Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też jestem psiarą, całe życie z nimi :) tylko ok kilku lat mieszkam w bloku, a psy były u rodziców w domu gdzie miały ogródek, zadupie gdzie mogły biegać po polach itd, w bloku bym się nie odważyła mieć psa, bo nie wyobrażam sobie wyprowadzać go na spacer o 6 rano jak mój sąsiad, albo jak mój pies zawsze piszczał o 4 w nocy, tylko wtedy wstawało się otwierało mu się drzwi na podwórko i sam sobie biegał, ja wracałam do łóżka, a dwie godziny później mama wstawała go wpuścić, więc nie było to takie uciążliwie :D

poza tym mój ostatni pies zdechł w strasznych męczarniach, a ja razem z nim :( miał kamienie w nerkach i trzeba było go operować, w efekcie lekarz przerobił go na suczkę usuwając jajeczka i robiąc otwór moczowy z tyłu i biedny nie dość, że był zdezorientowany podczas sikania gdy podnosił łapę a tu cieknie mu z tyłu, to bolało go strasznie, a potem okazało się, że gdzieś otwór był nieszczelny i mocz wlewał mu się do środka i zainfekował cały organizm, więc go uśpiliśmy, bo był taki biedny :( to były jedne z gorszych 3 miesięcy mojego życia :(

moja mama powiedziała, że do emerytury nie kupi żadnego psa na pewno, a potem się zobaczy, a ja w bloku nie chcę, bo to jednak duża odpowiedzialność, a jak coś mu się będzie działo, zachoruje albo coś to nie będę miała za kim się zakryć i sama będę musiała stanąć na wysokości zadania, a ja nie potrafię tak :(

z narzeczonym myśleliśmy o kocie, ale to zwierze też kiedyś zdechnie, odpukać zachoruje na coś itd. ja się po prostu strasznie boję dotykać kogoś lub czegoś kto cierpi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, ja mam labradora, dużego psa w bloku i nie uważam, żeby cierpiał to kwestia organizacji, oczywiście prościej jest jak masz dom, choć moim zdaniem nie fajne jest jak ludzie biorą psa otwierają mu drzwi i heja sobie lataj, bo taki pies tak samo potrzebuje regularnych spacerów i wyjść poza teren jak pies, który mieszka w bloku :) choć oczywiście fajnie mieć domek i fajne tereny :)

ale na psa trzeba mieć czas i to faktycznie duża odpowiedzialność, więc lepiej poczekać na odpowiedni moment :)

no niestety każde zwierzę kiedyś odejdzie..ale mimo to ja nie wyobrażam sobie życia bez psa..niestety..tak to już jest..:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carmen1988, ojej. Moja kicia z kolei strasznie kłaczy. Próbujemy ją oduczyć wskakiwania na stoły etc. czy nauczyć celować do swojej kuwety a nie poza nią, ale nie idzie, już od 3 miesięcy :? to już chyba upartość ;)

robi poza kuwetą, mimo że wcześniej robiła DO niej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92 wiem wiem, my z psami chodziliśmy na spacery, biegaliśmy po lesie i takie tam, bardziej chodziło mi o nocne psie "muszę siku w tej sekundzie, wypuść mnie" :) psy potrzebują też bliskości z właścicielem, a nasze to już były tak rozpieszczane jak mało, które ;)

chociaż psy zawsze były u rodziców i miałam ten komfort, że to nie ja w pełni byłam za nie odpowiedzialna i mentalnie i finansowo. Jak coś się działo to rodzice się nimi zajmowali, a tak to trochę się boję, bo nie umiałam nawet chomika samodzielnie utrzymać przy życiu w maximum czasu jaki powinien żyć :( aż przerażam się co będzie jak mój narzeczony po ślubie zapragnie mieć dziecko? :/ chociaż ja pewnie też w pewnym momencie go zapragnę. uhhh to będzie ciężkie. więc może stopniowo.. najpierw rybki, potem zaryzykuję znowu z chomikiem, potem kot, potem pies, potem dziecko.. :P chociaż w takim tempie to prędzej będę miała już menopauzę niż dziecko ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, wszystko w swoim czasie :) mój psiak też jest rozwydrzony, ale my z chłopakiem kochamy zwierzęta, on niby nie chciał psa jeszcze teraz a teraz ma świra na jego punkcie :mrgreen:

najważniejsze to być gotowym, czy to dziecko czy pies, bo to jednak duża odpowiedzialność - w końcu to istota żyjąca i czująca i niesie to ze sobą pewne obowiązki, lepiej się wstrzymać niż potem psa oddawać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wczoraj wieczorem pojechałam do sis, siedziałam tam na wpół zywa, słuchałam ludzi, którzy tam byli i przy nich to naprawdę jestem marna, nigdy nie będę mieć nic ciekawego do powiedzenia, mhm. ale zrobiliśmy pizzę i dziś na śniadanie drugą. oczywiście zjadłam dziś o milion za dużo, ale co mam robić, jak nie ma co robić. przesiedziałam u niej pół dnia jeszcze, napisałam do kolegi, ale brak odzewu, więc pojechałam sobie do kina i tak dziwnie się po filmie czułam. chyba ta samotność mnie uderzyła. i siedzę sama w domu, bo rodzice wybyli. cóż. jakoś tak bez szału, chyba jestem trochę... rozczarowana. expectations vs reality...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam z góry za narzekanie, ale dzisiejszy dzień fatalnie. W dodatku czuję się jakbym się cofnął o kilka tygodni i znowu dostałem ataku paniki. A było już tak dobrze, spokojnie, niewielki niepokój i trach. Niewielka sytuacja stresowa i koniec. Żyć się odechciewa. I właściwie nikomu tego nie można powiedzieć, bo i tak nikt nie zrozumie. Ew. psychologowi ale do wizyty jeszcze 5 dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominiko92, oboje z Mężem nie jesteśmy ludźmi zdrowymi....myślę, co będzie jeśli oboje poczujemy się źle... :?::?: Kto zajmie się pieskiem...moi Synowie mają już swoje zwierzaczki...mam wiele innych przemyśleń, obaw. Mimo to, chciałabym uratować choć jedno stworzonko ze schroniska....ta sprawa powraca mniej więcej co miesiąc.

 

Atalia, deszcz za oknem - senność, spokój

deszczowy spacer - oczyszczenie, refleksje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, deszcz za oknem - senność, spokój

deszczowy spacer - oczyszczenie, refleksje

Mnie deszcz za oknem niepokoi...

Spacer - owszem, prawdziwe oczyszczenie, dosłownie i w przenośni ;)

Tak baj de łej, jeszcze nigdy nie zostałam ochlapana wodą z kałuży przez przejeżdżający samochód tak, jak dziś. Perfidne chlup! w dziób, miałam niesamowitą radochę :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bellatrix, rzeczywiście, wiem, że zmieniłaś kierunek, ale sądziłam, że mimo wszystko nadal dojeżdżasz... Trzymajsa i, w razie powtarzających się bólów głowy przynajmniej pomyśl o zmianie lekarza, co? Może babki nie są tak złe, jak Ci je przedstawiano, a asekuracyjnie i realnie warto mieć lekarza rodzinnego w razie czego... :* !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×