Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje problemy


Radison

Rekomendowane odpowiedzi

ech, obywatellko cinnamon_inspiration za ogólne pytania zadajecie!Na to sie nie da odpowiedziec tak łatwo i prosto.Ja też czuję że mi życie przepływa przez palce,ale z drugiej strony no nie można w kółko czegoś robić ,żeby tylko mieć spokojne sumienie że sie coś robi.Pracujesz, podnosisz produkt krajowy brutto-no to juz i tak dużo. 8) Mieszkasz w takim ładnym mieście, masz dostęp do róznych form spedzania wolnego czasu,że na pewno coś ci wpadnie w oko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe,no ja głównie sprzątam,pracuję,jem,itd od lat.Od roku mi doszło siedzenie przed kompem.Myślę,że proste życie ma najwięcej sensu.Dzień po dniu coś niepowtarzalnego tworzymy wokół siebie,czy tego chcemy czy nie,czy to zauważamy,czy nie.Wśród bliskich,wśród obcych-jesteśmy,tacy czy inni,zostawiamy ślad po sobie.I chyba o to chodzi-być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w wolnych chwilach najczęściej chwytam za instrument. Polecam, bardzo uspokaja. Natomiast zauważyłem, że znaczna część kobiet preferuje maraton serialowy i rozmowy w tłoku. Bardziej biernie ale to też jakieś rozwiązanie... ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajny art silesiaster. To piękna wizja ze jestesmy jedną ukladanką i pasujemy do siebie, ale nie wszyscy chcą tworzyć obraz.

 

 

ashley racja..Niektorzy nie chca,nie moga lub nie potrafia wpasowac sie w ta skomplikowana ukladanke...Z gory takie zycie wyglada jak niepozorne blache puzzelki...Dla nas z powodu grawitacj wyglada to jak wielki labirynt pelen intryg,cierpien,porazek,niepowodzen...

Nieliczni albo od razu otrzymuja bonusa za szczescie inni odnajduja e po jakims czasie..To jest naprawde trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim problemem jest to że bez przerwy próbuje dopasować sie do innych. Tzn nie tak pobieżnie, ale w całym swoim zachowaniu- w tym co robię, myślę i czuję. Wydaje mi się niesutannie ze ludzie czegos ode mnie chcą, ze maja ogromne wymagania, którym ja nie mam wyboru, ale muszę sprostać. Bardzo rzadko czuję sie przez to sobą, bo przez cały czas w mojej głowie drzemią inni. Nabawiłam się ogromnego leku, i teraz kazde wyjscie łaczy sie dla mnie ze stresem. Czuje sie tak jakby w pogoni za tym zeby spelniac ich wymagania, gdzies straciła sie moja własna osobowość- nie wiem już czego chcę, jakie mam zdanie na dany temat. Sama przed sobą też odgrywam grę, czesto zdarza mi sie wmawiac sobie ze powinnam byc inna, i staram sie tak zachowywac zeby uciec od siebie. To co napisałam to pewnie dość mętne, ale tak jest i tylko w taki sosob na razie moge to wyrazic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewnie zbytnio przykładasz wagę do tego co ludzie powiedzą, jak zareagują

myślę, ze podobnie jest ze mną, często zastanawiałam się co dany człowiek o mnie myśli (bo wg mnie na pewno myślał :lol: ) - bzdura :!:

jestem po terapii, nadal biorę leki - i przestało mnie obchodzić co ludzie sobie myślą. Zmieniłam swoje przekonania na ten temat.Każdy ma swoje problemy, bolączki i uwierz nie ma czasu przejmować się "tobą"/mną itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo tak rzeczywiscie jest, ludzie ciagle czegos od ciebie chca i beda chcieli

 

 

wykorzystywanie innych lezy w naturze czlowieka

 

zauwazylas ze ludzie ktorzy odniesli sukces sa nagle otaczani tlumem ludzi, znajomych, ale to sa tak na prawde pijawki, falszywi przyjaciele ktorzy chca wykorzystac

 

co ty mozesz zrobic? zredukowac liste znajomych do tych ktorzy nic od ciebie nie chca i sa z toba tylko dla ciebie samej, lubia cie bezinteresownie

 

jak sie nauczyc mowic "nie" , odmawiac na usilne prosby? wystraczy udawac ze sie jest w danym momencie czyms potwornie zajetym, czyms zcego zuplenie nie da sie przelozyc i powiedziec ze odezwiesz sie w danej sprawie troche pozniej

zwykle do tej pory pijawka znajdzie sobie juz inna ofiare a ty bedziesz miala spokoj

 

poczytaj sobie ksiazki o asertywnosci, poradniki, tam znajdziesz dziesiatki metod jak mowic nie w ladny sposob :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie z niskim poczuciem wartosci maja problemy z podejmowaniem decyzji bo odrzucaja siebie, nie wierza we własne przekonania, sami czesto nie wiedza jakie maja zdanie na dany temat- dlatego m.i.n. ze odcinaja sie i odrzucaja swoje wlasne ja. A gdy juz odrzuca je tak gleboko, to skad wtedy maja wiedziec czego chca? Skoro decyzja ma oscylowac wokol tego czego chcemy bardziej, to jak ja podjac jesli wogole nie wiemy czego chcemy? Moze to zbt metne, ale tak mi sie wydaje, ze tak to dziala. Kluczem do opanowania umiejetnosci podejmowania decyzji jest akceptowanie siebie:) Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wez dwie kartki, jedna podpisz "tak bo", a druga podpisz " nie bo"

 

potem napisz na kazdej kartce jak najwiecej punktow uzasadniajacych tytul kartki

 

tam gdzie argumenty beda silniejsze, bedzie ich wiecej , tam masz odpowiedz na swoja decyzje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od momentu poczatku moich stanów depresyjno-lękowych co jakis czas mam przeswiadczenie ze znalazłam sedno problemu- ze to ono jest powodem. Nosze sie pozniej przez pare dni z sztucznym opymizmem, nakręcam samą siebie i ludzi wokol ze juz wiem, ze teraz bedzie inaczej. Ale pozniej jest klops- bo depresja znowu wraca. Przez caly czas wydaje mi sie ze w koncu odnajde cos co bedzie panaceum, uda mi sie zlikwidowac moje leki jak za dotknieciem czarodziejskiej różdzki. Wszystko wróci do normy i będzie tak jak dawniej. Bede szczesliwa radosna. Wczoraj rozmawiałam z pewna ososbą która dała mi do zrozumienia że to wszytko jest złudne. Że to nie może być tak hop-siup. Że trzeba dać sobie czas. Trudno mi sie nauczyć tej cierpliwości moze dlatego ze zawsze byłam "w gorącej wodzie kąpana" a moze dlatego ze dlugo to u mnie trwa i czesto bolesnie doskwiera. Przez cały ten czas broniłam sie rękami i nogami przed lekami. Miałam już receptę ale lekarz powiedział, że jeśli mogę wytrzymac to nie powinam brac. Ale dziś nadszedł taki moment że zastanawiam sie czy nie wziać. Może to do czegos sesnownego doprowadzi. Miałam przez cały czas nadzieje ze uda sie bez leków. Tylko że jak tak przez cały czas sie walczy, wydaje sie ze znalazlo sie powod a pozniej znowu nic, to opada ta nadzieja. Czy zmienic swoje podejscie czy zaczac z lekami. A jesli zmienic to jak?Czy tez sie borykacie z czyms podobnym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, to zalezy jak sie sama bedziesz z tym czula, ze bierzesz te leki- bo mozesz sie czuc lepiej, tzn oslabia sie objawy, ale czy to sprawi ze Twoje ogolne samopoczucie sie poprawi?

 

Bo jak ja swego czasu bralam leki to czulam sie przez nie jeszczez gorzej, fakt, moze nie bylo az takiego leku i stresu, ale czulam sie okropnie ze nie umiem sobie sama poradzic, wiec przestalam je brac. I bylo lepiej. Jasne, nie zawsze ale ogolnie czulam sie lepiej ze sama z tym walcze. Doszlam do wniosku ze tu leki nie pomoga tylko terapia. Szkoda tylko ze teraz lekarze strajkuja bo wczesniej nie mialam czasu na terapie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie,

 

jeśli można to chciałbym się moim problemem.Otóż od miesiąca mam jakby depresję-siedzę w domu przed kompem i tv cały dzień nie chce pójsc nigdzie,wszystko mnie nudzi ,niezbyt dbam o siebie,nie mam ochoty na podryw jakiejs dziewczyny,wolałbym od razu seks,a nawet on mnie czesto intersuje nie mam na niego ochoty nie mam siły podjac zadnej pracy ,mimo ze moge znalezc sobie naprawde ciekawa i spelniajaca moje oczekiwania.Nie mam nawet ochoty wstac z łozka i rozpoczac nowego dnia .Mam jakby nerwice natrectw (o czyms takim czytałem na waszym forum) przejawiajaca sie tym ze czesto calymi wieczorami optymalizuje kompa zwiekszam wydajnosc usuwam wirusy itp.wiem ze to przydatne ale ja robie to dla samej tej czynnosci bo nawet nie gram w gry wiec nie jest mi to do niczego potrzebne.Poza tym jem caly dzien tylko dla przyjemnosci -zeby zabic dola. Pozniej zeby nie bylo nudno mam nagły skok energii -wszystko robie,wraca mi optymizm wydaje mi sie ze wszystko za mna bedziwe ok jeszcze bede mogł zrealizowac swoje plany.Wtedy wszystko sie układa,az nagle znowu spadek...i z powrotem do gory nastroj.I tak mam cały dzien.Pewne zastanowicie sie dlaczego mam takie jazdy?Otoz moj powod moze wydawac sie dla wielu smieszny banalny ,niezrozumialy i wcale nie mysle ze go zrozumiecie-w porownaniu do problemow na tym forum tez taki mi sie wydaje.Otoz wrocilem wlasnie miesiac temu z zagranicy i nie moge odnalezc sie w tym kraju.Za granica (nie bede podawac kraju bo to nieistotne) spedzilem napjpiekniejszy rok swojego zycia-rok bez zadnych dolów,problemow,poprostu czulem sie wolny ,zadowolony z zycia.Przed wyjazdem byłem typem nerwicowca ,wszystko mnie dolowało,mialem problemy osobiste jednak nie tak jak dzisiaj,wtedy jakos sobie radzilem, chodzilem do psychoteraputy.Tam gdzie mieszkalem bylem innym człowiekiem pogodnym optymista,czułem sie atrakcyjny dla kobiet i dbalem o siebie,kocham tamten kraj -nawet takie rzeczy jak klimat,mentalnosc sa jakny dla mnie specjalnie stworzone.Tutaj jestem w stanie walic tylko głowa w sciane :(( Czemu wrociłem ?Studiuje w Polandzie i zostały mi tutaj dwa lata studiów,miałem rok przerwe w studiach (wzialem ja po to by moc wyjechac).Chciałbym je skonczyc,bo to bardzo dobry kierunek na jednej z najlepszych polskich uczelni ,zostały mi tylko 2 lata,nie chcialbym stracic tylu lat nauki i szans na dobra prace.Przenosiny niestety na inna uczelnie nie sa mozliwe ,dzwonilem gdzie tylko moglem,wiec nie mam wyjscia.Nie chce zawiesc rodziny ,wszyscy we mnie wierzyli ze cos osiagne w zyciu,nie chce ich zawiesc,chcialbym byc w zyciu cos osiagnac a bez studiow nie jest to mozliwe :(Ale z drugiej strony te 2 lata...Do tego czasu umre tutaj...Na ten problem niestety nie poradzi mi zaden psycholog moja sytuacja bez wyjscia i nadzieii-moglbym tylko wybrac mniejsze zlo -wiem ze jedno i drugie bedzie bolesne Chcialem komus o tym chociaz napisac bo juz nie moge tego zniesc :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiatj ;) Po przeczytaniu Twojego postu wcale mnie nie zdziwiło, że popadleś w dół psychiczny. Tęsknota za dobrem. No tak. Co nie oznacza,że nie możesz powrócić do tamtego życia. I tylko i wyłącznie od Ciebie będzie zależało , by powrócić do tamtego stylu życia. I powrócisz jeśli bardzo tego będziesz pragnął. Pomyśl, czy nie lepiej te dwa lata przemęczyć tutaj by ukończyć studia i tylko te dwalata przemęczyć a nie męczyć się przez całe życie. Sam napisałeś, a wywnioskowałam z Twojego postu, że jesteś rozsądnym człowiekiem, po ich ukończeniu masz szansę na dobrą pracę. To tylko dwa lata, na szczęście ni całe życie. Wyjeżdżając np. dzisiaj na stale w świat zawsze będziesz miał poczucie w sobie samym, że mialeś szansę na lepsze jutro a je nie wykorzystałeś. I co najgorsze to innych byś tak drastycznie niezawiodłbyś , lecz najbardziej siebie. A puki co odświerz znajomości, spójż w lustro uśmiechnij się do samego siebie, zmień imig i w świat ;) A czas szybko upływa. Plyń z nim.Pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własnie niestety nie moge zaczac zyc -probuje ale nie moge bo dol znow mnie łapie,dochodze do wniosku ze jest to bez sensu i przestaje mnie wszystko interesowac- mysle tylko o wyjezdzie.Nie wierze poprostu ze moge to zwalczyc sam bez leku a znam tylko jedno lek -wyjazd.Podjałem taka decyzje zeby sie przemeczyc przez te 2 lata ale te 2 lata to dla mnie tak naprawde koncowka młodosci jak skoncze studia bede mial 25 lat to juz duzo zycia nie uzyje-a fajne lata zycia strace na zdobywaniu papieru.A ze znajomymi nie mam nawet o czym rozmawiac bo zawsze temat schodzi mi na to ze jest mi zle i chce wyjechac -nie mam innych tematow i zaintersowan.Z drugiej strony chciałbym jednak miec to wykształcenie chociazby dla samego posiadania -nie zalezy mi na pracy -moge pracowac w zawodach nie wymagajacych wykszałcenia lub moge załozyc wlasna firme tylko o to zeby miec do siebie szacunek ze je zdobylem .Tylko niestety bede musiał zapłacic strasznie wysoka cenę.Dzięki wiatr za odpowiedz pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, przeczytałam twojego posta i nasunela mi sie jedna mysl odnosnie twojego powrotu. Piszesz ze studjujesz na dobrej uczelni, na której zakładam ze wymagania są duże, że rodzina pokłada w tobie nadzieje itd. I wcale mnie nie dziwi twój dół. Też pracowałam przez pewnien czas za granicą i wspominam to jako bardzo dobry czas- zero problemów, praca nie zobowiązująca, kasa, samodzielne zycie- super. Myśle ze to co podswiadomie moze czynic cie nieszczesliwym to poczucie tego że tutaj czekaja na ciebie ogromne zadania do pokonania- skonczenie studiów, usatysfacjonowanie rodziny, spełnanie oczekiwań innych. To dośc duzy ciężar. Wydaje mi sie ze wbrew temu co piszesz, przydałaby ci sie wizyta u psychologa. Moze potrzebujesz jeszcze jednego roku odpoczynku i pracy gdzie indziej? Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Po przeczytaniu Twojego posta trochę sobe powspominałam. Byłam w podobnej sytuacji tyle, że stałam między decyzją o pozostaniu na uczelni, którą mogłabym ukońzyć bez problemu, a powrotem do domu, który wydawał mi się jedynym szczęsciem, jakie mam w życiu. Wiarę w moje studia także pokłądali rodzice, a ja chciałam mieć dobre wykształcenie i ją ukończyc. Ale czułam, że na studiach ymrę - włąśnie wśród ludzi z którymi nie miałam o czym rozmawiać, w otoczeniu które powodowało, że miałam ochotę walnąć tym w cholerę, zasnąć i się ie obudzić.

W ciągu jednej nocy podjęłam decyzję - został mi jeden egzamin do zdania, a ja spakowałam manatki i pojechałam do domu myśląc, że teraz będę szczęśliwa..

I co?

Nie jestem! Nie jestem, choć myślałam, że tato życie było powodem moich depresyjnych naastrojów. Dziś ząłuję... też zostały mi dwa lata i trzeba było jeszcze trochę wytrzymać (też dwa lata) i potem żyć po sowjemu i robić co się chce.

 

Nie chcę doradzać, bo wiem, że każdy jest inny. Ale czasem depresja atakuje z jednej strony, a potem przenika wszytsko, co robisz. Dlatego także zalecam wizytę u psychologa . I znalezienia siły na to, by jeszcze trochę powalczyć, bo jak wyżej napisano - ten czas szybko minie..

Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki wielke za zainteresowanie moim problemem.Studia nie sa dla mnie ciezarem-bardzo lubie swoj kierunek i mysle ze w tej chwili po roku odpoczynku pojdzie mi dobrze-mam nawet duza motywacje do nauki ale pewnie dół i tak w sporym stopniu zanizy mi wynki (zawsze problemy odbijaja mi sie na wynikach egzaminow).Rodzice oczekuja ode mnie juz tylko dyplomu -wiedza ze napewno wyjade-jak nie teraz to za dwa lata.

Tylko najbardziej nie chce byc samotny- tutaj nikogo sobie nie znajde przez to wszystko bo nawet nie mam na to sily.

na pewno nie pojde do psychologa bo moze on zwiekszyc tylko moja samoswiadomosc i swiadomosc problemu-taka mam juz w pelni rozwinieta wiec nic innego mi nie poradzi.

Tak wiec zostaly mi dwa lata wegetacji,taki dwuletni wyrok ale mysle ze jakos z trudem przeżyje .Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×