Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

kornelia_lilia, dla moich jestem czymś, co trzeba zachować w klatce jak w zoo, na pokaz, wszystko musi być idealnie i cały czas dostępne. Nieważne, co chcę, czuję, najważniejsze jest to, żeby 'ludzie dobrze mówili' i żebym 'nie paliła głupa', blablabla.

Jestem według nich puszczalskim ćpunem (puszczalskim, bo jak chciałam pojechać z kolegą na imprezę sportową, dowiedziałam się, że chcę się puścić, a nie popatrzeć na auta, a ćpunem, bo... piłam melisę :roll: ), który ma jakieś 5 lat i trzeba trzymać za rączkę.

Nie umiem tego opisać, po prostu mam być maszynką do nauki wszystkiego, późniejszym sponsorem wycieczek dla rodziców (matka wciąż mi powtarza 'no jak zaczniesz pracę, to zabierzesz nas tu, tam') :blabla:

Do tego ciągle słyszę, że wstyd takiego dziecka jak ja. Dlaczego? Bo nie siedzę z książkami 24h/dobę, bo uznałam, że jestem niewierząca i nie poszłam do bierzmowania, kręcą mnie tatuaże, kolczyki, chciałabym inaczej się ubierać, czasem się pomalować, chociaż nie umiem...

Starałam się być dobrym przyjacielem. I zawsze, gdy komuś zaufałam, zostałam porzucona i wymieniona na lepszy model. Nie ufam w rzeczywistości nikomu. Nie mam komu się wyryczeć, komu pojęczeć, z kim spędzić głupie przerwy. Żyję z boku, patrzę jak inni cieszą się życiem.

I tak boję się, że będę niesamodzielnym ścierwem z ograniczonym samodzielnym myśleniem. Nie chcę tak żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bellatrix, szantaż emocjonalny powiadasz? Pamiętam, jak miałam z siedem, osiem lat i borykałam się z problemami ze snem. Były to potworne lęki, które niedawno wróciły, a polegają głównie na tym, że cholernie boję się ciemności. Wtedy strasznie potrzebowałam czyjejś obecności - potrzymać kogoś za rękę, zasypiając, czuć oddech, słyszeć go, mieć świadomość obecności. Nie umiałam zasnąć sama, strasznie się bałam. Matka wtedy ciągle powtarzała, że przez te moje problemy rozwiedzie się z ojcem i będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Moja - małego dzieciaka.

Ojciec nie był lepszy, bo może i czasem mnie wspierał w nocy, ale potem... Potem groził mi, że powie wszystko całej szkole (może stąd teraz wielkie pragnienie prywatności i jestem taka zamknięta?), a matka na dokładkę straszyła mnie psychiatrą (nie muszę chyba mówić, że dla ośmiolatka jest to synonim zła, upokorzenia, seryjnych morderców, szaleńców itd.).

I do tej pory matka mi wmawia, że zrobi to, tamto... No a ja się przejmuję, bo co mam powiedzieć? Co mam wmówić mojemu wewnętrznemu 'ja'? Kocham matkę, czy też jej nienawidzę, ale jednak jej słowa jakoś zapadają w pamięć...

 

Chciałabym kiedyś im wszystkim pokazać (rodzinie, fałszywym przyjaciołom), że coś znaczę. Jednak za każdym razem, gdy coś wyjdzie nie tak, morale słabną. Będąc wychowana na zasadzie 'bądź we wszystkim najlepsza' zaczynam nie być dobra w czymkolwiek. Spełnienie marzeń się oddala, a przynajmniej to sobie wmawiam. Póki co, czuję coraz większe poczucie beznadziejności, brak perspektyw na życie. Trwam w samotności, bezradności, jestem jakby zamknięta w jakimś pudełku, a raczej szklanej kuli, oddzielona od innych.

 

Dziękuję Wam za każdą chwilę i słowo poświęcone dla mnie. Może i piszę to przez łzy, ale łzy niejakiego szczęścia, że mogę komukolwiek powiedzieć co myślę, co skrywam w sobie X lat. Jednocześnie przepraszam.

Przepraszam, bo wiem, że takie myśli, posty w tym temacie mogą pośrednio zmartwić kogoś - przecież mamy na tym forum tyle cudownych i wrażliwych na innych osób...

Bellatrix, przepraszam, że musisz wywlekać swoje sprawy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie daję sobie rady teraz, a co dopiero kiedy będę musiała sama się utrzymywać i troszczyć o siebie ... coraz mniej widzę sensu w kontynuowaniu tego wszystkiego, czuję się jak nieudany eksperyment, który zaczął się pomyślnie, a skończył katastrofą.

 

No i jestem najobrzydliwszą kreaturą jaka stąpała po tej ziemi, ale to już wiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

slow motion, tyję na wadze,to nie jest moje złudzenie,waga wyraźnie idzie w górę.

To nie jest pewnie jedyny problem.Uodporniłam się pewnie znów na antydepy i z stąd to pogorszenie.

 

carmen1988, ja miałam bardzo długa i wyraźną przerwę.Nie pamiętam takiego czegoś od początku mojej choroby,że przez ok. dqwóch miesięcy naprawdę akceptowałam to,że żyje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carmen1988, nie rozumiem.Potrzebujesz być akceptowana czy piszesz to z związku z tym co napisałam czyli chcesz zaakceptować,że żyjesz?

 

-- 07 kwi 2012, 18:09 --

 

Przechodzi w natręctwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×