Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

A tak poza tym, to wrzuć na luz, bo napisałam w pierwszym poście, że nie zamierzam nikogo przekonywać, a z Twoich postów już mi zalatuje złością.

 

Zapewniam Cię, że to błędna interpretacja, bo jestem spokojny jak nigdy dotąd. :P

 

W depresji endogennej, atypowej, w CHAD, w zaburzeniach psychotycznych (schizofrenii itp.) przyjmowanie leków jest koniecznością. W zaburzeniach nerwicowych (oprócz nerwicy natręctw), lękowych, w zaburzeniach osobowości imho przyjmowanie leków mija się z celem- gdybym był lekarzem to nie wypisałbym leku przeciwdepresyjnego w nerwicy lękowej. No chyba, że doraźnie jakieś tam benzo czy hydroksyzynę. Prawda jest taka, że nie ma skutecznego leku na nerwicę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O.K. są pewne choroby które trzeba leczyć za pomocą ''leków''.

Są ludzie którym pomaga wygadanie się przed dobrym przyjacielem.

Są ludzie którym pomaga terapia.

Są ludzie którym pomaga terapia i leki.

Są ludzie którym leki szkodzą.

Są ludzie którym pomaga wiara.

 

Więc nie należy generalizować.

Wszyscy są tacy sami i tak samo.

Każdy ma inna historię, sytuację, organizm.

 

Najważniejsze że ''ktoś jest'' i rozumie problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli przez lata brałem:

- wszystkie ssri

- wszystkie tlpd

- większość neuroleptyków

- inne leki typu mianseryna, mirtazapina, trazodon, tianeptyna, mood stabilizery-karbamazepina, kwas walpro itd.

 

To wiem jak się czułem na danym leku. Skoro na lekach serotoninergicznych wpływających na serotoninę nie odczułem żadnej poprawy czy wręcz czułem się źle, skoro na lekach noadrenergicznych wpływających na noradrenalinę czułem nieprzyjemnie pobudzenie, nakręcenie psychoruchowe, a skoro po lekach podnoszących dopaminę czuję się zwyczajnie dobrze - to nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że mam deficyty dopaminy, i muszę przyjmować leki, które nań wpływają. A takich jest mało na rynku.

 

Mnie też nie zadowala takie życie, ale wolę funkcjonować "jako tako" niż trwać w stanie wegetatywnym- i właśnie dlatego biorę leki. Poza tym to wynika z mojego światopoglądu, że zaburzenia psychiczne mają podłoże neurobiologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

J nie każdy sobie pozwolić na luksus leżenia na kanapie i poszukiwania "wewnętrznego szczęścia". Są ludzie którzy MUSZĄ jako tako funcjonować, byle jak, bez euforii, ale żyć, bo mają zobowiązania którym muszą sprostać.

 

czasem trzeba się zatrzymać i usiąść spokojnie na ''kanapie'', ''krześle'', ''łóżku'', ''na sianie'', ''na dupie'', ''na ławce'' gdzie tylko człek chce i... zastanowić się nad swoim życiem, odnaleźć w sobie wszystko co latami tak skrzętnie zakopywał, niszczył, karcił, uciszał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

booboo

Pisalam o osobach, ktore pomimo brania lekow dalej tkwia w fatalnej sytuacji.

Ktorym leki nie pomagaja nawet wstac z lozka, isc do pracy czy ugotowac obiad.

Sa tez osoby, ktore mimo choroby JAKO TAKO funkcjonuja, biora leki ale ten stan sie dalej nie zmienia.

Te leki to tak na chybil-trafil sa przepisywane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Farmakoterapia dziś rzeczywiście moze byc loterią i to z powodu który ma być postępem farmakologicznym-mianowicie dążeniem firm farmaceutycznych do tworzenia coraz bardziej selektywnych leków ,selektywnosc moze jednak byc wadą a nie zaletą współczesnych leków przeciwdepresyjnych,jesli ktos ma depresje z anhedonią i stosuje SSRI zapewne nie ustąpi mu anhedonia,dawniej jednak gdy leki nie były tak selektywne jak dzis z duzym prawdopodobieństwem wyleczono by jednym lekiem zarówno depresje i anhedonie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

booboo,

no właśne przy depresji wyjście do sklepu po bułki jest nie lada wyzwanem i człowiek siedzi i gapi sie w ściane i to wszytko do czego jest zdolny a jednak nie wszyscy moga sobie pozwolic na luksus chorowania , bo jak nie pójda do pracy nie zaplacą rachunków to ich wywala z domu i tyle, wtedy najlepiej połozyć sie w szpitalu na dwa, trzy miesiące, dostac zwolnienie i zaczynają Ce ostro faszerowac i w miare szybko doprowadzą do stanu jako takie uzywalności bo calkowite wyjście z tego jest bardzo trudne i nie wiem czy mozliwe jak cos zapoczątkuje ten stan już,

Lukrecja.,

 

leki śa przepisyywane na chybił trafił jednemu pomoze juz w miarę pierwszy lek drugiemu dopiero enty

 

-- 24 maja 2012, 09:44 --

 

J nie każdy sobie pozwolić na luksus leżenia na kanapie i poszukiwania "wewnętrznego szczęścia". Są ludzie którzy MUSZĄ jako tako funcjonować, byle jak, bez euforii, ale żyć, bo mają zobowiązania którym muszą sprostać.

 

czasem trzeba się zatrzymać i usiąść spokojnie na ''kanapie'', ''krześle'', ''łóżku'', ''na sianie'', ''na dupie'', ''na ławce'' gdzie tylko człek chce i... zastanowić się nad swoim życiem, odnaleźć w sobie wszystko co latami tak skrzętnie zakopywał, niszczył, karcił, uciszał.

 

sęk w tym,ze depresja nie polega na tym ,że sie zatrzymujesz z potrzeby poleżenia na sianie i zastanawiania się nad sensem zżycia , depresja polega na tym ,ze sie zatrzymujesz bo nie jesteś w stanie za bardzo robić cokolwiek a rozterki egzystencjonalne sa raczej poza Tobą wtedy a wszystko wydaje sie bez sensu jakiegokolwiek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i tego właśnie nie mogę pojąć...człowiek bierze masę leków, a nadal nie może oczekiwać tego żeby było dobrze..nie zadowala mnie życie jako tako, jeśli już bym miała brać, chciałabym, żeby było po prostu dobrze. być szczęśliwą a nie, żyjącą.

Po prostu jak patrzę, jak tego niektórzy łykają, a i tak chcą się zabić i ledwo żyją..to mi się odechciewa. :(

 

Co do leków i ich brania - z reguły ilość nie przechodzi w jakość, tak jest również w tym przypadku. Każdy chory (trzeba odróżnić chorego psychicznie od zaburzonego; choroba to schorzenie o podłożu endogennym) musi (lub - przyjmując najmniej optymistyczny wariant - wcale nie musi, bo leku, który mógłby zrobić należyty porządek z jego neurotransmiterami jeszcze nie wynaleziono) trafić na "swoją" substancję (lub ich kombinację), która pomoże mu wyjść na prostą, lub prostą z mniejszymi lub większymi zakrętami.

 

Właśnie: dlaczego zakładasz, że ktokolwiek MUSI odzyskać wskutek terapii 100% sprawności? Czy jeśli ktoś odzyskał jej 60 lub 80% to znaczy, że poniósł klęskę? A to, że ktoś, nawet w częściowej remisji, wchodzi na to forum, żeby sobie ponarzekać, to ma do tego święte prawo. Jeśli, jak piszesz, Ci "się odechciewa", to przecież wcale nie musisz tu wchodzić. Jest wiele alternatyw: Plotek, Pudel, ogrish.tv... :lol:

 

Zapewniam Cię, że jest cała masa osób, które dzięki częściowej remisji uzyskanej właśnie dzięki lekom nie żalą się (a nawet gdyby się żaliły - choćby anonimowo w internecie - co to komu przeszkadza?; być może właśnie to żalenie się i jęczenie jest dla nich swoistą formą autoterapii?) mniej lub bardziej sprawnie funkcjonują. I niosą dalej krzyż swojej choroby (hmm... jak to patetycznie zabrzmiało :mrgreen: ) - pewnie bez leków nie ruszyłyby w ogóle z miejsca. Do tego jest naprawdę cała rzesza osób, którym leki pomogły w 100% - ich raczej na forum nie uświadczysz, bo żyją pełną piersią, biorąc podtrzymujące dawki leków i pewnie już nawet zapomniały o swojej chorobie.

 

Poza tym są leki, które dają 100% ulgi (a nawet nadwyżkę :mrgreen: ) niemal każdemu w błyskawicznym tempie - benzo, sole amfetaminy (Adderall), tylko że są one rozwiązaniem na krótką metę. Ale kto wie, być może dzięki rozwojowi badań (a postęp w badaniach następuje dzięki temu, że chorzy biorą leki, obserwuje się ich skuteczność i na tej podstawie wyciąga wnioski - kolejny argument świadczący o tym, że wątpienie w leki i podkopywanie sensu ich brania jest bardzo "mądre") za 20, 50, 100 lat odkryta zostanie generacja antydepresantów o np. potencjale przeciwlękowym porównywalnym do benzo, przy braku istotnego wzrostu tolerki (he, he :mrgreen: )? Wszystkim (mi też) wydaje się to nierealne, ale przecież do lat 50. XX w. depresję endogenną leczono praktycznie jedynie amfetaminą. Patrząc z tej perspektywy jakimi rewolucjami było najpierw wynalezienie trójpierścieniowców, później SSRI, i tak dalej. I cały czas sprawy posuwają się do przodu (np. agomelatyna, pregabalina) - nie bez błędów i powoli, ale jednak się posuwają. A to, że ktoś jest na tyle głupi i naiwny, że daje złapać na marketingowy lep wielkich koncernów farmaceutycznych i wierzy w magiczną "pigułkę szczęścia", to już jego problem i frustracja.

 

Poza tym chyba za bardzo wierzysz w "zbawczą moc" psychoterapii - moim zdaniem w przypadku endogennych schorzeń jest ona nikła (choć etap choroby ma tu też znaczenie). Żeby było jasne - ja do osób, które uczęszczają na psychoterapię czy psychoanalizę nic nie mam, jeśli one czują, że im to pomaga - OK. W moim przypadku (ChAD) psychoterapia okazała się opowiadaniem głodnych kawałków i po prostu stratą czasu. Miałem kontakt z dwoma psychologami - każdy z nich (nie wiem, może akurat tak pechowo trafiłem) okazał się ignorantem w temacie choroby afektywnej dwubiegunowej (czyli był kompletnie nieprzygotowany do pracy z pacjentem). Co do samej zasadności i skuteczności mojej psychoterapii - szpitalny psycholog był bardziej szczery, bo powiedział, że faktycznie psychoterapia ma w przypadku mojej choroby, jak to dyplomatycznie ujął, "bardzo zawężone zastosowanie" :smile:

 

Wiem jedno - poprawę (wliczając w to całkowitą remisję) zawdzięczałem/zawdzięczam tylko i wyłącznie lekom. Amen. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja proponuję dokładniej czytać bo zaznaczyłam w pierwszym wątku, że mówię o osobach, które, pomimo brania leków nadal tkwią w sytuacji że nie nie wychodzą prawie z domu. nie pracują. Bo teksty o "luksusie chorowania i luksusie leżenia na kanapie" są chyba nie na miejscu. Chyba sami wiecie, że to nie żaden luksus. :roll:

one-half, ja się nie wypowiadam o CHAD, bo się nie znam. Jak się na czymś nie znam, nie przeżyłam, to się nie wypowiadam, bo wychodzę z założenia, że nie wiele o tym w takim wypadku wiem. Tak więc wypowiadam się o nerwicy lękowej, którą znam i którą mam i na której temat mogę coś powiedzieć.

Oczywiste jest, że jak ktoś ma na utrzymaniu rodzinę, dzieci czy po prostu siebie i musi pracować bierze leki. Ale ja wyraźnie napisałam, że piszę o ludziach, którzy mimo brania leków, tego nie robią.

Tak wierzę w terapię i nikt mi nie wmówi, że wyjdę z nerwicy lękowej, biorąc same proszki. Co do innych zaburzeń/chorób się nie wypowiadam, bo nie znam z własnego doświadczenia, więc nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki nie są przepisywane na "chybił-trafił". Są schematy przepisywania leków, kolejne etapy. Widocznie tak to "ma sens" i się "sprawdza".

 

(Jakby mnie kto pytał to nie, nie za bardzo. Za to bardzo zgadzam się z punktem widzenia booboo...)

 

Bardzo mnie martwi to, że ludzie podchodzą do leków jak do remedium na wszelkie zło. Wezmę pigułkę - polepszy mi się. Nie, nie polepszy się. Nie od samych leków. Leki mogą jedynie stworzyć Nam do tego większe "pole manewru" (ale nie muszą). Dojście do siebie wymaga pracy. Gdyby leki zmieniały sytuację natychmiast to byłyby - jak większość środków, które tak działają - nielegalne.

 

A skoro ktoś bierze leki i nie ma oczekiwanej poprawy to zaraz może sobie pomyśleć "na mnie już nawet dziesiąte leki nie działają, jestem beznadziejnym przypadkiem" co oczywiście wcale nie polepsza samopoczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial,

Leki sa przepisywane na chybił trafił jednym lekarze na wjazd dają SSRI innym SNRI innym Cital tez SSRI zresztą a jeszcze innym trójpierścieniowce, co psychiatra inny schemat, jeden da Ci jedno drugi coś innego na początek leczenia a kązdy wie,ze leki to nie wszystko jednak przywracają jakąs tam biochemie mozgu i skutek jest jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i nikt mi nie wmówi, że wyjdę z nerwicy lękowej, biorąc same proszki

 

Tu się zgadzam. Ja Ci wręcz wmówię, że z nerwicy lękowej na pewno nie wyjdziesz biorąc proszki. Bo na nerwicę lękową nie ma żadnego skutecznego leku, jest ino benzo (ale tolerka, uzależnienia itp). Ale gdybym np. ja przy NN nie brał proszków to podejrzewam, że już dawno kupiłbym u ruskich na bazarze gnata i pierdolnął sobie w łeb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno jak ktos tutaj pisal wyzej na chorobe psychiczna leki trzeba brac non stop. Tak samo jak ktos nie chce polepszyc swojej sytuacji. Wystarczy porozmawiac z takimi osobami i po samej rozmowie juz wychodzi ze nie ma ochoty mimo ze usilnie twierdzi ze ma. I faktycznie niektorzy a nawet bym sie pokusila o stwierdzenie, ze znaczna czesc osob jest luksusowa, bo faktycznie woli lezec na kanapie niz cos dzialac w stosunku poprawy do wlasnej sytuacji. Natomiast co do bardziej zlozonych zaburzen ktore byc moze zahaczaja o dosc powazne objawy/ lub i choroby to same leki nie pomoga, ale terapia tez nie. Jest to proces zlozony i dlugotrwaly i chodzi o to, zeby zarowno leki dzialaly na biochemie w mozgu i terapia prowadzila do "postawienia"czlowieka do stanu "wzglednie normalnego" funkcjonowania. Tak samo sie zgadzam z tym ze wiekszosc ludzi mysli, ze lek czy terapia pozwoli im cudownie ozdrowiec, a po zakonczonym leczeniu farmakologicznym i psychoterapeutycznym wracaja do dawnych zachowan. Ja akurat sie zgadzam z moja lekarz psychiatra ze branie lekow jest skuteczne przy 1 epizodzie depresji do 3,5 roku plus terapia- w wiekszosci przypadkow, przy nastepnym do lat 10, ja mialam pierwszy i akurat tyle bralam leki, i poki co utrzymuje stan psychiczny stabilny. Tez nie mam na co dzien extra super humoru, ale nie mam rozpaczliwych dolow, natomiast z nerwicy nie mam boli psychosomatycznych. Mysle ze to jest kazdego decyzja wraz z lekarzem czy warto walczyc na rozne sposoby/leki/psychoterpia/homeopatia/ metody relksacyjne/joga itd czy postawic na jeden srodek czy w ogole odpuszczac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial,

Leki sa przepisywane na chybił trafił jednym lekarze na wjazd dają SSRI innym SNRI innym Cital tez SSRI zresztą a jeszcze innym trójpierścieniowce, co psychiatra inny schemat, jeden da Ci jedno drugi coś innego na początek leczenia a kązdy wie,ze leki to nie wszystko jednak przywracają jakąs tam biochemie mozgu i skutek jest jednak.

 

Tahela - lekarz lekarzowi nierówny i dlatego ważnym jest, by być pod opieką specjalisty z prawdziwego zdarzenia. Co innego konował z przychodni NFZ gdzieś na prowincji (choć i w dużych miastach się tacy znajdą), który gdzieś ma dokładny wywiad choroby i przepisuje wszystkim ten sam lek, bo w sumie "co go to obchodzi", a co innego wzięty lekarz-pasjonat (tak, naprawdę istnieją tacy ;) ), któremu jednak zależy, by wyciągnąć chorego na prostą i który jest dobrze zorientowany w temacie leków i najnowszych standardów leczenia. Bo rację ma Denial pisząc, że w świecie leków wcale nie poruszamy się tak po omacku - wypracowane zostały pewne standardy i algorytmy leczenia - ważne, by lekarz był z tym na bieżąco.

 

Nie ma co się sugerować renomą i tytułami naukowymi. Moim pierwszym lekarzem był jeden z bardziej znanych lekarzy warszawskich, dr n. med. (rzecz jasna nie będę wymieniał nazwiska), który, jak się później okazało, leczył mnie głównie za pomocą przestarzałych leków - ogólnie, jak to dziś postrzegam - miał wypracowane własne, żelazne, ale w gruncie rzeczy ubogie (bo nie był na bieżąco z najnowszą wiedzą psychiatryczną) schematy leczenia. Ze znajomością leków zatrzymał się chyba gdzieś po 2000 r., nie zaproponował mi lamotryginy, bo, jak mi się wydaje, najprawdopodobniej o jej zastosowaniu w ChAD nie słyszał. Szprycował mnie 2 g Depakine dziennie, pomimo tego, że cały czas byłem w depresji (Depakina jest przede wszystkim przeciwmaniakalna). Lyrica czy Valdoxan to, jak się domyślam, dla niego abstrakt rodem z Księżyca. A wiem, że ten lekarz był kiedyś zupełnie inny, miał diametralnie inne podejście do pacjenta i jego leczenia. Po prostu z biegiem czasu zaczął traktować swoją prywatną praktykę jako czysty biznes i za bardzo zajął się liczeniem pieniędzy z wizyt - na dokształcanie się już czasu mu najwyraźniej nie starczyło. Ogólnie rzecz biorąc, "lecząc" się u niego straciłem pieniądze, ale przede wszystkim zdrowie i cenny czas. Może gdybym wcześniej trafił do właściwego specjalisty, byłbym w zupełnie innym miejscu, jeśli chodzi o położenie życiowe?

 

Może więc warto poddać wszystkim tym, na których leki nie działają, również myśl, czy aby na pewno znajdują się w dobrych rękach, jeśli chodzi o opiekę lekarską?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wolę leżeć na kanapie z pewnością. Wolę coś zmieniać. I walczyć do ostatków sił. Staram się to robić. :) Ja tylko nie rozumiem osób, które uważają, że leki wszystko załatwią, bo są i tacy. Najlepiej próbować i leków i terapii. Same leki nic nie dadzą na dłuższą metę. Sama terapia w wielu przypadkach pewnie też nie. Warto po prostu próbować wszystkiego, a nie liczyć, że same proszki pomogą. Bo nie mogę patrzeć jak ktoś łyka i łyka i jest źle i źle..a tak poza tym to już coś zrobić innego w tym kierunku, by było lepiej, to już nie, bo trzeba się wysilić trochę więcej niż popić tabletkę wodą.

Nie mówię, że leki są złe. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W schizofrenii, psychozach, w depresji endogennej i CHAD metodą pierwszego wyboru są leki, drugiego-psychoterapia.

W depresji reaktywnej, nerwicach (może oprócz NN), zaburzeniach osobowości metodą pierwszego wyboru jest psychoterapia, drugiego-leki.

Ale i tak jak wynika z wszystkich badań najlepsze rezultaty przynosi połączenie farmakoterapii z psychoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi mój lekarz psychiatra przepisuje Tianesal i twierdzi że przy tego typu zaburzeniach jakie ja mam psychoterapia nie jest potrzebna , czy mam mu wierzyć czy czym prędzej zmienić lekarza ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×