Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Po pierwszym napadzie lęku świat jest już inny niż dotychczas.

Moje życie podzieliło się na 2 kompletnie inne etapy-życie sprzed objawów i zycie po pierwszych objawach.

Taka długotrwała lękowa jazda wywraca wszystko do góry nogami.

Nawet , gdy wszystko wraca do "normy" , gdzieś w podświadomości pozostaje już na zawsze "lęk przed lękiem " , czyli obawa, że w każdej chwili może wrócić "ostra jazda" i NIC NA TO NIE DA SIĘ PORADZIĆ.

Ty przynajmniej znasz przyczynę Twoich pierwszych krzywych jazd. To wiele ułatwia.Aczkolwiek bardzo frustrujący jest fakt, że inni palą ( lub wciągają ) całymi miesiącami i absolutnie nic im nie dolega. Cóż .

Mnie zmiażdżyło bez żadnego namacalnego powodu. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.Położyłem się jak zwykle spać normalny, a wstałem już w innej , wykrzywionej rzeczywistości. I ten stan pogłębiał się z każdym dniem, aż w stanie przerażonej , zderealizowanej szmacianej roślinki skończyłem w psychiatryku, gdzie przez pierwsze 2 tygodnie dostawałem 3 razy dziennie po 10 mg relanium w dupala.

Od tej chwili przez 5 lat nic już nie było takie jak dawniej.

Teraz dzięki regularnym wizytom u porządnego psychologa znam już przyczyny, a skoro je znam nie wydaje się to już wszystko takie straszne. Gdy poznasz wroga to walka z nim nie jest już tak nieprzewidywalna. To tak ,jakbyś miał walczyć z kimś w absolutnych ciemnościach i nie wiedziałbyś nawet kto kto jest i jak wygląda oraz czym się posługuje.Dobry psycholog "wyposaża" Cię w noktowizor, ktory wszystko ułatwia i daje nawet przewagę.

Cóz za bajkopisarz ze mnie :D:D

U mnie zbiegły się 2 sprawy

Genetyka , oraz 10 lat piekła , jakie zgotował mi stary , ktory swój chad regularnie podlewał hektolitrami alkoholu co zaowocowalo stałymi pijackimi awanturami do 5-6 rano , demolowaniem mieszkania i ciągłym lękiem o swoje i bliskich życie.

Podczas , gdy moi rówieśnicy spokojnie grali w piłkę przed blokiem , oglądali bajki, odrabiali lekcje i regularnie spali ja dostawałem obłędu ze strachu o swoje życie.

I tak przez 10 lat.

Potem osobiście znalazłem go na strychu na linie.

Najfajniejsze lata życia , od jakiś 9 do 18 lat zamieniły się w jeden piekielny lęk.

I dopiero teraz zrozumialem, po latach i po terapii, że to musiało pęknąć. Zawsze myślalem, że skoro nie zwariowalem wtedy, kiedy to się wszystko działo, to juz sprawa jest zamknięta.

Okazało się że to tak nie działa.

Szaleństwo się przyczaiło , szaleństwo trafiło na podatny grunt skrzywionej genetyki i czekało na okazję, czekało na moment , w ktorym najmniej się będe go spodziewał.

I nadeszło.Nadeszło kiedy moje życie zaczęło nabierać kształtów , jakie sobie wymarzyłem i do jakiego dążyłem.

Upraszczając-miałem 35 lat, atrakcyjną Żonę, fantastycznego 3 letniego Syna , stabilne finanse, bajerę i niezłe,wyżyłowane ciało.

I w tym momencie szlag trafił wszystko. Szaleństwo znalazło ujście i na stało się we mnie zalogowalo.

 

Może i ogarniesz wszystko sam ( śmiem wątpić ), ale po co męczyć się samemu?

To tak jakbyś postanowił całkiem samemu wejść na Everest. Może i dałbyś radę, ale pomyśl o ile łatwiej i o ile mniej błędów popełniłbyś , idąc tam z Jerzym Kukuczką (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Kukuczka ) czy Wandą Rutkiewicz.( http://pl.wikipedia.org/wiki/Wanda_Rutkiewicz )

Oni widzieli w górach WSZYSTKO a mimo to zginęli. Jakie szanse miałbyś sam, bez nawet elementarnej wiedzy?

 

Tak właśnie pomaga DOBRY psycholog. Pokazuje Ci drogę , pokazuje możliwości i przede wszystkim chroni przed ślepymi zaułkami w jakie wpada Twój przerażony objawami umysł.

 

Z tego co czytam masz klasyczny objaw nerwicy lękowej ( na razie )

Co z tym będzie dalej-zależy od Ciebie

Otwórz swój umysł i pozwól sobie pomóc.

 

Ja już przez to wszystko przeszedłem. Lżyłem psychologów i wyśmiewałem im się w oczy.Inna sprawa że trafiałem stale na takich, nad ktorymi górowałem lub dorównywałem im elokwencją i wiedzą ogólną.

Co ci "frajerzy" mogli mi pomóc?

Złote odrealnione dzieci, ktorym łatwe życie sprokurowane przez dzianych rodziców poprzewracało w głowach i myślą że kilka wyuczonych regułek może mnie zadziwić...

Lecz w końcu trafiłem na osobę , ktora stała się autorytetem i partnerem do rozmów.

Wszystkie swoje wypowiedzi i teorie jest w stanie poprzeć rzeczowymi i trudnymi do obalenia argumentami.

I tego potrzebowałem

AUTORYTETU.

 

Ufffffffffff

 

nie wiedziałem,że jestem takim krasomówcą.

Ciekawe czy ktoś to wszystko przeczyta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, Robert, ja doszedlem do 400 mg dalej, wiec proponuje, zeby podniesc u Ciebie dawke na 200. A jak nie pomoze, to dalej w gore, az do skutku. Trzymaj sie, bracie!

 

 

 

Pomimo sporadycznej różnicy zdań Twoje wypowiedzi są dla mnie zawsze wiążące.

Jestem przekonany , że jesteśmy jednakowoż poryci i zmagamy się praktycznie z taką samą odmianą tego syfu.

Dzięki za odpowiedź.

A swoją drogą-ciekawe jak skończymy.........

Bo ja nie wątpię że z pewnością nie skończę w łóżku ze starości :D

 

Tu masz racje- dokladnie ta sama odmiana z tego co widze, a skonczyc w lozku ze starosci rowniez nie zamierzam- albo ujmijmy to inaczej- z CHAD na pewno (przynajmniej w moim przypadku, Ty w razie czego masz rodzine, ktora sie Toba zajmie, jesli "sprawy" potocza sie inaczej niz myslisz) nie konczy sie niczego w lozku, raczej w przytulku. Do czego, oczywiscie, nie zamierzam dopuscic. Zreszta, nawet w chinskim horoskopie napisano, ze Tygrysy umieraja przedwczesnie xD

 

Co do Lamotryginy- max dawka lecznicza wynosi 700 mg wg polskiej normy,i, dla nie dowiarkow, odnosnie CHAD cyt." dawkę można zwiększyć do 400 mg w 2 daw. podz.". Cytat wziety z portalu dla lekarzy. Wiec nie wiem, skad przekonanie, ze max dawka wynosi 200 mg/d. I jeszcze jedno- wszelkie dawki wszystkich lekow sa ustalone w/g polskiej normy. W innych krajach te "normy" sa inne, co najbardziej razaco widac na przykladzie USA.

A co u mnie- jest dobrze, combo Mirtazapina+Wenlafaxyna zadzialalo rewelacyjnie z pozostalymi lekami, i od kilku dni wreszcie linia pozioma- megadol poszedl w cholere, do gory tez za bardzo mnie nie ciagnie (az kusi napisac "a szkoda", bo mi sie k...nalezy po miesiacu bycia prawie warzywem). Pytanie do Ciebie Robert- czy po jakims czasie przebywania w stanie manii radosne uniesienia i szalenstwa przeradzaja sie znienacka w agresje? We mnie wstepuje mega-agresor, dlatego ciekaw jestem.

 

I wroce jeszcze do tematu genetyki i katalizatora- u mnie w rodzinie dwupokoleniowa depresja (babcia i matka), jeden z wujkow o ktorym mam malo danych zapil sie na smierc, drugi, bardzo kreatywny czlowiek (malowal, pisal, nagrywal sluchowiska w radiu) rowniez zapil sie na smierc.

Co do katalizatora- mysle, ze 8-letnie katowanie malego dziecka przez ojczyma- alkoholika zrobilo swoje.

A' propos psychologow, rowniez uwazam ich za durniow, mialem okazje trafic na czterech i wszyscy wykazali sie totalna ignorancja. Mowie tu wyraznie o psychologach, nie o psychoterapeutach. Psychoterapie pzeszedlem i taka poznawcza dla CHAD-owcow, i od 3 lat chodze na behawioralno- poznawcza. Obie nauczyly mnie wiele- nie tylko jak rozpoznawac i reagowac na wszelkie symptomy choroby, ale tez duzo o sobie- wybaczylem ojczymowi po przeszlo dwudziestu latach (tyle, ze co z tego, skoro dziecko juz wylane z kapiela, moze tylko tyle, ze nie trzymam juz wieloletniej urazy, jeszcze pare lat temu zakatowalbym go na smierc, gdybym tylko spotkal). Terapia, uwazam, jest znaczaca i potrzebna- zarowna poznawcza (zwlaszcza dla "swiezakow") jak i juz szerzej zakrojona- nie wiem, czy ma to znaczenie, w jakim nurcie, ja chodze akurat na taka, i tez spotkalem sie ze stwierdzeniem, ze behawioralno- poznawcza jest wlasnie najlepsza dla osob z CHAD. Po tych latach leczenia nauczylem sie w pore reagowac na sygnaly, mam oczywiscie "obowiazkowa" literature, i zwlaszcza podrecznik M. Ramirez-Basco koniecznie polecam nowym tutaj. Jest jeszcze (nie wiem, czy ktos juz przedtem nie informowal- "Choroba afektywna dwubiegunowa- etiologia i leczenie" z Niemiec, na Allegro w granicach 36 zl, podaje przykladowy link: http://allegro.pl/choroba-afektywna-dwubiegunowa-nowa-i2440338522.html

No i to byloby na tyle poki co, mialem nie pisac wcale. Klamalem :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do Ciebie Robert- czy po jakims czasie przebywania w stanie manii radosne uniesienia i szalenstwa przeradzaja sie znienacka w agresje? We mnie wstepuje mega-agresor, dlatego ciekaw jestem.

 

U mnie to jest tak-hipomania nie jest do końca radosna-jest , jakby to nazwać , energetyczna i bardzo bezkompromisowa dla innych.

Agresji dostaje w fazie mieszanej ,zwłaszcza po alko. Zwyczajnie z wściekłości urywa mi się film. Myślę , że wtedy mógłbym posunąć się za daleko..

 

Chociaż w fazie hipo też potrafię stracić kontrolę.

 

Ostatnio dostałem szału na próbie kapeli. Uważam , że wcześniej byłem zbyt kompromisowy w stosunku do reszty zespołu.Ot bębniarz który łomocze po garach i nie powinien się za bardzo wychylać.

Efekt jest taki, że kapela jest rozpieprzona po tym jak rzucałem statywami i "blachami" po całej sali i byłem gotów połamać im szczęki.

Oczywiście , jako dodatkowy psychopata niczego nie żałuję i uważam że to mnie powinno się przeprosić :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W razie czego będę pisał :smile: dzięki

 

-- 15 lip 2012, 14:59 --

 

Acha i jeszcze jedna sprawa.

 

Tylke , że ja nie wiem z czym mam walczyć i czy wogóle jest z czym. Puściłem kilka pytań po 2 dychy do jakiś poradnii , ale w odpowiedzi dostawałem co to jest chad , nerwica i takie pierdy. Zastanawiam się czy to , co się dzieje , to jakieś resztki nerwicy czy poprostu ten stach przed chorobą. Bo to co się dzieje teraz nie pasuje do żadnych objawów. Trochę uczucie jakby ktoś ci zabrał coś dla ciebie najważniejszego , sam nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy nawroty w tej chorobie są nieuniknione? Mam na myśli głównie mega doły, który jeden mam za sobą, słyszałem, że się tego nie da uniknąć, że jest np. kilka lat przerwy, a potem i tak jest nawrót pomimo farmakoterapii.

Jak to wygląda u Was? Jak będzie wyglądało moje życie z tą chorobą, bo w końcu dożywotnią, wiem, że nieuleczalną;

czyli do śmierci należy przyjmować leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest tak- 3 dni górki-jeden dzień normy-2 dni doła

 

Lecz lepsze takie rozbicie na fazy niż to co było latami-stan mieszany.

 

Ale i tak jestem przekonany , że gdy dół będzie zbyt długi i dotkliwy to zakończę tą farsę

 

Wczoraj bolała mnie głowa.Dziś ma kulę w gardle.Idę o zakład , że jutro będę zmiażdzony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oddworld

Moze na poczatek trzeba postapic najprosciej.

Poszukaj na NFZ jakiegos psychologa. Jak pisza niektorzy pewnie nie od razu trafisz na kogos godnego zaufania.

Kosztowac Cie to bedzie zero zlotych i troche czasu w tygodniu na spotkania.

Bedziesz tez mimo wszystko pod jakas stala opieka i kontrola. Nawet u zdrowego czlowieka zawsze mozna zmienic cos na lepsze.

W miedzy czasie spokojnie edukuj sie, czytaj itp. i po prostu staraj sie zyc rozsadnie. Bez dragow skoro juz wiesz, ze dla Ciebie sa one wybitnie miazdzace.

Zapamietaj tez, zebys za bardzo nie poplynal w "psycho-hipochondrie"!!!

Dlatego jesli teraz jestes w miare na stabilnym poziomie i masz w miare fajne zycie ciesz sie nim pamietajac o czerwonej lampce ale starajac sie nia nie przejmowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj sa podstawowe informacje dla tych ktorzy sa na poczatku swojej edukacji dot. chad.

http://static.medforum.pl/murawiec_broszura2007.pdf

Pozniej polecany wielokrotnie "Zaburzenia afektywne dwubiegunowe Podręcznik pacjenta"

Monica Ramirez Basco

Wlasnie kolejny raz sobie uswiadomilem jak wazna w walce z ta choroba jest wlasna edukacja na jej temat.

Chociaz z tego co pisze Intel (i czego ostatnio doswiadczylem na wlasnum tylku) nawet duza wiedza nie zawsze pozwala zyc z nia bezbolesnie :/

Chociaz bez tej wiedzy byloby jednak znacznie gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście liczę , może naiwnie , na postęp nauki w tym temacie. Np. lamotrygina , która naprawdę dużo wniosła do psychiatrii , stosowana jest stosunkowo od niedawna. Wiele osób pisze , że ciągle pracuje się nad nowymi lekami , może coś się będzie w najbliższej przyszłości poprawiać. Zawsze to jakaś nadzieja. Wystarczy spojrzeć jak dużo się zmieniło w przeciągu ostatnich 30-40 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łazarz

Najwiecej informacji jest w "Zaburzenia afektywne dwubiegunowe Podręcznik pacjenta"

Monica Ramirez Basco

Wlasnie kolejny raz sobie uswiadomilem jak wazna w walce z ta choroba jest wlasna edukacja na jej temat.

Chociaz z tego co pisze Intel (i czego ostatnio doswiadczylem na wlasnum tylku) nawet duza wiedza nie zawsze pozwala zyc z nia bezbolesnie :/

Chociaz bez tej wiedzy byloby jednak znacznie gorzej.

 

Odpowiadajac... ja w przypadku spektrum chad mam obiecane ze za jakis czas odstawie lit - stabilizator nastroju.

Dowiedzialem sie tez ze zawsze na poczatku probuje sie po stabilizacji odstawic leki raz, dwa razy.

Jesli to sie nie udaje to do konca zycia pozostaje sie na lekach, ktore moze bedzie trzeba zmieniac. I ktore nigdy w pelni nie zlikwiduja objawow ale na pewno zlagodza. Ostre stany niestety pomimo brania lekow tez moga wystepowac.

Same leki nie zalatwia wszystkiego. Leki + psychoedukacja to najlepsze rozwiazanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie mówiłem?

Wiedziałem że nadchodzi i NIC NIE MOGŁEM PORADZIĆ

Jestem rozpieprzony w drobny mak.

Mam kompletne odrealnienie, szczękościsk, depresje, jestem maksymalnie rozdrażniony,nie odzywam się do nikogo a wszelkie pomysły sprzed kilku dni wydają mi się debilne.

Ku..a -tak się nie da wegetować

 

Myślę o "walnięciu sobie w łeb "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A bierze ktoś z Was ketrel (kwetiapinę) ja przyjmuję 100-0-200.

Problem w tym, że po zażyciu 200 po jakichś 20 minutach dostaję tachykardii, i muszę koniecznie się położyć bo inaczej to by mnie czekała utrata przytomności albo nagła śmierć serca.

Bardzo mnie to niepokoi, a biorę ten lek już 7 miesiąc.

Czy bierzecie na stabilizację nastroju coś innego, nie mówię o lamotryginie czy licie tylko inne neuroleptyki, słyszałem, że stosuje się też abilify, ale mam mieszane uczucia co do tego leku.

Zmniejszyć dawki ketrelu bardziej już nie mogę bo zaczynam się źle czuć.

Jeśli dalej to będę brał to pewnie się przekręcę.

Cóż począć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już mi lepiej...........

Mam dosyć tej huśtawki która zapewne spowoduje , że się w końcu "wyhuśtam" jak mój stary ( ma farta że to zrobił, bo teraz mając świadomość tego , że walnie przyczynił się do mojej choroby sprawiłbym że umierał znacznie dłuuuużej )

To tak, jakby dwa dni było 35 stopni za oknami, potem nagle 1 dzień 10 stopni , potem -5 stopni , po czym kolejnego dnia znów 32 stopnie i tak przez kilka dni, po czym znów -10 ...itd itd.

 

Łazarz-Risperidon ( zaleciła mi go Światła Lekarka w szpitalu jako stabilizator ,niestety mnie zbyt dołował , ale w Twoim przypadku może być inaczej )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha

Uwierz mi , że ta huśtawka pomimo swej uciązliwości jest cudowna w porównaniu z pięc lat trwającym stanem mieszanym ( mania i depresja jednocześnie)

Tak więc osiągnięcie tej huśtawki to progres w leczeniu jak cholera.

Lekarz powiedział , że z czasem , pod wpływem lamotryginy ta amplituda wahań znacznie się zmniejszy.

Ja mu wierzę-skoro jest specem od CHAD i NIE MYLIŁ SIĘ CO DO DZIAŁANIA LAMOTRYGINY....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel trzymam kciuki za ciebie

 

-- 17 lip 2012, 00:09 --

 

Łazarz ja po ketrlu byłam zombii

ale mojemu znajomemu pomógł

 

-- 17 lip 2012, 00:17 --

 

właśnie obejrzałam cuuuuuudny film o tym staruszka matka uczy moralności swojego synka przestępcę

uzywa do tego metod bardzo niestrandardowych ( 2 koty i pies w kuble na śmieci wrzucone na delikwenta)

 

i refleksja mnie naszła....

czy to jest dobre a co złe oceniamy tylko przez pryzmat marketingu poszczególnych rzeczy?

bycie w rodzinie czy bez

posiadanie domu

życie.... skąd wiadomo co jest dobre??????????

 

bo bog tak chciał?

ale nie ma boga

bo natura tak chciała?

 

to natura nas nie chce

chce żebysmy znikneli zabili się

społeczeństwo nas nie chce

NFZ tym bardziej

 

jest jakieś inne wytłumaczenie?

naszych cierpień?

 

i dlaczego tak trzeba ładnie i składnie

albo dlaczego tak buntowniczo i ponuro

nie ma innej drogi??????

 

ja nie chce byc wylizaną laleczką sukcesu

nie chcę być potępięcznym wołaniem bólu

nie chcę być tez nudnie normalną dup****

 

nie wiem czego chcę

ale i tak tego nie mogę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sens- dobre jest to w czym Tobie jest dobrze. Tobie a nie reszcie świata.

Cy dobrze mieć rodzinę czy nie-to zależy jaka to rodzina. Kilka przykładów z mojego otoczenia:moja ciotka trzy małżeństwa i ciągle źle. Zero przystosowania do życia w rodzinie za to 100% do życia z ludźmi w wolnym stadzie.

Moja siostra - "ubezwłasnowolniona psychicznie" przez męża tyrana - trzymająca pion tylko dzięki temu że ma dzieci, i ja wieczny wróg małżeństwa i rodziny ( zawsze uważałam ze to przekleństwo) i o ironio gdyby nie ona wczoraj po kolejnym porządnym tąpnięciu pozamiatałabym po sobie.

 

Pytanie pozostaje tylko - co lepsze żyć czy nie żyć.

 

Nie ważne co kto chciał bóg, natura....coś istnieje - pomacałam tego po próbie samobójczej więc na pewno coś jest. W tym momencie nie przyjmuję tłumaczeń w stylu-halucynacje chorego mózgu. Dlaczego? Za dużo pisania. Nie ważnie co ktoś chciał teraz ważne jest jakie konsekwencje będą towarzyszyć każdemu naszemu posunięciu. Osobiście nie mam ochoty by moje dzieci miały taką skazę na psyche jak INTEL( o ironio nie rozumiem dlaczego chce INTEL tego samego dla swojego dziecka).

 

Sens-społeczeństwo nas nie chce? Ty nie chcesz siebie dla społeczeństwa. To tak działa skarbie.

 

Tłumaczenie cierpień-w tym momencie muszę zacytować słowa -ludzie ludziom zgotowali ten los. Dlaczego tak piszę? Gdyby nie postęp w medycynie, każdy z nas w 100% gryzłby ziemię. ( Aha kilku z nas gniłoby w lochach jakiegoś obskurnego psychiatryka.)

 

Nie trzeba ładnie i składnie, nie trzeba buntowniczo i ponuro...trzeba mieć odwagę by umieć być sobą. Cholerną odwagę której nikt tu z obecnych nie ma. Dlaczego? Ponieważ gdybyśmy mieli tą odwagę nikt z nas nie mówiłby o S

 

Ha znowu mnie wzięło na górnolotne gatki szmatki. Znaczy że po mroku znowu odrobina światła. I pomyśleć co bym teraz cudownego robiła gdyby nie świadomość że nie tedy droga :D

A potem znowu mordą o glebę i tak w kółko jak na karuzeli.

 

Życie jest piękne jak gówno dla mojego psa. Mnie uprzykrza życie jemu woni jak Chanel nr 5. Jak widać wszystko zależy co dla kogo dobre. Dla ciebie gówno dla innego perfum :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście nie mam ochoty by moje dzieci miały taką skazę na psyche jak INTEL( o ironio nie rozumiem dlaczego chce INTEL tego samego dla swojego dziecka)

 

Moje "chcenie" nie ma nic do rzeczy.

Gdy "robiłem" sobie Synka byłem zdrowym i pewnym siebie bydlakiem....

Teraz mając świadomośc tego co zrobił ze mnie ten syf , oraz że rozprzestrzenia się drogą genetyczną z pewnością NIGDY nie zdecydowałbym się na dziecko.

Po pierwsze , żeby nie przekazać tego syfu dalej i nie skazywać swojego Dziecka na podobny upadek do mojego

Po drugie, dlatego, żeby nie narażać swojego dziecka na wątpliwą przyjemnośc dorastania w rodzinie zdysfunkcjonowanej chorobą psychiczną tatusia.

Moją Żona paranoicznie pragnie drugiego dziecka.Ale w związku z powyższym i niepodważalnym-nie ma takiej opcji z mojej strony.

Jestem gotów nawet się rozwieść z tego powodu.

To tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak..., moge spokojnie odbic Twoj argument. Bylem pare minut w stanie smierci klinicznej i powiem tyle, ze po drugiej stronie jest tylko czern i nieistnienie, zadnego Boga, swiatelek, cudownosci i innych pierdow. Po prostu NICOSC. Potwierdzaja to jeszcze 3 znane mi osoby, ktore przeszly to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ja napisałam ze cos tam widziałam? :D Nie da się tak wszystkiego pod jedną kreskę. Pewne granice intymności też trzeba zachować. Mogę tylko powiedzieć ze to nic w stylu tego co zazwyczaj sie slyszy i pisze. Moze dlatego jest to bardzo prawdopodobne :D

Aha...o Bogu tez nic nie pisalam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×