Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Też staram się uspokajać sama siebie i starać się "przyzwyczajać" do różnych rzeczy typu jedzenie na mieście. Kiedyś miałam tak ostre jazdy, że jak czytałam książkę to zamazywałam słowa "wymiotować, puszczać pawia" etc. Ani słuchać nawet o tym nie mogłam. Teraz z kolei nie boję się o tym rozmawiać, coraz więcej ludzi z mojego otoczenia już o tym się dowiaduje. Ale teraz mam fazy na zatrucia pokarmowe. Maniakalnie sprawdzam daty ważności, zapach czy coś nie skisło itd.

 

I też staram się odwrócić uwagę od ataku paniki. Jak jestem w domu to zaczynam oglądać jakiś ciekawy film, program, cokolwiek. Byleby odwrócić uwagę.

 

No i dalej czekam na terapię... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, ale w końcu jakie zioła ???

 

shadow_no, ann_bijoch, ale wiecie jedzenie na mieście i unikanie jedzenia przy ludziach lub w miejscach publicznych to może też być wynik fobii społecznej ..ale już nie chcę Was nakręcać. Pamiętam, że jak u mnie diagnozowano (testem Liebowitza) to też się wypytywano o to.

 

No a jedzenia na mieście w sensie jego przydatności też się boję. Ostatnio jadłem w nocy kebaba- niestety jak mną zaczęło telepać to pół wyrzuciłem. Pizzę jak kiedyś zamówiłem, to nawet rozpocząć nie mogłem.

 

A czego się boję np. kebab - że to stare albo gołąb, że się zatruję i będę miał torsje i wymioty.

 

Lody, że salmonella , kur#$ wszystkiego się boję - zatrucie, salmonella. Nie muszę opowiadać, że nawet kajzerki albo pieczywo to wybieram dość długo- przebijam się przez pierwszy poziom pieczywa żeby brać "nieobmacane" , żeby nie było rotawirusów, do toalety publicznej to wchodzę niby przez przypadek w rękawiczkach a otwieram drzwi nogą - oczywiście wody już nie spuszczam a kran otwieram łokciem. Ale i tak mimo takich ostrożności mam wątpliwości czy aby mi nic nie będzie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KrzysioPysio, Gdzieś miałem rozpiskę ale nie pamiętam,

na pewno w składzie jest ziele piołunu, ziele krwawnika, pięciornik gęsi,dziurawiec,korzeń widłaka goździstego,porost islandzki,łopian,liść poziomki,arcydzięgiel,nagietek,

pomaga i mdłości już prawie nie mam ale to trzeba stosować przez długo okres czasu.

Też dzisiaj wybierałem bułki i wygrzebałem z samego końca i z samego dołu żeby nikt jej nie dotykał :mrgreen:

myślę,że będzie ok.

A jak piję te zioła to nie mam już takiego strachu przed mdłościami...

poza tym trwa to już trochę długo więc się przyzwyczaiłem ;)

shadow_no, Z tego co widzę to znaczy ze zdjęć na FB to raczej sobie nie oszczędzasz żołądka :mrgreen:

będzie dobrze i walczymy ludzie WALCZYMY!!!!!!!!!!! :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wydaje mi się, żeby u mnie teraz to była fobia społeczna. Po prostu mam wątpliwości do jedzenia w miejscach publicznych :P Chyba za bardzo naoglądałam się Magdy Gessler ;p Zresztą już różne rzeczy w barach i knajpach widziałam. Raz do obiadu w bonusie dali mi jakieś małe robaczki, raz z kolei pół surowe ziemniaki i inne takie. Dlatego wolę zjeść w domu ;)

Chociaż własne jedzenie też dosyć weryfikuję. Unikam wielkich sklepów, gdzie codziennie przetaczają się tłumy ludzi i dotykają wszystko jak leci, poza tym te większe sklepy często mają towar słaby jakościowo ;p ostatnio kupiłam mięso mielone, które na drugi dzień już nie było mięsem tylko białą breją, z której wypłynęło coś jakby krew...

Najgorsze jest to, że sama pracowałam w sklepie spożywczym i wiem jakie rzeczy często się tam sprzedaje...

Jeszcze wtedy mi to nie przeszkadzało, bo to było przed nawrotem tych ataków paniki. Sama często jadłam niektóre produkty po terminie i wtedy się nie bałam. Ale odkąd mieszkam w akademiku to jakoś te moje lęki wróciły...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KrzysioPysio,

shadow_no, ann_bijoch, ale wiecie jedzenie na mieście i unikanie jedzenia przy ludziach lub w miejscach publicznych to może też być wynik fobii społecznej

Kiedyś miałem tego typu objawy ale mimo wszystko fobii społecznej nie mam. Po nawrocie jedynie emetofobia.

 

Thazek,

shadow_no, Z tego co widzę to znaczy ze zdjęć na FB to raczej sobie nie oszczędzasz żołądka

Wątroby :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzi staram się ni unikać, miejsc publicznych też nie :) Wczoraj jechałam pociagiem z gromadka pierwszoklasistow. Jakis cas temu ucieklabym bo pewnie jakas jelitowke maja w zapasie ale wczoraj twardo z nimi zostalam. Staram się stawiać czola moim wymysłom. Nawet kolację zjadlam późno i to z cebulą, którą średnio mogę jeść ;p dlatego teraz nie mogę spać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od dwóch dni nic !!! ZERO !!! :))) To jednak chyba podświadomie mój organizm reagował na sytuację rodzinną, która się wyjaśniła i jest już super :).

 

A teraz tak sobie spokojnie siedząc i analizując swoje jazdy ...w ten piękny sobotni wieczór - kiedy inni kręcą się ze szklanką w ręku czy szaleją na mieście ...chciałem się więc zapytać jak reagujecie na alkohol ??

 

Już zdążyłem zauważyć, że większość z Was raczej go unika- tak jak ja ...a jak u Was z kacem ?? jak sobie z nim radzicie ??oczywiście jak pijecie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja go unikam jak ognia - po alkoholu się wymiotuje. Na kacu również, więc wolę unikać. Czasem symbolicznie lampkę wina lub nie więcej jak jedno piwko. Nigdy w życiu nie piłam wódki a co najdziwniejsze - jestem studentką i mieszkam w akademiku... ;)

 

-- 18 lut 2012, 23:28 --

 

I wiem, że to chore i śmieszne, ale jak już jestem na imprezie to maniakalnie upieram się, żeby nie mieszać alkoholu, więc absolutnie nigdy nie wypiję np pół piwa i potem np parę lyków wina. Mowy nie ma!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze miałem mega kaca :( . Raz wymiotowałem po wódzie- wzięło mnie z zaskoczenia;) . Było spoko spoko- wypiłem 0,25 i wróciłem do domu już z samego rana, po imprezie. Rano zjadłem śniadanie i nagle "łomot" łomot" pobiegłem do łazienki i w zlew "sieknąłem :(

Aha to było jakieś 8 lat temu !!

W zasadzie każde picie - a jeszcze gorzej na czczo powoduje olbrzymiego kaca !! Tylko z czym jest problem, że piłem dość często na czczo. Impreza to wydarzenie - więc już mnie muli- więc automatycznie nie jem:(. Pojawia się alkohol. To piję - najpierw powolutku ...oczywiście napięcie przechodzi i rozpoczyna się zabawa! Więc mówię sobie a co ...i dalej i dalej - i już wiem, że będę cierpiał :(. Ale zazwyczaj mnie jeszcze nie łapie !! Dopiero ranek albo pobudka albo helikopter przed zaśnięciem powoduje u mnie "zastanawianie się " czy mam już lecieć czy nie - nogi drętwieją i robią się zimne, ręce zimne i spocone i czuję ból głowy, uderzenie krwi ...no i nie wiem czy rzygać czy nie. Ostatni raz miałem takiego kaca 3 lata temu - trwał on 3 dni !!! Pierwszego umierałem, drugi też był straszny, trzeciego dnia mnie muliło.

 

Najgorsze jest to, że wszelkie alkohole sobie obrzydziłem po po każdym miałem straszne "akcje"

 

-wódka,

-whisky,

-wino,

 

...pozostaje piwo w małych ilościach :( .

 

W zasadzie w ogóle nie piję :(. Inni na sylwestra, urodziny piją a ja nie :(((

 

Od pewnego czasu też powoli zaczynam widzieć co tak naprawdę mnie martwiło w wymiotach!! To było nastawienie rodziny. Oni zawsze pajacowali, chcieli wiedzieć wszystko, straszyli mnie lekarzami. Albo w obrzydliwy sposób bagatelizowali objawy !! W takich momentach człowiek chce być sam a ja mam wrażenie, że ja za każdym razem muszę się tłumaczyć, bronić lub coś udowadniać !! Do tego doszedłem dzisiaj.

 

-- 19 lut 2012, 01:04 --

 

Oczywiście to wygląda jakbym pijał dość dużo ale to nie tak ja przez ostatnie 3 -4 lata może wypiłem 5-6 ...no może 8 piw ;). A byłem może na 12-15 imprezach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też raczej jstem imprezowa, lubię ze znajomymi gdzieś wyskoczyć ale zawsze albo cola, albo herbatka, co zawsze wywoływało u nich jakieś drwiące uśmieszki, z czasem się przyzwyczaili, ale początkoo wytłumaczyć im, że ni lubię alkholu było ciężko. Czasem jedno piwo, ale nie więcej. Tyle się naoglądałam pijanych rzygających znajomych, że wolałam unikać.

Ale nie brakuje mi alkoholu. Być może dlatego, że nigdy pijana nie byłam i nie wiem czy to fajne uczucie... :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ann_bijoch, u mnie też się patrzyli spode łba, szczególnie jak więcej jest osób i już są po kilku głębszych- wtedy nie potrafią zrozumieć, jak taka młoda osoba, zdrowa, postawna nie pije ??

 

 

u mnie to te wymioty polegają na tym, że ja po prostu chcę być bezpieczny i w samotności cierpieć, a zazwyczaj jest wokół pełno ludzi co nie mogą mi pomóc a tylko swoimi pytaniami przeszkadzają. W końcu oni i tak stawiają na swoim i ja w tym stanie muszę spełniać ich oczekiwania.

 

Następna sprawa z tymi "jazdami" to taka, że już nie umiem odróżnić nerwicy od prawdziwych zatruć. Wiadomo przy zatruciach jeszcze dochodzi rozwolnienie ....ale objawy bardzo podobne. Miałem tak ostatnio- 3 miesiące temu. Miałem CHYBA żołądkową albo faktyczne zatrucie. Telepało mną już od rana. Niestety zero zrozumienia ze strony otoczenia - i mnie na siłę wystawili z łóżka. No to później się zaczęło- w autobusie o mało nie zwymiotowałe- a był zatłoczony i jeszcze linia ekspresowa - czyli przystanki co 5-10 minut. Później 3 razy do toalety "na mieście" i w szkole. Więc to chyba była żołądkowa. OCzywiście wszystko utrzymałem w sobie i nie zwymiotowałem.

 

Czasem tak analizując to wszystko sam nie wiem - dlaczegeo się boję tak bardzo tych wymiotów. To chyba też wynik tego, że jest to od nas niezależne. I najgorsza rzecz, że nie jestem tak zrobiony, że mogę zwymiotować na zawołanie i mieć po kłopocie !!

 

Ile razy ja siedziałem na kilbu i z głową w umowalce - i nic. Raz to na wyjeździe przestałem tak chyba ze 5 godzin nad kiblem. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie... Ciężko odróżnić później zatrucie od nerwicy. Sama mam z tym problem. Wystarczy dostać jakieś niestrawności i boli brzuch, jakieś pieprzone wzdęcia czy inne takie a zaraz strach nachodzi, że to zatrucie i wiadomo jak się skończy.

 

U mnie strach się wziął z mojej "anoreksji"... Tyle wymiotowałam będąc dzieckiem, że nie kojarzy mi się to z niczym innym, jak z ogromnym bólem i koszmarem... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i tak chojraczyłem i dzisiaj mnie dopadło :( . Pojechałem do znajomego, w sumie zebrała się tam duża paczka czyli 4-5 osób ;). Zamówili pizze, której nawet zjadłem kawałek- oczywiście wcześniej myjąc dwa razy ręce ;). Później zjadłem jeszcze chipsy i po jakiś 30 min. czuję już ręce z waty, coś mnie zaczyna już łapać. Boję się wyprostować bo .... więc zacząłem coś robić, udawać rozmowę. Trochę zeszło ze mnie po 20 minutach ale i tak czułem na sobie te ciśnienie jeszcze przez dobrą godzinę.

 

Ehhh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mnie od wczoraj już nic nie rusza :)) ..jeszcze wieczorem miałem jakieś "zastanowienia" czy to już czy nie, ale mnie nie wzięło. Dzisiaj też się wspaniale czuję :)

 

U mnie działa tzn. znacząco zmniejsza "jazdy":

-wysypianie się,

-wysokie ciśnienie- atmosferyczne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×