Skocz do zawartości
Nerwica.com

"Wkręcanie się" czyli nie wszyscy maja depresję


nieuzasadniony

Rekomendowane odpowiedzi

u mnie to samo... ciagle mi powtarzaja, ze wcale nie mam depresji, ze probuje po prostu usprawiedliwic swoje lenistwo, i ze zamiast chodzic po psychiatrach i brac leki powinnam poszukac pracy albo zajac sie czyms... latwo powiedziec! ja czasem nie mam SILY wstac z lozka...

z drugiej strony mama ciagle mi powtarza, ze widzi ze mam jakies problemy, bo nigdzie nie wychodze, zamykam sie w pokoju, unikam ludzi... ale kiedy mowie, ze to depresja to tylko sie smieje...

albo daje rady w stylu: wez sie w garsc...

to chyba prawda, ze bliscy nie chca zaakceptowac mysli o naszej chorobie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:03 pm ]

gdyby oni wszyscy chociaz przez chwile mogli poczuc sie tak jak my... mysle ze dopiero wtedy by zrozumieli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja rodzicielka sadzi,ze ja jestem wariatką i hipohondryczką, a moje problemy to głupoty. Pomimo tego,ze wie o moich probach samobojczych, samokaleczeniu i depresji...?

 

Wiem,ze kazde znas wychowywalo sie w innym otoczeniu. Ale czy samokaleczenie mozna nazwac 'mlodzenczym buntem'...?

 

Czy zatrucie tabletkami i 'mieszanka' to jest glupota...?

 

A czy depresja moze byc nazwana wlasnie ta 'imaginacja'...?

 

Nie wiem, nie wiem....Ale coż... w koncu to ja jestem...nie poważna....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

daj spokój. dobrze wiesz, że sprawa jest poważna, a metoda twojego otoczenia to po prostu technika zaprzeczania. Oni wiedzą, że coś jest nie tak, ale zrobią wszystko, żeby nie dopuścić do siebie myśli, że jest aż tak poważnie. olej ich i działaj sama. Pomóż sobie sama, przy pomocy poradni psychiatryczno psychologicznej, bo licząc na starych, którzy zachowują się tak jak się zachowują, daleko nie zajdziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzina, znajomi itd. mają to do siebie, że czasem bagatelizują problem. Może się czegoś obawiają, nie rozumieją. Nie wiem. Nie potrafię powiedzieć. Czasem naprawdę należy liczyć tylko na siebie i lekarzy. Rozmawiałam z moją dobrą koleżanką o mojej nieudanej próbie samobójczej, ta jednak przerzuciła się na inny temat opowiadając na jakim fajnym przedstawieniu była w teatrze. Trochę mi się łyso zrobiło. Ale czas się przyzwyczaić, że niektórzy poza czubkiem swojego nosa nic więcej nie widzą. Nie przejmują się tym co nie jest w ich zasięgu. Wiedz, że tutaj nikt nie powie, że sobie coś wmawiasz. Tutaj w przeciwieństwie do Twojego otoczenia, wiemy co przeżywasz. Nie przejmuj się tym co ludzie mówią. Oni nie przeżyli tego co Ty więc nie potrafią tego zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, wróciłam do tego tematu, bo ostatnimi czasy mam dziwne myśli, choć to za mało powiedziane.

Widzicie, już od ponad 2 lat nikt nie traktuje mnie jak rozpieszczonego bachora, leniwego gnoja, użalającą się nad sobą ofiarą losu, pieprzoną egoistkę, nikt mi się nie odgraża, nie szarpie się ze mną na korytarzu, nie wydziedzicza mnie ble ble ble.... (te słowa to nie są moje wymysły: padły z ust najbliższej rodziny i padały tak często, że zaczęłam je traktować normalnie).

Mijają dwa lata a ja zaczynam się przyłapywać na zastanawianiu się czy przypadkiem to ja (teraz - bo wcześniej na pewno nie) nie wmawiam sobie, że jestem chora! Być może teraz stałam się właśnie taka, jak oceniali mnie wówczas rodzice i dla własnej pieprzonej wygody tak postępuję, bo tak łatwiej - użalać się nad sobą, tym bardziej widząc, że wszyscy się przejmują, są dla mnie mili i wyrozumiali....

Ale czy to jest możliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby było jak tak myślisz, nie musiałabyś się leczyć. Nie musiałabyś się męczyć tyle czasu. A poza tym byłabyś świadoma tego, że sobie wmawiasz. Od początku. Przez tak długi czas powtarzano to Tobie, aż uwierzyłaś. Trudno odeprzeć takie ataki. Wymyślając sobie problemy, nie przeżywałabyś ich tak bardzo. Byłoby łatwo i w każdej chwili mogłabyś robić coś zupełnie innego, cieszyć się każdą chwilą itp. Nie powiem, też się łapię na takich myślach. Przygnębiają mnie one bardziej i zniechęcają do leczenia. Czuję się wtedy jak zupełny śmieć. Jeśli coś powoduje taki stan, trzeba się wybronić. Sprawdzić czy to prawda. Być może nie potrzebnie zadręczamy się takimi mękami. Jeśli lekarz mówi, że jesteśmy chore, to tak jest. Choć czasem prześladuje mnie wewnętrzny głos, że kłamię lekarzowi, nie mówię tego jak jest, tylko ubarwiam wszystko. Wiem, że tak nie jest. Ale coś chce mnie dobić. Nie daj się. Trzymaj się. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nawet tak jest ze wyolbrzymiamy problem i za bardzo koncentrujemy sie na swojej depresji, to tez ma swój powód. Rozmawiałam o tym z psychologiem- jeśli za bardzo sie koncentrujesz na tym ze masz ta depresje, to czesto jest to ucieczka od prawdziwego swiata i od problemów które cie przerastaja. I poniewaz sobie nie radzisz ze swiatem, wymyslasz problem i dzieki temu uciekasz od prawdziwego. Podswiadomie dazysz do tego by koncentrowac sie na czyms innym- by uciec (ten mechanizm działa tak samo w hipochondrii). Więc może rzeczywiscie wyolbzymiamy problem, ale w swietle tej teorii jet to uzasadnione. Trzeba sie rozprawic z tym co nas trapi, spojrzec w oczy lękowi, no a po pierwsze, znalezc jego zrodlo i to czego boimy sie najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie niezrozumienie wśród najbliższych to najgorsza rzecz, mi wszyscy którzy wiedzą o mojej chorobie twierdzą,że to moja wina,że wcale nie jestem chora tylko użalam się nad sobą,że po co biore te leki , które mnie ogupiają.. to jest smutne jak słyszy się takie rzeczy od najbliższych i że musisz sobie jakoś sama poradzić, bo ja już nie mam siły na Ciebie i zupełnie nie wiem jak Ci pomóc- tak mi ostatnio mój chłopak powiedział , fajnie?on w ogóle nie chce nic słyszeć o depresji, mówi tylko czy Ty wiesz co mi robisz? martwie się o Ciebie, weż się w garść, zrób to dla mnie, a ja oczywiście nic nie potrafie zrobić z tym swoim stanem..r a t u n k u

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdą jest to że należy starac sie nie uzalac nad sobą i jakos isc do przodu. Z drugiej jednak strony, ci którzy nawet sa ci najblizsi prawdopodobnie nie staneli w obliczu problemu z ktorym sami sobie nie radza- dlatego ferują takie wyroki. Byc moze tez stosuja mechanizm ucieczki- łatwiej jest im myslec ze nic ci nie dolega, nie musza sie wtedy tak martwic. Nikt tego problemu za nas nie rozwiąże, to fakt. Musimy sie z nim uporac sami, ale trzeba tez pamietac, ze przede wszystim po to by sobie pomoc. Nie innym. Pozdrawiam cieplo:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×