Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz to jest tak że wiem za co chciałbym się z nią ożenić, a generalnie nie mam namacalnych powodów dla których chciałbym się rozstać.

Wiem tyle jak leże za nią i ją obejmuje problemy zdają się przycichać i wiem że mnie w tym wszystkim wspiera. I wiem że jest we mnie zakochana po uszy chyba tak mi się wydaje. Chce ją trzymać za ręke, a jak kończę pracę to czekam aż się zobaczymy. Idę na spotkanie z kolegami na piwo jak tylko mogę próbuje ją zabrać ze sobą. Nie wiem może chęć rozstania wynika że jest to moja pierwsza dziewczyna z którą uprawiałem sex, z wcześniejszymi były jakieś oralne zabawy, petingi itp ale samego współżycia nie było. Nie raz patrze na moją dziewczynę i nie wydaje mi się atrakcyjna a nieraz jest śliczna ma super uśmiech, poczucie humoru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie mysle ze powinienes dac na luz, laczy Was spore uczucie ktore nie jeden moze Wam tego pozazdroscic. Kazdy miewa chwile, momenty kiedy partner zyciowy staje sie nieatrakcyjny, uczucie to podstawa :) Mozesz to poczuc nawet pod wplywem dnia, zla pogoda, nie wiem przemeczenie, przepracowanie, czy nawet zle samopoczucie. Jej byt przy Tobie stal sie jakby przyzwyczajeniem, a uwierz, ze gdybys sie z nia rozstal to popelnilbys spory blad, a nie wiadomo potem czy bylbys w stanie to uratowac bo kobiety maja inna psychike i odbieraja to wszystko inaczej, a tym bardziej odrzucenie, ona Ci ufa. Wg mnie powinienes czesciej rozmawiac z nia o tym, o Twoich problemach, co wiecej, mysle, ze powinienes zmienic psychologa/psychiatre i w razie potrzeby udac sie na terapie gdyby Twoja sytuacja sie pogarszala w co watpie. Jesli dziewczyna potrafi Cie wysluchac i wplynac na Twoje zycie to uwierz, ze masz przy sobie skarb:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz tego się najbardziej boję. Ok rozstajemy się i to wszystko nie mija, dalej są takie myśli o zabijaniu , o homoseksualizmie , tylko wtedy nie mam już niej. Więc generalnie nie wiem skąd te myśli się biorą. Ale wydaje mi się że a propo homoseksualizmu nigdy nie miałem takich myśli, snów fantazji, zawsze odkąd pamiętam ciągnęło mnie do dziewczyn nawet jak się podpiłem zawsze szedłem i próbowałem podrywać dziewczyny.

 

Nie wiem może jest to związane z tym że kiedyś jak wróciliśmy z jakiejś imprezy ja byłem po 3 piwkach , dziewczyna bardziej zrobiona. No i kochaliśm się tego wieczoru i wsadziła mi palec w tyłek. Nie pamiętam czy mi się to podobało - moja dziewczyna twierdzi że tak. Pamiętam że później miałem moralnego kaca że na to pozwoliłem. Jednak jakiś czas później sam spróbowałem zrobić sobie dojenie prostaty - masaż prostaty nie było to fajne nie tak jak to opisywali. Zawsze lubiłem jak dziewczyna łapała mnie za tyłek podczas sexu jednak nie pozwalałem na wsadzenie nic do środka, a ostatnio sam nawet ją o to poprosiłem nie wiem czy z ciekawości jak to jest - widziałem na jednym porno jak dziewczyna oralnie zaspokajała gościa i robiła mu masaż prostaty. Jestem strasznie pogubiony. Racjonalny ja wiem że to jest największa głupota - jednak w obliczu tych problemów - chwiałbym mieć jakiegoś guza mózgu, po wycięciu którego jestem wolny od tych myśli , wizji , objawów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro zawsze ciagnelo Cie do dziewczyn a od niedawna masz mysli homoseksualne to raczej normalny objaw nerwicy, nawet wczoraj czytalem tutaj o kims kto mial ten objaw. Jestes w 100% hetero bez obaw. A z pornografia to uwazam ze i ja mam problem poczytaj post o moich problemach jesli cie to interesuje. Bedac mlodszy mialem czasem krotkotrwale mysli jak zabijam kogos z rodziny, nie wiem dlaczego, potem plakalem. Przezylem chyba juz wiekszosc rzeczy, brakuje mi tylko uzaleznienia i robienia sobie krzywdy poprzez ciecie sie do kompletu ... Nie trac czasu i nie psuj sobie zycia bo przed toba naprawde wielka przyszlosc tylko szukaj dobrego psychologa/psychiatry. Cieszylbym sie na Twoim miejscu majac tak dziewczyne jak opisywales.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie teraz mam non stop 2 myśli że jestem gejem i że popełniam samobójstwo i pisze sms do ojca brata i dziewczyny że ich kocham. Wczoraj stwierdziłem że zrobię test - obejrzę gejowskie porno i normalne. Jak oglądałem gejowskie to serce waliło mi bardzo i dostałem erekcji, natomiast normalną pornografie oglądałem spokojnie bez szybkiego bicia serca i wzwód nie był pełny. I to dolało oliwy do ognia od rana już zacząłem sobie mówić że te ściskanie w brzuchu to są "motylki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, to co Cię dręczy z Twoją dziewczyną to typowa nerwica natręctw! Broń Cię Boże nie zrywaj z nią! Nigdy, przenigdy! Mam dokładnie to samo co Ty, prócz myśli o psychopacie. Myślę też, żeby uderzyć niemowlę i takie smuty, łzy mi napływają do oczu i mi rozrywa głowę. To samo, jak pomyslę o rozstaniu z dziewczyną. Nie zrobię tego. Wiesz dalczego nie umiesz zerwać z dziewczyną? BO JĄ KOCHASZ! Ja także mam czasem mysli, że mi się nie podoba. Najgorzej jest jak mnie natręctw podczas seksu łapią, no wtedy to klapa i flak w spodniach :(

 

To co Ci się przytrafiło przy gej porno to normalne przy NN, że dostałes wzwodu i to szybkie bicie serca. To wszystko niepokój, pompka zapracowała dobiła do fiutka krwi, Ty tego nie chciałeś i gotowe. Najgorsze jest sprawdzanie. NIGDY NIE DOSTANIESZ ODPOWIEDZI!

 

Jedyne co to masz NN. Nie myśl o tym, jak najszybciej do psychiatry się udaj. Po zerwaniu, możesz mieć 1000 razy gorzej. Ja chcę się ożenić ze swoją dziewczyną, jeszcze nie teraz ale chcę, planuję z nią przyszłość. Nie zwracam uwagi na moje myśli (nie, nie rób tego; jesteś gej; wolisz gości), teraz biorę leki w wysokiej dawce, myśli ustąpiły, ale nie całkowicie, częściej czuję się hetero.

 

Nie lubię też kiedy mam zły dzień bo wtedy = homo. Dobry dzień = straight. Cóż poradzić, ktoś musi cierpieć na tym świecie. Gdybyś był gejem, wiedziałbyś wcześniej, nie musiałbyś sprawdzać, nie rozmyślałbyś o tym cały czas. I nie słuchaj, że ktoś był gejem i nie wiedział o tym. Takie coś nie istnieje, jest to wymysł. Tak samo jak zaprzeczanie bycia gejem. Gej będzie trzepał gruchę, chciał być z gościem, ale na zewnątrz tego nie okaże.

 

I tak zwany latent homo, wymyślone przez Freuda jest to nic innego jak niewiedza i ciemnota ludzi. W rzeczywistości Freud opisał NN, na którą zresztą sam cierpiał nie wiedząc o tym.

 

Pozdrawiam, życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Nie wchodź na forum, nie czytaj pierdół o gejach, nie oglądaj w ogóle porno, staraj się ignorować myśli. Wiesz, ja przed podjęciem leczenia przyznałem się, że jestem gejem, opowiedziałem rodzicom co mnie trapi, siostrze, wszystkim. Postanowiłem rozpocząć, życie jako gej. Nie podobała mi się taka perspektywa. Wytrzymałem z 6 godzin :) Jestem hetero i tego nie zmieni nic.

 

PS: Rada, najdą Cię myśli np homo to myśl sobie. TAAAK JESTEM NAJWIĘKSZY GEJ NA ŚWIECIE! Będę ruchał wszystkich gości którzy istnieją, wszystkich, największy homo będę, książki o mnie będą pisali!

 

Spróbuj tak, poważnie piszę. Zobaczysz co się stanie. Na pewno nie staniesz się gejem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co widzę podobieństwa teraz odnośnie gejostwa do tego co miałem w przypadku jak miałem myśli o zabijaniu własnej dziewczyny. Jest ten stopień akceptacji, tak jak tam miałem że miałem myśli ze już to zrobiłem i tłumaczyłem się w sądzie, że wszyscy znienawidzili moją rodzinę i teraz mam tak samo, chciałbym opowiedzieć o tym że jestem gejem wszystkim bratu ojcu, (mama nie żyje a jej chciałbym opowiedzieć najbardziej) Coraz częściej myślę że samobójstwo to jedyne wyjście z tego. Myślę sobie kór** przecież ja tak lubię robić minetkę mojej dziewczynie a za chwile myśl ale pałkę też mógłbym robić i by mi się podobało. I jednocześnie że fuck przecież to jest obrzydliwe. I tak w kółko.

 

-- 10 lut 2012, 18:41 --

 

Przez kilka dni był względny spokój, jednak znowu wracają silne nawroty. Psycholog powiedział że mogą to być problemy osobowościowe, do tej pory to zwykle ja mówiłem teraz on zadaje pytania. Ale nie wiem ile czasu tak ja będę mógł egzystować. Byłem osobą towarzyską, żywą energiczną. A teraz uciekam wzrokiem od ludzi w męskim towarzystwie czuje się strasznie nieswojo, w autobusie ostatnio jakiś gość dotykał mojej nogi swoją walizką i to mi strasznie przeszkadzało, w głowie tłukły się myśli czy to mnie podnieca, czy dostanę wzwodu od tego. Jest to chore, w pracy siedzę sobie na to 2 , ktoś korzysta z pisuaru i znowu myśli czy to sikanie mnie podnieca. Czuje dreszcz który mi w takich momentach przechodzi przez ciało. Ostatnio boję się kochać z dziewczyną bo a co będzie jak w trakcie sobie o czymś pomyślę.

Całe życie bałem się że zrobię coś wbrew sobie że zmusi mnie do tego mój umysł, czy to do samobójstwa, czy do zabójstwa, czy innych rzeczy, bałem się że będę psychicznie chory,i masz ci los...:), (uśmiech przez łzy). Odbija się to na mojej pracy , wymaga ona bardzo częstej koncentracji, a ostatnio to tak jakby nie ja, pojawiają się pierwsze problemy. Wcześniej przy innych myślach nie przeszkadzało mi to zwykle w czasie pracy,

 

Planuje iść na jogę mam nadzieje że to rozjaśni mój umysł.

 

-- 10 lut 2012, 18:44 --

 

Przez kilka dni był względny spokój, jednak znowu wracają silne nawroty. Psycholog powiedział że mogą to być problemy osobowościowe, do tej pory to zwykle ja mówiłem teraz on zadaje pytania. Ale nie wiem ile czasu tak ja będę mógł egzystować. Byłem osobą towarzyską, żywą energiczną. A teraz uciekam wzrokiem od ludzi w męskim towarzystwie czuje się strasznie nieswojo, w autobusie ostatnio jakiś gość dotykał mojej nogi swoją walizką i to mi strasznie przeszkadzało, w głowie tłukły się myśli czy to mnie podnieca, czy dostanę wzwodu od tego. Jest to chore, w pracy siedzę sobie na to 2 , ktoś korzysta z pisuaru i znowu myśli czy to sikanie mnie podnieca. Czuje dreszcz który mi w takich momentach przechodzi przez ciało. Ostatnio boję się kochać z dziewczyną bo a co będzie jak w trakcie sobie o czymś pomyślę.

Całe życie bałem się że zrobię coś wbrew sobie że zmusi mnie do tego mój umysł, czy to do samobójstwa, czy do zabójstwa, czy innych rzeczy, bałem się że będę psychicznie chory,i masz ci los...:), (uśmiech przez łzy). Odbija się to na mojej pracy , wymaga ona bardzo częstej koncentracji, a ostatnio to tak jakby nie ja, pojawiają się pierwsze problemy. Wcześniej przy innych myślach nie przeszkadzało mi to zwykle w czasie pracy,

 

Planuje iść na jogę mam nadzieje że to rozjaśni mój umysł.

 

-- 11 lut 2012, 23:22 --

 

Dzisiejszy dzień znowu kiepski, uciekam wzrokiem od ludzi jak spojrzę się na chłopaka to aż mam dreszcze, i uciekam wzrokiem, nieważne na jakiego stary dziad też to wywołuję. Przyjechałem do domu z dziewczyną, coraz częściej zaczynam myśleć że to może przez nią, że rozstanie pomoże, kurczę nie wiem co mam robić. Dzisiaj tak mnie skręcało w brzuchu że prawie wymiotowałem a nie jadłem nić nienormalnego co mogło mi zaszkodzić, ręce znowu drętwieją. Zastanawiam się czy ją kocham, tak samo często przychodzą mi słowa tak jak i nie.

 

A jak się z nią rozstanę a to nie pomoże , to co wtedy mi pozostanie. Psycholog mówił że nie powinno się wykonywać żadnych ważnych decyzji w stylu rozstanie, ślub itp. Jednak leżeliśmy dzisiaj a ja nic nie czułem było to dla mnie obojętne. Miewaliśmy gorsze okresy gdzie mówiłem sobie że muszę się rozstać ale nigdy nie potrafiłem, zawsze planowałem sposób na poprawę naszego związku. Boże , kiedyś zastanawiałem się czemu ludzie popełniają samobójstwa. Myślałem jakie to trzeba mieć problemy żeby coś takiego zrobić.

 

-- 14 lut 2012, 09:38 --

 

Kolejne dni i ciężko mi powiedzieć czy jest lepiej czy gorzej. Teraz non stop mam myśl w głowie że powinienem się rozstać z moją dziewczyną, że to jest przyczyna moich problemów. I teraz to siedzi we mnie, wcześniej wiele razy myślałem sobie że mnie zdradza i przez to się rozstajemy. Ale to bywało w ciężkich chwilach. Tak jak pisałem kilkukrotnie były już takie momenty że prawie się rozstawaliśmy i to zawsze ja robiłem plany poprawy i pomagały już jesteśmy ze sobą ponad 2,5 roku. Ten czas uznaje za szczęśliwy dzisiaj zostałem namówiony na narty będę się uczył - 2 dni wolne w pracy.

Więc teraz już sam nie wiem czy ją kocham czy nie. Wiele razy wyobrażałem sobie że jesteśmy małżeństwem, nigdy nie wyobrażałem sobie małżeństwa z kimś innym.

A tu teraz takie myśli, miałem dzisiaj nawet sen jak rozmawiam z psychologiem i mu o tym mówię, po tym wszystkim bzykam się z nią (zaszłą transformacja bo na początku rozmawiałem z gościem a bzykałem się już z dziewczyną - przypominała dziewczynę z pracy (ładna ale raczej nie rozmawiamy ze sobą.)) następnie za pomocą telefonu zmniejszyłem ją do rozmiarów lalki i w śnie próbowaliśmy ją powiększyć.

 

Fajnie by było jak ktoś by coś odpisał szczerze jest to mocno wspomagające.

 

-- 15 lut 2012, 17:03 --

 

Kolejny dzień i znowu jest różnie,

siedzimy z dziewczyną u mnie , byliśmy w weekend potem w poniedziałek powrót do warszawy, no i znowu do mnie na wtorek i środę -wziąłem wolne w pracy. Wczoraj część dnia była bardzo fajna, zostałem przez dziewczynę nauczony jeździć na nartach (nauczony to może za duże słowa ale zjechałem z górki kilka razy nie wpadając na nikogo i nie łamiąc się). Natomiast dzisiaj cierpię na zakwasy oraz no właśnie znowu chęć do płaczu wróciła, mogę płakać na zawołanie, mój brat robi pączki, tata ogląda telewizje, a ja pisze posta prawie płacząc, podchodzi mi coś do gardła , kaszląc prawie wymiotuje. Mój skarb siedzi i pomaga mojemu bratu z pączkami i faworkami.W weekend mamy jechać do domu mojej dziewczyny, już zastanawiam się jak ja to wytrzymam, zastanawiam się czy powiedzieć jej o tym iż mam takie myśli które mówią mi że jej nie kocham, że nic do niej nie czuje, że muszę się rozstać. Ale boję się, boję się że to prawda, że to mi nie pomoże , że to kolejne natrętne myśli.

 

Jednak analizując bardzo często miewałem myśli takie że się z nią żegnam, że ginę wypadku samochodowych i pisze sms do dziewczyny, brata i taty że ich kocham, że popełniam samobójstwo i pisze list pożegnalny do dziewczyn, gdzie piszę że nie zdążyłem zabrać jej do ciepłych krajów i że pojedzie z nią mój brat. Miałem również myśli że idę do więzienia i proszę ją żeby na mnie poczekała. Były takie że dowiedziałem się że nie zdradziła i że przez to muszę się z nią rozstać. Ostatnio stwierdziłem że to były moje pożegnania z nią, a ja tak naprawdę nie potrafię się rozstać. I coraz częściej myślę że to prawda.

Tak jak pisałem kiedyś - jak się przytuliłem do niej to to mi mijało,a teraz jest mi to obojętne.

 

Psycholog powiedział że po 1.5 roku wyszło że mój problem to co we mnie siedzi dotyczy mojej mamy - nie wiem jak on to stwierdził, teraz to najchętniej spotykał bym się z psychologiem 2 razy w tygodniu.

 

-- 18 lut 2012, 18:06 --

 

Postanowiłem pójść jeszcze raz do psychiatry by skierował mnie może na inną terapie, kończę z NFZ a planuje iść do prywatnego ośrodka, trudno 100 za wizytę ale przeboleje, zdrowie ważniejsze. Tym bardziej iż stary psycholog mówił ostatnio coś że NFZ zwykle refunduje terapie tylko do ok 2 lat. Troszkę straciłem do niego zaufanie po tym jak stwierdził iż zbagatelizował problem i musi zmienić podejście szkoda ze nastąpiło to po ok 1,5 roku. Dziwne zastanawiam się czy nerwice mogą nasilać się w momentach stresowych. Teraz zmieniam mieszkanie, rozmawiam o podwyżce w pracy i do końca lutego muszę oddać pracę magisterską. A najgorszy okres dla mnie to właśnie ostatnie 3 tygodnie. Dam znać co u mnie jak już pójdę na konsultację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich. Jestem tu w zasadzie nowa, ale jak czytam Wasze wypowiedzi przestaje czuć się obco:)

Ja na NN cierpię od ok 9 lat. Jako dziecko miałam zachowania obses-kompul ale jakos samoistnie to zniknelo... Natomiast nekaja mnie natretne myśli. Od prawie 3 lat lecze się farmakologicznie i w sumie półtora roku chodze na psychoterapię. Miałam bardzo duże problemy emocjonalne, które głownie dotyczyły spraw związanych z moim męzem. Non stop byłam zazdrosna o wszystko, totalnie zbzikowałam. Na tym punkcie miałam głownie natretne mysli ale dzieki psychoterapii minelo to. Jednak non stop mam leki a za tym idące natrętne myśli jak widzę atrakcyjne kobiety. Czuję do nich wrogość, boje się, że mogłyby być ode mnie lepsze... sama w zasadzie nie wiem czego własciwie sie boje... Zaznaczę, iż pochodzę z domu dysfunkcyjnego i z niego wyniosłam chore wzorce...

Pozdrawiam Was wszystkich gorąco:)

:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natretna27 nie wiem jak moglabym Ci pomoc.Czytam Twojego posta i mysle sobie,ze na pewno jestes fajna babka,atrakcyjna itp ale sama pewnie siebie tak nie oceniasz?Wydaje mi sie,ze brakuje Ci pewnosci siebie i tak jak piszesz ten brak pewnie powstal juz w Twoim rodzinnym domu.Trzeba nad tym pracowac,malymi kroczkami,a sie uda ta pewnosc siebie nabrac.Wtedy zadnej innej kobiety nie bedziesz odbierac jako zagrozenia.A co na to wszystko Twoj maz?moze on moglby Ci troche pomoc?komplementami podniesc Twoja samoocene?Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do programu TV poszukujemy osób, które cierpią na nerwicę natręctwa.

Pragniemy stworzyć program, który zwiększy świadomość w społeczeństwa na temat tej choroby.

Jeśli temat nerwicy natręctw dotyczy Cie bezpośrednio albo kogoś z Twoich bliskich – napisz do nas.

Prosimy o przesłanie imienia oraz numeru kontaktowego. Rozmowa nie zobowiązuje do udziału w programie, a każda wskazówka przy jego tworzeniu pomoże nam w dotarciu do ludzi, którzy potrzenują wsparcia.

TVN Style „Miasto Kobiet”

j.bieniasiewicz@tvn.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy i podejrzewam, że najważniejszy post na tym forum - moja historia.

 

Wszystko zaczęło się w 3 klasie liceum, 2-3 miesiące przed maturą. Po lekcjach w szkole dojeżdżałem jeszcze na dodatkowe zajęcia z angielskiego. Było to w sumie dosyć daleko od mojego domu (ponad godzina jazdy). Podczas jazdy tramwajem nagle poczułem... że tracę kontrolę nad pęcherzem. Mimo, że całkowicie nie "zlałem się w spodnie", to jednak strasznie się przestraszyłem. Od razu zadzwoniłem do rodziców którzy mnie stamtąd odebrali, nie powiedziałem im co mi się dokładnie przydarzyło - tylko że poczułem się po prostu źle. Myślałem, że będzie to historia jednorazowa. Jak bardzo się myliłem.

 

Następne miesiące to przygotowania do matury (ale takie na luzie raczej ;) ), w tym czasie nadal doskwierał mi ten problem. Mimo, iż panowałem w zupełności nad tym żeby nie "popuścić" to jednak na każdej lekcji czułem ciśnienie i coraz częściej chodziłem do łazienki. Wtedy byłem przekonany, że to jakieś przeziębienie, że może jak przeczekam to się wyleczę. Strasznie się tego wstydziłem.

 

Mimo tego dręczącego problemu udało się napisać maturę. Wynik całkiem przyzwoity. Oczywiście z każdym dniem stres się powiększał, a w czasie egzaminów maturalnych to siedziałem praktycznie jak na szpilkach. Dotrwałem do wakacji, w końcu powiedziałem rodzicom że mam taki problem. Oni potraktowali to jako skutek przeziębienia, że przejdzie - czyli dokładnie tak jak ja. Wakacje spędziłem praktycznie cały czas siedząc w domu. Było to strasznie dziwne zważywszy na to, że od 15nastego roku życia pracowałem w każde wakacje i zawsze gdzieś wyjeżdżałem - chociaż na tydzień w góry ze znajomymi. Najdłuższe wakacje w życiu przesiedziałem w domu. Rodzice uważali, że skoro mam taki problem to mogę siedzieć w domu. W tym czasie miałem dziewczynę i widywałem się z nią (niestety rzadko bo daleko od siebie mieszkaliśmy) i z kumplami którzy mieszkali blisko mnie. W wakacje byłem u urologa żeby sprawdzić czy wszystko jest okej - seria testów i okazało się że jestem zdrów jak ryba.

 

 

Nadszedł październik i czas studiów. Nowe znajomości. Nowe grono. Niespecjalnie mnie to przerażało bo zawsze miałem łatwość w nawiązywaniu kontaktów. Byłem osobą towarzyską i już po kilku dniach znalazłem sobie na uczelni fajne grono. Niestety mój problem postępował. Ciężko było mi wytrzymać na zajęciach bez wychodzenia do toalety. Zaczęły pojawiać się natrętne myśli - że nie wytrzymam, że wszyscy na mnie patrzą, że jestem inny. Z dnia na dzień było mi coraz ciężej. W końcu zdecydowałem się na pójście do psychiatry. Wylądowałem u doktora który leczył moją mamę kilkanaście lat wcześniej. Podał mi leki (chyba wtedy była to tranxena). Niestety okazało się, że mimo leków wcale nie jest dobrze. Wytrzymywanie na zajęciach było maksymalnie trudne, przynosiło stres. Gdy wracałem do domu byłem tak zmęczony, że bardzo wcześnie kładłem się spać i przesypiałem po 12h. W niedługim okresie miałem jeszcze kilka wizyt i do tranxeny dołożony setaloft. Mimo trudności szybko zaliczyłem pierwszą sesję (praktycznie w zerowych terminach) i mogłem cieszyć się feriami. Muszę jeszcze napisać, że na uczelnie mam dosyć daleko (1,15h- 1,30h dojazdu) i często musiałem wysiadać czy to z busa czy to z tramwaju szukać miejsca gdzie mógłbym się wysikać.

 

Po feriach wróciłem wciąż chory, niestety w dodatku rzuciła mnie dziewczyna. Wytrzymywanie na zajęciach z dnia na dzień stawało się coraz trudniejsze. Coraz częstsze wychodzenie do toalety, stres, trzęsące się ręce i nogi, gonitwa myśli, problemy ze skupieniem. Zombie. O tym że jestem chory nie powiedziałem nikomu poza dziewczyną. Wszyscy myśleli, że jestem zupełnie zdrowy. Pałałem coraz większą niechęcią do uczelni. Na uczelni grałem rolę luzaka i olewacza. Nie chodzę - bo mi się nie chce. Zacząłem unikać życia towarzyskiego, udawałem, że jestem wiecznie zajęty. Nie przychodziłem na spotkania i nie umawiałem się z kumplami. Każde wyjście ze znajomymi było dla mnie stresem którego unikałem. Mój stan zdrowia wciąż się pogarszał, a lekarz jedynie żonglował lekami - które praktycznie nic nie zmieniały. 2 semestr na studiach skończyłem z niezaliczonymi 2 przedmiotami.

 

Wakacje oczywiście przeżyłem samotnie. Komputer stał się największym przyjacielem. Unikałem wyjść. Każde wiązało się z nerwami i strachem. Po wakacjach przyszedł czas na poprawki których nie zaliczyłem. Ciężko to przeżyłem. Nie tyle dlatego, że bardzo mi na tym zależało - tylko moim rodzicom. Moja edukacja to dla nich zawsze priorytet. I nawet gdy w czasie drugiego semestru nie mogłem wyjść na zajęcia (bo miałem takiego stracha|biegunkę|byłem tak roztrzepany etc) to ojciec kazał mi wsiadać do samochodu i zawoził mnie na uczelnie - gdzie siedziałem oczywiście nie na zajęciach a cały czas w kiblu (z telepiącymi się rękami i płaczem). Po nieudanym drugim semestrze czułem coraz większą presję - nie dość, że każdy dzień był ciężki to w dodatku czuć było presję od rodziców. Pojawiły się myśli samobójcze. Natrętne. Myślałem o tym praktycznie każdego dnia. Raz poszedłem do garażu w domu z paskiem, po to by ze sobą skończyć. Brakło mi oczywiście odwagi.

 

Trzeci semestr - taki sam jak drugi, dużo opuszczonych zajęć, niezaliczone kolejne 2 przedmioty. Nienawiść do uczelni i do własnej osoby. Wstyd. Płacz po nocach. Rozmyślanie o tym czy w ogóle warto to dalej wszystko ciągnąć. O mojej chorobie wciąż wiedziała tylko rodzina. Ja z rzadka pojawiałem się wśród znajomych. Nie chodziłem na większe imprezy. Stresowały mnie każde sytuacje w których jest wiele osób. Problemy miałem coraz większe. Chciałem zmienić lekarza jednak matka się upierała na tego bo on pomógł jej. Wciąż trwała żonglerka lekami. Wysłano mnie na psychoterapie. Byłem na kilku spotkaniach, jednak rodzice strasznie krytykowali to co ona mi wkłada do głowy, a pomysł że miałbym iść na urlop zdrowotny działał na nich jak płachta na byka. Po kilku spotkaniach przerwałem terapie (mnie samemu nie stać było na nią).

 

Czwarty semestr i punkt krytyczny. Po feriach czułem się całkiem przyzwoicie. Byłem w dobrej formie, chodziłem na wszystkie zajęcia nawet na te na których nie było prawie nikogo (3 osoby na sali plus ja na cały rok). Niestety tak fajny stan nie trwał długo. Wszystko wróciło. Nawet ze zdwojoną mocą. W czwartym semestrze poza obowiązkowymi zajęciami musiałem jeszcze zrobić 2 przedmioty zaległe. Na koniec semestru poległem na całej linii - nie zaliczyłem zupełnie tego semestru.

 

Jednak tuż pod koniec zdecydowałem się na to by powiedzieć paru znajomym o mojej chorobie. Wyselekcjonowałem najbliższe mi osoby. Takim którym ufałem. Reakcja była różna, ale oczywiście każdy chciał mi pomóc. To był przełom po 2 latach samotności w końcu miałem kogoś. Zacząłem bardzo często przyjeżdżać do kumpla w mieście (ja mieszkam poza), nawet u niego nocowałem. Oczywiście jak zawsze każda podróż, każda posiadówka itd to stres. Ale nie byłem sam.

 

Wakacje spędziłem również z nimi. Nawet wyjechałem na weekend. Niestety nie miało to większego wpływu na moje "parcie". Wciąż ten sam problem którego strasznie wstydziłem się. Oczywiście wstydziłem się tego też przed tymi 4 znajomymi.

 

Po nieudanym 4 semestrze nie mogłem wrócić na uczelnie więc zacząłem siedzieć w domu. Często jeździłem do kumpla w mieście, spotykałem się ze znajomymi na mojej wsi. Powróciło chociaż trochę radości w życiu, minęły myśli samobójcze. Niestety nadal każde wyjście "do ludzi" do stres, gonitwa myśli, cały czas odczuwalna potrzeba pójścia do toalety. Przeszkadza mi to strasznie w życiu. Zabiera radość którą miałem w sobie przed chorobą. Miałem jej tak wiele że mogłem obdarowywać ludzi, niestety teraz jestem pesymistą, smutnym, zmęczonym życiem. Mam 21 lat i czuje się wypalony. Nie wiem jak poradzić sobie z tym wszystkim, co próbować. Mam dosyć brania leków - nie dały mi one praktycznie nic. Teraz stresuje się praktycznie każdą sytuacją w której spotykam się z ludźmi.

 

I oto cała moja historia. Teraz zastanawiam się czy wrócić na uczelnie - po jeszcze więcej tego co dostałem czy pójść na terapię (odłożyłem trochę kasy która ma iść na powrót na uczelnie, ale wystarczyło by również na sporo wizyt na psychoterapii) ... nie wiem co robić ? Oczywiście całość utrudnia presja rodziców wobec których czuję się jak nieudacznik z jednej strony, z drugiej zaś jestem zły na to że przekładają wykształcenie nad zdrowie.

 

To tak "krótko" opisana moja historia. Na samym wstępie baaaaardzo dziękuję każdemu kto przeczytał całość. I jak ktoś tu wyżej napisał - cieszę się, że nie jestem sam.

 

Dziękuję za każde wasze słowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wariat witaj na forum.Ja przeczytalam caly Twoj post i moim skromnym zdaniem uwazam,ze jesli tylko masz checi to powinienes skonczyc te studia.Jesli wybrales kierunek,ktory Cie kiedys interesowal moze byloby warto do tego wrocic?moze jak je skonczysz bedziesz dumny sam z siebie i Twoja samoocena wzrosnie?chociaz z drugiej strony tak jak Ciebie wkurzaja mnie Twoi rodzice dla ktorych bardziej licza sie studia niz Twoje zdrowie.Zastanow sie czy na te studia wrocilbys dla siebie czy dla nich?jesli dla nich to chyba szkoda Twojego zdrowia.Pozdrawiam Cie serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, przeczytałem Twoją historię

ja miałem podobnie, zaczęło się od niegroźnego sprawdzania wszystkiego dookoła po kilkanascie razy. Schodzenia z 4 pięt9ra po to żeby potem trzy razy wejść z powrotem i przekonać się, że na pewno zamknąłem drzwi. na początku myslałem ze jestem po prostu rozkojarzony ale potem zacząłem miećróżne wizje co do krzywdzenia moich znajomych i rodziny. To było jeszcze w liceum i gdy w przypadkowej rozmowie powiedziałem o tym szkolnej pedagog to stwierdziła że to moja wyobraźnia bo za dużo oglądam horrorów i gram w krwawe gry.

Uwierzyłem bo co miałem zrobić. Ale to zaczęło sie nasilac i od wizji przeraziło się w strach przebywania wsród bliskich. Zacząłem unikac kontaktów z rodziną, szybko wychodziłem do szkoły późno wracałem siadałem do ksiazek i wymigiwałem się nauką. Ale gdy tam sie wyalienowałem od rodziny zaczęły się myśli, że tak naprawdę to do nich nie pasuje, nie darze ich żadnym uczuciem i że to włąsnie dlatego ich unikam. Płakałem po nocachże przecież są dla mnie tacy dobrzy, opiekunczy, nie miałem im nic do zarzucenia a nie wiedziałem czy tak naprawde ich kocham. Stało się to na tyle meczące ze udałem się do psychologa a później do psychiatry.

Tak to się zaczęło i wtedy uświadomiłem sobie ze to nerwica natręctw.

Długo chodziłem na te terapie brałem nawet proszki. (Od pół roku nie biore, czasami nachodzą mnie różne natrectwa ale póki co wzmagają tylko niepokój i staram się nad tym panować, chociaż jest coraz ciężej ale próbuje z tym żyć.)

 

Dosyć o mnie

Chciałem Ci powiedzieć, że masz obawy takie jak my wszyscy tutaj. To co jest w naszych myślach jest dla nas tak realne, że boimy się, że naprawde zrobimy krzywdę naszym bliskim, których tak naprawdę kochamy. Potem to już wizja więzienia czy popełniania samobójstwa przychodzi na myśl w ułamku sekundy i koło się zamyka - ciężko przestać o tym myśleć, czasami jest to niewykonanlne. Nawet jak o tym pisze to mam ściśnięty żołądek ale wiem jak jest Ci ciężko więc chcę powiedzieć o tym co mi powiedziano.

 

Mój terapeuta, który mi bardzo pomógł wytłumaczył mi całe to zjawisko jakie zachodziło w mojej głowie. Mianowicie boję się tego co jest dla mnie najważniejsze. Rodzina to wszystko co mam, co kocham. W międzyczasie poznałem bardzo fajną dziewczynę, nigdy żadna mi sie tak nie podobała, to był chodzący anioł ale i tak ją zbywałem bo wydawało mi się, że ją zabiję przy najbliższej okazji. Nie chce nawet przypominac sobie co się wtedy ze mną działo gdy widziałem ją i chciałem z nią być ale bałem się że moge jej coś zrobić (dzieki terapii, jesteśmy ze sobą już ponad rok :smile: )

A więc faktycznie zaczęło się od obejrzenia pożaru i myśli "nigdy bym nie chciał, żeby ktośzmoich bliskich spłonął" potem już w wyobraźni widziałem płonący nasz dom i siostrę uwięzioną w środku i zastanawiam się co bym robił, a gdyby mnie tam nie bylo?, potem przychodziła mysl - a gdybym to ja podpalił dom i ktoś w nim spłonął? zaraz potem wydwało mi się że mógłbym zrobić to specjalnie... i tak w kółko. Mój umysł krok po kroku doprowadzał mnie niemalże do szaleństwa które zaczynało się tylko i wyłącznie od tego że CZEGOŚ NIE CHCE. a na koniec pokazywał mi że jestem w stanie sam to zrobic.

 

Ja za pierwszym razem oczywiście nie rozumiałem tego wytłumaczenia i nie docierały do mnie żadne racjonalne wytłumaczenia. Jednak czytając wiele historii ludzi ( matki krzywdzące swoje dzieci, faceci nie wiedzący czy są hetero czy homo itd) przekonałem się że wiele ludzi ma mysli, które wywodzą się z tego samego źródła co u mnie - od NIE CHCENIA do ZROBIENIA (a raczej myslenia o zrobieniu)

 

Nie wiem, czy napisałem to jakoś zrozumiale ale mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi. Dla mnie najważniejsze było zrozumienie tego co dzieje sie w mojej głowie i skad sie to bierze. Dlatego zachęcam Cię do zastanowienia się nad tym, może pomoże Ci to trochę odciążyć umysł.

 

Co do Twojego życia to moim zdaniem masz szczęście, że masz kochającą dziewczynę i nie rób pochopnych kroków. Jeżeli Twoje myśli mają podłoze takie jak u mnie, to wynikają z tego, ze tak naprawdę nie chcesz jej stracić i krok po kroku doszedłes do wniosku ze byc moze jej nie kochasz. Nie myśl o tym, zostaw sprawy w ręce losu. Zastanowisz się nad tym gdy wyjdziesz na prostą i napady nerwicy ucichną, bo ona jest złym doradcą.

Faktycznie jej objawy mogą nasilać się w sytuacjach stresowych, bo wtedy rozum pracuje na zwiększonych obrotach. Staraj się wyciszyć i stwierdzić, że co ma być to będzie.

 

Napisałem to co wiem z własnego doświadczenia, wiem że każdy człowiek jest inny i inaczej reaguje na to co mu głowa podpowiada ale może jakieś moje słowa Ci pomogą.

 

P.S. Dobrze, że udajesz się do psychiatry, ja osobiście uważam, że jak się chodzi prywatnie to wielu lekarzy wie, że naprawdę potrzebujemy tej pomocy skoro wydajemy tyle kasy i wkładają dużo serca w terapię ( a przynajmniej ja tak dobrze trafiłem).

Aha. i znajdz jakieś hobby albo sport, coś co zajmie Ci czas, który poświęcasz na głowkowanie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wiadomość,

 

Widzisz ja chodzę do psychologa ponad 1,5 roku, i wydaje mi się że zrobiło mi się gorzej.

Zawsze wydawało mi się że takie analizowanie wszystkiego wynika z mojej inteligencji (miałem kiedyś przez psychologa robione i wynik był bardzo wysoki) Jednakże działało to że do praktycznie każdej sytuacji w pół sekundy miałem 100 różnych scenariuszy, odpowiedzi scenek odegranych, rozmowa z przełożonym, w sklepie, u psychologa, na uczelni , w domu, co bym zrobił jak coś tam. Nie wiem możliwe że myśli dotyczące dziewczyny pojawiły się po tym jak zacząłem się zastanawiać czy to przez nasz związek nie mam takich problemów.

 

Pamiętam jak jeszcze w dzieciństwie np odpijając piłeczkę do ping ponga, skacząc na skakance, wskakiwały mi takie myśli że ktoś umrze z mojej rodziny, najczęściej mama ja np nie odbije 100 razy, i liczyłem powtórzenia próbując odbić. I tak było w kółko. No jeszcze 2 tygodnie, sprawa podwyżki i awansu się wyjaśni i minie termin obrony pracy mgr więc zobaczymy czy wraz z odejściem stresu miną też inne objawy

 

Ja dobrze sobie zdaje sprawę że to nieprawda, jak większość z nas tutaj, ale jak powstrzymać te myśli, jestem gejem co to za pomysł - przez 25 lat zawsze podniecały mnie dziewczyny - zawsze sobie je wyobrażałem nigdy nie myślałem o seksie z gościem. A teraz patrze na każdego chłopaka i myśl czy on mnie podnieca, czy będę miał wzwód. Albo w przypadku objawów duszenia się, czy sikania - tak sam z siebie przecież nie zacznę się dusić, a mimo to tego się boję, a z sikaniem jak jechałem np autobusem w długą trasę to musiał mieć wc , bo inaczej po 3 sekundach od ruszenia chciało mi się sikać. Po czym kierowca stawał ja sikałem jak tylko wsiadłem chciało mi się znowu :). Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej silna nerwica natręctw, moze w Twoim przypadku psychiatra leki na natręctwa chyba najbardziej pomagaj, i pamietaj Ty nie czujeusz podniecenia na widok facetów tylko siezastanawiasz , rozmysłasz o tym czy nie jesteś omo, Ty nie chcesz nikogo zabić jak widzisz noż tylko myślisz czy ja jestem ws tanie to zrobić, czy mam ochotę to zrobic, czy jestem normalny skoro sie zastanawiam czy jestem w stanie kogoś zabić, ale Ty nie myślisz o tym ,że chcesz tylko o tym czy jesteś w stanie w tym jest sedno takich myśliw NN i trzeba sobie z tego zdać sprawe i następna mysl jestem moze psychopata skoro myśślę czy tym nozem moge kogoś zabić kto stoi obok, ale Ty nie masz ochoty tego zrobić tylko masz wrecz obawe i strach przed tym ze jestes w stanie to zrobic, mam nadzieję,ze zrozumiałeś coo mam na myśli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak zrozumiałem, jednak pamiętam że widok noża , czy innego przedmiotu który można wbić w kogoś, lub pociąć powodował serie takich myśli, nieraz były to tak jakby takie obrazy że to robię właśnie, tak samo jest z homo, teraz każdy starszy gość dla mnie to pedofil lub zboczeniec,a każdy gość to gej.

 

Nie będę podejmował żadnych decyzji w stanie w którym nie wiem czy to prawda czy tylko natręctwa. Leków nie chciałbym brać trochę się boję że jak odstawię to to wróci ze zdwojoną siłą. Zobaczmy czekam na umówienie wizyty do psychiatry. Konsultacja ma trwać 1,2h więc pewnie zdążę się wygadać , popłakać i jeszcze raz wygadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MOIM ZDANIEM powinieneś sie wyciszyć i moze własnie ukoić nerwy ,ale z nastawieniem, że to jest terapia a nie że siedzisz bo sytuacja zdrowotna Cię do tego zmusiła i myśłisz tylko o tym,ze jestes nieszczęsliwy , cos ala taka jakby osobista medytacja , moze by to ukoiło Ci nerwy, nie chce Cię straszyć,ale czy robiłeś sobie badania na raka pęcherza, jak nie zrób tak dl;a spokoju zebyś i wedział

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc Wariat

Przeczytalam cala twoja historie,jest podobna do mojej.Masz bez watpienia nerwice lekowa z objawami natrectw,brak wiary w siebie i niska samoocene.Wspmniales ze twoja mama tez sie leczyla,jesli nie wiesz to ta choroba moze byc dziedziczna i najczesciej choruja na nia osoby po 20 roku zycia.Rowniez wazne jest to jak sie czules jako dziecko i jaki miales stosunki z rodzicami,z rowiesnikami itp.Wazne jest teraz to jakie podejmiesz kroki odnosnie leczenie nie bagatelizuj tego i jak najszybciej poszukaj dobrego lekarza najlepiej psychiatre/psychoanalityka.Nie bierz zadnych tabletek typu xanax,afobam,cloranksen,tranxene,relanium itp. poniewaz te tabletki ci nie pomoga,poniewaz dzialaja one jak kieliszek wodki i szybko uzalezniaja chociaz nie powiem ze fajne jest po nich samopoczucie.

Moja choroba zaczela sie kiedy mialam 20 lat i trwa do tej pory czyli 14 lat.Zaczela sie kiedy oblalam egzaminy na studia,bardzo chcialam studiowac i bylam pod presja rodzicow,ale niestety nie udalo sie i wtedy wlasnie czulam sie strasznie winna,balam sie powiedziec o tym rodzicom,bylo mi wstyd przed rodzina,znajomymi..czulam sie gorsza.Niedlugo potem zaszlam w ciaze i niestety choroba tak mnie zblokowala ze nie podeszlam do egzaminow ponownie tym bardziej ze nosilam w sobie dziecko.Dlugo skrywalam przed wszytkimi co czuje,rodzina wiedziala ze jest cos nie tak ale tak naprawde nie iwedzieli wszystkigo,tez unikalam znajomych,wszystkigo sie balam,strasznie znosilam krytyke.Dopiero teraz doszlo do mnie ze robilam wszystko dla innych a nie dla siebie.Moj maz zostawil mnie jak nasze dziecko mialo 3 miesiace i niestety do tej pory nie utrzymuje z nim kontaktu,wiec bylam zdana tylko na siebie.Nie powiem ze przez ten czas czulam sie caly czas zle byly lepsze i gorsze dni,poniewaz ukonczylam szkole policealna,pracowalam.Kiedy maz odszedl wbilam sobie do glowy ze nikt juz mnie nie zechce z dzieckiem i tak przez 7 lat bylam sama chociaz jestem atrakcyjna kobieta;),w koncu poznalam obecnego partnera,na samym pocztku znajomosci powiedzialam mu o swoim problemie,wogole nie zrazil sie tym.Wyjechalam z Polski,mam drugie dziecko,bylam caly czas na psychotropach do listopada ubieglego roku kiedy postanowilam w koncu isc do dobrego specjalisty.Od listopada zeszlego roku biore Jarvis i dopiero teraz widze jak moje zycie sie zmienia,nie jestem juz taka nerwowa jak wcesniej,nie wpadam w histerie,zaczelam wychodzic do ludzi i w koncu poczulam ze jestem cos warta,ciesze sie zyciem,tym ze mam 2 coreczki.Lekarz powiedzial ze musze brac obecne tabletki do okolo roku czasu,szybszy postep jest jak chodzi sie rowniez na psychoterapie,ja tez zajelam sie sportem tym co kiedys kochalam to tez pomaga.Jak pomysle sobie ile lat stracilam tylko dlatego ze wstydzilam sie swojej choroby.

Nie zalamuj sie tym ze zostawila cie dziewczyna widocznie to nie byla twoja druga polowka,przyjdzie czas a znajdziesz;)Jesli chodzi o twoj problem z siusianiem;)to nie przejmuj sie tym,jesli wszystkie badania w tym kirunku sa ok to nie masz sie czym martwic,jest to powod twojej choroby,to minie.Ja tez w ciagu tych lat mialam podobne loty,z roku na rok bylo to cos innego.

Jeszcze cos odnosnie leku Jarvis i innych podobnych,ten leka na poczatku dziala odwrotnie,dopiero po 2-3 tygodniach zaczyna sie poprawa.

Zycze ci szczescia i szybkiego powrotu do zdrowia,znajdz dobrego specjaliste,i jeszcze jedno wszystko co robisz w swoim zyciu rob dla siebie a nie zeby spelnic czyjes oczekiwania.Jesli bardzo pragniesz studiowac wrocisz na studia,a moze to po prostu nie jest twoj kierunek,moze chcesz robic cos innego,to jest twoje zycie.Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

Jestem tu nowa i od dluzszego czasu zastanawiam sie czy ktos jest w stanie mi pomoc..moje problemy zaczely sie juz w dziecinstwie,kiedy to moj ojciec duzo chorowal i niestety,ale czesto mialam depresje,ktore mijaly i pojawialy sie w kazdym dla taty "gorszym" momencie,czyli np gdy byl w szpitalu(chorowal na raka)..Potem dopadla mnie depresja i nerwica lekowa rok po taty smierci.Pozniej byl problem kiedy to zaszlam w ciaze i okazalo sie,ze donosic nie moge bo..wtedy wyladowalam 1-wszy raz w szpitalu,depresja,szok poporodowy,po prostu chyba juz przeszlam wszystko co mozliwe:(pozniej przed slubem wpadlam znow w depresje,ale taka pozytywna,jak to okreslila moja p.doktor, i stwierdzila ze to choroba afektywna dwubiegunowa,znow szpital,ale udalo mi sie wyjsc i tak od 4 lat nie chodze do zadnego lekarza psychiatry,a problemy sie nawarstwiaja.Bylam tylko raz w czerwcu i uznala,ze leki mozna odstawic..ale jakies 2 lata temu wyjechala moja mama,ktora jak jestesmy z mezem w pracy zajmuje sie wszystkim w naszym domu,czyli sprzata,gotuje pierze itp...wtedy zaczal sie dramat:( a mianowicie chodzilo o czystosc,ciagle sie komkpalam,mylam rece,wszedzie widzialam kurz i wszystko moim zdaniem bylo brudne..to juz mnie po prostu przerasta,poniewaz mam sklep z odzieza,a z tego jak wiadomo kurzu mnostwo,wiec calymi dniami chodze i tak dmucham,pufam itp jakby odganiajac ten kurz od siebie i ciagle wycieram rekoma usta i w kolo ust,po prostu jak glupia..moj maz wie,ze to nie jest normalne,nigdy zreszta przed nim niczego nie ukrywalam,wie wszystko i zawsze mnie wspiral kiedy bylam w szpitalu itp,ale ja np boje sie isc do psychologa,bo tego jest tyle ze nie wiem od czego zaczac i boje sie,ze bedzie chcial dac mi jakies leki,ktorych nie chce brac i chodzic jak tuman i ze mi wmowi kilka chorob na raz:( jesli chodzi o ludzi to tak jak czytalam tutaj wypowiedzi innych osob tez ciagle jestem podejrzliwa,nie ufam ludziom,zawsze analizuje kazda rozmowe i moj maz zauwazyl,ze wiecznie wszystkich o wszystko podejrzewam,a to ktos sie krzywo spojrzal,a to ktos cos knuje przeciwko mnie itp itd...jestem juz czasami tak zmeczona,ze plakac mi sie chce,meczy mnie to strasznie,bo najchetniej jadlabym wszystko z paczek,bo czyste itp,wszystkiego sie brzydze:( nawet wczoraj siostra sie spytala jak jadlam u niej ciasto czy brzydze sie lyzeczki bo nawet ustami nie dotkne,no i tak zawsze jest ze wszystkim..jak pije kawe to pilnuje czy tam aby pylek jakis nie wpadl,obled po prostu...Tak samo maz robi mi sniadanie i nie wytrze noza to juz jestem zla na caly swiat,wrecz wkur**ona i najchetniej bym nie jadla..doradzcie mi jak sobie z tym radzic i do jakiego lekarza sie udac,wolalabym chyba psychologa,bo psychiatra zaraz leki przepisze a ja nie chce:( z gory bardzo dziekuje!

zapomnialam wspomniec o mojej chorobliwej zazdrosci ktora tez mnie i meza dobija,wiecznie snuje podejrzenia,zastanawiam sie czy mnie nie zdradza,mimo iz mam 99% pewnosci to i tak zawsze znajde powod zeby sie przyczepic.Nawet jak tylko spojrzy na jakas to od razu karze mu biegnac do niej,widze,ze go to bardzo meczy,ze ma czasem dosc,mowi mi to nawet czasem,ale stara sie i pomaga,tylko jak dlugo wytrzyma?tego chyba boje sie najbardziej,jednak to mi jakos mocno glowy nie zaprzata,bo wierze,ze jesli przetrwal szpitale to juz chyba teraz sobie poradzimy..ale musze poszukac pomocy bo jak tak bede dalej zbierala te natrectwa to potem bedzie problem sie wyleczyc..teraz tez siedze i zastanawiam sie czy za duzo slow nie "naduzylam" i czy za bardzo sie nie rozpisalam,ale mam nadzieje ze przeczytacie za co serdecznie z gory dziekuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Plan jest taki że kończę obecną terapię i idę do innego już nie psychologa tylko do psychiatry. Ale towarzyszą mi myśli że po co tam idziesz przecież i tak jesteś gejem, po co płacić 400 miesięcznie byś w końcu się dowiedział tego, co tak naprawdę wiesz to bez sensu. Teraz każdego chłopaka którego mijam to od razu jakiś dreszcz mnie przechodzi, zlewa zimny pot. Najgorsza jest pobudka, od rana już czuje ściśnięty brzuch, drętwieją ręce i nogi - może to przez stres związany z oddaniem pracy mgr - ale mam wrażenie że tym wogóle się nie przejmuje - co jest dość dziwne bo to ważna sprawa. Nie mogę się skupić na niczym i zaplanować czegokolwiek na dłuższą metę, bo to wszystko siedzi we mnie i wydaje mi się to bezsensu. Chciałbym żeby to ktoś wyciął ze mnie i wyciągnął.

 

-- 27 lut 2012, 09:31 --

 

No i bylem powiedzialem ze chce rozpoczac nowa terapie a ta zakonczyc, ale psycholog powiedzial ze tak sie nie robi i trzeba o tym porozmawiac. Wiec pewnie jeszcze do niego pojde. Nie wiem czy isc w srode juz do psychiatry bo mialem zaczac nowa jak skoncze stara.

 

Ehh czasem chcialbym zeby samchod mnie rozjechal, piorun walnal, to wszystko dla mnie jest za trudne. Ehh zycie jest zjebane. A jeszcze niedawno myslalem ze jest fajne. Teraz zyje z dnia na dzien.

 

-- 03 mar 2012, 09:39 --

 

Najgorsze są takie dni że budzę się już z myślami o homo, ja mam wrażenie że nim jestem, cały czas mam drętwe ręce. Co kawałek przechodzą mnie takie fale ciepła zimna. Ostatnio w autobusie jakiś gości chcąc mi coś pokazać tak jakby podniósł brwi - w sumie nie wiem co on zrobił bo odwróciłem się a przeze mnie przeszedł dreszcz i dziwne uczucie w brzuchu i klatce. Masakra. Nie wiem czy to jest strach - czy co. Chciałbym żeby się to skończyło. Coraz częściej myślę o samobójstwie, przejeżdża autobus - myśl żeby skoczyć pod niego, ktoś jest w sklepie mam nadzieje że tu będzie napad i ktoś mnie zastrzeli, Albo że Białoruś wypowie nam wojnę i zginę w nalocie.

 

To jest straszne.

 

-- 05 mar 2012, 07:58 --

 

Jade na zajecia z psychologiem. Ah jak brakuje mi dawnych problemow. W głowie byly mysli o tym co na uczelnie, co do pracy. Złożyłem prace magisterska, a w ciagu ostatnich dni zero stresu co z nia bedzie, czy promotor ja zaakceptuje. Tylko uczucie końca wszystkiego. Że zaraz sie wszystko skonczy że nic nie ma sensu. Chciałbym usnac i poprostu sie nie obudzić.

 

-- 05 mar 2012, 10:26 --

 

Czy myslicie ze wizyta u seksuologa moze pomoc. Czy to strata czasu. Chyba sie tam udam po skonczonych wizytach u psychiatry. Psycholog powiedzial mi ze so osoby homo, ktòre całe życie o tym nie wiedzą. Umysł człowieka jest jednak zjebany. Szukam sposobu jak popełnić samobòjstwo tak by tak to nie wygladało. Odejść i mieć spokój - wieczny spokój. Tylko po co było na to wszystko pracować 26 lat.

 

-- 05 mar 2012, 18:19 --

 

Ja się chyba poddałem, nie mam już siły, jest to strasznie bolące. Jednak ja coraz częściej myślę że moja nerwica była spowodowana właśnie moją orientacją seksualną. Sam nie wierze w co piszę. Fuck. Czytałem o gejach oni nie chcą się kochać z dziewczynami, ja ze swoją bardzo chciałem, lubiłem czytać o trikach i sztuczkach co można robić by dziewczynę bardziej nakręcić. 1 raz zwykle było mi mało chciałem 2 - 3 razy się kochać.

 

I to mi się tu nie zgadza, nigdy wcześniej nie myślałem o chłopakach. Widziałem ich gołych na plażach na siłowni i nic, zero poruszenia. Boli to jak cholera. Jest to straszne uczucie. Dzisiaj czytałem o samobójstwach. Ale jak o tym myślę że brat albo ojciec sciąga mnie z stryczka płacz i smutek mnie ogarnia. Kurwa nie chciałbym się zabijać, chce żyć. Ale nie będąc jebanym gejuchem - kurwa ja tego nie wybieram.

Psycholog i Psychiatra pierdolą że problem jest związany z moją nieżyjącą matką. Co to za pomysł co to ma ze sobą wspólnego.

 

Najbardziej na świecie nie chciałbym skrzywdzić mojej dziewczyny - chce żeby była szczęśliwa. Wspiera mnie bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę zaśmiecać forum nowym osobnym tematem.Po przejrzeniu tego działu chyba trafnie wybrałam gdzie napisać.

 

Potrzebuje pomocy.

Sprawa wygląda tak że nie jestem w stanie mieszkać z moją drugą połową.A wszystko przez to że w tamtym mieszkaniu ktoś umarł .Wcześniej nie miałam żadnych problemów by tam być.Po tej śmierci jedyne o czym myślałam to to że .... eh nie wiem co robić.Byłam tak zrozpaczona , w sierpniu związek nam się rozpadł (głównie przeze mnie i te natręctwa) teraz znowu jesteśmy razem i chcę ten swój problem zwalczyć.Muszę.12 lat mieszkania razem a teraz totalna rozłąka nie dźwigam tego dlaczego ciągle mam te myśli? Tylko to że "on tam leżał " nie potrafię no ..spędziłam tam tylko jedna jedyną noc i nic zmrużyłam oka co ja mam zrobić?? Może ktoś miał coś podobnego? ? Biorę leki na nerwicę ale niewiele mi w tej chwili pomagają a mój psychiatra powiedział na to że "takie jest życie to się zdarza" a ja zostawiona sama sobie nie umiem sobie z tym poradzić..nasza rodzina się rozpadnie po raz kolejny bo ja się boję?? ;-(( na razie mogę liczyć na zrozumienie ale tak się nie da żyć..ja jestem tylko 7 min drogi od tego mieszkania ale jednak wiecie jak to jest , nie wytrzymam tak długo tęsknota dobija bo jak się nie mieszka razem to ciężko trafić z wolnym czasem ;-((( co mam zrobić żeby nie myśleć??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×