam z mężem) i w domu.. zrobiło mi się od razu lepiej!!!!!! Czyli poza domem mi gorzej..

Gdyby nie ciążą od razu łyknęłabym metoclopramid bo to było nie do zniesienia.. zresztą jak każdy dzień ostatnio

 

Dobrej nocy, bez przygód! Życzę wszystkim!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NJa mam od wcześniejszego dzieciństwa to gówno, odkąd pamiętam..

 

Ja tak samo.

 

Też nie wierzę, że się tych ataków pozbędę :( Teraz chyba zaczynam sobie z nimi radzić, ale zastanawiam się na jak długo. W wieku 13 lat panikowałam codziennie, po 2 razy. Wtedy dostałam leki i z ich pomocą jakoś nad tym zapanowałam. Przez 1,5 roku miałam spokój. Teraz pojawiają się jeszcze częściej niż wtedy.

 

 

crackpot, w którym jesteś tygodniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

crackpot, Mireille . Macie dokładnie jak ja... Ja się zadręczam głównie grypą żołądkową. Bo z jedzenia, to ciężko żebym się zatruła, bo wszystko musi przejść przez moje czujne ręce. :D

A nad grypą nie zapanuję. Dopadnie i koniec... :( No i ciąży się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nawet nie strasz... Ale wymioty jakoś tamujesz?

Moja przyjaciółka też jest w ciąży. 3 miesiącę torsji dzień w dzień. Nie wiem jak Ona dała radę. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, jestem super waleczna jeśli można to tak nazwać, walczę z mdłościami już 4 tydzień, są okrutne, nieraz nie do zniesienia ale.. jeszcze nie zwymiotowałam! Wiem że wszystko przed mną ale.. codziennie budzę się z nadzieją że i dziś wygram i oby tak było :)

 

Co do grypy żołądkowej - dla mnie to najgorsza choroba na świecie, czasem sobie myślę że wolałabym żeby mi nogę ucięli ;) kiedyś miałam rotę i mimo że się nafaszerowałam środkami przeciwymiotnymi dopadł mnie odruch wymiotny, oczywiście zemdlałam ale.. pawia nie puściłam :D

Uśmiecham się, choć wierzcie mi.. nie jest mi do śmiechu tak jak iWam zapewne, ale żyje już z tym tak długo że gdybym miała codziennie płakać już umarłabym dawno z rozżalenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, też miałam. Ale szło drugą stroną. Mdłości miałam prze okrutne ale przechodziłam. Nie wiem jakim cudem do dziś. Ale jak widzę nie jestem jedyną "mistrzynią". :D Oby było wszystko dobrze i daj radę. W razie gorszych chwil, pisz. ;)

A wiecie może czemu ta fobia się u niektórych ludzi pojawia? Od razu mówię, że żadnego traumatycznego przeżycia w dzieciństwie nie było, a przynajmniej go nie pamiętam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie może czemu ta fobia się u niektórych ludzi pojawia? Od razu mówię, że żadnego traumatycznego przeżycia w dzieciństwie nie było, a przynajmniej go nie pamiętam.

 

 

Nie mam pojęcia.

 

Pamiętam, że mając 6 lat, w nocy poczułam coś w żołądku i się przestraszyłam. Zaczęłam krzyczeć, moi rodzice przybiegli i mnie uspokajali. Nie zwymiotowałam, ale od tamtego momentu ciągle wpadałam w panikę i pytałam czy jestem zdrowa, czy jedzenie na pewno jest świeże itp. :? Szkoda, że nikt wtedy nie wpadł na to żeby pójść ze mną do psychologa. Myśleli, że z tego wyrosnę :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to samo było... Tylko co mi w sumie psycholog pomoże? :roll:

Wiem, że od tego się nie umiera, wiem, że to nic okropnego, itd. Ale gdy jestem już "blisko", na prawdę blisko, to myślę sobie "wolała bym umrzeć, nie chcę tego robić, nie mogę. Musi to wylecieć ze mnie, ten smak, smród, niemożoliwość oddychania, dławienie, te odgłosy... NIE! wolę wszystko tylko nie to." Aż takie myśli mam tylko w krytycznych momentach, które zdarzają się rzadko ale są. Zachowuję się wtedy jak świr.

Często zastanawiam się skąd się to bierze. Teraz mogę o tym gadać, żartować, myślę sobie, rany to nic takiego. Ale jak złapią mnie mdłości "krytyczne", ogarnia mnie szał. Wybaczcie za te opisy ale chcę to też z siebie wyrzucić w końcu i dowiedzieć się czy nie jestem z tym sama na świecie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam. W teorii doskonale wiem, że to nic strasznego, ale u mnie wystarczą lekkie mdłości i już wpadam w panikę. Pamiętam jak kilka tygodni temu w czasie ataku paniki wypiłam za dużo wody, potem nagle wstałam i przez to poczułam jakby wszystko miało wylecieć. Od razu zaczęłam płakać i wołać rodziców. Oczywiście nic się nie stało, ale mama przez 2 godziny musiała siedzieć przy moim łóżku i mnie uspokajać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za noc :( nie spałam prawie w ogóle bo oczywiście nękały mnie takie mdłości że myślałam że zwymiotuje :why: ale przetrwałam..

 

Ja też się niejednokrotnie zastanawiałam skąd to się bierze hmm? Traumatycznych przeżyć z wymiotami nie miałam. Ostatni raz zdarzyło sie "to" gdy miałam 4 latka (mam 28 więc dawno) na kocyku u babci na wiosce. Zatrułam się pomidorami, wypiłam szklankę mięty i... pawik. Ale nie pamiętam jakie uczucia mi towarzyszyły. Wiem że nie płakałam, nie bałam się zanadto. Więc nie wiem czemu to cholerstwo się przyplątało?

 

Piszecie że mama często Wam towarzyszy w trudnych zmaganiach z lękiem. Tak było i u mnie! Teraz już mieszkam z mężem i jestem stara du..a ;) ale póki mieszkałam w domu zawsze mogłam na nią liczyć. Moje mdłości zaczęły się jak byłam w liceum. Towarzyszyły mi DOSŁOWNIE codziennie! Wszystko zaczynało się rano, ledwo dojeżdżałam do szkoły, potem przechodziło i wracało z potworną siła ok 18.. i tak trwało nawet do 2,3 w nocy. Mama wtedy ze mną spała, bo widziała jak się czuje jak się boje, i jak zmieniam kolory - biały, zielony, fioletowy eh. Niestety jak się zaczęło w liceum tak szybko się nie skończyło. Ale będąc na studiach poznałam "dobroczynny" wpływ leków przecwiwymiotnych i tak żyliśmy sobie razem do czasu gdy.. zaszłam w ciąże..

 

Wiecie co?? Czasem sobie marze, żeby puścić takiego ogromnego, siarczystego pawia!! I żeby raz na czas uwolnić się od tej zmory.. Ale jak przychodzi co do czego.. Niestety nie dam rady :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

crackpot wiem jak to jest... Mnie też mama czasem pomagała ale to dopiero jak było tragicznie. Ogólnie podczas ataków paniki wolę być sama. Irytuje mnie obecność bezradnej osoby, która sama nie wie co ma robić ze mną, atmosferę dodatkowo nakręca lęk, że zwymiotuję przy tej osobie. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, co do Twojego postu parę postów wyżej, nie, nie jesteś z tym sama na świecie! Niestety ja tak samo świruje w chwilach tragicznych :( dla mnie wszystko co się wiąże z wymiotami jest ohydne i przerażające. Czasem sobie myślę.. ludzie po wymiotach myją zęby a potem dalej używają tej szczoteczki??? O NIE, co to, to nie! Od razu taka szczoteczka wylądowała by w koszu na śmieci, nawet gdyby była ze złota! Nie wiem co by było gdybym puszczała pawika codziennie w ciąży :D drogerie nieźle by na mnie zarobiły :D musiałabym kupić tonę szczoteczek :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

crackpot wiem jak to jest... Mnie też mama czasem pomagała ale to dopiero jak było tragicznie. Ogólnie podczas ataków paniki wolę być sama. Irytuje mnie obecność bezradnej osoby, która sama nie wie co ma robić ze mną, atmosferę dodatkowo nakręca lęk, że zwymiotuję przy tej osobie. :(

 

Z ust mi to wyjęłaś. Po co mi druga osoba? Ona za mnie nie zwymiotuje. A i tak jak tak zawsze gdy jest "tragicznie" biegne do mamy:/ To chyba jakaś złudna nadzieja, że ona wynajdzie złoty środek na mdłości i wszystko zniknie.

 

Crackpot wymiotowałaś??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to, oj znam, długie lata się męczę. Najgorzej w szkole, ostatnimi czasy potrafiłam nawet specjalnie się aviomarinem "zaćpać". Co innego, że potem nie ogarniałam rzeczywistości. A autobusie to samo, jednak coraz lepiej idzie mi opanowywanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam wczoraj jakieś problemy z trawieniem, bolał mnie brzuch. Czasem tak mi się zdarza, jak zjem coś ciężkiego czy smażonego.

 

I zwykle, gdy brzuch zaczynał boleć, to zaczynałam się trząść, brałam zaraz jakieś tabletki, żułam gumę i świrowałam, czasem nawet płacz.

Wczoraj powiedziałam sobie: to przez jedzenie, pewnie przejdzie. Wzięłam książkę, siadłam w łóżku, przykryłam się kocem i zaczęłam czytać. Może to zasługa książki, bo cholernie ciekawa, ale przeszłam to spokojnie, mimo, że brzuch bolał baaaardzo długo, bo kilka ładnych godzin. Potem poszłam z chłopakiem na spacer, potem do knajpy na herbatę i koło północy już było ok i nawet głodna się zrobiłam :)

 

Udało się! Ten jeden raz, ale cieszę się! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×