Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kto chce zacząć ze mną nowe życie?


ciemieluch

Rekomendowane odpowiedzi

ciemieluch,

 

z tego jak opisujesz stosunki miedzy Tobą a Twoim "chłopakiem" to nie jest facet dla Ciebie. Sorry, może nie powinnam sie wtrącac, ale ten temat juz i tak jest na tapecie. Napisałam "chłopak " w cudzysłowiu bo wydaje mi sie , ze juz nie jesteście w związku, co sama opisałaś chyba w pierwszym poscie. Zrozumiałam, że nie potrafisz się z nim dogadać, nie śpicie ze soba, nie kochacie sie, nie daje Ci wsparcia.. dla mnie sprawa jest jasna, teraz jesteście juz chyba tylko współlokatorami, a on z dobrego serca a może i resentymentu dorzuca sie do Twojego utrzymania. Chwała mu za to, ale faktycznie czas stanąć na własnych nogach. Mylące jest może to, że piszesz o nim cały czas chłopak, to chyba juz raczej ex...

Jestem b prozaiczna osoba, problemy staram sie zawsze rozwiązywać w sposób najprostszy i praktyczny, na Twoim miejscu zastanowiła bym sie przede wszystkim, gdzie umieścic kota na czas Twojej terapii. Bo że idziesz do jakiegos ośrodka, juz zadecydowałaś, teraz trzeba tylko popytac i poszukac. Najlepiej w kilku miejscach naraz, bo nie wszedzie moga Ci pomóc, nie zawsze ludzie sa kompetentni. Pytanie nic nie kosztuje, dobre tipy dostałas od Taheli.

Co do kota to :

rodzina - niekoniecznie rodzice, moze dziadkowie, kuzynostwo ?

przyjaciele , znajomi ?

obcy dobrzy ludzie - np z miau.pl ?

a może inne pomysły ?

pozdrawiam serdecznie trzym sie i nie załamuj :P

 

Rozumiem, że rozstanie zkociakiem będzie trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciemieluch,

 

z tego jak opisujesz stosunki miedzy Tobą a Twoim "chłopakiem" to nie jest facet dla Ciebie. Sorry, może nie powinnam sie wtrącac, ale ten temat juz i tak jest na tapecie. Napisałam "chłopak " w cudzysłowiu bo wydaje mi sie , ze juz nie jesteście w związku, co sama opisałaś chyba w pierwszym poscie. Zrozumiałam, że nie potrafisz się z nim dogadać, nie śpicie ze soba, nie kochacie sie, nie daje Ci wsparcia.. dla mnie sprawa jest jasna, teraz jesteście juz chyba tylko współlokatorami, a on z dobrego serca a może i resentymentu dorzuca sie do Twojego utrzymania. Chwała mu za to, ale faktycznie czas stanąć na własnych nogach. Mylące jest może to, że piszesz o nim cały czas chłopak, to chyba juz raczej ex...

Jestem b prozaiczna osoba, problemy staram sie zawsze rozwiązywać w sposób najprostszy i praktyczny, na Twoim miejscu zastanowiła bym sie przede wszystkim, gdzie umieścic kota na czas Twojej terapii. Bo że idziesz do jakiegos ośrodka, juz zadecydowałaś, teraz trzeba tylko popytac i poszukac. Najlepiej w kilku miejscach naraz, bo nie wszedzie moga Ci pomóc, nie zawsze ludzie sa kompetentni. Pytanie nic nie kosztuje, dobre tipy dostałas od Taheli.

Co do kota to :

rodzina - niekoniecznie rodzice, moze dziadkowie, kuzynostwo ?

przyjaciele , znajomi ?

obcy dobrzy ludzie - np z miau.pl ?

a może inne pomysły ?

pozdrawiam serdecznie trzym sie i nie załamuj :P

 

Rozumiem, że rozstanie zkociakiem będzie trudne

 

 

Z chłopakiem to jest mniej więcej tak jak mówisz. Oboje jesteśmy do siebie przyzwyczajeni. Ale tylko mi zostaje do opieki nad kotem jakby co bo rodzina odpada, znajomi też nikt się na to nie zgodzi. A w obce ręce... Nie mam sumienia. Do mojego chłopaka (no jeszcze jesteśmy parą tylko taką patologiczną :oops: ) i tego mieszkania kotka jest przyzwyczajona.. pozostałaby jej jedynie tęsknota za mną.

Także jeśli chodzi o leczenie to sama muszę szukać.

Jeśli chodzi o sprawę w jakiej założyłam ten temat to nadal czekam na ewentualne chęci wynajęcia czegoś razem kiedyś w przyszłości. Ja do tego czasu muszę uporządkować swoje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie doświadczyłaś miłości od rodziców, ani od chłopaka, a nawet sama siebie nie kochasz i nie chcesz sobie pomóc. A potrzebujesz pomocy.

Kot poradzi sobie bez Ciebie. Zarówno u twojego chłopaka (nie sądzę żyby go wyrzucił), u znajomych (skąd wiesz że nikt się nie zgodzi jak nie zapytałaś?) i u obcych osób. To jest tylko zwierzę. Dobrze jest kochać zwierzęta, ale nie wyobrażaj sobie że kot nie może bez Ciebie żyć, albo czuje do Ciebie nie wiadomo co. Może jest ostatnią istotą jaką kochasz i dlatego w pewnym sensie trzyma Cię przy życiu, ale ta miłość jest chora, albo po prostu nie chcesz przerywać swojego stanu z jakiś innych powodów?

Nie wiem. Ale Ty i twoje zdrowie jest ważniejsze, no bo jak wyobrażasz sobie dalsze życie w ten sposób. Może boisz się, że nie będziesz miała dokąd wrócić, bo chłopak Cię z powrotem nie przyjmie. Czy w ogóle mu zależy na Twoim dobru? Czy myśli sobie że depresja i nerwica to są jakieś chore wymysły?

Spróbuj zrobić jeden krok, a potem następny. Spróbuj jakoś się wziąć za te leczenie. Tak będzie lepiej dla Ciebie, twojego chłopaka a nawet kota. Uwierz mi.

Może wybierz się na rozmowę z psychiatrą i znajdziecie jeszcze jakieś inne rozwiązanie. A jak nie to przynajmniej zadzwoń.

Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, piszesz że kot to tylko zwierze, czyli jak sobie go wyrzuci czy odda byle komu to sobie poradzi bo to tylko zwierze. Ja też mam kota, i jakbym miała psa, bo to juz nieważne czy pies czy kot, to jak sie posiada zwierze to się je kocha, a nie bierze sie dla nudów. Dziewczyna ma problem z kotem bo go kocha i wierze że mógl sie do niej bardzo przywiązać, bo mój też taki jest.

Wiec nie pisz bzdur że to tylko zwierze, bo drażnią mnie takie teksty :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już tak o tym kocie się tu rozprawia... Ja musiałam kiedyś zostawić swoje zwierzaki na 3 miesiące. Na całe szczęście ja tylko byłam poszkodowana, bo za nimi tęskniłam, a one zostały w domu z resztą mojej rodziny i może wcale nie odczuły, że mnie nie było. Bardzo brakowało mi kotów i psów w nowym miejscu. Mogłam gapić się tylko na rybki w akwarium, a ja potrzebowałam przytulić, pogłaskać jakiegoś zwierzaczka, a nie tylko się na niego patrzeć. Próbowałam zapisać się do schroniska jako wolontariuszka, ale prawo w tamtym kraju, w którym przebywałam, mi na to nie dało szans. Mama przysyłała mi w mailach zdjęcia naszych zwierząt. Obecnie tylko te zwierzaki dają mi radość. Czuję się tak jakby były moimi dziećmi. To że je karmię, bawię się z nimi, przytulam, daje mi poczucie, że jestem komuś potrzebna. Nikt nie spędza z nimi tyle czasu, co ja. Więc rozumiem dylemat autorki tego wątku. Może da się znaleźć kogoś przez Internet, kto się zajmie tym kotem? On raczej nie zdechnie z tęsknoty, jeśli będzie miał dobrą opiekę. Choć różne są zwierzaki, ale to skrajne zachowanie... A ktoś kto go przygarnie z własnej nieprzymuszonej woli na pewno nie będzie chciał zrobić mu krzywdy. Twoje zdrowie dziewczyno jest najważniejsze!

 

Zastanawiam się nad tym, gdzie się podziejesz, jak wyjdziesz z odwyku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałem negować miłości do zwierząt tylko przywrócić priorytety. Człowiek > zwierzę. Ludzie zjadają zwierzęta, wiele zwierząt zjada ludzi. Leki są testowane na zwierzętach, potem na ludziach. Dobrze jest kochać zwierzęta, ale nie traktować ich na równi z ludźmi. Wydaje mi się że zwierzęta miałyby dużo lepiej na ziemi bez ludzi, a jednak tu jesteśmy. Bo to one są dla nas a nie na odwrót. Dlatego mówię, że wstrzymywanie leczenia z powodu kota jest przegięciem.

Też lubię zwierzęta. Przepraszam jeśli komuś nadepnąłem tymi porównaniami na wrażliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą Vifi. I podpisuje się pod tym co napisałeś.Miałem 9 lat kota ,zwierzę ,które "kochałem" i do którego byłem przywiązany i za którego byłem odpowiedzialny. Przez ponad 4 lata prawie co weekend jeżdziłem do dziewczyny,i za każdym razem kombinowałem ,,,a to sąsiedzi ,a to siostra ,rodzice. Zwierzę to zwierzę ,musi dostać przynajmniej jeść ,ktoś musi kuwetę zmienić i inne pierdółki. Ale jak widzę tych Zielonych ,co oni wyprawiają to nie wytrzymuję.

Dla nich normalnie psisko z kulawą nogą ze śmierdzącej budy ważniejsze jest od człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za te słowa. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy.

Różnie się postrzega silne przywiązanie do zwierząt.. Dla mnie nie ma nic przyjemniejszego od ciepłego, puszystego, mruczącego kotka. Taki okład dla duszy :smile:

 

Ale po założeniu tego tematu, po waszych komentarzach dużo myślałam o tych całodobowych ośrodkach. I coraz bardziej przekonywałam się, że kurcze takie zamieszkanie w takiej "społeczności" może mieć kurde sens.. Wiem, że dla mnie osobiście mieszkanie w takich warunkach to byłby koszmar (spanie z innymi, obcymi osobami w pokoju, korzystanie z wspólnego kibla itd itd do tego zdaję sobie sprawę, że terapia, publiczne "obnażanie" się to też musi być prze***ne). Ale.. wydaje mi się, że chyba warto się przemóc i spróbować (czymże jest kilka miesięcy czy choćby pół roku wobec reszty życia??) I tak doszłam do wniosku, że to moja jedyna nadzieja. Coś tam powiedziałam w tym temacie dla mojego chłopaka no i mnie wyśmiał ale wydaje mi się, że gdybym już załatwiła skierowanie od psychiatry i miała możliwość przepustek ran na tydzień czy dwa to może udało by mi się przekonać chłopaka, że w ten sposób dam radę posprzątać mieszkanie, przygotować mu posiłki, poprasować mu koszule do pracy i sprzątnąć kuwetę (i zająć się kotkiem)... Myślę, że w takim układzie udałoby mi się go przekonać...

No i zadzwoniłam do ośrodka gdzie kiedyś się leczyłam i umówiłam się na spotkanie.. Zapytałam cytuję "czy kwalifikuję się do całodobowego ośrodka leczenia nerwic i innych tego typu zaburzeń"..... Na to psychoterapeutka...spoglądając w moją kartę, że oni u mnie zdiagnozowali uzależnienie krzyżowe od benzodiazepin i alkoholu oraz zaburzenie osobowości (nie powiedziała mi jakiego typu) i w związku z tym nie mogą mnie skierować do ośrodka leczenia nerwic.. Ja na to, że słyszałam, że w tego typu ośrodkach leczy się nie tylko nerwice.. No i powiedziała, że musimy to skonsultować z psychiatrą co tu ze mną zrobić ale tego dnia psychiatra nie mógł mnie przyjąć. I umówiliśmy się na 15 maja.

 

I... po pierwsze.. całe życie myślałam, że mam nerwicę.. (chociażby ze względu na szereg objawów fizycznych..) No jestem zdziwiona ale nie neguję....

Ale co ja tu mam myśleć o tych ośrodkach..przecież wchodziłam na strony www ośrodków w różnych miastach i było wyraźnie napisane, że nerwice i zaburzenia osobowości.............................................................

 

Jestem załamana. Jeśli nie ma dla mnie żadnej możliwości leczenia to ja nie mam siły, poddaję się , nie chce już. To forum dodało mi siły żeby coś zmienić, zacząć od czegoś a teraz co?!? boję się śmierci bardzo ale nie widzę innego wyjścia jak pisać do tej hodowli, z której mam kota i prosić ich o opiekę na kotkiem i ulżyć sobie w końcu. tylko kurwa czemu tak łatwo powiedzieć a tak trudno to zrobić.......... trzeba być już naprawdę żałosnym żeby nie mieć odwagi się zabic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciemieluch,

 

czemu jestes zdołowana ? przeciez masz termin u psychiatry, który będzie sie zastanawiał jak Ci pomóc. A sama wiesz, że są ośrodki, gdzie leczy sie zaburzenia osobowości, więc możesz sie starac o skierowanie Cię tam.

A jeśli chodzi o zaburzenie osobowosci, to może poczytaj sobie o osobowości zależnej/symbiotycznej. Bo nie potrafię sobie inaczej wytłumaczyć, czemu terapię uzależniasz od zdania swojego chłopaka /który nota bene jest bardziej współlokatorem niz chłopakiem - chyba że w międzyczasie coś sie zmieniło ?/ i od kota....

 

Zastanów sie : jesli nie udałoby Ci sie przekonac chłopaka /będziesz chciała to zrobic oferując w zamian posługi domowe, co samo w sobie dziwi mnie niepomiernie/ to ..... to co ?

Nie pójdziesz na terapię, zrezygnujesz z leczenia, strzelisz samobója ?

Wniosek jest taki, ze swoje życie /dosłownie/ uzalezniasz od postawy tego niby-chłopaka i od potrzeb kota ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie, czekanie na wizytę u psychiatry czy dłuższe szukanie ośrodka to jeszcze nie koniec świata. Jeszcze nie jednego chłopaka rzucisz (może z kociambrem się nie rozstaniesz :D ). Przykro mi że masz tak pod górkę. Możesz tu oczywiście powylewać co Ci leży na wątrobie, ale wiedz że ten żart o zabijaniu się jest po prostu niesmaczny :nono:.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciemieluch, witaj. Od razu przepraszam (tak, przepraszam), że nie zauważyłam tego tematu wcześniej. :( Serdecznie zapraszam Cię na PW, myślę, że mamy wiele wspólnego. Też jestem DDD i wiem doskonale jak to jest żyć na cudzym utrzymaniu (na szczęście to już za mną, ale znając siebie pewnie znowu wpakuję się w taką sytuację, prędzej czy później).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak widzę tych Zielonych ,co oni wyprawiają to nie wytrzymuję.

Dla nich normalnie psisko z kulawą nogą ze śmierdzącej budy ważniejsze jest od człowieka.

 

im bardziej jak czytam cos twojego na forum tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś poprostu żałosny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to, że psychoterapeutka stwierdziła, że się nie kwalifikuję. I teraz nie wiem czy ja jestem zdrowa a tylko sobie wymyślam i usprawiedliwiam się czy po prostu ona nie wie, że są takie ośrodki w Polsce co by świadczyło o tym, że jest niekompetentna. Jak jest?! To mnie załamało.. Myślałam, że po tej wizycie będę mniej więcej już coś wiedzieć (czy otrzymam skierowanie). Myślałam tylko, że być może potrzebnych będzie kilka spotkań na dopracowanie diagnozy (bo wtedy w trakcie leczenia nie wymieniłam wszystkich objawów, nie mówiłam wszystkiego)

 

-- 27 kwi 2012, 23:59 --

 

Boję się, że zostanę bez żadnej opcji..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

im bardziej jak czytam cos twojego na forum tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś poprostu żałosny.

To znowu jest obrażanie. Proszę Moderację o podjęcie bardziej stanowczych kroków w stosunku do Ladywind.

A tak poza tym powiem ( niekoniecznie Tobie) ,że nie lubię ,nie cierpię psów ,szczególnie tych małych( dużych też),szczekających.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za tydzień mam wizytę z w.w psychoterapeutką i bardzo proszę niech ktoś mi powie czy ona jest kompetentna. Skoro mam stwierdzone zaburzenie osobowości a ona nie wie, że są na to całodobowe ośrodki... Proszę niech ktoś się zapozna z kilkoma moimi wpisami wstecz i mi powie co o tym myśli

 

-- 15 maja 2012, 12:46 --

 

Nie wiem czy kogoś to obchodzi ale dostałam skierowanie do krakowa. Zadzwoniłam tam i wpisałam na wstępny termin.

Będę musiała dziś o tym poinformować chłopaka....następnie rodziców....

Wolny termin jest dopiero na październik ale powiedzieli mi, że pewnie zwolni się miejsce wcześniej. Ale ja nie wiem jak ja wytrzymam do tego czasu. Te moje "myśli, tj. rozmowy w głowie" są tak męczące, że już nie mam siły. Całymi dniami mi się to wałkuje w głowie wbrew mojej woli. Jak z kimś rozmawiam to przyswajam może 30% tego co się do mnie mówi. Bo jestem wyłączona w tym czasie. I co ja do tego czasu mam ze sobą zrobić?? Wypadałoby znaleźć pracę ale ja i tak się nie czuję na siłach kompletnie by wykonywać jakąkolwiek pracę. Jestem zła na siebie bo nie powiedziałam dziś psychiatrze ważnych rzeczy. Jak się okazało, że dr jest facetem to kompletnie się zblokowałam. Wstydzę się mężczyzn. Poza tym za mną była długa kolejka oczekujących na wizytę i przez to czułam taką presję, że muszę szybko kończyć. Zawsze tak mam. Np w sklepie jak ktoś za mną stoi to ja już nic w swojej sprawie nie załatwię. Czuję, że muszę natychmiast zejść z drogi. I tak oto dzisiaj na pytanie lekarza co mi na dzień dzisiejszy utrudnia życie, co jest nie tak... ja odpowiedziałam tylko, że nieporadność. Nie powiedziałam nic o męczących rozmowach w głowie, o silnym nieustępującym lęku, braku sił do życia. A może gdybym powiedziała to dałby mi np jakieś leki i coś by się poprawiło. Tak samo było jak przechodziłam terapię. Mało mówiłam o swoich uczuciach i objawach. Nie potrafię mówić co czuję. Wydaje mi się to takie nie ważne, nieistotne...... Wątpię w to, że postawili mi trafną diagnozę skoro tyle rzeczy nie wiedzą.. Na skierowaniu napisane jest tylko, że zaburzenie osobowości.

Powiedzcie proszę, na terapii mówi się o swoich uczuciach? O bardzo prywatnych sprawach? Tzn biadoli się????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciemieluch,przeczytałam kilka dni temu Twoją historię i muszę Ci powiedzieć,że jest niesamowicie podobna do mojej.Poza kotem ;)

Teraz mieszkam w pokoju osobnym w domu z lokatorami,z byłym mam kontakt sporadyczny.Z tym,że ja miałam do niego wielkie uczucie i w tym jest problem.Ale powoli zanika i niech tak będzie..

Najtrudniej jest podjąć decyzję..Skoro rodzice dają Ci 400zł (mi mama pomaga,bo nie pracuję również przez lęki),to taki pokój spokojnie mogłabyś wynająć,możliwe,że z kotem..

Terapia to podstawa,z lekami ostrożnie (nie mówię,żeby nie brać,ale łatwo się uzależnić).

W szpitalu byłam dwa razy,pierwszy raz miesiąc.Dużo mi to pomogło.Nie ma się czego bać.

Nie jest różowo na co dzień,ale na pewno jest lepiej niż męczenie się w takim związku.

Teraz wyjeżdżam na tydzień,ale chętnie bym Tobą porozmawiała.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciemieluch, a gdzie kota ulokujesz? nie masz z tym problemu?

 

-- 19 maja 2012, 09:37 --

 

Ja chcąc wybrać się do szpitala też miałabym problem z kotem, tez tak jak Twój jest mocno zżyty ze mną, z mamą nie chciałabym go pozostawić bo go nie lubi, drze się o siersc, że to że tamto a kot chyba też mam nerwice lękową, bo jak śpi to aż nim rzuca od czasu do czasu.

Zwierzeta też nie roboty i w toksycznym domu to sie na nich też odbija.

 

Jakbyś miała problem z kotem to nie wiem czy np. tacy ludzie z forum Mru mru, co sami mają koty, hodowle lub zwyczajni miłośnicy jak my, nie zaopiekowali by się Twoim kotem. Ja też takie coś rozważam, jakbym miała iść do szpitala, bo zemną tez kiepsko.

 

podaje Ci linka do tego forum: http://www.mrumru.eu/

tam trzeba sie zarejestrować

 

ps. jakiej rasy masz kota? :)

pozdrawiam

 

-- 19 maja 2012, 09:39 --

 

ciemieluch, apropo tego co Cie meczy, to musisz powiedzieć lekarzowi o wszystkich dla Ciebie nieistotnych obajawach, które są bardzo istotne abyś mogła dostać odpwiednie leki i wyjść z tego. Jak nie powiesz to dalej sie bedziesz meczyła a lekarza nie ma sie wstydzic czy to facet czy kobita. Oni są od tego by pomagać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×