Skocz do zawartości
Nerwica.com

Władcza, nadopiekuńcza matka


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, chciałbym opisać Wam moją sytuację. Chciałbym poznać opinię osób trzecich, może jakieś rady, jak wyjść z chorej sytuacji. Mam 25 lat, jestem studentem, w czerwcu obrona - mam nadzieję. Ale zacznę od początku.

 

Moje problemy zaczęły się podczas nauki w gimnazjum, w podstawówce tego nie odczuwałem, ale z perspektywy czasu, wtedy już był problem. Otóż nigdy nie mogłem spotykać się z rówieśnikami, jak inni koledzy i koleżanki z klasy. Jazda rowerem tylko po podwórku, pomimo, że moja ulica jest na uboczu, gruntowa i ruchu praktycznie nie ma, bo to najzwyklejsza boczna droga na przedmieściach. Nad morzem u dziadków nie można było wychodzić poza podwórko ze znajomymi na plac zabaw na ośrodku wczasowym obok. Jakoś to przebolewałem, wtedy nie odczuwałem, że to wieli problem, po prostu przyjmowałem do wiadomości. Kiedy poszedłem do gimnazjum, wszedłem w nowy świat, dzieci stamtąd spotykały się ze sobą na grę w piłkę itd. Ja wtedy siedziałem w domu, bo to daleko (jakieś 6 km do centrum trzeba było jechać). Wiadomo, że okres gimnazjum to czas burzy hormonów, pierwszych miłości. Z perspektywy czasu takie miłości mogą wydawać się głupie, ale kiedy zakochałem się w koleżance z klasy, nie potrafiłem 'poprosić o chodzenie', no bo jak niby mielibyśmy się spotykać, skoro ja nigdzie nie wychodzę, co rodzice pomyślą? Pod koniec 3 klasy znajomi organizowali ogniska w weekendy, oczywiście mama nie pozwalała mi na coś takiego, ja mam siedzieć w domu i się uczyć. Wtedy widziałem, że jest problem, ale bagatelizowałem to, wmawiając sobie, że jak pójdę do liceum, to się zmieni. Niestety, bardzo się myliłem.

 

Liceum mieściło się w tym samym zespole szkół, co gimnazjum. Przyszła kolejna miłość, nie wiedziałem, jak o tym rozmawiać z rodzicami, to był generalnie temat, który nie istniał. Któregoś weekendu pojechałem z klasą do kina, a potem spędziłem trochę czasu z moją dziewczyną. Wróciłem późno do domu, awantura, w końcu wygadałem, że mam dziewczynę. Dla rodziców było to niepojęte zwłaszcza, że mieszkała ona w dzielnicy, która nie jest uznawana za przyjazną, a jej mama to Świadek Jehowy, co dla matki już było ciosem w plecy (cyt. 'babcia się w grobie przewraca'). Oczywiście zakaz kontaktów etc. Kiedy tylko się dało, po kryjomu spotykałem się z nią i tak to sobie kwitło. Jednak były ciągłe dogadywania, brak umiejętności i chęci zrozumienia mnie (za każdym razem było 'zamknij mordę') plus zakazy komputera i TV za oceny i nie były to oceny 1 i 2. Owszem, czasem się zdarzyły, ale trójka, to była już tragedia i od razu ban na przyjemności oraz obowiązek ślęczenia z książkami od rana do wieczora. W końcu nie wytrzymałem, spakowałem się i kiedy nikogo nie było w domu - uciekłem, nie było mnie 3 dni, potem zadzwoniłem do domu i wróciłem - do tej pory nie wiem, czemu tak wtedy zrobiłem. Ot, odruch rozpaczy. Oczywiście nic się nie zmieniło za wyjątkiem kar na TV i komputer. Nadeszły wakacje, pojechałem nad morze do dziadków. Traf chciał, że znalazłem telefon komórkowy, zakupiłem starter i miałem kontakt z moją dziewczyną. Kiedy matka dojechała do mnie w sierpniu oczywiście przejrzała mi telefon, smsy, zabrała go i wysłała do dziewczyny sms, że zrywam z nią, potem mówiąc mi, że zadzwoniła do niej, a ona była z jakimś chłopakiem. Niestety ten związek próby czasu nie wytrzymał, moja dziewczyna zmieniła szkołę. Potem była druga klasa i kolejne problemy.

 

Jak już wiadomo, nigdzie nie wolno mi było wychodzić. Raz udało mi się 'urobić' matkę, żebym mógł w ferie pojechać do szkoły pograć w kosza z kolegami. Potem jak zwykle wyrzuty, że jestem chory itd. Przecież to nie moja wina, że jestem mało odporny, skoro ciągle siedziałem w domu, prawda? Zaczął się sezon imprez osiemnastkowych. Wyobraźcie sobie, że na żadną nie wolno mi było iść... Kolejna trauma i kolejny rok siedzenia w domu z nauką w szkole na przemian. Dopiero po maturze, którą bardzo dobrze napisałem mogłem pierwszy raz pojechać na grilla wspólnie ze znajomymi. Przyszły studia, oczywiście w moim mieście, bo innego wyjścia nie miałem - wymogi mamusi. Tu miałem więcej swobody, naginałem plan zajęć i spędzałem czas ze znajomymi po zajęciach. Od czasu, do czasu poszło się na jakąś imprezę, Sylwestry mogłem spędzać już poza domem. W wieku 20 lat zrobiłem prawo jazdy, kupiłem auto za tzw osiemnastkową kasę. Jestem pasjonatem motoryzacji, należę do miejskiego klubu zrzeszającego podobnych hobbystów, ale nie ma mowy do dziś o spotach, które są co tydzień około 10 km od domu, a o zlotach ogólnopolskich nie ma co nawet matce wspominać, nie pozwala, bo na pewno mnie ktoś zabije albo zginę w wypadku, albo się rozchoruję, albo diabeł porwie. Każde moje zainteresowanie to wg matki marnowanie czasu i idiotyzm, drugie moje hobby to radiokomunikacja CB, coś w stylu krótkofalarstwa, lecz w luźniejszej formie i bez licencji oficjalnej. To również dla mamy debilizm. Sprawa z autem - chcę sobie zamontować sportowe zawieszenie - nie mogę, BO TAK, bo jestem idiotą. od jesieni 2008 byłem w związku, po niemiłych doświadczeniach z liceum, po prostu nie mówiłem, że mam dziewczynę. W dobie internetu nic się nie ukryje, więc za pomocą siostry mama dowiedziała się po 2 latach, że mam dziewczynę. Uznacie mnie za kretyna, że przez 2 lata ukrywałem związek, ale już wspominałem - niemiłe doświadczenia. Po tym jak się dowiedziała, było trochę lepiej, mogłem czasem się z nią spotkać, ale o wspólnym nocowaniu nie było mowy przez dłuższy czas. Kiedy ona potrzebowała mnie, jak kobieta potrzebuje oparcia w trudnych chwilach, ja nie mogłem jechać do niej, chociaż mieszkała 12 km od mojego domu. A to za późno, a to jutro może coś tata będzie od ciebie chciał, a to, że widzieliśmy się kilka dni wcześniej i nam wystarczy. Kolejny związek nie przetrwał próby czasu, bo kolejna osoba nie mogła na mnie liczyć.

 

Obecnie nie mam już zajęć, ciężko mi cokolwiek wymyślać, aby mieć czas. Za każdym razem kiedy mówię, że kolega by chciał, żebym gdzieś z nim pojechał, to najpierw wykład o tym, że innych kolegów to on nie ma etc. Spotykam się z pewną dziewczyną, której niedawno zmarł ojciec, to się stało 2 tygodnie po naszym poznaniu, pomimo to, prawie codziennie przy niej byłem, żeby pomóc załatwić wszystkie sprawy, wtedy wymyślałem, że muszę jeździć na uczelnię. Teraz pomysłów mi zabrakło, a kiedy wczoraj do niej pojechałem oficjalnie, to po pierwsze wypominanie, że jestem powsinoga, bo cały dzień mnie nie ma, po drugie wypominanie, że ma przecież brata (mieszka 20 km od niej, ma swoją rodzinę, dom, pracę) i on powinien jej teraz pomóc np. przy samochodzie, który został po tacie. Generalnie matka robi mi wyrzuty, że rodzinę mam gdzieś, że znajomi dla mnie są ważniejsi. Mówi o znieczulicy, ale kiedy ja mówię, że koleżanka pisze, że mnie potrzebuje, bo jest sama w domu, to dla niej jest to chora sytuacja i wieczne gadanie "to innych znajomych nie ma, tylko Ty musisz?" O wakacjach ze znajomymi nie było nigdy mowy, o minizlot 60 km od domu ze znajomymi z klubu musiałem błagać 2 tygodnie, żeby pozwoliła mi pojechać. Generalnie 2 wyjścia w tygodniu to już dla niej za dużo, a ja najchętniej wcale bym w tym domu nie przebywał... Żadnego zajęcia sensownego tu nie mam, poza internetem.

 

Co zrobić, kiedy matka jest nadopiekuńcza, kiedy rozmowa nie pomaga, kiedy argumentów ona nawet nie chce słuchać, a jej jedynym argumentem jest to, że mam gdzieś rodzinę?

 

P.S. Może trochę chaotycznie opisane i pewnie nie wszystko zawarłem, ale zrozumcie - natłok myśli i sprzecznych uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja mam jest osobą apodyktyczna, która wykazuje się chorobliwym strachem o Ciebie, jedyne wyjście to powiedzenie głośno i wyraźnie ze masz swoje życie i robienie ego co się chce , wychodzenie, przychodzenia , wyjazdy i mam nic nie będzie mogła zrobić, będzie musiał to zaakceptować, będzie gadać a po pewnym czasie się przyzwyczai i tyle nie ma innej możliwości a ,że ja kochasz to powiedz to tez głośno i wyraźnie i rób to na co masz ochotę bo to Twoje życie a nie Twojej mamy.Powodzenia.

 

-- 25 mar 2012, 18:44 --

 

Midas,

nademną mieszka dziewczyna, która ma ponad 30 a matka ja traktuje tak samo od małego, jak miała 14 lat to się pytał bo byłam świadkiem czy może pochodzić po murku naprzeciwko okna, i matka ja stłamsiła dziewczyna ma prace a matka ciągle jej powtarza ,że sobie nie poradzi sama i psychicznie ją bardzo dominuje i ona nie wierzy ,ze sobie poradzi, to jest straszne po prostu i zal mi tej dziewczyny, sytuacja niemal identyczna, mieszkaj piętro nade mną, słychać ciągle awantury to ze gdzieś poszła ze znajomymi w sobotę czy coś takiego masakra , od małego to tra i dziewczyna się daje tłamsić tej matce teraz ma 33 lata, oczywiście uważam ,ze dziewczyna też jest dziwna tak lalusiowata i nie do życia ,ale to pewnie zasługa matki, awantury są tam często i krzyki o takie właśnie wyjścia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że będzie Ci mega ciężko.

 

Teraz nie możesz umawiać się z dziewczyną, a za 10 lat jak cudem się z kimś zwiążesz na stałe - matka będzie Ci mówić kiedy możesz współżyć ;)

 

A tak serio, to co twoja mama robi jest mega przemocowe - nie na tym polega wychowywanie dzieci. Jak chcesz sensownie podejść do tematu - skorzystaj z psychoterapii.

A na teraz - dotrwaj do obrony, a potem wyprowadź się z domu. I zacznij żyć tak jak Ty chcesz, a nie matka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niech zgadnę? miewasz poczucie, że krzywdzisz i opuszczasz swoją matkę, gdy tak wyprosisz wyjazd, gdy już zdecydujesz, że jedziesz, to nie potrafisz się w pełni tym cieszyć? albo wymykasz się do dziewczyny i znajomych, którzy wg niej "wykorzystują cię", jak mogą (bo inni koledzy są zbyt mądrzy, nie dają się, dla ty jesteś naiwny, więc wykorzystują ciebie).

 

znam to dobrze, tylko we mnie budzi to ogromna złość i agresję. dosyć wcześnie zaczęłam się wściekać i buntować (i leciało: "nic nie możesz mi zrobić, g**no mnie obchodzi twoje zdanie" itd), aktualnie kontakt jest zerwany, szczęśliwie nie jestem od niej zależna finansowo, mieszkam w innym mieście. czasem tylko dzwoni, żeby objechać mnie za to, żesię nie odzywam. ale mam ten konfort, że w każdej chwili moge odłożyć słuchawkę. i tak, też słuchałam o tym, że wszyscy moi znajomi są do dupy, menele i margines, że jestem przez nich wykorzystywana, że jestem naiwna.

 

z czego się utrzymujesz? jesteś od niej zależny finansowo? jeśli nie, to kierunek psycholog, on ci to wytłumaczy lepiej i uciekaj od niej bo dosyć życia Ci namarnowała :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tej co mieszka nademną ,ewentualnie matka pozwalała wyjść na dwór pod blok jak miała np. 15 lat i ciągle siedział w oknie a jak coś się tylko ziało to wrzeszczała z okna na całe podwórko córeczko uważaj bo coś sobie zrobisz, oczywiście miała dziewczyna przerąbane bo wszyscy polewali, ja to jeszcze byłam kulturalna, ale wiecie jacy potrafią być nastolatki tacy mający mniej wyczucia , intelektu i taktu,

po prostu tacy rodzice krzywdzą własne dziecko, to jest skrajność w druga stronę czasem rodzice się specjalnie nie przejmują i nie ma ich gdy człowiek potrzebuje wsparcia a czasem w druga stronę właśnie i jedno i drugie jest nieprawidłowym postępowaniem,

które podejście jest gorsze nie wiem pewnie oba śa tak samo złe chociaż skrajnie różne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, jest coś w tym stylu, jak piszesz. Jak już jestem poza domem, jak np. wczoraj na spotkaniu z dziewczyną, to wieczorem przychodzi sms, że chyba by wypadało już do domu wracać. Albo jeśli jestem na wyjeździe, to pretensje, że nie dzwonię.

Pracę mam, jest to staż w firmie zorientowanej mniej-więcej na mój kierunek studiów, jednak jak to na stażu - marne grosze i za miesiąc pracy nie wychodzi nawet średnia krajowa. Obecnie szukam usilnie czegoś konkretniejszego, ale i z perspektywami, abym mógł jak najszybciej zacząć własne życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pensja na stażu to na pewno nie pozwoli ci godnie żyć, ale warto to przekalkulować, pogadać z kolegami wynajmującymi mieszkanie, popytać ile schodzi im na życie (dla przykładu w krakowie za miejsce w pokoju zapłacisz 400-450 zł, za jedynke 650zł)

 

tak sobie myślę, że możesz się nad tym wahać z tego względu, że matka bedzie (a będzie na pewno) bardzo nie zadowolona z pomysłu usamodzielnienia się. może ci zacząć wmawiać, że sobie nie poradzisz, że to głupota, w porywie rozpaczy zacznie się odwoływać do argumentów ekonomicznych, wszyskto po to, żebyś dalej czuł się niesamodzielny.

 

może być też tak, że w momencie, gdy będziesz rozważać na poważnie pomysł wyprowadzki, poczujesz się winny, a cały pomysł zbyt utopijny, by go zrealizować, ale to tylko błedne wrażenie. jestes dorosłym facetem, masz prawo podejmować własne wybory. a poza tym uważam, że bez wizyty u psychologa się nie obejdzie, bo to głeboko zakorzenione myślenie, fizyczna wyprowadzka nic nie zmieni bo matka będzie cię kontrolowac na odległość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyprowadzka od mamusi to jak najbardziej słuszny kierunek. Natomiast już teraz możesz ćwiczyć wyłączanie komórki. Ja mam matkę w filtrowanych. Druga ważna rzecz to buduj znajomości które zapełnią ci czas. Odwiedzaj kluby, kolegów w akademiku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasman, trzeba sobie zadać pytanie co da wyłączenie tej komorki? jeśli matka jest typem jękliwo-cierpiętniczym, to po jego powrocie powie najwyżej, że się martwiła i jak on tak może. ale jeśli jest typem agresywno-pyskującym (a na to opisy wskazują) to zacznie się wydzierać, obrażać, wymyślać od najgorszych, facet poczuje się 2x gorzej, niż jak by odebrał ten telefon. w dodatku wyrobi sobie lęk przed powrotem do domu i bedzie sie za każdym razem czuł jak na dywnaniku u dyrektora po wybiciu szyby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też mam nadopiekuńczą matkę ale nie jest władcza ani apodyktyczna. Nigdy ode mnie niczego nie wymagała nie zakazywała ani nie rozkazywała prawie w ogóle. Była i jest po prostu za dobra za opiekuńcza, martwi się o mnie że se w życiu nie radzę, utrzymuje mnie mimo że 32 lata mam. Cieszy się że jestem w domu a nie gdzieś się włóczę po świecie. Jak mieszkałem za granicą to mnie namawiała do powrotu bo słyszała że se nie radzę. Zostałem wychowany w zbyt cieplarnianych warunkach i boję się zderzenia z twardą rzeczywistością, gdyż wielokrotnie już zostałem wykorzystany i oszukany przez innych.

Wiem że ona chcę dla mnie najlepiej ale czasem myślę że jak by była twardsza bardziej wymagająca i np. kazała się wynieść z domu to dobrze mi by zrobiło. A tak czuje się małym dzieckiem uwięzionym w ciele 30- paro latka bo tak mi wygodniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem wyprowadzka nic nie da na dłuższą metę bo matka zacznie go jeszcze nawiedzać niespodziewanymi wizytami itp. a jak bedzie się zadawał z kolegami i pojedzie na złot motoryzacyjny to jeszcze usłyszy ,że ona tak sie poświęcała a on teraz próbuje się zabić jeżdżąc na jakieś zloty gdzie szybko jeżdżą i wszystko jedno czy to będzie zgodne z prawda czy nie. Dla niej to nie będzie miało różnicy i zrobi mu jazdę przy najbliższej okazji, jak będzie możliwość to się wyprowadź. Na razie jesteś na stażu i masz jakąś tam kasę możesz wyjść z kumplem na piwo i wrócić nad ranem w sobotę, jak matka zacznie biadolić wejdź do siebie do pokoju i włącz komputer youtuba i słuchawki na uszy , wychodź gdzie chcesz i nie pytaj się jej o zgodę, najwyżej jak pójdziesz to zadzwoń i powiedz wrócę nad ranem żeby się nie martwiła i tyle. Pojedź na ten cholerny zlot klubu motoryzacyjnego i poinformuj ja o tym i zacznij się pakować. Mama będzie gadać a Ty się spakuj i wróć za 3 dni, w końcu zobaczy,ze jej gadanie nie ma wpływu i tyle wszystko z szacunkiem i bez wrzasków z Twojej strony z uśmiechem na ustach i informacja ,ze bardzo ją kochasz, co zresztą pewnie będzie zgodne z prawdą, ale jesteś dorosły i masz ochotę pojechać na zlot motoryzacyjny bo sprawia Ci to przyjemność i wychodzisz i wracasz za 3 dni. Udawanie i trzymanie w tajemnicy nic nie da , ona musi widzieć ,ze nie ma nad Tobą kontroli i przyzwyczaić się do tej sytuacji, to jest najważniejsze a jak przed nią się chowasz to ona widzi ,ze ma władze nad tobą i tutaj jest problem, rozumiesz :?::!: .Po prostu ją wychowaj sobie, trochę to potrwa,ale nawet później jak się wyprowadzisz to ona już nie będzie Cię kontrolować tak bardzo i robić wyrzutów w takiej mocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k0nr4d,

 

zgadzam sie calkowicie z tahela, musisz pokazać matce że nie ma nad Toba kontroli. Demonstracyjnie rób coś na co ona się nie zgadza, żeby zrozumiała, że jesteś dorosłym mężczyzną z prawem do własnego życia. Przygotuj się na to, ze moga byc ostre jazdy, typu wyrzucanie z domu, nieodzywanie sie tygodniami, zawały serca na zawołanie. Repertuar narzędzi przymusu jest duży, zależy tylko od wyobrażni toksycznego rodzica i jego zdeterminowania, znam to z własnego domu. I tak Cie podziwiam, że nie jest całkowicie uzależniony od matki, okazujesz zdrowy rozsądek i logiczne myślenie. Trzymaj sie i nie pozwól zdominować, sam bądź panem własnego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, bo tak zazwyczaj jest po powrocie. Wywiad środowiskowy, gdzie byłem, co robiłem. W moim odczuciu, nie daje mi ani trochę prywatności.

 

No jasne, że jest ;) niemal, że z automatu. ale spójrz też na siebie, muszą istnieć powody, dla których przez ostatnie 5-7 lat pozwalałeś jej wkraczać na terytorium twojej prywatności, nie protestowałeś, nie broniłeś swojej prywatności (ale nie chodzi o obrone w sensie zatajanie prawdy, tylko o ujawnianie prawdy bez lęku przed reakcją). ja nie mówię oczywiście, że to Twoja wina, to nigdy nie jest wina dziecka (potem dorosłego dziecka). Poprostu postaraj się odpowiedzieć sobie na pytanie co by się stało, gdybyś sprzeciwił się wprost jej woli i postąpił po swojemu, np. poinformował ją i wyjechał na zlot na weekend? co byłoby dla ciebie najtrudniejsze w tej sytuacji? podjęcie decyzji? poinformowanie o niej? powrót do domu? coś jeszcze innego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, najgorsze dla mnie jest informowanie, a w zasadzie pytanie o pozwolenie. Jest ogromna obawa przed reakcją. Zazwyczaj wygląda to tak, że jest oburzenie z głośnym Cooo? na początku i jakby zdziwionym grymasem na twarzy. Następnie wypytywanie, a po co, a czemu teraz, że do niczego mi to nie potrzebne, a jeśli chodzi o pomoc komuś, to argumentem jest 'nie ma nikogo bliżej albo kogoś z rodziny do pomocy?'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli mas strach w sobie przed jej reakcją i dalej czujesz się jak mały dzieciak , który pyta sie mamy czy moze wyjsc na dwór , zacznij być dorosły i po prostu informuj ją , a nie pytaj o pozwolenie. Przewartościu to w swojejglłowie , teraz masz zakodowane ,ze pytasz sie jej o zgodę , poprzeracaj to zburz porządek tem u siebie w środku i przestan wewnętrznie wobec niej być malym dzieckiem tylko bądź wobec niej dorosłym synem, który sam decyduje czy wyjśc a mamę tylko informuje co by zawału nie dostała. Zachowujesz się tak dlatego,że masz to wdrukowane, ten sposób zachowania sie wobec niej od małego i nie jesteś samodzielny w podejmowaniu decyzji, pomoc psychologa moze sie przydać z tego względu,że możesz podświadomie wchodzić w podobne relacje z kobietami, zamiast być dal nich partnerem bedziesz szukał w nich akceptacji dla własnych działań i zamiast zdecydowanie mowić co lubisz i być w w zwiazku jednocześnie bedac sobą, możesz tworxyzć relację , wktórej bedziesz szukal kobiety, która Tobie powie co masz robić i za Ciebie bedzie układac zycie i Cię kontrolować a to ie jest zdrowa relacja i nie będziesz się czuł nigdy szczęliwy , dlatego przewartościowanie własnego podejścia na terapii mogło by być w Twoim przypadku bardzo pomocne i dlatego tacy rodzice robią krzywde własnemu dziecku, która to krzywda moze przełozyć sie na ich dorosłę relacje, mozesz równiez wchodzić w związki koleżeńskie takie,ze czekasz az np. jakiś kumpel powie to chodźmy tam i ty sie godzisz chociaz sam masz ochotę robic coś zupełnie innego po prostu szukasz w relacjach z ludźmi ich zgody na właśne dizałniei poswiadomie wybierasz do własnych relacji ludzi, którzy układaja Tobie plan np. dnia czy wieczoru i traktuja Cię z buta trochę jak przedmiot a nie podmiot. Po prostu relacje z matka podsiadomie przekąłdsz na relacje z kolegami i z kobietami wpasowując sie we wzorzec wdrukowany Tobie w dzieciństwie przez co nie czujesz sie szczesliwy nigdy do konca , bo chcesz wolnosci a jak ktoś ci ja daje to czujesz sie niepewnie w czymś takim poniewaz nie jesteś do tego przyzwyczajony i wchodzisz w elacje, które Ci tej wolności nie daja a jednoczesnie brakuje Ci tego dlatego pomoc psychologa mogła by ci pomóc, bo relacje w których twisz nie dają Ci szczescia a jednoczesnie w innych nie umiesz sie odnaleźć i musisz sporo pracy własnej w to włozyć by sie nauczyć zdrowych i prawidłowych relacji społecznych.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k0nr4d, brzmi dośc znajomo ;) ostentacyjne COOO?! jak to możliwe, że masz własne życie ;)?

 

myślę, że możesz się bać zaznaczyć swoje potrzeby, bo w oczywisty sposób wykluczają się z potrzebami matki. ona potrzebuje mieć nad Tobą kontrolę, a ty potrzebujesz autonomii i budowania więzi z ludźmi z zewnątrz. to musi wywołać konflikt.

 

poza tym Twoja matka wydaje się próbować udowodnić Ci, że nie potrzebujesz się realizować, ponieważ jej osoba powinna Ci wystarczyć, a jedyne co potrzebujesz to siedzieć przy niej w domu.

 

Próbowałes stawiać sprawę na zasadzie:

"po co? chcę się spotkać z przyjaciółmi" albo

"do niczego to nie potrzebne - prawda, jednak mam ochotę wyjść więc wychodzę",

"nie ma nikogo bliżej (...)? Nikt mnie nie zmusza, chcę tej osobie pomóc".

Wówczas zaznaczasz wyraźnie swoje zdanie ;)

 

poza tym bardzo nie podoba mi się jej agresywny ton, na poczatku wspominałeś że potrafi Ci zarzucić, że jesteś głupi itp :-| (nie pamiętam dokładnych określeń)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może być w Tobie konflikt wewnętrzny przez co nie potrafisz być szczęśliwy chcesz wolności a jednocześnie nie potrafisz się w niej odnaleźć . Jak poukładasz relacje z matką może zaczniesz też inaczej dobierać partnerów życiowych i w końcu poczujesz się prawdziwie wolny dopiero i po to Ci jest potrzeba terapia.To takie tam moje przemyślenia w temacie powyższym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj kolejna dyskusja z matką. Drukowałem sobie CV na jutrzejsze targi pracy, spytała co to i po co. Odpowiedziałem, że CV na targi, żeby złożyć, bo może coś się trafi. Na to ona złośliwie, że no na pewno każdy będzie chciał. Na to, oczywiście odpowiedziałem "a dlaczego mają nie chcieć?". No i awantura, że bezczelny jestem, że moje słowo musi być na wierzchu. Potem litania, że ma dość tego okazywania od prawie 20 lat, jaki jestem nieszczęśliwy w tej rodzinie. Nie da się z tym typem normalnie rozmawiać. Mówię, że byłoby miło, gdyby nie mówiła nic złośliwie. A ona na to, że mówiła to do siebie i jak będzie chciała, to będzie mówić co zechce. Czasem mam naprawdę wrażenie, że to ja jestem ten zły. Dla niej nie ma czegoś takiego, jak przyjacielskie układy pomiędzy członkami rodziny, lecz traktuje mnie, jak swojego podwładnego, który ma stulić dziób i wykonywać polecenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ona na to, że mówiła to do siebie i jak będzie chciała, to będzie mówić co zechce

:mrgreen::mrgreen: przepraszam, że sie cieszę, ale stanął mi przed oczami obraz mojej matki obierającej ziemniory nad zlewem i mruczącej do siebie "pi*da.... suka.... poje*ana..." itp oczywiście o mnie ;) dlaczego? bo śmiałam wygłosić swoje zdanie. jak za 2-3 razem zorientowałam sie, że słuch mnie nie myli i że to faktycznie o mnie, zaczęłam ostentacyjnie się pytać, "czy aby mnie nie wołała, bo mi sie wydawało" :great: i dawałam jej do zrozumienia, że nie będę tolerować takiego zachowania (no jak z dzieckiem, do prawdy :/). inna rzecz, że nie peszyło jej to szczególnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k0nr4d, a może przeprowadzka,ale do innego miasta? na drugi koniec Polski? wtedy by Cię nie nawiedzała, jak parę razy wyłączysz telefon albo ją zablokujesz może w końcu by do niej dotarło, ze jesteś daleko, żyjesz, potrafisz żyć bez niej i wieczne kontrole nic nie dadzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście rozmowa nic nie dała, dalsze pretensje o wszystko i zero zrozumienia, zero chęci wysłuchania moich argumentów. Na razie w Łodzi trzymają mnie studia niestety. W poniedziałek idę na rozmowę w sprawie pracy, może zaproponują mi lepsze warunki, niż w obecnej firmie. Na tyle dobre, żebym dostał przynajmniej podstawową pensję. To już by dało mi pole do popisu, żyć wystawnie nie muszę, a pokój za jakieś 400 zł bez problemu znajdę w mieszkaniu studenckim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×