Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,ja tez cierpie na depresje..sezonowe, nerwice lekowa itd itp..zyją ze mną ze 30 lat, sama mam 36. podarowal mi je ojciec alkoholik i pewnie troche moj charakter usposobienie, tryb zycia. myslalam,ze nauczylam sie z tym zyc, kiedy pojawiaja sie juz znane objawy jak nadpobudliwosc,drazliwosc, leki coraz wieksze i z glupich przyczyn, lub ich braku, panika i poczucie bycia w innym swiecie,tzn, jakby dzialo sie obok mnie, do tego fizyczne-oblewanie potem bole brzucha,duszenie sie...znamy to wszyscy, ale pojawily sie nowe i stad moja konsternacja i jeszcze wieksza panika, nakrecanie sie i juz sobie nie radze...lancuszek zostal uruchomiony...

stad moje pytanie czy mieliscie takie przypadki ze cos powiedzieliscie a za kilka sekund znajomi czekajacy na dalsza wypowiedz patrza i pytaja co mialam na mysli a ja tego nie pamietam-tego ze w ogole cos powiedzislam, za 2 dni powtorka. teraz przestraszylam sie juz nie na zarty, mam natloki mysli;jestem w biegu i robie naraz setki rzeczy,zrzucam te luki pamieci na to. ale dzis uslyszalam jak moj partner pow cos do mnie a on temu zaprzeczyl,,czy ja wariuje!!! moje zycie od 2 lat nie bylo nigdy takie ciezkie, mialam wypadek, probowano mnie zabic-dokladnie!!! jezdze na stresujace sprawy sadowe, do tego moj ojciec podczas awantury pobil mnie 2 razy w ciagu niesiaca. wrocily wspomnienia z dziecinstwa i tym razem boje sie ze cos sie dzieje powazniejszego, juz sie nakrecam, stresuje i spadam w dol tej starej nerwicy... mam 2 coreczki i praktycznie mam tylko je, dla nich musze byc zdrowa!!!! pisze do Was bo musze,chce z kims porozmawiac-lekarze mnie odsylaja a psycholog dopiero za 2 tygodnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Wczorajszy dzień był tragedią.Przeleżałam go a wieczorem płakałam w poduszkę już zabrakło mi sił.Chciałam komus powiedzieć co mnie tak męczy,wykrzyczeć ale nie mogłam i nie potrafiłam.Oszukuję siebie,oszukuję mojego faceta i wszystkich innych:(znowu zaczynam wracać do przeszłości,do tej złej niestety bo nie była nigdy ona dobra.Leżałam i gapiłam się w sufit zadając sobie pytanie dlaczego ja? Mam 34 lata i od dziecka nie miałam ani jednego roku,miesiąca który bym wspominała z radością.Najpierw rozwód rodziców,później chorowałam a jeszcze troszkę później matka zaczęła pić,brat traktował mnie jak worek treningowy do momentu aż nie ułozył sobie swojego wspaniałego zycia, później ciąża która pomimo wszystko dała mi szczęście,ślub z facetem alkoholikiem,bita ,maltretowana czego efektem sa moje blizny na całym ciele.W końcu uwolniłam sie od tego sadysty,nowy związek w którym dla niego liczył sie tylko i wyłącznie seks a ja ślepo zapatrzona wierzyłam że spotkała mnie wielka miłość aż do momentu gdy nie zobaczyłam go szczęśliwego ze swoja ciężarną kobietą o której nic nie wiedziałam.Kolejny wielki dołek w moim zyciu, do tego zwykłe problemy samotnej matki i ciagły brak kasy.Zero pomocy od kogokolwiek...matka zachlana dzień w dzień,brat wstydził sie zakompleksionej siostry która nic w zyciu nie osiagnęła.Kolejny zwiazek,wyjazd z tej mojego zadupia do wielkiego miasta i znowu mysl ze szczescie sie do mnie usmiechnęło.Po pół roku okazuje się że kolejna klapa,moja próba samobójcza i jeszcze trwanie w zakłamaniu przez 1,5 roku.Wróciłam z podkulonym ogonem.A teraz...od dwóch lat jestem z kims kto jeszcze trawi moje zmiany nastroju,moje ataki agresji,moje lepsze i gorsze dni ale czy jestem szczęśliwa????

 

 

więc mam 34 lata i nic więcej oprócz popsutej głowy:(

 

Przepraszam ale musiałam to z siebie wypluć,odważyłam sie tutaj bo mnie nie znacie i nawet gdy będziecie ze mnie kpic ja o tym nie bede wiedziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie niektórzy mają,ale wiesz mało kto nie może sobie dać rady z życiem bez brania tabletek i zwierzania się psychologowi a ja nie mogę.Sam generuje sobie problemy jakich inni nie mają,nie wiem co jest nie tak,co robie źle,ale bilans jest zawsze ten sam,ja staram sie staram,a potem okazuje się że i tak jestem najgorszy.Nie rozumiem,to jak klątwa jakaś i dotąd nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja takie niepowodzenia zyciowe zrzucalam na los...ktory akurat dla mnie mial same zle niespodzianki,zakrety, niepowodzenia, nerwice lekowe ,ale juz wiem,ze to moja wina w wielkiej mierze, ale i mojego ojca. Jego alkoholizm tak wypaczyl moje widzenie swiata i problemow. Ciagle chcialam pokazac temu pijakowi ze nie jestem beznadziejna i na sile znajde szczescie meza rodzine- za te glupie myslenie place wiele lat i pewnie jeszcze dlugo bede cierpiala. nie nauczono mnie ze mam zyc dla siebie i byc szczesliwa i kochana rowniez dla siebie, teraz zaczynam to rozumiec...w wieku 34 lat, nie moze byc za pozno!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Szukałam jakiś stron, opowieści ludzi, którzy wygrali z autoagresją (przynajmniej nie robią tego - uzależnionym jest się przecież całe życie...), każdy z nich miał KOGOŚ. Nawet, jeśli pisali o samotności, to jednak ZAWSZE był jakiś przyjaciel, kolega, rodzic etc.. Walczą dla siebie i dla NICH. A ja nie mam NIKOGO. Tkwię sama w swoich lękach i uzależnieniach. Chciałabym walczyć, ale nie mam sił. NIE MAM. Nie chce mi się walczyć dla samej siebie - bo jestem nic niewarta i NIENAWIDZĘ siebie.

Co się ze mną dzieje, gdzie zgubiłam kontrolę... :why::why:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×