Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam dość swojego życia (18 lat).


Raito

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mój opis może być trochę chaotyczny ale nie wiem tak na prawdę od czego zacząć.

Mam 18 lat, jestem chłopakiem i obecnie uczę się w trzeciej klasie liceum.

Mój problem polega na tym iż jestem kompletnie zobojętniony na moje żałosne życie. Nienawidzę samego siebie, jest tak od kiedy pamiętam. Nawet wiele lat temu myślałem tak samo teraz się tylko to coraz bardziej pogłębiło zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku lat.

Już w wielu 14-15 lat mówiłem że nie chce mi się żyć.

Na początku zacznę od mojej skromnej osoby. Jak już wspomniałem mam do siebie wstręt, czasami nie mogę na siebie patrzeć w lusterku. Pomijając fakt że mam nadwagę, co prawda nie jestem jakimś grubasem ale trochę kilogramów ponad miarę jest.

Sam siebie nazywam życiowym nieudacznikiem i ślę pod swoim adresem najgorsze klątwy. Moje życie nie ma najmniejszego sensu, jestem zdesperowany do tego stopnia że zadaje mojej matce pytania o to po co mnie w ogóle urodziła, truję moją gadką życie nie tylko sobie ale także jej.

Jak zwykłem też mówić, "przegrałem życie". Mimo iż mam 18 lat spisałem już swoją egzystencję na straty.

Nie potrafię się cieszyć kompletnie z niczego. Co z tego że w szkole mi idzie całkiem nieźle, co z tego że udało mi się za drugim razem zdać prawko. Nic nie przynosi mi radości.

Z obrzydzeniem wstaje codziennie rano. Sen to dla mnie najlepsza pora dnia, przynajmniej wtedy nie myślę o tym wszystkim.

Mogłoby się wydawać że nie mam podstaw aby narzekać na swoje życie. Jestem w miarę zdrowy fizycznie, mam dach nad głową, mam co jeść. Ale co z tego? Może gdybym nie miał którejś z tych rzeczy bardziej bym docenił to moje życie.

Nie mam żadnych zainteresowań. Wszystko za co się brałem bardzo szybko mi się nudziło a nie ma sensu robić czegoś na siłę.

To że nie mam dziewczyny jest chyba oczywiste. Niestety nie wierzę w mity o wielkiej miłości dającej chęć do życia. Podejrzewam że nawet gdybym znalazł sobie jakąś to szybko by mi się znudziła jak wszystko. Z resztą, nie wyobrażam sobie siebie w towarzystwie kobiety, co nie znaczy że jestem gejem.

W przyszłości nie zamierzam mieć ani dzieci ani żony i mówię tak od kiedy pamiętam. Nie chcę mieć dzieci bo nie chcę aby takie życiowe kalectwo jak ja się rozprzestrzeniało. A towarzyszka życia? Nie wyobrażam sobie żyć n lat z kobieta a do tego bawić się w żałosne śluby itp.

Poza tym, obciachem byłoby zaprosić jakąś dziewczynę do mnie do domu. Niby nie mam najgorszych warunków ale mój dom mocno odbiega od standardów. Nie wyobrażam sobie spotkania z dziewczyną u mnie w domu. Spotykając się z dziewczyną nie miałbym jej nic do zaoferowania.

Często myślę o samobójstwie. Ale popełniam je w myślach, nie zrobiłbym tego mojej rodzinie. Często zastanawiam się jak wyglądałby mój pogrzeb, co napisałbym w liście pożegnalnym. I mówię mojej mamie o tym otwarcie.

Nie mam nawet prawdziwych takich stu procentowych przyjaciół. Może ze dwa razy w życiu byłem ja jakiejś imprezce (jeśli liczyć żałosne ogniska). Siedzę tylko w domu, przed komputerem, ale to raczej z braku innych perspektyw. Wyjdę z raz w tygodniu z kolegą/dwoma na spacerek ale to też jest żałosne. Nie byłem na balu gimnazjalnym, nie byłem na półmetku, nie poszedłem na studniówkę.

Chciałbym gdzieś wyjść, poimprezować ale nie mam na to możliwości. Podejrzewam też że rozczarowałbym się że wcale to nie jest takie fajne albo by mi się znudziło.

Nie mam żadnych ambicji ani planów na przyszłość.

Niestety, mówicie co chcecie ale jestem zakompleksiony jak cholera i zdaję sobie z tego sprawę.

Łatwo powiedzieć "twoje życie zależy tylko od ciebie, możesz się zmienić bla bla bla", dawno przestałem wierzyć w takie pierdoły, nie mam żadnych perspektyw na poprawę swojego stanu. Żyję z dnia na dzień. Nie daję po sobie poznać tego co dzieje się wewnątrz mojej głowy. Z reguły jestem raczej lubiany i żartobliwy.

Podejrzewam że nawet gdyby coś się zmieniło to i tak świadomość tego że kiedyś było tak jak było nie dawałaby mi spokoju.

Czy ktoś może mi coś poradzić?

Pozdrawiam.

L.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to w końcu L czy Raito? :P Bo to zasadnicza różnica :mrgreen: No ale tak poważnie, to co jest złego w siedzeniu przed kompem, nie chodzeniu na imprezy i tak dalej? Wejdź na fejsa w sobotę o 20, to zobaczysz, ile ludzi zamula w domu, zamiast imprezować ;) Takie życie, kiedy prawie cały czas się spędza w szkole. Imprezy są przereklamowane, zdecydowanie wolę jakieś posiadówy, co się nie zdarza często, bo znajomych mam w promieniu 100-300 km od miejsca, gdzie mieszkam. Czemu uważasz, że ogniska są żałosne? Wolałbyś ten czas spędzać raczej w klubie, gdzie unoszą się opary extazy? 8) Studniówką się nie przejmuj, też nie poszłam, nie cierpię swojej klasy. Mieszkaniem też się nie przejmuj, ja mam pokój 3 na 6 metrów, a mój były miał dywan w resoraki jak zaczęliśmy się spotykać, więc nie masz co się spinać, to naprawdę nie ma znaczenia, jak się kogoś lubi ;) Ja nie lubiłam, więc zapamiętałam ten szczegół :twisted: Przejmujesz się nadwagą? Jesteś facetem, nie masz nawet presji, żeby dobrze wyglądać, co ja mam powiedzieć :P ważę 5 kg za dużo, i to bywa dramatyczne :roll: Ogółem na nienawidzenie siebie nic Ci nie poradzę, bo mam takie okresy i nie wiem, co z nimi zrobić. Nie spinaj się tak, ludzie uwielbiają, jak się ich olewa, nawet nie zauważą, że po prostu ich nie lubisz, albo czujesz się źle ze sobą :mrgreen: powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

/ciach/

"L" podpisałem się od imienia. Nie chodziło mi o Ruuzakiego :) Dopiero teraz sobie to uświadomiłem xD

Takie ognisko na jakim byłem jest żałosne. Sami chłopacy jak jakieś gej-party. Ok, w stanie upojenia alkoholowego trochę inaczej się na to patrzy ale jak potem się przeanalizuje to żal. Szczerze to chciałbym mieć taką przyjaciółkę z którą mógłbym o wszystkim pogadać ale nigdy nie miałem żadnej :)

Ja nawet nie mam z kim sobie browara strzelić. Chyba że na prawdę jakaś specjalna okazja. Jedyny kolega z jakim wychodzę czasami się przejść woli wypić soczek/colę.

A z nadwagą walczę i raczej wygram bo jak się za coś wezmę to przeważnie tego dokonam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam kiedyś takiego kumpla, ale teraz jest dla mnie za dobry, od kiedy ściął kuca już się z takimi geekami nie zadaje :roll: Też nie mam z kim strzelić browara, chyba, że raz na kwartał jak odwiedzam znajomych, bo więcej nie mam czasu :? W ogóle to przecież przed Tobą najlepsze lata, albo samodzielność i praca, przy której nie będziesz zwracał uwagi na takie rzeczy, albo studia, czyli nowi ludzie, nowe otoczenie i nowe okazje ;) Mnie tylko to trzyma przy życiu, że jeszcze 2 miesiące i wio, nie zobaczę nigdy więcej ludzi z mojej pipidówy :P

 

Fakt, że bierzesz się za siebie dowodzi, że masz ambicje. Zobacz, co się stanie jak pozbędziesz się kompleksów, a dopiero potem skazuj się na szybką śmierć :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę podobne spojrzenie na życie co ty , też jestem zobojętniały na nie.Pewnie ktoś ci odpisze że masz całe życie przed sobą, albo żeby się wybrać do specjalisty, albo szukać sobie pasji , często to widzę na forach.

Życie cie nudzi , odczuwasz ból własnego istnienia,to co oferuje życie cie nie interesuje.Trudno coś doradzić,można pogadać z psychologiem albo iść do psychiatry i zażywać leki, ale moim osobistym zdaniem te " leki" nic nie leczą .Wątpię żeby na ból istnienia istniał jakiś leki.

Jest dokładnie tak jak mówisz. A takie leki to według mnie często zwykłe placebo.

"Ból istnienia" bardzo dobre określenie, niestety chciałbym coś z tym zrobić :(

Jest jeden lek na to ale potem nie ma już odwrotu ale może to i dobrze.

 

-- 13 mar 2012, 19:28 --

 

Ja miałam kiedyś takiego kumpla, ale teraz jest dla mnie za dobry, od kiedy ściął kuca już się z takimi geekami nie zadaje :roll: Też nie mam z kim strzelić browara, chyba, że raz na kwartał jak odwiedzam znajomych, bo więcej nie mam czasu :? W ogóle to przecież przed Tobą najlepsze lata, albo samodzielność i praca, przy której nie będziesz zwracał uwagi na takie rzeczy, albo studia, czyli nowi ludzie, nowe otoczenie i nowe okazje ;) Mnie tylko to trzyma przy życiu, że jeszcze 2 miesiące i wio, nie zobaczę nigdy więcej ludzi z mojej pipidówy :P

 

Fakt, że bierzesz się za siebie dowodzi, że masz ambicje. Zobacz, co się stanie jak pozbędziesz się kompleksów, a dopiero potem skazuj się na szybką śmierć :mrgreen:

Tak, najlepsze lata przede mną. Najlepsze lata zmarnowałem przed komputerem, ale nie miałem innego wyboru.

Praca przy której nie będę zwracał uwagi na takie rzeczy? to znaczy że stanę się wypranym z uczuć i emocji robotem którego ktoś nakręcił aby codziennie robił to samo bez zastanowienia.

A poza tym jeszcze nie poszedłem na studia a już nimi rzygam. Nie mam pojęcia gdzie iść, a wielkiego wyboru raczej nie mam. Niektórzy tak się podniecają pójściem na studia że mało nie popuszczą, nie ogarniam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki pomagają spać, ale na depresję to chyba faktycznie średnio pomagają, dają uczucie sztucznie podniesionego nastroju, który wkurza nieziemsko :? mówię o lekach, które się przepisuje ludziom w naszym wieku bez prób samobójczych, bo jak trafisz do szpitala to Ci zaserwują taką bombę, że o niczym nie będziesz myślał :roll: A ból życia to norma, w tych pięknych czasach.

 

Proszę nie zwracać uwagi na mój wielki optymizm w tym temacie, mam wiele osobowości i to jest ta pozytywna ;)

 

-- 13 mar 2012, 19:31 --

 

Raito, a kto powiedział, że wszystkiego trzeba doświadczyć w przedziale 13-18? Ja cały ten czas spędziłam na oglądaniu anime, graniu w gry i wpieprzaniu nieludzkich ilości słodyczy, pojechałam parę razy na koncerty i konwenty no i na tyle mojej wczesnej młodości :roll: Ale się nie przejmuję, jeszcze zdążę nadrobić, i ty też ;)

 

Powiem więcej, jestem zadowolona, że tak było. Uwielbiałam to robić w tamtym czasie i do dziś mam pewną nostalgię jak sobie o tym wszystkim myślę :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki pomagają spać, ale na depresję to chyba faktycznie średnio pomagają, dają uczucie sztucznie podniesionego nastroju, który wkurza nieziemsko :? mówię o lekach, które się przepisuje ludziom w naszym wieku bez prób samobójczych, bo jak trafisz do szpitala to Ci zaserwują taką bombę, że o niczym nie będziesz myślał :roll: A ból życia to norma, w tych pięknych czasach.

Proszę nie zwracać uwagi na mój wielki optymizm w tym temacie, mam wiele osobowości i to jest ta pozytywna ;)

Są takie leki. Jeden nawet kiedyś spaliłem w szklanej rurce, ale nie zadziałało :D

Może lepiej byłoby zaaplikować sobie kompletnie otumaniający lek żeby zapomnieć o tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łe, na mnie zielsko działa jeszcze bardziej zamulająco, więc co mam powiedzieć :lol: Nie polecam otumanienia, bardzo nieprzyjemne uczucie. Dosłownie się schodzi na miejscu, nie wiesz, co ze sobą zrobić, poczucie niepokoju nie daje myśleć. No i kompletnie nie ma po nich libido :shock: Nie można jeść ani się seksić, to gdzie radość życia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

/ciach/

To trochę podobnie jak ja. Ja też gram w gry, z resztą, temu poświęcam większość czasu. Może nie tyle graniu co przeglądaniu newsów, oglądaniu nowych materiałów. Jestem ze wszystkimi newsami ze świata gier wideo na bieżąco. Ale, co to za zainteresowanie? Każdy po części się interesuje grami.

Nie muszę raczej wspominać że na żadnych koncertach/konwentach nigdy nie byłem.

 

Edit:

Trochę dziwnie brzmi w tym kontekście tekst o radości życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito ja w twoim wieku myślałem podobnie. Teraz jestem po 30-ce i niewiele się zmieniło przyzwyczaiłem się do swojej beznadziejności i wegetacji ale mam żal straconych lat Ty możesz jeszcze wiele zmienić jeśli bardzo pragniesz choć na pewno nie będzie to łatwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito, a co Cię powstrzymuje? Poważnie, czasem warto wychylić nos poza swoje miejsce zamieszkania, to bardzo otrzeźwia i daje poczucie, że lepszy świat naprawdę istnieje. Powrót jest za to bardzo bolesny :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito ja w twoim wieku myślałem podobnie. Teraz jestem po 30-ce i niewiele się zmieniło przyzwyczaiłem się do swojej beznadziejności i wegetacji ale mam żal straconych lat Ty możesz jeszcze wiele zmienić jeśli bardzo pragniesz choć na pewno nie będzie to łatwe.

Łatwo powiedzieć. Może i mogę wiele zmienić ale nie potrafię. Zabije mnie sama świadomość że kiedyś byłem w tak beznadziejnym położeniu.

Z resztą, mam nadzieję że dożyję tylko 20 lat.

 

-- 13 mar 2012, 19:43 --

 

Raito, a co Cię powstrzymuje? Poważnie, czasem warto wychylić nos poza swoje miejsce zamieszkania, to bardzo otrzeźwia i daje poczucie, że lepszy świat naprawdę istnieje. Powrót jest za to bardzo bolesny :(

Co mnie powstrzymuje? Wszystko. Brak konkretnego towarzystwa, brak jakiegokolwiek wartościowego hobby i słomiany zapał. Z tym nie da się walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito, tam się jeździ po to, żeby znaleźć towarzystwo ;) Ja prawie nie mam znajomych z reala, jedynie w internecie poznałam naprawdę świetne osoby i to tylko przypadkiem. A jakie hobby jest wartościowe? Ja mam to gdzieś, mi sprawia radość czytanie komiksów i nie obchodzi mnie, że dla innych to jest marnowanie czasu :P Przestań sobie dowalać, bo piszesz tak, jakbyś miał jakieś normy do wyrobienia i nie nadążał ich spełniać: za mało fajne imprezy, za mało fajne hobby, za mało fajne towarzystwo. Jak Tobie nie odpowiadają, to je zmień. Ja ucięłam wszystkie niszczące mnie znajomości, zaczęłam rozwijać to, co umiem najlepiej. Też mam słomiany zapał, ale czasami można wrócić do przerwanego toku zadań.

 

Masz jakieś lepsze okresy? Bo ja to tak pół na pół. Raz jestem taka jak teraz, a raz w gorszym stanie, niż Ty prezentujesz :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-- 13 mar 2012, 19:50 --

 

Ja co roku od kilkunastu lat wmawiam se że jeśli nic się w moim życiu nie zmieni to popełnię samobójstwo ale jak widać jeszcze żyję.

Eh, już ja znam takie wmawianie sobie że wszystko jest ok. Potem wraca mi świadomość i okazuje się że jest gorzej niż źle.

Mam gdzieś gadanie że samobójstwo to tchórzostwo. "Lepiej walczyć" JASNE!, tylko że ta walka to walka z wiatrakami.

 

Może jedynym ratunkiem byłoby stracić całą pamięć i uczyć się wszystkiego od nowa.

 

-- 13 mar 2012, 19:53 --

 

Raito, /ciach/

Masz jakieś lepsze okresy? Bo ja to tak pół na pół. Raz jestem taka jak teraz, a raz w gorszym stanie, niż Ty prezentujesz :roll:

 

Lepsze okresy? Jeśli kilka godzin/minut uniesienia można tak nazwać. Jednak stanowczo szybko zostaje to stłumione, szkoda gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to znam ten ból, bo zawsze mam w głowie taki głos, który mówi mi, że przegrywam życie i nie ma się z czego cieszyć. Ale czasami udaje się go zagłuszyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to znam ten ból, bo zawsze mam w głowie taki głos, który mówi mi, że przegrywam życie i nie ma się z czego cieszyć. Ale czasami udaje się go zagłuszyć ;)

Ja ciągle czuje że przegrywam życie. Mimo iż wiele nie przeżyłem to czuje że życie nie ma mi już nic więcej do zaoferowania.

To trochę tak jak sytuacja w której czekamy na jakiś film, jesteśmy podjarani, oczekujemy kolejnych trailerów/informacji. Gdy przychodzi moment premiery oglądamy ten dwugodzinny film a potem zastanawiamy się: i co?, to wszystko?, nie masz mi nic więcej do zaoferowania?

Tylko że ja z mojego seansu wyszedłem trochę wcześniej bo było tak nudno że nie mogłem wysiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito, mam często podobne odczucia, brak radości,towarzystwa, czasem postępowanie innych wydaje mi się idiotyczne, nie pamiętam co ostatnio dało mi "radochę".

Jak z tym walczyć? za ch**a nie mam pojęcia, czasem mam momenty lepszego samopoczucia, ale zazwyczaj jest do d*py, tracę najlepsze momenty życia przed PC, z 2 strony, patrząc na rówieśników, śmiać mi się chce, jak widzę, gdy się chwalą, ile to nie wypił,gdzie rzygał, czy go matka zje*ała, bo wrócił nawalony. Tracę czas przed grami,anime, i innymi bzdetami...

Niby można powiedzieć "wyjdź do ludzi" - taaa, nagle stanę się imprezowiczem, który chleje co weekend, i sra na wszystko. :roll:

"cool story bro :<".

 

Rozumiem jak się czujesz, ale jak wyjść z tego gówna - nie mam pojęcia :<.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito, mam często podobne odczucia, brak radości,towarzystwa, czasem postępowanie innych wydaje mi się idiotyczne, nie pamiętam co ostatnio dało mi "radochę".

Jak z tym walczyć? za ch**a nie mam pojęcia, czasem mam momenty lepszego samopoczucia, ale zazwyczaj jest do d*py, tracę najlepsze momenty życia przed PC, z 2 strony, patrząc na rówieśników, śmiać mi się chce, jak widzę, gdy się chwalą, ile to nie wypił,gdzie rzygał, czy go matka zje*ała, bo wrócił nawalony. Tracę czas przed grami,anime, i innymi bzdetami...

Niby można powiedzieć "wyjdź do ludzi" - taaa, nagle stanę się imprezowiczem, który chleje co weekend, i sra na wszystko. :roll:

"cool story bro :<".

Rozumiem jak się czujesz, ale jak wyjść z tego gówna - nie mam pojęcia :<.

Dokładnie. Komuś kto na to patrzy z boku, łatwo mówić takie rzeczy.

"Weź się w garść", "wyjdź do ludzi" itp. bullshit!

Niestety sytuacje które opisujesz, ile to kto nie wypił, są bardzo częste. Ja jak już wspomniałem wcześniej nie byłem na studniówce. Nie rozumiałem podniecania się ludzi kilka dni po niej. Mało się nie zesrali. Podejrzewam że nawet gdybym tam był to tak bym się nie podniecał.

Ale często patrząc na kogoś kto imprezuje, chleje itp. to trochę takim osobom zazdroszczę. Przynajmniej trochę korzystają z życia. Ja tak nie potrafię, ale nawet nie mam okazji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Komuś kto na to patrzy z boku, łatwo mówić takie rzeczy.

"Weź się w garść", "wyjdź do ludzi" itp. bullshit!

Taaa... szczegolnie ze wychodzi to z ust osob, ktore nigdy nie doswiadczaly takich stanow i nie zdaja sobie sprawy jakie to wielkie g*wno ;)

 

Nie zakladaj z gory, ze zycie nie ma juz nic wiecej do zaoferowania, wiem ze walczyc jest trudno... no ale co masz do stracenia? Moze udaj sie do psychologa/psychiatry. Warto przynajmniej sprobowac zanim calkowicie przekreslisz szanse na normalne funkcjonowanie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Komuś kto na to patrzy z boku, łatwo mówić takie rzeczy.

"Weź się w garść", "wyjdź do ludzi" itp. bullshit!

Taaa... szczegolnie ze wychodzi to z ust osob, ktore nigdy nie doswiadczaly takich stanow i nie zdaja sobie sprawy jakie to wielkie g*wno ;)

 

Nie zakladaj z gory, ze zycie nie ma juz nic wiecej do zaoferowania, wiem ze walczyc jest trudno... no ale co masz do stracenia? Moze udaj sie do psychologa/psychiatry. Warto przynajmniej sprobowac zanim calkowicie przekreslisz szanse na normalne funkcjonowanie :smile:

Z drugiej strony, co taki psycholog mi powie? coś czego jeszcze nie wiedziałem? raczej nie.

Na razie wolę popisać na takim forum jak to z ludźmi w podobnej sytuacji co ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, co taki psycholog mi powie? coś czego jeszcze nie wiedziałem? raczej nie.

No tego sie nie dowiesz, jak nie sprobujesz ;) W kazdym razie psycholog to osoba, ktora zna sie dobrze na takich przypadkach i wie co poczynic aby czlowieka z tego wyciagnac(grunt to udac sie do dobrego psychologa, zeby sie przypadkiem nie zniechecic). Takie z gory zakladanie, ze to nie pomoze jest bezpodstawne... oczywiscie nie ma gwarancji ze beda efekty, no ale kurde pojsc mozna, sprobowac przynajmniej

 

A na forum pewnie znajdziesz mase ludzi o podobnych problemach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raito, Niema czego zazdrościć, bo to zazwyczaj idioci, ja nie zazdroszczę, ale podziwiam ludzi, którzy potrafią się bawić, z kulturą, prawdziwą radością, i są szczęśliwi, bez tego całego pozerstwa, i "szpanu", niewielu takich jest niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boli mnie - to co napisales jest wystarczajaco pocieszajace. Moda na sukces w dzisiejszym swiecie, hollywoodzkie wizje hiper szczesliwego, kolorowego zycia paskudnie wypaczaja nasze oczekiwania na przyszlosc - brzydze sie tym !!!!!!!!!!!! Uwazam, ze BEZNADZIEJA jest ciekawsza, czlowiek potrafi dostrzec wiecej, wyjsc poza tandete zycia. Sa przypadki, ze w najwiekszej beznadziei natrafia sie na prawdziwy sens.

 

Czesto o tym zapominam, -> ze posiadamy tylko 5 zmyslow tzn jako ludzie jestesmy ograniczonymi istotami (ograniczonymi tzn. nie potrafimy pojac dlaczego przechodzimy przez prawdziwa meke tej zyciowej tulaczki). Jest mi juz tak wszystko jedno, ze w zasadzie bawi mnie moja udreka egzystencji.

 

Ten durny zachodni styl zycia, ktory nas gwalci kazdego dnia, w kazdej minucie wymaga od ludzi, aby byli we wszystkim doskonali: przede wszystkim piekni, tryskali inteligencja, dowcipem, mieli perfekcyjna rodzine, byli doskonalym mezem, zona, A GDZIE TUTAJ MIEJSCE NA PRAWDZIWE LUDZKIE ODCZUCIA TAKIE JAK PODDAWANIE SIE, NIEDOSKONALOSC, CHOROBA, POPROSTU PRAWO DO ODPOCZYNKU, WYCOFANIA SIE, ZWATPIENIE ....................................................... Noc rowniez jest potrzebna nie tylko wiecznie jasniejace, "kalifornijskie sloneczko sukcesu", ktore jest poprostu UTOPIA.

 

 

Utopia nie jest to, ze czlowiek upada i ma dosc wszystkiego. jest to jak najbardziej ZDROWA REAKCJA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! na ten chory styl zycia, tak wyreklamowany!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[videoyoutube=][videoyoutube=][videoyoutube=][/videoyoutube][/videoyoutube][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jako ludzie jestesmy ograniczonymi istotami (ograniczonymi tzn. nie potrafimy pojac dlaczego przechodzimy przez prawdziwa meke tej zyciowej tulaczki).

 

ja ci powiem dlaczego. to bardzo proste, nie trzeba byc einsteinem zeby to zrozumiec. dlatego, że ludzie się rozmnażają. cierpią, męczą się ale i tak się rozmnażają, żeby kolejne istoty mogły stać się niewolnikami i cierpieć i męczyć się i tak w kółko. mają wąty do boga, do innych ludzi a sami są sobie winni, that's it.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×