Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica a rodzina...


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Mi jest najgorzej z tym ze mało kto wie jak my sie czujemy.Mówiš mi że mam wyjć z psami na spacer i uważajš że mi poprostu sie nie chce a nie że sie le czuje.Ciotka mi karze do siebie przyjeżdżać jak mieszka na drugim końcu warszawy i musze jechac metrem a taka wyprawa to dla mnie koszmar.Mówi że jak sie le poczuje to żebym wysiadła i poczekała na kolejny autobus.To nie choroba lokomocyjna tylko nerwica.Jak w padne w panike to nic nie pomoże.Uciekam do domu i tyle.Ehhh...jak mamy komu wytłumaczyć to jak sie czujemy??Ja akurat jestem w takiej sytuacji ze moja mama miała takie same lęki jak ja.Bała sie wychodzić z domu ,było jej nie dobrze w supermarkecie itp. ja wtedy mówiłam że jest jaka dziwna i miałam jš za wariatke.Teraz po jej mierci ja mam takie ataki.I teraz zaczynam rozumieć jak sie czuła.I wiem co ludzie mogš sobie o mnie myleć tak jak ja wtedy mylałam o mamie.Już sie nie rozpisuje bo moja historia choroby jest bardzo długa i kręta,ale chce wiedzieć jak mam komu wytłumaczyć jak sie czuje ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja powiedziałam kilku osobom, że mam nerwicę, wytłumaczyłam jak to się u mnie objawia i chyba zrozumiały :) Nie wszyscy, ale mam duże oparciew mężu i siostrze :) W najtrudniejzych chwilach siostra siedziała u mnie tydzień, żebym nie była sama w domu. Spróbuj porozmawiać o tym,że jeste chora, i że tak się to objawia a nie inaczej. Powinni zrozumieć. Pozdrawiam. Trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie w większości nie rozumieją naszej choroby, każą się

 

wziąć w garść...Ja naszczęście mam oparcie w mężu, który wspiera mnie od początku nerwicy.Bardzo mi go żal jak czuwa przy

 

mnie czasami po nocach. Znajomi udają że rozumieją a tak naprawdę nie mogą tego pojąć. Teściowa skwitowała to stwierdzeniem,

 

że na moje wymysły przydałoby mi się urodzić bliźniaki i zapomniałabym o wszystkim...Ręce mi opadły bo myśl o dzieciach mnie

 

paraliżuje. Nie jestem na tyle silna psychicznie teraz aby dać sobie radę i z nerwicą i dziećmi. Ale co tu dużo mówić...Kiedy

 

zabrało mnie pogotowie podczas jednego z moich silnych ataków, to lekarz dyżurny też nie potraktował mnie poważnie, puknął

 

się w głowę pokazując pielęgniarce co mi jest. Więc nie ma co oczekiwać od zwykłych ludzi że nas zrozumieją. Na szczęście mam

 

ojeszcze parcie w swoim szefie w pracy, który jak na razie ze stoickim spokojem i zrozumieniem odbiera moje telefony że znowu

 

nie dam rady dojechać do pracy. Może dlatego taki jest że zaufałam mu i opaowiedziałam swoją historię a nie ukrywałam tego

 

przed nim. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam okropny zal do mojego faceta ze w ogole nie stara

 

sie mnie zrozumiec!Mam problemy z wychodzeniem z domu, stronie od przyjaciol!A wszystko to przez to okropne chorobsko.Na

 

nerwice lecze sie juz 3 rok(bez skutkow), niedawno lekarz odkryl ze przyczyna mojej choroby jest nierownowaga hormonow wiec

 

biore leki hormonalne!Czuje sie okropnie, miewam "niby"zawroty glowy., poza tym telepawki, wowczas jestem bardzo slaba.I

 

dzieje mi sie mnostwo rzeczy ktorych czasami nie potrafie opisac.Do Kosciola przestalam w ogole chodzic, zasiedzialam sie w

 

domu.Jak sobie z tym poradzic?Facet ciagle na mnie krzyczy ze ciagle mi cos dolega i nigdzie ze mna nie mozna wyjsc!Ale to

 

naprawde nie moja wina!!!Napiszcie jak sobie z tym radzic!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zadaje to pytanie poniewaz moja

 

rodzina sadzi ze ja sobie to wymislilam i moge odkrecic - super gdyby ta choroba polegala na tym :D to by nie bylo tej

 

strony :lol:

srednio 2 razy w tygodniu mam w domu awanture a to ze leki mam drogie (effectin er) a to ze chodze

 

prywatnie do psychiatry ( tylko im ufam - mam taki film)

 

a to ze mam atak to histeryzuje i tak w kolko :(

 

 

 

przeczytalam juz tyle na temat nerwicy ze moglam bym wykladac na uniwerku z tego :D

staram sie wytlumaczyc im co

 

to jest zkad jak leczyc i etc.... ale to jak grochem o sciane

 

czy macie podobny problem a moze ktos uswiadomil swoim

 

rodzicom ze to nie wkret tylko choroba ALE WYLECZALNA!!!! jak grypa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie podchodza do tego sceptycznie, z reszta tak jak

 

ja.

ale generalnie mam ogromne wsparcie od strony mamy. bo u mnie sytuacje jest na tyle skomplikowana ze zawalilam studia

 

i dlatego sie wszystkim stresuje, lece do londynu za 10dni, boje sie ze sobie nie poradze i w ogole. ojciec ze mna prawie

 

wcale nie gada, wiec o nerwicy rozmawiam z mama. I ona mi sie przyznala ze kiedy z jakies 30 lat temu :D ona sama miala

 

nerwice jaks ie przeprowadzala do warszaawy z olsztyna (do mojego taty) i wteyd miala gule w gardle, panikowala, nie mogla

 

spac. wiec rozumie mnie, ale tez tlumaczy ze tak na prawde nie ma sie czym przejmowac, bo to minie. i ze trzeba zyc dalej,

 

ale ja mam takie doly ze nic mnie nie cieszy i ciezko zebrac mi sile do dzialania i spelniania tych marzen ktore gdzies tam

 

we mnie tkwia chociaz przez te stresy nie wiem juz kim jestem i czego chce:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

super ze wyjezdzasz ja tez chce ale musze skonczyc licencjat

 

:P

moja kolezanka ktora miala 10 razy gorsza nerwice niz ja wyjechala rok temu do anglii i zniknela jej nerwica!

 

poprostu swe mysli skierowala na inny tor :D

a wiec nie martw sie mysle ze ulozy sie wszystko dobrze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

super ze

 

wyjezdzasz ja tez chce ale musze skonczyc licencjat :P

moja kolezanka ktora miala 10 razy gorsza nerwice niz ja

 

wyjechala rok temu do anglii i zniknela jej nerwica! poprostu swe mysli skierowala na inny tor :D

Tak,

 

bo ostra lękówka jest zablokowaniem energii w sobie i poteguje lęki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to szczęście że mam bardzo kochaną rodzinę .bez nich

 

mogło by mnie tu nie być . zawdzięczam to mamie teściowej mężowi ibratu .byli przymie kiedy ich najbardziej potrzebowałam i

 

dalej mi pomagają powoli z tego wychodzę życzę każdemu takiej rodziny bonaprawdę można z tego powoli wyjść po za tym mam

 

trójkę kochanych dzieciaków dla których chcę wyjść z tej choroby pozdrowienia dla wszystkich nerwusków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice mnie nie rozumieją,

 

głównie przez to że w dużej mierze niestety oni są powodem mojej nerwicy.

 

No to tak samo jest u

 

mnie,ostatnio zbieram sie aby porozmawiac o tym szczerze z mamą,ale nie wiem czy to wyjdzie...czy bede mial tyle odwagi i

 

otwartosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

super ze

 

wyjezdzasz ja tez chce ale musze skonczyc licencjat :P

moja kolezanka ktora miala 10 razy gorsza nerwice niz ja

 

wyjechala rok temu do anglii i zniknela jej nerwica! poprostu swe mysli skierowala na inny tor :D

a wiec nie martw sie

 

mysle ze ulozy sie wszystko dobrze :D

 

dzieki! ja tez mialam zrobic licencjat :D ale ze oblalam to

 

sklonilo mnie do podjecia decyzji o spelnianiu marzen wczesnije. szczerze? tez mis ei wydaje ze w londynie mi przejdzie. 2x

 

bylam tam na wakacjach i zawsze wrcalam jako inna osoba: szcesliwa, pewna siebie, bez komplexow. po prostu nie bylam w

 

londynie od 2och lat, a taka przerwa to juz za dlugo :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

he he he widze to po moich znajomych i moim facecie londyn

 

dziala jakos inaczej na ludzi sa szczesliwi i patrza optymistycznie na swiat!!mysle ze ta polska dziala lekowo na nas :D

 

 

 

licze ze anglia tez mi pomoze i bede soba :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam wsparcie w rodzinie. pracowałam razem z rodzicami

 

jak zaczęłam chorowac i jak tylko zadzwoniłam że jest coś nie tak to zmnieniali mnie w pracy , pomagali przy dziecku itp.

 

 

poza tym mam chorą starszą siostrę . przyjmuje te same leki co ja. najwięcej ona mi tłumaczy. wiem ze mimo choroby (

 

lękamy się innych spraw) mozna normalnie życ i się rozwijac. ona jest nauczycielką, ma 3 dzieci i jeszcze studiuje. biorę z

 

niej przykład. reszta rodzeństwa też jest wyrozumiała. no i moja córka doskonale to rozumie. KOCHAM ICH

 

WSZYSTKICH!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę wszystkim, którzy mają takie wsparcie w rodzinie.

 

Ja niestety nie mam, mój mąż wogóle nie ma pojęcia co ja przezywam, chociaz wielokrotnie mu mówiłam jakie to jest ciężkie ale

 

prawda jest taka , że chyba jak ktos sam tego nie doświadczy to nie zrozumie na czym polega nerwica. Społeczeństwo ( poza

 

wyjątkami) jest kompletnie niedoinformowane na czym to wszystko polega, im się wydaje że nerwica to jest poprostu wtedy jak

 

ktoś się denerwuje, wkurza itd. Nie mają pojęcia o lękach, napadach paniki, niuzasadnionym strachu. I przez to, że nie wiedzą

 

jak to jest mieć nerwicę patrzą na nas jak na histeryków, leniwych ludzi, których ciągle coś boli i nie chce im się nic

 

robić. Nie chcą dostrzec tego co naprawdę nam dolega, nie widzą naszej wrazliwości na otaczający świat i tego ,ze może dzięki

 

nerwicy (paradoksalnie) widzimy o wiele więcej niż oni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak przetłumaczyć najbliższym co się ze

 

mną dzieje, i że sobie tego nie uroiłem/wmówiłem ? Moi rodzice twierdzą że jestem w pełni zdrowy, a nerwice udaje żeby nie

 

chodzić do szkoły... Mam tego kr** dość. No nawet psychiatra powtarza że jest to stosunkowo poważne zaburzenie, i nie należy

 

go bagatelizować. A jak ja mam z tego wyjść skoro nie mam wsparcia nawet w najbliższych... ?? Do szkoły chodzę, siedzę ile

 

umiem, walcze z atakami i mam dosyć... Jestem już tak podłamany że nie widze sensu niczego :(:cry::cry::cry::cry:

 

:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Może powinieneś razem z rodzicami wybrać sie do

 

tego psychiatry, on powinen określić czy jestes chory na nerwicę..... Rozumiem twoich rodziców, dla osoby zdrowej, ta choroba

 

jest czymś niewyjaśnionym np: "jak mozna się bać chodzić do szkoły?". Trudno jest osobie zdrowej nas zrozumieć, dopuki sama

 

tego nie przezyje.

Mozesz również usiąśc z rodzicami i porozmawiac o tej chorobie, o twoich lękach, od kiedy to masz.

 

Jeżeli ciągle będziecie się kłócić to nigdy nie dojdziecie do porozumienia. Pomóż rodzicom Cię

 

zrozumieć.....

Pozdrawiam!!! :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale Cię rozumiem ponieważ mam podobnie. U mnie w domu

 

bywa różnie, nie zawsze potrafię dogadać się z rodzicami, raz jest lepiej a raz gorzej. Kiedy zaczęłam im mówić o swoich

 

objawach zbagatelizowali to, twierdzą że jestem słaba i niewiadomo czego się boję, a tak właściwie to wszystko sobie

 

wymyśliłam... Od tej pory rzadko z nimi o tym rozmawiam, dałam sobie spokój i stwierdziłam że nie będę na siłę im czegoś

 

tłumaczyć. Tak naprawdę ludziom którzy nie mają pojęcia o nerwicy lękowej trudno jest zrozumieć co przeżywamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy czytam wasze posty, to dochodzę do wniosku, że naprawdę

 

mam szczęście... Moja rodzina a zwłaszcza mama i siostra nieustannie mnie wspierają i wydają się starać mnie zrozumieć.

 

Wiedzą, że czasami MUSZĘ wyjść z kościoła, że mam okropny nastrój, że często się czegoś boję.... Może pomaga im to, że moja

 

mama też miała nerwicę, co prawda nie lękową, ale chyba lepiej jest jej się wczuć w moje stany, a co dziwniejsze odkąd

 

zachorowałam o niebo lepiej się z nią dogaduję (wcześniej tylko kłótnie i kłótnie :) ). Teraz piszą do mnie codziennie, a

 

kiedy tylko wspomnę, że mam złe samopoczucie od razu odzywa się sygnał mojej komórki - po prostu w okamgnieniu :) To naprawdę

 

wielki skarb mieć tak wyrozumiałych bliskich!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Ja też dogaduję sie z mamą i ona stara sie mnie

 

zrozumieć, mąż też dodaje mi otuchy, ale tata stwierdził ze jestem głupia, że tylko siedze przed komputerem, czytam o

 

chorobach i sama sobie wszystko wmawiam a psińco mi jest. Niestety nie każdy potrafi nas zrozumieć :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×