Skocz do zawartości
Nerwica.com

O.N.A to ja....


o.n.a

Rekomendowane odpowiedzi

Szukam pomocy...ale po przeczytaniu kilku postów,jestem bardziej zdołowana niż dotąd byłam.

Tyle osób myśli o śmierci :(

Nie myślcie o niej, nie róbcie tego,nie kończcie ze sobą :(

 

Mnie odratowali i bardzo jestem im za to wdzięczna...pamiętam jak przez mgłę krzyki,światła,nie mogłam nic powiedzieć,nawet ruszyć ręką a chciałam krzyczeć że chcę żyć!!!

 

Zdarzyło się w moim życiu naście lat temu coś, co spowodowało ze nie chciałam żyć.

Mama zabrała moją córeczkę (wtedy miała 2 latka) do ciotki a ja miałam wszystko naszykowane,zaplanowane co do sekundy.

 

Wzięłam wszystkie tabletki i położyłam się...czekałam.

Serce raz biło bardzo mocno,by po chwili przestać... kiedy poczułam ze nie bije,zobaczyłam przed oczyma dziecko,płaczące,tęskniące dziecko.

Chciałam się zerwać i nie mogłam,nie mogłam już nic zrobić.

Rycząc zamknęłam oczy .

 

Obudziłam się w szpitalu, okazało się że mojej mamie uciekł autobus i wróciła do domu.

Byłam taka szczęśliwa,że gotowa byłam oderwać wszystko co do mnie poprzyczepiali i uciec ze szpitala.

Przyszła policja,podobno tak musi być, czy ktoś mi nie pomógł. Dostałam skierowanie do psychologa,ale nie poszłam nigdy. Wypisałam się na własne żądanie i bez sił,osłabiona pobiegłam po córkę.

Złapałam ja w objęcia i przycisnęłam do serca i obiecałam, że nigdy, przenigdy jej nie zostawię.

 

Teraz mam drugą córeczkę, starsza ma 16 lat,młodsza 9 lat.

Przez te wszystkie lata,czułam ze jestem bardzo silna psychicznie, z każdego dołka dźwigałam się szybko sama. Wspierałam innych.

 

Teraz już jestem słaba, samotna, mam dość samotności, mąż jest dla mnie przyjacielem,ale on pracuje daleko, rzadko bywa w domu, czeka nas kolejna przeprowadzka a ja sie tego wszystkiego panicznie boję.

Żyjemy w niesamowitej biedzie, często nie mamy co jeść, nie chce męża martwić, robi co może. Po to jest przeprowadzka,bym mogła iść do pracy,wyjść do ludzi. Od 3 lat jeśli rozmawiam to tylko i wyłącznie na gg. Brakuje mi rozmów tak po prostu, przy kawie.

Żeby to wszystko zrozumieć, musiałabym opowiedzieć wiele lat życia a zajęłoby to mnóstwo czasu i miejsca.

 

Od samobójstwa jestem, daleka, może dlatego ze wiem czym to pachnie, ale jeśli depresja sie u mnie pogłebi,mogę przestac racjonalnie myśleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć witaj na forum, mnie się wydaje ,ze samobójstwo , ktoś robi a na drugi dzien juz by tego nie zrobił, co do stanu to moze idź do psychiatry powiedz mu o sytuacji, o próbie samobójczej i ze czujesz się znowu gorzej i jakby nawrót depresji dostaniesz jakieś leki porawiające nastrój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam Twoją historię O.N.A, bardzo się wzruszyłam, musisz być naprawdę dzielną osobą i wspaniałą matką dla Twoich córek. Ta próba samobójcza musiała być dla Ciebie samej potężną traumą, a z drugiej strony to był moment zwrotny, który pozwolił Ci spojrzeć na życie jako na wartość. Przede wszystkim uświadomiłaś sobie, że masz dla kogo żyć, że dzieci Ciebie potrzebują. Może rzeczywiście przeprowadzka pozytywnie na Ciebie wpłynie i będziesz mogła wyjść do ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zbyt duzo niewiadomych a zbyt mało czasu.

Jak, czym, sie stad wyniosę, męża nie ma, czy będzie mieszkanie, czy finansowo damy radę, a może lepiej wrócić do domu, na stare śmieci,wyremontować mieszkanie , nie płacić czynszu, zaoszczędzic pieniądze,ale zyc z toksyczna rodziną i miec przyklejoną łatkę Tych..

 

Czy zaryzykować, wyjechać, może będzie lepiej,ale mam dość wyprowadzek,potrzebuję stabilizacji,a co jeśli nie damy rady i całkiem nie damy rady,wpadniemy w jeszcze większe długi, czy nie skrzywdzę dzieci, a juz skrzywdziłam przeprowadzkami, czy zostawic tutaj córkę w internacie, czy zabrać na siłę i usprawiedliwiać sie ze przecież nie chce dla niej źle, a co jeśli zostawie i moje dziecko sie pogubi bo oszaleje ze szczęscia bo wolna jest?

Juz nie mamy co jeść, co mówić dzieciom,nie ma bo nie ma,cos wymyślimy,zaraz cos zrobię,ale pusto już nic nie wymyśle ,a wytrzymać trzeba do 4 ego...Nienawidze tego miasta, nienawidze tego miejsca.

Musze z kims pogadac bo oszaleje :(

20 maja komunia najmlodszej,nikogo nie bedzie,dla wszystkich za daleko, brak słów.

Przerosło mnie to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pójdziesz do pracy, będziesz wśród ludzi. Do tego antydepresanty + stabilizatory nastroju i wyjdziesz na prostą.

zgoda..ja bym do tego dodala terapie. Pragnienie smierci nie bierze sie znikad.. o.n.a, nie napisala dlaczego chciala to zrobic. Szkoda ze wtedy nie poszlas do psycho...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukam pomocy...ale po przeczytaniu kilku postów,jestem bardziej zdołowana niż dotąd byłam.

Tyle osób myśli o śmierci :(

Nie myślcie o niej, nie róbcie tego,nie kończcie ze sobą :(

 

owszem dużo ludzi tu tak pisze, ale to ma coś wspólnego z wygadaniem się, wyrzuceniem tych myśli z siebie. może lepiej wywalić tutaj najwieksze gówno, niz denerwowac bliskich.... lepiej się przyznać do takich myśli niż dusić je w sobie

to był bład nie iść przez tyle lat do lekarza ze swoim problemem..jeżeli nie chcesz tego zrobić dla siebie pomyśl o córkach, one na pewno wolą mieć zdrową i radosną mamę

nie bój się przeprowadzki... jeśli jest Wam źle trzeba liczyć na to, że będzie lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zrobię dla dzieci,wyprowadzę sie tyle, że problem nie zniknie, on pojedzie za mną.

 

Czy można kupić dobre antydepresanty bez recepty? Jeśli tak poradźcie jakie.

 

Padło pytanie dlaczego kiedyś chciałam to zrobić... strasznie ciężko mi to napisać... nie chciałam czegoś zrobić dla męża, znalazł kochankę. Bardzo krótko to wszystko trwało, ale czułam się strasznie upokorzona, wstyd było mi przed znajomymi,wstyd było mi wrócić do matki, nie chciałam żyć, chciałam zniknąć.

 

Nie miałam nikogo z kim wtedy mogłabym porozmawiać i nie poradziłam sobie.

Bardzo go kochałam, po córce był dla mnie całym światem i chyba nadal jest,mimo ze minęło już naście lat.

 

Spróbuję to wszystko teraz z siebie wyrzucić, nie wiem czy na sam koniec zwyczajnie nie wyłącze strony nie wysyłając...

 

Czuję się brudna,czuję że jestem nikim, szmatą, dziwką brakuje mi słów by określić.

To zaczęło sie chyba na początku naszej znajomości, tylko wtedy tego nie zauważałam.

 

Dowiedziałam sie wtedy że już nie jestem dziewicą, ze to co tak pielęgnowałam zostało mi odebrane.

Długa historia, ale po krótce,mialam wtedy chłopaka,ale dziwna była cała jego rodzina i chciałam odejść.

Oni bardzo chcieli mnie zatrzymać i na zaręczynach jego siostry cos wrzucili mi do alkoholu.

Dla mnie nic wtedy się nie stało,cóz upiłam sie i poszłam spać.

Ale po 2 latach dowiedziałam sie że taki był ich plan,miałam zajść w ciążę. Reszty można sie domyśleć.

Mój jeszcze wtedy nie mąż, był przy tym gdy sie tego dowiedziałam. Niby współczuł,niby rozumiał, niby był wściekły,ale...

Teraz to widzę, to co sie stało bardzo go kręciło, kazał mi wszystko opowiadać,zaraz po tym chciał sie kochać.

Denerwowało mnie to,ale nie na tyle żeby niepokoiło.

 

Mijały lata,zaczął namawiać mnie na to bysmy poznali jakiegoś faceta, bo chciał widzieć mnie z innym.

Oczywiście nie zgadzałam sie,milion razy chciałam odejść od niego. Jakiś czas był spokój by temat znów wracał.

Urodziłam drugie dziecko, czasem napomknął ale temat znikał na chwile.

 

W końcu któregoś dnia wymusił to na mnie. Koszmar!

Chciałam odejść, ale gdzie z czym? Bez pracy, 2 dzieci, bez pieniędzy, nie widziałam wyjścia.

Nikomu też nie potrafiłam o tym powiedzieć.

 

Pokazywał mi strony w internecie,ze takich jak my jest mnóstwo, ze dla wielu ludzi to normalne.

Dla mnie nie było, to chyba najgorsze uczucie jakie kiedykolwiek przeżyłam.

Czy on mnie nie kochał ? Czy ze mną jest coś nie tak, ze on szuka dodatkowej podniety?

 

Kiedy tego tematu nie ma jest cudowny, opiekuńczy, kochający mąż.

Ale ciągle sie boję momentu kiedy temat wróci :(

 

Jest mi bardzo ciężko, nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, nie wiem co zrobic, czy mam sie z tym pogodzic ze on taki jest,przekreślić 18 lat zycia razem, podejść do tego tak ze w końcu to chwila która sie kończy i znów wracamy do normalności??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o.n.a,

 

w Twoim poście przewija sie cały czas poczucie wstydu, braku własnej wartości. Wstyd, bo mąż miał kochankę, bo zmusił Cie do trójkąta /nie wiem, czy dobrze zrozumiałam ?/. Rozumiem, ze czujesz sie z tym wszystkim źle. Ale dlaczego oceniasz sie sama siebie tak nisko ? Nie widzę w tym wszystkim Twojej winy - skąd to poczucie wstydu, wręcz określiłaś, ze czujesz się jak dziwka i szmata ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W głowie mam ze tak nie robi normalna kobieta...

Tak sie czuję bo nie potrafię sie pogodzić z tym co muszę robić.

W między czasie czytałam kilka historii, jedna osoba wręcz sobie chwali,jest zadowolona i nie widzi w tym nic złego. Inna o tym fantazjuje.

Ja nie wiem jak mam sie przemóc.

Najpierw sie upijam,potem zamykam oczy i wyłączam sie. Ale po wszystkim nie da sie tego zmyć :(

 

Najgorszy jest pierwszy moment, chciałabym uciec,schować sie gdzieś ze wstydu.

Nie mogę znieść ze ktoś patrzy na mnie,wiedząc po co przyszedł. Jestem jak sparaliżowana. Nie umiem tego opisać tak by ktoś zrozumiał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o.n.a,

 

jeśli te "trójkąty" w ten sposób wyglądają, to rozumiem, że jesteś tym zgnojona. Jakiś obcy koleś, Ty musisz się przed tym napić - sorry, wygląda to jakby klient korzystał z usług prostytutki. Jeśli Tobie nie sprawia to żadnej przyjemności, musisz bezwględnie przeciwstawic się mężowi i powiedziec NIE. On nie może zaspokajac swoich potrzeb seksualnych Twoim kosztem. Nie wiem, czy jego potrzeby to zwykłe podglądactwo, czy cos co nazywa sie cuckold /faceta podnieca fakt, ze jego kobieta uprawia seks z innymi/. Z tego co piszesz, zależy Ci na małżeństwie. W takim razie szybko do seksuologa, niech on cos wymysli, tak zebys Ty nie czuła sie upokarzana poprzez wymuszone akty seksualne. Bo żaden związek tego nie wytrzyma na dłuższą metę. Nie dziwie się, że jestes po tych wszystkich przeżyciach w złym stanie, w/g mnie powinnaś zgłosić sie do specjalisty po antydepresanty i terapię. I nie obwiniaj siebie o nic, seks nie jest niczym złym, to zmuszanie kogoś do różnych niechcianych praktyk jest złe. Masz prawo do stawiania granic, do określania na co masz ochotę a na co nie. Partner musi to uszanować. Trzymaj sie i nie poddawaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cuckold dokładnie tak jak piszesz... do lekarza zadnego nie pójdę,nie wyobrazam sobie komukolwiek w oczy to powiedzieć.

 

Muszę miec jakieś leki, zeby nabrać sił, czas pokaże,albo wywalczę, albo sie poddam.

 

Pobędę tutaj z wami troszkę,bo jakoś lzej mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o.n.a,

 

po pierwsze, lekarze to już nie takie rzeczy widzieli/słyszeli. Po drugie : od tego są, po to skończyli studia, żeby w takich sytuacjach pomagać. A po trzecie : a czego się właściwie wstydzisz ? trójkątów, wielu partnerów ? kobieto... wstydzić się należy, jak kogoś skrzywdzisz, okradniesz itp.

 

Ty się nie masz czego wstydzić. To tylko ta sytuacja Cie upokarza. Ale można ją rozwiązać. Dojść np u seksuologa, skąd u męża takie upodobania ... czy jakieś chore wzorce z dzieciństwa, czy może przymus poniżania w ten sposób partnerki ?

Odnoszę wrażenie, że jesteś od męża bardzo zależna. Proponowałaś mu inne rozwiązanie tego problemu ? Bo to duży problem, nie zniknie sam z siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie widzę innego rozwiązania, nie raz zarzucał że wszystko chce mu zabrać, nic nie zostawię, jak było gorąco odpuszczał by znów do tematu wrócić. Kurcze źle mi z tym ze to wszystko napisałam, jak zapominam czuję sie oki, a tu co rusz natrafiam na ten problem ...

 

Co do wzorców hmmm to była patologiczna rodzina a on jedyny "normalny". Zero ciepła od matki, dzieciaki jedno drugie wychowywały.

 

Starszy brat odkąd pamiętam wiąrze sie z kobietami bardzo dużo starszymi od niego. Teraz np ta różnica wynosi ponad 40 lat.

 

Dla mnie ewidentnie w kobiecie szuka matki.

 

Z kolei mój mąż hmm trudno określić jego charakter,w codziennym życiu bardzo dobry,ciepły,ugodowy, wyrozumiały.

Natomiast potrafi zmienić się w kogos zupełnie innego. W sferze życia intymnego jest panem, lubi zniewalać,wiązać, ale "krzywdy" nie robi, ale uwielbia widziec u mnie ból.

 

Wiem ze muszę sobie sama z tym wszystkim poradzić. To forum mi w tym nie pomoze,ale dobrze sie tutaj czuję, więc na razie zostaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o.n.a,

 

mnóstwo kwestii do poruszenia sie zaczyna pojawiać. Twój mąż to DDD, a Ty DDA /zdaje sie napisałas w jednym z postów, ze matkę masz alkoholiczkę-nie wiem czy sie nie mylę/. DDD, DDA to temat - rzeka.

 

No i to przekonanie, ze TO TY masz sobie z tym wszystkim poradzić - sama... takie nastawienie oznacza, ze w trudnym położeniu nie chcesz/nie potrafisz przyjmować pomocy..... tkwienie w roli ofiary, nieumiejętność wyjścia z patologicznej sytuacji .... zapętlasz sie w tym wszystkim.

A to tylko dowód na to,że powinnaś jak najszybciej zwrócić się o pomoc do fachowca.

 

Jak popiszesz na forum poczujesz sie lepiej - przez chwilę. Jak będziesz wypierała problem, racjonalizowała, tez poczujesz sie lepiej -przez chwilę. Tylko co dalej ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak,

 

Wiesz co, kiedys zastanawiałam sie u siebie nad DDA, ale wydaje mi się ze mnie to nie dotyczy...chyba.

 

Moja matka zaczęła pić dość późno, miałam 17 lat kiedy uciekłam do babci i szukałam pomocy u psychologa,ale tylko listownie.

Potem juz jako dorosła kobieta do teraz uciekam przed nią, wyjechałam daleko by nie oglądać jej zapijaczonej gęby.

Jakiś czas walczyłam, chciałam zeby przestała,ale kończyło sie to typ, że się wieszała.

Nie chciałam by w końcu jej sie udało po rozmowie czy kłótni ze mną.

Teraz widuje ja rzadko i jest ok.

Dzieciństwo miałam normalne.

 

Natomiast mój mąż,wychowywał sie w rodzinie gdzie konflikt z prawem był na porządku dziennym, alkohol,pijackie burdy też.

Przez wiele lat brakowało mu ojca, który nie odzywał sie przez lata.

Kiedy w końcu przy mnie sie pogodzili,ojciec go przeprosił,mieli tylko dla siebie 3 miesiące,ojciec zmarł...

 

Teraz jesteśmy tam gośćmi,ci ludzie nie maja na nas wpływu.

 

Jak przelatuję w myślach to wszystko to wydaje mi się , że on żył w patologii. Kurcze a może się usprawiedliwiam.

Bardzo ci dziękuję za pomoc, to jak rozmowa, była mi bardzo potrzebna :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o.n.a,

ciesze się, że moje pisanie coś wnosi, od tego jest to forum, żeby sobie pomagać... tylko że moje dywagacje to rozważania laika, nie zastąpią rozmowy ze specjalistą.

Ja sama dopiero pisząc zdaje sobie sprawę, jak często pakowałam się w toksyczne związki, powielałam nieświadomie schematy z dzieciństwa... i tez byłam pewna, ze na moje "dorosłe" życie rodzina nie ma żadnego wpływu... bo przecież usamodzielniłam się, wyjechałam, odcięłam ....

W jednym z filmów Woody`go Allena jest scena, kiedy małżonkowie leżą w łóżku, a z nimi ich rodzice /oczywiście symbolicznie/. To tak a propos wpływu, jaki wywiera na nas dom rodzinny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka

Dziękuję za odwiedzenie mojego wątku. Z zainteresowaniem przeczytałam Twoją historię.Faktycznie częściowo jest podobna do mojej, więc mam nadzieje, że razem będziemy się wspierać w samotności.Co do upodobań erotycznych Twojego męża, to uważam, że facet powinien się leczyć, bo swoimi zachciankami krzywdzi Cię straszliwie i generalnie ma to gdzieś.Ciebie jednak rozumiem, że się zgadzasz na to, bo po prostu go kochasz tak mocno, że nie potrafisz mu się sprzeciwić, bo boisz się ze Cię zostawi bez środków do życia. Jesteś od niego uzależniona.

Powinnaś jednak zastanowić się nad pójściem do psychologa, bądź na razie psychiatry. Psychiatra dopasuje ci leki po których trzeźwiej spojrzysz na świat, psycholog pomoże wygrzebać się z tego g...

Ja długo się nie zastanawiałam nad decyzją i może nie zrobiłam tego chętnie, a tak naprawdę nadal nie chcę chodzić do psychiatry( a muszę się znowu tam wybrać bo leki się kończą). Ja robię to dla swoich dzieci, bo nie chcę im skopać życia. Bo cóż one są winne że ja mam depresję??? I nerwicę??? Czy chcesz swoim zachowaniem , swoim stanem psychicznym doprowadzić do tego,że one w przyszłości też załapią chorobę psychiczną?? Same sobie nie pomożemy, od tego są specjaliści. Owszem możemy się wspierać, wysłuchać,wyżalić i pocieszyć, ale to nie wystarczy.Dlatego proszę Cię zrób to dla swoich dzieci i idź do lekarza.

Agnieszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×