Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Dajcie spokój, cieszcie się że się kobiecie udało. Pracowała to ma gratulacje. Też bym tak chciał i to bardzo. Ktoś z tego wychodzi ktoś jest w trakcie ktoś zaczyna w to wpadać. Gratulacje. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno mi powiedziec kiedy dokladnie to sie zaczelo - nie potrafie sobie przypomniec, ale będzie jakieś 10 lat conajmniej. na poczatku byla nadpobudliwosc nerwowa i stopniowe wy-obco-wywanie sie z pewnych relacji z rowiesnikami czy kontaktow z otoczeniem, przynajmniej tak to sobie dzisiaj przypominam. a potem juz polecialo z gorki i w przeciagu kolejnych lat mialem kolejne objawy - od nadmiernego pocenia i zaburzen bicia serca, po depresje, derealizacje, depersonalizacje, nerwice lekowa czy nerwice natrectw. przez kilka lat mialem objawy roznych chorob ktore okazywaly sie nie miec zadnych podstaw bytu - przebylem nie tylko zawal serca ale nawet takie egzotyki jak zapalenie mózgu :) . moje kontakty towarzyskie zaczely sie skracac - gdziekolwiek sie nie udalem, zaraz chcialem wracac do domu. trudno bylo mi nawiazac nowe znajomosci, dodatkowo niektorzy znajomi czy bliscy zaczynali miec mnie dosc i mowic ze jestem egoista, bo wiele rozmow sprowadzalem do siebie i swoich problemow...bylem wiecznie spiety, gdziekolwiek sie nie udalem. mialem romans z marichuana ktora stala sie moja codzienna uzywka przez dosc dlugi czas, oraz - sporadycznie - innymi srodkami, ktorych branie o malo nie wpedzilo mnie do grobu. na dodatek w pewnym momencie pojawily sie ostre napady lekow i derealizacji - w dzien mialem depresje a wieczorem ataki lekowe, i tak przez kolejne lata...nie jestem w stanie napisac wszystkiego co przezylem w tym czasie, moge tylko stwierdzic ze nerwica nie tylko nie pozwolila mi normalnie funkcjonowac, ale tez zabrala mi najlepsze lata z mojego zycia - liceum, imprezy, pierwsze milosci, przyjaznie, wyjazdy, obozy...to wszystko przelecialo obok mnie, ja zylem w swoim wlasnym znerwicowanym swiecie. nigdy nie poszedlem do psychologa czy psychiatry, bo tez nie podejrzewalem ze cos mi dolega (poza fizycznymi dolegliwosciami i hipochondria). dopiero jakies 3 lata temu trafilem na to (lub podobne-jesli istnieje) forum i przeczytalem o ludziach majacych bardzo podobne objawy - kamien spadl mi z serca. dowiedzialem sie ze to co mi dolega to nerwica lekowa, a nie choroba psychiczna. nie poszedlem jednak do zadnego specjalisty, jako ze nie tylko nie ufam lekarzom, ale tez nie uwazalem zeby jakies proszki mogly rozwiazac moje problemy (o psychoterapii nic wowczas nie wiedzialem). i tak to sobie jakos dalej lecialo.. w przeciagu ostatnich paru miesiecy objawy znacznie sie nasilily, waleriana stala sie moja heroina, dodatkowo - zaczelem miec dziwne objawy po wypiciu alkoholu, przypominajace troche zespol Korsakowa. bylem totalnie wyczerpany psychicznie i fizycznie, zaczelem powaznie myslec nad samobojstwem. az wreszcie nastapil przelom...od jakiegos czasu interesowalem sie medycyna alternatywna, mialem nawet zabiegi u roznych healerow, ktore jednak niewiele pomogly. wreszcie - bez wiekszych nadziei - trafilem do bioenergoterapeuty-kregarza przyjmujacego w stolicy. okazalo sie to strzalem w dziesiatke. Terapeuta (slowo 'uzdrowiciel' zle mi sie kojarzy) zbadal moja szyje i kark, po czym stwierdzil ze mam przesuniety kregoslup - prawdopodobnie po jakims wypadku, co powoduje ucisk na nerwy i caly rdzen (o ile dobrze zapamietalem). zabieg trwal pol godziny i polegal na m.in. na recznym nastawieniu kregoslupa - nie powiem, dosc specyficzne uczucie :) . roznice poczulem od razu, a tego jak sie czulem nastepnego dnia nie jestem w stanie opisac. to tak jakby przez cale zycie ktos cie gonil i nagle przestal. od pierwszego zabiegu mija wlasnie tydzien - nie jestem WOGOLE spiety, nigdzie mi sie nie spieszy, w mojej glowie panuje porzadek, nie wydaje mi sie ze ludzie wkolo mowia o mnie czy smieja sie ze mnie, moje cialo nie jest napiete - jestem rozluzniony caly czas, to cos czego nie czulem przez conajmniej 10 lat... krotko mowiac - zmiana jest kolosalna.

przytoczylem swoja historie - w bardzo skroconej postacii - z mysla o tym ze bycmoze ktos inny rowniez cierpi z tego samego powodu. oczywiscie zdaje sobie sprawe ze nie kazda nerwica musi być powodowana przesunieciem kregoslupa - moj przypadek może być odosobniony, ale może kogoś to zainteresuje. zabiegi ktore mialem trwaja pół godziny i nie są bardzo kosztowne, myśle że nikomu nie zaszkodzi spróbować tego typu terapii.

ja tymczasem ide spać. mam nadzieje że to co napisałem tworzy jakas spojna calosc - potrafilem pisac piekne listy, ale gdzies mi sie ta zdolnosc ostatnio ulotnila :)

Pozdrawiam was serdecznie i zycze powodzenia w walce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

az chce sie czytac takie posty ;))) nie powiem ze nie czuje zazdrosci hrhr ;PPPP eshhh.... moja nadzieja w BSM! no i sama musze dac sobie kopa ;))) aczkozlwiek po moich dzisiejszych przejsciach po wyjsciu z domu mozna nabrac watpliwosci....

pozdzrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej kochani ;) Nigdy nie pisałam postów w tym dziale i to z pewnością był mój wielki błąd. W każdym razie postanowiłam to zmienić. Napisałam to już w moim pokoiku na off topie ale teraz mam zamiar zaglądać także tutaj (i już nigdzie więcej) :D Zacznę od tego, że nie odwiedzałam forum kilka tygodni i raczej nie ma konkretnego powodu. Wydaje mi się, że doszłam do momentu kiedy forum staje się miejscem miłych wspomnień ale już nie pomaga. Na pewnym etapie drogi do wolności poczułam potrzebę głębokiego oddechu i dystansu od wszystkiego co mogłoby mi sugerować wybór. Wolałam się odciąć od wszelkich przekonań i zdać się na własna intuicję w działaniu. Wyciszona, skupiona wyłącznie na sobie zaczęłam dzień po dniu budować most przez niespokojny ocean swojej świadomości. Kilka razy musiałam się cofnąć, bo strach przed rzeczywistością był większy. Ostatecznie jednak z każdym zawahaniem się przybywało mi wiary we własne siły. Moje wielkie budowanie dobiega końca. Po drodze spotykałam własne, przykre, stłumione emocje - chciałam je znowu zepchnąć głęboko w siebie ale były mi one potrzebne do postawienia stabilnego, silnego mostu... na szczęście Wink Teraz patrzę za siebie i widzę jak leżą, cegiełka po cegiełce, poukładane uczucia. Wiele czasu potrzebowałam aby każde umieścić w odpowiednim miejscu. Przeplatają się łzy i radości tworząc zrównoważoną osobowość... tworząc mnie. I żadna z tych cegiełek nie jest już zrzucona w dół, nie staje się częścią ruiny, nie czyni ciężaru na mojej duszy. Teraz już wiem, że z najgorszego zwałowiska można wznieść wymarzony pałac spełnienia...

 

P.S. Mam nadzieję, że będzie nas tu więcej do pogaduszek bo zamierzam regularnie meldować się w tym pokoju :mrgreen:

Pozdrawiam Was wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich.

Przypadkiem natknąłem się na to forum i postanowiłem że podzielę się z wami moją historią i historią mojego samoleczenia.Właściwie to nie będę opowiadał tego wszystkiego co mnie męczyło przez większość mjego krótkiego życia bo mój przypadek był bardzo typowy. Zawsze byłem chorobliwie nieśmiały, zakompleksiony, miałem różne lęki, tiki, napięcia mięśni szyi powodujące trzęsienie głowy, w późniejszym czasie arytmia serca, i takie tam, czyli to co wielu z Was męczy na codzień. Przełomem był dzień, w którym po przebudzeniu rano i towarzyszącym mu strachem przed kolejnym dniem, pomyślałem że dłużej tak nie mogę, że muszę coś z tym zrobić bo życie ucieka mi przez palce a ja nie mogę go chwycić. Postanowiłem działać. Zbiegło się to w czasie z założeniem internetu i to jak się póżniej okazało była moja przepustka do "wolności". Pomyślałem że musze wziąć sie w garść. Zacząłem szukać czegoś na ten temat, poznać problem i jego przyczynę. Od tego powinien zacząć każdy z was, od poznania problemu. Ulgę poniekąd przyniósl mi fakt że nie tylko ja mam takie dolegliwości. Kiedy już ugryzłem temat rozpocząłem obserwację swoich zachwań i ich przyczyn. Pozwoliło mi to nieco ograniczyć ich skutki i reagować odpowiednio wcześniej na sytuację, która mogłaby powodować np. tręsienie głowy. Chodzi mi głównie o to , że np. przed stresującym wydarzeniem, egzaminem czy czymś takim, luzowałem się i motywowałem w myślach. Póżniej uporałem się z drganiem powieki i mięśni oraz arytmią. Znowu zgłębiłem temat i dowiedziałem się że człowiek cierpiący na silny przewlekły stres, w moim przypadku lęki, ma chroniczne niedobory magnezu. Magnez jest wręcz wypalany podczas stresu, a jego niedobór powoduje większą wrażliwość na stres i jego nasilenie oraz nawet nieprawidłową pracę serca a myśl że coś jest nie tak z naszym zdrowiem powoduje jeszcze silniejszy stres i maksymalne zużycie magnezu i kółko się zamyka... Ktoś gdzieś napisał na tym forum że magnez nie pomaga, albo pomaga na krótko. Otóż człowiek, który przeżywa silny stres musi co jakiś czas uzupełniać niedobór magnezu bo jeśli nie pozbędzie się tego stresu to niedobór ten będzie sie ciągle odnawiał a wraz z nim objawy typu drganie powieki.

Może przejdę już do sedna czyli do tego co tak naprawdę i ostatecznie doprowadziło do rozwiązania moich problemów. Może niektórzy z was się zdziwią ale był to e-book pod tytułem "Motywacja bez granic" Pozwolił mi on uwierzyć w siebie, postwić sobie jasne cele i dążyć do ich wypełnienia. Oczywiście poprawa nie nastąpiła od razu, przeczytałem tego e-booka kilka razy wydrukowałem fragmenty i popodkreślałem interesujące mnie zdania. Dał mi on siłe do działania, motywację, która rozpędzała się jak mała lokomotywa, powoli ale skutecznie. Zacząłem robić to co mnie naprawde kręci, zacząłem uprawiać sport,zdrowo się odżywiać, częściej wychodzić i spotykać się z ludźmi. Odkryłem ukryte talenty i urosłem w swoich oczach. Znikł mój strach przed porażką, który powstrzymywał mnie przed podejmowaniem wyzwań. Problemy, które przedtem wydawały mi się wielkie jak dąb nagle stały się małe i nic nie znaczące. Jednym słowem zacząłem wreszcie żyć!!!

Podsumowując nie ma sensu się kisić i zamykać w swoim świecie ze swoimi problemami bo to do niczego nie prowadzi. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i uporać się ze wszystkim co nas gnębi bo życie jest za krótkie żeby je marnować w ten sposób.

Te problemy to nie jest ślepa uliczka bez wyjścia, to raczej tunel, na którego końcu jest światełko do którego należy iść skracając sobie drogę poprzez pozbywanie się kolejnych zmartwień.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich i życzę wszystkim powodzenia

w zmianie swojego życia więć DO DZIEŁA!!!

sorki za referat :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toog dobrze powiedziane ,w moim wyjsciu z nerwicy tez duzo rzeczy z tych co napisałeś mi pomogło :lol: aha jeszcze chciałam dodać że z tym magnezem to jak najbardziej prawda! trzeba go stale uzupełniać bo jest wypłukiwany przez organizm ,ja mimo iż o nerwicy juz zapomniałam ale cały czas jade na magnezie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czołem.

 

Skrobnę tu pare zdań coby podieść na duchu kilku nerwicowców którzy podobno nie widza szans w walce z tą paskudną chorobą :smile:

Z nerwicą walczłem kilka lat ; przyczyny - rózne życiowe sprawy o których myślę nie ma co pisac. objawy mialem klasyczne - zawroty głowy, duszności, skręcanie w brzuchu i przede wszystkim ogólna niechęć do wszystkego. Neriwca rządziła moim życiem, ciągle czułem się źle z powodu jej objawów. Odmawiałem sobie większości fajnych rzeczy - zakupy, kino, wakacje, wyjście na piwo.

Poszedłem na psychoterapię w nadziej że coś zmienię. Postanowiłem sobie za wszelką cenę wygonić nerwicę z mojego organizmu, z mojej podświadomości. Psychoterapia analizowala moje życiowe problemy próbując znależć żródlo nerwicy. Na początku było OK tzn. łagodziliśmy objawy, starałem się nie myśleć o nerwicy i przeganiać ją kiedy atakowała. To pomogło na chwilę, ale po paru miesiącach nerwica wrócila chyba z jeszcze większą siłą.

Prawie kompletnie się wtedy załamałem i starciłem wiare w wyzdowienie. Ale postanowłem jeszcze raz spróbwać tym razem na "wyższym poziomie trudnośći".

Zamiast przeganiać nerwicę zaakceptowałem ją 8) Tzn. przestałem sie jej opierać i przeciwstawiać. Był to bolesny zabieg bo ta "cholera" atakowala mnie niemal codzinnie. Ja natomiast przestałem się bronić i nawet nie próbowałem jej hamować.

Kiedy stałem w sklepie w kolejce a świat wirował w głowie krzyczałem w myślach "teraz atakuj, niech padnę na ziemię, nich wszyscy zobaczą jaki jestem chory". Kiedy jechałem autobusem i mialem atak duszności sam podjudzałem neriwcę "uduś mnie natchmiast !!! przejmij włądzę nademną !!! suppperrr nerwica !!!"

Pociłem się i sapałem, nie raz myślać że zemdleję i umrę :!: I co ? i po paru tygodniach nerwica odpuściła :D Przestała mnie atakować objawami. Tak silnie ja zaakceptowałem że nie maiła się już po co pokazywać. Kluczem okazało się nie przegnanie nerwicy ale AKCEPTACJA. To było dla mnie niewyobrażalne, że trzeba ją polubić. A ona jak na złość odeszła :lol:

Teraz kiedy od roku obajwy przestały mnie tak nękać mogę wrócić do normalnego życia. Owszem nerwica daje czasem o sobie znać ale jej ataki nie dezorganizują mi juz życia. Mogę jechać autobusem, siedzieć w knajpie czy stać w kolejce w sklepie. Kiedy coś złego się dzieje wpuszczam nerwicę "do siebie", ona chwile poszturcha ale zaraz znika bo wie że jest mi już totalnie obojętna.

Życze Wam zebyście zrozumieli i zaakceptowali swoje nerwice. To najtrudniejsza z terapii bo trzeba "pokochać" swoejgo najgorszego wroga. Ja tak zrobiłem, było bardzo ciężko ale się udalo. Wrócilem do życia, a nerwica tuz koło mnie taka malutka że zawsze mogę ją rozdeptać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak:

Wydaje mi sie ze podstawowym bledem wielu z zaburzeniami lekowymi jest to, ze personifikuja swoja "nerwice" jako wroga, nieprzyjaciela, uporczywego wirusa w naszym ciele, z ktorym trzeba walczyc. I tu jest pulapka: nerwica jest czescia nas, nie mamy w srodku zadnego wirusa czy "aliena" i dlatego walczac z nerwica jako wrogiem walczymy z samym soba. Leki, niepokoje i ataki paniki to ciagle my. Nasze cialo, nasz umysl, nasz charakter. A walka z samym soba prowadzi do autodestrukcji, depersonifikacji i gorszej nerwicy. Przeciez nerwica to nic innego jak efekt gwalcenia wlasnego siebie, nie sluchania wlasnych potrzeb, dzialania wbrew sobie samemu, zycia w konflikcie z samym soba. Najpierw nasz organizm reaguje stresem, potem przychodzi nerwica - glos rozpaczy NASZEGO wnetrza, czesto naszego wewnetrznego dziecka: "Hej! Nie sluchaj wiecej szefa, meza, kolezanki, pani z telewizji, posluchaj wlasnego siebie! Nie obracaj sie przeciwko sobie!" Potem koncentrujemy sie jednak tak bardzo na objawach i ich zwalczaniu, ze czesto zapominamy, ze bez wsluchania sie w wewnetrzny glos i zlikwidowania PRZYCZYNY nerwica nas nie opusci, oj nie. Moim zdaniem twoj sukces, Roninie (ogromne gratulacje) tkwi w tym, ze mimo, iz traktowales nerwice jako "obcego" ktory cie nawiedza, to starales sie ja akceptowac. A to juz duzy krok w strone wsluchania sie, co ta brzydka nerwica, czyli TWOJE wnetrze chce ci powiedziec. Tak trzymac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Topa jak rozumiesz akceptację nerwicy? Bo jeżeli akceptujesz lęki, ataki, panikę, pozwalasz się im w Tobie rozwijać, to co to za wyjście? Ja tak się wkręcałem 10 lat w szkole przed każdą klasówką, przy każdej odpowiedzi. Dopiero gdy postawiłem na swoim i zacząłem przeciwstawiać się nerwicy poprzez ignorancję jej objawów i szeroko pojęte wyciszanie się, uspokajanie - wtedy nerwica zaczęła ustępować. Czy akceptując nerwicę nie działam w konflikcie z samym sobą? Fobia społeczna blokuje moją możliwość kontaktu z innymi ludźmi... przychodzi mi to z wielkim trudem. Ale akceptując ją niszczę wszelki kontakt, bo z zewnątrz to wygląda jakbym tego kontaktu nie chciał utrzymywać - a właśnie chcę go utrzymać! I jeżeli poprzez akceptację dam nerwicy pole do popisu, to sam doprowadzam się do wściekłości, frustracji, ogólnego niezadowolenia z siebie i tak naprawdę wtedy pozostaję w konflikcie wewnętrznym, bo chcę, a niestety nie mogę tego kontaktu utrzymać. Dzisiaj udało mi się zwyczajnie, normalnie, porozmawiać z kilkoma osobami, poznałem 2 nowe osoby z którymi też rozmawiałem i udało mi się dziś przełamać moją blokadę, sprzeciwiłem się fobii. I z tego powodu jestem szczęśliwy.

Ja swoje lęki akceptuję o tyle, że jeżeli mnie dopadną, to mogą sobie istnieć. Jestem świadomy, że jeżeli będę mimo nerwicy robił swoje - to czego ja chcę a nie to co ona mi dyktuję, to wtedy się uda. I mam poczucie, że lęk sam przyjdzie i sam minie. Ale nie mogę się na nim skupiać i obawiać się go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alez ja wcale nie powiedzialam, ze nerwice nalezy akceptowac. Tak stwierdzil Ronin, ja go tylko cytowalam. Ja chcialam powiedziec, ze nie powinnismy traktowac nerwicy jako niedobrej Pani, ktora w nas siedzi. To jestesmy my i tylko my. Oczywiscie niepokoje sa tworem naszej podswiadomosci, nie mamy na nie bezposredniego wplywu, ale nawet podswiadomosc to ja i tylko ja. I dlatego jesli walczymy to nie z Pania Nerwica, tylko z wlasnymi slabosciami i bledami. Nie moze byc to walka zbyt agresywna, bo prowadzi do autodestrukcji. Np: "kurcze, przeciez jest niedziela, slonko swieci, wszystko pieknie a mnie telepie. Wybiore sie do kina na komedie. Nie dziala? NIenawidze sie!!" Dlatego, choc jest to bardzo trudne, nalezy sie wsluchac w siebie, bo "Pani Nerwica", czyli raczej nasza podswiadomosc, chce nam cos powiedziec. Skupic sie na przyczynach a nie na objawach bo to tak jakby na grype stosowac kropelki do nosa a nie antybiotyk. Tylko na nerwice tabletek niestety nie ma. Wiem bo pare sprobowalam. Trzymaj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×