Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Kochana dokladnie tak samo sie czulam, zbedna, niezrozumiana i tylko zawracajaca glowe gdy inni maja przeciez swoje problemy. nic bardziej mylnego. w koncu sa Twoimi przyjaciolmi i na pewno Cie wysluchaja i zrozumieja. To powiedz to chlopakowi, bo w zwiazku oprocz partnerstwa rownie wazna jest przyjazn. usiadzcie wieczorem i szczerze porozmawiajcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często myślę o tym jak czują się ludzie którzy mają majątek, są sławni. Z pozoru wydaje się, że są szcześliwi, ale zacząłem myśleć tak jak bym był kimś takim. Takie osoby mogą po prostu pomyśleć, że są nikim, mają znajomych i przyjaciół tylko dlatego, że mają pieniądze. A gdy się stoczą na dno zostaną sami, ewentualnie z rodziną rzuceni na pośmiewisko społeczności. I tak dochodzi do tego, że słyszymy jak ktoś sławny bierze narkotyki, wpada w alkoholizm...

A życie cóż, jest walką trzeba o wszystko walczyć, bo tylko to co zdobędziemy ciężką pracą przyniesie nam satysfakcję i da wewnętrzny spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mija pare lat od kiedy zaczalem miec problemy nerwicowo/depresyjne. Nie mam sily. Kiedys byly to leki hipochondryczne, objawy somatyczne, a dzis jest to cos, czego sam opisac nie potrafie. Mam dopiero 18 lat, a czuje sie, jakby moje zycie juz dobieglo konca. Nie moge tak zyc. Czuje sie jak czlowiek, ktory powinien wyladowac w psychiatryku, ale jest swiadom tego, ze i tak nie ma dla niego pomocy. Dopadaja mnie dziwne stany. Wszystko mnie trapi. Czesto siedze i placze- bez glebszych powodow. Mam wszystko co powinienem-jak sie wydaje, ale jestem nieszczesliwy. (prawie) zawsze czuje sie okropnie. Czuje, ze moja psychika jest butelka, ktora bez przerwy rozpada sie na minimalnej wielkosci kawalki szkla poprzez uderzenie, a sam rozpad nastepuje w innym wymiarze czasowym, aby przedluzyc proces do nieskonczonej wartosci. Moim problemem jest to, ze dopadaja mnie stany, ktorych opisac nie potrafie, a swiadczy to jednoznacznie o tym, ze moja psychika jest trwale zepsuta. Nie umiem byc normalnym czlowiekiem, normalnie myslec, funkcjonowac, zyc, bo moja psychika to jedno wielkie dno. Czuje, ze atakuje mnie wszystko na raz. Wlasiciwie, to wyglada to jak jakas psychoza poamfetaminowa, podkreslajac, ze ja przez cale moje zycie tyle piw wypilem, co pijak poi w pare dni.. Jesli wiecie co mam na mysli. Mam dziewczyne, mam pieniadze, ladny dom, ale mam psychike, ktora jest trwale rozbitą butelka o solidny mur. Dziekuje za uwage.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę Bethi, że to, że nie potrafimy rozmawiać o naszych problemach w cztery oczy nie jest wcale nienormalne, wręcz przeciwnie. To jest moim zdaniem bardzo ludzkie. Nigdy nie mówimy sobie wszystkiego, "płyniemy z prądem", że się tak wyrażę. Przynajmniej takie jest moje odczucie. Tutaj na forum jest zupełnie inaczej, bo mamy kontekst, życie codzienne to zupełnie inna bajka. Życie codzienne jest jak występ "na żywo", tutaj zaś jesteśmy jakby za kulisami, przynajmniej ja się tak czuję. Trzymaj się Bethi, napewno sobie jakoś poradzisz i znowu będzie dobrze. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w koncu są Twoimi przyjaciolmi i na pewno Cie wysluchaja i zrozumieją""

Ha - wydawało mi się że ona jest moją przyjaciółką. Wszystko było dobrze dopóki nie dowiedziała się ode mnie że leczę się na nerwicę i stany depresyjne. NIe chce się już ze mną spotykać. Zerwała ze mną kontakt.

Mówię sobie - to znaczy że tak naprawdę nie była moją przyjaciółką. Tylko udawała. Ale drzazga w sercu została. Przykro - znowu się zawiodłam, rozczarowałam. Jak tu ufać ludziom.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem cholernie niewdzięczna.

Mama bardzo mi pomaga w mojej chorobie, sama chorowała kilka lat temu na depresję. Wspiera mnie, wysłuchuje najgorszych moich myśli, a mimo to nie potrtafię się podnieść.

Czuję, że moje życie się już skończyło. W wieku 18 lat.

Czuję się tak jakby te codzienne czynności wykonywał ktos inny, nie ja. Że to nie ja rozmawiam z innymi ludźmi. Mam już tego dość. Mam dośc słuchania swoich mysli, nie mogę sie pogodzić z tym, że mnie to spotkało. Chcę być normalna jak każda inna nastolatka. Aż mnie ściska w sercu jak patrzę na rówieśnice przejmujące się pierdołami. Ja też chcę się przejmować czy mi torebka pasuje do butów i inne takie.

Gdzie się podziała dawna Ja? Dziewczyna sukcesu, dziewczyna której wszystko wychodziło...Najlepsza w klasie, z rodzicami świetny kontakt, z przyjaciółmi...Z charakterem i poczuciem humoru. Co się ze mną stało?? Ja chcę jeszcze żyć!!!

Tak trudno mi wmówić, że myśl nie równa się działanie. Ale ja już sobie wmówiłam, że zwariowałam. Tylko siedzieć i płakać. ile razy próbowałam się podnieść tyle gówno z tego wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko udawała. Ale drzazga w sercu została. Przykro - znowu się zawiodłam, rozczarowałam. Jak tu ufać ludziom.

Pozdrawiam

racja udawała nie byla szczera w sumie to nie była przyjaciołką Gracja nie poddawaj się powiem wam ze zauwazyłam tez takie coś że jak tylko człowiek pokaze po sobie jakąs słabość jak cos sie dzieje to ludzie zniakają :( uciekają od ludzi z problemami takimi jak depresja. Wolą tych wesołych pogodnych, szczęsliwych. A cały paradoks polega na tym że w tych naszych myślach własnie b jest potrzebny kontakt z ludzmi oderwanie się chociaz na chwilę Niestety ni ejestem juz pogodna bo w mojej duszy pada deszcz :( i mam wrazenie ze nawet te osoby ktore znam z for internetowych i mam w kontaktachgg i email uciakają od emnie od mojego smutku zupełnie jakby to miało byc zarażliwe zakażne :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę Was o poradę. Zdefiniujcie, pomóżcie powiedzieć co to jest:

 

Kiedy jestem sama jest mi ze sobą dobrze, ale w podświadomości (czy gdzie tam) lgnę do kontaktów z ludźmi. I teraz paradoks : kiedy już z nimi jestem czuję się nie na miejscu. Nie wiem co mówić. Czuję się odpowiedzialna za rozmowę.

Co najgorsze...-> przeniosło się to nawet na rodzinę i przyjaciół.

Wiem, że to chore i kiedy psychicznie mam siłę ,to "coś", a tak właściwie druga , głupia połowa mnie , zaprzecza temu co pozytywne. I zawsze jest negatywnie. Później jestem na siebie zła,że tak postąpiłam. Wtedy mam górnolotne myśli,że to był ostatni raz i tak w koło macieju,bo te moje "myśli" tak jakby nie wchodzą w głąb mnie, są powierzchowne.

Przyczyn nie wiem gdzie szukać.

Są dwie opcje : albo wyjazd za granicę ukochanego taty, z którym jak z nikim innym miałam wspaniały kontakt. To on poniekąd rozwiązywał moje bolączki. Jest moim autorytetem. (wróci dopiero w lipcu)

Albo inna sprawa : "kumululu" z ubiegłych lat. Od kiedy sobie tylko przypomnę, to miałam 2 natury : tę dla przyjaciół i rodziny i tę tajemniczą, niedostępną i .... graną dla reszty świata.

Przez to gucio przez miesiąc chodzę smutna.

Wcześniej inaczej na nie patrzyłam, tzn. na te problemy. Teraz opisałam jak jest. Napisałam co myślę.

Ciężko jest jak cholera.

Kiedy się budzę, ktoś mi zakłada na szyję pętlę i męczę się aż do ponownego kontaktu ze snami.Lubię śnić.

=> A przez to negowanie myśli,odruchów i wszystkiego => nie wiem co tak naprawdę myślę, jaka jestem.

To tyle. Macie jakieś pomysły ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gracja, współczucie należy się bardziej Twojej "niedoszłej przyjaciółce". Lepiej, że wcześnie "wyszło szydło z worka", niż żeby okazało się to później. Wydaje mi się, że ona jest ubogą, ograniczoną osobą, jeszcze bardziej zagubioną i nieradzącą sobie ze swoimi emocjami. Czy naprawdę chcesz mieć takich znajomych? Uszki do góry! My na pewno Cię nigdy tak nie potraktujemy! Nie jesteś sama!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:18 pm ]

P. S. Dziękuję wszystkim za wsparcie. Seba, oczywiście masz rację. Dziękuję. Niestety, czuję się taka samotna, ponieważ moja "druga połowa" chyba nie tego chciała wysyłając mnie do szpitala psychiatrycznego. Wszystko co osiągnęłam od momentu gdy wyszłam ze szpitala robiłam dla niego, aby w końcu mógł być ze mnie dumny. Z czasem zrozumiałam, że jemu chodziło tylko o pozbycie się moich skłonności samookaleczania (w różnych formach) a nie o moje usamodzielnienie się - wolałby, żebym nadal była taka niezaradna i uzależniona od niego. Powiedział mi to. I to mnie tak przybiło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przytul.gif dla was wszystkich

 

 

współczucie należy się bardziej Twojej "niedoszłej przyjaciółce". Lepiej, że wcześnie "wyszło szydło z worka", niż żeby okazało się to później.

Bethi masz rację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój dzień: do pracy ze łzami w oczach po przeryczanym weekendzie (dół); w pracy mili zazwyczaj ludzie byli dla mnie niemili; na odchodnym zupełnie bez sensu nawrzeszczał na mnie kolega a ja nawet bronić się nie umiałam, taka byłam jak masło w które wejdzie nawet tępy noż. A po drodze zmokłam jak kura.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że nie tylko ja miałem dzisiaj podły dzień w pracy. Spaliłem luzownik hamulca, a do tego zostałem za to zrugany jak bura suka przez instruktora i mistrza. Aż mi się nie chce jutro iść do roboty. Ale co ja na to poradzę, że tak na prawdę tabor jest niesprawny, a ja nie zawsze widzę w lusterku dym spod wózka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Smutaski Kochane!

Zwalić wszystko na pogodę!

Kornes, uszki do góry, a niech se ryczą jeśli czują się potem lepiej niż Ty teraz to jestem papież. Po złym okresie przyjdzie lepszy czas i jeszcze im pokażesz. Wiesz o tym!

Szczurku, no otóż to - nic na to nie poradzisz! Więc się nie przejmuj "kompetentnymi" przełożonymi. Oni zdają sobie sprawę z niesprawności sprzętu bardziej niż Ty i wkurza ich to bardziej niż Ciebie i myślą, że jak się na Tobie wyładują, to sprzęt będzie sprawniejszy?! Głupota. To tylko i wyłącznie ICH zaniedbanie. I tak do tego podchodź.

Smutna48, no ja na stanowisku kasjera to chyba bym rozwaliła ze złości całe stanowisko kasowe a potem rozpłakałabym się i jeszcze dostała ataku drgawek i duszności. A to wszystko przy wieeeelkiej widowni. Dobrze zrozumiałam, że już tam nie pracujesz? A czym się zajmujesz teraz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehhh, Smutna, siedzieć sobie za biurkiem, popijać kawkę, rozmawiać przez telefon, podżusowac w necie, podbić raz za kiedy co nie co... Ehhh, Kochana, też chciałam i dostałam i powiem Ci, że gdybym wcześniej nie pracowała jako pracownik fizyczny montujący pieprz... wiązki elektryczne do samochodów, to bym sobie nie poradziła! Bo się okazało, że praca w biurze jest bardziej stresująca niż była ta fizyczna! Co prawda daje ona mi większe możliwości np. kariery zawodowej niż ta pierwsza, ale kosztem mojego zdrowia. No, nie jest tak źle. I Ty znajdziesz coś super! To bardzo dużo wnosi dobrego w życie, gdy czujesz się spełniona w pracy zawodowej. Mnie to tak jakby uskrzydliło!

Kochana, masz coś bardzo cennego. Chęci i umiejętności. Potrzeba Ci tylko uwierzyć, że Ci się uda! Ja w Ciebie wierzę. Bądź cierpliwa i nie poddawaj się Słoneczko!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Bethi staram sie nie poddawać bo na tym rynku pracy można zwariować w większosci przypadków9 a ja nie umiem rozpychac się łokciami i po trupach iść do celu ) - nie wiem czy to wada czy zaleta???? rozczarowanie ale coż musze dalej szukac jakoś trzeba zyć zarabiac na siebie i na emeryturę coś musze robić jak i rowniez z tego powodu aby nie myśłec za duzo...ściskam Cię mocno i dzięki Tobie tez się wszystko poukłada ja rownież wierze w Ciebie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutna i lepiej się nie ucz! Po co Ci to? Żebyś pewnego dnia obudziła się z poczuciem winy? Masz czyste sumienie i jesteś uczciwa i za to Cię cenię. Uszki do góry. Jeśli będę mogła pomóc to napisz PW. Skąd jesteś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Bethi. Troche przekręciłaś mi nicka, ale co tam. Ktoś kiedyś napisał do mnie: uszy do góry KONGRES hihihi

Niestety dziś dzień w pracy tak stresujący, że nie byłam w stanie się skupić. Czujecie czasem jak wszystko wymyka się z rąk i nie jesteście w stanie nad niczym zapanować? Potworne.

Aha! Zeby dopełnić czary goryczy. Kupiłam se bilet na zakończenie krakowskiego festiwalu i kurwa nie poszłam bo pracowałam do północy.

uff! to tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×