Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Pomocy - nie wiem co mi dolega

 

Witajcie,

długo zastanawiałam się czy zarejestrować się na tym forum. Z prostego względu. Boje się, że ktoś uzna mnie za wariatkę. Ale nie umiem już być sama ze swoimi fobiami i potrzebuję pomocy, wsparcia, porady. I chyba poczucia, że nie jestem sama. Nie wiem co mi dolega. Zaczęło się niepozornie w styczniu. Oglądałam telewizję i nagle ogarnął mnie przeraźliwy lęk. Niewytłumaczalny. Serce zaczęło mi bić szybciej, zaczęłam się dusić a w głowie miałam tak szybko galopujące myśli, że nie byłam w stanie ich poskładać. Znajoma Pani Magister poleciła mi lek uspokajający i kazała dużo rozmawiać. Na pewien czas wszystko się uspokoiło. Było nawet ok. Ale jakieś dwa tygodnie temu lęk do mnie powrócił ze zdwojoną siłą. Drżą mi nogi. Jest mi zimno. Swędzi mnie skóra. Nie chce mi się żyć. Nie widzę żadnego sensu. Boję się, że jestem wariatką, że skażę swoich najbliższych na odwiedzanie mnie w psychiatryku. Czasami mam myśli jakby to było gdybym wyskoczyła przez okno, że nie dam rady się przed tym powstrzymać. Mam ciągła potrzebę chodzenia. Byleby tylko nie myśleć. mam 28 lat i 4 lata temu, prawie 5 urodziłam córeczkę. Praktycznie od porodu siedzę z nią w domu. Nie pracuję. Na szczęście mam psa i mam powód żeby spacerować z nim i z dzieckiem. Ale nie mogę skazywać 5 latki na moje mordercze spacery. :( Mieszkam z Rodzicami gdyż nie stać mnie na własne mieszkanie. Mój partner ich nie znosi. Oni jego też. Gdy tylko pojawia się moja przypadłość psychiczna, nerwowa czy jak ja tam nazwać on ucieka. Nie dosłownie ale zostawia mnie z tym samą. mama twierdzi, że wszystko jest spowodowane bezsensem w moim życiu i że to nie choroba, że to brak pracy mnie dobija. Ale ja czuję inaczej. Chcę być fair wobec rodziców i wobec partnera ale ciężko jest to ze sobą pogodzić. Wczoraj miałam taki atak że myślałam że już nie dam rady. Musiałam się wyryczeć. Taki totalny natłok chorych myśli, albo przepełnienie mózgu. Oczywiście wmawiałam sobie ze może mam guza mózgu i to wszystko z tego powodu ale dwa lata temu robiłam eeg ( cierpię na migreny) i wyszło bardzo ok. Nie wiem już co robić. Powiedzcie mi czy jestem już czubkiem? Od wczoraj tylko płaczę. Co to za życie?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pleione, Witaj.

 

Na pierwszy rzut oka objawy przypominają ataki paniki. Ale diagnozuje psychiatra/terapeuta.

Wg mnie wewnętrzny konflikt powoduje u Ciebie poczucie rozdarcia. Co się rzuca na pierwszy plan...Jesteś dorosła, powinnaś żyć swoim życiem, dla siebie, dziecka z partnerem, który powinien Cię wspierać , a Ty jego.

Rodzina nie powinna ingerować w Twoje życie.

Nie realizujesz się, nie rozwijasz, masz niezaspokojone, nieświadome potrzeby, stad ten stan.

Polecam udanie się do psychiatry po skierowanie na porządną terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pleione kochana ja na nerwicę lekową choruję minimum 5 lat i powiem Ci ze miałam przeróżne ataki... teraz mniej wiecej mam coś jak Ty, boję się że skoczę z okna... wszyscy mówią że wiosna jest fatalna dla nerwicowców ale na mnie fatalnie działa słońce takie jak są teraz te skwary po 32 stopnie... jest mi niedobrze, nie mam siły, ciągle mi duszno, czuję się jak ugotowana i czuję taki ciągły niepokój taką wewnętrzna telepawkę.... czy wy nerwicowcy tez tak macie???? co do wątku wcześniej właśnie czuje się gorzej od ataku lęku nocnego;/ ajjj a czy jesteśmy wariatami to hmmmmm czasami sama się nad tym zastanawiam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-- 04 maja 2012, 14:00 --

 

chocovanilla też mam "ciągły niepokój i wewnętrzną telepawkę". Czasem się uspokajam ale wtedy zamiast się cieszyć z tej chwili spokoju i korzystać z niej to boję się że "to" wróci... naprawdę współczuję bo wiem jak to jest. Macie na to jakieś sposoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba się czymś zająć i nie mam tu na myśli czytania książki bądź oglądania filmu, bo niestety rozrywka intelektualna nie pomaga nerwicowcom - przynajmniej mi. Najlepiej coś gotować, sprzątać, pójść biegać, przejść się, robić pompki, nie wiem cokolwiek. Choć właściwie na każdego działa co innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację Tukaszwili wysiłek fizyczny pomaga. Ja mam tylko problem z tym że nie moge cały dzień zajmować się czymś bo moja praca jest stricte biurowa. 8h przed komputerem i jeszcze w pracy nikt nie wie jakie mam problemy więc ciężko się uspokoić choćby na chwilę. Ale w weekedny jak mogę się poruszać to już jest lepiej. Ciężka sprawa bo pracy przecież nie rzucę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

książka i film również mi nie pomaga próbowałam i np czytając nawet najspokojniejszą książkę strasznie przeżywam losy bohatera/rki podobnie z filmami a jeśli chodzi o horrory to już w ogóle odpadają pomimo że kiedyś je uwielbiałam...

Przeżyłam pierwszy wyjazd firmowy:) był dla mnie podwójnie ciężki bo to pierwszy gdzie nie było już taty;( popłakałam troche ale nie było źle, nie było ataków i mam nadzieje że w tym sezonie choroba pozwoli nam popracować bo bardzo nam to potrzebne bo u mamy się robi coraz gorzej i trzeba będzie się wyprowadzic bo tu nam siostra się zwala na głowe i za moment ma rodzić tak że o... ja tu pisiu pisiu a dzidzia wzywa... Pozdrawiam Was kochani...

 

 

mia86 jakoś sobie radzimy ale wydaje mi się że na każdego działa co innego ale ruch jest jak najbardziej potrzebny a co do mówienia o chorobie hmmm moze lepiej jest jak w pracy nie wiedzą, to może Cię trochę mobilizuje żeby jakoś się trzymać a po co mają wiedzieć.. niektórzy tego nie rozumieją a niektórzy nawet nie chcą o tym słyszeć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację Tukaszwili wysiłek fizyczny pomaga. Ja mam tylko problem z tym że nie moge cały dzień zajmować się czymś bo moja praca jest stricte biurowa. 8h przed komputerem i jeszcze w pracy nikt nie wie jakie mam problemy więc ciężko się uspokoić choćby na chwilę. Ale w weekedny jak mogę się poruszać to już jest lepiej. Ciężka sprawa bo pracy przecież nie rzucę...

 

Może w takim razie trzeba się przekwalifikowac?

Ja wybrałam zawód nauczyciela, mało rozsądny wybór jak dla nerwicowca:D Myślę o przekwalifikowaniu się. Tylko na co?Czy jest jakakolwiek praca , która by nie nie stresowała? Chyba nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc wszystkim! Jestem tutaj nowa i mam kilka pytan do was,bo moze ktos bedzie miec dla mnie jakas rade.Od 3 dni lykam mirtazapine 15 mg. Czy jesli teraz odstawilabym mirtazapine to mialabym jakies skutki uboczne? Chyba zaczne leczyc sie w inny sposob,bez tabletek antydepresyjnych,bo wlasnie skutki uboczne powoduja u mnie straszne leki i caly czas nie daje sobie z tym rady.Wszystko co teraz czuje zwalam na leki i nie potrafie sobie wytlumaczyc,ze tak powinno byc i nie wyobrazam sobie zebym brala je kilka miesiecy. Wogole wydaje mi sie,ze wariuje odkad zaczelam ja brac. Leki sa okropne,nie takie jak wczesniej,mam mysli samobojcze od 3 dni i nerwowosc do potegi. Ataki lekow jak przychodzily to chociaz po jakims czasie odchodzily i jakos zylam,a teraz caly dzien jest tragicznie. Pomocy!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PaulaW myślę , że zanim odstawisz leki powinnaś poradzić się lekarza, który ci je przepisał. Być może powinnaś zmienić leki, skoro takie rzeczy u ciebie powodują, jednak samodzielnie nie powinnas ich odstawiać, szczegónie jeśli chorujesz na depresje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paula W a może poczekaj jeszcze? Zanim lekarstwa zaczną działać minie troche czasu. Ja czekam już miesiąc i powoli mam dość ale poprzednio też czekałam długo ale jak się lekarstwo rozkręciło to żyłam zupełnie normalnie. Studia, praca wszystko szło gładko, nie wiem po jaką cholerę zmniejszyli mi dawkę bo teraz ledwo się trzymam :(

Najlepiej skontaktuj się z lekarzem on powinien Ci pomóc, pozdrawiam ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

popieram Cię mia86 ja brałam asertin i na początku było straszne pogorszenie, mega lęki itd ale po ok 3 tyg była poprawa z kolei za którymś razem gdy zaczynałam tym samym lekiem kurację od nowa to było tylko pogorszenie... być może mój organizm już na niego nie reaguje albo moje nastawienie do tego leku się zmieniło... wszystko zależy od leku i organizmu dlatego paula w razie wątpliwości skontaktuj się z lekarzem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc wszystkim! Jestem tutaj nowa i mam kilka pytan do was,bo moze ktos bedzie miec dla mnie jakas rade.Od 3 dni lykam mirtazapine 15 mg. Czy jesli teraz odstawilabym mirtazapine to mialabym jakies skutki uboczne? Chyba zaczne leczyc sie w inny sposob,bez tabletek antydepresyjnych,bo wlasnie skutki uboczne powoduja u mnie straszne leki i caly czas nie daje sobie z tym rady.Wszystko co teraz czuje zwalam na leki i nie potrafie sobie wytlumaczyc,ze tak powinno byc i nie wyobrazam sobie zebym brala je kilka miesiecy. Wogole wydaje mi sie,ze wariuje odkad zaczelam ja brac. Leki sa okropne,nie takie jak wczesniej,mam mysli samobojcze od 3 dni i nerwowosc do potegi. Ataki lekow jak przychodzily to chociaz po jakims czasie odchodzily i jakos zylam,a teraz caly dzien jest tragicznie. Pomocy!!

 

 

Droga Paulo. Lekarz, który zapisał Ci leki antydepresyjne powinien przewidzieć skutki uboczne i wypisywać Ci coś w stylu benzodiazepiny na te pierwsze dni,które są zazwyczaj najgorszymi bo to początek i wiele leków antydepresyjnych na samym początku wywołuje niemiłe objawy. Jeśli Twoje lęki będą się nasilać skonsultuj to z doktorem, który leki zapisał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy zdarza się wam coś takiego w rodzaju paraliżu nocnego? Bo mnie dziś w nocy kilka razy tuż przed zaśnięciem chwyciło nieprzyjemne odczucie jakby coś łapało mnie w rejonach serca i ściągało w dół, jakbym miał symbiozę z łóżkiem stworzyć. Oczywiście trwa to sekundę, wybudza mnie i powoduje lęk. Do tego dochodzi chwilowy bezdech. O dziwo serce wcale jakoś dużo szybciej nie bije. Muszę przyznać, że ostatnio miałem kilka nerwowych sytuacji i obawiałem się, że przyczynią się do jakiś ataków nerwicowych :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ataki zaczęły mnie nachodzić w nocy. Budzę się z przerażeniem (prawie krzykiem) z uczuciem duszenia się. Mam wrażenie, że przez jakieś dobre 10 sek. w ogóle nie oddychałam. Jakbym dopiero co wynurzyła się wody. Serce wali jak szalone, a ja nie wiem co się dzieje... Od paru nocy ciągle to samo. Zaczyna to mieć duży wpływ na mój dzień, który skupia się na lęku przed nocą. Nie wiem co mam robić. Nie mam siły szukać lekarza, a boję się, że bez pomocy będzie tylko gorzej..
.

miałam tak samo na 2 roku studiów i akurat wtedy byłam pod opieką psychologa...pani psycholog, kiedy jej o tym powiedziałam odesłała mnie do psychiatry (to był mój pierwszy kontakt z psychiatrą); kobieta mnie wysłuchała, zapytała, czy zażywam narkotyki i coś przepisała (niestety nie pamiętam co, bo było to 17 lat temu)... ale doskonale pamiętam co czułam, pamiętam więc rozumiem i współczuję. byłam przekonana, że przestaję w nocy oddychać, nauczyłam się to kontrolować we śnie, ale to nie pomagało...na początku odzyskiwałam świadomość we śnie, że nie oddycham i łatwo było mi się obudzić i zacząć oddychać (kołatanie serca, 'łapanie oddechu' przerażenie natychmiast po wybudzeniu) ale potem było coraz gorzej -nie mogłam sę wybudzić...śniło mi się że się obudziłam, że jestem w ciemnym pokoju, chodzę, budzę współlokatorkę, rozmawiam etc...chwilę później uswiadamiałam sobie, że nadal śpię, że obudzenie tylko mi się śni...dotarłam do maksymalnego przerażenia, do walki o oddech za wszelką cenę...odddech był symbolem życia...nabranie powierza do płuc było równoznaczne z obudzeniem się i życiem..więc budził mnie świst astmatyka łapiącego pierwszy głębszy...bolały płuca, bolało serce walące jak szalone, przerażenie i ulga...bo tym razem jeszcze się udało...ale dotarłam do stanu, w którym bałam się zasnąć, bo scenariusz snu zawsze taki sam i zawsze coraz trudniej było 'zacząć oddychać'

leki pomagały średnio...psychiatra je zmieniała co wizytę, bo jej skomlałam, ze brak poprawy i same skutki uboczne

nie potrafię powiedzieć jak sobie z tym poradziłam...nie była to na pewno praca 'na poziomie myśli' musiałam uporać się z problemami życiowymi na poziomie życia (pogodzenie ze stratą chłopaka przez 'zrzucenie go z piedestału', znalezienie w miarę stałego locum -w owym czasie szukałam mieszkania, spałam kątem u znajomych, znalazłam nowych przyjaciół, którzy akceptowali moje ześwirowane wnętrze)...przeszło jak ręką odjął i to w czasie w którym na poziomie myśli miałam już lęk przed zaśnięciem, balam się zasnąć, zasnęłam i obudziłam się bez przygód...następnej nocy to samo... i tak do dziś..różnica była tylko w 'stabilności życia'

co więcej, mimo, że później nie raz 'traciłam' tę stabilność, koszmar nie wrócił, czego i Tobie z głębi serca życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tukaszwili Ktos mi napisal na forum że coś w rodzaju paraliżu nocnego ale ja miałem takie uczucie jakbym utracił czucie tak w połowie a najbardziej na skórze pleców. Nie spałem do 4 bo sie bałem i sie strasznie nie wyspałem . Teraz tego nie mam, ale budze sie każdej nocy conajmniej 2 razy i drętwieje mi jakas cześć ciała. Dzisiejszej nocy zdretwiała mi noga ze 2 razy , ręka i co najciekawsze lewy pośladek . :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie czy ktoś ma podobne objawy, mnie napieprza głowa szczególnie w okolicy skroniowej na przebiegu tętnicy skroniowej, z początku myślałem że to zapalenie tętnicy ale badania mówią , że nie więc co jest do k...y nędzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytajac wasze wypowiedzi gdzies rzucil mi sie w oczy komentarz, ze tutaj sie nie wypowiadaja faceci, takze opisze swoja przygode z ta choroba moze komus to pomoze. Wszystko zaczelo sie z 4 lata temu, mialem wtedy 20 lat. Mialem bardzo piekna dziewczyne, dobra prace, jak na mozliwosci 20 letniego chlopaka dobry samochod, mialem wrazenie, ze chwycilem Pana Boga za nogi. Wszystko szlo pieknie do momentu gdy zostawila mnie dziewczyna(moze troche i z mojej winy..). i Poszlo lawinowo jak to zazwyczaj bywa, niedlugo potem zostalem zwolniony z pracy (oczywiscie moje podejscie jak, mnie takiego genialnego i zajebistego mogli zwolnic ...). Przez ten okres rowniez duzo sie bawilem(alkohol, narkotyki...), nastepnie byla przygoda ze sterydami, wszystko na przelomie pol roku. Przez cale zycie uprawialem jakis sport czy to silownia czy sporty walki, ale po tym etapie mojego zycia zaczalem trenowac ponad sily, zeby komus cos udowodnic(sam nie wiem w zasadzie co). Moje podejscie do zycia widocznie porzeroslo mozliwosci mojego mozgu:). Pewnego dnia nastapil pierwszy atak(nie bede za bardzo wnikal bo wszyscy tutaj wiedza jak to wyglada:).) Oczywiscie sie przerazilem jeszcze wtedy nie wiedzac co mi jest. Lekarzy zwiedzilem wszystkich, wszystkie wyniki fizyczne jak Robocop :). Tak sie w koncu wydarzylo, ze trafilem do odpowiedniego specjalisty psychiatry. Oczywiscie mialem wielkie opory, bo kto jak kto ale ja? do takiego lekarza... jakos nie moglo to do mnie dotrzec.Jest to jednak lekarz prywatny ... Swoiste ukrywanie sie zeby za wiele osob o niczym nie wiedzialo...(oczywiscie moje najblizsze otoczenie wie o wszystkim). Odbylem rozmowe z Pania Doktor, pocieszyla mnie, ze takich jak ja "kozakow" to ma pelno:). Przepisala odpowiednie leki. jednak jeszcze wtedy nie zmienilem za bardzo swojego podejscia do swiata. i mialem nawroty choroby. Od nie dawna rozpoczalem juz 3 kuracje lekami, poniewaz mialem nawroty i znowu moze i z wlasnej glupoty. Dobra konczac bo wierze, ze malo komu bedzie sie chcialo czyac te wypociny... Ta choroba jest wyleczalna. ODPOWIEDNIE PODEJSCIE DO SWIATA, DO LUDZI, W POLACZENIU Z LEKAMI NISZCZY TA CHOROBE .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisanka po okolo poltora roku bylo juz wszystko git ... i bylem rok czasu bez lekow. A odnosnie maskowania, te leki wg mnie nie maskuja tylko wspomagaja, dla mnie to tak jak z rzucaniem papierosow, wspomaganie farmakologiczne i twoje wlasne zaparcie i sukces murowany. Ja musialem wrocic do lekow bo najprawdopodobniej za gwaltownie zszedlem z poprzednich. Wierze w to, ze z powrotem szybko dojde do siebie, dostalem mniejsza dawke lekow ale na dluzszy okres powinno byc spoko, pozdrawiam.

 

-- 18 maja 2012, 14:10 --

 

Pisanka po okolo poltora roku bylo juz wszystko git ... i bylem rok czasu bez lekow. A odnosnie maskowania, te leki wg mnie nie maskuja tylko wspomagaja, dla mnie to tak jak z rzucaniem papierosow, wspomaganie farmakologiczne i twoje wlasne zaparcie i sukces murowany. Ja musialem wrocic do lekow bo najprawdopodobniej za gwaltownie zszedlem z poprzednich. Wierze w to, ze z powrotem szybko dojde do siebie, dostalem mniejsza dawke lekow ale na dluzszy okres powinno byc spoko, pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×