Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Cholerna apatia , pustka emocjonalna mi towarzyszy , a przecież chyba zawsze lepiej jest” czuć” niż „nie czuć”. Jest mi tak strasznie pusto i szaro ...tak nijako po prostu nic mnie nie cieszy i chyba nigdy nic tak naprawdę mnie nie cieszyło.

To, że teraz tak jest, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Wręcz przeciwnie, może być lepiej. Z czasem ta pustka zacznie się wypelniać. Sytuacja rodzinna jest troche nieciekawa, ale na pewno ich kochasz i są dla Ciebie ważni. Okazuj im milość i cieplo, a z mamą warto utrzymywać jak najlepszy kontakt. Warto się o to postarać. Wiarzę, że możesz zrobić coś, żeby ta sytuacja się poprawila. A może wspólnie pogadajcie o tym? Może oni nie wiedzą co czujesz i że Ci na tym zależy. W każdym razie warto spróbować. Kiedyś będziesz miala wlasną rodzinę i odnajdziesz w niej prawdziwe szczęście ;)

 

Przy życiu trzymają mnie już chyba tylko wypday do mojej dobrej koleżanki ona w sumie uwaza mnie za przyjaciolke często mi się zwierza ... ale ja nie potarfie jej powiedziec tego co we mnie siedzi... i tak czuje się gorsza od ludzi , jestem nieudacznikiem – nie umiem zyc.

Kochana taka przyjaciólka to bardzo cenny dar, myślę, że byloby bardzo dobrze, gdybyś się jednak jej zwierzyla, skoro ona Ci zaufala to Ty też jej zaufaj. To Ci bardzo pomoże zobaczysz. Będziesz miala w niej oparcie, to bardzo ważne.

 

A jeśli chodzi o wiare ... wątpie dosyc często i czasami mam wrażenie , że Bóg mnie opuścił , a jeśli kiedys umrę nie chce już życ po śmierci. Aha i mam 19 lat to już totalna porażka!

Przykro mi się zrobilo jak to przeczytalam :( Bóg Cię nie opuścil, na pewno nie. Wciąż jest przy Tobie. Ja też czasem się nad tym zastanawialam, gdzie jest Bóg, jak ja stoję na granicy lęku i nie wiem, w którą stronę zaraz się przechylę i czy nie upadnę. Ale wiem w glębi duszy, że On jest ciągle przy nas. A z Tobą jest szczególnie, bo Go potrzebujesz. Masz 19 lat, jaka to porażka? To wspanialy wiek, jesteś już dorosla, możesz sama decydować o swoim życiu, a cale życie przed Tobą. Masz mnóstwo czasu, żeby uczynić je szczęśliwym. Piszesz, że jesteś nieudacznikiem. Ja też nim bylam. I już nie jestm. Ty też. Uwierz w siebie, wszystko się uloży z czasem i będzie coraz lepiej. Najwięcej zależy od Ciebie samej. Jesteś wartościową osobą, dlatego wierzę, że odnajdziesz szczęście. Tego Ci życzę. I trzymam za Ciebie kciuki ;)

 

(wcześniej nie zauważylam Twojego postu, więc odp dopiero teraz)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm... czas i na mnie ez musze sie dzis wyzalic.

tylko nie wiem od czego zaczac... boje sie ze sobie z tym cholerstwem nie poradze. mam studia na ktore ciezko sie bylo dostac choc teraz wcale nie sa szczegolnie wymagajace ale nie chce ich stracic zwlaszcza przez te chorobe.

jak wy sobie kochani radzicie ze studiami, z praca?

ja chce isc na terapie ale przeciez mam uczelnie a do wakacji nie wiem czy wytrzymam , musze we wtorek wrocic do krakowa do mojego pustego, strasznego mieszkania. chcialabym isc do psychologa... z jednej strony cuje sile i nadzieje a z drugiej boje sie bo... no wlasnie nie wiem czy zniose kolejna porazke. tylko dlaczego ja od razu zakladam ze to bedzie porazka?nie mam z kim pogadac, znajomi na uczelni sa bardzo mili ale nie sa w stanie mi pomoc. czasem chcialabym byc z ludzmi bo boje sie samotnosci a czasem nie moge zniesc ludzi.

blagam niech ktos napisze ze sobie poradze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że sobie poradzisz ;)

boje sie ze sobie z tym cholerstwem nie poradze. mam studia na ktore ciezko sie bylo dostac choc teraz wcale nie sa szczegolnie wymagajace ale nie chce ich stracic zwlaszcza przez te chorobe.

Myślę, że każdy z nas trochę się boi. To normalne, jak nam zależy na czymś. Ważne jest, żeby ten strach opanować i skupić się na tym, co chcemy osiągnąć. Poprostu nie dać się mu. Przezwyciężyć go. Skoro te studia nie są bardzo wymagające tym lepiej, masz dużo większe szanse, że sobie poradzisz. Podczas realizacji czegoś(tu studiów) ważne, żeby zachować spokój, zmobilizować się tak, żeby móc się skupić o wyznaczonej porze na nauce. I uczyć się w tym czasie koncentrować tylko na niej. To jest dobre, bo odrywając uwagę od problemów podświadomie odpoczywamy psychicznie, co też dobrze na nas wplywa.

 

jak wy sobie kochani radzicie ze studiami, z praca?

Bywalo ciężko, ale stosuję powyższe metody. Zależy mi na mojej pasji(medycynie) dlatego wiem, że muszę ;)

 

tylko dlaczego ja od razu zakladam ze to bedzie porazka?

no wlaśnie, dlaczego? Myślę, że żadnej porażki nie będzie ;)

nie mam z kim pogadac, znajomi na uczelni sa bardzo mili ale nie sa w stanie mi pomoc. czasem chcialabym byc z ludzmi bo boje sie samotnosci a czasem nie moge zniesc ludzi

No to już masz, możesz pogadać ze mną jak będziesz chciala ;) Są mili to super, a czasem poprostu masz prawo nie mieć ochoty na przebywanie z nimi, normalne. Buziaki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashley dziękuje. bardzo bardzo Ci dziękuje, nie potrafie wyrazic slowami jak bardzo mnie podnioslas na duchu. jeszcz przed chcwila mialam ochote blagac Boga o smierc, teraz chce prosić Go o życie.

dziekuje ze napisalas ze moge z Toba pogadac, swiadomosc takiego wsparcia jest niesamowita, bo ja nie jestem obiektywna wobec moich problemow, moi rodzice i znajomintez nie bo mnie nie rozumieja, ale skoro Ty wiesz co czuje i radzisz sobie ze swoimi problemami to wierze ze Twoje rady beda dla mnie dobre bo z boku to wszystko inaczej wyglada.

jesli nie masz nic przeciwko to napisze jeszcze do Ciebie, ja sama takze chetnie sluze pomoca kazdemu bo wiem jakie to jest wazne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Nie lubię za bardzo o sobie mówić ani użalać się, ale jest mi bardzo ciężko i chciałabym się poradzić. W zasadzie boję się, że kiedyś nie wytrzymam tego bólu i się zabije. Staram się powstrzymać, bo wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie. Tylko, że nie widzę żadnego dobrego rozwiązania...

Dzieciństwo spędzałam w domku bez łazienki i w zimnie. Właściwie było tak zimno, że nawet kurtka nie pomagała. W podstawówce miałam "koleżankę", która cały czas mi dokuczała. Czułam się nikim. Do tej pory boję się ludzi. W domu ojciec ciągle się kłócił, a mamy praktycznie nie było, bo pracowała również za niego. A kiedy już była to raczej ją drażniliśmy i nie obchodziliśmy za wiele. Potem byłam molestowana, próbowano mnie zgwałcić. Nikt nie pomógł mi stanąć na nogi. Do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Nie chcę być kobietą. Przeżyłam piekło strachu powrotów do domu, potem piekło strachu, że on zabije mamę. Teraz ojciec chodzi pokornie, bo wyszło, że zawsze był pedofilem... Nie ukrywam, że nie mam sił myśleć o tych dzieciach. Zniszczył mnie krzykami i niszczy nas wszystkich cały czas. Mama od zawsze kłóci się ze mną o studia, bo uwielbiam matematykę i informatykę. Zawsze bardzo lubiłam się uczyć, chyba po to żeby nie myśleć o tym wszystkim... Za mało jej pomagam, ale staram się jak mogę. Nie spotykam się ze znajomymi, nie mam czasu, żeby się uczesać. I za chwile chyba wywali mnie za to z domu. Ciągle przepraszam za to, że żyję. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Nie mam sił już nawet o tym myśleć. Chciałam się zapytać czy ja mam prawo źle się czuć? Ciągle słyszę od mamy, że jestem przewrażliwiona.

Marzę o tym, żeby się nie obudzić, bo nie pamiętam nawet kiedy byłam szczęśliwa ostatni raz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

 

Twoje cierpienie jest uzasadnione, a stany depresyjne przy takim wychowaniu sa praktycznie nieuniknione. Musisz cos ze soba zrobic, a bedize lepiej. U mnie tez jest okropnie pod kazdym wzgledem, ale trzeba swoj swiatek optymizmem napelniac, nawet jesli widzimy sama otchlan bez dna. Sam chcialbym umrzec czasem, tak straszliwe stany mnie dopadaja, ze placze i nic wiecej, ale w gruncie rzeczy-chce zyc i byc szczesliwym czlowiekiem-taki jest moj cel. Musisz dazyc do swego. Stawiaj sobie cele, malutkie, a z czasem te wieksze. Nie nudz sie nigdy, zajmuj sie czyms co Cie pochlonie. Rob cos, co poprawi Twoja samoocene.

 

Nie wierze by to nie poprawilo Twojego samopoczucia. W najwiekszych ciemnosciach najlatwiej dostrzec swiatlo. Rozumiem, ze mozesz w to nie wierzyc, ale rob cos, co by moglo Ci pomoc. Sam mam podobne stany, ale trzeba sobie radzic; nawet drobiazgami mozna sobie pomoc w znaczacy sposob.

 

trzymaj sie, nadziejnie zyj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No....musiałam ....muszę napisac :?

Czuję się paskudnie

Dziś wizyta u psychiatry,,,,Boże po co?Co ja jej powiem?Powiem że sama odstawiłam leki ,niebiorę już trzy miesiące...qrcze dlaczego?

Jejku ...sama już niewiem...

Przecież właściwie agorafobia nieustąpiła,aczkolwiek jest lepiej,ale na cholerę mi antydepresanty?

Niewiem...stem głupia i tyle...aaa niech mnie zamkną :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za te słowa otuchy.

Prawdę powiedziawszy cały czas próbowałam robić sobie małe przyjemności

albo wyznaczać cele. Zawsze przynosiło to marne rezultaty po których załamywałam się jeszcze bardziej.

Po tylu latach nie mam już na to sił. Wydaje mi się, że to już nic nie zmieni.

Nie chcę robić z siebie ofiary, ale naprawdę tak czuję.

Ostatnio się już trochę chyba poddałam. Wydaje mi się, że już nic nie ma sensu.

Mam nadzieję, że kiedyś będę patrzeć w gwiazdy i zachwycać się nimi. Że będę miała w sobie ten spokój.

To moje największe marzenie. Wam też tego życzę. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusia no co ty, miałaś prawo sama zadecydowac o lekach. My agorafobki musimy trzymac się razem ;) Nie martw się i wal do tego psychiatry. Ja też dziś szłam do psychologa jak na ścięcie, i jej o tym powiedziałam... a ona mi, że to normalna reakcja podczas terapii, uspokoiła mnie :lol: Ty też nie odpuszczaj. Jesli czujesz, że powinnaś coś zmienić to rób to i nie zastanawiaj się co będzie potem bo intuicja nigdy nie podpowie ci czegoś, co mogłoby ci zaszkodzić :smile: Agorafobia jest wstrętnie podstępna więc trzymajmy się razem i nie obwiniaj się o nic bo wszystko zrobiłaś prawidłowo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iwonusia masz prawo źle się czuć. Ja rozumiem Cię doskonale. Musisz koniecznie iść do psychologa. Tobie jest potrzebna psychoterapia i to jak najszybciej. Sama możesz sobie nie poradzić. Jesteś młoda i walcz o siebie. Warto. Musisz te problemy rozwiązać teraz. Jeśli nic z tym nie zrobisz to w dorosłości i tak to do Ciebie wróci.To wszystko co przyżyłaś i przyżywasz siedzi głęboko i z tym trzeba się rozprawić. No niestety rodzice Ci się nie popisali. Ja też nie miałam dzieciństwa usłanego różami i dlatego wiem co czujesz. Iwonusia-psychoterapia. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie Atkaa :*

No oczywiście co zrobiłam?....Nieposzłam ,olalałam... :-|

Weź tu q**a zrozum Gusie? :roll:

A trudno,wepcham się za tydzień...boje się jak cholera,jaka będzie jej reakcja,bo właściwie leki odstawilam dlatego bo był to swego rodzaju bunt,wkurzyła mnie psycholog bo poczułam się tak jakby niebyło dla mnie już ratunku tylko szpital...tyle mi powiedziała,chyba mam pecha co do psychologów a zwarzając na to, że szukam tylko blisko miejsca zamieszkania (nieoddalam się :cry: ) to jakoś niemogę trafic albo ,,,,,a sama niewiem ....taka jestem pokręcona..

Szpital...no zajebiście ,już mam nawet piżamkę i szlafroczek ale co z tego jak i tak wiem że niepójdę..

Poprostu niewyobrażam sobie zostawic dzieciaka na dwa miesiące..

Sprawa nr dwa...Szopienice-już myślę że tam niedojadę ,nawet z kimś..a co dopiero zostac....zostac tam :cry:

Już naprawdę sama niewiem ... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie nie mogę iść do żadnego psychologa. Nawet gdybym się odważyła, to jeśli mama by się o tym dowiedziała byłoby ze mną

krucho... To ona jest tą cierpiącą. Nawet ją rozumiem, bo dużo w życiu przeszła.

Można powiedzieć, że chodzę na paluszkach, żeby jej nie urazić. Zaszczepiła

mi w głowie, że nie potrzebne mi są zioła uspokajające, nawet zwykły lekarz. Bo ja jestem młoda, zdrowa i szczęśliwa. Hipochondryczka. Sama po tylu latach głęboko w to wierzę. I nienawidzę się za to, że naprawdę tak nie jest.

Naprawdę nie jestem w stanie zmienić tego toku myślenia. Mnie na lekarza namawia się pół roku :)

Boję się siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×