Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boję sie krwi innych ludzi - jak sie tego pozbyć?


lalulala

Rekomendowane odpowiedzi

Boję się krwi i to nawet nie musi być krew płynąca - wystarczy mały strupek, zadrapanie, opryszczka, najmniejsza ranka - nawet po goleniu, rozdrapany pryszcz, cokolwiek. Jak widzę kogoś z zadrapaniem to robię wszystko żeby mnie przypadkiem nie dotknął. Unikam tłumów, w autobusach czuję się nieswojo, toalety publiczne to koszmar i stres. Tak nie można normalnie żyć - dziś wyrzuciłam chleb który kupiłam tylko dlatego, że zauważyłam u ekspedientki która mi go podawała małe zadrapanie na palcu ;p (serio!) A jak wróciłam do domu długo myłam ręce. Zaczęłam obserwować uważnie ludzi, nawet moich najbliższych czy nie mają jakichś zadrapań. A teraz myślę, że jeśli ktoś z zadrapaniem dotknie moich rzeczy lub mnie to się czymś od niego zarażę (bo ja też mam ciągle jakieś zadrapania - i boję się że taki wirus się do nich dostanie) Według statystyk takie np. hcv (wirusowe zapalenie wątroby typu c) ma co 50 osoba. To mnie przeraża. I przeraża mnie to, że większość ludzi których spotykam, ma jakieś ranki. Kiedy siadam na jakimś siedzeniu to zastanawiam się czy wcześniej nie siedziała tam kobieta która miała okres. Albo że na chodniku będzie jakaś krew i w nią wdepnę a później przyniosę do domu. Szaleństwo!

 

Mam to od jakichś 3 miesięcy - wcześniej nie zwracałam na to uwagi zupełnie. Później przeczytałam artykuł o hcv (z tą statystyką właśnie) i się zaczęła jazda. Teraz nie mogę przestać o tym myśleć. Każda czynność którą wykonuję jest podporządkowana temu, żeby nie dotknąć niczego na czym mogłaby być krew. Racjonalnie tłumaczę sobie, że przecież całe życie przeżyłam nie zwracając na to uwagi i nic mi się nie stało - ale to nie pomaga - wciąż się boję.

 

Czy ktoś z was miał/ma podobny problem?

Może wiecie co z tym mogę zrobić? Jak zapomnieć o tym?

Zaznaczę, że trwa to krótko i nigdy w wcześniej w życiu nie miałam tego typu problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lalulala, Możesz mieć tzw. natręctwa.

Może wydarzyło się w Twoim życiu coś co ma dla Ciebie znaczenie, przed tym jak zaobserwowałaś u siebie te bezpodstawne lęki.

Piszę bezpodstawne bo przecież wiadomo,że nie zarazisz się w sytuacjach, o których piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie mam takie wrażenie, że nie są bezpodstawne - to jest właśnie największy problem. Myślę sobie tak, że jeśli dotknie mnie osoba która ma jakieś zadrapanie, która jest chora np. na hcv - to już będę miała tego wirusa na sobie (np. na dłoniach po podaniu ręki) a później wystarczy, że się zadrapię albo rozdrapię jakąś krostkę (co mi się zdarza b. często) i już ten wirus wniknie do środka.

To że są bezpodstawne mogę poznać o tym, że przez całe życie nic mi się nie stało, chociaż nie zwracałam uwagi kto dotyka mnie i moich rzeczy i jaki jest stan jego skóry :) - tak więc mogę wywnioskować, że są bezpodstawne, ale nie mogę w to uwierzyć.

 

Nic się nie stało - przeczytałam ten artykuł w którym było, ze trzeba uważać, bo to cicha epidemia (sporo tam było takich straszących zdań) i że co 50 osoba ma hcv a większość z nich nie zdaje sobie z tego sprawy - a to bardzo ciężka choroba.

Chciałabym wrócić do swojego stanu sprzed tego artykułu - po prostu nie wiedzieć, że coś takiego istnieje i żyć jak dawniej, bez zastanawiania się ciągłego.

 

Mam wrażenie, ze łatwiej sobie wyobrazić, że nic się nie stanie, jeśli się stanie na łączeniu płytki od chodnika niż to, że nie można się zarazić od kogoś kto może być potencjalnie zaraźliwy. Czy to działa tak samo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czuję żebyś się sprzeczała ;) Choć mam wrażenie, że właśnie może to by mi pomogło - gdyby ktoś mi wytłumaczył, dlaczego mam się nie bać. Wszyscy się nie boją więc chyba mają rację :P . Mama wrażenie, że gdzieś tam istnieje jakiś cudowny argument który mnie wyleczy.

Myślę o lekarzu - choć próbuję dać sobie szansę samej się tego pozbyć (łatwo przyszło więc powinno łatwo pójść, nie?).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... próbuję dać sobie szansę samej się tego pozbyć (łatwo przyszło więc powinno łatwo pójść, nie?).

Różnie z tym bywa. Dlatego pomoc specjalisty mogłaby okazać się zbawienna.

Miałaś pewnie na myśli wirusa HPV brodawczak ludzki), a nie hcv.

Ja osobiście bałabym się HIV

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam na myśli HCV - tym się zaraża przez krew. HPV (ta groźna odmiana) też jest nieciekawy to prawda, ale nim się zraża przez seks - więc nie trzeba się obawiać np. pani w sklepie (o ile się z nią nie sypia :P)

Co do HIV to wirus umiera jak zaschnie - wiec nie ma go w strupach, zaschniętych plamach krwi itd. Jest go też o wiele mniej we krwi, w związku z tym potrzeba więcej krwi do zakażenia.

HCV przeżywa długo poza organizmem, również w zaschniętej krwi, potrzeba niewidocznej ilości krwi do zarażenia i ma go o wiele więcej ludzi - dlatego wydaje mi się taki straszny.

 

Hm... a czy specjalista mógłby mi pomóc bez lekarstw? Czy w takich przypadkach zawsze trzeba coś łykać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lalulala, ja nie czytam tego rodzaju artykułów, bo wiem, że jest to robienie ludziom wody z mózgu i świadome nakręcanie koniunktury w przemyśle farmaceutycznym. Te wszystkie ptasie grypy, świńskie grypy, epidemie "Bóg wi czego" wałkowane przez prasę tygodniami często w czołówkach wytłuszczonymi wielkimi literami to wszystko jest pic na wodę - fotomontaż. Ludzie od zawsze umierali i zawsze będą umierać na bliżej niezidentyfikowane choroby. Według WHO od 2003 roku do sierpnia 2009 zmarło na ptasią grypę 262 osoby, co daje rocznie 40 zgonów. Dla porównania co roku ginie ponad 150 osób w wyniku zderzenia spadającego kokosa z palmy z głową przechodnia. Ile osób ginie każdego dnia na drogach? Nie dajmy się zwariować!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątpię żeby akurat przy hcv jakieś statystyki były nagonką firm farmaceutycznych - na hcv nie ma szczepionek, leków zapobiegających - więc po co? zdrowym nic nie sprzedadzą :>

Statystyki to statystyki - co 50 osoba chora. Pytanie jest takie: czemu inni mając tą samą wiedzę się nie boją a ja tak? i czemu tak nagle? Jak o tym zapomnieć?

Nie ma tu nikogo kto miałby podobne myśli/strachy do moich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że skoro piszesz o problemie na forum psychologicznym, to podejrzewasz że może to mieć przyczyny tego typu. Ja rzeczywiście poszedłbym do psychologa, bo wygląda mi to na natręctwo. Oni się znają na takich rzeczach, a czytając samemu psychologie można się jeszcze dodatkowo nakręcić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jesli usiadłaś na siedzeniu na którym jakaś kobieta ma miesiączkę to przecież krew nie przenika na siedzenie bo byś widziała na siedzeniu.

Co do tych strupków . To istnieje ryzyko zakażenia przez podanie reki ? :roll: HiV się nawet tak nie przenosi. Jeśli nie masz Ty rany i ktoś nawet jak ma ranę to się nie zarazisz. :bezradny::bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno nie można się zarazić w codziennych kontaktach. Wirus musiałby wniknąć co krwiobiegu. Tak więc teoretycznie jest to trudne.

Ale w mojej głowie tworzą się takie scenariusze - że jeśli podam komuś rękę i ten ktoś będzie miał strupka, to jakieś wirusy się przedostaną na moją rękę, a później dotknę np. komórki - to już tam też będą itd... tak więc czego później nie dotknę będzie już miało te wirusy (a one żyją długo poza organizmem, do 2 tygodni nawet) - a później wystarczy, że się zadrapię, albo będę miała zadziora przy paznokciach (co mam prawie zawsze), albo pękną mi usta i ich dotknę - i już. Wszystko tak rozpatruję pod tym względem. Pomyślcie o klamkach w toaletach publicznych - ile kobiet dziennie sobie tam zmienia tampony a później dotyka tych klamek brudnymi rękami ? :P

Nie mogę się pozbyć tych rozważań z mojej głowy. Wiem, że przez całe swoje życie dotykałam klamek, korzystałam z toalet, nie obserwowałam gdzie ma ktoś zadrapanie - i nic mi się nie stało. Ale teraz mam takie poczucie zagrożenia, że jak nie będę uważać co to się zarażę i później będę żałować, że nie uważałam.

Chciałabym po prostu nie zauważać takich rzeczy - tylko nie wiem jak to zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacznij przebywać z ludźmi coraz częściej. Jednym ze sposobów walki z natręctwami jest pokonywanie ich. Pozwalanie ażeby przez nas przeszły.

 

Zacznij od osób bliższych które znasz - spotkaj się z nimi i przekonaj że nic Ci nie grozi.

Potem możesz po woli próbować z nieznajomymi.

Uświadom tez sobie że procent takiego podobieństwa jest na prawdę Bardzo Mały.

Co mają np. powiedzieć lekarze którzy na co dzień maja styczność z chorymi? Lub pielęgniarki które na co dzień wykonują zastrzyki?

 

Podzielę się teraz materiałami od wspaniałej osoby która pomogła mi otworzyć oczy na niektóre sprawy:

Jest to fragment książki Darka Sugara *Miłość i wolność*

*NIE KTO INNY, TYLKO MY SAMI TWORZYMY TEN ŚWIAT z jego wszystkimi atrakcjami i LĘKAMI ( włącznie.Lęki spychane przez nas do podświadomosci nie giną, lecz ukryte gdzies głęboko , oddziałują na nas. Jesteśmy zupełnie nieswiadomi ich obecnosci( i wpływu na nas) dopóki nie wydobędziemy ich na swiatło dzienne( np.podczas medytacji) lub w czasie psychoterapii. Wówczas sie rozładowują, rozpuszczają, dłuzej nas nie dręczą. JEŻELI CZŁOWIEK PRZED CZYMS UCIEKA LUB TEŻ BRONI SIE , nie robi nic innego JAK ZAPRASZA DO ATAKU. Najlepiej w takiej sytuacji zachowac racjonalne, odarte z silnych emocji MYŚLENIE.SILNE EMOCJE ZAW ĘŻAJĄ POLE ŚWIADOMOSCI ( sprawiaja, ze w głowie zaczyna sie robic ciasno).Człowiek pod ich wpływem czuje sie, jakby dostał obuchem w głowe.Cofa sie do zwierzęcego stadium( reakcja uciekaj albo walcz).Tym samym KOŁO STRACHU SIE ZAMYKA.

Stawienie czoła własnym lękom nie jest wcale takie proste ale lepsze niż TŁUMIENIE LĘKÓW , zaprzeczanie im -bo to najlepsza droga, aby znależć sie w szpitalu psychiatrycznym. Jeżeli ktos powie, ze sie niczego nie boi, to znaczy, że jest napełniony po brzegi lękiem. Gdyby faktycznie sie nie bał, to by nic nie mówił.

Od dziecka wpaja sie nam, bysmy sie niczego nie bali , a dokładniej zepchnęli nasze obawy do podziemia.Nakazuje sia nam nie bać własnych lękow.*Piotrek niczego sie nie boi.Prawda, synku, powiedz*., daje sie słyszec od najmłodszych laty.Po pewnym czasie człowiek zaczyna bać sie własnego cienia, siebie samego.

Czy tego chcesz czy nie., LĘK JEST NIEODZOWNĄ CZĘŚCIĄ EGZYSTENCJI CZŁOWIEKA. Sztuka polega NA ŚWIADOMYM PRZEZYWANIU LĘKU. Ja wolałem lękowi stawic czoła , istniejąc jeszcze w rzeczywistosci fizycznej, po to zeby nie dopadł mnie w Zaświatach. *Oj,JAKIŚ TY BYŁ MAŁY STRACHU, miałes tylko wielkie oczy , chodź sie zaprzyjaźnimy.Kocham cię. O, gdzie sie podziałeś ?*

Tyle Darek Sugar.

 

Pozdrawiam Was i dziękuję Jadwidze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×