Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Ja też mam stwierdzoną dystymię jak również jestem uzależniony od alkoholu i dochodzę do siebie po nawrocie picia. Dwie paskudne rzeczy, które pojedynczo są już jak dynamit a w połączeniu to istna bomba atomowa niszcząca wszystko po drodze. Sylwester, nowy rok a ja jak idiota nawet nie potrafię się z tego cieszyć. Czytam te wszystkie komentarze o dystymi i widzę siebie w lustrze. To ja i moje życie.Te wszystkie objawy to ja przerabiam w dzień w dzień. 1.Kłopoty ze snem-w dzień bym spał a w nocy żył lub pół nocy nie mogę spać aby zasnąć nad ranem i wstać o 13-00 aby 17-00 być zmęczonym.

2.Wieczne zmęczenie- Nie ważne ile śpię to nic nie daje.

3.Deficyt uwagi-Wiecznie roztargniony, rozkojarzony,z nikim nie potrafiącym się dogadać.

4.Trudności decyzyjne-Za nim coś zadecyduję to miną wieki a i tak jest zawsze już za późno,pozwalanie o decydowaniu za mnie innym a niech oni się martwią nie ja

5.Niska samoocena,poczucie beznadziejności,brak akceptacji siebie - mam to już od dziecka.

6.Ograniczenie zainteresowań- To co dawniej mnie cieszyło przestało być przyjemne

7.Wiecznie się nudzę a jak zacznę coś ciekawego robić to po 5 minutach zaczyna też mnie to nudzić. Przez to nie mogę czytać książek,oglądać telewizji,pracować,pisać,słuchać muzyki.

8.Lęk-A temu kolesiowi to mogę rękę podać. Jesteśmy jak najwierniejsi przyjaciele nigdy się nie rozstajemy.

9.Brak uśmiechu- Nie potrafię być szczęśliwy.

Zastanawia mnie w tym wszystkim jedno co było u mnie pierwsze dystymia czy alkoholizm ? Czy dystymię zapijałem alkoholem ? Czy alkohol spowodował dystymię ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika

Nigdy sie nie leczylem, poniewaz calkiem niedawno zdalem sobie sprawe z tego, ze cos takiego jak dystymia wogole istnieje. Wczesniej zylem ze swiadomoscia, ze ja po prostu taki jestem.

A do terapi czekalem. Mialem nadzieje, ze jak juz sie dowiedzialem co mi dolega to dalsze wizyty i drogie leki moga okazac sie zbedne, a nuz sam sobie poradze - czyli ziolo, wiecej sportu i troche spokojniejszy tryb zycia/zachowania. Nie powiem, zmiany sa, ale ni to na lepsze, ni to na gorsze.

 

Bym zapomnial

Znalazlem rzecz ktora jak sie niedawno dowiedzialem pomaga nie tylko mi, i to w duzym stopniu. Chodzi mi o muzyke instrumentalna. Niby taka niewielka rzecz a potrafi niesamowicie pomoc w przemysleniach i ew. poprawieniu nastroju. Sam od siebie polece Paula Colliera. A nuz komus to pomoze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co w tej chorobie mnie również denerwuje ? To że człowiek przez najbliższą rodzinę jest uważany za lenia i głupca. A ja tak naprawdę nie mogę być w tej chwili inny. Wszyscy mi mówią roboty ci trzeba a ja nawet nie mogę się zmusić do uśmiechu a co dopiero do roboty. Smutny, samotny to ja. Niby funkcjonuję w społeczeństwie. Wykonuję swoją pracę zawodową.Wstaję i jem. A jednocześnie czuję się jakbym był w ciężkiej depresji i już konał i był jak warzywko leżące na łóżku wołające o litość. Zlitujcie się już nade mną i dobijcie mnie raz a porządnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika

Bede bral leki i konsultowal sie z psychiatra, nie sadze zeby terapia przyniosla jakies efekty, ale jezeli moj psychiatra stwierdzi, ze terapia byla by bardzo pomocna to na to rowniez moge sie zdecydowac.

 

Fazaman

Mam podobne odczucia, chociaz ostatnio jest ciezko, kazda prosta praca bardzo mnie wykancza. Ja sam doskonale zdaje sobie sprawe, ze nie jestem ani leniem, ani glupcem, jednak moje otoczenie spostrzega mnie zupelnie inaczej, wlacznie z rodzina. Akurat mnie ich zdanie nie boli, ale mysl, ze moze oni jednak maja racje jest dobijajaca. Nie ma zadnych chorob, depresji itp. to wszystko moze byc po prostu domena slabych psychicznie, albo nie potrafiacych sie przystosowac do srodowiska osobnikow, ktorzy przegrywaja na drodze normalnej ewolucji.

Mam nadzieje, ze to brednie

 

-- 04 sty 2012, 23:56 --

 

Jak zawrzec post w poscie? Tak zeby nie pisac bez sensu kolejnego

Otoz nurtuje mnie ostatnio jedna kwestia.

Dlaczego dystymicy maja niska samoocene oparta w wiekszosci na opiniach ich otoczenia? Przeciez 90 % dystymikow ma gdzies swoje otoczenie, nie ciagnie ich do ludzi, wiec dlaczego ich obchodzi co oni mowia?

Dla mnie to sprzecznosc. U mnie akurat jest inaczej bo opieram sie to troche na arogancji wobec otoczenia i braku sympatii. Kogo bym na ulicy nieznajomego nie widzial to wiem, ze go nie lubie bo jego zasady sa zupelnie odmienne od moich, w mojej ocenie slusznych i prawdziwych, a on sam jest slaby chociaz jakos dostosowal sie do otoczenia i znalazl zloty srodek.

Dlatego tez Fazaman nie rozumiem dlaczego ( no moze rozumiem ale wiem, ze twoje obawy co do opinii innych ludzi sa niesluszne ) przejmujesz sie tym co inni o tobie mowia. Nie znaja cie tak dobrzy jak ty sam, wiec niech se gadaja, i tak za miesiac/rok wszystko bedzie zapomniane.

Zastanawiam sie tez czy leki i psychoterapia sa w stanie KOMPLETNIE wyeliminowac dystymie ( no albo chociaz w 90 % ), lub na zawsze zostawi ona w mojej psychice gleboki nieusuwalny slad? Albo ponawiam pytanie: Czy wogole da sie z dystymi wyjsc bo jak dotad o takim przypadku w leczeniu psychiatrycznym nie slyszalem, ale dostep do zrodel mam bardzo slaby

Pewnie Monika bedzie wiedziala i z checia podzieli sie ze mna swoja wiedza ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam sie tez czy leki i psychoterapia sa w stanie KOMPLETNIE wyeliminowac dystymie ( no albo chociaz w 90 % ), lub na zawsze zostawi ona w mojej psychice gleboki nieusuwalny slad? Albo ponawiam pytanie: Czy wogole da sie z dystymi wyjsc bo jak dotad o takim przypadku w leczeniu psychiatrycznym nie slyszalem

Ja to bym się cieszył zmniejszeniem dystymii przynajmniej o połowę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opinia innych jest dla mnie na tyle znacząca, że mobilizuje trochę do działania by nie odbiegać od reszty. No ale swojej opinii o sobie nie jestem w stanie ignorować. Szczególnie jak do prozaicznej czynności zbieram motywację jakbym nie wiem co trudnego miał wykonać - "Wstawaj, k...a już czas coś zrobić"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muchacho21

 

Dlaczego dystymicy maja niska samoocene oparta w wiekszosci na opiniach ich otoczenia? Przeciez 90 % dystymikow ma gdzies swoje otoczenie, nie ciagnie ich do ludzi, wiec dlaczego ich obchodzi co oni mowia?

 

Dlaczego?? Już śpieszę z odpowiedzią ;]

Sądzę że większość dystymików na początku bardzo brała do siebie każde uwagi. Może określę to w ten sposób iż uwagi innych działają w tak silny sposób że po pewnym czasie się nawarstwiają, napięcie rośnie, konflikt wewnętrzny rośnie aż wreszcie kończy się to nie inaczej jak depresją przewlekłą/dystymią. Tak było w moim przypadku. Efektem tego jest zlewanie tego co inni mówią, a można wręcz powiedzieć, że to taka forma obrony bo więcej nasz organizm nie przyjmie.

 

Czy na Was też każda krytyka boli. Ból bym określił wbijaniem noża w serce ;P?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musze ci powiedziec, ze juz tak wiele czasu minelo odkad normalnie funkcjonowalem, ze zupelnie zapomnialem, iz rzeczywiscie tak bylo, tzw. zaraz po gimnazjum bardzo mocno przejmowalem sie tym co mowia inni, obecnie uzytkuje bardzo dobry system obronny polegajacy na olewaniu wszystkiego wokol i nie anagazowaniu sie. Mam wrazenie, ze juz tak namieszalo mi sie we lbie, iz posiadam zupelnie skaszaniony punkt widzenia na rzeczywistosc.

Zreszta wogole mam wrazenie jakbym zyl juz z 40 lat. Czas niesamowiscie sie dluzy, wspomnienia zlewaja sie w jedna bezplciowa nieciekawa maz. Nawet nie mam checi zyc przeszloscia i dobrze jej wspominac, znudzilo mi sie jakies 3 lata temu.

Pytanie do ludzi, ktorzy brali leki

Czy naprawde jest tak, ze leki dzialaja czasami nawet po roku, a okres kiedy przynosze efekty powinnismy spozytkowac na zmianny w swoim zyciu i dzialanie, poniewaz po czasie przestaja one na nas dzialac i wszystko wraca po staremu jezeli nie przepracowalismy tego okresu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam powyższe posty i myślę sobie, że dystymia to coś okropnego, a najgorsze jest to, że w wielu wypowiedziach widzę siebie... Co prawda nie byłam jeszcze u psychiatry czy też psychologa, ale mam silne postanowienie, że na dniach zadzwonię i umówię się na wizytę, bo już samej siebie znieść nie mogę.

 

Nie lubię tego uczucia kiedy robię jedną konkretną rzecz, a za chwilę pojawia się to nieznośne napięcie, podczas którego zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że nie robię czegoś innego. To poczucie straty czasu i zmarnowanego dnia (nawet jeśli wg osób postronnych, nie jest zmarnowany), nawet teraz...siedzę na necie zamiast zrobić coś konstruktywnego :(

Dodatkowo przez to nieustające poczucie braku sił nie rozwijam swoich talentów czy też pasji.. to tak jakby ktoś związał mi ręce i zakneblował mi usta. A gdy się już do czegoś zmuszę, to nie opuszcza mnie przekonanie, że i tak nie będę w tym dobra. Dlatego często się "zawieszam" i podczas tych krótkich chwil żyję innym życiem, jestem tym, kim chciałabym być. Po czym następuje powrót do rzeczywistości i znowu się łapię na tym, że jestem tą samą cichą i wycofaną osobą, która nie potrafi o sobie opowiadać i która udaje, że los nie obdarzył jej niczym szczególnym.

 

Przyjaciół jeszcze mam, ale czasami boję się, że to kwestia czasu, szczególnie, że od 1,5 roku unikam większych spotkań towarzyskich. Do pracy chodzę, ale nie odczuwam większej przyjemności z tego powodu.

 

Co może być przyczyną? Myślę, że w pewnym momencie nawarstwiło się wiele przykrych spraw. Nie znalazły rozwiązania ani ujścia więc stopniowo zaczęły mnie odgradzać od świata zewnętrznego. Na początku pojawiło się zmęczenie, którego nie potrafiłam opanować, mogłam spać cały dzień, bym potem mogła powalczyć przez kilka miesięcy z bezsennością. Natomiast teraz toczę walkę ze zobojętnieniem. Zresztą, myślę, że cały czas toczę walkę z sama sobą, ze swoimi zahamowaniami, smutkiem, emocjami, których nie chcę odczuwać, a które cały czas mnie trapią.

 

Jeszcze co do przyczyn, to może jest to wynikiem samodzielnej walki z nerwicą natręctw? Zakończonej sukcesem, ale może teraz to, co czuję jest niestety skutkiem braku fachowej pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie na ul.sobieskiego tuż przed Instytutem Psychiatrii i Neurologii jest kościół oo. Barnabitów - oni są jakos wyczulenie na problem osób chorych psychicznie i bezdomnych - wiem to stąd, że kilka razy byłam tam na Mszy Św. Ale co konkretnie mogą zaoferować to nie wiem. Na pewno mają tzw. Dom Chleba

 

PS Ja mam podobne objawy, od 3,5 roku czuje potworne cierpienie zarówno psychiczne jak i fizyczne, nie odczuwam uczuć, nie odczuwam przyjemnosci, nie mogę poczuć nawet tak prostej przyjemności jak poleżenie na ciepłej trawie latem czy przejechanie się rowerem. Nie pracuję. Ledwo co do skpeu sie zwlokę. Byłam u tysiąca lekarzy i nie bardzo wiedzą co mi jest. Ostatnio stwierdzili, że pewnie zaszkodziło mi długoletnie przyjmowanie leków i dlatego nie odczuwam uczuć, w końcu powiedzieli o atypowej depresji lekoopornej, a na kartce dostałam diagnozę dystymia ( tylko w której dystymii nie ma uczuć,ŻADNEJ przyjemności i są codzienne mysli samobjcze?) Też podejrzewałam schizofrenię prostą, a teraz to już nic nie wiem. Najbardziej mi szkoda, że znisczyłam życie moim rodzicom, bo trudno o rodziców którzy tak cierpią jak oni. Nic nie jestem w stanie robić, więc każde spotkanie z siostrą, ze znajomym, z byłym chłopakiem ( związek sie rozpadł przez brak uczuć) napawa mnie totalnym bólem, bo moje zycie to męka, a oni opowiadają mi o codziennych sprawach, w wiekszości sukcesach i inicjatywach.

 

-- 05 mar 2012, 18:13 --

 

Ponieważ mój post przeniesiono, chociaż głowna moja intencją było podaanie temu bezdomnemu internaucie namiarów gdzie może uzyskać pomoc, w każdym rzie ponieważ mój post przeniesiona to się spytam - czy u kogoś z Was dystymia przebiega z kompletnym prawie brakiem uczuć, poczuciem pustki w okolicy serca, potwronym cierpieniem, niezdolnością do samodzielnej egzystnecji (zginęłabym bez rodziców) i CODZIENNYMI od 3 lat myslami samobójczmymi?

I kompletnym fiaskiem wszlkich leków o terapiach nie wposmnę

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam dystymie.Choruję oczywiście od czasów Gimnazjalnych(mam 26 lat).Na początku postrzegałem to jako słabość charakteru i próbowałem pracować nad tym ,ale mało skutecznie.Potem zacząłem leczyć się u psychologa.Następnie u psychiatry i dał mi leki antydepresyjne.Leczenie było 100% skuteczne, bo wtedy dopiero zobaczyłem co to znaczy życie i przestałem stresować się pierdołami.Z jednej strony trzeba się cieszyć ,że nie jest to kliniczna depresja z tendencjami samobójczymi i nie wstawaniem z łóżka, ale niestety dużą siłą uderzeniową tej choroby poza typowymi objawami jest jej niewidoczność.Objawy są często postrzegane jako niezaradność życiowa, brak zaangażowania i w konsekwencji bagatelizowane.Charakterystyczne jest to ,że trzeba nasłuchać się trochę złotych rad typu nie rozczulaj się czy weź się do roboty.Dzisiaj idę do lekarza znowu po leki, bo samemu ciężko sobie poradzić mimo iż staram się z tym walczyć.Człowiek jest taki troche pierdołowaty a dzisiejszy świat to jednak prawo Dżungi. Tacy ludzie jak nie staną jakoś na nogi to są dla innych po prostu marginesem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a pierdolisz. jaka choroba, kurwa.

chory to jest świat, ten system, i to gówno, co nam wpychają na śniadanie, do obiadu , do zupy.

Kurwa, idziesz do szkoły (!!!) , tak to się nazywa !!! Szkoły ! kurwa, jakie szkoły, jaka wiedza, jakie książki, kurwa mać. Nie ma kurwa wiedzy, a bieda, nędza. I tym się dziel, bo nic innego (już, albo jeszcze) nie masz.

taka to poezja.

 

ten sam pajac co ci wypisuje leki musi sam podejść po swoje raz na tydzień, lekarze są jedną z, czy najbardziej najwięcej mają procentowo samobójstw w porównaniu do innych zawodów.

 

 

dwójmyślenie, kurwa.

Oceania zawsze walczyła z Eurazją.

Oceania nigdy nie walczyła z Eurazją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam ze cierpię na tą chorobę bo ciągle mam obniżony nastrój a kiedyś stanowczo częściej się cieszyłem i śmiałem.

Towarzyszy mi uczucie zmęczenia, poczucie beznadziejności, brak motywacji, zniechęcenie. Jak zdiagnozować ta chorobę i jak ja się leczy?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam ze cierpię na tą chorobę bo ciągle mam obniżony nastrój a kiedyś stanowczo częściej się cieszyłem i śmiałem.

Towarzyszy mi uczucie zmęczenia, poczucie beznadziejności, brak motywacji, zniechęcenie. Jak zdiagnozować ta chorobę i jak ja się leczy?

 

Lekami i psychoterapią. Doraźnie lepsze są leki. Generalnie moklobemid,wenlafaksyna, i SSRI. Dystymie wyróżnia deficyt uwagi i jej przewlekłość. Trwa min 2 lata a niekiedy całe życie. Ja choruję właśnie na to i trwa od 14 roku życia a mam już 26 lat:) Generalnie jak chcesz osiągnąć szybszy skutek to chyba bardziej leki. Efekt może będzie szybszy, ale trzeba będzie funkcjonować ze skutkami ubocznymi i zaburzoną sprawnością psychofizyczną. Chociaż psychotropy po dłuższym czasie brania ryją ośrodkowy układ nerwowy. Trzeba obchodzić się z nimi bardzo ostrożnie i jak brać to jak jest konieczność i ewentualnie przez jakiś okres czasu od 0,5 roku-rok a potem wprowadzać terapię. Może ewentualnie homeopatią albo bioenergoterapią.Miej szkodliwie dla organizmu a efekty też jakieś będą.Psychoterapia z kolei daje skutki po ok 2 latach, ale pozwala zająć się przyczynami dystymii i trochę nabrać dystansu do ciężkich wydarzeń z przeszłości, które spowodowały chorobę. Ja właśnie teraz tą metodę praktykuje. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, pytam, bo brałam moklobemid i wenlafaksynę, a lekarz ani razu nie użył przy mnie słowa "dystymia". Po tym jak powiedział, że "kończą nam się opcje" (w tabletkach) przestałam do niego chodzić ( + kilka innych czynników, które złożyły się na tę decyzję).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, pytam, bo brałam moklobemid i wenlafaksynę, a lekarz ani razu nie użył przy mnie słowa "dystymia". Po tym jak powiedział, że "kończą nam się opcje" (w tabletkach) przestałam do niego chodzić ( + kilka innych czynników, które złożyły się na tę decyzję).

 

Generalnie te leki działają na dystymię z tego co słyszałem.Ale jak na Ciebie nie działały to rozpocznij psychoterapie i daj sobie spokój z lekami, bo nie masz depresji tylko objawy depresyjne, które mogą wynikać z jakiś zaburzeń osobowości. Zdrowsza metoda, bo leki bardziej stosowane są w depresji endogennej. Dystymia to lepsza opcja dla terapii. Ja żałuje ,że na początku choroby nie poszedłem od razu do psychologa.Teraz chodzę 3 miesiąc. Sporo rzeczy się dowiedziałem.Mechanizmy powstawania depresji, kierowanie złości do siebie, ćwiczę asertywność i nabieram dystansu do wydarzeń z przeszłości, które przyczyniły się do tego. Podobno po terapii jako ostatni mam się dowiedzieć ,że mi się poprawiło:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_, dzięki za odpowiedź :) Na terapię miałam pójść, ale były okropne kolejki i kolidowało mi z pracą, po paru miesiącach (w ciągu których nie miałam ani jednego spotkania!) dałam sobie spokój. Z tabletek też zrezygnowałam, stwierdziłam, że bardziej mi szkodzą, niż pomagają. W każdym razie mam wrażenie, że zdrowieję, chyba wizja całych lat leczenia dała mi takiego kopa, żeby postarać się stanąć na nogi o własnych siłach ;) Bo tak naprawdę część sukcesu siedzi w samym sposobie myślenia, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×