Skocz do zawartości
Nerwica.com

miłośc lek na całe zło:)


dajanka

Rekomendowane odpowiedzi

miłość...a moze na początek pokochać siebie?

Ludzie...są bardzo rózni, czesto pokładasz w kimś nadzieję i on zawodzi...ten Człowiek...i zosytajemy sami....a jeśli jest nam dobrze we włąsnej skórze..i co tu mówić okrężnie: kochamy siebie - to nie ma siły któa nas zniszczy :)

Ja tego sie uczę kazdego dnia...i nie ma to nic wspólnego z egoizmem :) im bardziej lubię siebie - tym bardziej lubię innych :)

zaczęłam od miłosci...ale droga do niej wiedzie przez polubienie siebie, a żeby lubić siebie - trzeba siebie akceptować :)

takie małe przemyślenia...pozdrawiam cieplutko i proszę akceptujcie, lubcie kochajcie siebie i siebie nawzajem :)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:12 am ]

dodam jeszcze...że nie mam tej jedynej połówki - najpierw muszę znaleźć siebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadko jestem z siebie dumny, a zaakceptowac nie mam mowy-poki nie bede zdrowy...

 

ale to jedyna możliwość przerwania "będnego koła": nie akceptuję, póki nie jestem zdrowy...nie będziesz zdrowy jeśli nie zaakcepujesz, że choroba, niedoskonałość jest częścią Ciebie. To chyba najtrudniejsze, ale pierwszy krok zawsze jest trudny....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam na imię Ania. Jestem wesołą 16latką, od drugiej klasy szkoły podstawowej zmagałam się z fobią społeczną, różnymi lękami, a nawet początkowymi stanami depresyjnymi. W drugiej klasie gimnazjum zaczęłam jeżdzić do psychologa i psychiatry. Nie było mi łatwo, lęk się nasilał. Teraz mogę powiedzieć, że jest zdecydowanie lepiej a to wszystko zawdzięczam mojemu chłopakowi, który wyciągał mnie z domu na długie spacary. Człowiek z podobnymi problemami, nie powinien zamykać się w obszarze swoich 4 ścian, gdyż wtedy różne myśli przychodzą do głowy, a silny ból targa duszą. Od pół roku nie jeżdżę do psychiatry, gdy wzięłam tak silne leki, po których tylko spałam, doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Odstawiłam leki, teraz wierzę że nie ma przeszkody, której nie jestem w stanie pokonać. Nie mogę powiedzieć, że wyleczyłam się do końca, dalej się trzęsę w chwilach stresu, ale patrze już na to z innego punktu widzenia, poprostu zaakceptowałam samą siebie. Wierzę, że wy też dacie radę :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość jest cudowna, ale bardzo wymagająca i ryzykowna. Ja podobnie jak Nitka nie potrafię się w pełni nią cieszyć, chociaż mój związek ma 2 lata a od 1,5 roku mieszkam razem z chłopakiem i żyjemy jak małżeństwo (to jest konkubinat i chyba nie przekształci się w małżeństwo). Życie to nie bajka, wymaga nieustannych kompromisów. Żeby być z kimś trzeba mieć coś do zaoferowania. Każdy człowiek potrzebuje opieki, zainteresowania, uczucia, poczucia pewności i stabilizacji. Walczę ze sobą, bo na zewnątrz jestem zdecydowaną, silną kobietą, a w środku to wciąż wystraszona, mała dziewczynka, która potrzebuje silnych ramion jako osłony przed złym światem.

Zgadzam się ze słowami, że jeśli sami nad sobą nie popracujemy, nie będziemy się leczyć (hm... ja wciąż nie mogę trafić do psychologa i nie leczę się, więc nie można ze mnie brać przykładu ;) ), to nasz partner tego nie zrobi. Jeśli kochasz i jesteś kochany, to walcz o tą miłość!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milosc jako lekarstwo? Byc moze tyle, ze jak to z lekami bywa nie u kazdego zadziala, a moga nawet wystapic i powiklania...

Oj, to ja mam chyba alergię na ten lek. Pogłębiają mi się wszystkie objawy i dochodzą nowe :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja sie wlasnie tak zastanawniam.. skoro wiem ze jestem chora cos ze mną "nie halo" to czy mam prawo dac się komuś do siebie zblizyć? Przeciez związek to zobowiazanie, szczerosć i zaufanie. A czy fair jest obraczać kogos swoją choroba? Jak myslicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dlaczego od razu obarczać? jeśli ktoś decyduje się być z Toba, to znaczy, że chce dzielić Twoje smutki i szczęścia, ale to też znaczy, że powinnaś wziąć się w garść i walczyć z depresją dla dobra swojego i tej osoby. każdy ma jakieś problemy, a w związku dzielą się one na pół i jest lżej. głowa do góry i uśmiech na twarz! trzymam kciuki! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie pomyślałam, że każda miłość nas leczy, nie chodzi tylko o związek z jakimś partnerem, ale też o rodzinę, czy nawet przyjaźń. Jakąkolwiek miłość, którą otrzymujemy od ludzi.

 

Z drugiej strony jednak nie możemy całego naszego szczęścia uzależniać od drugiej osoby, ta siła musi być w nas samych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt, czasem trudno nawet być szczerym, jeżeli samemu siebie się nie rozumie i w końcu prosto z serca mówi się rzeczy bez sensu.

 

Ale to też można przeskoczyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przecie milosc jest NAJtRUDNIEJSZA!!! Tak rozumiana jako:

a) explozja uczyc,empatii,ekstatyczne otepienie,nieustanna WIELKOSC w sercu nas samych i tego Kogos)

b)budowa zaufania,liczenia na Te druga osobe w dolach,nieszczesciu,klopotach,problemach, we wspolnym wspoldzialaniu, wspolplanowaniu przyszlosci blizszej i odleglej, stalosc obecnosci duchowej w BARDZo dlugim okresie czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się bardzo zawiodłam na moich "miłościach"

Teraz kiedy ktoś mi się spodoba, to i tak w główce zapalam czerwone światło : uważaj ! Tym sposobem nigdy nie jestem sobą, nakładam coraz to ciekawsze, tryskające humorem maski. Tylko moja poduszka wie co mnie trapi ;)

 

dajanko, cieszę się, że Ty się cieszysz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko ma dwie strony, szczególnie miłość.

Miłośc moze sprawić, ze wyrastają nam skrzydła u ramion, lub działać odwrotnie-podcina nam skrzydła, staje się utrapieniem, tak, ze zaczyna się żałować że to uczucie nas dopadło.

Miłość może być lekarswem tylko wtedy gdy jest odwzajemniona. Nikomu nie życzę miłości nieodwzajemnionej, bo serce krwawi boleśnie. Tak się nieszczęśliwie skłąda, że kocham zawsze bez wzajemności. Ale podobno do wszystkiego można przywyknąć :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwierzyłam się z różnych moim zmartwień mojemu chłopakowi dotyczących moich obaw, że powtórzę błędy życiowe mojej mamy, że może nieświadomie potarzam schemat związku moich rodziców, że być może mam objawy depresji (ominęłam tylko tę część, że jest trochę podobny z osobowości do mojego Taty;) ) i jak zwykle byłam głęboko zdziwiona, że nie potraktował mnie jak wariatki, tylko ze zrozumieniem wysłuchał. Dlaczego o tym zapominam jak mam doła i dołuję się jeszcze bardziej, zamartwiając się co sobie ON o mnie pomysli???

 

Od trzech lat czaję się jak kot, któremu ktoś stanął na ogon, żeby potem tak miło sie rozczarować, poczuć się akceptowaną, bezwarunkowo kochaną i wysłuchaną. Zawsze mi stają łzy w oczach, kiedy mu się zwierzam i spotykam się z dużą cierpliwością i wyrozumiałością. Tak mi wstyd, kiedy potem wspominam jakie to czarne scenariusze nam wróżyłam...Tymczasem łapię szczęście za nogi, i mam nadzieję, ze na długo Jego ciepłe słowa i zrozumienie będą odganiać smutek!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam takie wrażenie, że - jeśli jest sie samemu - to żeby najpierw siebie wyleczyć, poznać na nowo, pokochać, po przebywać, znaleźć nowe pasje, hobby ...i wtedy można rozglądać się za miłością. Bo znając siebie, uważam, że taka miłość byłaby pełniejsza, dojrzalsza, może nawet wieczna.

 

Jednak nie przekreślam tez sytuacji, że nagle można by spotkać tą wyjątkową, jedyna osobę - tylko, że chyba jest trudniej tak szczerze kochać, otwierać się?...wiedząc, że to nie jest moje prawdziwe "ja".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie radosc z zycia skonczyła sie 2 lata temu ona odeszla po 5 latach bycia razem ale po 3mc wruciła blagajac o wybaczenie ja juz miałem dziewczyne jakos sie pozbierałem ale zostawiłem tamta i wruciłem do swojej wkoncu to 5 lat wiec pomyslałem ze wszystko przemyslała wracajac od tamtej pory mineło 2 lata było super ale do 13 maja odeszła znowu teraz niewiem czy 2 razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi czy do3 razy sztuka jestem załamany a najgorsze ze tak samo ja kocham jak i nienawidze mysle ze wrucił bym do niej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie pomyślałam, że każda miłość nas leczy....

 

Może coś w tym jest, ale też daje skutek odwrotny niestety i dlugo nie można tego wyleczyć ani sie podnieśc :cry: nietety doświadczyłęm tego, ale juz sobie z tym radze coraz lepiej. Nie zawsze milość leczy...

....niestety tak bywa jak kogoś sie kocha, a ta osoba zostawia Ciebie...

no ale takie życie...

...naszczęście jak to się mówi że czas leczy rany i cos w tym jest :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moim zdaniem to najbardziej niszczycielska siła jaka istnieje.Mam szczerą i głęboką nadzieję,że już nigdy mnie nie spotka.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×