Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Najgorsza była dla mnie muzyka i granie na flecie, nie mogłam sobie z tym poradzić, wszyscy się śmiali. Podstawówkę jakoś ukończyłam ze średnią mimo tego:5.0

Jak to czytam widze samą siebie. Te (delikatnie mówiąc) drżące ręce... Chodzę do 2 klasy liceum i do dziś mam z tym ogromny problem. Osiągam dobre wyniki w nauce, ale nie potrafię się wypowiadać, przedstawiać jakiegoś zagadnienia. Moje oceny to tylko sprawdziany i kartkówki. Nie robię nic ponadto bo zawsze, gdy mam wystepować przed klasą cała się telepię. Nie moge mówić, bo głos mi drży. Staram się coś z tym zrobić, ale myśl o nadchodzącej maturze wcale nie ułatwia mi zadania. Inni pewnie się wkurzają, bo to już druga klasa, a ja wciąż mam straszną tremę. Nie rozumieją takich jak ja :(. Muszę z tym walczyć, ale nie wiem czy dam radę :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie przerwy w podstawówce były traumą z tego powodu, że bałam się, że całe 15 minut będe stała sama i będą sie ze mnie śmiali...

straszne to było..

marmarc bardzo trafne wnioski...

myśle, że to wynika z naszego charakteru... czytałam coś kiedyś osobowości unikającej... i najczesciej takie osoby w przedszkolu przebywały same...

szczerze wam powiem, że z tego co mówili rodzice, wysłali mnie do przedszkola poniewaz nie umiałam dogadac sie z rówieśnikami (a wcale nie musiałam isc do przedszkola bo mialam z kim zostac w domu). wyslali mnie tam na siłe... moze to był bład bo do dzisiaj odcisnął w mojej głowie ślad na całe życie... że tak to ujmę.

w późniejszych latach sama musiałam sie przełamywać żeby wyjść z domu. uczyłam sie jakby wszystkiego od nowa. jak dziecko.

ale do dzis nawet jak wyjde, czuje stres.

nie moglabym wyjsc spokojnie na spacer zrelaksować sie.

i to jest najgorsze.

ale wracając do czasów przedszkolnym... nie wiem czy można nas nazwać "niedorozwojami" ;)

wiecie, ja przez to ze nie miałam przyjaciół wśród rówieśników w wieku pięciu lat nauczyłam sie płynnie czytać i pisać... bo co innego miałam robić. ale z tego zrodził sie potem chorobliwy perfekcjonizm...

eh.... ludzka psychika jest nie do pojęcia...

 

pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie przedszkole również było koszmarem, zawsze siedziałam z boku i nie miałam koleżanek, niby nic takiego, ale właśnie wtedy kształtowały się relacje w grupie i przyjmowanie okteślonych ról społecznych. Mnie nadano od razu rolę kozła ofiarnego i organizowane grupowe ataki. Wszyscy wiemy jakie dzieci potrafią być złośliwe. Ta złość na "inność" pozostaje ludziom do końca życia, z tym że z biegiem lat techniki docinania nabierają bardziej lub mniej wyrafinowanej finezji. Niestety w podstawówce było coraz gorzej, stałam się nie tylko klasowym ale szkolnym kozłem ofiarnym, ze szczególnym upodobaniem używali sobie na mnie nauczyciele, bo wiadomo-świr to nie człowiek więc można bez przykrych konsekwencji dopiekać ile wlezie. Tak to już jest, że człowiek jest z natury zły i w naszym cywilizowanym świecie mało jest okazji do uwolnienia złych zwierzęcych instynktów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja załuje że nie chodziłam do przedszkola właśnie przez to pózniej miałam problemy w podstawówce ,nie umiałam sie dostosowac do reszty rowieśników ,rodzice za bardzo mnie chronili przed światem i wszelkimi troskami ja uważam że taki nadmierne cackanie sie prowadzi do emocjonalnego kalectwa ! teraz jestem zupełnie innym człowiekiem o wiele twardszym bo dostałam solidnego kopa od zycia,ale czy musiało tak być? moze wystarczyło by gdyby rodzice nie byli tak nadmiernie opiekuńczy :idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rany!!!!!!!

Nie doczytałam waszych postów do końca, ale strasznie fajno, że tu was tyle jest. Od dzieciństwa mam fobie społeczną i panicznie boję się prezentacji, wystąpień, spotkań towarszykich w większykm gronie. Mam straszną tremę zawsze a jak mam cos mowić to kolana mi się uginają, cała drzę i serce wali jak szalone. Nie moge się skupić i najchętniej bym uciekła do domu...

KOCHAM WAS DUSZYCZKI !!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:58 pm ]

Wiecie co....

Dla mnie nie jest najgorsze samo wsytąpienie przed studentami, ale to, co się dzieje ze mną gdy na nie oczekuję....

Studiuję zaocznie i mam czasem po 12 godzin zajęć. I słuchajcie, bywało ze miałam na ostatnich godzinach takie wystąpienie. Czekałam na nie po 10 godzin i chodzilam gorzej niż struta... Nie rozmaiwałam z nikim bo bo trudno było mi z siebie głos wydowbyć, nie potrafiłam się uśmiechnac i za chiny skupić na zajęciach. A gdy nadchodziły ćwiczenia na których mialam miec przemówienie to drżałam cała, dostawałam tików, pociłam się, i gdy było coraz bliżej wadałam w panikę, czasem chcialam zrezygnować bo czułam ze nie dam rady, ze zemdleję, że strace równowagę albo dostanę wylewu.... Igdy przychodziła już moja kolje, trudem posuwałam swoje nogdi do przodu, wszytko odmawiało mi posłuszeństwa gdy próbowałam doczołgać się na środek, przed studentów, miałam jakieś zaburzenia ruchowe, goraco mi było cholernie i napewno byłam czerwona i cpocona...

Gdy stałam już przed wszystkimi, to nie było tak źle, trzęsłam się co prawda i z ledwościa mówiłam, ale jakos to było...

Najgorza jest ta trema przed. To jest największy problem, boję się że mój organizm w końcu tego nie wytrzyma, albo że ja w końcu wybiegnę bo za duża presja... Czy ktoś tak ma?? Brałam na to lek "mocloxil" lae raczej efektu nie widziałm dla mojej fobii społecznej... Pomóżcie, przede mną jeszczse 2 semestry a potem całe życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Czy fobia społeczna jest równoznaczna z osobowością unikającą? Ponoć te dwa pojęcia są często mylone. Bo jeśli mam taką właśnie osobowość, to chyba leczenie farmakologiczne ani psychoterapia niewiele dadzą. Czy ktoś też ma podobny dylemat? Muszę o to wypytać mojego psychiatrę, jeśli tylko uda mi się zebrać na odwagę i pójść do niego :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie z tym że zbytnia nadopiekuńczość rodziców może doprowadzić do "kalectwa"... długo, długo musiałam nauczyć sie robić wszystko sama....

to jaką mamy osobowość chyba nie wpływa na to że nie można sie leczyć farmakologicznie czy przez psychoterapie...

każdy ma inny charakter... po prostu z tym sie rodzimy.

samotniczko, czy ty jeszcze nie byłaś u żadnego psychiatry?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotniczko to faktycznie problem. Nie wiem czy my same jestesmy w stanie to rozróżnić. Jak czytałam na necie informacje o osobowosći unikjącej, to pasują do mnie jak ulał. ale kto wie, moze jedno nie wyklucza drugiego...

Przeczytaj to: OSOBOWOŚĆ LĘKLIWA( UNIKAJĄCA)- unikanie kontaktów społecznych, poczucie niepokoju i lęku przed krytyką i odrzuceniem, KRYTERIA: uporczywe i wszechogarniające uczucie napięcia i niepokoju, ocenianie siebie jako gorszej, mało atrakcyjnej od innych osób, nadmierna obawa przed krytyką, unikanie nowych sytuacji społecznych z poczucia bycia nieudolnym.

:idea: Muszę powiedzieć swojemu psychiatrze, ze mam te wszystkie kryteria, moze bedzie to jakiś znaczący krok w moim leczeniu :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bad Girl byłam już u psychiatry, nie chodzę regularnie tylko jak jest już tragicznie. Muszę to nadrobić.

Moi rodzice akurat wcale się mną nie interesowali, mieli w d... co się ze mną dzieje. I to również nie wyszło mi na dobre, potwierdza się tylko reguła, że żadna skrajność nie jest dobra. Obyśmy nie powielali błędów naszych rodziców, co niestety często się zdarza, ale podobno błędów w wychowaniu nie da się uniknąć.

 

Mahadevi pod teorią osobowości unikającej mogę się śmiało podpisać. Co z tego, ze wyleczę się z fobii skoro pozostaną skłonność do izolowania się i szalenie niska samoocena? Jeśli takie zachowania wpisane są w osobowość to już nie wiem co zrobić żeby tak się nie męczyć, osobowości raczej nie da się zmienić, a szkoda.

Mam zamiar studiować zaocznie ale nie wiem czy dam radę, ponieważ mam identyczne objawy fobii co ty. Najgorsze jest to wrażenie, że wszyscy widzą te trzęsawki i zdenerwowanie i tylko czekają na kolejne potknięcie. Zawsze w przeddzień jakiegoś wystąpienia w szkole dostawałam dolegliwości żołądkowo-jelitowych. Nie wiem czy wytrzymam tyle godzin wśród ludzi. Jak jestem w domu lub w innym odosobnionym miejscu gdzie nie ma ludzi to czuję się cudownie, a gdy tylko się pojawią, wszystko się zmienia i mam ochotę zniknać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zeby sie wyleczyć z takiej czy innej fobii jest tylko jeden sposób ,zadna psychoterapia czy leki wam nie pomoga dopóki nie bedziecie przełamywać lęku chociazby na siłe i wbrew sobie.Czyli jeśli ktoś boi sie wystąpień publicznych ,musi jak najwięcej wystepować ,jeśli ktoś boi sie jeżdzić autobusem ,wsiada na siłe do autobusu itd .Ja w ten sposób pokonałam agorafobię ,aha i jeszcze jedno swoją osobowośc możemy kształtować sami ,wcale nie oznacza że jeśli z natury jestesmy lękliwi to nie można tego zmienić ,trzeba tylko nad soba popracować!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, no jakbym pisała sama o sobie...

Dziś akurat ide do psychiatry i zapytam o yę osobowośc unikającą i jakie są szanse pomocy w tej kwestii.

Myślę że z tym da się jednak normalnie żyć, Ja studiuję już zaocznie 5 rok i zawsze zaliczłąm wszytko prawie "normalnie" wiec studiami się nie martw, wystarczy że będziesz się uczyć. Ja chodze sama na przerwach, kryję się po kątach i kiblach, ale nie przejmujej sie innymi, bo za chwilę z tymi ludźmi się rozstanę i nigdy już nie zobaczę. Na studiach najważniejsza jest wiedza która przedstawiasz swym wykładowcom. A na przyswajanie wiedzy nie miały u mnie nigdy wpływu moje zaburzenia nerwoewe, czy forbia społeczna... No moze czasem dostaławałm zaćmienai umysłu na egzaminach ustnych, ale ostatecznie wszytskoz aliczłam, Na studiach licencjackich iodniosłam suckes, wszyscy chwalili moją prace dyplomową, dostałam z niej 5 i obroniłam ją na 5, doktorzy gorąco zapraszali mnie na studia magisterskie, wiec nie odmówiłam :D

Niezmienia to jednak faktu, ze czuję się bznadziejna i gorsza od wszytkich... Czasem patrze w autobusach na ludzi, którzy się cieszą, spotnanicznie ściskają, zartują, dobrze bawią z zfaktu, ze są młodzi mają siebie... Ile bym dała, zeby byc na ich miejscu. Ja to zawsze mam czarne okulary, obwijam się chustami, najlepiej jaby mnie nikt nie rozpoznawał....

W sobotę mam prezentację multumedialną z religioznawstwa i juz dostaje rozstroju zołądka :(:(:( Tyle razy już referowałam, ale nie moge rpzeskoczyć tej tremy...

 

Bardzo dobrze Cię rozumiem kochana, bądźmy w kontakcie, warto żebyśmy wymieniały swoje percepcje i odczucia...

Buziak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ty się dobrze uczysz.Niesamowite.Ja akurat jestem na ostatnim roku studiów licencjackich i jakoś mi idzie chociaż poprawki chyba będą a pracy licencjackiej pisać strasznie mi się nie chce a uczyć też nie.

Dla mnie to jest bez sensu że komuś się chce uczyć a ma takie problemy jak ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki agaplo za słowa wsparcia, ale to bardzo trudne co mówisz. Me ludzie z osobowością unikajacą patrzymy na świat przez czarne okulary, uważamy siebie za gorszych ludzi . Takie przełamanie tego stereotypu myślowego, zmiana okularów z czarnych na różowe, to jest stumilowy kork. Potem to peenie jest już z górki. Tylko jak zmienić swoje myślenie z takiego"jestem beznadzijna, ponura, brzydka i wszytkich zarażam swoją apatią" na "jestem młoda, atrakcyjna, wartościowa, zdobywam świat z uśmiechem na ustach"... To niezwykle truen. Mam 25 lat i próbuję zmienić swoje nastawienie nie od dziś...

Cchciałabym aby ktoś utierdził mnie (nas) w przekonanieu że to jest możliwe, lub że komuś się to udało...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:07 pm ]

A raczej udało się to komuś z podobnym zaburzeniem, a nie przeciętnej osobie z nerwicą lekową czy depresja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż mogę powiedziec ,mnie zawsze sie wydawało ze jestem gorsza od innych ,wszystkim wszystko sie udaje tylko nie mi , i wszystko to co opisywałaś tez w dużym stopniu mnie dotyczyło i nawet teraz dotyczy ale jedno jest pewne jak człowiek chce to potrafi .Ja już od dawna zaczełam zmieniac swój charakter ,eliminowac wszystko co mi w sobie nie pasuje .Pamiętaj !!!!! to ty masz się czuć ze sobą dobrze a nie inni ,nie dla kogoś te zmiany ale dla siebie! Trzeba tylko pamiętac zęby zbytnio w tych zmianach nie przesadzic ,ja chyba trochę przesadziłam bo podobnież (taka jest opinia mojego chłopaka jestem tyranem ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc agapla, no tak do konca to sie z toba nie zgodze. Bylas chyba pierwsza osoba z ktora zagadalam na forum.Mialam tyle wtedy watpliwosci. Ja teraz bylam na lekach i terapii i udalo mi sie. Po kilkunastu latach wrocilam do zycia. Nie mozna powiedziec ze przez te kilkanascie lat nie chcialam sie ratowac. Tez bralam leki ziolowe. Chcialam sama wyjsc ale nie do konca moglam. Drobne zakupy tak , ale dalej sama to niestety nie. Byl czas gdy mialam lat dwadziescia kilka tez nerwica mnie zaatakowala dosc ostro. Bylam mloda pelna sily i walki. Zmienilam wtedy prace i jakos powoli nerwica mi ustapila. Ale po kilku latach wrocila i to ze zdwojona sila i stalam sie bezradna.Nikt mi nie potrafil pomoc. Szukalam lekarzy to sie po badaniach okazywalo a to zmiany w kregoslupie a to arytmia, niskie cisnienie .Podsumowanie bylo takie trzeba sie przyzwyczaic ten typ tak ma. I ja sie przyzwyczailam.Raz bylo lepiej raz gorzej byle do przodu.I tak 14 lat. I o 14 z lat za dlugo czekalam.Teraz odzyskalam zycie. Byl lek , terapia i moja determinacja i to razem dalo efekt.Skonczyly sie straszne bole i zawroty glowy, omdlenia i duzo innych rzeczy az sama bylam zdziwiona.Wszystkim teraz mowie ze naprawde dostalam nowe lepsze zycie. Pozdrawiam Ciebie agapla serdecznie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Aga fajnie ze z tobą ok ! znasz moje poglądy ja zawsze byłam za terapią naturalną i walką własnymi siłami ,ale rozumiem tez innych przecież kazdy z nas jest inny i każdemu co innego może pomóc ,ja staram sie przekazać żeby ludzie nie skupiali sie tylko i wyłącznie na lekach chemicznych ale jak sama napisałaś determinacja ,terapia , przełamywanie lęku to jest ważne a w szczególności w pokonywaniu fobii pozdrawiam cię też bardzo,bardzo :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pięknie!!!

Agaplo i Ago 1.

Nie wiem dokładnie jakie były wasze dolegliwości, bo każdy przypadek jest indywidualny, moga się oewnie wydawać podobne, ale wymagają innych terapii.

W każdym razie słowa "wyszłam z tego, udało mi się" naprawdę dodają mi (pewnie nam) dużo wiary we własne siły!!!

Ktoś mi kiedyś powiedział, że wszystko czego potrzebuję żeby wyzdrowieć mam w sobie. niech to stanie się nasza myślą przewodnią.

Mam tylko do was prosę, napiszcie kochane jak sie wam udało!

Czy oparłyście się o jakis konkretny system filozoficzny, jaką konkretną terapie np autosugestia? Napiszcie o drodze, która przeszłyscie aby stac się zdrowymi kobietami, co was popychało do przodu, w jaki sposób wpłynęłyście na swój charakter, swoją osoowość

Pomożecie w ten sposób mi, Samotniczce, i wielu innym osobom, które się pogubiłym w tym zgiełkliwym pomieszaniu jakim jest zycie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam po raz kolejny, ze swojej strony moge powiedziec jedno, bo nie chce sie powtarzac - poczytaj Mahadevi moje posty. Mozna sie znich troszke dowiedziec o mojej walce. Dlogo by na ten temat pisac.Jedno powiem tak jak agapla bez wlasnej determinacji nie byloby sukcesu.Przez pierwsze pol roku droga byla naprawde ciezka, ale udalo sie .Serdecznie pozdrawiam :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agaplo,

chciałam jeszczse dodać, że leki które biorę nie sa tylko na moją fobię fobię społęczną lub zaburzenia osobowosci.

Zaczęłam je brac tylko dlatego, że kilka tygodni temu popadłam w depresje, nie byłam w stanie chodzić do pracy, nie mówiąc już o syudiach, które kompletnie zaniedbałam, brakowało mi sił żeby wyjść z domu, całe dnie leżłam w łóżku i płakałam, dodatkowo mojego doła spotęgowało złe samopoczucie mojej mamy,która jest po nowotworze złosliwym z przezutami. Leki zaczłęma brać bo było ze mną bardzo źle, teraz wraca mi powoli po nich humor i siły żeby cokolwiek zacząć w swoim życiu zmieniać i zacząc walczyć z innymi zaburzeniami (fobia społęczna, którą mam od dzieciństwa)...

Teraz mam sesję na uczelni i dodatkowo pracuję w biurze rachunkowym więc aby sobie z tym wszystkim poradzić i nie zostac wydalona z pracy lub z uczelni musze brac te leki, mój psychiatra zaleca mi w góle meisięczny urlop,a le to jest nie mozliwe bo nikt za mnie nie wykona pracy z biurze, bo nie mam tam zbyt zyczliwych osób...

Gdy tylko skończy się sesja na uczelni (obojetnie z jakim skutkiem) to powoli zacznę odstawiac leki i naprawiac swoje życie. Poza tym aby wyzdrowiec musze zmienić pracę, bo warunki w których pracuje moga tylko wpędzić w chorobę. Ale mam 25 lat i muszę z czegoś się utrzymywac i opłacić studia. Dlatego biorę na razie leki. Za dużo mi sie nagle zwaliło na głowe i na dodatek choroba mojej mamy ;-(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:41 pm ]

Ja też nie jestem zwolennikiem nastawiania się na samą chemię. Ale są zaburzenia, np depresja, z których człowiek nie zawsze sam potrafi stanąć na nogi, zwłaszcza gdy pojawiaja się myśli samobójcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz powiem ci tak jak wiadomo życie to nie bajka i nie zawsze jest dobrze ,ale ja po tym co przeszłam to chyba się bardziej uodporniłam na zasadzie co nas nie zabije to wzmocni i tak też się ze mną stało.Bylo naprawdę źle miałam nerwicę z agorafobią a później to i ztego wszystkiego deprechę ,kończyło się na tym że leżałam całymi dniami w domu i patrzyłam w ścianę myślalam że to juz koniec mojego życia ,nie mogłam sama wyść z domu ,aż w koncu musiąłm sie otrząsnąć, wziełam sprawy w swoje ręce ,stwierdziłam że jak sama sobie nie pomogę to nikt tego nie zrobi .Obecnie pozbyłam się nerwicy ale w moim życiu tez nie jest kolorowo ,walczę z nieuleczalną choroba mojej mamy , a sama mam problem onkologiczny ,(coś mi wykryli na skórze i jest do wycięcia,mają badać czy to nie nowotwór)ale mimo to jest ok ! Stałam się optymistką ,życie jest piękne i tak trzeba na to patrzec pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja sugestia jeśli chodzi o fobię społeczną, jest taka, że my nie możemy sobie odpuszczać - musimy wciąż gdzieś chodzić, coś załatwiać, dzwonić, podejmować decyzje itp. Bo jeśli tylko trochę odpuścimy, to od razu jest coraz gorzej, lęki są coraz silniejsze. "Tu trzeba biec tak szybko jak się tylko da, żeby w ogóle pozostać w tym samym miejscu" (to chyba z Alicji w krainie czarów albo czegoś podobnego). Mam wrażenie, że tego co innym dane jest jakby naturalnie, my musimy się uczyć wciąż na nowo. To nie jest sposób na "pozbycie się tego", ale na jakąś minimalną normalność. Bo i tak każda nowa sytuacja może powodować lęk - to jest związane np. z niską samooceną, ale chodzi o to żeby nie wycofywać się z codzienności, dbać o jej różnorodność. Tak myślę.

 

Nie mówię o sytuacji kiedy nasilają się objawy depresyjne, bo wtedy nasze szanse naturalnie maleją, ale to inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marmarc, masz całkowitą rację!!

Trzeba o siebie cały czas walczyć, nieraz już brakuje sił a ewentualne porażki w dążeniu do celu skutkują tylko stopniowym wycofywaniem się. Dorze jest mieć w takich momentach coś w rodzaju "promyczka", jakąś pozytywną rzecz, która zahamowałaby proces autodestrukcji. Najlepszym sprawdzonym sposobem jest jak wiadomo przyjaciel, ale my dotknięci problemem fobii nierzadko nie mamy żadnych przyjaciół. Tak też jest w moim przypadku (nad czym ubolewam)

Niedawno wpadłam na pomysł jak poprawić sobie nastrój. Otóż gdy tylko udaje mi się osiągnać jakiś sukces, nawet mały, zapisuję to w specjalnie do tego przeznaczonym notesie. Zapisuję też na bardzo kolorowo wszystkie miłe rzeczy, jakie usłyszałm na swój temat i gdy jest mi smutno i beznadziejnie, czytam je. To poprawia humor przynajmniej na chwilę.

Dodam jeszcze, że do niedawna odrzucałam od siebie wszystkie komplementy i nie przyjmowałam ich do wiadomości. To chyba typowa cecha osób z fobią/osobowością unikającą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×