Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Szkoda :cry: nerwica widze lubi rownowage jak jeden z tego wyjdzie to lapie nowego kogos kogo moze pomeczyc :!: jak dla mnie to nerwica lekowa z lekka hip-hop-hon-dria ;) tylko ze dla tego kogos to dramat :!: jak odemnie to jedna rada :!: nie czytaj nic w internecie bo sie bardziej bedziesz nakrecac jeszcze :cry: Zacznij juz z tym walczyc im wczesniej tym lepiej a ja wiem cos o tym :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

idac do pierwszego psychiatry byłam pewna ze tylko ja boje sie ze zwariuje zyłam w przekonaniu ze jako jedyna mam takie frustracje nie klasyfikowałam tego do depresji nerwicy poniekad tlumaczyłam sobie ze zwyczajnie mi ODWALILO bo sama nie wiedziałam co norma co nie .... z szacunkiem ale ciesze sie wszyscy jestesmy tak samo walnieci :/

 

nie obierajcie tego prosze za szydere ale swiadomosc ze tak podobne objawy towarzysza wielu os pomaga to zrozumiec i jakos przetrwac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co.. mam wyrzuty sumienia.. zaczęłam się leczyć, a moi rodzice muszą płacić mi za leki, psychoterapie, to kupa pieniędzy:/ Jakby tego było mało, ciągle tam słyszą, że to ich wina, że za mało się mną zajmowali, dali się zdominować moim starszym siostrą, które się w dodatku na mnie wyżywały.. ja wiem, może to i po części ich wina, wiem też, że jestem ich dzieckiem i mają obowiązek za mnie płacić ale.. mam okropne wyrzuty sumienia! To moja choroba, ja powinnam za to płacić, bo śmierć mi nie grozi.. Tylko, że nie mam za co.. Cały czas mi przykro, nie dość, że jestem chora to jeszcze rodzice wydawają na mnie kupę pieniędzy a w zamian dostają tylko świadomość, że zrobili mi krzywdę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lady*k,najważniejsze,że teraz chcą ją naprawić.I nie miej wyrzutów sumienia.Taka jest prawda,że w im młodszym wieku dziecko zaczyna mieć nerwicę,tym wieksze prawdopodobieństwo,że przyczyna tkwi w domu.Nieraz rodzice zupełnie nieświadomie doprowadzają do tego,nawet z dobrej woli(np.nadmierne wymagania dla "dobra"dziecka).Dla nich to też będzie dobra lekcja,bo przy okazji będą mieli okazję uświadomić sobie,co mogą zmienić w swoim życiu,czego się wystrzegać,a co pielęgnować.Nie zadręczaj się,tylko korzystaj z tej pomocy jak najbardziej.Dopóki będziesz miała poczucie winy,dopóty bedzie ci trudno się wyleczyć.Więc dla dobra całej rodziny-nie zadręczaj się(ja też jestem rodzicem ;) ).Trzymaj się cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez tak mialam, chodzilam do psychologa, ojciec sie darl ze nie mam na co kasy wydawac a mama placila ale ja mialam wyrzuty sumienia. najlepiej ze psycholog ze mna rozmawiala o dodatkowych zajeciach na ktore chodze i o tym ze wreszcie robie cos dla siebie ale rodzice musza za nie placic, po czym godzina minela i 120 zeta na biureczko owej pani... ehhh :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też tak miałam - tylko że to mój mąż płacił. Dlatego odstawiłam leki ekspresowo - co nie było tak do końca mądre i mój mąż był przeciwko i do tej pory uważa że to było niepotrzebne. Ale ciężko mi było z tym. :cry: Co z tego że leki pomagały jak mnie co rusz dobijała ta myśl że sama na nie nie zarabiam. leki miały pomóc mi wyjść z dołka - tylko ze ja wpadałam w dołek tak czy siak jak pomyślałam o tym że ktoś mi za nie płaci. Poczucie winy - straszna rzecz. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając to co wszyscy piszecie trochę mnie przeraża i mi ściska gardło, ale niestety nie tylko z tego powodu. Ja mam chyba to samo. A zaczęło się to wszystko jakieś rok temu jak byłem w Irlandii. Pewnego razu nagle mnie to złapało, duszności i te przeklęte kłopoty z przełykaniem, nie tylko jedzenia, ale i śliny. Po jakimś czasie minęło to. A teraz znowu powróciło. Nie byłem jeszcze z tym u żadnego lekarza, nie wiem dlaczego tak zwlekam. Ale jutro idę do ogólnego i się coś poradzę. Myślicie, że mi pomoże. Nie mogę jeść chociaż jestem głodny, nie mogę zasnąć chociaż jestem zmęczony. W dodatku jestem jeszcze bardziej nerwowy co się odbija na mojej żonie. W dodatku 5 tygodni temu urodziła mi się śliczna córeczka, a mnie łapie coś takiego, co paraliżuje do działań. Wiem, że muszę żyć normalnie ale z tym jest tak ciężko. Muszę to robić dla rodziny, żony i dziecka. Ale jak o tym zapomnieć i jeść i robić wszystko normalnie. Są jakieś leki bez recepty co by chociaż trochę w tym pomogły?? Zobaczymy co powie lekarz, mam nadzieje, że mi to minie i Wam wszystkim też tego życzę:)) Pozdrawiam:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! ja też miala problemy z przełykanie- dziwne wrażenie jakbym miala sie udusić. "Coś" rosło mi w gardle i mialam niesamowitą suchość w ustach. Najczęściej atakowało mnie to w pociągach, jazda była koszmarem. Nieraz chciało mi sie płakać. Od omdlenia ratowała mnie tylko woda do picia bez której niegdzie sie nie ruszalam.

Teraz jest zdecydowanie lepiej, ale już od ponad 3 lat lecze sie u lekarza psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.Chciałbym opowiedzieć o mojej chorobie.A więc miewam lęki, głównie przed śmiercią (moją lub bliskich mi osób), ale także przed innymi, obcymi ludźmi.Od 2 miesięcy nie wychodzę z domu prawie wcale, nikomu nie otwieram drzwi i nie chodzę do szkoły.Rodzice nic nie wiedzą a ja boję się im o tym powiedzieć.Niekiedy napady paniki, kłopoty ze snem, apatia i niepokój.To chyba tyle z psychicznych objawów.Z fizycznych niekiedy zawroty głowy, uderzenia gorąca i nadmierna potliwość.Mam dziwne wrażenie, że ludzie potrafią czytać moje myśli (?) trudno to opisać.Planuje wybrać się do specjalisty, ale mam pewne obawy.Otóż, kiedyś miałem stany depresyjno-lękowe i poszedłem do psychiatry a ten skierował mnie na leczenie do szpitala psychiatrycznego.Tam cały czas zmieniali mi leki.Dostawałem Prozac, Doxepin, Chlorprotixen,Rispolept, Promazyne.Wszystkie były nieskuteczne, otępiały mnie, byłem nie do życia i czułem się jak zombie, ale objawy nie ustępowały.W końcu zaczęto podawać mi Lorafen 2x1mg i jedynie on pomagał.Brałem go przez niecałe 2 tygodnie razem z Fluoxetyną.Po tych 14 dniach zaczął dziłać prozac i odstawiłem Lorafen (bez problemu).Nie chcę się uzależnić od benzodiazepin, a neuroleptyki nie wchodzą w gre.

Po kilku miesiącach spokoju, zaczęly się w/w objawy i trwają od ponad 2 miesięcy.Ja już tak nie mogę.Normalnie szlag jasny mnie trafia!Co by się stało jakby ktoś się o tym dowiedział?!Zakała rodziny, wariat i psychol :(

Jest jakaś w miarę bezpieczna benzodiazepina do dłuższego stosowania?Może Relanium?Próbowałem medytacji, słuchałem muzyki relaksacyjnej i NIC.Niekiedy czuję taką jakby bardzo silną złość, że jestem bezradny i ciągle ukrywwam to przed wszystkimi.Nie mam znajomych bo się od nich odciąłem.Gdy kładę się spać, zasypiam przez 2-3h i budzę ię koło 4 lub 5 rano i nie moge dalej spać.Leżę wtedy prawie bez ruchu żeby nie obudzić rodziców...Ja już naprawdę dłużej nie mogę.Alkoholu nie piję jedynie palę ogromne ilości papierosów.Co mam robić? Pozdrawiam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Średnio. Leczę sie już 3 lata, co chwilę zmieniamy leki. Moja lekarka śmieje się , ze już niedługo przerobie wszystkie antydepresanty i przeciwlękowe. Ale z duszeniem poradzilam sobie jakoś sama, nawet udało mi sie lecieć samolotem i nie umarlam. Bylam wtedy z siebie bardzo dumna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukałam odpowiedniego tematu na tego posta, ale nie moglam niczego znaleźć. Jesli cos takiego juz jest to prosze o przeniesienie go w odpowiednie miejsce. Przepraszam.

 

Bylam dzisiaj na konsultacji z psychologiem. Skierowanie dostalam od psychiatry, ktory zapisal mi rowniez lek o nazwie seronil. Za tydzień mam zacząć psychoterapię.

 

Mój problem polega na tym, że mam lęki dotyczące już praktycznie wszystkiego co mnie otacza, jednak wszystkie one wynikałyby z mojej winy nie kogoś z zewnątrz. Chodzi o to, że JA zrobię coś czego bym nie chciała lub wręcz przeciwnie nie zrobię czegoś (np.nie wysiądę na przystanku). Lęk przed tym, że nie kontroluję swoich myśli, zrobię coś wbrew sobie. Kiedyś było to tylko przy stresujących sytuacjach np.podczas sprawdzianu wymyslałam sobie lęk, że napiszę jakieś bzdury, albo nic nie napiszę, ale nie dlatego, że nic nie umiem tylko dlatego, że to ze mną coś jest nie w porządku, w głowie. To lęki dotyczące czynu/działania. Od najmniejszych po najgrosze czyny, których nawet boję się przytaczać.

 

Kolejny lęk, który męczy mnie już od ok.4 lat to paniczny lęk przed zemdleniem. Że samymi myslami spowoduję, że zemdleję. Że cały czas będę się prowokować myślami, będę mdlała cały czas i zmarnuje sobie całe życie. Zdarzyło mi się kilka razy.

A dzisiaj np. to tak się napawałam tym lękiem, myslałam o tym, że już czułam siedząc na lekcji w ławce, że krew mi odpływa, przestaję być przytomna, już miałam wstać z ławki i poinformować nauczycielkę, gdy nagle nie zrobiłam nic, nic i przeszło. Chociaż czułam, że mi krew z głowy odpływa.

 

Boję się tak strasznie się boję, że nikt/nic mi nie pomoże, bo problem tkwi we mne/w moim mysleniu, a tego nie da się tak łatwo wyleczyć jak zwykłego fizycznego urazu. Zaczynam mieć coś w rodzaju "matrixa", wszystko wydaje mi się takie dziwne, boję się że zagubię się w swoich myślach, w swojej głowie.

 

Jak te lęki dotyczą nawet tego czy będę umiała się zmusić, żeby usiąść przed komputerem i napisać te kilka słów...

 

Wróciłam od tej konsultacji psychologicznej i nie wiem jak wytrzymać do pierwszej wizyty psychotepeutycznej. Pomóżcie. I czy wyżej opisywane rzeczy są Wam znane? Help.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj! Całkowicie Cie rozumiem. Choruje już z 10 lat,a lecze sie u psychiatry od 3. Też bardzo często miałam wrażenie, że zemdleję, robiło mi sie słabo, wirował przed oczami cały świat, pociłam się strasznie. I ta ogromna panika, ze zemdleję i już sie nie obudze, że to ostateczny odlot. Ratowało mnie to, że schylalam szybko głowe na dół, bo ponoć wtedy dopływa krew do mózgu (tak przeczytałam kiedyś w jakiejś książce). Poza tym miałam wrażenie, że ziemia jest miękka jak z waty, nie mogłam chodzić, bo mnie "bujało". Nieraz zdarzało mi sie , że wyszlam gdzieś z domu i miałam potem trudności z powrotem. Siedzialam wówczas na ławce i czekalam aż mi przejdzie. Fatalne uczucie.

Wiem, że sama bym sobie z tym nie poradzila, ale do psychiatry wysłali mnie lekarze ze szpitala, do którego trafiłam po jednym z atakow. Myslałam wtedy, że to już koniec. Ale jak widzisz żyję, nie jest to może najszczęśliwsze życie ze względu na chorobę, ale walcze. póki walczę żyję, a życia mi na prawdę szkoda- mimo wszystko.

mam nadzieję, że lekarz pomoże Ci z tego wyjść, ale do tego też potrzeba odrobinę silnej woli, chęci i wiary. Mam nadzieję, że znajdziesz je w sobie. Czego Ci z calego serca życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Nie wiem co Ci poradzić- może powienienieś zmienić lekarza. Nie każdy jest dobry. Spytaj sie na forum- może jest ktos z twojej miejscowości i Ci pomoże w tym temacie. Ja choruje już bardzo długo, leczę sie od kilku lat i moje leczenie też nie przynosi efektów. Co chwile zmieniam leki, a mój psychiatra mowi, że niektóre osoby są na leczenie oporne. Niestety.

Ja też z moją chorobą walczę samotnie, boję sie powiedzieć rodzicom. Mamy nie chce martwić, a mój ojciec ma to chyba daleko w nosie. Często mam przez to wyrzuty sumienia, że mama nic nie wie, ale nie potrwfię sie przed nią otworzyć. Ciężko mi żyć z tym, ale co zrobić? na razie walczę i mam nadzieję, że ty też znajdziesz w sobie siłę, aby nie dać się tej cholernej chorobie. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Wiem doskonale co przeżywacie i jak Wam ciężko.Sama przez to przechodziłam.Miesiącami bałam się wyjśc sama z domu.Gdyby nie mój ojciec pewnie do dziś bym w nim tkwiła.Mam kancerofobie i takie tam różne lęki .Chciałabym napisać ze w tej chorobie (mam na myśli nerwice lękową)stany depresyjne występują jako wtórne zaburzenie!Boimy sie takich zwyczajnych rzeczy,tak proste sprawy nas przerastają ze musi nastąpić deprecha.Więc biegniemy do lekarza który zamiast zająć się prawdziwym powodem naszego stanu,zaczyna leczyć nam depresje.Co z tego ze będziemy łykać leki ,jak problem pozostanie.To tak jakbyśmy leczyli kaszel nie bacząc ze prawdziwą jego przyczyną jest np;grużlica.Łatwo mozna sobie wyobrazić efekty takiej kuracjii.Nie wykluczam oczywiście ze powodem jest faktycznie depresja(a wtedy trzeba łykać leki bo wtedy przyczyna jest inna).Ale jesli mamy do czynienia z nerwicą lękową to tylko psychoterapia moze pomóc nam odzyskać zdrowie, leki mają tylko nam pomóc w jako takim biezącym funkcjonowaniu.Nie polegajmy na nich bo one nie wyleczą nam ,,chorych,,stosunków z ludzmi(np;ukrywacie chorobe przed najblizszymi a to chyba świadczy o nie najlepszych relacjach) oczywiscie powodów choroby jest wiele ale,tylko poprzez wgląd zrozumiemy przyczyny naszej choroby,a to cięzka droga, ale wydaje sie ze niestety jedyna! Sami nie damy rady potrzebna jest terapia i to prowadzona przez kogoś kto wie co robi.A nie leci na skróty zapisując kolejne leki.Ja spędzam na terapii 1,5h raz na tydzien (refundowanej)i widze efekty a naprawde było żle.Zycze wytrwałości(będzie potrzebna)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za dobre słowa.Może ta psychoterapia pomogłaby, ale jakoś nie wiem czy dam radę.No wiecie, musiałbym wychodzić z domu :/ A z drugiej strony nie mogę siedzieć w domu i łykać leków i poza tym nic nie robić.Muszę się jakoś przełamać i spróbować wyjść, ale to bardzo trudne, zresztą sami doskonale o tym wiecie.Bez leków jest mi naprawdę trudno, a nie poproszę o pomoc rodziców bo praktycznie ze sobą nie rozmawiamy.Ojciec wyjeżdża za granicę na 2 tygodnie, mama ciągle jest w pracy i nie ma czasu...Więc muszę sobie jakoś sam poradzić.Zawaliłem szkołę, prawdopodobnie będę powtarzał rok, mama jak się dowie to mnie wywali na zbity pysk... Mam dopiero 17 lat, i wydaje mi się, że do końca życia tak będe miał.No nic, nie truję wam, tylko pozdrawiam!Życzę powrotu do zdrowia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wywali Cie skoro masz dopiero 17 lat :lol: A tak na powaznie to musisz znależć kogoś kto przynajmniej na początku Ci pomoże.Nie zamykaj sie w domu bo agorafobia(lęk przed wyjściem z domu)będzie się pogłebiać!Wiem co piszę bo sama to przechodziam.Co do szkoły ,wiem ze można w ciężkich przypadkach z tego powodu mieć indywidualny tok nauki.Ktoś na tym forum o tym wspominał.Choroba jest usprawiedliwieniem ,ale musi być potwierdzona.Jest wiele ośrodków leczenia nerwic z pobytem całodobowym(coś na kształt sanatoriów),bezpłatnych.Moze taka forma by Cię urządzała.Moze wykorzystasz czas wakacji.Zycze powodzenia. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazano mi odstawic leki :!: dzis nie mam sily pisac o tym g...e :cry: kiedys poswiece cala strone na ten temat :cry: ja juz sie czuje jak nalogowy kolo stojacy w marynarce pod spozywczakiem :!: nie chce mowic co mi sie dzieje po odstawieniu lekow :!: mysle ze sie domyslacie dlatego napisalem wczoraj ze kazdy dzien jest coraz gorszy :!: tobie radze to co sam stosuje ! walka z samym soba i psychoterapia tabletki lykaja cieniaki i ludzie ktorzy jak ja do niedawna zamkli by sie w domach i czekali na smierc chcesz tak ? chyba nie :!: WALKA CHLOPIE WALKA popros a2d2 roze i wiele innych osob ktore mi pomogly moze ciebie tez nakreca :!: POWODZENIA :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×