Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Thazek, mam pytanie? Czy u Ciebie terapia daje duże rezultaty? Ja chodzę trzeci ms. raz w tyg., ataki są rzadsze i na pewno słabsze, ale zastanawiam się, czy rzeczywiście poprzez rozmowę z kimś można zacząć przewartościowywać swoje życie. I jak długo to będzie trwało... Jednak za sukces uważam fakt,że w ogóle się na nią zdobyłam i jak dotąd trwam:)

 

Pozwolisz, że się wypowiem. :D

 

Trzy miesiące to krótki okres czasu, żeby można było mówić o efektach terapii. Po pewnym czasie można nawet zaobserwować pogorszenie stanu, ale to "normalna" reakcja w trakcie terapii.

Ja u siebie zaobserwowałam pewne efekty dopiero po półtorarocznym uczęszczaniu.

W tej chwili już jest prawie dobrze.

 

Ale u każdego może być inaczej.

Długość terapii zależy od wielu czynników, m.in. od zaawansowania zaburzeń, motywacji do pracy nad sobą ...

W jakim nurcie odbywa się Twoja terapia?

Obserwowałam wasze forum, ale dopiero dzis sie zarejestrowałam.

Moje ataki mogą się zacząć w każdym miejscu i o każdej porze. O 4 rano miałam palpitacje serca 2 razy z rzędu, dusiłam się a moje ciśnienie wynosiło 90/40 puls 40, mam tez drętwienie kończyn, klatki piersiowej i szyi, dusze się/nie czuje ulgi z oddechu, zaburzenia wzroku, nagle uderzenie gorąca i zimna na przemian... i tak dalej.... Jak sobie z tym radze? Trudno mi, ale zazwyczaj chwytam się czegoś zimnego. Zimnej wody, ochładzam sobie twarz mysle o czymś innym próbuje opanować lęk. Źle się czuje w miejscach gdzie jest spora ilosc ludzi. A gdy ma dojsc do rozmowy mowie chaotycznie/zaburzenia mowy.. ehh wstyd...

 

Witaj!

Myślałaś może o terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, odezwę się jutro, bo, po 2 nieprzespanych nocach, nawet postu nie potrafię "sklecić",. Może dzisiaj się uda ....i "wpadnę w końcu w ramiona Morfeusza" :?::?:

 

-- 16 lut 2012, 01:01 --

 

Mimo słabej formy psycho-fizycznej ataków coraz mniej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cudownie. Wyczekiwana od dłuższego czasu psychiatry już jutro, a tak w zasadzie, to dzisiaj. Za 7 godzin z kawałkiem. Oczywiście próba usilnego uśnięcia jak człowiek, by móc o nieludzkiej porze wstać, zakończyła się w pewnym momencie charakterystycznym "tyknięciem", które nauczyłem się już rozróżniać jako atak lękowy. I tylko domyślać mi się pozostaje, że mogę się obawiać faktu, że nie uda mi się przelać wszystkiego co mi dolega na słowa, bo chyba właśnie tego się obawiam w obliczu nadchodzącej wizyty. Że nie będę potrafił dokładnie sprecyzować jaki jest mój problem, co dokładnie się ze mną dzieje, i że psychiatra nie będzie potrafił zastosować odpowiedniego leczenia. To chyba musi być to.

 

Paradoksalnie, brak snu, która mnie teraz czeka, napewno nie pomoże mi w jasnym formułowaniu myśli, gdy wyruszę na wizytę z podkrążonymi oczami. Duży kubek melisy i ulubiona tabletka z nadzieniem walerianowym co prawda już mi towarzyszy, ale mam absolutną pewność, że tego miażdżącego czaszkę bólu nie usunie. Nie pomoże też uspokoić oddechu, który jak głęboko bym się nie zaciągał, wydaje się być nienaturalnie płytki i nerwowy. Nie uwolni mnie też od tego impulsu, który zdaje się razić całe moje ciało niepokojem. Jestem teraz w czarnej dupie i nawet jeżeli zasnę na półtorej godziny gdzieś nad ranem, to wiele mi to nie pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałam kilka dni, bo nie miałam ochoty. ale wchodziłam codziennie i czytałam. znowu boję się odbierać telefony, szukam mieszkania teraz i agencje do mnie wydzwaniają z ofertami, wiecie jaka to jest tragedia walczyć ze sobą, żeby odebrać ten cholerny telefon. odebrałam raz w ciagu ostatnich 3 dni, mam tego dosyć. wkurwia mnie to.

od poniedziałku pracuję, jest ok, praca fajna na tych czat-sms, nikt mnie nie stresuje, nie strofuje, dupy nie zawraca, mam słuchawki z muzyką na uszach i robię swoje, nie muszę odbierać telefonów, ale wczoraj i przedwczoraj dostałam ataku. czemu? po zjedzeniu obiadu zrobiło mi się niedobrze i złapałam zchizę, że zaraz zwymiotuję, oczywiście dalej wiadomo co się działo.. a już było pięknie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm moje ataki,wkurzają mnie tak że czasem zostaje tylko :why:

Gdzie najczęściej?-markety,bazary,autobusy,kościół......wiele takich,robi się gorąco,słabo,a najbardziej duszno,robie się praktycznie zdezorientowana i nie wiem co mam ze soba zrobic,to tylko część objawów ale nie będę ich dokładnie opisywać bo pewnie wielu z Was je zna.Najgorsze jest to że jak dopadnie mnie moja nerwica w większym stopniu(jak teraz)to taki stan potrafi trwac przez kilka miesięcy(teraz leci drugi)a to już jest straszne bo nawet we własnym domu boje się :shock: zostać sama a nie daj boże w nocy,nie śpie w nocy prawie wcale nad ranem może 2h a potem jestem nie do życia.

boję się spotkac ze znajomymi,bo jak przyjdzie atak to spale sie ze wstdu,a jak ciągle tłumaczyć że nie mogę odwiedzić koleżanki??ehhh :bezradny: której jest przykro bo niedawno urodziła....i powinnam sie z nia tym cieszyc(dla mnie :zonk: ponieważ ja mam problem zajściem w ciąże i to czynnik nerwicy).............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo, że tonący brzytwy się chwyta. Podobno najlepsze są benzodiazepiny ale benzo dla mnie odpadają. Wiem, że pewnie mi by pomogły ale uzależniają jak cholera :(. A i chęć coraz częstszego używania jest również duża - bo dają efekty nie wspominając już o tym przyzwyczajeniu organizmu do dawek, przez co trzeba je zwiększać.

 

Kiedyś zastanawiałem się czy nie mieć takiej "pomocnej dłoni" ale jak poczytałem opienie osób, które z tego próbowały wyjść to mi już przeszła ochota na branie bo obawiam się, że już bym wyszedł z tego ale nogami do przodu :(

 

Ja mam cały czas wątpliwości w stosunku do terapii a miałem ich 2. Czy poprawa to wynik faktycznie terapii czy po prostu charakterystyki nerwicy i innych zaburzeń psychicznych i zbiegu okoliczności już typowo życiowych. Po tylu "przejściach" i rozmowach mam wątpliwości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mam wieczory,noce przechlapane....lęki nie odpuszczaja.... W dzien tez czasem

 

-- 16 lut 2012, 18:09 --

 

KrzysioPysio terapia pomaga w takich stanach,lepsze to niz sie uzaleznic od benzo.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie ,czytam i musze was pocieszyc ze dacie sobie rade z waszymi problemami .Ja niestety ,,zaszlam'' juz duzo dalej w swoich lękach.Lecze sie juz prochami 5 lat .Poprawa byla ale jednak leki wrocily.Moje ,,fazy'' nie maja umiejscowienia ,po prostu nagle zaczynam sie bac i wije do domu,gdzie bym nie byla ale w domu tez nie przechodzi tyle ze sie nie wstydze ludzi bo jestem sama .Poza tym ze strachu rosnie mi cosnienie i nie moge tego opanowac boje sie ze padne trupem, tak wiec jezeli sobie radzicie bez lekow to nie jest zole ,dacie rade ,pozdrawiam hela

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika-nie wiem, na jakim nurcie odbywa się moja terapia. Moje wizyty polegają na rozmowie- na każdym spotkaniu dowiaduję się czegoś nowego, co nie zawsze mnie cieszy. Mam mieszankę nerwicy lękowo-depresyjnej + DDA. Nie biorę żadnych leków, co czasem wydaje mi się gorsze. Może to by dało większe efekty... Masz rację,że może występować pogorszenie stanu- od pewnego czasu ataki znów są. Lekkie, do ogarnięcia, ale śmierć przed oczami mi staje. Zainteresowała mnie terapia behawioralno-poznawcza, ale po przeanalizowaniu mogę stwierdzić,że na czymś takim właśnie opiera się moja terapia. Nie będzie mi łatwo- mam strasznie poplątane życie i ciężko mi się z niego wykaraskać:/ Ale jeśli mówicie,że efekty są, to będę kontynuować. Niech diabli w końcu wezmą tę cholerę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magda88, Hej Magdalenko!

 

Niestety terapia nie jest czymś łatwym. Bardzo ciężko jest opowiadać o swoich trudnościach.

Napisałaś, że masz syndrom DDA.

Myślę, ze z powodu tego syndromu właśnie masz te "gratisy" w postaci lęków, zaburzeń depresyjnych.

Tak jak wcześniej napisałam...dopiero jesteś na początku terapii.

W trakcie terapii z reguły dowiadujemy się czegoś nowego na swój temat, niekoniecznie nam się to podoba. To takie zderzenie z rzeczywistością, może nie do końca jeszcze uświadomienie naszych trudności.

Będzie dobrze, ale wytrwaj jak najdłużej w tym procesie terapeutycznym.

Pisz co u Ciebie!

Pozdrawiam!

 

helenajanina, może jak te prochy nie działają, to oprócz nich dobrym pomysłem byłaby terapia jednak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monia,będę informowała:)

Nerwiczki,leczcie to... Ja dojeżdżam 60km na terapię raz w tyg.,wydaje 80zł za każdą wizytę, już dowiedziałam się,że będzie to trwało trochę czasu,ale nie przestanę, dopóki nie poczuję się tak,jak dawniej. Kiedy stanę na nogi. Po paru wizytach nie ma rewelacji,ale już coś osiągnęłam-dąże do realizacji moich marzeń, co jeszcze pół roku temu było nie do uwierzenia. Robię to tylko dla siebie,bo mój ojciec twierdzi,ze i tak nic mi nie pomoże, mama-zero zainteresowania a siostra,która nęrwicę ma od dwóch lat sądzi,ze to tylko strata pieniędzy. Ale ja i moja terapeutka wierzymy,że wyzdrowieję:) I to mnie pcha do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czekam na wizytę cały czas w kolejce,prywatnie nie mam szans narazie :( chce powalczyc bez leków narazie,motywacją jest dla mnie staranie się o ciążę.Tak więc trzymajcie kciuki,bo jak narazie nie jest najlepiej,ale uważam że to przez zmiany w moim życiu,rozstałam sie z chłopakiem niedawno(nie pierwszy raz) po 7latach,mam :( nowego partnera ale boje się że znowu sie poddam i wruce....związek zawsze byl toksyczny,ciągłe powroty i rozstania.Wiem czemu wracałam,bo w domu miałam ciągłe kłótnie zero spokoju marne warunki....a on chyba to wykorzystywal bo wiedzial że wruce bo u niego mam cisze spokój i godne warunki,eh co z tego jak zero stabilizacjii i raczej brak slów kocham cie(dość chlodna z niego osoba).....także tak ciągnelo się to koło tyle lat...teraz postanowiłam się wyprowadzić,najpierw od niego,potem od rodziców-tyle że to jest tak bardzo ciężkie,czuje jak bym tracila grunt pod nogami-wiem że obecny chłopak jest cierpliwy,i megawyrozumiały ale mimo wszystko jak wczoraj stanełam w tym mieszkaniu to wyciągałam jego wady podswiadomie,żeby tylko zwiać do swojego "azylu"czyli byłego ehhh,mieszkanie wymaga remontu a ja chciała bym odciągac tyle ile sie da,czuje sie tam obco,nieswojo-nie jestem gotowa ale niby kiedy będe?? :why: chciała bym i nie chce.... :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tęcza- wiesz,troszkę jakbym siebie widziała:) U mnie przez 5 lat też ciągłe rozstania i powroty, też kłótnie w domu, alkoholizm, chęć ucieczki,a jednak nie wyobrażam sobie tego. Teraz jest o tyle dobrze,że dojrzewam do pewnych decyzji i zdaję sobie sprawę,że nie tylko inni popełniają błędy,bo ja też. Głównie przeze mnie rozpadał się za każdym razem mój związek. Ale teraz mamy wspólny cel,do którego dążymy.

Uwierz w siebie, uwierz,że nie Ty jesteś wszystkiemu winna. Dobrze,że zdecydowałaś się na terapię. Mnie jest ciężko wyrobić finansowo,państwowo musiałabym czekać ok 3 ms,a byłam już na skraju załamania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne- nie ma tak że jedna osoba jest winna,tylko chyba po tylu kłótniach i prubach to nie wiem czy by z tego coś wyszło,tyle razy już prubowaliśmy :-| i nic,czasem nawet miłość i przywiązanie nie pomaga jeśli każdy ma inne oczekiwania w związku,owszem mogę iść na kompromis ale to powinno działac w dwie strony....... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monia,będę informowała:)

Nerwiczki,leczcie to... Ja dojeżdżam 60km na terapię raz w tyg.,wydaje 80zł za każdą wizytę, już dowiedziałam się,że będzie to trwało trochę czasu,ale nie przestanę, dopóki nie poczuję się tak,jak dawniej. Kiedy stanę na nogi. Po paru wizytach nie ma rewelacji,ale już coś osiągnęłam-dąże do realizacji moich marzeń, co jeszcze pół roku temu było nie do uwierzenia. Robię to tylko dla siebie,bo mój ojciec twierdzi,ze i tak nic mi nie pomoże, mama-zero zainteresowania a siostra,która nęrwicę ma od dwóch lat sądzi,ze to tylko strata pieniędzy. Ale ja i moja terapeutka wierzymy,że wyzdrowieję:) I to mnie pcha do przodu.

Ja dojeżdżam od 2,5 roku 15 km w jedną stronę. Ty masz czterokrotnie dalej.Bidulko!

Ja też płacę 80 zł za każdą sesję.

 

Parz na siebie kochana, a siostrze najwidoczniej jest dobrze tak, jak jest.

Z powodu mamy i taty jest i przykro,wiem z autopsji jak to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej dostawałam ataków w nowych miejscach, odwiedzanych po raz pierwszy, często też w miejscach wypełnionych ludźmi, ze sztucznym światłem.

Na dwa lata dało mi spokój, teraz jest chyba gorzej - ataki łapią mnie w nocy, we własnym łóżku - często nawet śpię i muszę wybudzić się i szybko wstać, przechodzą mnie dreszcze, na zmianę fale gorąca i 'zimne poty'. Mrowienie z tyłu głowy i na karku, panika, dezorientacja. Nie mogę się przełamać, żeby wrócić do łóżka, wydaje mi się że tam umrę na miejscu. Samo to miejsce mnie pobudza i wszelka senność odchodzi... Oczywiście przychodzą najczarniejsze myśli, lęki, dreszcze, ale też objawy fizyczne - mdłości, bóle, drętwienie części ciała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś mnie dzisiaj w nocy atak, koło 4:20, trwający z 30 min, złapał, na 90% z nerwicy.

 

Typowa pobudka w nocy, choć ostatnio to już dla mnie raczej rzadkość, chęć pójścia oddania moczu, niby nic nienormalnego. Powrót do łóżka, zacząłem się pocić, jakieś takie wiercenie, niemożność znalezienie miejsca, jakieś pobudzenie w żołądku, momentami nawet mocne parcie na kał. Niby trochę jak niestrawność (niestety, ale u mnie atak nerwicy jak i niestrawność przebiega niemal identycznie), ale brzuch miękki i bez parcia na wymioty, a po chwili doszło napięcie. Do tego ustało (nie wiem czy to dziwne, czy nie), takie dudnienie (chyba od serca, choć wczoraj przed snem, było jakby umiejscowione w lewym nadbrzuszu) w torsie w rytm bicia serca, które mi się pojawia ostatnio przed snem. Przetłumaczyłem sobie, że to żadna choroba, a przede wszystkim, iż to nie jest niestrawność, bo nie ma ku nich przesłanek, uspokoiłem się, zniwelowałem napięcie i w końcu zasnąłem.

 

W sumie to bitwa wygrana, obyło się bez sięgnięcia po leki. Z drugiej strony, dziwi mnie ten atak, ostatni tego typu miałem 0,5 roku temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też ostatnio męczę się ze snami, może nie mam takich typowych koszmarów, ale koszmary życiowe, np dzisiaj śniło mi się, że moi rodzice się rozwiedli i j a wyprowadziłam się z mamą do krakowa, a tata został w warszawie, albo śniły mi się jakieś choroby weneryczne i jakieś inne głupie rzeczy :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje lęki polegają na odbieranych dźwiękach, cholernie się w nie wsłuchuję :lol:

W miejskim gwarze to jest jakiś kosmos heh przejeżdżające samochody, pociąganie nosem przez ludzi czy chrząkanie albo pierniczone wózki z supermarketów do tego dochodzi jeszcze wyobraźnia :silence: to takie lęki odrażające, odpychające albo odgłos stawianych kroków kobiet w szpilkach cholernie mnie podnieca a zwykłe człapanie podnosi ciśnienie.Jest to mania, która przeistacza się w lęk i jedynie co mnie uspokaja oprócz muzyki i odgłosów przyrody to ładne modelowanie głosu ludzi z którymi rozmawiam (:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzysiek25, mam podobnie z tymi odgłosami. Z tym że mnie podniecają jęki :mrgreen: Ale ogólnie jestem strasznie wrażliwa na bodźce dźwiękowe, np. kiedy przejeżdża samochód lub cokolwiek jedzie głośno (najgorzej jak traktor, pociąg czy karetka) to zaraz dostaję strasznych dreszczy i zwyczajnie się boję. To jest okropne :(

 

pisanka, mi się ostatnio śni że mnie ktoś molestuje seksualnie. To dziwne, miałam takie sny kilka razy pod rząd, a ja zawsze się broniłam i potem czułam okropnie. Te sny są BARDZO wyraźne, jakby naprawdę się działy.

Nie wiem, może to efekt uboczny leków, trochę ich biorę :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×