Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tak dalej się żyć nie da..


dans

Rekomendowane odpowiedzi

Tylko jaki odsetek ludzi umie pomagać osobom, które mają ze sobą wieloletnie problemy? Bardzo niski.

Oczywiscie..od tego sa specjalisci

 

Więc na początku znali Cię jako osobę "normalną" i nagle z dnia na dzień zaczęłaś się oddalać?

Nie ma ludzi normalnych są tylko niezdiagnozowani ;) Nigdy nie bylam normalna ale bylam kontaktowa.. problemy chowalam w sobie i radzilam na swoj sposob dopoki mnie nie przerosly i nie pojawila sie depresja. Wtedy zauwazyli roznice i zaniepokoili.

Jeśli tak to co innego - bo mnie jako "zamkniętego" znają "od nowości" i nie wiedzą, że coś się zmienia.

wiec juz wiesz, ze masz problem..ludzie nie zamykaja sie w sobie bez powodu. Rozumiem, ze badac takim zamknietym masz problem z nawiazywaniem relacji.

 

Najczęściej rady typu: nie pierdol, wyjdź do ludzi, pij nie pierdol i inne tylko podsycają złość i człowiek coraz bardziej się oddala od innych w celu szukania pomocy.. po paru radach "wyjdź do ludzi" już kompletnie się odechciewa z kimkolwiek pisać "o życiu".

Te rady sa wkurzajace bo wymagaja zmiany i wysilku a wygodniej jest zakopac sie w poscieli i przespac problemy. Znam to az za dobrze. Dlatego najlepiej pracuje sie na terapii z tymi ktorzy doszli do sciany i zostaly im dwa wyjscia..albo zdobyc na ostatni wysilek i zawalczyc o siebie albo skonczyc ze soba. Maja determinacje bo wiedza, ze to ostatnia szansa.

Niestety nic nie przychodzi samo. Jestem pewna, ze dalbys rade zdobyc sie na wysilek fizyczny. Nie masz pojecia jak dobrze to robi kiedy porzadnie sie zmeczysz. Plus taki ze nie masz sily myslec jaki jestes beznadziejny i dodatkowo rozladowujesz nagromadzona agresje i frustracje. Jest jak wentyl bezpieczenstwa. Zastanow sie nad tymi rowerami albo bieganiem..moze uda Ci sie zmobilizowac przyjaciela.

Nie mowie Ci "zrob cos" albo "zycie jest piekne".... bo nie jest.

 

Candy14, miałaś ogromne szczęście, że takich ludzi poznałaś.

Nie wierze w szczescie :) Takich wyborow dokonalam.. takich ludzi wybralam. Wszystko co sie dzieje w moim zyciu jest moim wyborem..nawet te zle rzeczy. Jedynie za rodzicow i dziecinstwo nie odpowiadam. Ale jako osoba dorosla juz tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Prawda,że typowe zachowania osobników w naszym wieku, są dość durne, i "ograniczone"?

Co widać po tym co piszesz. Rozumiem też ból tego, że rodzina ci nie pomaga - ja swojej nie ufam :<. Mają swoje problemy... a po drugie ich zrozumienie.... powiedzmy że świnka morska mogłaby mi udzielić lepszej rady, niż większość rodziny.

 

Pozostaje żyć dla siebie, bo to szaleństwo w zamknięciu własnej głowy,jest to tragiczne na swój sposób... nie poddajmy się temu...

 

Typowe rady "weź się w garść","nie p*erdol", "weź rusz dupę" itp... nosz krwa, jak ograniczonym tępakiem trzeba być, by srać takimi "mądrościami" :<?

 

Zaś z otoczeniem... niby wszystko ok,nie czepiają się.. ale jakoś idzie, dobrze że chociaż tyle.

 

Tylko to zmotywowanie się do 1 kroku... czemu to tak cholernie trudne?

Wiem,być może szukam wymówek,usprawiedliwiam się, itp?

ale co z tego?

"zwykli" ludzie tego nie zrozumieją... ot co :<.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, ja za to nie mam ŻADNEGO kumpla. Na roku praktycznie same kobiety. A od początku magisterki (wtedy depresja się pojawiła, jednak przyglądając się swojemu życiu, zaczęła się dużo wcześniej) nie mają ochoty ze mną nawet na uczelni rozmawiać. Jak już pisałem w innym temacie, zostały przy mnie jedynie 3 koleżanki, jednak nawet one już zaczynają się ode mnie odsuwać. Znajomych spoza uczelnie nie mam.

 

To ze odbierasz sobie szanse.. szkoda rezygnowac zanim sie zaczelo nie?

 

Nie szkoda jeżeli nie ma się po co próbować, nie ma dla kogo. Dla siebie? Nie ma sensu. W życiu nic dla siebie nie zrobiłem. Wyjdę z depresji i co? Dalej będę sam, bez przyjaciół, bez miłości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W życiu nic dla siebie nie zrobiłem

bład... ja zrozumialam go dosc pozno. Teraz sama dla siebie jestem najwazniejsza

Wyjdę z depresji i co? Dalej będę sam, bez przyjaciół, bez miłości...

To takie typowe myslenie depresantow..calkiem zrozumiale. Tylko jest jedno ale... nie masz pojecia co Cie moze spotkac. Mnie spotkala nowa milosc ..nowi przyjaciele... a bylam juz bliska odebrania sobie tej szansy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marsal2, I mnie się przejawia takie myślenie... "dla siebie" - "po co", czasem z nasileniem,czasem odpuszcza... ale zgodzę się z candy, nie odbieraj sobie tego.

Żyj według swoich przekonań,marzeń, znajdą się i ludzie... jeśli nie,chociaż będziesz szczęśliwy robiąc coś dla siebie.

Wiem,nie łatwo się podnieść,znaleźć cel,marzenia, zmotywować do tego wszystkiego, ale z czasem... to przyjdzie,aczkolwiek trzeba trochę dopomóc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stark, z tym, że jeżeli robię coś dla siebie, to nie sprawia mi to żadnej radości. Od zawsze dobrze się czułem tylko jeżeli coś dla kogoś zrobiłem, pomogłem przy jakimś zadaniu, przy projekcie, z jakimś problemem z kompem, czy innym sprzętem. Dużo lepiej się czułem jak zwalały mi się na głowę 3 osoby z prośbą o pomoc, niż jak mogłem usiąść przy kompie i pograć, czy wyjść na siłownie. Tak było zawsze. Nawet teraz jak ktoś do mnie napiszę z prośbą o pomoc, to z największą ochotą mu tej pomocy udzielę, bo przynajmniej przez chwilę wtedy czuję się dobrze.

 

Candy14, w ciągu ostatniego roku przewidziałem niemal wszystko co mnie spotyka i co spotyka moich "znajomych". Nie potrafię nawiązywać znajomości, nie potrafię ich utrzymywać, jak więc mam znaleźć przyjaciół? Jak mam znaleźć miłość?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stark, z tym, że jeżeli robię coś dla siebie, to nie sprawia mi to żadnej radości

1:1 to samo co ja. Mniejsza wartość mają dla mnie rzeczy które widzę tylko ja a większa te, które widza inni i są im moje działania na coś pożytecznego zdatne. Ale na wykorzystywanie (ciągłe branie i nic nie dawanie od siebie) jestem już mega wyczulony i nie weźmie się ode mnie nic wartościowego jeśli od siebie się niczego nie da.

 

A co do wysiłku fizycznego.. próbowałem chudnąć na siłowni na własną rękę, przetrenowałem się na tyle, że po treningu nie mogłem wrócić do domu bo wszystko mi w głowie i brzuchu wirowało i przez 2 dni się czułem tak kijowo, że mam bardzo głęboki uraz do tej siłowni i tego treningu. Chyba, że za rękę poprowadziłby mnie jakiś trener personalny - motywował, przypominał, pokazywał co i jak. Ale nie mam jeszcze na tyle pieniędzy miesięcznie, żeby opłacić swoje potrzeby i trenera.

 

 

A co do zawierania nowych znajomości - najbardziej mi odpowiada pozycja taka jak to wygląda w szkole. Poznaje człowiek swoją klasę jakiś czas, jest obserwatorem i w międzyczasie poszufladkuje sobie ludzi i po kolei próbuje się zgrywać z otoczeniem z którym przebywa. Po upływie czasu wiadomo z kim i na co sobie można pozwolić. Ale to wymaga czasu - obserwacja i powrzucanie ludzi do odpowiednich szufladek - z tobą pogadam o życiu, z tobą o dupie marynie, z tobą będę słuchał żartów o Żydach a ciebie starał się unikać a jak się nadarzy okazja to przytakiwać w rozmowie.

 

Jeśli okoliczności znajomości są inne niż takie rozłożenie w czasie jak to ma miejsce w szkole to jest dupa - no chyba, że poczuję jaka jest ta druga osoba (a podobnych do siebie jestem w stanie wyłapać po ich stylu ubierania się, gestach, wypowiedziach, mimice twarzy) to jest OK - ale takich osób kompatybilnych jest mało. A terminu przyjaciel nie nadużywam - niektórzy każdego nazwą przyjacielem a ja tylko tych przetestowanych.

 

-- 03 maja 2012, 02:11 --

 

dans, Prawda,że typowe zachowania osobników w naszym wieku, są dość durne, i "ograniczone"?

 

Tak.. ale jak widać te dorosłe spojrzenie za młodu ma swoje ciemne strony.. cierpi się podwójnie i ta radość z życia taka jałowa.. chyba, że na starość nam odbije i będziemy młodość nadrabiać w wieku 30 > lat ..

 

Może ich spojrzenie jest ograniczone a może nasze za poważne.. nie chce już tego nawet oceniać, publicznie nie chcę uważać się za kogoś lepszego bo myślenie takie a nie inne.. zawsze będą 2 obozy - jedni tak, drudzy srak.

 

-- 03 maja 2012, 02:17 --

 

Wszystko co sie dzieje w moim zyciu jest moim wyborem..nawet te zle rzeczy.

 

Chyba niezbyt.. bo jeśli ktoś zrobi coś strasznego co wpłynie na twoje życie to już nie będzie to pod kontrolą. Pełnej kontroli nawet nie masz nad komputerem (a on nie zna uczuć takich jak zazdrość, zawiść, wściekłość).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, bardzo dobrze prawisz o zawieraniu znajomości, u mnie jest tak samo.

 

A czy komputer (czy jakikolwiek innym martwy przedmiot) nie zna uczucia zawiści, to bym polemizował. Jest to coś co przedmioty martwe opanowały do perfekcji - zawiść. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Być może... być może my patrzymy zbyt sztywno... trzeba być otwartym na wszelkie punkty widzenia. Zgodzę się.

Marsal2, Wg mnie życie by pomagać innym... to nie jest złe, są ludzie którzy żyją tym że pomagają innym - nie widzę w tym nic złego.

Inna kwestia to robienie czegoś dla siebie.. tu mój punkt widzenia się troszkę zmienił ostatnio.... przyjaciół nie mam,znajomych niby mam (ale to i tak pic na wodę w większości), rodzina cóż... mój los na dłuższą metę "wali wszystkich".

Więc żyje sam dla siebie, czasem warto zmienić się dla własnej satysfakcji,może to pomóc, wg mnie warto.

Jednakowoż nikomu nie narzucam takowego punktu widzenia.

 

 

Co do wyboru rzeczy, tego co nas spotka.

Idziesz do sklepu,jedzie samochód, niespodziewanie wybija się z drogi i wpierdziela w ciebie - tak, nad tym się nie miało kontroli,że akurat ten samochód się do ciebie przysłowiowo wpierdzielił. Zbieżność wypadków że ty szedłeś do sklepu a tu coś takiego, nad tym się niema kontroli .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do wyboru rzeczy, tego co nas spotka.

Idziesz do sklepu,jedzie samochód, niespodziewanie wybija się z drogi i wpierdziela w ciebie - tak, nad tym się nie miało kontroli,że akurat ten samochód się do ciebie przysłowiowo wpierdzielił. Zbieżność wypadków że ty szedłeś do sklepu a tu coś takiego, nad tym się niema kontroli .

 

Trzeba było siedzieć w domu. :P Miałeś wybór, że wyszedłeś z domu i szedłeś koło ulicy do tego akurat sklepu.

I nie, nie podzielam punktu widzenia Candy14, że wszystko w życiu sami sobie wybieramy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stark, z tym, że jeżeli robię coś dla siebie, to nie sprawia mi to żadnej radości. Od zawsze dobrze się czułem tylko jeżeli coś dla kogoś zrobiłem, pomogłem przy jakimś zadaniu, przy projekcie, z jakimś problemem z kompem, czy innym sprzętem. Dużo lepiej się czułem jak zwalały mi się na głowę 3 osoby z prośbą o pomoc, niż jak mogłem usiąść przy kompie i pograć, czy wyjść na siłownie. Tak było zawsze. Nawet teraz jak ktoś do mnie napiszę z prośbą o pomoc, to z największą ochotą mu tej pomocy udzielę, bo przynajmniej przez chwilę wtedy czuję się dobrze.

nie lubisz siebie co? :) Czujesz sie wazna tylko wtedy kiedy inni Cie dostrzegaja

 

Candy14, w ciągu ostatniego roku przewidziałem niemal wszystko co mnie spotyka i co spotyka moich "znajomych". Nie potrafię nawiązywać znajomości, nie potrafię ich utrzymywać, jak więc mam znaleźć przyjaciół? Jak mam znaleźć miłość?

Przez kupe lat zylam z wiecznie narzekajacym malkontentem.. on zawsze przewidywal najgorsze i wiesz co? to wszystko go spotykalo... nasze myslenie ma wplyw na nasze dzialanie i w efekcie na to co sie dzieje. Ja z kolei bylam optymistka, nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych czasami porywalam sie z motyka na slonce i wiesz co? Udawalo mi sie chociaz z boku wygladalo ba to ze nie ma takiej mozliwosci. Nagle znajdowaly sie pieniadze na moj projekt, rzeczy spisane na straty zaczynaly przynosic zyski... moja determinacja i moje dzialanie mialy na to wplyw. A przeciez latwiej byloby sie wycofac i powiedziec sobie "nie uda sie"

 

A co do wysiłku fizycznego.. próbowałem chudnąć na siłowni na własną rękę, przetrenowałem się na tyle, że po treningu nie mogłem wrócić do domu bo wszystko mi w głowie i brzuchu wirowało i przez 2 dni się czułem tak kijowo, że mam bardzo głęboki uraz do tej siłowni i tego treningu.

Jezeli ciala nabierales latami nie licz ze zgubisz to w pare sesji na silowni. Zle sie do tego zabrales

 

A co do zawierania nowych znajomości - najbardziej mi odpowiada pozycja taka jak to wygląda w szkole. Poznaje człowiek swoją klasę jakiś czas, jest obserwatorem i w międzyczasie poszufladkuje sobie ludzi i po kolei próbuje się zgrywać z otoczeniem z którym przebywa. Po upływie czasu wiadomo z kim i na co sobie można pozwolić. Ale to wymaga czasu - obserwacja i powrzucanie ludzi do odpowiednich szufladek - z tobą pogadam o życiu, z tobą o dupie marynie, z tobą będę słuchał żartów o Żydach a ciebie starał się unikać a jak się nadarzy okazja to przytakiwać w rozmowie.

W tym czasie inni Cie poobserwuja..zaszufladkuja jako wycofanego mruka i odpuszcza sobie znajomosc.

 

Chyba niezbyt.. bo jeśli ktoś zrobi coś strasznego co wpłynie na twoje życie to już nie będzie to pod kontrolą. Pełnej kontroli nawet nie masz nad komputerem (a on nie zna uczuć takich jak zazdrość, zawiść, wściekłość).

Ludzie robili straszne rzeczy wplywajace na moje zycie poczawsze od mojej matki a na eks partnerze skonczywszy. :) Ale mialam wybor... powielic schemat rodzinny i byc toksycznym rodzicem dla mojego dziecka albo powalczyc o normalnosc i z calych sil starac sie byc dobra matka. Nie uchronilo mnie to przed bledami bo niestety szkol rodzicielstwa nie ma ale mam fantastyczne dziecko i pomimo jej doroslosci doskonaly kontakt. Kiedy partner zranil mnie tak gleboko, ze zawalil mi sie caly swiat, wszystkie plany, marzenia moglam mu wybaczyc ze strachu przed samotnoscia i ciagnac dalej toksyczny zwiazek a moglam wybrac inna droge i zaczac zycie od nowa. Tez wtedy myslalam ze juz niky mnie nie pokocha i zycie sie dla mnie skonczylo a jednak zawalczylam o siebie. Zwleklam sie z lozka i poczolgalam na terapie. Stanelam na nogi, po jakims czasie wybralam wspanialego mezczyzne na reszte zycia. Latwiej zapewne byloby zatopic sie w zalu i nienawisci i zamknac w domu placzliwym glosem mowiac ze juz nic dobrego mnie nie spotka. I wtedy zapewne by nie spotkalo. Musialam wyjsc nowemu zyciu naprzeciw.

Moj partner kupil mi niedawno rower :) Nie jezdzilam ze 20 lat :zonk: dzis pojechalismy na pierwszy wypad rowerowy. Moja chuda dupa boli mnie od siodelka ale jestem szczesliwa jak cholera, ze mi sie udalo i zyje i nie wjechalam pod zaden samochod i bylo fajnie :D Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezeli ciala nabierales latami nie licz ze zgubisz to w pare sesji na silowni. Zle sie do tego zabrales

Akurat z tym ciałem to już nie jest priorytet w niczym, od plaży się odzwyczaiłem, od dziewczyn też (a pedałem nie jestem więc się nie muszę facetom podobać pod względem fizycznym, kumple nie patrzą na siebie ty jesteś gruby a ty chudy)

 

W tym czasie inni Cie poobserwuja..zaszufladkuja jako wycofanego mruka i odpuszcza sobie znajomosc.

Ich sprawa, ja nie muszę z każdym mieć dobrych relacji. Akurat tak sobie selekcjonuje znajomych, że do mnie pasują i nikt mnie mrukiem nigdy nie nazwał. Poza tym jak ktoś ciągle nawija jak stare radio, nosi za sobą ślad gorączki sobotniej nocy to nie ma czasu na obserwacje tych co są za nim.

 

Ciągle wspominasz o swoim partnerze. My nie mamy tak bliskiej osoby - nie mamy żadnej (większość wypowiadających się w tym wątku) więc twoje spostrzeżenia z tej perspektywy są całkowicie inne..... poza tym masz już dziecko i jesteś o ileś lat starsza od nas - całkowicie dwa sprzeczne światy. Człowiek bez przytuleń i innych ludzkich uczuć staje się oschły, negatywny i pełno w nim nienawiści.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie lubisz siebie co? :) Czujesz sie wazna tylko wtedy kiedy inni Cie dostrzegaja

 

Jak już to "ważnY". ;)

Masz rację, całe życie nikt mnie nie zauważał, nikt nie doceniał. Jak ktoś poprosi mnie o pomoc, to czuję się w jakiś sposób właśnie doceniony, że to właśnie mnie prosi, czuję, że ktoś mnie widzi. A jak uda mi się pomóc, to już bajka. Niestety, od dłuższego czasu nikt mnie już o nic nie prosi. Widać uważają, że do niczego się nie nadaję i pewnie mają rację... :(

 

Przez kupe lat zylam z wiecznie narzekajacym malkontentem.. on zawsze przewidywal najgorsze i wiesz co? to wszystko go spotykalo... nasze myslenie ma wplyw na nasze dzialanie i w efekcie na to co sie dzieje. Ja z kolei bylam optymistka, nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych czasami porywalam sie z motyka na slonce i wiesz co? Udawalo mi sie chociaz z boku wygladalo ba to ze nie ma takiej mozliwosci. Nagle znajdowaly sie pieniadze na moj projekt, rzeczy spisane na straty zaczynaly przynosic zyski... moja determinacja i moje dzialanie mialy na to wplyw. A przeciez latwiej byloby sie wycofac i powiedziec sobie "nie uda sie"

 

Ja jednak potrafię przewidzieć i te "dobre" i złe rzeczy. Ty jesteś optymistką, ja od zawsze byłem pesymistą. Tego już nie da się we mnie zmienić. Po co mam się męczyć, skoro to nie przynosi mi żadnej radości czy satysfakcji. Po co mam się porywać z motyką na słońce, skoro nie widzę w tym sensu?

 

Człowiek bez przytuleń i innych ludzkich uczuć staje się oschły, negatywny i pełno w nim nienawiści.

 

Dokładnie, nic dodać, nic ująć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat z tym ciałem to już nie jest priorytet w niczym,

a jednak traktujesz go jako wymowke zeby nie wychodzic :) Zgubisz,,..wymowki nie bedzie....o tym ze lepiej poczujesz sie psychicznie nie wspomne

 

Ich sprawa, ja nie muszę z każdym mieć dobrych relacji.

no raczej :) Ale nie narzekaj ze nie masz znajomych ..nie musisz lubic WSZYSTKICH i wszyscy nie musza lubic Ciebie ale jezeli nie otworzysz sie na ludzi pozostanie Ci narzekanie ze NIKT Cie nie lubi a Ty nie lubisz nikogo

 

Ciągle wspominasz o swoim partnerze. My nie mamy tak bliskiej osoby - nie mamy żadnej (większość wypowiadających się w tym wątku) więc twoje spostrzeżenia z tej perspektywy są całkowicie inne..

Ale wciaz powtarzam, ze partnera mam bo nie odpuscilam sobie szansy na nowe zycie. Nie byloby go gdybym zamknela sie w domu. Zreszta pierwszy kontakt mielismy kiedy bylam w depresji..nawet nie zwrocilismy na siebie uwagi. Pomijam to, ze wygladalam strasznie bo deprecha to taka zaraza ktora zmienia czlowieka nie tylko psychicznie ale i fizycznie ....to w ogole nie interesowali mnie faceci. Nigdy bysmy nie przeszli na inny poziom gdybym nie wyszla do ludzi i nie zaczela zyc.

Nie masz/macie bliskiej osoby bo nawet gdybyscie sie o nia potkneli to byscie jej nie zauwazyli tak skupieni na sobie i swoim "nieszczesciu".

Jezeli wciaz bedziesz szukal wymowek, zeby malymi kroczkami nie zaczac zmieniac swojego zycia bardzo prawdopodobne ze nie spotkasz nikogo bliskiego. W koncu trudno zeby szczescie samo zapukalo do Twoich drzwi.

 

-- 03 maja 2012, 16:57 --

 

Masz rację, całe życie nikt mnie nie zauważał, nikt nie doceniał. Jak ktoś poprosi mnie o pomoc, to czuję się w jakiś sposób właśnie doceniony, że to właśnie mnie prosi, czuję, że ktoś mnie widzi.

Czas popracowac nad samoocena i polubieniem siebie :)

 

a jednak potrafię przewidzieć i te "dobre" i złe rzeczy. Ty jesteś optymistką, ja od zawsze byłem pesymistą. Tego już nie da się we mnie zmienić. Po co mam się męczyć, skoro to nie przynosi mi żadnej radości czy satysfakcji. Po co mam się porywać z motyką na słońce, skoro nie widzę w tym sensu?

 

A odpuszczac sobie ma sens? Co zyskujesz wycofujac sie?

 

I wszystko da sie zmienic. Ja..stara baba zmienilam sie zupelnie przez ostatnie trzy lata.

Człowiek bez przytuleń i innych ludzkich uczuć staje się oschły, negatywny i pełno w nim nienawiści.

To prawda... wiec chyba warto zawalczyc o to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmieszne...chce się wyzbyć tych dobrych uczuć,chęci do odczuwania ich... i równocześnie zmienić się na coś lepszego.

"Jeśli nie możesz czegoś pokonać - dołącz się do tego" - tak można być może określić samotność.

dans, To prawda... kolegów można mieć wielu,pogadać o bzdetach...

ale to nie wypełni tej "pustki", w środku nadal będziemy sami.

 

"No risk, No fun" - to ciekawe słowa... równie dobrze mogą służyć jako uniwersalne życiowe motto.

 

Pójście na terapie,uprawianie sportów,rozwijanie pasji i hobby... brzmi tak prosto, a równocześnie ciężko coś zrobić w tym kierunku,odkładamy to na później,później,później... niema dla tego usprawiedliwienia, to potęguje poczucie winy,niechęć, zasrana spirala się kręci powoli wykańczając..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marzy mi się wyjazd za granicę - tam gdzie jest zimno. Irlandia jest fajna. Mieć domek gdzieś na jakimś polu, naokoło trawy, kamienie i owce i przed domkiem mieć jakiś kawałek oceanu nad który nikt nie uczęszcza bo nie ma tam plaży tylko kamienie. I życie wolniej tak płynie - i mniej stresu - i ludzi mniej. Dobrze wspominam ten kraj, swojego ojczystego nienawidzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Bo generalnie w tym zepsutym kraju niema co kochać, to akurat nie dziwne że go nienawidzisz... większość polaków nienawidzi tego śmietnika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wciaz powtarzam, ze partnera mam bo nie odpuscilam sobie szansy na nowe zycie. Nie byloby go gdybym zamknela sie w domu. Zreszta pierwszy kontakt mielismy kiedy bylam w depresji..nawet nie zwrocilismy na siebie uwagi. Pomijam to, ze wygladalam strasznie bo deprecha to taka zaraza ktora zmienia czlowieka nie tylko psychicznie ale i fizycznie ....to w ogole nie interesowali mnie faceci. Nigdy bysmy nie przeszli na inny poziom gdybym nie wyszla do ludzi i nie zaczela zyc.

Nie masz/macie bliskiej osoby bo nawet gdybyscie sie o nia potkneli to byscie jej nie zauwazyli tak skupieni na sobie i swoim "nieszczesciu".

Jezeli wciaz bedziesz szukal wymowek, zeby malymi kroczkami nie zaczac zmieniac swojego zycia bardzo prawdopodobne ze nie spotkasz nikogo bliskiego. W koncu trudno zeby szczescie samo zapukalo do Twoich drzwi.

 

Nie mówimy tu tylko o obecnym czasie. Ty miałaś bliskich znajomych, którym na Tobie zależy. Ja NIGDY nie miałem takich osób, i to nie z mojego powody. Ja zawsze próbowałem, organizowałem jakieś wyjścia, próbowałem się bliżej zakumplować. Jednak ciągle słyszałem w odpowiedzi na moje zaproszenia "zobaczy się", "nie wiem czy dam rade", "mam inne plany". A jak pytałem kiedy by im pasowało gdzieś wyjść, to słyszałem "nie wiem, napisz jak ty możesz, wtedy zobaczymy"...

Tak, teraz osobiście jestem skupiony na tym co mnie otacza, smutek, rozpacz, samotność. Nie mam nikogo, kto by mi pomógł ruszyć. Do wszystkiego muszę dochodzić sam, a nie potrafię się do niczego zmotywować. A gadanie jakie Ty oferujesz wcale mi nie pomaga, jedynie bardziej przygnębia, bo bardzo bym chciał ruszyć do przodu, ale nie potrafię... :(

 

Czas popracowac nad samoocena i polubieniem siebie :)

 

Pracuje nad tym od wielu, wielu lat. Efekty są żadne. Jak zrobię krok do przodu, to później robię dwa w tył i ciągle tkwię w punkcie, albo jeszcze bardzie siebie nienawidzę...

 

 

A odpuszczac sobie ma sens? Co zyskujesz wycofujac sie?

 

Przynajmniej się niepotrzebnie nie męczę próbując zrobić coś co i tak nie przyniesie efektu.

 

I wszystko da sie zmienic. Ja..stara baba zmienilam sie zupelnie przez ostatnie trzy lata.

 

Ja też się zmieniłem całkowicie w ciągu ostatnich paru miesięcy...

 

To prawda... wiec chyba warto zawalczyc o to?

 

Walczę całe życie, efekt tego żaden. Nieumiejętność zawierania znajomości, nieumiejętność ich utrzymywania, brak zainteresowań i pasji, niespecjalna uroda, samoocena sięgająca dna, nieumiejętność prowadzenia rozmowy, jak coś takiego ma znaleźć przyjaciół czy swoją drugą połówkę...

 

Stark, dans, Polska nie jest idealna, ale żadne kraj nie jest. Jasne, mnie też nie odpowiada polityka Polski, wszystkie te przekręty itd., ale Polska to mój dom i kocham go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze próbowałem, organizowałem jakieś wyjścia, próbowałem się bliżej zakumplować. Jednak ciągle słyszałem w odpowiedzi na moje zaproszenia "zobaczy się", "nie wiem czy dam rade", "mam inne plany". A jak pytałem kiedy by im pasowało gdzieś wyjść, to słyszałem "nie wiem, napisz jak ty możesz, wtedy zobaczymy"...
Marsal stać Cię na lepszych znajomych nie zmarnuj tego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marsal stać Cię na lepszych znajomych nie zmarnuj tego

 

Dziękuje, jednak zacytuję sam siebie:

Nieumiejętność zawierania znajomości, nieumiejętność ich utrzymywania, brak zainteresowań i pasji, niespecjalna uroda, samoocena sięgająca dna, nieumiejętność prowadzenia rozmowy, jak coś takiego ma znaleźć przyjaciół czy swoją drugą połówkę...

 

Jedyne znajomości, które w życiu miałem, to te ze szkoły i uczelni, a jakie one są już przedstawiłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam duże kompleksy odnośnie swojego wyglądu (mam nadwagę

Nadwaga to stan przejsciowy. Mozesz ja miec a mozesz nie miec. No chyba ze spowodowana jakas choroba i sa to czynniki niezalezne od Ciebie.

Marsal nie czytałem całej Twojej historii, wybacz mi, ale oto koleżanka Candy14 wyraźnie dała Ci do zrozumienia żebyś w końcu ruszył dupę i zaczął ćwiczyć. No chyba że pisałeś powyżej że nie masz kasy na siłownię. Candy14 subtelnie daje do zrozumienia, żebyś przestał się żalić i wziął za swój problem wreszcie. To żaden kompleks wierz mi, są gorsze. Tylko zacznij biegać wreszcie.

 

No chyba że już biegasz, wtedy sory. Co tym razem, paluszek boli?

PS: nie musisz tego brać do siebie, ale wylewasz swoje żale jak córka sołtysa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marsal nie czytałem całej Twojej historii, wybacz mi, ale oto koleżanka Candy14 wyraźnie dała Ci do zrozumienia żebyś w końcu ruszył dupę i zaczął ćwiczyć. No chyba że pisałeś powyżej że nie masz kasy na siłownię. Candy14 subtelnie daje do zrozumienia, żebyś przestał się żalić i wziął za swój problem wreszcie. To żaden kompleks wierz mi, są gorsze. Tylko zacznij biegać wreszcie.

 

eee... wybacz, ale w tym momencie pomyliłaś mnie z dansem. Ja nie mam problemów z nadwagą. Powody dla których JA jestem sam, masz opisane w MOICH postach. Takie rzeczy się zdarzają jak ktoś cytuje i nie wpisuje autora cytatu (to uwaga do Candy14 ;) ).

 

A ja kompleksy mam zupełnie inne, ale o nich nie będę pisał na publicznym forum.

 

EDIT:

 

Nie pisz, że to nie jest żaden kompleks. Ktoś może mieć kompleksy z powodu, krzywego nos, ktoś z powodu łysienia, ktoś z powodu nadwagi, a ktoś innych bo mierzy tylko 120cm. Każdy kompleks powinien być traktowany na równi, bo każdy obniża samoocenę i sprawia, że osoba czuję się źle. A pisząc "To żaden kompleks" to tak jakbyś twierdziła "To żadna depresja, po prostu jesteś użalającym się nad sobą leniem". Gdzie jak gdzie, ale tutaj powinno się starać dopierać słowa tak, aby nie zranić innych. Każdy tutaj ma już wystarczająco dużo problemów z własnym "ja" i nie chce, żeby ktoś jeszcze do tego bagatelizował jego problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×