Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia


shadow_no

Rekomendowane odpowiedzi

Po przeczytaniu wielu waszych listów chwalących terapie ja też znalazłam dla siebie terapeute, to polecona osoba ciesząca się dobra opinią wydaje mi się że kompetentna, dojeżdżam do niej co tydzień 60 km, naturalnie płacę za to dużo kasy, wizyty zaczęłam w lutym i jak na razie to nie daje mi to kompletnie nic, ja w ogóle nie rozumiem tego co wy piszecie, np tego,że taka rozmowa jest dla was ciężkim przeżyciem, że cierpicie przy tym a czasem nawet ,że wasz stan się pogarsza, dla mnie to po prostu zwykłe gadanie ani mnie to ziębi ani grzeje,rozmawiać to rozmawiam szczerze o wszystkim ale co ma mi to dać? nie rozumiem też , jak piszecie ,że to ciężka praca nad sobą, właściwie to wszystko co piszecie brzmi dla mnie strasznie abstrakcyjnie, jakos niekonkretnie, na czym ma polegać ta praca nad sobą, bo ja nie czuje,żebym wykonywała jakąkolwiek pracę nad sobą, właściwie w moim samopoczuciu nie zmienia się nic no i matwie się tym ,że was to tyle kosztuje wysiłku, przeżywania a dla mnie to nic trudnego, mam takie pytanie w związku z tym wszystkim, jak sądzicie, czy to tak może być i powinnam kontnuować terapie, czy bywa tak że trzy miesiace kompletnie nic nie dają a może ta forma leczenia nie dla każdego jest odpowiednia?Będę wdzięczna za najdrobniejsze uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weronika to znaczy że nie rozmawiasz z terapeutą o waznych bolesnych tematach czy też rozmawiasz ale nie wywołuje to w tobie specjalnych uczuć?Czy jak rozmawiasz o swoich problemach to wychwytujecie jakieś zachowania/myśli które chciałabyś zmienić, które ci przeszkadzają?

Pytam bo od tego zależy w czym jest pies pogrzebany ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tygryska, ja nie wiem, co mam w ogóle o tym myśleć, chodzi o to,że rozmawiamy o całym moim dzieciństwie, moich różnych zachowaniach, tym co wywołało nerwice, ale dla mnie te sprawy nie są już jakieś straszne itp bo dawno minęły i to na mnie nie działa w taki sposób że czuje się gorzej albo jakoś zdenerwowana czy rozstrojona, moge o tym gadać ale to niczego nie zmienia, poza tym ta pani uważa że początek mojej choroby bierze się stąd, że jako dziecko obserwowałam rodziców którzy nie byli udanym małżeństwem, wyzywali się itp no i ona próbuje zrobić z tego problem dla mnie a ja nie czuje żeby to był dla mnie problem, pogodziłam się z tym,że mam takiego ojca nie przeżywam jakoś tego tak mi się przynajmniej wydaje co ty na to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja psycholog tez mi wciskala (tzn mi sie wydawalo ze wciskala bo moze miala racje- nie wiem ) ze w dziecinstwie chodzilam do zlobka i ze bylam oddzielona od matki, rowniez po urodzeniu bylam w inkubatorze tez oddzielona od matki. nie byl to na pewno glowny powod, bo przyczyna tkwila gdzie indziej. faktem jest jednak ze bardzo sie boje niektorych sytuacji i nie potrafie za bardzo zniesc krytyki innych, zawsze boje sie roznych rzeczy, wyobrazam sobie najgorsze, co w wiekszosci sytuacji jak nie w kazdej, nie spelnia sie i wcale nie jest tak zle. najgorsze ze to ja sie zameczam tymi myslami, "udowadniam " sobie w myslach ze jestem gorsza niz inni. nie wiem skad sie to cholerstwo bierze ale wiem za to ze najlepszym lekarstwem akurat na to jest wystawianie sie wlasnie na te sytuacje ktorych sie boje, bo potem lęk przed nimi odchodzi. jezeli bym sie bala i nie stawiala temu czola to wlasnie ten lęk przed czyms co niekoniecznie sie zdarzy by mnie męczyl i wyobrazalabym sobie niewiadomo co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może najpierw powiem jak to wygląda u mnie: moja terapeutka nie snuje jakiś teori pt."skąd wziął się twój problem". Rozmawiamy o tym co mi w danym momencie wydaje się ważne. Owszem czasem pokazuje mi analogie pomiędzy tym co się dzieje a moimi relacjami w rodzinie czy jakimis sprawami z przeszłości ,ale koncentujemy się głownie na tym co teraz.

 

weronika może porozmawiaj z nią o swoich wątpliwościach. Może ona ma jakieś swoje podejscie, nie chcę go krytykować bo się nie znam ale warto jej powiedzieć że to ci nic nie daje, stoisz w miejscu.Masz prawo wymagać jakiś wyjaśnień, uwzględnie nia twoich odczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weronika ja też chodzę na terapię już trzy miesiące i wydaje mi się, że stoję w miejscu ale zauważyłam taką prawidłowość niedawno, że myśli o stagnacji pojawiają się w chwilach załamania. Powiedziałam o tym mojej psycholog i ona przyznała, że tak się dzieje niemal w każdym przypadku. Terapia trwa różnie u poszczególnych osób, może nawet kilka lat. U mnie to wygląda podobnie jak u Tygryski . Rozmawiamy o sprawach, które mnie dręczą w chwili obecnej. Czasami nawet mówię jej, że nie miałam ochoty do niej przychodzić bo czuję, że to mi nie pomaga. Rozmawiając o tym co w danym momencie wywołuje wątpliwości, poruszasz swoje najświeższe emocje, które mogą obudzić emocje uśpione. Wszystko zawsze się w jakiś sposób wiąże i w pewnym momencie zauważysz, że części układanki zaczynają do siebie pasować. Wiem, że to może wydać się czczym gadaniem ale piszę o tym, bo czułam się do niedawna tak samo jak ty. Nieporuszona, siedziałam tam jak za karę. No i stało się... po kilku zimnych spotkaniach zaczęłyśmy dostrzegać pewne analogie. Okazuje się, że przeszłość pozostawiła ogromny ciężar na moich barkach. Dalsze spotkania będą służyły temu, aby nauczyć się z tym żyć i być szczęśliwym. Teraz idąc na spotkanie, mam już określony cel, jaki chcę osiągnąć. Myślę, że to najlepszy sposób, aby mieć satysfakcje z terapii - przedstawić cel każdego spotkania i kierując się pomocą terapeuty, osiągnąć go za wszelką cenę. Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i odczuciami związanymi z uczęszczaniem na indywidualną terapię. Cięrpię na nerwicę, mam stany lękowe. Owszem, terapia jest czasami bardzo bolesna. Rozumiem też tych, którzy zaczęli terapię i nic się u nich nie dzieje, sądzą, że stoją w miejscu. Ja też tak czułem. W kwietniu minął rok od rozpoczęcia. Można powiedzieć, że przez kilka miesięcy też nic nie czułem. Ale to dlatego, że w tym czasie działają jeszcze nasze mechanizmy obronne. Świadmomie chcemy, ale nasza podświadmość wcale nie chce terapii, broni się przed nią. Terapeuta pozbawia nas tych mechanizmów (mogą to być np. fantazje różne). Czyli tak: terapię zacząłem w kwietniu 2006, do września nic się nie działo specjalnego. Potem milczałem do grudnia( Przez 3 miesiące bardzo mało mówiłem, raz zdarzyło się, że przez sesję nie powiedziałem ani jednego słowa). Ruszyło coś w grudniu i od tego czasu jest..... no właśnie boleśnie. Na początku było jeszcze w miarę, miałem złe dni, czułem się słabo. Teraz jest maj, czuję że siedzę w terapii już mocno, ale jest to bolesny okres. Terapeutka mówiła mi, że na początku mój stan się pogorszy. Ogólnie mówiąc przez pół roku wydawało mi się, że stoję w miejscu, potem, że niszczę terapię, bo mało mówię. A teraz sądzę, że już siedzę w tym "po uszy" hehe. Ale czasami jest na prawdę źle, tak jak dziś. Znów czuję lęk, ponieważ nie odbyło się jedno spotkanie - terapeutka nie mogła przyjść. Ja właśnie tak reaguję jeżeli wypada nam jakieś spotkanie. Aż boję się pomyśleć, co będzie w trakcie urlopu. Aha i jeszcze jedno - ten lęk wynika też z tego, że bardzo boję się tych moich uczuć, emocji i fantazji, które siedzą głęboko w podświadmości. Ale..... no własnie, trzeba będzie je wydobyć. ;)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:20 am ]

Witam, chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i odczuciami związanymi z uczęszczaniem na indywidualną terapię. Cięrpię na nerwicę, mam stany lękowe. Owszem, terapia jest czasami bardzo bolesna. Rozumiem też tych, którzy zaczęli terapię i nic się u nich nie dzieje, sądzą, że stoją w miejscu. Ja też tak czułem. W kwietniu minął rok od rozpoczęcia. Można powiedzieć, że przez kilka miesięcy też nic nie czułem. Ale to dlatego, że w tym czasie działają jeszcze nasze mechanizmy obronne. Świadmomie chcemy, ale nasza podświadmość wcale nie chce terapii, broni się przed nią. Terapeuta pozbawia nas tych mechanizmów (mogą to być np. fantazje różne). Czyli tak: terapię zacząłem w kwietniu 2006, do września nic się nie działo specjalnego. Potem milczałem do grudnia( Przez 3 miesiące bardzo mało mówiłem, raz zdarzyło się, że przez sesję nie powiedziałem ani jednego słowa). Ruszyło coś w grudniu i od tego czasu jest..... no właśnie boleśnie. Na początku było jeszcze w miarę, miałem złe dni, czułem się słabo. Teraz jest maj, czuję że siedzę w terapii już mocno, ale jest to bolesny okres. Terapeutka mówiła mi, że na początku mój stan się pogorszy. Ogólnie mówiąc przez pół roku wydawało mi się, że stoję w miejscu, potem, że niszczę terapię, bo mało mówię. A teraz sądzę, że już siedzę w tym "po uszy" hehe. Ale czasami jest na prawdę źle, tak jak dziś. Znów czuję lęk, ponieważ nie odbyło się jedno spotkanie - terapeutka nie mogła przyjść. Ja właśnie tak reaguję jeżeli wypada nam jakieś spotkanie. Aż boję się pomyśleć, co będzie w trakcie urlopu. Aha i jeszcze jedno - ten lęk wynika też z tego, że bardzo boję się tych moich uczuć, emocji i fantazji, które siedzą głęboko w podświadmości. Ale..... no własnie, trzeba będzie je wydobyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie :smile:

Mam oczywiście taki sam problem jak większośc z Was czyli nerwice ( w moim przypadku z napadami lęku panicznego) i dość długą drogę w pokonywaniu jej( z różnymi skutkami). Jeśli jesteście w stanie polecić jakiegoś dobrego psychotrapęutę to bardzo proszę odezwijcie się . Najbardziej interesuje mnie województwo łódzkie ewentualnie Częstochowa. Ściskam Was "nerwusy" i czekam na odpowiedzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodziłam prawie dwa lata na terapię indywidualną. Aż stanełam w miejscu i zakończyłam ją. W międzyczasie zaczęłam chodzić na terapię grupową. Jest to terapia do której środowisko psychologiczne podchodzi oczywiście bardzo negatywnie. Jets to metoda Berta Hellingera. Mnie pomogło bardzo. Myślę że nie każdemu pomoże,ale uważam że trzeba spróbować wszystkiego aby się uratować. Obecnie mam nawroty depresji i nerwicy ale na innym podłożu. Chcę znowu pojechać w czerwcu do Częstochowy.

 

Do stefci:

jeżeli chcesz danych kontaktowych do terapeuty napisz na gg lub tutaj ja Ci odpiszę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalnie jestem wściekła i zaraz zaczne ryczeć ze złości, sorry, że wam dupe truje w końcu nie powinnam tak ględzić ale ja już nie moge z tą terapią!!!!!!!!!!!!!!!!!!chodze ponad czwarty miesiąc i zaczynam mieć już naprawde dość gadania takich bzdur!!!!!!!!!!!wiem że w sumie możecie mi napisać że jak mi sie nie podoba to moge zrezygnować, no i w sumie moge, tylko ciągla mam głupią nadzieję że jak wy to tak chwalicie to coś w tym jest.Od pewnego czasu pani co spotkanie zadaje mi to genialne pytanie na którego dżwięk mam ochote wstać i ją zwyzywać a mianowicie: co pani robiła w tym tygodniu?a co ja do k....nędzy mam robić?chodze do pracy sprzątam gotuje w wolnych chwilach czytam książki i spaceruje jakie to ma k.....znaczenie w stosunku do tego że mam depersonalizacje?????????????czuje sie jak w debilnej komedii, jade cotydzień 60 km , płace pieniądzę po to żeby porozmawiać sobie z panią o tym co ja takiego robiłam, nawet jeśli sie podziele jakąś refleksją głebszą no to z tego ma wyniknąć?????????????czy to ma sprawić że depersonalizacja minie????????????????/albo jak straciłam prace to przez 4 spotkania gadałyśmy o tym jakie ja błedy popełniłam itd no fajnie, spoko, tylko że ja wolałabym sie skupić na problemie z którym przyszłam i robić coś co niby miałoby mnie prowadzić w kierunku zdrowia, no a na sranie mi gadać o mojej pracy przecież dla mnie najważniejsze jest żeby coś sie polepszyło...no a ona uważa że to dobrze że rozmawiamy o tym co sie u mnie dzieje...................sorry ale czy na tym polega terapia że człowiek przychodzi z lękami , natręctwami i pier.......o tym co u niego słychać jak minął tydzień????????????????i to ma pomóc???????????????/sorry nie gniewajcie się na mnie za ten mój niemiły klimat w liście, po prostu jestem bardzo wściekłą i pełna wątpliwości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weronika i inni którzy maja wątpliwości. Jasne że nie jest łatwo. Zaliczyłam w swojej karierze sesje które niczego nie przyniosły (jakbym miala powiedziec procentowo to pewnie 1/2). I wychodząc mówiłam sobie że kasę którą znowu wydałam mogłabym spozytkowac na cos innego. Ale z drugiej strony co jest w życiu ważniejsze niż bycie szczesliwym i pogodzoym z samym sobą? Dlatego staram sie w to inwestować. Być może psycholog do którego chodzę teraz też okaże sie slepym strzalem. Ale przynajmniej mam poczucie tego ze próbuję i coś robię. To co pisze Weronika o tym że nie czuje zadnego bólu, że to gadki o niczym, tez skads znam. Wielokrotnie wychodząc miałam wrażeie sztuczności i jakiegos fałszu w tym wszystkim i ściemy. Z drugiej strony samodzielne przemyslenia (spedziłam nad tym kupe swojego czasu- własciwie nie ma dnia kiedy o tym nie myślę), do niczego mnie nie prowadza. Więc choc czasem mam wrazenie ze moje sesje są "pokraczne" i "nieudane" to sie zaparłam i chodze. I jeszcze jedno, bardzo ważne jest zeby chodzic do psychologa który jest dobry i ma sie do niego zaufanie. Najlepiej zeby byl z polecenia. To przynajmniej daje jakas minimalna gwarancje sukcesu. Co poza tym..? Mam wielka nadzieje ze w końcu nadejdzie moment kiedy wszystko sie ułoży w logiczną układanke, kiedy juz nie bede musiała sama sie nakrecac i wmawaic sobie ze skutkuje. Kiedy bede swiecie wierzyc i wiedziec ze moj obecny stan jest spowodowany tym konkretnym problemem. I niczym innym. I ze bede mogła sobie z tym poradzic. Choc moje sesje zaczely mi naswietlac pewne problemy nie mam jeszcze jasności. Nie wiem czy to co mi sugeruja jest prawda. Ale moze nadejdzie taki moment oswiecenia. I sie wysupłam:) Co myślicie? Jest szansa? Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam do Was pytanie. Cierpie na nerwicę lękową, najpierw ataki paniki, teraz raczej lęk uogólniony. Biorę Efectin, chodzę na terapię indywidualną i grupową. Psycholog proponuje mi odstawienie leków a psychiatra mówi że nie, bo moja psychoterapia jest zła bo nie mam ustalonego konkretnego dnia i godziny spotkania oraz czasu trwania terapii. Psychiatra uważa, że terapia analityczna, wglądowa więc grzebiąca w przeszłości może zrobić więcej szkody niż pożytku. Stan może się pogorszyć a leczenie może doprowadzić do paradoksalnych wniosków i zepsuć wiele relacji, odbić się negatywnie na życiu i na bliskich osobach, ba moze nawet do psychoz doprowadzić... Mówi, że od razu terapia analityczna to bardzo ryzykowna rzecz, że poznawczo behawioralna jest bezpieczniejsza... A psycholog mówi o wewnętrznych kmonfliktach, o szukaniu przyczyny i analizie...Ja już nie wiem... miotam się i raz tu raz tam...Jak to jest? Jaki rodzaj terapii stosujecie? Nie wiem już gdzie isc, kogo słuchać, wszyscy, którzy są po to by pomóc mówią co innego. A ja stoje w miejscu i boje się...

I jeszcze jedno pytanko: co z tego ze uswiadomimy sobie swoje problemy, ze np w dzieciństwie coś nas "skrzywiło". To się stało i się nie odstanie i co dalej, co nam daje ta świadomość?

 

Bardzo proszę, niech ktoś odpowie...

Justyna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

justynacz80 sa rózne podejścia do terapii i trudno mówić o "jedynym słusznym". Klasyczną psychoanalizę stosuje sie teraz chyba stosunkowo rzadko. Ja osobiście mam co do niej mieszne uczucia, jak sama zauważyłaś sama swiadomość pewnych kwestii to mało, trzeba jeszcze nauczyc się funkcjonować w teraźniejszości.

 

Zgodzę się z tym ze to niedobrze że nie masz stałych godzin i długości terapii. Dlaczego?

 

Co do odstawienia leków to się nie wypowiem. Duzo zalezy od tego czy czujesz się na siłach.Leki tłumia lęki a chcąc nad sobą popracować dobrze jest je poobserwować i spróbować samemu przezwycięzyć.

 

Czy masz możliwość skonsultowac się z kims trzecim?

Czy twój psychiatra mógłby ci dac jakis namiar na dobrego, jego zdaniem psychoterapeutę?

Jak ty sama oceniasz swoją terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem po terapii psychodynamicznej - szukanie, analizowanie owszem, ale bardzie pomagające żyć tu i teraz niż zwalczające lęk. Behawioralna działa na zachowania, konkretne sprawy, analizować zaś możesz się bez końca. Sama oceń do czego masz więcej siły. Poza tym dobrze jest jak psychiatra i terapeuta wspólpracują za sobą, bo tak robią Ci tylko niezdrowe pranie mózgu.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za Wasze odpowiedzi. Ja do tej pory ocenialam dobrze swoją terapię, tylko nurtowało mnie pytanie: po co. Moją rodzinę uważałam za dobrą a nawet bardzo dobrą a podczas terapii doszukujemy się tak jakiś nieprawidłowości. Jak ktoś prowadzi taką wiwisekcję to zawsze się coś znajdzie tylko po co...

Psychiatra dała mi dzisiaj namiar na jej zdaniem dobrego terapeutę, proponując bym zobaczyła jak to jest gdzie indziej. Czy myślicie ze przy uogólnionym lęku, niepokoju terapia taka jak np behawioralna czyli bardzo konkretna coś zdziała? Mój lęk nie jest przed niczym konkretnym...

Ciesze sie ze tu trafiłam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja bralam udzial w psychoterapii grupowej, ktora byla raczej analityczna a przynajmniej ze strony prowadzących, dopiero ludzie z grupy radzili co mam zrobic, ale najczesciej komentowali jak oni widza dana sprawe. ja tez uwazalam, ze moja rodzina jest swietna i niemalze idealna, ale dopiero tam sie dowiedzialam, ze wcale nie do konca tak jest. to wszystko nie powodowalo, ze moje relacje sie jakos ochlodzily, raczej dalo do myslenia i proby zmiany pewnych zachowan zarowno z mojej strony jak i w moim przypadku rodzicow.

chodzilam tez przez pewien czas na terapie indywidualna, poznawczo-behawioralna tylko, ze ja cierpialam (cierpie) na lek napadowy, ogolnie stany lekowe, wiec wioedzialam czego sie boje, tam dowiedzialam sie wielu rzeczy, tzn. spojrzalam logicznie na to co mi sie moze stac i co wtedy (u mnie - lek przed wyjazdami gdzies poza dom po czym lek przed pojsciem gdziekolwiek poza dom, w koncu zamkniecie sie w domu - balam sie, ze mi sie cos stanie - zemdleje lub moj zoladek zechce zwrocic wszystko), obserwowalam mechanizm leku itd.

teraz chodze na terpaie indywidualna gdzie poprostu rozmawiam z pania psycholog, a ona czesto zauwaza jakies rzeczy, ktore mi by nie przyszly do glowy itp.

ogolnie rzecz biorac po terapii grupowej uwazalam, ze nic mi nie pomogla, dopiero obecna pani psycholog stwierdzila, ze bardzo duzo, ale ze ja wymagalam od terapeutow nakierowywania mnie, pomagania (tak jak to robia moi rodzice) i stad tez moje niezadowolenie.

troche to zagmatwane, ale mam nadzieje, ze ktos cos z tego zrozumie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Justynacz, niestety tak to już jest, nie wiem czy w Polsce czy w ogóle ,że lekarze gadają każdy co innego, ja szukałam dobrego psychiatry bardzo długo a poprzedni popełnili ze mną masę błędów, chciałam ci tylko powiedzieć,że ja też chodzę na terapie, nie wiem jaki to kierunek, ale bardzo dużo mówimy o moim dzieciństwie, relacjach z rodzicami i mi wciąż tak jak tobie wydaje się to bardzo naciągane, mam pytanie ile czasu już chodzisz na tą terapie?jeśli na razie jesteś zadowolona z tej pani a chodzisz jeszcze nie za długo to ja bym na twoim miejscu jeszcze nie rezygnowała, zaczełaś coś więc warto jeszcze poczekać i zobaczyć czy to coś może da, ja chodze piąty miesiąc i wciąż jesteśmy w fazie początkowej, na zmiany w samopoczuciu jeszcze za wcześnie, ja tak jak Ty zastanawiałam się, co z tego że dojdziemy do pewnych wniosków, jak to co się stało już się nie odstanie i co to nam da, z tego co mi wyjaśniała moja terapeutka i inni forumowicze, to tego nie da się tak konkretnie wyjaśnić , na jakiej zasadzie działa terapia, ale podobno jak będziesz coś walkować przez dlugi okres czasu, to choć racjonalnie będzie to dla Ciebie bez sensu to to jednak wpływa na funkcjonowanie twojej psychiki i pewnego dnia podobno wszystko się ułoży w jedną całość, niektórzy czuli się tak jakby się obudzili, choć to dla nas racjonalnie bez sensu, ta cała terapia to jednak podobno to czyni w twojej psychice zmiany na lepsze tylko musisz poczekać aż to się ujawni, leki bym Ci radziła brać jeśli twoja nerwica była silna, bo praca podczas terapi zwiększa czesto leki i to zaklóca ją, poza tym leki wlaśnie powinny uchronić cię przed możliwością pogorszenia ssię Twojego stanu podczas roztrząsania tych różnych spraw, a z tą psychozą to chyba troche przesada, może się to zdażyło ale to pewnie jeden przypadek na milion i pewnie zależało to od wielu innych czynników a nie tylko od analizy, z resztą idz może do tego jeszcze jednego psychiatry i skonsultuj się zobaczysz może inny punkt widzenia,zobaczysz co ci powie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź. Na terapię chodzę od około 3 miesięcy. Faktycznie pogorszyło mi się. Leki pomagały mi na tyle że nie miałam żadnych objawów nerwicy, a od niedawna pojawił się wewntrzny niepokój. Może lek przestaje działać a może to efekt terapii... Moja psycholog jest jest bardzo doświadczonym terapeutą więc teoretycznie jej ufam. Jednak denerwuje mnie to że każdy mówi mi co innego. Pochodzę jeszcze na terapię, może powiem o swoich wątpliwościach psychologowi żeby je rozwiać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli wiesz że twoja terapetka jest doświadczona to ja bym na twoim miejscu nie rezygnowała bo skoro już na coś poświęciłaś troche czasu, to warto zobaczyć czy to coś pomoże, może się okaże że niewiele ale przynajmniej będziesz wiedzieć, czego już próbowałaś i czy to sie sprawdziło czy nie, bo tak to zawsze się znajdzie jakiś lekarz ze swoją teorią która znowu może postawić pod znakiem zapytania to co robisz, wyobra sobie że ja kidyś zwiedziłam pod rząd 4 psychiatrów i każdy miał inne zdanie na temat moich leków i diagnozy i każdy był pewien że to on ma raccje, ale wiesz co, mi effectin pomógł bardzo, wręcz postawil mnie na nogi, a ile bierzesz, jaką dawkę w mg i jak długo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady, tak zrobie. Nie będę rezygnowac a czas pokaże ile to było warte. Biore Efectin 75Er rano od prawie 6 miesięcy. Czuj sie po nim zupełnie normalnie, tylko ostatnio budzi sie we mnie czasem uczucie niepokoju, ale moze to efekt terapii. Czesto dzień to spotkaniu go odczuwam. Dziwne, że nasza dolegliwość staje się coraz bardziej powszechna a lekarza dalej bawią się w ciuciubabkę i nie ma żadnego oficjalnego stanowiska. :( Bardzo chcę sobie pomóc, zapomniec o koszmarze nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy przytrafiło sie komuś z was żeby psychoterapeuta sie rozklejał podczas waszej paplaniny? Nie chodzi mi o opowieści o jakichś tragicznych przeżyciach, a raczej o relacje z własnych uczuć?

 

Nie chodzi mi o jakieś wywewnętrznianie sie ,a raczej o zwykłe potwierdzenie.

Z góry przepraszam estetów j. polskiego , ale jestem już śpiący a do tego z "polaka" zawsze miałem miary :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×