Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

W derealizacji chyba najgorsze jest uczucie samotności. Oczywiście wg. mnie. U mnie tak na zmianę - mam ataki paniki albo derealizację. Sam nie wiem co gorsze. Kiedy doświadczam d/d to myślę: "wolałbym już dostać paniki niż mieć wrażenie, że wszystko wokół jest złudzeniem", natomiast kiedy dopada mnie kołatanie serca czy inne bzdury to pojawia się głos "cholera, chyba wolę d/d bo wtedy przynajmniej nie mam objawów fizycznych". I tak w koło Macieju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tuka - podobnie mialem jeszcze 2 miesiace temu, od miesiaca nie mam juz atakow, zostala tylko D/D, ale ona jest okropna. Pamietam jak mialem ataki to myslalem "ile bym dal zeby juz mnie nie meczyly te ataki!". Na poczatku jak mi zaczely przechodzic, to balem sie ze trace zdolnosc do odczuwania ich (czyt. schiza), pozniej mialem taka apatie, ze prawie nic nie czulem, teraz cos tam odczuwam, ale ostro stlumione. D/D daje w kosc bo nie czuje sie kompletnie soba, a wszystko wyglada tez tak odrealnione, ponure. Nie potrafie sie zmotywowac na dluzszy czas do nauki, nie widze w tym sensu teraz.

Terapia to podstawa, ale leki czasem tez sa potrzebne, zeby poprostu uregulowac chemie w mozgu, wtedy mozna lepiej skupic sie na terapii i dokladniej ja wykorzystac. Czasem jest tak, ze osoby dostaja D/D bez atakow paniki, poprostu od stresu i zmeczenia i to sie ciagnie za nimi latami.

Rad - rozmawialem z facetem, ktory przez 5 lat mial taka D/D ze byl pewien ze ma schizofrenie, az wyladowal w szpitalu psychiatrycznym, gdzie skorygowali mu leczenie i jakos z tego wyszedl !!! Mysle ze psychiatra w Twoim przypadku to koniecznosc, probuj ile wlezie, nie poddawaj sie! Czasem pomagaja tez wakacje w cieplych krajach, zeby troche sie zrelaksowac. Mozesz stosowac tez trening autogeniczny Schultza, dziala dopiero po kilku miesiacach ale to pomoze Ci na dobry poczatek obnizyc napiecie, wtedy moze lepiej zlapiesz rownowage.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy panikowałem ze to choroba pychiczna teraz juz nie odczowam lękui przed nia.niewiem co to jet.nie czuje sie soba,moje ciało jest dla mnie tak jakby obce czuje sie jak by to był sen.lekarz zapenia ze to nie choroba.sam juz nieiem dołuje mnie too.sorry za błedy ale klawiatura mi sie zepsuła.

 

-- 29 lut 2012, 18:42 --

 

Czy to normalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy czy odczuwasz lęk, czy jesteś na niego ciągle narażony, czy masz nerwicę i stany lękowe na tyle często by derealizacja powstała. Przy derealizacji naprawdę z organizmem dzieją się niezłe jaja, tzn. może nie z organizmem ale z naszą percepcją, spojrzeniem na świat, odczuwaniem (wygasają uczucia). Co ważne, przy nerwicy cały czas patrzymy na swój organizm i dostrzegamy w nim rzeczy które sa normalne ale które wcześniej nie były brane pod uwagę przez świadomość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta drerealizacja przyszła z dnia na dzien lekarz stwierdził stany lękowe.cały czas czuje taką dziwną rzeczywistosc,nie czuje się sobą,ludzie tacy dziwni nierealni.Do tego cały czas lęk,niepokój.nie lubie byc sam,najchetniej cały dzien spędził bym z kolegami.wieczory są najgorsze.czasami mam takie stany ze przez chwile niewiem co sie dzieje gdzie jestem,tak to sie nasila .czy to minie ?

 

-- 04 mar 2012, 20:22 --

 

zaczynam wedy panikowac.

 

-- 05 mar 2012, 21:49 --

 

a i jeszcze nie czuje sie sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam podobnie jak Ty, nie wiem czy jest to kwestia urojeń wynikających z tego, że czytałem jakie są objawy nerwicy, czy też moje uzależnienie od benzo. Ja pierwszych ataków lękowych dostałem w maju zeszłego roku. 4-5 miesięcy to była katastrofa dla mnie, którą przechodziłem codziennie. Powiedziałem dość, i poszedłem do lekarza. Przepisał mi dragi i po 2-3 miesiącach lęki: zaraz padnę na zawał, wylew itp. zniknęły, tak jak kołatanie serca i wewnętrzne drgawki. Została ta depersonalizacja, czy jak to tam się nazywa.

Pamiętam, że jak budziłem się rano wyciągałem ręce przed siebie, to czułem, że nie jestem sobą. Ba, nawet rodzice wydawali mi się obcy :D Teraz w sumie am to samo. Siedzę ze znajomymi rozmawiam, mimo, że mam świadomość tego, to za jakiś czas czuje coś takiego, jakbym na moment gdzieś odfrunął i wrócił do ciała z pytaniem "co ja tutaj robię".

 

Strasznie uciążliwe zjawisko, zwykle pomagają na to dragi, które dostałem i po 30 minutach wszystko wraca do normy. Chce się żyć, ma się ochotę na robienie 10 czynności jednocześnie.

 

Panika również mnie ogarnia, ale czas jaki zmagam się z tym ciulowym samopoczuciem nauczył mnie jak to kontrolować. Sam sobie z tym nie poradzisz, nie masz na to najmniejszych szans. Ja przechodziłem drogę lekarz rodzinny>psychiatra>psycholog i w sumie każdy mówi co innego. Jeden, że nerwica. Drugi, że efekty odstawienia alkoholu i chce, żebym na oddział otwarty szedł. A piłem codziennie przez 5-6 lat. Sięgając pamięcią wstecz o te 10 lat, gdy miałem 17 lat, to też miałem czasami nieźle zryty beret. :mrgreen: Zobaczę co dalej, w sumie łykam dropsy, i jest w miarę fajnie. Czasami kilka razy dziennie dostaję w łeb deską i nie wiem co się ze mną dzieje.

 

Wgl. jak się leczy to k***stwo? jak się tego pozbyć? Terapia?

 

Zajdź sobie zajęcie, sport, wysiłek fizyczny, przebywanie na świeżym powietrzu, książki, gry. cokolwiek. Mnie najczęściej to odrealnienie dopada jak siedzę na dupie i nie wykazuje większego wysiłku fizycznego. No i sen, drzemka w ciągu dnia jest dobrym lekarstwem.

 

-- 07 mar 2012, 01:50 --

 

ponieważ nie mogę edytować postu, to dopiszę coś jeszcze.

 

Kiedyś śmiałem się z mamy: jak to nie można wejść do kościoła i źle się czuć, że jest lekomankom, od czego bez powodu kręci się w głowie itp. itd. Teraz to mnie wszystko spotyka :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się to leczy, ciekawe pytanie: Ja się tego pozbyłem jak na razie od 6 miesięcy nie miałem jakiegos hardcorowego stanu lękowego. Po 1: Musicie włączyć krytyczne myślenie, po 2: dokopać się do przyczyn nerwicy (dragi gówno dadzą) po 3: ogarnąć że lęk, jest tylko uczuciem a derealizacja niczym strasznym, poprostu tak jest i nic na to nie poradzisz ale minie, jest to poprostu chwilowy stan, który nic nie robi, więc olać go i zająć się życiem czeba ;P. Ogarniając lęk proponuje go nazwać, czym jest lęk : objawy somatyczne : zawroty głowy (hardcorowo można stracić przytomność ale co z tego jak sie zaraz i tak obudzisz?:D)

kołatanie serca, bóle w klatce piersiowej, duszności derealizacja, drżenie rąk, perestezje rąk. Wszystkie te objawy do niczego nie prowadzą (nie do śmierci ani kalectwa) Jeżeli ogarniecie to to myśle że mozna wyjsc na ulice i czekać aż lęk was złapie i próbować z tym walczyć, wiedzieć że to lek i nie przejmować się nim. Tyle na razie ode mnie. Pytania : priv albo gg 11936815

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta drerealizacja przyszła z dnia na dzien lekarz stwierdził stany lękowe.cały czas czuje taką dziwną rzeczywistosc,nie czuje się sobą,ludzie tacy dziwni nierealni.Do tego cały czas lęk,niepokój.nie lubie byc sam,najchetniej cały dzien spędził bym z kolegami.wieczory są najgorsze.czasami mam takie stany ze przez chwile niewiem co sie dzieje gdzie jestem,tak to sie nasila .czy to minie ?

 

-- 04 mar 2012, 20:22 --

 

zaczynam wedy panikowac.

 

-- 05 mar 2012, 21:49 --

 

a i jeszcze nie czuje sie sobą.

 

U mnie chyba nie minęło, ale jak biorę leki to czuję się zdecydowanie lepiej, jak odstawiam leki, albo zmniejszam dawki to wszystko wraca, tracę granice ciała, wszystko zaczyna być takie paskudnie mętne i nierzeczywiste i Ci ludzie..., chyba nie muszę tego tłumaczyć. Beznadzieja. Ale chodzę na terapię i mam nadzieję że sobie z tym poradzę, że przyjdzie taki czas kiedy odstawię leki i nie będę cierpieć takich stanów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM mam wielki problem i nie wiem jak mam sobie z tym poradzic prosze o radę !!!!! 7 miesiecy temu urodzilam drugie dziecko pierwsze tygodnie były piekne byłam najszczesliwsza osoba na swecie po 6 tygodniach zaczeło sie cos ze mna dziac zaczelo sie od tego że huśtałam mojego synka koło stoła a chciałam go uderzyć tak mi sie wtedy wydawało zresztą był wielki strach krecilo mi sie w głowie bylo mi gorąco rece mi sie trzęsly póżniej bylo coraz gorzej cos mnie pchało zeby zrobic mu krzywde bałam sie noży ostrych narzedzi doszły natretne myśli z którymi nie mogłam sobie poradzic byłam wykończona psychicznie poszłam do psychiatry dostałam diagnoze nerwica lękowa z natr etnymi myślami zaczełam brac leki póżniej udałam sie do drugiego psychiatry znowu diagnoza nerwica lękowa dalej leki biore je juz ponad 5 miesięcy było już prawie dobrze ale wkreciłam sobie że mam jednak schizofrenie boje sie spojrzec w oczy dziecku że ujrze w nich jakiegoś demona boje sie wogóle czyiś oczu znowu pojawiły sie natretne mysli tym razem o demonach i szatanach bo z tym kojarzy mi sie schizofrenia kiedys czytałam że ojciec chory na ta chorobe zabił swoje dziecko bo ujrzał w nich szatana ja nigdy go nie widziałam nie mam zadnych głosów ale mam urojenia chyba związane własnie z spojrzeniem komuś w oczy dodam że jeśli nie myśle o schizofreni to jest ok lecz tylko jak pomysle słowo schizofrenia to zaczyna sie koszmar boje sie dzieci boje sie wszystkich najbardziej pzeraża mnie mysl ze mam ta chorobe i pozabijam moje dzieci nie umie juz normalnie funkcjonowac proszę o pomoc czy to jest poczatek schizofreni łapie sie na tym że idąc ulica mam lęki żę ujrze własnie te demony w kimś patrzę sie na ludzi ze strachem wmawiam obie że ktos jest szatanem i zaczynam sie bać siebie jeszcze jedno ja nie boję sie tego że ujrze szatana czy demona lecz boje sie moich mysli że to poczatek schizofreni nie wierze w demony i szatany (zreszta sama już nie wiem czy nie zaczynam wierzyć) lecz boje sie tego że jesli mam schizofrenie to zaczne wierzyć i strace kontrole nad swoim umyslem i czynami dlatego tak sie tego boje może gdyby schizofrenia nie kojarzyła mi sie z szatanami i demonami to byloby inaczej żałuje że wogóle naczytałam sie o schizofreni i słuchałam wtedy tych wiadomośc kiedy to ojciec chory zabił swoje dziecko nie wiem jak sie z tego teraz uwolnić żeby nie postradać zmysłów tak mi z tym Zle:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiola1982, od strachu przed schizofrenia schizofrenii mieć nie będziesz. Nie sądzę abyś miała urojenia, schizofrenia to straszna choroba, ale nie wmawiaj sobie że możesz mieć, że może będziesz mieć, jak się rozwinie to nawet tego nie zauważysz, nie myśl o tym, ciesz się że nie widzisz tych demonów. Nie cierpię na nerwicę z natrętnymi myślami i nie wiem jak sobie z tym radzić ale wydaje się mi że są jakieś metody i może warto udać się do psychologa po pomoc aby z tym walczyć, najwyraźniej teraz Twoje natrętne myśli krążą wokół schizofrenii, ale to nie schizofrenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się to leczy, ciekawe pytanie: Ja się tego pozbyłem jak na razie od 6 miesięcy nie miałem jakiegos hardcorowego stanu lękowego. Po 1: Musicie włączyć krytyczne myślenie, po 2: dokopać się do przyczyn nerwicy (dragi gówno dadzą) po 3: ogarnąć że lęk, jest tylko uczuciem a derealizacja niczym strasznym, poprostu tak jest i nic na to nie poradzisz ale minie, jest to poprostu chwilowy stan, który nic nie robi, więc olać go i zająć się życiem czeba ;P. Ogarniając lęk proponuje go nazwać, czym jest lęk : objawy somatyczne : zawroty głowy (hardcorowo można stracić przytomność ale co z tego jak sie zaraz i tak obudzisz?:D)

kołatanie serca, bóle w klatce piersiowej, duszności derealizacja, drżenie rąk, perestezje rąk. Wszystkie te objawy do niczego nie prowadzą (nie do śmierci ani kalectwa) Jeżeli ogarniecie to to myśle że mozna wyjsc na ulice i czekać aż lęk was złapie i próbować z tym walczyć, wiedzieć że to lek i nie przejmować się nim. Tyle na razie ode mnie. Pytania : priv albo gg 11936815

 

Na samym wstępie, gdy lekarz mnie zapytał z czym przychodzę, to odpowiedziałem: No wie Pani, od kilku miesięcy codziennie mam wylewy i zawały serca, myśli, że zaraz padnę, ale jakoś mi się to nie udaje. Czy jest na to lekarstwo? Bo już sobie z tym nie radzę.

 

dzięki. aczkolwiek nad kołataniem serca i innymi fizycznymi zjawiskami, jak napływającymi myślami, że zaraz padnę i się przewrócę zdecydowanie łatwiej zapanować niż nad nagle przychodzącym uczuciem totalnego odrealnienia :D

Mi najbardziej pomógł lekarz rodzinny, a raczej przepisane przez niego lekarstwa. Psychiatra coś dodał od siebie, trochę zmienił. Psycholog - nic. Byłem na 3 spotkaniach i takie opowiadanie trochę pomaga, ale jeżeli już się rozkręcasz kobieta wstaje i dziękuje za wizytę. (w sumie jej nie ufam, za młoda... może nie ma doświadczenia, tylko to zaczerpnięte z książek) Nieee... takiej pomocy od niej nie potrzebuję. Wiem, te spotkania to tylko poznanie moich problemów itp. Ale od pierwszego spotkania pie***li o tym, że oddział dzienny, czy tam otwarty dla alkoholików. Tak jakby wgl nie kapowała, że ja nerwice miałem przed tym jak zacząłem drinkować. Miałem dzisiaj jechać, a że wczoraj poszedłem spać o 4-5 nad ranem to nie uśmiechało mi się wstawanie o 8.

 

A z tą depersonalizacją... mówię im. Czasami mam tak, że przemieszczam się z pkt A do pkt C i tak jak bym nie pamiętał co robiłem przy pkt B. Nic... nic nie mówią, tylko faszerują dragami i do kontroli przyjedź za miesiąc. Do rodzinnego chodzę tylko po benzo. Plus taki, że jak piłem 5 lat, to teraz wgl nie mam ochoty na żadne piwo, a ta przerwa trwa już z 3-4 miesiące. W sumie na wiele rzeczy nie mam ochoty. Nawet zgrabne, filigranowe blondynki nie oddziaływają na mnie tak jak przed braniem lekarstw :D

 

Do jakiegoś psychoterapeuty muszę isć... :D

 

Nie ma na to lekarstwa, z tym trzeba nauczyć się żyć. Każdy człowiek stawiany w życiu jest przed jakąś próbą, dźwiga jakieś brzemię, każdy ma inne problemy i z czym innym się zmaga. Mnie dopadło to kurestwo i trzeba sobie z tym radzić. Najśmieszniejsze jest to, że wiele osób, obcych mówi mi, że chciałoby mieć takie podejście do życia jak ja. Dobrze się maskuję widocznie... :mrgreen:

Teraz mam 26 wiosen i będę łykał dropsy do końca :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po 1: Łykanie dropsów to gówno bo te skurwiele chcą wyżydzic od Ciebie kase (psychiatra kosztuje, LEKI TEŻ). Po 2: Jedynym lekarstwem na to jesteś ty i psycholog. Mi pomogło właczenie krytycznego myślenia, czyli: Jeżeli wydaje Ci się że padniesz - zrób badania, jeżeli są ok to znaczy że wszystko jest ok i sam nie padniesz. Po drugie, wiedza o organizmie sie przydaje. Czyli : młoda osoba wylewu nie dostanie ponieważ nie ma zwężonych żył tak jak osoba otyła i starsza która się nie rusza. Zawał też Ci nie grozi ze względu na młody wiek. Pamiętaj że młody organizm radzi sobie ze wszystkim naprawdę dobrze i ciężko umrzeć nawet od zawału (który nigdy nie nastapi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niestety znam przypadki młodych osób w wieku 20-30 lat, które miały zawał ;) Sam osobiście nie wynajduję u siebie chorób na siłę, ale pamiętam, że bez leczenia farmaceutycznego było zdecydowanie gorzej. Kwestia tego, że odstawiając leki.. myślę, że to wróci. Miałem taki ostatnio przypadek, że tylko pominąłem raz dawkę leku o 24h, niby o tym nie myślałem, ale swoje rano odczułem. Odnośnie kosztów leczenia, 100zł na miesiąc to zdecydowanie mniej niż mi przyszło wydawać na browary + dodatki zakupione przy okazji. Jeżeli ktoś choruje na nadciśnienie, cukrzycę to leki są mu niezbędne. Tak samo jak osobą cierpiącym na nerwicę. Te zaburzenia same z siebie się nie biorą, nie jest to choroba dziedziczna, ale wynikająca z naszej przeszłości. Myślę, że terapia jest najskuteczniejsza. To tak jak manipulowanie ludźmi i wpływanie na ich decyzje, którzy myślą, że sami na to wpadli, bez ingerencji osób trzecich.

 

Mnie najbardziej martwi to czasowe odrealnienie, na to nawet pozytywne myślenie nie pomaga. To skutki brania leków :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To moze ja się dopiszę ja miewałam zawsze stany od czasu do czasu,ze czułam sie obok i to działo sie nagle siedziaąłm wkanjpie ze znajomymi i nagle jakby sie wyłaczałam czułam sie obok, moze nie odrealniona,ale jakby w roli obserwatora. Przestawałam uczestniczyć w wydarzeniu tylko siedziałam obok i myslałam ,ale głupia rozmowa bez sensu, ich to bawi o czym on gada w ogóle o co chodzi.I wtedy myslałam skoro im to sprawia przyjemnosc to i mi musi i nagle wchodziłam w ten trybik i juz nie czułam sie z boku tylko byłam uczestnikiem tego. W depresji takie durne stany sa niemal codziennoscią i cżłowiek, zawsze czuje sie jakby poza światem ja na wakacjach sotatnich ja stan depresyjny dorwał mnie po raz pierwszy z wyrąźnej przyczyny zreszta i nie majacej nic wspólnego z nerwicą to czułam sie obok poza swiatem cały czas i było mnie rzeczywiscie trudno wskoczyć w rytm życia .Moze u was ten silny stan odrealnienia jest spowodowany silna długotrwała depresja , wktórej nie ma stanów lepszego samopoczucia i jak byście w jakimś stopniu ustabilizowali stan tego smutku przeraźliwego to i na nowo zaczęli odczuwać przyjemnośc z zycia chociaż taką , krótkotrwała to razem z przyjemnoscią wróciłoby poczucie realnego życia , które teraz jest dla was obce i stąd to odrealnienie tak silne, ja bym poszła w tym kierunku jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, Ja jestem ciekawa czy w moim przypadku d/d było wynikiem depresji czy nerwicy. Niby z diagnozą nerwicy odesłali mnie do psychiatry z pogotowia, psychiatra jednak leczy mnie na depresję. Osobiście myślę że u mnie to się jakoś razem przeplatało... tylko właśnie... nigdy nie cierpiałam jakiegoś smutku okropnego, to był raczej ból, potem całkowita obojętność, teraz czasem mam takie czucie nieuczestniczenia, ale przy tym nie mam zmienionej percepcji jak miałam w czasie derealizacji, więc uznaję iż jest to normalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Derealizację powodują LĘKI tyle w temacie. Pozbędziecie się lęków (w sumie też depresji) to minie i derealizacja. Proponuje zajrzeć na wikipedie, nie szukajcie innych znaczeń derealizacji oprócz funkcji ochronnej naszego organizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp, kiedy moje wkręty, że mam chore serce stopniowo się redukują, to wtedy nasila się derealizacja. Oczywiście działa to w dwie strony. Właściwie taki mocny stan d/d miałem tylko raz, obecnie są to jedynie krótkie epizody w ciągu dnia acz wielce nieprzyjemne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu z was ma stwierdzoną nerwice lękową i mam takie pytanie, a mianowicie czy gdy siedzicie sami w domu przed komputerami i nie macie obok siebie nikogo jesteście sam na sam ze swoimi myślami, czy pojawiają się u was takie myśli, których znaczenia i analizy nie da sie przytoczyć w żaden racjonalny sposób, takie myśli, które są tak zagmatwane i bezsensu jak w jakiejs psychozie np(bezsensowne porównania stanów z przed tygodnia do tego, dzielenie stanów psychicznych w swojej głowie, wkręcanie wszystkiego co tak na prawde nie ma znaczenia, ale staje sie momentami natrętne, Ja od dłuższego czasu nie miewam już uczucia derealizacji i raczej mój stan oceniam jako dobry, nie mam napadów lęków i żadnych objaw somatycznych z zewnątrz wygląda to dobrze, ale ciągle czuje jakieś takię napięcie, jak bym bał się swoich myśli, boję sie niektórych bardzo, bo są totalnie posrane, ale to strach nie lęk jak po horrorze, mam tez dziwne uczucie jak jestem sam, że potrzebuje z kims gadac, że potrzebuje z kims byc dręczy mnie bycie sam na sam to takie cholernie dzwne, nie ide do żadnego psychiatry, bo to są największe świry jakich znam, może poradzicie coś od siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

foxxx,

ja nie mam takiego analizowania wszystkiego, ale moze u ciebie to byc związane z NN a na nia jest jednak skuteczna paroksetyna, bardziej niz na leki i inne jakies fobie, w sumie to najbardziej na NN chyba w moim przypadku podziałało

 

-- 09 mar 2012, 04:44 --

 

Guzik,

Guzik sama mowisz ,z e zdiagnozowali u ciebie depresje psychiatra i mnie sie wydaje ,ze mogł trafic , bo ja miałam wczesniej leki z tym ,ze nienapadowe a uogólniony często, rózne fobie psy, igły, samochody, lęki społeczne w sytuacjach oficjalnych , w prywatnych nie za bardzo, moze czasem ,ale rzadko i NN , z którą miałam juz duzy problem w wieku lat 14-stu, na tyle duzy że utrudniało to funkcjonowanie i było trudne do zniesienia dla rodziców i wizyta u neurologa, tabletki nie pamietam jakie ale pomogły a natręctwa to w sumie od 5 roku zycia pamietam dosc silne tylko ze w domu a np. w przedszkolu ich nie było. A depresji nigdy nie miałam i dopiero na wakacjach pod wpływem bardzo silego przezycia dopadło mn ie porządnie i miałm ostre uczucie , ze jestem obok swiata , ja sie czułam jak zamknieta w mydłanej bańce taka lekka , niewidoczna ,delikatna ajednocześnier ta bańka była nie do przebicia. Widizałm co sie dizeje i wałczyłam z tym z całych sił , biore SSRI i Miansegen, mma pod reka benzo w razie W i na spanie hydroksyzynę i zolpidem(zolsana)jakoś jest lepiej troche, ale wałczyłam bardzo zeby to nie przeszło w stan długotrwały, kazdy ruch mnie kosztował ogromny wisiłek, teraz tez nie ejst super ,ale jednak ta walka sie opołaciła taka wewnetrzna samej ze soba.Najpierw na siłe wychodziłam i wychodizłam zeby nie siedziec w domu, ale to nic nie dawało więc przestałm wychodizc pomysłam ,z esie totalnie odizoluje i zaczełam siedzoiec w domu całkowice., dosłownie nigdzxie i po takim wiezieniu jakos trochę zaczeło mi brakowac wyjsc. Teraz tez niee jest dobrze ,ale jednak lepiej. U mnie depresja jest zwiazana z bardzo silnym przezyciem oosbistym, zktórym wogóle sobie nie radze i jestem w rozsypce totalnej. Nie przeginam z lekami nie ładuje w siebie dawek końskich , wiem ze benzo i zolsana uzalezniają więc ostroznie z tym jak jest cięzko jakoś zyje chociaz do stanu sprzed depresji jeszcze daleko, ale napewno to uczucie odrealnienia jest mniejsze. Myśłe rózwniez ze leki brane nie w razsadnych dawkach i doprowadzajace do duzego uzaleznienia moga stan pogorszyć bo leki jednak trzeba brac z głową a kazde uzaleznienie w końcu prowadzi do depresji, odrealnienia, utraty kontaktu z eświatem zewnętrznym i myśli samobójczych i wszystko jedno czy to alko, dragi, benzo lub hazard, który udowadnia ,ze uzaleznienie psychiczne jest mocniejsze niz fizyczne czy jeszcze coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś rano nie istniałem. Miałem wrażenie, że moje ciało jest lekki jak piórko. Ręce zniknęły, widziałem je ale zdawało mi się, że ich nie ma. Pod prysznicem bałem się wody. Zastanawiałem się czy na pewno posiadam ciało, a może jestem jedynie myślą, duchem? Nie wiem sam, jakaś bzdura. Nienawidzę tych stanów, zawsze rano jest to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×