Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Vett, spokojnie,to tylko taka gadka, daleko mi do tego naprawdę... nie zaprzątaj sobie tym głowy. Lepiej myśl jak poukładać sobie życie po 18 ;).

Ruda7, mało pocieszające ^^.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm..skoro jęczarnia to mogę chyba pojęczeć na niedosyt uciech cielesnych.. :lol:

A poza tym to brak pracy,brak perspektyw,chroniczne napady melancholii,brak środków do rozwijania planów,brak koncertów ulubionej kapeli iii..brak funduszy na kolejne dziary,a uwielbiam ból towarzyszący wbijaniu igły z tuszem pod skórę.

Na te 'poważne' rzeczy zacznę jęczeć za jakiś czas jak wpadnę w stan histerycznego smutku.; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emme_4, Spokojnie ;), to tylko myśli, mam jeszcze na tyle trzeźwego myślenia , że nie zrobię tego, daleko mi do tego .

Gdybym miał to zrobić, to zapewne bym to zrobił, a mimo to pisuje tu z wami, nie jest tak źle. chill out ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arhol, problem tkwi w tym że ja też to mówiłam, a 30 stycznia wylądowałam w szpitalu otruta i z ranami od noża. I ja sądziłam, że to OK, nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego co zrobiłam!

Myślałam że nic mi nie będzie! że pójdę normalnie tego dnia na lekcję!

Już nigdy nie wróciłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emme_4, To były po prostu jeden z tych napadów złego nastroju, (które się nasiliły od miesiąca, ale szczegół), niema się czym przejmować ;).

Pomyśl o sobie, bo faktycznie tobie towarzyszy choroba, próbuj z niej wyjść. Jakoś jak narazie siebie znoszę więc niema źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię, jak się mnie ignoruje, naprawdę uwielbiam. Poczucie docenienia i uwagi to chyba jakiś zbędny wymysł i farmazony psychologiczne, świetnie czuję się bez tego :great:

 

A tak poważnie, to kurwa mać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, ze ten post będzie długi... przepraszam za wywód, ale muszę to z siebie wyrzucić... jeżeli chociaż jedna osoba to przeczyta będzie mi miło...

 

ostatnio czuje, że sobie nie radzę. otaczają mnie zewsząd problemy innych osób, cały czas słyszę słowa "nie daje sobie rady", "nie mogę już", "pomóz mi" "nie potrafię tak żyć" "to wszystko jest bezsensu" latam jak pies z wywieszonym jęzorem i wszystkim pomagam, zajmuje się CZYIMŚ życiem a nie moim, a nikt nawet nie zapyta CO JEST U MNIE. czasem mam wrażenie, że MI NIE WOLNO SIĘ SMUCIĆ, ja nie mogę być zła, bo wtedy już są pretensje, że robię fochy, że wydziwiam... osoba na której bardzo mi zależy leży w szpitalu psychiatrycznym, sredno 2/3 w tygodniu nakładam dobrą maskę na twarz i tam jadę,z uśmiechem na ustach udaje, ze wszystko jest dobrze, bo to ta osoba potrzebuje POMOCY, bo nie widzi sensu życia... próbuję tę osobę podnieśc na duchu, przez co trace duzo energii.. nie mogę się doczekać aż wyjdzie z tego szpitala... w czwartek miną 3 tygodnie... tęsknota rozwala mnie od środka, nie mogę sobie poradzić z brakiem tej osoby obok mnie... zawsze jak wychodzę ze szpitala nie mogę ogarnąć łez, płaczę jak dziecko, pękają we mnie emocje, wybucha we mnie wulkan od środka, coś mnie tam rozwala... mam ochotę jak dziecko zaprotestować i zatrzymać życie, ale...

wracam do domu, jak po dobrym seansie psychodelicznego filmu ze szpitala psychiatrycznego i znowu to samo - problemy - wszyscy oczekują pomocy, dla wszystkim muszę być uśmiechnięta... jestem w klasie maturalnej, a musze pracować na noce, żeby zarobić na dom, żeby mieć co jeść, bo mama straciła pracę. przyjaciólka ma problemy ze swoimi chłopakiem, che się wyżalić, mój brat się zadłużył, chce wylecieć z kraju, a nie wyobrażam sobie nie mieć go przy mnie, bo jestem z nim strasznie związana emocjonalnie...

wtedy zostaję wieczorami sama ze swoimi myślami... JESTEM SAMA JAK PALEC

zaczęlam się ciąć, zrobiłam to bardzo nieświadomie, pierwsze nacięcia bardzo płytkie... kolejne kiedy pokazała się krew zobaczyłam, że mi to pomaga... moja przyjaciólka to zobaczyła, zaszantażowała że jeżeli zrobie to poraz kolejny zerwie ze mna kontakt... rękę zamieniłam na udo... nie potrafię się jej przyznać, bo nie chce jej stracić, a nie potrafię z tym skończyć, bo to jedyny upust moich emocji... mam ochote płakać, ale czasami brakuje mi łez... mam tyle do zrobienia, a czasem brakuje mi sił... nie wiem co mam ze sobą zrobić... wieczory są straszne, nienawidze ich... kiedy ktoś zainteresuje się mna, kiedy to ja będę osobą, która potrzebuje pomocy... wiem, że nie mogę się rozlecieć, bo ja wspieram bliskie mi osoby, ale kiedy to ja powiem, że mam problem... KIEDY?! ja jestem tylko człowiekiem, moje serce nie jest z kamienia... chociaż mam dopiero 18 lat przeżyłam już swoje, wiem co to głód, wiem co to zimny dom.. wiem co to alkoholizm ojca i tylko masło w lodówce... wiem co to znaczy pochować ojca, wiem co to znaczy pracować na siebie, znam wartość pieniądza, tylu ludzi mnie już zostawiło, doceniam przyjaźń, wiem co to miłość. nie rzucam słów na wiatr, chciałam być dla wszystkich oparciem, stałam się dla siebie marną konstrukcją, która się rozpada każdego wieczora, zeby rano znów udać, że jest dobrze....

przepraszam za wywód i chaos wypowiedzi, piszę wszystko co myślę, dziękuję jeżeli ktoś to przeczytał..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja przezylam usuwanie tetniaka u kogos na kim mi bardzo zalezało, szpital, czasowa utrate wzroku..łzy za akzdym razem jak o nim myslalam, o tym co stracil i jak teraz bedzie wygladalo jego zycie, chcialam byc z nim i przy nim mimo tego wszystkego...

tylko ze jak juz ten wzrok odzyskal to pokazal prawdziwe "ja".. okazalam sie juz wtedy zupelnie niepotrzebna .. po prostu i najzwyczajniej do niczego juz niepotrzebna, bo nie potrzebowal juz wsparcia i pomocy, i świadomosci ze w razie co to bede z nim nawet jak nie bedzie widzial... to boli...bo wtedy zaczely sie problemy w moim zyciu ale to sie juz dla niego nie liczylo, moje problemy go nie interesowaly, nie liczyly sie... tak jak nagle przestalam sie liczyc ja.. po prostu nziknelam i stalam sie niewidoczna...

czasem naprawde mam ochote zniknac, zakopac sie w ciemnym dole i zeby juz miec swiety spokoj, zeby nikt nic nie chcial ode mnie i nie bagatelizowal moich problemow i stanu emocjonalnego, rozsypki i pustki.. chaialabym po prostu nie byc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pustkaa, Jesteś silna, twoja historia jest poruszająca... też masz prawo być szczęśliwa,smutna, czy też czuć się tak a nie inaczej... Jestem pełen podziwu że to wytrzymujesz...

Mogę cię tylko prosić abyś się nie cięła, bo ranisz siebie i innych,zupełnie nie potrzebnie...

Zasługujesz na szczęście... po czymś takim.

Życzę ci tego z całego serca...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pustkaa, bardzo zdenerwował mnie Twój post, bo nie cierpię czytać o tym, że ktoś zaczyna z cięciem się. To BEZSENSU. Proszę. Nie zaczynaj. Im dalej tym gorzej. Na prawdę nie możesz znaleźć innego sposobu na wyładowanie emocji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cama, współczuję,zostać tak zdradzonym...

Vett, razem z emme wspominałaś że niby potrzebuje pomocy...

Na tle osób jak b Bellatrix, pustkaa,ja osoba której życie nigdy nie obsztorcowało,której nigdy nikt nie zranił, jestem śmieciem, który nie zasługuje na pomoc, to takie osoby zasługują na pomoc, ja mogę jedynie służyć takim za wsparcie... naprawdę, w porównaniu z wami dziewczyny, jestem niczym...

Gratuluje wam hartu ducha i silnej woli...naprawdę...

 

A słaby śmieć jak ja, powinny gnić z swoimi problemami,pozostawiony samemu sobie.

 

Vett, ciebie też podziwiam że znosisz jakoś swoją rodzinę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Kinga., O ile ktoś patrzy... jeśli tak, to miło mi.

Bellatrix, Czasem można by rzec że zbyt wrażliwy... cóż zrobić, chciałbym tu każdemu jakoś pomóc...

Co do mnie,może sobie jakoś sam poradzę... muszę, bo być może nie znam prawdziwego bólu i cierpienia..

Choć obecny stan,też nie jest łatwy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×