Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jaką korzyść mogę mieć z ciągłego analizowania?


Torhild

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie:*

Dawno nie pisałam:D Chodze na psychoterapię i jakoś jestem jeszcze bardziej zawieszona:D Mama nerwicę natręctw, chodze już miesiąc na terapię. Natręctwa ruchowe już prawie zupełnie ustapiły, ale dalej męczą mnie natręctwa myślowe tzn szczególnie analizowanie tego co ktoś do mnie mówi- to tak najogólniej. Ostatnio miałam silny atak natręctw, trwał 2 dni. Już błagałam rodzinke żeby mi jakiegoś procja dali na spanie albo wypili ze mną po kielichu, bo poważnie myślałam że ześwirowałam zupełnie, chciałam się szybko od tego uwolnić. Na szczęście ustapiło- nie wiem na jak długo:(. Opowiedziałam to mojej psychoterapeutce. Zadała mi dziwne i w sumei trudne zadanie: mam się zastanowić jaką korzyść moge mieć z ciągłego analizowania, i w ogóle z analizowania. Myślę o tym od piątku i nic...może właśnie o to chodzi, żebym sama sobie uświadomiła, że ta analiza jest mi "po nic"?? Pozdrawiam Świątecznie wszystkich Forumowiczów:****

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam mam ten sam problem z analizowaniem i odopowiadaniem sobie w głowie na wszystkie dręczące mnie pytania. do tego jeszcze łapie się na tym jak sam sobie w myślach odpowiadam na jakieś zaistniałe sytuacje:co ja bym zrobił,co bym powiedział,prowadzę taki wewnętrzny dialog ze sobą .Dziwne to ale sam nie wiem po co mi to!!! nie umiem nad tym zapanować. Cały czas boje się że coś mi sie dzieje z głową i że popadam w schizofrenie!!! straszne to jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest, to że przymusy nie męczą tylko mnie lecz ludzi wokół mnie. Szczególnie tych na których mi zależy. Często ich zdania typu "kocham cie" "jesteś wspaniała" itp musze analizować i to na złą stronę. Np jak, ktoś mi powie "kocham cię" od razu myślę, że mówi to dlatego że musi ode mnie odejśc a mówi tak, bo wie że jestem chora, i abm przypadkiem sobie czegoś nie zrobiła. Dlatego lepiej mnie okłamywać. TRAGEDIA. Za niedługo dostanę zupełnego pomieszania zmysłów:D Czasami mówię do mojej terapeutki: Pani wypierz mi mózg, zrób ze mnie mutanta, który będzie nieczóły na takie brednie...Niestety takich czarów Pani nie używa. Jak w takiej fobii myśleć o tym co ona może mi dać dobrego...

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak, ktoś mi powie "kocham cię" od razu myślę, że mówi to dlatego że musi ode mnie odejśc a mówi tak, bo wie że jestem chora, i abm przypadkiem sobie czegoś nie zrobiła.

 

 

ojej skąd ja to znam :D kiedy były przynawał mi się do zdrady powiedział: 'ale obiecaj że nic sobie nie zrobisz, to Ci coś powiem...' Upokarzające ;/ też się tego boje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm czasami dostaję Qrwicy od tego wszystkiego. Uznałam to zadanie czyli poznanie do czego przymusy i analiza mogą mi się przydać, za decydujące o moim wyzdrowieniu :D mam jeszcze 3 dni na rozwiązanie tej zagadki życia:D Mam 2 sprzeczne opinie w głowie z jednej strony co to za życie z tym wszystkim, ale z drugiej strony im bardziej cierpie z tego powodu tym bardziej mam ochote z tym walczyć:D Brzmi patetycznie, ale inaczej sie nie da, bo kto nie doświadczył przymusów ten nie zrozumie co to za przekleństwo.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy zakładać nowy temat więc napiszę tutaj. <- w razie czego proszę o przeniesienie tego posta...

 

Mnie wciąż prześladują negatywne myśli. Gdy coś się wydarzy, czegoś się dowiem, usłyszę to nieraz zaczynam to maniakalnie analizować, prowadzę ze sobą wewnętrzny dialog, wszystko to bardzo w sobie przeżywam. A najgorsze że najczęściej na siłę znajduję w każdej sytuacji coś negatywnego i zaczynam to wyolbrzymiać i strasznie dokładnie analizować. Często nie dają mi spokoju w przeżytym właśnie zdarzeniu nawet najmniejsze szczegóły. Nieraz takie negatywne analizowanie doprowadza mnie do płaczu, tracę sens, ochotę życia (praktycznie już ich nie mam). Wciąż mam myśli że wszyscy są przeciwko mnie, że jestem beznadziejny, itd, itp. To jest okropne. Już myślałem że daję sobie z tym radę jednak te głupie myśli wciąż powracają. To wykańcza mnie. Praktycznie nie mam za bardzo przyjaciół, nie potrafię zawierać nowych, lepszych znajomości, nie potrafię ufać ludziom...

Jak sobie poradzić z tym? (i nie chcę żadnych leków jeśli nie są konieczne) Jak się od tego uwolnić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja zawsze jak mam jakiś intensywny dzień to przed spaniem analizuję całe moje zachowanie przez ostatnie kilkanaście godzin, bo pewnie komuś podpadłem albo w tym kolejnym szarym dniu skompromitowałem się na oczach społeczeństwa. To jest tragiczne bo tak naprawdę na siłę próbuję wymyślić coś co było by lepsze w moim wykonaniu np. w rozmowach z rówieśnikami - czy mogłem jakoś lepiej wypaść albo czy się w jakimś momencie intensywnie zająkłem i ktoś może pomyśleć, że jestem jakiś ograniczony psychicznie itp itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie... jak sobie poradzić?... Ja też wszystko analizuję, przeanalizowałam całe swoje życie, co przy nędznym samopoczuciu nie jest chyba dobrym pomysłem, więc i tak wszystko zauważyłam w negatywnym świetle i doszłam do wniosku, że żyję powoli aczkolwiej czy ja jestem tu czy mnie nie ma to (może) bez różnicy i tak pozostanę niezauważona... I oprócz analizy jest jeszcze coś. To szukanie precedensu w swoim życiu... Np. oglądam film i szukam odniesień do swojego życia. A wygląda to mniej więcej tak: w filmie ktoś ma np. raka więc moja pierwsza myśl jest taka, że 1) ja też mogę mieć, 2)może go mieć ktoś z bliskich, 3)i najgorsza- że może go mieć moje dziecko. A o zdradzie (wszędobylskiej, w bardzo wielu filmach) to już nawet nie wspomnę, bo mam obsesję...Więc niewiele oglądam, bo telewizja wybija mnie z normalnego funkcjonowania.

Oczywiście pozostała analiza tego co mówią inni ludzie. Potrafię ich słowa przerobić na "swoją modłę" i potem rozmyślać, cierpieć, bo ja właśnie tak je rozumiem, aby chyba sobie nimi sprawić ból (np. ktoś głupio rzucił, że mogę przyjść bo "i tak nie mam co w domu robić"(nie pracuję zawodowo).więc ja myślę, że :jestem postrzegana jako leń, nic nie warta osoba,bo nie mam pracy, wyrzutek społeczeństwa, darmozjad, itp. itd.Podobnie z leczeniem u psychiatry, bo skoro się leczę to jestem psychicznie chora, teraz depresja i nerwica, a później może jeszcze schizofrenia, katatonia, itp.Idąc ulicą zastanawiam się czy po mnie to widać, że się leczę? Jak wyrwać się z tego błędnego koła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Trzeba do tego podejść wg starej metody pochodzącej od rdzennych indian

Trzeba mieć te myśli głęboko w d............ wiem ze łatwo powiedzieć ale ciężej wykonać.No ale nikt za nas tego nie zrobi :(

 

 

 

Z indianskim pozdrowieniem Howgk

Hackthebrain pijący wódz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś wam powiem,pewnego dnia poczułam się tak zmęczona takimi myslami,że po prostu sama podświadomość zaczęła je wywalać z mojego umysłu.Teraz nawet jak wracają,to mówię sobie-o nie,nie będę sie tym zajmować i działa.Chyba trzeba osiągnąć dno żeby się odbić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża :)

 

Na to sama sobie na dłuższą metę nie poradzić.Idziesz w głąb.Są potrzebna dobre leki.Zrobisz jak uważasz,ale myśli są straszne w niektórych mózgach,a to nie jest normalne.Normalny człowiek myśli lekko i bez zbędnego wysiłku.Tylko chory mózg mętli w kółko.Pozdrawiam. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojep-to ty musisz to zwalczyć!!To w tobie jest siła do walki z tym draństwem!!Dopóki tego nie zrozumiesz,żadna tabletka za ciebie tego nie zrobi!!Weź sobie tabletkę na wyciszenie emocji-i zacznij działać.Wiem,że są myśli straszne.Dlatego trzeba za wszelką cenę od nich uciekać,zwalczyć przymus zagłębiania się w to wszystko.To nie jest łatwe,a nawet bardzo trudne-na początku,dopóki nie odpowiesz sobie na pytanie-czy naprawdę chcę to zwalczyć,czy wolę nie mieć sił i wołać pomocy,ja już nie mogę?To tak jak z rzucaniem palenia.Musisz naprawdę nie chcieć palić,inaczej nici z tego.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale co mi z tego ze tka powiem jak to powraca za chwile....nie raz mowie sobie w myslach tak..."to ja mysle o tym o czym chce sram an te mysli.....albo ze sa one tka beznadziejne i zalosne ze nie ma sie co nimi przejmowac....i lac na nie"...ale u mnie w mozgu sie cos takiego zakodowalo ze nawet jak "z nimi wygrywam" to za chwile pojawia mi sie tkai pomysl ze przeciez one mimo wszystko moga sobie dalej byc i wtedy juz nie mam argumentow ..ehhh to jest takie chore pojebane bez sensu ....ze czasami to chciclaabym zdechnac bo ilez mozna.....czy jest dla mnie jakas nadzieja? czasami wywalam z mojej glowy cos co daje mi ukojenie tak jakaby specjalnie zeby cierpiec jakby cos chcialo mnie zniszczyc....nawet tego nie potrafie wytlumaczyc takie to trudne dla mnie i skomplikowane wiem napewno jedno; to zdazylam zaobserowac ze pojawianie sie tych mysli to pewien schemat,ktory co jakis czas dziala w mojej glowie....np jest kilka dni normalnych pozniej tak jakby przypominam sobie o tych myslach ale przez te kilka normlanych dni zapomnialam jak z nimi walczyc :shock: i sie im poddaje powstaja wtedy moje paranoje zwiazane z wieloma przedmiotami ze albo kogos krzywdze albo mam mysli zwiazane z jakims obrzydliwym seksem łeeee cos co mnie odrzuca i przeraza tym samym powodujac wyrzuty i paralizujacy bol analizujac te przyklady mozna szybko dojsc do wniosku ze to co pojawia sie w mojej glowie to to czego albo sie brzydze albo boje (a przewaznie boje) i nieraz potrafie sobie wmowic ze cos mnie przeraza jak naprawde tka nie jest...Boze jakie to beznadziejne ehh czesto tez mam tka ze mysle o czym co wogole nie ma sensu analizuje zaglebiam sie w cos co tak naprawde nie ma znaczenia.....czy sa na to jakies SKUTECZNE leki ktore w jakims stopniu by eliminowlay te natretne mysli ??/bo ja juz niewiem jak z nimi walczyc mam jeszcze cicha nadzieje ze moze psycholog mi jakos pomoze....tylko jak>>?po rozmowie mi przejdzie..? troche watpie :cry: niech mi ktos udzieli kompetentnej odpowiedzi bo takiej potrzebuje i niech mi ktos powie czy mam przejmowac sie tym co powstaje w mojej glowie czy jakby "niezauwazac tego" jaka taktyke mam obrac zeby skutecznie z tmy walczyc ....niech mi ktos powie bo czuje sie bardzo zle..... i juz troche panikuje :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przewiduje, ze ladny procent ludkow z tego forum ma podobny problem. Osobiscie to machnalem chwilowo juz na to reka, wczesniej mialem z tym problem w pracy gdy nie moglem spokojnie np odliczyc do 100 sztuk czegos i musialem to powtarzac po kilka razy, choc do konca nie mialem pewnosci czy sie nie pomylilem. Teraz problem sie rozwiazal, nie pracuje :? . Jak mnie dopadadal taki dziki myslowy gon, ze wysiadalem calkiem to czasem stosowalem taki trik, ze wyobrazalem sobie jakas figure przestrzenna i ja obracalem w myslach na wszystkie strony (i tym podobne). Kiedys pomagalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Mam podobny problem i chciałbym znaleźć tu kogoś kto ma taki sam - bo to zawsze jakieś ukojenie, bo stwarza wrażenie, że skoro inni tak mają to jest to tylko wynik choroby a nie rzeczywisty problem, który sobie (chyba) wkręcam i którego się tak panicznie boje.

 

Otóż mam też problem z analizowaniem wszystkiego i natłokiem myśli. Niskie poczucie wartości oraz prawdopodobnie pewne zdarzenia z przeszłości są chyba tego powodem. Chodzi o ciągłe analizowanie zdarzeń, wypowiedzianych słów przez znajomych i ich zachowanie. Potrafię sobie dopasować te wszystkie rzeczy do jakiejś teorii, np do tego, że jestem zdradzany, że coś mi grozi i wszyscy knują spisek przeciwko mnie, albo do tego że wszyscy mnie obgadują za plecami itp.

 

Przykład: Moja dziewczyna nie odbiera telefonu, któryś z moich kumpli również - automatycznie jestem przekonany (i to w 100%, przechodzi dopiero po jakimś czasie ale to przekonanie spada do jakichś 50%) że są teraz razem i knują przeciwko mnie, wkręcam sobie zdradę itd. Następnie analizuję przez kilka godzin wszystkie zachowania i słowa wypowiedziane przez te osoby na przestrzeni ostatniego czasu tak aby dopasować sobie to pod aktualną "wkrętke" (tak nazywam te stany). Wkrętką mogą być różne rzeczy. Zdrada, chęć odizolowania mnie od grupy, chęć zaszkodzenia mi, chęć ukrycia czegoś przede mną itd.

Potrafię analizować wszystko i to do kilku miesięcy wstecz! Przypominam sobie zachowania i słowa wypowiedziane przez różne osoby nawet kilka miesięcy temu! I nawet jeśli wtedy mnie "nie ruszyły" to w chwili trwania "wkrętki" jakoś nagle mi się przypominają i nagle idealnie pasują do danej sytuacji którą sobie wkręcam i której się tak panicznie boje.

 

Do tego dochodzi jeszcze to automatyczne zakładanie, że każde słowo wypowiedziane do mnie przez znajome mi osoby to kłamstwo, co prowadzi do kolejnego natłoku myśli i analizowania w głowie tego wszystkiego. Doszedłem do stanu, w którym nie wierzę na słowo już chyba nikomu. Nie konfrontuje też moich problemów z osobami których one dotyczą - bo zwyczajnie boję się, że wyjdę na debila i wariata.

 

Oczywiście te analizy zawsze wychodzą na niekorzyść, niby po pewnym czasie, jakby po trochu wiem że sobie tylko wkręcam ale praktycznie zawsze jestem jednak bardziej przekonany że coś jest nie tak, że coś jednak knują ;)

 

Najgorsze jest to, że sam już nie wiem czy faktycznie coś jest na rzeczy czy to tylko mój chory łeb i co? I to dalej prowadzi do natłoku myśli, wtedy analizuję to czy moje analizy mają sens czy nie. Wiem jak to brzmi i wiem, że mam już chyba poważny problem :(

 

Czy jest tu ktoś, kto to rozumie? Albo ma tak samo? Może jakieś rady jak z tym walczyć? o szczerze mówiąc nie odróżniam już fikcji od rzeczywistości, nie mam pojęcia które z zagrożeń w moim życiu (a każdy jakieś ma) są prawdziwe a które tylko wynikiem mojej wyobraźni. Boję się, że zwariuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Torhild

Zadała mi dziwne i w sumei trudne zadanie: mam się zastanowić jaką korzyść moge mieć z ciągłego analizowania, i w ogóle z analizowania.

 

Analizowanie na temat analizowania, to Cię wrobiła : D

 

A mi kiedyś pani psycholog powiedziała, że naprawdę skutecznym rozwiązaniem jest przekierować analizowanie na jakąś dziedzinę, która nas interesuje, tak aby był z tego jakiś pożytek i nasz rozwój. Bo umysł o predyspozycji do analizowania i tak zawsze będzie coś mielił, więc można mu tylko dostarczyć jakiegoś zdrowego pożywienia. Wtedy to zmienia się z nerwicy w siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przekierować na ulubione dziedziny, ok ale na krótko

Kiedy ja np. czuję przymus analizowania i ciągłego wewnętrznego dialogu wtedy, choć jestem odizolowany od świata to mój poziom niepokoju spada...

Boże, jakie to straszne uczucie. Analizować dosłownie ze 80 - 100 razy tę samą sytuację i dochodząc do tych samych wniosków i nie móc pozbyć się poczucia winy...Dramat i na dodatek ciągle zmagać się z myśleniem o tym jak to nerwica zabrała mi 4 najważniejsze lata życia (studia) kiedy człowiek najszybciej się rozwija i powinien nastąpić ogromny progres między maturą a absolutorium...

 

A mam przeogromną chęć wyzdrowienia, widzę ile jest możliwości, ile szans - widok szczęśliwych ludzi powoduje u mnie tylko myśli samobójcze.

 

Ja już nie mam na to sił a psychiatra mówi, że nie ma sensu ładować we mnie chemię w postaci leków...Komu ja mam wierzyć? ://////////

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj jednak czasem to "puścić", nie przekonywać sam siebie, nie walczyć, nie ciągnąć w żadną stronę, niech myśli sobie swobodnie płyną. Odpocząć. Skoro analizowanie i tak nie przynosi spokoju, to może lepiej się pogodzić, że nie ma właśnie pełnego spokoju i odłożyć na trochę myślenie o tym, co Cię dręczy. Wtedy nawet mimochodem mogą Ci wpaść do głowy nowe rzeczy, coś usłyszysz, przeczytasz, ktoś powie Ci coś interesującego. I może to Ci pomoże zrobić krok do przodu. Zjazdy będą jeszcze wiele razy powracać, ale ważne, żeby było też coś pomiędzy nimi.

 

-- 21 kwi 2012, 20:58 --

 

PS. Mi nerwica też zabrała cały okres studiów. To nie są najważniejsze lata, bo całe życie jest ważne. Czas, kiedy się już będziesz czuł lepiej, będzie dla Ciebie tak samo ważny jak ten, który jest teraz. Męczysz się, ale może przez to cierpienie zdobywasz doświadczenie, które kiedyś Ci pomoże lepiej żyć. A naukę i pracę można nadrobić. Ludzie uczą się całe życie, a im dłużej, tym dłużej zachowują sprawność umysłu. Na razie ważne, żebyś jakoś przetrwał i się leczył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, bo czasem ambicja jest potrzebna, żeby się nie dać, a czasem nakręca niepotrzebnie stres, kiedy już nic nie można poradzić. Na pewno nie ma się co porównywać do innych, którzy nie mają w tym momencie trudności, bo wiadomo, ze im jest łatwiej. Ale jeśli z czymś można sobie poradzić mimo nerwicy, to ambicja się przydaje. Według mnie najlepiej jak byś się skupił na tym, co nieodwołalnie musisz teraz zrobić, żeby nie zawalić studiów, a nie na tym, co można robić, żeby dorównać innym.

W razie czego pamiętaj, że są urlopy zdrowotne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście mam spory problem z analizowanie zachowania ludzi. Robię to automatycznie. Siedzę w pubie ze znajomymi, rozmawiamy, a przez głowę przechodzą myśli, analiza danej osoby, jej postawy, zachowania. Wiem mniej więcej jaka jest, z czym ma problem, co w danej chwili może mysleć, czuć względem sytuacji czy innej osoby w tym i mnie.

Jest to na tyle niefajne, że analizuje każde słowo, każdy gest rozmówcy i przez to często wyczuwam złe zamiary, złe fluidy względem mojej osoby. Wydaje mi się, że każdy ma negatywny zamiary wobec mnie, że każdy jest nieszczery, bo przecież potrafię wyczytywać z gestów, mimiki. To wszystko sprowadza się do braku zaufania. Miałam taką sytuacje zarówno z psychiatrą jak i z psychologiem. Wystarczyło dziwne spojrzenie czy uśmiech w sytuacji gdy mówiłam o swoim problemie i odbierałam to jako szyderstwo.

Na koniec dodam, że moje analizy często się sprawdzaly. Przejechałam się na ludziach. Tych bliższych i dalszych. Mimo swojego przekonania, że być może jakaś część analiz się sprawdza to chciałabym się tego pozbyć, pozbyć się tych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×