Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pod Trzeźwym Aniołem


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

no to chyba raz na jakis czas napic sie mozna...

 

wiesz znam takiego chłopaka co sie co roku zaszywał...

i caly rok nie pił

a jak miał przerwe to szedł w cug na 2 tyg....

potem kropklowki detox

i zaszycie i znów rok bez....

 

a znam jeszcze takiego co przestał pic sam z siebie

i nie pije juz 10 lat NIC

ani kropli

powiedział ze zawsze jak widzi alkohol

to go trzęsie

i wie ze jeden kieliszek i znowu popłynie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale ciągły stan przygnębienia i lęku.

Michał ,to normalka , a nawet było by dziwne gdyby było inaczej. Zachęcałbym z wejściem z dobrym antydepresantem w celu złagodzenia tych objawów + ( jeżeli masz dojście ) akomprazat ,ew. naltrexon,baclofen. Pewnie można i bez tego ( są różne szkoły), ale po co się aż tak męczyć.+ do tego musowo AA i najlepiej Terapia Uzależnień(stacjonarna). Zrobisz oczywiście co zechcesz , a to co mówię potraktuj tylko jako sugestie niepijącego alkoholika.

Dobrze ,że znasz ludzi ,którym udało się wyjść z nałogu alkoholowego.Niech będą dla Ciebie na ten czas pewnym wzorem. Pamiętaj również jednak,że są i tacy ,których piekło alkoholowe pochłonęło z kretesem. Ci którym się nie udało,którzy popłynęli i nie zdążyli wrócić. Jak śpiewał kiedyś Kazik:" że z tylu różnych dróg przez życie ,każdy ma prawo wybrać żle".I jest ich niestety o wiele ,wiele więcej niż tych którzy ozdrowieli. Pomyśl ,jak trudnouleczalną chorobą jest alkoholizm ,skoro najlepsze Ośrodki Odwykowe szczycą się takimi osiągami ,że Ci ,którym się uda ukończyć pozytywnie odwyk ( średnio 75% przyjętych),jeżeli 30% z nich nie pije przez rok to jest ich( i pacjenta) wielki sukces . Oczywiście można nie pić bez terapii ,bez AA ,ot tak z dnia na dzień( znam 2 spektakularne przypadki) ,ale uważam ,że są to tylko nieliczne wyjątki od reguły. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej ! Dla mnie alko jak na razie to same porażki.Raz mało nie zginęłam w wypadku (kolega po piwku prowadził )choć nie byłam piana to na trzeżwo bym nie wsiadła ,przez alko umarła moja mama miła raka trzustki,poza tym raz rano wzięłam afobam i wieczorkiem wypiłam piwko rezultat : pokłuciłam się z chłopakiem i uciekłam z domu jak szłam ulicą obok mnie przejechał dwa razy jakiś koleś beemką i zwolnił mega sie wystraszyłam całe szczęście ,że zaraz zjawił się mój chłopak.ale to są tylko te najbardziej drastyczne wypadki.Nie zamierzam igrać z losem i sprawdzać czy jedno piwko w sobotę to za dużo czy jest ok.Wybaczcie mi ale może trochę przesadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, Chodzę na terapie , póki co indywidualnie od 15 marca ma być w grupie. Jak do tej pory nie miałem żadnego kryzysu , nie powiem, ze nie przeszło mi przez myśl zeby sie napić piwka ale ogólnie nic groźnego. Biorę bioxetin ale nie działa tak jakbym sobie życzył. Ide w poniedziałek do nowego lekarza może coś poradzi. Na razie nie ma mowy o normalnym funkcjonowaniu, samopoczucie w skali od 1-10 oceniam na 6-7 , ale swoją aktywność w tej samej skali maksymalnie na 3-4. Troche to przygnębiające i irytujące ale będę cierpliwie czekał na poprawę .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :smile:

Chciałabym opisać dwa przypadki, mój i mojego partnera na temat picia alkoholu.

Uważam że obydwoje jesteśmy uzależnieni, jednak chciałabym wysłuchać Waszej opinii na ten temat,

gdyż przechodziliśmy różne fazy w życiu.

 

Ja(38lat): Kiedyś ( około 18 lat temu ) wpadłam w depresję i przez 3 lata piłam codziennie.Zapijałam moją depresję.

Rzadko się upijałam, nie było nawet po mnie widać, piłam tylko i wyłącznie piwo 3-10 dziennie.

Później postanowiłam z tym skończyć i zgłosiłam się do AA. Przez wiele miesięcy nie piłam nic.

Po jakimś czasie stwierdziłam że może ja nie jestem wcale uzależniona jeżeli potrafię nie pić.

Od tej pory sięgałam po alkohol od czasu do czasu z przerwami tydzień, dwa.

Potrafiłam wypić np. 4 piwa a potem przez następne 2 tygodnie nic.

Jednak zdarzało się, że wpadałam w tak zwane ciągi alkoholowe 3-5 dni, gdyż piłam na kaca. Potem przerwa

około 1-2 tygodnia czasem miesiąca. To trwało kilka lat.

 

Partner(40lat): Kiedyś przez wiele lat pił codziennie i to w dużych ilościach. Nawet raz wylądował w szpitalu.

Odkąd zaczęliśmy 6 lat temu ze sobą chodzić na początku wcale nie pił a potem zaczął od czasu do czasu.

Jednak ja uważałam że nie jest z nim źle gdyż on potrafił czasem zrobić 2 łyki piwa i resztę wylać bo stwierdził że

nie ma dzisiaj ochoty (czego ja nie potrafiłam). Od czasu do czasu się upił, ale nigdy nie pił potem na kaca.

Miał przez kolejne dni a nawet tygodnie wstręt do alkoholu.

Jednak ostatnio po wypiciu alkoholu stał się agresywny.

 

Postanowiliśmy z tym skończyć i obydwoje zgłosiliśmy się do AA.

Już nie pijemy 8 miesięcy i jest nam dobrze.

 

Myślę że dobrze zrobiliśmy.

 

A co Wy sądzicie na ten temat ?

 

Pozdrawiam :smile:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy alkoholik zaczynal od picia od czasu do czasu, pozniej co tydzien w weekend, nastepnie pojawily sie tzw. kliny na kaca czyli picie dwu-trzydniowe a na samym koncu kilkudniowe ciagi. Na tym etapie juz chyba nie ma szans na powrot do picia kontrolowanego. Ja poczatkowo tez zakladalem przerwe w piciu do weekendu majowego, teraz juz wiem , ze gdybym napil sie za 3 miesiace do cala dotychczasowa praca poszla by na marne. Nie chce wylkuczac, ze kiedys sie jeszcze napije ale poprzeczke wytrwania w trzezwosci podnioslem sobie z 4 miesiecy na 3 lata. Pozniej zobacze ;)

 

-- 31 sty 2012, 13:53 --

 

Anonimka,

Wow :!: osiem miesiecy :!: robi wrazenie :D

 

Byly jakies kryzysy? Jak tak to kiedy? Wspomagacie sie procz terapi jakimis lekami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć kochani,

Nie wiem co zrobić. Schlałam się wczoraj do nieprzytomności u kumpeli. Nie wiem jak dojechałam do domu. Obrzygałam wszystko. Zawiodłam siebie, rodziców. Nie wiem co mam zrobić. Zdarzyło mi się to już 3 razy w życiu. Nie znam umiaru. Teraz nawet przez to nie mam ochoty żyć. Rodzice się do mnie nie odzywają. Mam 24 lata. Nie chcę sobie pieprzyć życia przez alkohol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro masz wyrzuty sumienia i zdarzyło się dopiero 3 raz w życiu to chyba nie jest aż tak bardzo poważny problem. Mi się to zdarzyło kilkadziesiąt razy i nie uważam abym miał większe problemy alkoholowe zresztą teraz alkohol nie powoduje już u mnie takich problemów żołądkowych jak dawniej. Skoro Ty je masz to znaczy że daleko Ci do alkoholizmu bo twój organizm wciąż uważa alkohol za truciznę u mnie tak już stety albo niestety nie jest. Oczywiście nie popieram picia, zalewania smutków itd ale chyba przesadzasz z reakcją ale nie znam Cie i twoich problemów także trudno mi powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć kochani,

Nie wiem co zrobić. Schlałam się wczoraj do nieprzytomności u kumpeli. Nie wiem jak dojechałam do domu. Obrzygałam wszystko. Zawiodłam siebie, rodziców. Nie wiem co mam zrobić. Zdarzyło mi się to już 3 razy w życiu. Nie znam umiaru. Teraz nawet przez to nie mam ochoty żyć. Rodzice się do mnie nie odzywają. Mam 24 lata. Nie chcę sobie pieprzyć życia przez alkohol.

Hmmmm, gdybym był w Twoim wieku i zdarzyło by mi się to "już" 3 razy, rodzice pewnie uznali by mnie za świętego. Chciałbym żeby moja córka jak będzie w Twoim wieku mogła się pochwalić takimi statystykami. Nie dręcz się tym i głowa do góry :great:

 

Wiem ,że to marne pocieszenie , ale ja będąc w Twoim wieku miałem już na koncie spokojnie licząc ponad 100 takich "wyczynów". Ważne ,że zdajesz sobie sprawę ,że to co robisz nie jest dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu facetów gdy nie ma pracy czy po jej stracie pracy pije. Pewnie jakby znalazł to by mu przeszło no ale brak pracy nie jest powodem do upijania się tym bardziej że na nadmiar pieniędzy nie narzeka pewnie. Alkohol jest dla niego ucieczką od jego sytuacji ale przez picie ją pogłębia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tekla ,rzeczywistym problemem Twojego chłopaka nie jest brak pracy ,tylko emocje z którymi sobie nie radzi.

Jak będzie miał już tę prace ,to zaraz znajdzie "idealne" ( i przede wszystkim racjonale)wytłumaczenie ,że po tygodniu ciężkiej i stresującej harówy musi się wyluzować i odstresować weekendowym chlaniem.A jak nie to, to znowu coś ( możliwości są tysiące ,łącznie z zadługimi kluskami w zupie) To są emocje , które go przerastają. I nie tylko te trudne ,męczące ,ale i pełne radości , uniesienia .Można pić dosłownie z każdego powodu ( i wierzyć w to samemu). I to wtedy już zaczyna być niebezpieczne. Normalni ludzie traktują alkohol jak masło ,chleb ,ziemniaki. Ci którzy wstępują na ścieżkę alkoholizmu zaczynają dostrzegać w alkoholu coś o wiele więcej ,cudowny środek , panaceum na swoje niemoce ...i to już jest pierwszy dzwonek ,że dzieje się coś naprawdę niedobrego.

Właśnie przed chwilą skończył się w TVP2 film dokumentalny Johna Marsdena o alkoholu,może oglądałaś? Dobra pozycja o tym ścierwie w płynie. Jedna jeszcze tylko konkluzja z filmu ,że gdyby dzisiaj został wynaleziony alkohol ,na 100% byłby zakazany ( jak cała reszta dopalaczy).Narkotyk to to i tyle!" Nie ma co igrać z zapałkami ,bo można chatę spalić". Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojutrze będa dwa miesiace od ostatniego piwa. Czuję, że dam radę nie pić jeszcze bardzo długo a mam cicha nadzieję, że już do końca. Dla kogoś takiego jak ja, pijacego przez ostatnie 20 lat praktycznie codziennie to niezły wyczyn a jeszcze lepsza frajda :D Wręcz niesamowite ile w tak krótkim czasie może się zmienić na lepsze i to w kazdej dziedzinie życia. Dziękuję Bogu i rodzinie za pomoc oraz sobie za to, że mimo wielu porażek w walce z nałogiem nie poddałem się i cały czas walczę, choć przyznaję , ze jak narazie walka ta niewiele mnie kosztuje 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Bardzo się ciesze Twoją radością Michał 1972 . Tak właśnie wygląda zwyciężanie w walce o lepsze ,godne i przyzwoite Życie. I tak jak powiedział wybitny Carl Gustaw Jung (którego filozofia miała wielki wpływ na AA):

"Spirytus contra Spiritum" tzn w tłumaczeniu < Ducha za spirytus <. Czaisz już o co chodzi w tym wszystkim.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, dzięki za dobre słowo i wsparcie, Ty dobrze wiesz jak to jest i co mnie jeszcze pewnie czeka. Ale daję słowo, że będę robił wszystko żeby wytrwać w swoim postanowieniu. Kurcze, życie może być naprawdę fajne bez tego gówna :D Kiedyś nie potrafiłem odmówić piwa czy kieliszka często nie przez to, że miałem na to ochotę ale z obawy ,że wyjdę na dziwaka. Dzisiaj nie mam takiego problemu i póki co nie przewiduję podobnych sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!!!!

Uzależnionych,nie uzależnionych i tych którzy nie wiedzą do jakiej grupy się zakwalifikować.Może najpierw coś o sobie.

W wieku 16-17 lat upijałem się do nieprzytomności,mając 20-lat pierwszy raz byłem na odwyku (Katowice-Szopienice)

pracowałem wtedy na Śląsku.Były to początki AA ,terapii uzależnień nie było wcale.(koniec lat 80-tych)

Wydawało się, że coś wyniosłem z pierwszego leczenia...ale gdzie tam..za kilka miesięcy następny odwyk...potem następny itd.....

W ostatnich fazach tego nałogu piłem wszystkie wynalazki jakie były dostępne.Mając 26-lat poszedłem ostatni raz na odwyk(wtedy tak mi się wydawało)

i po kilku miesiącach zapiłem znowu.Wiedziałem, że to już koniec...straciłem w życiu wszystko,pieniądze,dziewczynę którą kochałem do szaleństwa,

nawet rodzina nie chciała mnie znać.Chyba wtedy zrozumiałem ,że albo teraz albo nigdy.Po trzech miesiącach picia trzeżwiejąc myślałem ,że zdechnę.Jakimś niepojętym dla mnie cudem udało mi się wyrwać ze

szponów nałogu....bez odwyku,bez terapii,bez AA i bez pomocy kogokolwiek.

....i zacząłem normalne życie...poznałem moją obecną żonę(,mam dzisiaj dwudziestoletnią córkę)....wiodło mi się całkiem nieżle.

Chyba po ośmiu latach abstynencji pierwsza wpadka....chyba już wtedy depresja,niepokój ,ogólne rozdrażnienie,ktoś kto odbył terapie

powie....NAWRÓT choroby alkoholowej...ale mnie wydaje się że to inna choroba zaczynała mnie drążyć od środka...

.... NIC TO...przeżyłem wpadkę i starałem się żyć dalej.Po kilku następnych latach trzeżwości ....odkryłem cudowny lek na alkoholizm

MARIHUANA....nie będę zanudzał co działo się przez najbliższe pół roku,ale znowu wylądowałem w wiadomy szpitalu....to było jakieś 7-lat temu.

Dzisiaj nie piję ,nie jaram ale czuję się coraz gorzej...biorę antydepresanty co jakiś czas inne (chyba żadne nie trafione)jest gorzej niż żle.........

paweł...i gdzie ta sielanka o której piszesz na około same problemy.W wieku 48-lat jestem psychicznym wrakiem pozostałości po człowieku

Michał...jeśli Ty uważasz,że zastąpisz zwykły alkohol syntetycznym to życzę powodzenia....według mnie popłyniesz szybciej niż Ci się wydaje.

Co do antikolu i esperalu to lepiej że to kurewstwo już nie istnieje ...zapiłem dwie wszywki po miesiącu ,a po zapiciu antikolu...horror..

Nie wydaje mi się żeby strach przed śmiercią był dobrą motywacją na dłuższą metę.

Pozdrawiam!...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ziomek118118, z alkoholem syntetycznym to był żart, to po pierwsze a po drugie nie mam zielonego pojęcia co chciałeś nam przekazać swoim postem. Ja znam co najmniej kilku alkoholików, którzy przestali pić i rozpoczęli nowe życie. Nikt z nich nie cierpi na depresję nie pali marihuany i nie jest psychicznym wrakiem pozostałości po człowieku. Wręcz przeciwnie dwóch z nich wróciło do czynnego uprawiania sportu jeden założył rodzinę ( w wieku 40 lat, urodziła mu się córka) a jeszcze inny sam sobie powoli remontuje dom. Dla mnie strach przed śmiercią i cierpieniem rodziny z powodu mojego pijaństwa jest wystarczającym argumentem żeby przestać pić, cieszę się ,że zrozumiałem to wszystko w wieku 40 lat a nie później. Biorę antydepresanty które mi pomagają, chodzę na terapię i będę robił wszystko żeby nie wrócić do nałogu. Tobie życzę więcej optymizmu i lepszego nastawienia do życia.

Pozdro. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...no cóż..chciałem przekazać niektórym (szczególnie tym młodym ludziom)do czego może doprowadzić nałóg.

Nie chciałem nikogo urazić.Opisuje swoje przeżycia.

w moim przypadku wóda doprowadziła mnie do ciężkiej depresji (albo było na odwrót,to początki depresji doprowadziły mnie do alkoholizmu)

czego nikomu nie życzę.Każdy z nas musi znależć indywidualną drogę wyjścia z nałogu,jeśli Tobie Michał pomaga terapia,leki,rodzina albo już

nie wiem co...to się tego trzymaj ......,ale uwierz mi niema ani leku ani żadnej reguły ,która wyrwie Cię ze szponów alkoholizmu

Ps.Myślałem że alkohol chcesz zastąpić benzodiazepinami....tak to widziałem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł...i gdzie ta sielanka o której piszesz na około same problemy.

Ziomek 118118 ,nigdy nie powiedziałem i raczej nie powiem ,że życie bez alkoholu to sielanka. Przez gardło by mi to nie przeszło. Takie życie bywa miejscami bardzo trudne ,bo trzeba stanąć już bez żadnych znieczulaczy twarzą w twarz w twardą i niestety okrutną rzeczywistością. A jaką ja mam alternatywę ,jako człowiek chory? Gdybym dalej pił, tego czasu co niepiję już by mnie dawno nie było,lub skończył bym w jakiś rynsztoku z poobijana mordą.

Niepicie to konieczność ( którą z czasem polubiłem) i tylko w ten sposób mogę zachować życie z całą jego godnością.A ,że zdarzają się depresje ,lęki ,załamania to w tej chorobie normalka . Nie jestem jednak w tym wszystkim sam ,jest AA- mityngi, terapie- terapeuci, etc. I wierzę ,że jeśli ktoś w tym kraju szczerze chce zerwac z nalogiem musi mu sie udać. Są gorsze uzależnienia ,przy których alkoholizm to bułka z masłem ,a jednak ludzie powracają do pionu.

Ziomek 118118 ,jak widzę Twoja abstynencja Cię nie cieszy ,ale czy zawsze tak masz ,czy tylko teraz ,niejako w dołku? Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł

...widzę ,że temat ;sielanki...znasz jak mało kto w tym temacie...

To co teraz przeżywam to nie jest... jakiś tam dołek....to przepaść...głęboka,ciemna i głucha studnia z której nie wiem jak się wydostać.

Nawet nie wiem jak to opisać..nie wiem czy ktoś jest w stanie mnie zrozumieć...kiedy proste czynności...jak wymiana uszczelki w kranie

(woda kapie już od miesiąca) urastają do rangi problemu nie do przejścia,kiedy patrząc w okno w niewiadomy punkt widzę wszystko czarnych

kolorach..a tłumaczenia ...weż się w garść,otrząśnij się wreszcie,wszystko będzie dobrze,więcej optymizmu....wpychają mnie na jeszcze niższy

poziom tej przepaści.

Pytasz czy zawsze tak miałem...NIEEEEEEEEE.....

Mam normalną rodzinę(jeśli tak można to nazwać)..żonę ,córkę..od czasu kiedy zacząłem walkę z nałogiem,kupiłem domek na wsi ,wykupiłem dla

córki mieszkanie (to tylko Kielce ale ..zawsze coś),mam samochód,ładną działkę z której żona zrobiła jeden wielki ogród...moje hobby to wędkarstwo

więc wykopałem sobie staw na działce w którym pływają kolorowe rybki....więc oprócz problemów finansowych jakie mnie teraz dopadły

wydawać by się mogło ...wszystko w porządku....Wiem.. problemy finansowe są do opanowania..kwestia czasu.

Nie pracuje już od dwóch miesięcy(nie jestem w stanie)....mam własną działalność..(.jednoosobowa firma których mnóstwo w tym kraju)

zajmuję się budowlanką więc wystarczy dwie dobre roboty żebym stanął na nogi.Tylko jak stanąć na nogi kiedy zerwanie się z łóżka i

wyjście z domu....jest niewykonalne...

Należę do ludzi zawziętych i wytrwałych w swoich postanowieniach(chociaż coraz mniej siły na tę wytrwałość)..chyba dopiero teraz uświadomiłem

sobie że nigdy nie wytrzymałem bez wpadki dłużej jak osiem lat...teraz jestem czysty od siedmiu lat...

...czyżby niechybnie zbliżała się kolejna....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ziomek 118118 ,

to fakt dopadła Cie DUŻA depresja.Mogę tylko współczuć,ale to i tak nie pomoże .

Chciałbym się Ciebie zapytać ( bo zauważyłem ,że megatotal wpadki masz średnio co 7-8 lat) ,czy nie sądzisz ,że w ten sposób ciało domaga się zachlania. Organizm ma swoją wewnętrzna pamięć ( zegar) ,i w ten sposób(depresja) manifestuje swoje pragnienie zapicia.Wszak zbliża się jego godzina i zawsze co te 7-8 lat dostawał alkoholowego kopa . To tylko takie moje dywagacje . Przemyśl to.

Ja również po zaprzestaniu picia dość intensywnie leczyłem się trawą. Z nałogu w nałóg .Jednak w wieku 27 lat zrezygnować tak ze wszystkiego ,to na tamten czas nie było dla mnie.Ale co za często to i niezdrowo . Dziś palę raz na miesiąc ( dwódniówka) ,lecz kiedy zbliża się ten czas czuję bardzo wyrażnie, jak we mnie w środku bije zegar oznajmiając ,że nadszedł właśnie ten CZAS. Może u Ciebie jest podobnie ,tyle,że to nie trawa ,a alkohol i nie miesiąc ,a 7-8 lat. Pozdrawiam i proszę mimo wszystko nie zachlej pały. Picie po takiej przerwie często kończy się na cmentarzu ,a już nie jesteś silnym 20 latkiem żeby ,być może takie jebnięcie przetrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja chciałam tylko powiedzieć, że w mojej rodzinie tez był alkohol (tata), ale wtedy dawniej to górnik musiał się napić, inaczej nie był prawdziwym górnikiem. On nie przestał pić aż do śmierci, ale dzięki jego chorobie poszliśmy z rodziną do AA (grup Al- Anon i Al-Ateen) i poznałam wielu wspaniałych trzeźwiejących alkoholików i wiem, jaka to jest trudna walka. Dlatego podziwiam Was i trzymam za Was kciuki. I uważam, że to wspaniałe, że znajdujecie siły na pomaganie innym w walce dzieląc się swoimi doświadczeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wsparcie!!!!

Jest pewna zbieżność w tym wszystkim(7-8lat i znowu wpadka)ale mnie takie doły dopadają nie tylko w tym okresie .Nawet jeśli wszystko jest

w najlepszym porządku zaczynam wpadać w tę otchłań ,wydawać by się mogło bez powodu.

Paweł..jeśli Ty uważasz ,że jaranie raz w miesiącu(dwudniówka) ..nie jest wpadką i możesz to robić tylko przez dwa dni to naprawdę Ci ZAZDROSZCZĘ.

Ja kiedy odkryłem maryhe paliłem przez pół roku(na koniec po 8-10 skrętów dziennie)aż zrozumiałem że wyląduje w rynsztoku..skończyło się odwykiem...

...potraktowałem to jako kolejną wpadkę.Wódy nie piję już chyba od 14 lat(nigdy nie przywiązywałem wagi do dat) i nigdy dokładnie nie liczę ile

czasu minęło od poprzedniej wpadki.

Spróbuj (jeśli tylko chcesz) odpuścić na jakiś czas taką dwudniówkę ...może co 4 miesiące?..nie wiem ..skoro nie jesteś uzależniony od tego

"lekarstwa" to powinna to być ...bułka z masłem..jak to nazwałeś.

Dzisiaj bardziej boję się zapalenia pierwszego skręta jak wypicia pierwszego kieliszka.

W następnym tygodniu idę kolejny raz na wizytę do psychiatry(chyba go zmienię)moja pani doktor jest ordynatorką na oddziale odwykowym

i traktuje mnie jak niepokornego alkoholika (którym tak naprawdę jestem)...ale mnie wydaje się, że mam większy problem.Poproszę znowu o zmianę

leków które w moim przypadku i tak gówno pomagają....ostatnio Mozarin,Depakine 300..Może kolejne coś zdziałają .Chciałbym poczuć się choć

trochę lepiej.

Paweł cieszę się, że jesteś ...traktuje to forum jak coś w rodzaju terapii....

....a co z resztą gości ..czyżby wszyscy wyzdrowieli????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×