Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpital


Pathetic

Rekomendowane odpowiedzi

masz racje Niteczko-dlatego wlasnie lecze sie i juz sa tego bardzo ale to bardzo dobre efekty-oby nie zapeszyc-chyba juz po depresji slad zaginal..choc czasem jest mi zle ale juz potrafie sobie z tym radzic-duza pomoc psychoterapii grupowej w szpitalu i rozmowy z ludzmi ktorzy maja takie same problemy jak ja.Jestem juz teraz pewna ze bez szpitala nie dalabym rady.pozdrawiam Cie cieplo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ach! i dzis moge dodac ze chyba juz naprawde zdrowieje-bo placze juz 2 raz w ciagu dwoch tygodni-a to jest ogromny sukces!!!!!!! :lol:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:06 pm ]

Kochani witam Was cieplutko!dawno sie nie odzywalam bo doprawdy nie mialam jak w tej ciezkiej pogoni i pracy nad soba, ale jest to juz ukoronowane-JESTEM ZDROWSZA!!!! pobyt w szpitalu (a przypomne iz jest to juz miesiac) naprawde daje efekty.Jestem tak strasznie mocno szczesliwa ze az boje sie o tym myslec,pisac i mowic bo strach mnie przeszywa ze to moze minac i ze choroba znow odbierze mi to co mam w tej chwili.Dlatego tez chce Wam zyczyc byscie tez jak najszybciej poczuli to co ja teraz czuje-a jest to nieopisane szczescie-najwieksza radosc na swiecie,cos najwspanialszego co moze czlowieka spotkac-odzyskane zdrowie-i to nawet po odstawieniu lekow:)tak strasznie mocno calym sercem chce to zatrrzymac juz na zawsze bo tak okrutnie ciezko na to pracowalam-zawzielam sie i sa juz owoce tego mego uparciuchowego zachowania! ;) smieje sie!ciesze!czuje sie wspaniale i pragne Wam zyczyc tego samego kochani!!!zajecia pomogly mi zrozumiec wiele trudnych sytuacji i zwalczylam w sobie to co mnie dolowalo:)oczywiscie i Wam moi drodzy zawdzieczam to ze jestem zdrowsza-bo ktorz inny jak nie Wy podtrzymywaliscie mnie na duchu?na kogo zawsze moglam liczyc?to cudowne forum i pragnelabym by kazdy czlowiek z problemami takimi jak my tu trafil bo to co dostalam od Was moi kochani to bylo cos cudnego i tak wspanialego ze nawet nie bardzo wiem jak mam Wam dziekowac :oops: bo chcialabym Was wszystkich wysciskac i wycalowac za te nieopisana pomoc a moge jedynie powiedziec-

DZIEKUJE WAM MOI KOCHANI ZA TO ZE MI POMOGLISCIE :smile: MACIE SWOJ OSOBISTY WKLAD W MOJ POWROT DO ZDROWIA!!! Pozdrawiam Was wszystkich bardzo bardzo goraco! :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem tu nowy; ponieważ nie mam w domu netu od razu przejdę do żeczy:

Leczę się na depresję ok 3 lata, brałem różne leki ale bez większych sukcesów, od kilku miesięcy ludiomil. Ostatnio od ok 3 tyg. czuję się gorzej, nie chce znowu doświadczać wrażeń związanych z szukaniem innego specyfiku :( .

Myślę o leczeniu szpitalnym/klinicznym i w związku z tym proszę o radę.

Lubię moją pracę (oczywiście z wyjątkiem złych dni a ostatnio tak właśnie jest ale jakoś daję radę)- mam dużą swobodę działania, ciekawe zajęcie itp-zastanawiam się nad zwolnieniem z pracy i pójście na leczenie, czy może iść na chorobowe co wiąże się z ujawnieniem mojej choroby (będe miał papiery ze szpitala psych. co może być żle odebrane)

Mam nadzieję że po wyjściu ze szpitala znajdę jakąś pracę w większym mieście (monotonia życia samotnie z rodzicami nie rokuje poprawy mojego stanu)

Nie odchodzenie z pracy ma jeszcze tą zaletę że będe otrzymywał pieniądze a czasie leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może zrób tak jak ja.Poszłam na długie chorobowe,potem wróciłam do pracy.Popracowałam trochę i nic się nie działo.Nie rezygnuj pochopnie z pracy,tym bardziej,że pracowników kadr i księgowości też obowiązuje tajemnica w takich sprawach.Jeśli jednak nie uszanują tego i wiesz-koleżanka,koleżance,to możesz je zdrowo opieprzyć,a nawet pociągnąć do odpowiedzialności.Zachowuj się jakby nigdy nic,tym bardziej,ze teraz nerwica i depresja to choroby tak "popularne",że wiele osób traktuje je jako coś zwyczajnego.Nikt nie ma prawa cię dyskryminować za to,że chorujesz,nawet szef.

Jeśli jednak nie będziesz się widział w tej pracy,poszukaj sobie najpierw innej,żebyś nie został na lodzie.Idź spokojnie do szpitala i skup się na leczeniu,wszystko się ułoży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

pragnę poprosić o radę, gdyż mam już mętlik w głowie...

otóż choruję na zaburzenie osobowości typu borderline, ciężką depresję i nerwicę lękową. przez ostatni czas moje objawy się bardzo nasiliły. szczególnie depresja. mam poważne myśli samobojcze. we wtorek idę do mojej psychiatry. ona juz od dłuższego czasu proponuje mi szpital. obawiam się, że to jedyne rozwiązanie, bo moje siły się już wyczerpują...

ale mam wiele obaw przed pójściem do szpitala. przede wszystkim nie jestem pełnoletnia, a moja mama jest absolutnie przeciwna temu pomysłowi... powiedziała, że się zgodzi, jednak ani razu ( :shock: ) mnie nie odwiedzi... okropnie mnie ta kobiecina nastraszyła. mówiła, że będą mnie faszerować lekami, mogą mnie zgwałcić ( :shock: ), testować nowe leki, że wszyscy się dowiedzą o moim pobycie w psychiatryku, że mogą trzymać mnie tam nawet kilka lat ( :shock: ). wiem, że to wszystko są bajki, a moja matka strasznie panikuje. jednak zasiała we mnie hm... ziarno niepewności.

wizyta się zbiliża wielkimi krokami, a ja nie mam pojęcia co zrobić! obawiam się, ze jeśli nie pojdę, to mój stan się pogorszy, albo zwyczajnie nie doczekam poprawy.. z drugiej strony wiem, że jeśli się tam wybiorę, to zawiodę mamę...

mam okropne poczucie winy. mama uważa, że ja CHCĘ być chora, że się w ogóle nie staram. chyba nie muszę mówić, że to nieprawda. mam narzeczonego, którego bardzo kocham i dla niego chcę walczyć z chorobą. czy zatem jeśli pójdę do szpitala będzie oznaczało to, że się poddaję? że kapituluję?

doradźcie proszę co powinnam w tej całej sytuacji zrobić. z góry baaaaaardzo dziękuję!!

ale Wam tu nazamulałam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana, trafiłam do takiego miejsca prosto ze szpitala po x-tej próbie samobójczej. Wcześniej miałam takie same dylematy co Ty. Pamiętam jak dziś, jaka byłam przerażona. W moim przypadku decyzja zapadła bez pytania mnie o zdanie. Nie, nie rodzice ją podjęli - mój chłopak. Potem wypominałam mu, że zamknął mnie w psychiatryku żeby pozbyć się problemu i żeby nie miał wyrzutów sumienia (przepraszam Kochanie moje za to po raz kolejny - i będę za to przepraszać jeszcze długo).

Na początku było ciężko, chciałam uciekać, chciałam się zabić, łamałam wszelkie zakazy aby mnie wylali.

Powiem krótko. Po dwóch miesiącach odnalazłam tam siebie. To tak jakby moja dusza czekała tam - w szpitalu psychiatrycznym - 24 lata, aż moje ciało ją odnajdzie poniewierając się bezwolnie i na oślep przez tyle lat życia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli w szpitalu pomoga zwalczyc mi depresje i odnajde tam sama siebie a bynajmniej czastke to ja juz dzis chce isc dobrowolnie,jeszcze doplace :!::!::!::!::cry::cry: Chce byc znow normalna ,ale ja nie potrafie sama sie "pozbierac" najchetniej spopielilabym sie w drobny proszek,wlasnorecznie pozamiatala na szufelke i na smietnik albo do pieca :(:( czy ktos moze mi opowiedziec jeden dzien z zycia w szpitalu :?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

mam depresje.. :(

Ostatnio psych zapytała czy nie chcialabym isc do szpitala na jakis czas...... Ze moze to byloby jakims rozwiazaniem....... Sama juz nie wiem...... Mam mysli samobojcze......... Raz juz bylam bliska popelnienia samobojstwa.......... Nie mam rodziny...... Nie wiem sama co mam zrobic.?????? Co o tym sadzicie????? Powinnam isc do szpitala????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się własnie sama zgłosiłam do szpitala. Ostatnie miesiące- nawrót choroby z potrójną siłą + uzuależnienie od leków, które właściwie przestały juz pomagać. Z płaczem prosiłam lekarza na izbie przyjęć o pomoc.....byłam tam dwa tygodnie. Teraz jest dużo lepiej choć do ideału jeszcze daleko .Ale bedzie dobrze, musi byc dobrze.Chociaż szpital psychiatryczny to nic przyjemnego, wiem dobrze ze gdyby nie to może by mnie już tu nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

małgonia35 kochana cieszę się że dotarłaś do szpitala i że pomógł Ci wyjść z tego najgorszego!Teraz bedzie już tylko lepiej:)

Estreva-pytałaś jak wygląda jeden dzień z życia szpitala?:

-zależy w jakim jesteś stanie?jeśli w tragicznym to dostajesz leki i śpisz,śpisz,śpisz...jeśli zaś w lepszym czyli takim że jesteś w stanie rozmawiać,chodzić to wtedy chodzisz do psychologa i dużo rozmawiasz z lekarzem.Jest stołówka na której spotykają się pacjenci,albo jakaś świetlica,są spacery dla osób które już się czują lepiej,są zajęcia manualne,gimnastyka...różne formy zajęć w zależności od Twego stanu zdrowia.Generalnie jeśli jest fajna grupa pacjentów to jest fajnie bo jest co robić wieczorami a jeśli trafi się że nie masz nikogo z kim można pogadać to jest trochę nudno:(Ja osobiście trafiłam przy pierwszym pobycie na super grupę ludzi z którymi do dziś dnia mam kontakt-było naprawdę super i szpital wspominam naprawdę bardzo miło bo trafiłam tam w stanie tragicznym a wyszłam (po 3 miesiącach) w bardzo dobrej kondycji zdrowotnej.Pozdrowionka:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estreva dodam iż nic prostszego by iść do szpitala to to by pójść na izbę przyjęć i powiedzieć że masz( ms)i jeśli naprawdę chcesz iść do tego szpitala to Cię wezmą.Bardzo dużo piszesz że chcesz się leczyć ale nic w tym kierunku nie robisz :(Najpierw zadaj sobie pytanie czy naprawdę tylko szpital jest Ci w stanie pomóc?bo o tym to już lekarz powinien zadecydować,on lepiej będzie wiedział czy farmakologia,psychoterapia,leczenie szpitalne dzienne,czy też pobyt na oddziale pobytu calodobowego jest w stanie przywrócić Ci zdrowie ;) sama lepiej nie podejum decyzji bo możesz sobie zaszkodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc, nazywam sie eM i jestem nalogowym pesymista

mozna mnie spotkac czasem na pewnym forum naukowym

leki biore od konca marca tego roku, jak pamietam...

siedze w piekle.

dlugo meczylam sie sama- ok 2 lata. myslalam, ze poradze sobie... rodzice nic nie wiedzieli... jakos tak wyszlo, ze pani od biol powiedzialam o chorobie, i ze chcialam sie powiesic na drzewie (nie powiesilam sie, bo zobaczylam smierc pod drzewem, byla ubrana na czarno, lysa glowa z moja twarza). dostalam kontakt do psychologa. udalam sie sama. psycholog skierowal mnie do psychiatry.

pani psychiatra dala mi zoloft 50 mg/rano. wizje mialam arcyfajne... bylo tak strasznie, ze powiedzialam rodzicom, ze biore leki...po ok jednym opakowaniu- ok miesiac brania, zaczelo mi odwalac. doszlam do wniosku, ze nie mam po co zyc, krotko mowiac, wiec przestalam jesc i nie mialam zamiaru wstawac z lozka. rodzice zawlekli mnie do psychiatry. pani dr popatrzyla sie na mnie i sie zapytala, czy bym nie poszla do wariatkowa... :(. mi bylo obojetnie. jeszcze pogadala z rodzicami. mama sie lekko zalamala, poczulam sie winna. powiedzialam, ze chce zdac mature i do szpitala nie pojde(tak naprawde nie chcialam zdawac, bo po co? szkoda mi bylo rodzicow) zapisala mi doxepin- 1 tab na noc i kazala brac 1 tab zoloftu rano i pol tabletki popoludniu. od poczatku maja nie biore doxepinu (wg wskazowki lekarza), bo musze miec przytomny umysl- po doxepinie czuje sie jakbym byla plazma :?

bylam u drugiego psychologa- rodzice mnie zaprowadzili-

hymm, jestem durna. klopoty z koncentracja i pamiecia mam od dawna. szkole jakos skonczylam. srednia fajna, ale ja jestem... wariatka. teraz z nauka jest z jeszcze gorzej. od poczatku matury jestem piekielnie nerwowa, scieram sobie zeby, nie radze sobie ze stresem, gubie co chwila watek mysli, zastanawiam sie nad pisownia slow, bardzo wolno pracuje :(

nie chce dalej jesc, rodzice musza mnie prosic... otwarcie mowie, ze sie kiedys powiesze, albo zaglodze. samochodu nie prowadze, bo sie chyba zabije- mam taka pokuse...

wczoraj oznajmilam rodzince, ze jestem ateista. bardzo sie z tego ucieszyli. za tydzien, po maturze wyjezdzam z domu. bedzie mi lzej i im chyba tez... dodam, ze ostatnio rodzice tez straszyli mnie wariatkowem, nie dziwie sie, bo nie wiedza, co ze mna zrobic...

nic juz chyba nie pamietam...

jeszcze pare egzaminow i wrocek.

nie chce zyc, nie osiagne zamiezonych celow w zyciu. jestem strasznie upartym, glupim, ambitnym zwierzem. siedzi we mnie dusza artysty. nie akceptuje jej, a moi rodzice tym bardziej. posiadam zniszczone nerwy, smutna mine, brak perspektyw i niezrealizowane marzenie zostania artysta. nienawidze siebie.

moze uda mi sie podjac skuteczna prace nad soba.

wole sie zabic niz isc do szpitala.

jeden Paskuda mnie chyba b. lubi- nie wiem, za co... ja go okropniascie lubie :)

ehh, kiedys dojdzie do wniosku, ze ze mna nie da sie wytrzymac, ja sama ze soba nie moge wytrzymac...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×