Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie...

 

Fakt, moje pytanie nie było zbyt jasno określone... nadrabiam zatem...

 

Ciężko mi nazwać ten stan, w którym mam takie napady agresji, ale chyba najwłaściwszym słowem będzie tu rozgoryczenie.

Reasumując 2 moje wypowiedzi:

ostatnio mam ciężki okres w życiu tzn: Zawodowo bardzo ciężko mi wyjść na prostą, długi, świeżo rozsypany związek po sześciu latach... generalnie jak to mawiają nieszczęścia chodzą parami, tyle że u mnie tych par bywa ostatnio więcej;)

Życie nauczyło mnie pewnej postawy, a mianowicie gry, pięknej miny dla wszystkich wkoło, nauczyło mnie nie narzekać... i tak się dzieje od śmierci mojego brata czyli od 12 lat. to wtedy po raz pierwszy powiedziałem sobie że muszę chować głęboko swoje smutki by nie obarczać nimi jeszcze innych...

I tak właśnie żyje, nikt z nawet najbliższych mi osób nigdy nie widzi smutku czy zwątpienia na mojej twarzy ( kurde za to aktorstwo to powinienem oskara dostać) ;)

Tylko jest mały kłopot nazbierało się tego sporo... i jak jestem sam to nie potrafię sobie z tym poradzić przerasta mnie to... wybucham wtedy agresją i zaczynam się bać że to przeniesie się na zewnątrz...

Doszedł jeszcze jeden objaw... zaczynam nie wierzyć w siebie i coraz trudniej mi w tej grze... nic mi się juz nie chce...

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest dokładnie tak jak mówisz-nazbierało się tego wszystkiego a umysł ludzki nie ogarnia aż tyle ile mu serwujemy ;)samo życie-jak napisałeś,ale jest też ta druga strona-Twoje naprawdę ciężkie przeżycia a miałeś ich sporo z tego co opisałeś.Często jest tak że udajemy że sobie radzimy przez wszystkie lata choć w głębi to wszystko w nas tkwi i boli kiedy myślimy-i to jest błędem-ponieważ wcześniej czy pózniej wybuchnie-tak jak jest to w Twoim przypadku:(jeśli czujesz że dzieje się zle i że sam sobie nie radzisz zasięgnij pomocy u psychologa i to jest moja rada,bo my tu na Forum możemy Cię podtrzymać na duchu,podzielić się swoimi opisami choroby ale nie wyciągniemy Cię bezpośrednio z dołka-popatrz-sam piszesz że udawałeś-wiec ile jeszcze chcesz udawać?powinienieś juz dawno pomóc sam sobie-to Twoje życie-ratuj je byś mógł żyć tak jak kiedyś-przed ok.12 laty gdzie zapewne życie było wesołe,bezstresowe i lepiej radziłeś sobie z nawet sporymi problemami.Myślę że choć trochę Ci pomogłam zrozumieć co się z Tobą dzieje.Pozdrawiam Cie ciepło:)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:55 pm ]

jeśli Ci to pomoże to pisz tu na forum jak najwięcej-to czego nie mówiłeś tyle lat,co bolało,co przynisiło smutek i żal i rozgoryczenie, mozesz to tutaj z siebie wyrzucić a z pewnością odciąży to Twoj umysł i duszę która boli:)jest tu wiele osób które Ci pomoga:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Aniu...

 

Tylko w tym jest sęk że ja wiem co się złego ze mną dzieje.... tylko mam blokadę, której nie potrafię jeszcze przełamać i pójść do psychiatry... Nie umiem się otworzyć po za netem... poza wirtualnym światem... A w realu ja chyba już zrosłem się z moją "maską" na tyle mocno że długo będę ją zrywał o ile wogóle będę potrafił.. Doskonale zdaje sobie sprawę że nikt mi tu nie pomoże w bezpośredni sposób... Bo i nawet sam psycholog z terapią na żywo nie da rady, bo tu juz jest potrzebny psychiatra i farmakologia bo ta moja "wewnętrzna walka" niestety już bardzo mnie osłabiła.

 

Ale w jakiś pośredni sposób, takie miejsce... to forum... na pewno mi pomoże jako coś co pozwoli przełamać moją blokadę... to taka swoista terapia grupowa... czy też grupa wsparcia;) łatwiej będzie przyznać mi się do własnych problemów... gdy będę widział że inni to robią:)

 

Pozdrawiam równie ciepło;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś mi to przypomina. Maska, zawsze uśmiechnięta, można było wejśc mi na głowę. Nigdy nie obarczałam nikogo moimi problemami, ale we mnie można było ładować jak w studnie bez dna. Wszystkich wysłuchiwałam, współczułam, martwiłam się z nimi ich problemami. Moje problemy zawsze były mniej ważne od problemów innych ludzi. I tak sobie żyłam, problemy narastały, gromadziły się, nerwy ciągle w napięciu. Stres gonił stres, a ja zawsze pogodna, spokojna, zrównoważona. Wszyscy postrzegali mnie jako silną kobietę, która zawsze da sobie radę - tej to nic nie złamie. Nawet gdy brałam rozwód to nie było po mnie nic widać, tak umiałam się maskować. Aż pięknego dnia wszystko pękło. Stało się to w pracy- manipulacja, oszustwo-afera, szok - to jest to co mnie spotkało. Nie ważne dokładnie o co chodzi. Ważny efekt tej sprawy. Całe napięcie i stres noszony przez lata, głęboko schowany przed światem wydostał się na światło dzienne. A wyglądało to tak - płakałam, krzyczałam - do dziś nie pamiętam dokładnie co mówiłam, trzęsłam się jak osika,dreszcze na całym ciele, niesamowity niepokój, wyszarpałam szefa za klapy garnituru, w głowie jeden zament.

Oczywiście wylądowałam na zwolnieniu psychiatrycznym. Od tamtej pory miałam wybuchy złości, gniewu, często nie panowałam nad sobą. Jak się zdenerwowałam to nie mówiłam tylko krzyczałam i nawijam jak katarynka gubiąc słowa. Czasami rzucałam przedmiotami, trzaskałam drzwiami /w pracy też/. A na drugi dzień wpadałam w tak wielki dół że myślałam tylko o samobójstwie. Dziś jest lepiej - leczę się.

I dlatego uważam, że jak coś się z nami dzieje to nie trzeba czekać tylko jak najszybciej udać się do psychologa, psychiatry. Emocje nie mogą być tłumione, bo wcześniej czy później wydostaną się na zewnątrz - tylko jak to będzie wyglądało? co się stanie? - o to jest pytanie. Na szczęście u mnie nie doszło do tego najgorszego - nie zrobiłam sobie ani nikomu krzywdy, a do tego mogło dojść. Mam nadzieję, że mój post będzie przestrogą dla tych którzy wiedzą, że coś się z nimi dzieje, nie mogą sobie sami poradzić i zwlekają z wizytą u psychologa, psychiatry.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w kropce.

Nie wiem już co się ze mną dzieje. Od dłuższego czasu moje życie układa się coraz pomyślniej. Problem w tym, że wcale mnie to nie cieszy. Przestaję odczuwać cokolwiek. Nie jestem sama. Mam wspaniałego chłopaka, który skoczył by za mną w ogień. Wiem, że chcę się z nim zestarzeć. Nie wiem jak to określić, nie czuję że go kocham, nie czuję ciepła gdy mnie przytula, nie czuję radości gdy wraca z pracy, nie czuje nic. Boję się panicznie, że on to zauważy, tak dobrze mnie zna, że sprawię mu ból, że odejdzie.

Znalazłam wymarzoną pracę. Z rodzicami świetnie mi się układa. Mam wielu świetnych znajomych.... A ja nie czuję radości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam 27 lat, jestem matką dwoch synów (5 lat i 2 lata), jestem także żoną, ale mam wrażenie, że nikim innym już nie jestem. Czuję się tak jakbym stała przed murem, przez który nie mogę przejść, nie mogę się wrócić. Wszystko mnie przygnębia i nic nie cieszy, robię to co do mnie należy: czyli śniadanie do pracy dla męża, starszego syna odprowadzam codziennie do przedszkola, z młodszym siedzę w domu(urlop wychowawczy), robię zakupy, piorę, sprzątam gotuję. Po całym dniu jestem taka padnięta, że nic mi się nie chcę. Kiedy się kładę do łóżka nie mogę zasnąć snuję się po domu i patrze bazmyślnie w telewizor. Mam przeczucie, że jestem złą matką, są momenty,że nie potafię nad sobą zapanować, krzyczę na dzieci, mówię im żeby dały mi spokój. Mam takie chwile, że najlepiej bym wyszła z domu i nie wróciła. Z mężem nie potrafię rozmawiać, żyjemy pod jednym dachem, ale osobno. Mam wrażenie i takie odczucie, że już przeżyłam swoje życie, że już nic dobrego mnie już nie czeka, tylko dom, dzieci, pranie, sprzątanie itp. Mąż nie widzi we mnie żony, kobiety tylko kucharkę sprzątaczkę i matkę swoich dzieci, nie widzi problemu, dla niego jest wszystko w porządku tak jak ma być. Jak powiedziałam mu, że chcę wyjechać na kilka dni sama i odpocząć bo jestem już nim i dziećmi zmęczona to powiedział: co z ciebie za matka i żona, że chcesz odpoczywać od rodziny. proszę poradzcie mi co mam robić bo boję się, że już długo tego nie wytrzymam! Chodzą mi po głowie różne myśli, może beze mnie byłoby im lepiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koliberek121280,bardzo dobrze cię rozumiem jako matka i żona.Koniecznie musicie się od tego kieratu codzienności oderwać.Najlepiej by było,gdyby jakaś babcia zechciała wam pomóc.Nawet jednodniowy wypad(najlepiej we dwoje,wtedy mielibyście swoją szansę-ty i mąż)na pewno naładowałby cię optymizmem.Jeśli to niemożliwe-to wyskakuj do znajomych,do koleżanek,a nawet do miasta na zakupy czy gdziekolwiek.Mąż może raz na tydzień posiedzieć z dziećmi.Oczywiście,że jesteśmy matkami i żonami i wiąże się to z wieloma obowiązkami,ale po odpoczynku na pewno będziesz miała chęci i siły na lepsze i radośniejsze zajmowanie się domem i rodziną,naładujesz akumulatory-i to jest argument dla twojego męża ;) Pozdrawiam cię serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 24 lata. Wydaje mi się, że mam depresje. Z jednej strony stan beznadziejności, braku entuzjazmu i niezadowolenia. Z drugiej chwilowe poprawy nastroju. Często myślę o śmierci. Zacząłem gardzić życiem. Często zachowuję się ryzykownie. Szybko jezdze samochodem czy też wchodzę na jezdnie na rozpędzony samochód. Trzy miesiące temu zerwałem z dziewczyną. Nie mogliśmy sie dogadać. Kłuciliśmy sie o najmniejsze drobiazgi. W naszych relacjach brakowało kompromisu i wzajemnego zrozumienia. Uznałem, że najlepszym rozwiązaniem bedzie rozstranie. Nie twierdzę, że nie ma w tym mojej winy. Nie próbowałem naprawić tego co zepsute. Obojętność zdominowała moje życie. Dziś jestem sam i mam wyraźne problemy z tym by kogoś pokochać. Wydaje mi sie, że już nie potrafie. W moim życiu coraz więcej chaosu i przypadkowych epizodów miłosnych w wymiarze fizycznym. Nie potrafię spojrzeć na kobiete jako partnerke z którą chciałbym spędzić reszte życia. Zacząłem więcej pić. Wiem. że nie jest to rozwiązanie. Szczególnie w natłoku obowiązków, które mam (koncze studia?). Jednak alkohol pozwala zapomnieć o szarości życia. Czasem go potrzebuje. Po chwilach pozornego zadowolenia budzi się we mnie ciemna strona umysłu. Mam ochotę wyjść z siebie. Mój oddech staje się cięższy. Myśli to jeden wielki chaos. Nie potrafię się skupić. Jestem nerwowy i agresywny. Później pojawia się smutek, często wyrzuty sumienia i problemy ze snem. Interesuje mnie coraz mniej rzeczy. Kiedyś dużo czytałem. Głównie książki o tematyce historycznej. Oprócz tego przez kilka lat uprawiałem sport. Dziś z moich pasji pozostała mi tylko gra na wiolonczeli. Nie ma dla mnie żadnych autorytetów. Staram się nie nakręcać, jednak negatywne emocje są silniejsze ode mnie. Czuję wielką niemoc i słabość. Nie potrafię tego zwalczyć w sobie. Zastanawiam się nad pójściem do psychiatry gdyż czuję, że długo tak nie wytrzymam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

October-witaj:)jeśli chodzi o psychiatrę to może nie spiesz się z tym bo oni przeważnie dają leki a możliwe że bez nich się obejdzie w Twoim przypadku.Być może rozmowa z psychologiem dała by więcej? ;) ale póki co to pisz tu na forum jak najwięcej bo są tu ludzie którzy Cię zrozumieją gdyż mają te same problemy.Staraj się nie topić smutków w alkoholu bo to nic nie daje,jedynie tłumi na chwilę emocje a pózniej już nie ma z tego wyjścia-choć myślę że sam o tym wiesz ;) Pozdrawiam i witam wśród nas:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie. Chcialbym opisac tutaj moj przypadek, moze znajdzie sie ktos kto czuje sie tak jak ja lub ktos kto powie mi, co mam czynic aby sie zmienic.

Od dlugiego czasu, nawet nie pamietam jak dlugiego, zaczelo sie ze mna dziac cos dziwnego.

Jestem caly czas zmeczony, nie mam ochoty do dzialania. Wszystko przychodzi mi z trudem, nie umiem sie skoncentrowac. Juz nie pamietam kiedy bylem wesoly, usmiechniety.

W pracy mimo ze powienienm cos robic to nic nie robie, siedze przed komputerem i skacze po stronach bez zadnego sensu, poprostu aby sie dzien skonczyl i mozna isc do domu.

Ostatnimi czasy zastanawiam sie nad sensem zycia, caly czas mysle co bedzie jutro, jak bedzie wygladala moja przyszlosc.

Ta bezradnosc zaczyna doprowadzac mnie do szalu przez co jestem strasznie nerwowy.

Zastanawialem sie co moze byc przyczyna takiego stanu rzeczy ale nie potrafie znalesc na to pytanie zadnej odpowiedzi.

Drodzy forumowicze, co mam zrobic?

Czy z takim czyms idzie sie do psychiatry czy psychologa, a moze moge cos samemu zrobic?

 

Pozdrawiam serdecznie.

Tomek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj!

Ja raczej mam depresję i trochę inne objawy, ale uczucia, które opisujesz nie są mi obce. Miałam takie stany, gdy nie dostrzegałam sensu mojego istnienia. Rzeczywiście też stawałam się coraz bardziej nerwowa, potem miałam nerwicę, załamanie nerwowe a ostatecznie depresję.

Mogę tylko poradzić abys nie doprowadził się do takiego stanu jak ja. Depresja nie jest już tylko "dołem", to choroba i często boli.

Ja już nie szukam sensu jutra, nie zastanawiam się: "dlaczego?po co? jak? kiedy?"

Ja wierzę w sens jutra, jakiekolwiek ono będzie, albo i nie będzie. Tego nauczyły mnie lata choroby:)

Ale to tylko taka moja mała filozofia życia:)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

droga EwkaEwka, twoja filozofia jest dobra ale jest jeden szkopuł, jak samo wynika z tego co napisalas doszlas do tego po wielu latach, tak chyba kazdy chory musi do tego dojs sam bo ja mam chyba depresje i niby slucham co inni do mnie mowia jakie bledy popelnili ze jestem swietna osoba ale ja nie wierze.

moze ja tez po krotce opisze swoj przypadek: nawet nie wiem czy mam depresje, na poczatku myslalam ze jestem poprostu dziwna, wszystko szło dobrze w moim zyciu mialam super oceny kilka przyjaciolek, dogadywalam sie ze wszystkuim, milamprzykrosci od innych ale to dodawalo mi jakby sil, ale zycie poprostu wydalo mi sie nudne nawet sama nie wiem jak to mnie dopadlo stracilam sens zycia, to co mialam mi nie wystarczalo, widzialam szczescie innych to mnie zaczynalo dobijac i zaczela sie wtedy apatia wiedzialam ze jak np nie naucze sie to dostane jedynke ale nic nie robilam to tak jakby obserwowac samochod, ktory jedzie na ciebie wiesz ze zginiesz ale nic nie robisz, teraz nie mam przyjaciolek,(oprocz jednej znajomej swietna dziewuszka)nie wychodze z domu i nie mam sily tego zmienic

mam jutro mature jest mi ciezko i to jeszcze ustna, i teraz wlasnie dostalam dola. zastanawialam sie czy po maturze zglosic sie do lekaza, czy ktos moglby mi przedstawic jak wyglada taka wizyta????? boje sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie wysztkich jestem tutaj nowym użytkownikiem dlatego najpierw serdecznie Was pozdrawiam.Sprowadziło mnie na to forum chyba to samo co z większośćia z Was. Nie wiem czy mam depresje ale dużo rzeczy na to wskazuje. Obecnie mam 23 lata i czuje sie źle, czuje się do niczego jak bym nic nie potrafił, czuje sie tak jak bym nie był nikomu potzrebny nawet czasami jak bym wręcz przeszkadzał, często myślałem o śmierci i często przeklinałem swoja mame która mnie tak wychowywała. Kiedy miałem 4 lata zginał mój ojcie matka wychowywała mnie sama nie poświecajac mi uwagi. Pamietam jej napady złości i wyzywania się na mnie, jak to zawsze była biedna i nieszczesliwa a wszystkie swoje złe rzeczy przezucała na mnie. Kiedy jej było smutno to mi tez musiało byc, zawsze za jej zły humor sam siebie obwiniałem. Majac ok 8 lat sluchałem o problemach dorosłych nie wiem po co.Bałem się jej. Po śmierci ojca matka nie zwiazał się prawie z nikim zreszta jak miała jakiegoś goscia to szybko uciekał bo zawsze obwiniała kogoś i wyładowywała się na nim. Jak miałem 15 lat wyladowała w szpitalu psychiatrycznym z rozpoznniem nerwicy depresji oraz schizofreni. Widziałem jak sie chciała zabić. od 15 r życia mieszkałem sam pomagał mi dziadek który mieszkał blisko mnie ale on tez nie różnił się zbytnio zawsze powtarzał"wnuczku ja mam większe doświadczenie i nie masz racji"nigdy nie miałem swojego zdania by wszyscy mieli go za mnie i mieli go lepsze. Ale jakoś żyłem. Wydawało mi się wtedy ze jestem normalny ale kiedy pojechałem do rodziny nic się nie odzywałem pamietam dlaczego ,bo stwierdziłem że i tak nikt mnie nie bedzie słuchał,stwierdzziła rodzina wtedy ze ja jestem dziki. Może to racja nie lubie towarzystwa nie lubie ludzi czuje się przy nich gorszy. prawie zawsze. można by i tak powiedziec że udało mi się wszytsko zdobyc mam wspaniała zone wymarzona od dziecinstwa prace piekny wyremontowane mieszkanie a jestem smutny. kiedy poszedłem do wojska miałem 21 lat myślałem ze wojsko mi pomorze bardziej byc twardym ale oni mnie złamali zrobili ze mnie kogoś ko nie ma praw kto musi się podporzadkowac. Od tej pory już nie mam zupełnie swojego zdania boje się je wypowiedziec nawet dzisiaj poszedłem do szefa po urlop wykrecil się ze niby młodym pracownikiem jestem i mi przysługuje na samym koncu oczywiscie nie umiałem się odezqwac a teraz zale się wam oczywiscie moja własna samoocena jest do bani moja asertywnoc 0 i czuje się podle ze do niczego się nie nadaje i jest mi zle szczerze mówiąc nawet płakałem ale nie przez głupi urlop tylko że nie umiałem sie odezwac, nie wiem jak się nauczyc tej asertywność, nie wiem czy nie mam depresji czesto uciekam gdzies od ludzi chce byc sam i chce płakac sam.Czy to depresja??? Moja matka przebywa już 8 rok w szpitalu ostatnia diagnoza to psychoza psychoafektywna nie wiem czy sam tego nie dziedzicze. Może sobie wmawiam choroby ale boje się że tak moze byc .boje się isc do psychologa bo w nich nie wierze a lekami sam nie weim. Jak uważacie czy jest jakas recepta na derpresje jak i na niska samoocene no i asertywność .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :) Wyglada na to ze faktycznie masz depresje,byc moze odziedziczyles jakas czastke po mamie..Mi rowniez powiedziano ze odziedziczylam depresje po osobie z rodziny ktora byla chora na schizofrenie..Zachowanie twojej mamy nie bylo odpowiednie ale zrozumiale..Byla samotna,z problemami i choroba :( Ale nie mi jest przypisane ja oceniac :)

Powinienes isc jednak do lekarza..To pomaga napawde..Potrzreba jednak czasu aby wyjsc z tej choroby..Musisz znalezc odpowiedniego lekarza i odpowiednie leki..Nie leczona depresja potrafi byc bardzo uciazliwa :( wiem cos o tym :| Musisz byc bardziej stanowczy i silny...Mi pomaga w tym agresja i nienawisc...Jezeli nie bedziesz potrafil przeciwstawic sie komukolwiek kazdy bedzie mogl cie wykorzystac wiedzac ze odpowiesz na taki czyn milczeniem :( Okazesz tylko bezradnosc i bedziesz obwinial siebie za to ze wykazales sie brakiem zdania i slaba psychika :( Jak wiesz zycie jest pelne cierpien i trzeba byc twardym..Wiem jak jest ci trudo bo depresja wcale w tym nie pomaga :( Powoli minimalnymi kroczkami wyjdziesz z tego jesli tylko zasiegniesz leczenia ;) Pozdrawiam i trzymam kciuki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lUDZIE SA PODLI TO FAKT A JA NIE MAM SIŁY Z NIMI WALCZYC OBWINIAM CAŁE SWOJE ŻYCIE PRZEZ MATKE I MAM DO NIEJ WIELKI ZAL MIMO ŻE BYŁA CHORA JA DZIS TEŻ JESTEM I NIE WIEM DO KOGO MAM SIĘ UDAC NIE WIEM DO JAKIEGO LEKARZA CHCESZ MI POWIEDZIEC ZE NAJLEPIEJ BYLO BY DO PSYCHIATRY? jESTEM Z REGIONU ŁÓDZKIEGO NIE ORIENTUJESZ SIĘ GDZIE MÓGŁBYM SIE DOWIEDZIEC O DOBRYCH LEKARZACH I CZY BRANIE LEKOW NIE WPŁYWA UJEMNIE NA POTENCJE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rowniez nie mam sily walczyc z ludzmi,czasem pomaga mi agresja..Poprostu wywieram na kims odpowiedni nacisk..Jesli nie delikatna perswazja to na sile..Jestes teraz slaby psychicznie i wcale nie dziwie sie dlaczego zatraciles moznosc wyrazania wlasnego zdania..Terapia napewno by to zmienila.Byc moze to wina twojej mamy ale powinienes ja choc troche zrozumiec :( Niekoniecznie do psychiatry mozesz tez do psychologa :) Ja jestem z dolnoslaskiego wiec nie orietuje sie gdzie mozesz zasiegnac pomocy w tamtejszych rejonach (poszukaj w google lub popytaj na tym forum) rowniez nie mam doswiadczenia z lekami ,najlepiej gdyby lekarz dobral ci odpowiednie prochy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×