Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ja przyjęłam taką prespektywę myślenia. Po prostu do tej pory nie spotkałam tego, który na nie zasługuje.

b dobre myślenie starałam się tak myslec ale wciąz czuje pustkę ... nie tylko z powodu braku kogoś ale braku zycia braku dzieci marze o pełnej rodzinie ktorej sama nie mialam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piszecie o braku zycia, braku rodziny i macie bardzo duzo racji ale to nie wszystko, zawsze jest cos co potrafi nas przygnebiac. Dzien za dniem plynie, wszystko jest do siebie podobne. Wazne jest miec w zyciu ludzi na ktorych pomoc mozna liczyc. JEdni takich osob nie maja inni ich nie dostrzegaja, nie wiem do ktorych ja naleze ale cale zycie liczylem na siebie i moze to mnie strasznie przygnebia ze czasem nie mam osoby do ktorej moge sie zwrocic z byle pierdola, blachostka. Rodzicow nie mam od dziecka, dziadków nie mam, przycjaciol brak - smieszne ale prawdziwe, z zona sie dogadac nie moge bo ma zbyt podobny chatrakter do mnie -ironia losu???i jedeynie zostaje mi moja 2 letnia coreczka, jedyna osoba dla ktorej warto zyc, gdyby nie ona poprostu nie wiem co bym ze soba zrobil ale to i tak jest malo zeby normalnie funkcjonowac w codziennym zyciu, w pracy, w domu .......... i wiem wiem wiem mam dla kogo zyc i chyba tylko to mnie jeszcze jakos trzyma ale na jak dlugo starczy tej sily zeby normalnie funkcjonowac...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niby daleko ale natury nie da się oszukac i jak tak dalej pojdzie bede musiala adoptowac .... ja juz porazek wiecej nie zniose chyba w tej dziedzinie zycia ja juz dostalam takiego kopa w cztery litery ze tchu mi brakuje do tej pory...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pełna rodzina

ja dzieciństwo mam do dziś...

czasem jak byłam mała wydawalo się mi że jestem jakś nie co "inna" doszukiwałam się dowodów że może mnie adaptowano

matka opowiedziała mi historię jak sie rodziłam że położna źle ją zrozumiała gdy podczas porodu nie chciała mnie zobaczyć we krwi-wylądowałam na adopcyjnym jak przyszło do karmienia itepe to dopiero sprawa się wyjaśniła

 

ale po 21 latach od ojca się dowiedziałam że on mnie nie chciał

powtórzył to 5 lat później w te święta:(

dziś powiedział że to o co innego chodziło...:[

tak bardzo nie czuję już sensu

depresję stwierdzoną mam od kilku lat

ostatnio się tak nasiliło że oj oj blisko śmierci mi było

idiotyczne miękkie serce i wiara w to że będzie jeszcze pięknie mnie tu trzymają...i kolega ostatnio i czekanie na nowa pracę i że może wkońcu znajdę siłę która pozwoli odejść

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem polega na tym żeby znaleźć to czego w życiu chcemy i podążać za tym. Skad brać siły? To najtrudniejsze... też bym chciał wiedziec.

Nadzieja to to co trzyma przy życiu..

 

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś to wybierz się do lekarza, warto coś robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś to wybierz się do lekarza, warto coś robić.

 

probowales kiedys isc do psychologa??? ja sie kiedys odwazylem - nawet dwukrotnie, poprostu bylo juz ze mna bardzo zle, i co.... dal mi jakies leki, ktore nie zawiele pomogly i skonczylo sie na tym ze na drugiej wizycie zaczal mi wciskac ze skoro tabletki mi nie pomogly to musialem ich nie brac regularnie....sprobowalem sam sobie poradzic ze wszytkim co mnie drazni, otacza, denerwuje - probuje do tej pory, tylko ze coraz czesciej poddaje sie, bo poprostu samemu sobie poradzic ze wszystkim nie mozna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylem, też uważam że leki są dość kontrowersyjne i mają sporo efektów ubocznych poza tym na każdego mogą inaczej działać.

Ale miałem na myśli psychologa i rozpoczęcie terapii.

Chodzę na terapie indywidualną (leki przestałem brać bo czułem się po nich jak zombi) i myślę że ta terapia ma jakąś szansę powodzenia.

Samemu jest bardzo ciężko, widzę to po sobie, nie radzę sobie już są chwile kiedy już nie wiem co z sobą począć . . ta terapia daje mi pewną nadzieję i zarazem łąńcuch który nie pozwala mi się zabić bo puty życie puki żyje nadzieja.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:38 pm ]

Swoją drogą dzisiaj to się czuję naprawde kiepsko, nic nie robie tylko siedzę w fotelu i obserwuję to forum .. w szafce mam stos tabletek i butelke rumu myśli mi do nich uciekają ..... lepiej pójdę spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapia jest fajna pomaga daje może i nadzieję ale po wraca się właśnie do swojego fotela i wszystko przestaje być takie jak podczas rozmowy indywidualnej ...

może my poprostu musimy być depresyjni i już

może mamy tą nie/odwagę spojrzeniasię w szafkę z lekami co niby miały nas leczyć moga zabić

może mimo tego jak bardzo nas przygniata jarzmo cierpenia mamy większe spektrum świadomości samoświadomości i kontroli ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No skoro wiesz, dla kogo masz żyć, to dobrze. A na jak długo ci starczy... hmmmmm.... no, minimum 18-20 lat- aż córka dorośnie Wink Smile Very Happy Mr. Green

tak wiem dla kogo mam zyc tylko jak dlugo mozna walczyc ze swoimi slabosciami, z przeszloscia, brakiem normalności ...... boje sie ze moge mimo wszystko z tym przegrac, bo kiedys bylem juz bardzo blisko porazki a wszystko powoli wraca .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Drużyno!

Ojoj, widzę, że mam spore zaległości.

Napisze tak: dobrze wiedzieć czego się pragnie, ale nie dobrze jest wyobrażać sobie to. Gdy na naszej drodze stanie ta druga połowa, możemy nawet nie spostrzec, że ktoś taki przeszedł obok nas, wyciągał dłoń...

Szukając kierujmy się duszą. Trzeba tylko sobie zaufać. Szukając na siłę zawsze potem będziemy zawiedzeni, bo okaże się, że ideałów nie ma, ale czy będziemy mieli wtedy odwagę, sie z tym pogodzić?

Ciągłe poszukiwanie zasłania nam inne przyjemności, jakie na co dzień nas spotykają. Dlatego czujemy się znużeni, zniechęceni i zrezygnowani - widzimy same negatywy, nawet tam, gdzie są same pozytywy. A gdyby tak spróbować na odwrót? Podobno działa to na tej samej zasadzie, co powtarzanie sobie co rano jakiś prawd. Rozumiecie.

Mocno ściskam wszystkich :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jak ktoś wie, to jest szczęściarzem :D Ja nie mam pojęcia właściwie za czym tak się całe życie uganiam. Bo jak już to znajduję albo osiągam, to okazuje się, że to jeszcze nie to... :D

Prawda jest taka, że cokolwiek byśmy posiadali, będziemy nadal szukać. Bo inaczej czy życie miałoby sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj. Wystarczyło, że mnie przez dzień nie było, a tu takie zaległości. Nawet nie wiem o co chodzi. :( Ale byłam u lekarza. Wywalił mi Seronil. Zamienił na Sulpiryd. :? Zobaczymy co z tego wyjdzie. Teraz kobieta ma urlop, ale po będę się chyba widywać co tydzień. Żeby leki lepiej dopasować i być na bieżąco. W szpitalach wiadomo strajk i kaplica. Zresztą żadna terapia, zbyt wiele mi by raczej nie dała. Mam w mózgu pustkę. Narazie jedynie leki jakoś mnie trzymają. Znowu mam czekać. Nie wiem ile jeszcze. Nie mam na to siły. :( Ale poczekam. Może Sulpiryd coś da? Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już było dobrze, już pojawiła się jakaś iskierka, że będzie lepiej, a tu nagle bach!!! i znów to samo. Moje poczucie niskiej wartości nie pozwala mi spokojnie żyć. Mąż wraca z delegacji, bredzi jak to się bardzo stęsknił i .... idzie spać. Nie czuję się jak kobieta, czuję się jak jakieś bezwartościowe "coś". Już sama nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim. Mam dość bezustannego żebrania o miłość. Boże, a może to jakiś toksyczny związek, który wcale nie ma przyszłości. Od razu przychodzą do głowy rzeczy w stylu , że zdradza, że nie kocha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:( Ale poczekam. Może Sulpiryd coś da? Pozdrawiam.

przeprszam ale nie sądzę żaden lek nie naprawi już tego co się stało-mam taki pogląd odnośnie siebie

mi leki pozwalają przeżyć podtrzymać życie ale ciągła świadomość i pamięć wydarzeń nie pozwalają się uwolnić

moimi przyjaciólmi są blistry z białymi kapsułkami

moi cieleśni przyjaciele są ale mają własne zycie

 

żaden ale to żaden lek nie zapełni pustki w mózgu tam powinna być miłość

ja jej nie mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

żaden ale to żaden lek nie zapełni pustki w mózgu tam powinna być miłość

ja jej nie mam

 

I tu jest pies pogrzebany, jak zapełnić tą pustke skoro jesteśmy tacy wyniszczeni i zaufanie komukolwiek przychodzi z takim trudem i zbliżenie sie do kogoś też łatwe nie jest.

Po za tym chcąc być szczerym, jeśli powiem że mam depresje dajmy na to jakiejś wybrance mego serca to "ucieknie w popłochu" [fakt] i krąg się zamyka i wszystko od nowa i wielkie ku*** NIC się nie zmieniiiii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może był po prostu wykończony?

Nie wiem, może , ale wypadałoby porozmawiać, wyjaśnić. Nie chcę zachowywać się jak rozpieszczony bachor, ani jak nimfomanka, he he. Po prostu brakuje bliskości. Szlag by trafił całą tą chorobę i to życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×