Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzień dobry


kurkumona

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Nazywam się Kinga, mam 16 lat i jestem swoim największym i jedynym wrogiem. Nienawidzę siebie od 4-5 lat. A wcześcniej... chyba byłam dzieckiem. Ale nie chciałam nim być, jakoś mnie to denerwowało. W pewnym momencie (9 lat, 8?) zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że jestem bezczelna, pyskata egoistka; wstydzę się tych dziecinnych cech do tej pory i zwalczam je jak mogę stając się kompletnie uległą i bezkonfliktową osobą, która niewiele mówi, nie proponuje wyjść ani spotkań (ani w ogóle niczego) nie chcąc się narzucać. Ostatecznie jednak nie wiem czy nienawidzę siebie jaka byłam czy siebie jaką się stałam – po prostu nienawidzę tej osoby... ona, znaczy ja, ale wstyd się przyznać, jest beznadziejnie żałosną, nierozgarniętą i nieporadną pokraką, która do niczego się nie nadaje (kontrargument, że mam 2. najlepszą uczennicą w najlepszej szkole w mieście jakoś mnie w ogóle nie przekonuje i wydaje mi się strasznie żałosny). (Odnoszę wrażenie, że jest nas dwie – jedna jest beznadziejna, a druga ochrzania pierwszą i się je wstydzi.)

 

Nie mogę też patrzeć na swoje ciało, zwłaszcza na nogi i brzuch. Już sama ich świadomość budzi we mnie dyskomfort i wstręt taki, że aż mnie „rozsadza”. To takie wstrętne, obrośnięte tłuszczem i to w taki nienaturalny, dziwaczny sposób... Agwr#$&!! I jeszcze mnie wszyscy bezczelnie okłamują, że jestem szczupła, ładna, mam piękne nogi! Albo są ślepi...

 

Na początku tej nienawiści się odchudzałam. Odchudzałam się i katowałam ćwiczeniami. Zeszłam do wagi 39 kg przy wzroście 160cm, ale wtedy rodzice siłą i krzykiem mi wyperswadowali zaprzestanie odchudzania. Od tamtego czasu mam już tylko „epizody” intensywnego odchudzania z ćwiczeniami (np. w tym momencie nie), więc to raczej nie była anoreksja. Chociaż prawdą jest, że mam ogromne wyrzuty sumienia, że sporo przytyłam od tamtego czasu i panicznie się boję przytyć, a moje kompleksy co do wyglądu są większe niż były początkowo.

 

W ogóle mam od groma kompleksów. Jestem do cna zakompleksioną osobą, co jest jednym z powodów mojej nienawiści do siebie. Prawie całą nienawićś, złość i gniew kieruję na siebie, a jeśli na kogoś innego – wtedy po pewnym czasie uświadamiam sobie, że nie mam powodu złościć się na daną osobę, bo wcale nie jestem lepsza – ba! o wiele gorsza (i wtedy „złoszczę się na siebie za to, że się na kogoś złościłam”, wiem, brzmi głupio).

 

Często mam wrażenie, że ludzie mnie obserwują i myślą, że głupio wyglądam, że idiotycznie się zachowuję, a kiedy ktoś się śmieje (zwłaszcza dzieci i młodzież) to wiadomo, że ze mnie. Poszperałm trochę i stwirdziłam, że to prawdopodobnie urojenia ksobne.

 

Boję się ciemności i ciszy, a ciszy w ciemności jeszcze bardziej. W nocy, kiedy jest cicho paraliżuje mnie strach, muszę mieć włączone radio i min. 1 lampę. Boję się nawet zasypiać w głuchej ciszy pustego, ciemnego pokoju – staram się wtedy nie poruszać i płytko oddychać.

Poza tym bardzo się denerwuję, czasem wpadam w panikę, kiedy jest choćby niewielkie z pozoru zamieszanie, np. ktoś/kilka osób wstaje, ktoś odchodzi, przychodzi, nagle coś się dzieje i zmienia się temat, ton rozmowy, rozmowa „przyspiesza”, jeden mówi przez drugiego... Bardzo stresują mnie też kłótnie (wystarczy, że jakąś słyszę, jakąkolwiek) i jak ktoś ma kłopoty i dostaje ochrzan. W ogóle bardzo się stresuje wszelką gwałtownością i złością otoczenia.

 

Ostatnio moja agresja do siebie znajduje ujście w okaleczaniu. Nie było przyjemnie jak rodzice zobaczyli moje blizny na zgięciach łokci.

 

Czasem mam wrażenie nierealności, jakby wszystko, całę życie tylko mi się przyśniło, nic się na prawdę nie zdarzyło (przez jakiś czas jak miałam dość realne sny zapadające w pamięć, myliła mi się jawa ze snem i na odwrót). Czasem sama wydaję się sobie obca i jakbym nie miała osobowości; kukła bez cech własnych przejmująca zachowania, cechy i sposób/sposoby myślenia od innych ludzi. Coś jakby gra komputerowa. Nie wiem kim jestem ani jaka jestem. A jeśli się dowiem to może uznam, że tylko mi się wydaje? A może wszystko to sobie wmówiłam?

 

Właściwie to właśnie przestałam być pewna wszystkiego co napisałam (że może wmówiłam sobie, że mam problem, więc tak na prawdę go nie mam?). Ale szkoda mi czasu, który spędziłam pisząc to wszystko, więc już to zapostuję.

(Właśnie dlatego nigdy nie byłam u psychologa. Eh, te wątpliwości...)

 

Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć, że za nic nie potrafię podtrzymać kontaktów ze znajomymi jeśli nie widuję ich "z musu" w szkole. Do tego stopnia nie chcę się narzucać, że nie zaczynam rozmów na gg, maili itp. A jak się już zdecyduję to stwierdzam, że w sumie nie mam nic do powiedzenia, że to będzie jałowa, żałosna rozmowa i wygłupię się już tym, że ją zaczęłam.

Co innego face-2-face, ale żeby się spotkać trzeba najpierw napisać lub zadzwonić...

 

 

 

Przepraszam, że tak się strasznie rozpisałam i pewnie Was zanudziłam, ale chciałam napisać wszystko... Tak, to wszystko. Przepraszam raz jeszcze i dziękuję Tym, którzy dobrnęli do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Nazywam się Kinga, mam 16 lat i jestem swoim największym i jedynym wrogiem. Nienawidzę siebie od 4-5 lat. A wcześcniej... chyba byłam dzieckiem. Ale nie chciałam nim być, jakoś mnie to denerwowało. W pewnym momencie (9 lat, 8?) zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że jestem bezczelna, pyskata egoistka; wstydzę się tych dziecinnych cech do tej pory i zwalczam je jak mogę stając się kompletnie uległą i bezkonfliktową osobą, która niewiele mówi, nie proponuje wyjść ani spotkań (ani w ogóle niczego) nie chcąc się narzucać. Ostatecznie jednak nie wiem czy nienawidzę siebie jaka byłam czy siebie jaką się stałam – po prostu nienawidzę tej osoby... ona, znaczy ja, ale wstyd się przyznać, jest beznadziejnie żałosną, nierozgarniętą i nieporadną pokraką, która do niczego się nie nadaje (kontrargument, że mam 2. najlepszą uczennicą w najlepszej szkole w mieście jakoś mnie w ogóle nie przekonuje i wydaje mi się strasznie żałosny). (Odnoszę wrażenie, że jest nas dwie – jedna jest beznadziejna, a druga ochrzania pierwszą i się je wstydzi.)

 

Nie mogę też patrzeć na swoje ciało, zwłaszcza na nogi i brzuch. Już sama ich świadomość budzi we mnie dyskomfort i wstręt taki, że aż mnie „rozsadza”. To takie wstrętne, obrośnięte tłuszczem i to w taki nienaturalny, dziwaczny sposób... Agwr#$&!! I jeszcze mnie wszyscy bezczelnie okłamują, że jestem szczupła, ładna, mam piękne nogi! Albo są ślepi...

 

Na początku tej nienawiści się odchudzałam. Odchudzałam się i katowałam ćwiczeniami. Zeszłam do wagi 39 kg przy wzroście 160cm, ale wtedy rodzice siłą i krzykiem mi wyperswadowali zaprzestanie odchudzania. Od tamtego czasu mam już tylko „epizody” intensywnego odchudzania z ćwiczeniami (np. w tym momencie nie), więc to raczej nie była anoreksja. Chociaż prawdą jest, że mam ogromne wyrzuty sumienia, że sporo przytyłam od tamtego czasu i panicznie się boję przytyć, a moje kompleksy co do wyglądu są większe niż były początkowo.

 

W ogóle mam od groma kompleksów. Jestem do cna zakompleksioną osobą, co jest jednym z powodów mojej nienawiści do siebie. Prawie całą nienawićś, złość i gniew kieruję na siebie, a jeśli na kogoś innego – wtedy po pewnym czasie uświadamiam sobie, że nie mam powodu złościć się na daną osobę, bo wcale nie jestem lepsza – ba! o wiele gorsza (i wtedy „złoszczę się na siebie za to, że się na kogoś złościłam”, wiem, brzmi głupio).

 

Często mam wrażenie, że ludzie mnie obserwują i myślą, że głupio wyglądam, że idiotycznie się zachowuję, a kiedy ktoś się śmieje (zwłaszcza dzieci i młodzież) to wiadomo, że ze mnie. Poszperałm trochę i stwirdziłam, że to prawdopodobnie urojenia ksobne.

 

Boję się ciemności i ciszy, a ciszy w ciemności jeszcze bardziej. W nocy, kiedy jest cicho paraliżuje mnie strach, muszę mieć włączone radio i min. 1 lampę. Boję się nawet zasypiać w głuchej ciszy pustego, ciemnego pokoju – staram się wtedy nie poruszać i płytko oddychać.

Poza tym bardzo się denerwuję, czasem wpadam w panikę, kiedy jest choćby niewielkie z pozoru zamieszanie, np. ktoś/kilka osób wstaje, ktoś odchodzi, przychodzi, nagle coś się dzieje i zmienia się temat, ton rozmowy, rozmowa „przyspiesza”, jeden mówi przez drugiego... Bardzo stresują mnie też kłótnie (wystarczy, że jakąś słyszę, jakąkolwiek) i jak ktoś ma kłopoty i dostaje ochrzan. W ogóle bardzo się stresuje wszelką gwałtownością i złością otoczenia.

 

Ostatnio moja agresja do siebie znajduje ujście w okaleczaniu. Nie było przyjemnie jak rodzice zobaczyli moje blizny na zgięciach łokci.

 

Czasem mam wrażenie nierealności, jakby wszystko, całę życie tylko mi się przyśniło, nic się na prawdę nie zdarzyło (przez jakiś czas jak miałam dość realne sny zapadające w pamięć, myliła mi się jawa ze snem i na odwrót). Czasem sama wydaję się sobie obca i jakbym nie miała osobowości; kukła bez cech własnych przejmująca zachowania, cechy i sposób/sposoby myślenia od innych ludzi. Coś jakby gra komputerowa. Nie wiem kim jestem ani jaka jestem. A jeśli się dowiem to może uznam, że tylko mi się wydaje? A może wszystko to sobie wmówiłam?

 

Właściwie to właśnie przestałam być pewna wszystkiego co napisałam (że może wmówiłam sobie, że mam problem, więc tak na prawdę go nie mam?). Ale szkoda mi czasu, który spędziłam pisząc to wszystko, więc już to zapostuję.

(Właśnie dlatego nigdy nie byłam u psychologa. Eh, te wątpliwości...)

 

Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć, że za nic nie potrafię podtrzymać kontaktów ze znajomymi jeśli nie widuję ich "z musu" w szkole. Do tego stopnia nie chcę się narzucać, że nie zaczynam rozmów na gg, maili itp. A jak się już zdecyduję to stwierdzam, że w sumie nie mam nic do powiedzenia, że to będzie jałowa, żałosna rozmowa i wygłupię się już tym, że ją zaczęłam.

Co innego face-2-face, ale żeby się spotkać trzeba najpierw napisać lub zadzwonić...

 

 

 

Przepraszam, że tak się strasznie rozpisałam i pewnie Was zanudziłam, ale chciałam napisać wszystko... Tak, to wszystko. Przepraszam raz jeszcze i dziękuję Tym, którzy dobrnęli do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już żałuję straconych lat. Już jak miałam 14 lat czułam się staro i bałam się żyć dalej. Nadal boję się życia, miewam myśli samobójcze, ale wiem, że to na nic, i tak się nie zabiję ze względu na wiarę (i rodzinę). No i można powiedzieć, że w równym stopniu boję się śmierci.

 

Boję się i życia i śmierci - czy to nie absurdalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już żałuję straconych lat. Już jak miałam 14 lat czułam się staro i bałam się żyć dalej. Nadal boję się życia, miewam myśli samobójcze, ale wiem, że to na nic, i tak się nie zabiję ze względu na wiarę (i rodzinę). No i można powiedzieć, że w równym stopniu boję się śmierci.

 

Boję się i życia i śmierci - czy to nie absurdalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum Kingo :D cieszę się, przystąpiłaś w nasze skromne progi ;)Na pewno nas swoim postem nie zanudziłaś, w kilku zdaniach żadnego problemu nie idzie wytłumaczyć ;) Przede wszystkim zachęcam Cię abyś się przemogła i udała sie do specjalisty, on dokładnie jest w stanie ustalić co Ci dolega i fachowo pomoże. Musisz wiedzieć, że znajdujesz się w okresie, który w dużej mierze wpływ na Twoje samopoczucie a także osobowość. Doświadczenie związane z odchudzaniem na pewno nie pozostało bez wpływu. Lęki na które cierpisz na pewno kwalifikują się do leczenia. Problemy same się nie rozwiążą, a z czasem mogą się jeszcze pogłebić. Nie chcę Cię straszyć, broń Boże ;) lecz tylko zachęcić aby coś z tym zrobić. A psychologów uważam za najfajniejszych i najmilszych z wszystkich lekarzy :D:D Więc głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum Kingo :D cieszę się, przystąpiłaś w nasze skromne progi ;)Na pewno nas swoim postem nie zanudziłaś, w kilku zdaniach żadnego problemu nie idzie wytłumaczyć ;) Przede wszystkim zachęcam Cię abyś się przemogła i udała sie do specjalisty, on dokładnie jest w stanie ustalić co Ci dolega i fachowo pomoże. Musisz wiedzieć, że znajdujesz się w okresie, który w dużej mierze wpływ na Twoje samopoczucie a także osobowość. Doświadczenie związane z odchudzaniem na pewno nie pozostało bez wpływu. Lęki na które cierpisz na pewno kwalifikują się do leczenia. Problemy same się nie rozwiążą, a z czasem mogą się jeszcze pogłebić. Nie chcę Cię straszyć, broń Boże ;) lecz tylko zachęcić aby coś z tym zrobić. A psychologów uważam za najfajniejszych i najmilszych z wszystkich lekarzy :D:D Więc głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie bym nawet poszła do psychologa, ale problem bym miała z tym, co mu/jej powiedzieć, jak i od czego zacząć. Z resztą za każdym razem, kiedy się nad tym zastanawiam to po kolei odrzucam pewne informacje uznając je za błahostki i dochodzę do wniosku, że w sumie chyba nic mi nie jest, a drobne problemy ma każdy.

 

I w sumie nie wiem czy problemy:

 

są, ale jakby ich nie było

czy

nie ma ich, ale jakby były

 

I właśnie bardzo dobrze by było jakby mnie ktoś postraszył! Jeśli wszyscy będą mnie uspokajać, mówić mi, że wszystko będzie dobrze, dam sobie radę to uznam, że leczenie jest zupełnie niepotrzebne. A sama powiedziałaś coś zupełnie innego.

Za co bardzo Ci dziękuję, Atalanta :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie bym nawet poszła do psychologa, ale problem bym miała z tym, co mu/jej powiedzieć, jak i od czego zacząć. Z resztą za każdym razem, kiedy się nad tym zastanawiam to po kolei odrzucam pewne informacje uznając je za błahostki i dochodzę do wniosku, że w sumie chyba nic mi nie jest, a drobne problemy ma każdy.

 

I w sumie nie wiem czy problemy:

 

są, ale jakby ich nie było

czy

nie ma ich, ale jakby były

 

I właśnie bardzo dobrze by było jakby mnie ktoś postraszył! Jeśli wszyscy będą mnie uspokajać, mówić mi, że wszystko będzie dobrze, dam sobie radę to uznam, że leczenie jest zupełnie niepotrzebne. A sama powiedziałaś coś zupełnie innego.

Za co bardzo Ci dziękuję, Atalanta :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×