Skocz do zawartości
Nerwica.com

PAROKSETYNA (Arketis, ParoGen, Paroxetine Aurovitas, Paroxinor, Paxtin, Rexetin, Seroxat, Xetanor)


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Z tego co piszesz, to apropos atmosfery w pracy - ludzie są różni i potrafią rozpychać się łokciami. Chodzi o to, żeby reagować w momencie kiedy ten łokieć Cię trąci, a nie stać z boku i przyglądać się jak inni nie raz Twoim kosztem dopinają swego. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Staram się tego błędu nie popełniać.

 

Jak po dobrej trawce - ja tego nie moge powiedzieć. Ten lek pomógł mi zmieniać swoje życie na lepsze ze stanu wegetatywnego. Myślałeś o psychoterapii? Tam najlepiej można skonfrontować swoje potrzeby z możliwościami i potencjałem jaki masz w sobie. Grunt to wiedzieć w czym tkwi problem i odpowiednio zaradzić. Polecam terapię behawioralno - poznawczą.

Miałem kiedyś podobne odczucie przy 30mg - dawka dla mnie była za mała. Wrażenie jakby coś przykuło mnie do krzesła - coś w stylu ołowiane gacie... :)

 

-- 05 maja 2012, 09:22 --

 

Płakać mi się chce. Zacząłem nową pracę i chyba nie dam rady... Takie myśli krążą w mojej głowie. Gdzie się podział mój optymizm? Uśmiech? Zawsze stawiałem swoich znajomych do pionu, dodawałem im otuchy , a teraz nie potrafię sobie pomóc. Niech już to paro zacznie działać. Zaczynał ktoś z Was od dawki 20mg przy lęku napadowym, zaburzeniach obesyjno-kompulsyjnych i fobii społecznej? Jestem od wczoraj na 10mg, ale chciałbym przyśpieszyć powrót do normalności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na poprzedniej stronie Ty mi pomagałeś a teraz proszę , Ty w dołku a ja akurat optymistycznie.

Spokojnie, odwagi , jak mówisz że tak na Ciebie działało Paro to czekaj na efekty. Ja dalej mam problemy z fobia społeczną.

Po Twoich postach zastanawiałem się czy sam nie zwiększyć dawki , ale stwierdziłem że nie mam sensu samemu nic robić, lepiej słuchać się zalecen lekarza. Jak coś to ja jak zaczynałem brać paro to przez 6 dni brałem 10mg a już na 7 dzień 20mg i było dobrze. I tak jak napisałem w poprzednim poście , paro od początku działało na mnie bez większych efektów ubocznych, nic dokuczliwego nie miałem. Mam nadzieje że pomogłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

-- 05 maja 2012, 09:22 --

 

Płakać mi się chce. Zacząłem nową pracę i chyba nie dam rady... Takie myśli krążą w mojej głowie. Gdzie się podział mój optymizm? Uśmiech? Zawsze stawiałem swoich znajomych do pionu, dodawałem im otuchy , a teraz nie potrafię sobie pomóc. Niech już to paro zacznie działać. Zaczynał ktoś z Was od dawki 20mg przy lęku napadowym, zaburzeniach obesyjno-kompulsyjnych i fobii społecznej? Jestem od wczoraj na 10mg, ale chciałbym przyśpieszyć powrót do normalności.

 

Może czas na coś aktywizującego jak paro nie zaskoczyła. Ja na fluoksetynie sam zacząłem rozpychać się łokciami, a już na pewno nie pozwalałem na to innym;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Może czas na coś aktywizującego jak paro nie zaskoczyła. Ja na fluoksetynie sam zacząłem rozpychać się łokciami, a już na pewno nie pozwalałem na to innym;-)

 

Ona zaskoczy. Dopiero drugi dzień jestem na dawce 20mg, a w piątek wziąłem tylko 10mg, bo przechodziłem z Citalopramu. Moja dawka docelowa to prawdopodobnie 40mg-50mg. Wtedy czułem sie rewelacyjnie i radziłem sobie dobrze w pracy i w ogóle potrafiłem sie zorganizować.

 

-- 06 maja 2012, 12:01 --

 

Na poprzedniej stronie Ty mi pomagałeś a teraz proszę , Ty w dołku a ja akurat optymistycznie.

Spokojnie, odwagi , jak mówisz że tak na Ciebie działało Paro to czekaj na efekty. Ja dalej mam problemy z fobia społeczną.

Po Twoich postach zastanawiałem się czy sam nie zwiększyć dawki , ale stwierdziłem że nie mam sensu samemu nic robić, lepiej słuchać się zalecen lekarza. Jak coś to ja jak zaczynałem brać paro to przez 6 dni brałem 10mg a już na 7 dzień 20mg i było dobrze. I tak jak napisałem w poprzednim poście , paro od początku działało na mnie bez większych efektów ubocznych, nic dokuczliwego nie miałem. Mam nadzieje że pomogłem.

 

 

Nie zwiększaj sam. Ja jezeli zwiększałem sam to zaraz umawiałem sobie wizytę u lekarza lub była juz umówiona i zawsze konsultowałem to znim. Samemu nie można pozwalać sobie na lawirowanie z tymi lekami. Moga wystąpić myśli samobójcze i wtedy zrobi się problem. Zawsze informuj lekarza o zmianie dawki.

 

Czuję się dzisiaj splątany. Nawet nie pamiętam co wczoraj pisałem, ale na pewno do rzeczy. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stosuję ten lek od pewnego czasu. Jest to mój trzeci lek przepisany na depresję. Jeżeli chodzi o efekty - przy jednej tabletce było średnio (wieczorami nawroty głębokiej depresji), na dwóch tabletkach jestem w miarę normalny :) Skutki uboczne - bardzo trzęsą mi się ręce, ostatnio pogorszył się sen, czasami mam problemy z pamięcią i koncentracją, czasami miewam napady rozdrażnienia i złości. Ogólnie takie same objawy miałem na fluoksetynie, z tym że ona nawet przy 3 tabletkach nie dawała specjalnej poprawy nastroju, a skutki uboczne miały większe nasilenie. I właśnie mam mieszane uczucia co do tego leku - niby działa dobrze, ale te skutki uboczne stają się dość uciążliwe. Ale też nie lubię zmieniać leków. Chciałbym znaleźć wreszcie 'ten jedyny'. Wizytę u lekarza mam za 2 tygodnie i właśnie nie wiem czy zmieniać lek, czy zostać na paroksetynie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi też pomogła. Przy 40mg było o wiele lepiej i nie miałem napadów paniki i hiperwentylacji. Wróciłem do paro, jestem na niej od 4 dni dopiero. Dzisiaj zrobiłem sie senny i płaczliwy, ale czuję się mimo wszystko lepiej. Zawroty głowy lekkie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 dziej jade na polowce tableki parogenu ( paroksetyna) zamiast calej 20 mg ktora zażywalem przez 3 lata.

Objawy dokuczowe cielesnie minely, teraz na piewszy plan wysunaly sie objawy psychiczne.

Najardziej niepokoki mnie to smutne depresyje myslenie. Ide na prarking widze ten smutny zalekoniony i odralniony swiat.

Wczoraj mialem takie własnie uczucie po czym w czasie spoktaka z kolega przez godzine nie moglem sie skonecntowac na rozmowe.

Sam juz nie wiem czy to "choroba sie rozmraza" czy po porostu równowaga organzimu jest wciąż rozchwiana. W tym wszytkim pociesajace jest to, ze te stany nie twaja cały dzien a zazwyczaj kilka godzin.

 

Na dobra sprawe, jescze gorzej czulem sie na poczatku stycznia - wowczas zwolnili mnie z pracy. Napiecia, lek i depresja byly ze 3 razy wiesze niz teraz. Ale było to łatwe do wytłumaczenia. Przyczyna jasna - takie wydarzenia kazego mocno dotykaja. Natomiat teraz nic sie nie wydarzylo poza zmniejszeniem dawki o polowe. Ciekawe czy ten stan sie poprawi czy tak juz zostanie?

Jakie sa wasze doświadczenia?

 

 

Pozdrawiam

 

Wieslaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprawi się. Zaczekaj po prostu i powiedz o wszystkim co napisałeś lekarzowi. Miałem identyczne myśli apropos odrolnienia jak widziałem jadąc samochodem budowaną nową drogę i węzły do auttostrady. Zdołowało mnie to strasznie. Masz małą dawkę na razie. Mówię Ci będzie lepiej i sam też to wiem, bo podobnie jak Ty byłem przez 3 lata na paro, później wenla i cital i jestem z powrotem na paro. Jest dla mnie najlepsza, ale żeby zaczęła działać trzeba trochę czasu i dopasowania dawki. Co do pracy to jestem w odwrotnej sytuacji. Dziś miałem iść trzeci dzień do nowej pracy i nie poszedłem . . . Damy radę...

 

Mam dzisiaj doła, ale widzę , że zaczynam ruszać stare, niedokończone sprawy. I to jest dobry znak... :great:

 

-- 07 maja 2012, 18:57 --

 

7 dziej jade na polowce tableki parogenu ( paroksetyna) zamiast calej 20 mg ktora zażywalem przez 3 lata.

Objawy dokuczowe cielesnie minely, teraz na piewszy plan wysunaly sie objawy psychiczne.

Najardziej niepokoki mnie to smutne depresyje myslenie. Ide na prarking widze ten smutny zalekoniony i odralniony swiat.

Wczoraj mialem takie własnie uczucie po czym w czasie spoktaka z kolega przez godzine nie moglem sie skonecntowac na rozmowe.

Sam juz nie wiem czy to "choroba sie rozmraza" czy po porostu równowaga organzimu jest wciąż rozchwiana. W tym wszytkim pociesajace jest to, ze te stany nie twaja cały dzien a zazwyczaj kilka godzin.

 

Na dobra sprawe, jescze gorzej czulem sie na poczatku stycznia - wowczas zwolnili mnie z pracy. Napiecia, lek i depresja byly ze 3 razy wiesze niz teraz. Ale było to łatwe do wytłumaczenia. Przyczyna jasna - takie wydarzenia kazego mocno dotykaja. Natomiat teraz nic sie nie wydarzylo poza zmniejszeniem dawki o polowe. Ciekawe czy ten stan sie poprawi czy tak juz zostanie?

Jakie sa wasze doświadczenia?

 

 

Pozdrawiam

 

Wieslaw

 

 

Jakie miałeś objawy cielesne. Mnie bolą stawy - nadgarstki i stawy kolanowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, ja akurat odsawiam po 3 latach. Z dawki 20 mg zszedlem na 10 mg

Co sie tyczy objawow, cielesnych to niesamowoty bok głowy. Bół głowy na kacu to pikój

I do tego bol oczu. 3 dni pod rzad zazywalem imbuprom.

 

 

Ciekaw jestem co to za nowa praca ze cie tak stresuje?

Generalnie wiadomo ze nowa praca to stres i choćby byla fajna to jednak zawsze po piewsze zmiana trybu

zycie, po drugie dolaczenie do nowej spolecznosci na zasadach - bedziemy cie lubieli jesli spelnisz okreslone

warunki to zawsze mega stres.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak koncentracji w większej grupie, fobia społeczna. Sama praca mnie nie stresuje. Lubię to co robię , tylko nie mam w tej chwili chęci ani specjalnie siły...

 

-- 07 maja 2012, 19:39 --

 

hej, ja akurat odsawiam po 3 latach. Z dawki 20 mg zszedlem na 10 mg

Co sie tyczy objawow, cielesnych to niesamowoty bok głowy. Bół głowy na kacu to pikój

I do tego bol oczu. 3 dni pod rzad zazywalem imbuprom.

 

 

Ciekaw jestem co to za nowa praca ze cie tak stresuje?

Generalnie wiadomo ze nowa praca to stres i choćby byla fajna to jednak zawsze po piewsze zmiana trybu

zycie, po drugie dolaczenie do nowej spolecznosci na zasadach - bedziemy cie lubieli jesli spelnisz okreslone

warunki to zawsze mega stres.

 

 

Dlaczego odstawiasz paro? Piszesz , że masz deprechę... Na co się leczysz??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

 

Po wizycie u lekarza na cito, zdecydował się na paroksetynę. O jakiej porze dnia bierzecie lek: rano czy wieczorem.

Ja mam brać wieczorem, ale SSRI przecież zaburzają sen, stąd pytanie jak praktyka na forum się przedstawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Littentree,

 

Odstawiam bo przecież każdy ma takie marzenie zeby sie kiedys z prochami rozstac. Największy minus to nadwaga 15 kg.

 

Już 3 rok biore,

 

Paro zacząlem zażywac bo rozwaliły mnie ówcześnie wydarzenia, śmierć ojca i matki w czasie jednego roku, poźniej picje i imprezowanie,

popierdololony szef w pracy, wkurzajacy koledzy, takie same tez kolezanki, wkurzające współlokatorki, psujace sie motocykle, finanse w gruzach. Oj boze masa tego byla. Chyba dlatego ze człowiek pchal sie w jakiekolwiek towarzystwo byle tylko uniknąć samotności. A właśnie maly przełom zaczał się właśnie kiedy nauczyłem sie przebywać samemu. Kiedys godziny nie moglem usiedziec sam - wiecznie szukalem towarzystowa. Wejscie do pustego mieszkania wywolywalo lęk. A teraz juz od 8 miesiecy mieszkam sam w kawalerce i lęków nie mam.

 

Kiedy przestalem uciekac samotnosci i zycie z nia stalo sie znosnie tzn nie czulem lekow moglem juz zastosowac dystans do irytujacego towrzystwa ktore wywierało na mnie zly wplyw. Teraz czaly czas przyjaznie sie z tymi ludzimi ale na innych zasadach kiedyś wystarczył sms od nich zebym zasowal z plecakiem pelnym piwa do nich teraz jak nie mam ochoty sie z nimi widziec to nie przychodze i niech sobie mysla co chca. A jak sie zezłoszczą? trudno minie im. W pracy obok mnie siedziala koleżanka, która prawie krzycala do telefonu, a mnie to irytowalo do tego stopnia ze musialem wychodzic sie uspokajac. Szef to był po prostu inteligentny glubek, ktory sobie przypisywal moje osiagniecia a mnie na dodatek dolował. Siedząc za biurkiem mialem ochote je przewróci i wyjść z tej fimy na zawsze.

 

 

Kiedys psycholog powiedza mi ze wcale nie jest dziwne ze czuje sie tak marnie tkwiac w takiej sytuacji. A ja sobie pmyslelam to jest we mnie a nie na zewnatrz - lecz mnie chlopie z nerwicy. Siła zmiany - coś co odkrylem kiedy pewnego razu postanowilem zaparkowac motockl nie w przygnębiającym podziemnym parkingu, ale na sloncu pod drzewem. Zamiast przygbiajacego pomieszczenia w którym ogarnialy mnie lęki zdejmujac kask zobaczylem blekitne niebo, korony dziew, cwierkajace ptaki i uslyszalem przywitanie znajomej sklepikarki. Co za różnica. A jednak moze byc inaczej.

 

 

Uwierzyłem w siłe zmiany i zaczlem pomalu zmienac pewne elementy życia bo okazywało się ze można czuć sie lepiej o ani pigulka ani pycholog nie byl do tego potrzebny. Generalnie nie ma juz tego chorego ukladu w którym tkwiłem. Problemów w pracy nie mam bo od stycznia tego roku prowadze wlasna dzialanosc i z tego sie ciesze, ze jak trafi sie jakis pojeb ( a trafia sie) to nie nawiazuje z nim wspolpracy. Gdybym pracowal dla kogos nie mial bym takiego wyboru, a przeciez jeden taki pajac moze zespoc humor na pare dni, wprowadzic zamieszanie,zaazanowac praca no i na koniec nic nie zaplaciac. A do dopiero paru takich gosci... Sorry, wole nie zarobic.

 

Generalnie nie tkwie w tym układzie sprzed czasów parogenu. Nie szukam problemu w sobie - staram sie zmnienic sytuacje bo to ona

generuje objawy. Czesto widzialem, ze problem rozwiazany objawy mijają. No i zyje bardziej spokojnie niz kiedys. Wiec moze to czas na odstawienie procha. Ale sie rozpisalem...

 

Co sie tyczy fobii społecznych nie mam bladego pojęcia skąd to sie bierze. Sam tego czasami doświadczam w jakims lekkim sensie.

Na przykład w galeriach handlowych, ale mocno mnie to nie boli. Przeciez taki tlum nieznajomych ludzi moze naturalnie wzbudzac zaniepokojenie. Wydaje mi sie jednak, ze pomoc ci moze spisanie sobie listy zmian ktore chcialbys wdoryz w w zycie. Sytuacji, miejsc,

ludzi ktore cie irytuja i wprowadzanie zmian ktore to poprawia. Pamietam, że jak sprzedałem wiecznie psujacy sie motocykl kupiony za 17 tys, który psul sie co tydzień wygenerował dla mnie cala mase mega, mega stesu, to juz po samamym sprzedaniu POŁOWA objawów minęła na całej linii. A przeciez połowa to bardzo dożo. Po prostu trzeba uwierzyc w sile zmiany, a nie do bólu szukać winy w sobie.

 

Reasumujac zrobilem to wszstko jadac na paro ale to nie samo paro poprawiło sytuacje. Przecież nawet rok po braniu parogenu, wcale nie czulem sie lepiej niz na przyklad poł roku temu.

 

Wieslaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elfrid ja próbowałem na noc bo rano się senny robiłem po wzięciu tabletki, ale znowu nie mogłem spać jak wzięłem na noc :mrgreen: , więc wróciłem do brania rano :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz sam nie wiem co sadzic o tej calej paroksetynie. Niby robilem wiecej, ale wszystko tak naprawde bylo wyblakle. Nic tak naprawde nie potrafilo sprawic radosci. Wiecznie bylem taki sam. Ani to szczesliwy ani smutny, pograzony w jakis marzeniach. Wypelnialem jakos te role spoleczne, ale w gruncie rzeczy to sam nie wiedzialem po co ja to robie, jaki jest tego sens. Tak naprawde duzo robilem bo meczyl mnie ten bol emocjonalny podczas brania i nakrecenie ktore nie pozwalalo lezec caly dzien i nic nie robic. (Aczkolwiek po 2 latach brania potrafilem przesypiac cale dnie tak mialem wszystko w dupie). Teraz mam okazje przeprowadzki do innego miasta i fajnej pracy, ale na sama mysla skreca mnie w srodku.Wypadaloby znow lyknac paroksetynke i znieczulic sie na wszystko i na wszystkich. Tak jak teraz ciesza mnie pierdoly ,nawet chodzenie po lakach ;p , tak tez boje sie codziennych obowiazkow ze az glowa mala. Za cene stabilnego nastroju trace prawdziwy sens tego zycia. W sumie moze i rzeczywiscie to tylko moja reakcja na lek i wina tej mojej chorej osobowosci...Gdybym mial czysta depresje to pewnie pobralbym leki , rozwiazal wlasne problemy, odlozyl je i wszystko wrocilo by do normy. Co do tego , ze mowicie jakoby paroksetyna nie splycala wam uczuc to podam wam przyklad. Mam kumpla , ktory tez bral paroksetyne i zapytalem sie go czy on normalnie potrafi czuc, kochac, przezywac smutek. Jego odpowiedz brzmiala "no" po czym zaczal sie smiac a nastepnie siedzial zamulony. Lek skutecznie usunal mu obsesyjne myslenie:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomoc w obsesjach doceni osoba która przez nie stała w miejscu i do tego się dołowała. Lek rzeczywiście u mnie zmniejsza motywację i cholernie rozleniwia, dlatego zastanawiam się nad dodaniem mirtazapiny, bo akurat ona działała pro-motywacyjne. Ale tylko brana razem z paro, bo jak próbowałem jej samej to padaka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Littentree,

 

Odstawiam bo przecież każdy ma takie marzenie zeby sie kiedys z prochami rozstac. Największy minus to nadwaga 15 kg.

 

Już 3 rok biore,

 

Paro zacząlem zażywac bo rozwaliły mnie ówcześnie wydarzenia, śmierć ojca i matki w czasie jednego roku, poźniej picje i imprezowanie,

popierdololony szef w pracy, wkurzajacy koledzy, takie same tez kolezanki, wkurzające współlokatorki, psujace sie motocykle, finanse w gruzach. Oj boze masa tego byla. Chyba dlatego ze człowiek pchal sie w jakiekolwiek towarzystwo byle tylko uniknąć samotności. A właśnie maly przełom zaczał się właśnie kiedy nauczyłem sie przebywać samemu. Kiedys godziny nie moglem usiedziec sam - wiecznie szukalem towarzystowa. Wejscie do pustego mieszkania wywolywalo lęk. A teraz juz od 8 miesiecy mieszkam sam w kawalerce i lęków nie mam.

 

Kiedy przestalem uciekac samotnosci i zycie z nia stalo sie znosnie tzn nie czulem lekow moglem juz zastosowac dystans do irytujacego towrzystwa ktore wywierało na mnie zly wplyw. Teraz czaly czas przyjaznie sie z tymi ludzimi ale na innych zasadach kiedyś wystarczył sms od nich zebym zasowal z plecakiem pelnym piwa do nich teraz jak nie mam ochoty sie z nimi widziec to nie przychodze i niech sobie mysla co chca. A jak sie zezłoszczą? trudno minie im. W pracy obok mnie siedziala koleżanka, która prawie krzycala do telefonu, a mnie to irytowalo do tego stopnia ze musialem wychodzic sie uspokajac. Szef to był po prostu inteligentny glubek, ktory sobie przypisywal moje osiagniecia a mnie na dodatek dolował. Siedząc za biurkiem mialem ochote je przewróci i wyjść z tej fimy na zawsze.

 

 

Kiedys psycholog powiedza mi ze wcale nie jest dziwne ze czuje sie tak marnie tkwiac w takiej sytuacji. A ja sobie pmyslelam to jest we mnie a nie na zewnatrz - lecz mnie chlopie z nerwicy. Siła zmiany - coś co odkrylem kiedy pewnego razu postanowilem zaparkowac motockl nie w przygnębiającym podziemnym parkingu, ale na sloncu pod drzewem. Zamiast przygbiajacego pomieszczenia w którym ogarnialy mnie lęki zdejmujac kask zobaczylem blekitne niebo, korony dziew, cwierkajace ptaki i uslyszalem przywitanie znajomej sklepikarki. Co za różnica. A jednak moze byc inaczej.

 

 

Uwierzyłem w siłe zmiany i zaczlem pomalu zmienac pewne elementy życia bo okazywało się ze można czuć sie lepiej o ani pigulka ani pycholog nie byl do tego potrzebny. Generalnie nie ma juz tego chorego ukladu w którym tkwiłem. Problemów w pracy nie mam bo od stycznia tego roku prowadze wlasna dzialanosc i z tego sie ciesze, ze jak trafi sie jakis pojeb ( a trafia sie) to nie nawiazuje z nim wspolpracy. Gdybym pracowal dla kogos nie mial bym takiego wyboru, a przeciez jeden taki pajac moze zespoc humor na pare dni, wprowadzic zamieszanie,zaazanowac praca no i na koniec nic nie zaplaciac. A do dopiero paru takich gosci... Sorry, wole nie zarobic.

 

Generalnie nie tkwie w tym układzie sprzed czasów parogenu. Nie szukam problemu w sobie - staram sie zmnienic sytuacje bo to ona

generuje objawy. Czesto widzialem, ze problem rozwiazany objawy mijają. No i zyje bardziej spokojnie niz kiedys. Wiec moze to czas na odstawienie procha. Ale sie rozpisalem...

 

Co sie tyczy fobii społecznych nie mam bladego pojęcia skąd to sie bierze. Sam tego czasami doświadczam w jakims lekkim sensie.

Na przykład w galeriach handlowych, ale mocno mnie to nie boli. Przeciez taki tlum nieznajomych ludzi moze naturalnie wzbudzac zaniepokojenie. Wydaje mi sie jednak, ze pomoc ci moze spisanie sobie listy zmian ktore chcialbys wdoryz w w zycie. Sytuacji, miejsc,

ludzi ktore cie irytuja i wprowadzanie zmian ktore to poprawia. Pamietam, że jak sprzedałem wiecznie psujacy sie motocykl kupiony za 17 tys, który psul sie co tydzień wygenerował dla mnie cala mase mega, mega stesu, to juz po samamym sprzedaniu POŁOWA objawów minęła na całej linii. A przeciez połowa to bardzo dożo. Po prostu trzeba uwierzyc w sile zmiany, a nie do bólu szukać winy w sobie.

 

Reasumujac zrobilem to wszstko jadac na paro ale to nie samo paro poprawiło sytuacje. Przecież nawet rok po braniu parogenu, wcale nie czulem sie lepiej niz na przyklad poł roku temu.

 

Wieslaw

 

 

Wiesz , ja mojego poloneza tez odstawiłem już. Truł mi życie na maxa.

 

Niestety dzisiaj w pracy mój trzeci dzień był i straciłem nad sobą panowanie. Nakręciłem się na maxa, prawie nie rozumiałem co do mnie ludzie mówią i skonczyło sie hiperwentylacją. Było po mnie widać, że coś jest nietak. Poźniej nie byłem juz w stanie prowadzić spotkań. Poszedłem, więc do kierownika, powiedziałem ze źle sie czuję, że dusi mnie w mostku. Miałem uczucie jakby mnie coś w dół ściągało. Wypytywał mnie czym to jest spowodowane, jeszcze bardziej się przestraszyłem... Co jeżeli podziękują mi na samym początku ??? Boję się... Powiedziałem, że leczę się od 4 lat,a on zaczął się pytać czy mam zamiar brać leki do końca życia. Sam bym chciał to wiedzieć. Pytał jak się objawia moja nerwica, czy czasami nie zrobie rozpierduchy w oddziale, że zacznę biegać i straszyć klientów. Powiedziałem mu jakie mam objawy i że nie ma powodu do niepokoju, bo ja nie jestem niepoczytalny, tylko mam napady lęku czasami i dzisiaj tak się stało.

 

Postąpiłem uczciwie, wobec siebie i niego. Mam nadzieję, ze nie skończy się to tak, ze wylecę z pracy. Dał mi na jutro wolne i mam zadzwonić wieczorem i powiedzieć co dalej. Siedziałem w tramwaju i ryczeć mi się chciało , zresztą teraz też. Boję się co będzie dalej. Tak chciałbym pracować między ludźmi i nie szufladkować i czuć się jak równy z równym, a nie ubierać się w skorupę i zamykać w sobie i udawać pewnego siebie...

 

-- 08 maja 2012, 18:00 --

 

Pomoc w obsesjach doceni osoba która przez nie stała w miejscu i do tego się dołowała. Lek rzeczywiście u mnie zmniejsza motywację i cholernie rozleniwia, dlatego zastanawiam się nad dodaniem mirtazapiny, bo akurat ona działała pro-motywacyjne. Ale tylko brana razem z paro, bo jak próbowałem jej samej to padaka..

 

 

Przestaje się mielić, tylko konkretniej podchodzi się do problemu.

 

-- 08 maja 2012, 18:03 --

 

Co myślicie?? Jak może zareagować mój kierownik? Dobrze postąpiłem? Znacie chyba uczucie po nakręceniu się, więc łatwiej Wam sie postawić w mojej sytuacji. . . Napiszcie coś proszę. Mam dzisiaj doła i kaca moralnego jednocześnie... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

littentreeWspólczuję.Wg mnie:nie za dobrze,że powiedziałeś wszystko.Ja bym to odkręcił,np w taki sposób:przyszedł piękny,radosny do szefa i powiedział,że byłeś u alergologa i okazało się,że to nie żadna nerwica,tylko astma.Dostajesz doustne p.astmatyczne-np.Accolate 20 mg i jest już super.W ogóle te leki p.lękowe tylko nasilały dolegliwości zamiast je znosić,teraz je odstawiłeś i jest o niebo lepiej.Ludzie to ignoranci,szufladkują,nie myślą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Littentree, nie będę Ci cukierkował - również wg mnie źle się stało, że Twój kierownik dowiedział się (większości, jak mniemam) prawdy. Według mnie (to moja subiektywna opinia) istnieje jedna, niepisana zasada: NIGDY, przenigdy nie przyznawaj się przed nikim (no może za wyjątkiem najbliższych, a i tu niestety trzeba uważać :roll: ) do JAKICHKOLWIEK (niezależnie od tego, czy jest to nerwica, czy lekooporna schizofrenia) problemów natury psychicznej. Zasada numer dwa: patrz zasada jeden.

 

Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, cytując klasyka :P Moim zdaniem trzeba w tej materii kłamać, kłamać i jeszcze raz bezczelnie i perfidnie 8) kłamać. To jak zasada dżentelmenów z warszawskich Szmulek: jeśli już ktoś Cię złapał za rękę, mów, że to nie Twoja ręka. Po strokroć lepiej przyznać się do jakiejś przypadłości somatycznej (dobrze zawczasu mieć "przygotowaną" jakąś chorobę, której objawy częściowo pokrywały się z objawami ataków lęku - np. astma, jak podpowiedział Maciej). POLSKA TO CIEMNOGRÓD - taka jest prawda, drodzy Państwo - osoba z problemami psychicznymi jest (w powszechnej opinii, tu oczywiście muszę trochę generalizować) ściśle szufladkowana jako "mocno niepewna" lub - w mniej optymistycznym, wcale nierzadkim przypadku - jako czubek, wariat, pierwszy "do odstrzału".

 

Nie licz na to, że jakakolwiek ze zdrowych osób Cię zrozumie. Żadna zdrowa osoba nigdy nie zrozumie osoby chorej/zaburzonej psychicznie, bo nie potrafi pojąć, czym jest dana choroba/zaburzenie, nie może wejść w rolę cierpiącego. Osobisty przykład: gdy po ostrej jeździe po bandzie (epizod mieszany w ChAD) lądowałem w psychiatryku, moi dwaj bliscy kumple (którzy niestety siłą rzeczy zostali wtajemniczeni w moją chorobę) też oczywiście mi współczuli. Po kilku dniach rozmawiając z jednym z nich (człowiek teoretycznie wykształcony, ukończył UW) przez telefon, usłyszałem rzucone mimochodem: "Ty, wiesz co? Ja też z chęcią bym się teraz do takiego szpitala na trochę położył, bo mam ostry sajgon w robocie aktualnie...". Mnie aż ścisnęło - pierwsza myśl: "Jakbyś, gnoju, zdawał sobie sprawę, czym w ogóle jest ta choroba, gdybyś miał przeżyć z nią chociaż jeden dzień, to od razu byś cofnął swoje słowa". Ale ugryzłem się w język, bo po co się kopać z koniem? :shock: Teraz też cały czas się kamufluję: z racji tego, że biorę prochy i nie mogę pić, na zapytania, czemu nie piję (Polska: jeden z nielicznych krajów, gdzie trzeba się tłumaczyć z niepicia, a nie picia :mrgreen: ) odpowiadam, że choruję na "przewlekły nieżyt żołądka" (wymyśliłem tą konstrukcję na spontanie, zaskoczony nieco pytaniem, ale chyba nie jest tragiczna ;) )

 

No, ale nie przejmuj się, może wszystko rozejdzie się po kościach i będzie OK. Na przyszłość jednak proponowałbym Ci zastosowanie się do moich rad. Nie to, żebym się uważał za alfę i omegę, po prostu szczerze napisałem to, co myślę, jakkolwiek może komuś moje tezy mogą się wydawać nieco kontrowersyjne :lol: Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

littentree, ja również uważam że lipe odstawiłeś mówiąc mu to. U mnie o moim schorzeniu wie niewiele osób i jakoś puki co lawiruje między prawdą a fałszem tak żeby się to nie wydało. Ja jestem w o tyle lepszej sytuacji że prowadzę swój własny mały interes z bratem i na szczęsciue nie musze jak ty chodzić do pracy. Dlatego też ta moja fobia społeczna mi tak sie dokucza, jedynie w sferach towarzyskich.

 

Było nie mówić kierownikowi , już samo jego stwierdzenie "a on zaczął się pytać czy mam zamiar brać leki do końca życia" mówią o tym że niewiele wie o tej chorobie. Pewnie sobie pomyślał w głowie, że ta Twoja choroba to wymysł umysłu z którym jest łatwo sobie poradzić biorąc się stanowczo w garść, tylko Ty wolisz iść na łatwiznę łykając prochy. Ja bym na jego miejscu sobie tak pomyślał. Bo zanim mnie samego dotknęły lęki , miałem w gronie swoich dalszych znajomych osobę po depresji i jak się o tym dowiedziałem , to nie wyobrażałem sobie tego jak to można mieć depresję, po prostu tego nie ogarniałem , nie potrafiłem zrozumieć , wydawało mi się że to trzeba być strasznie słabym psychicznie żeby w coś takiego popaść. Teraz niestety już wiem jak to może wyglądać, potrafię sobie to wyobrazić. I dlatego też wiem że prawda o tej chorobie jest dużo bardziej złożona i że niektórych naprawdę może czekać branie leków do końca życia, i nie musi to być wcale zależne od nas.

Poza tym sam zatrudniam 1 osobę (pracownika) i gdyby mi na początku swojej pracy powiedziała, że jest chora na coś takiego, to sam mocno bym zastanawiał się czy z nią współpracować. Nietety taka jest bolesna prawda.

Inaczej by było gdybym o czymś takim dowiedział się np. po pół roku jej pracy. Bo gdybym widział że przez ten okres nie było problemów to spoko, ale w Twojej sytuacji to pewnie Twój szef myśli sobie co mu możesz nawywijać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×