Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związek z chorym na nerwicę.


Vito

Rekomendowane odpowiedzi

witam jestem tutaj nowy mam do was pytanie sam nie jestem chory ale moja dziewczyna jest jej leki objawija sie tym ze nie moze wyjsc z domu boi sie nie wiem w jaki sposob moge jej pomoc ja sam nie moge byc przy niej cały czas bardzo prosze o jakąs wskazówke

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Jestem nową osobą na tym forum.Chciała bym prosić o pomoc kogoś,kto zna się na nerwicy.Mój mężczyzna cierpi na nerwicę.Nie wiem jak mu pomóc przy ataku..To sie dzieje tak szybko..Nagle jego dłonie robią się zimne i mokre,ma drgawki,przeszkadzają mu pulsujące światła.Za każdym razem gdy tak się dzieję nie mam pojęcia co zrobić.Ostatnio miał pierwszą wizytę u psychiatry,najpierw byl u zwykłego lekarza rodzinnego,gdzie Pani doktor skierowała go na badanie USG,w celu sprawdzenia czy w jego nadnerczach nie wydziela się w momencie takiego "ataku" duża ilość adrenaliny..Wizyta dopiero za kilka dni.Psychiatra przepisał mu leki(pramolon) i jakieś inne,których nazwy nie pamiętam.Do tego bierze persen,deprim itp.Czy to jest tak,że to co się dzieje jest powodem tego,ze człowiek się sam nakręca?Boi się,że zaraz mu sie coś stanie,że umrze..Czy zamdleje..Nie mam pojęcia jak mu pomóc podczas takiego ataku..Ostatnio podałam mu ziołowe leki na uspokojenie i zrobiłam 3 herbaty z melisy,ale to chyba nic nie dało..Proszę o pomoc,gdyż bardzo sie o niego boję i nie wiem jak się zachować.Co robić,aby to przeszło..?Z góry dziękuję.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po 1 fajnie ze starasz sie pomoc swojemu mezczyznie :) . dobrze ze byliscie u psychiatry i mysle ze jeszcze twoj mezczyzna powinien udac sie do psychologa od nerwic bo leki go nie wylecza. to jest dlugotrwale leczenie. natomiast podczas ataku no nie wiem, wazne zeby on myslal ze cos mu pomoze jakis lek, to takie dzialanie placebo. musi myslec ze to silny lek i ze mu pomoze. to fakt ze nerwicowcy sie sami nakrecaja bop zaczynaja sie zle czuc i od razu mysla ze ten strach bedzie rosl , rosl az osiagnie maximum i wogole umrze albo niewiadomo co sie stanie, np zwariuje. powinien wiedziec duzo na temat tej choroby wiec niech poczyta to forum. :) poza tym to nie do konca jest tak ze my sie nakrecamy, bo z 1 strony tak ale jednak nerwica to choroba, cos nad czym nie umiemy panowac, to nie jest tak ze on sobie cos wymysla i "sobie wmawia" , wiec nigdy tak nie mysl. ja na przyklad nigdy nie bylam osoba jakas bardzo slaba psychicznie, zawsze smialam sie z hipohondrykow a jednak mnie to dopadlo. twoj mezczyzna potrzebuje teraz duzo ciepla, zrozumienia, najlepiej staraj sie zajac mu czyms czas, odwracaj czyms jego uwage. zycze cierpliwosci. ile czasu juz choruje? jezeli szybko pojdzie do dobrego psychologa i zacznie leczyc swoja psychike to moze z tego wyjsc w ciagu kilku m-cy. powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedż.Staram się zrozumieć co on przeżywa podczas takiego napadu paniki..Pierwszy raz takie coś mu się przydażyło jakieś dwa lata temu.I dopiero niedawno dowiedział się,że jest to nerwica..Ciągle miał jakieś napady agresji,odczuwał brak celu w życiu,ostatnio chodzi przygnębiony..Bardzo przeszkadzają mu światła..Dla mnie to wszystko wydaje się troche takie dziwne i niemożliwe,ale gdy widzę w jakim jest on stanie,to mi jest go bardzo szkoda..i sie tym mocno przejmuje ostatnio.Z tym aby on czytał o tym i sie dowiadywał na ten temat dużo rzeczy to nie wiem czy to jest taki najlepszy pomysł,gdyż on jak juz słyszy o tym i cokolwiek mu wspomne o nerwicy,boi się,ze dostanie atak.. :? ..Gdy on poczuje,że go gdzies zakłuje czy cokolwiek takiego już sie nakręca ze to znowu to..Nie miał dużo atakow,od kiedy to sie pierwszy raz stało..Jestem dla niego wyrozumiała,a przynajmniej staram się byc..choc to nie zawsze mi wychodzi..Bo czasem wyglada to tak,jakby to wykorzystywał..;)

Dziękuje Ewo za odpowiedz i pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie...Otóz od dawna choruje na nerwicę i nigdy nie myślałam o ukladaniu sobie życia z kimś.Nauczyłam sie już chyba nie kochac,wiem że to dziwne ale boje się że partner nie zaakceptuje takiej osoby i boje sie odrzucenia.jesli już kogos poznam to wszystko jest dobrze dopóki ktorejś ze stron nie zacznie bardziej zalezeć.Wtedy automatycznie oddalam się ....zrywając kontakt.Ale nie to mnie sklonilo do napisania.Otoz moja kolezanka zadałam mi pytanie odnosnie swojej osoby,nie potrafiłam jej odpowiedzieć.Spytała czy powinna powiedziec swojemu chłopakowi ze sie leczy u psychiatry? bo jej byly chłopak po takim wyznaniu odszedł twierdzac ze nie chce byc z kimś kto ma coś z glowa.Co powinnam jej powiedziec skoro sama mam z tym problem.Pozdrawiam.Maja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mozna budować związku bez szczerości, a chodzenie do psychiatry to poważna sprawa... jesli chłopak odejdzie to znaczy że nie jest gotowy do budowania odpowiedzialnego związku. A chyba o tak nam chodzi prawda? Moim zdaniem powinien wiedziec.

 

Mój chłopak jest ze mną w mojej chorobie mimo to że bardzo cierpi. Wie, że do psychiatry chodziłam i wiedział, że było to konieczne. Wspierał mnie w tym, a dodatkowo kocha mnie mimo tego że mam coś z głową ;) uważa że mam bardzo głębokie życie dzięki temu, bo on nigdy takimi "pierdołami" sie nie przejmował :P. Nie do końca rozumie co przeszłam/przechodze, ale powiedział mi tak: każdy ma problemy, jeśli byśmy uciekali od osoby która małaby problem, nigdy nie stworzylibyśmy związku.

 

pozdrawiam gorąco.

 

Da się znaleźć ludzi, którzy z nami wytrzymują i akceptują takimi jakimi jesteśmy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma prawo do układania sobie życia i ważne jest to żeby poznać w tym życiu odpowiednią osobę ,jeżeli partner odchodzi i nas zostawia z problemem tzn że nie był nic wart ,bo w życiu sa gorsze choroby niż nerwica (a tak poza tym nerwica nie jest chorobą tylko schorzeniem).Ponieważ los jest mściwy i różnie to w życiu bywa nigdy nie wiadomo czy taka osoba (partner) która nas opóściła w niedoli sama nie będzie potrzebować kiedyś pomocy i opieki :idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem z moim chlopakiem kolo 7 lat. Nerwice/ fobie spoleczna mam od dziecinstwa. Napoczatku myslalam ze milsoc moze wsyzstko przezwyciezyc, ze on zrozumie co sie ze mna dzieje ale tak nie jest. Nie jestem w stanie pokonac swojego strachu, wychodze z domu tylko gdy musze, a on si epoo psotu nudzi ze mna :(.

A dla mnei jakiekolwiek wyjscie to koszmar, jak chodze na studia i musz eprzebywac z ludzmi to biore leki uspokajające, po ktorych jestem skołowana i śpiąca.

Przez tą cholerną chorobe moje życie to koszmar, stracilam tyle lat swojego zycia na siedzeniu w domu, płakaniu, denerwowaniu sie.

Co z tego ze chodzilam na terapie, nie pomogło. Nie widze sensu życia, ze mną nie da sie stworzyć NORMALNEGO ZWIAZKU!

Przebywania z osobą chorą, jest męczące, nudne.

Niewiem ile mój związek przetrzyma, i sadze ze w innych zwiazkach moze byc podobnie. KAżdy ma swoją garnice wytrzymałości... Nie wierze że miłość pokona chorobe :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sie kogoś kocha naprawde to można przetrzymać wszystko.Tyle tylko Aniu strasznie długo się z tym meczysz ,powinnaś próbować wszelkich sposobów żeby z tego wyjść ,jak nie taki sposób to inny .Istnieje trochę mozliwośći nie tylko terapia i leki !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy jest tu już taki temat ale chciałem go podjąć.

Chodzi o to jak dajecie sobie radę z życiem osobistym trwając w tym samym czasie w nerwicy? Ja na przykład jestem sam i nie dlatego, że chcę ale boje sie związać bo przeraza mnie, ze ktos nie zrozumie tego, jaki mam problem i pomysli, ze cos naprawde jest ze mna nie tak. Druga rzecz, że nie chce obarczac kogos tym co sie ze mna dzieje i narazac go na rozne nieprzyjemne i niezrozumiale dla niego akcje. Myślę, że mój ostatni związek też rozpadł sie przez to, ze nie potrafiłem poświęcić sie mu calkowicie tylko cala uwage skupalem na tej pieprzonej przypadłości :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na przykład jestem sam i nie dlatego, że chcę ale boje sie związać bo przeraza mnie, ze ktos nie zrozumie tego, jaki mam problem i pomysli, ze cos naprawde jest ze mna nie tak. Druga rzecz, że nie chce obarczac kogos tym co sie ze mna dzieje i narazac go na rozne nieprzyjemne i niezrozumiale dla niego akcje. Myślę, że mój ostatni związek też rozpadł sie przez to, ze nie potrafiłem poświęcić sie mu calkowicie tylko cala uwage skupalem na tej pieprzonej przypadłości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja znalazlam wspaniale oparcie w moim mezu i moge powiedziec, ze czesc moich sukcesow to jego zasluga. Wiedzial o wszystkim od naszego pierwszego spotkania, mysle, ze taka szczerosc jest potrzeban jesli poznajemy nowa osobe a juz wiemy co nam jest. Najwazniejsze, by ta druga osoba zrozumiala na czym polega wsparcie. MOj mazy to zrozumial, daje mi wsparcie ale nie pomaga mi. Moze to glupi brzmi ale jak miewalam ataki paniki lub zaczynalo sie cos dziac okazyawal mi uwage i zrozumienie ale nie pomagal "uciekac", tak sie z reszta umowilismy, problem jest moj i on nie pomoze mi biorac odpowiedzialnosc na siebie. To trudne dla niego ale dzieki temu nie czuje sie obciazony a ja doskonale wiem, ze w chorobie jestem zdana na siebie i nikt za mnie nie wyjdzie z tego diabelstwa. To moze brzmiec okrutnie ale osobiscie uwazam, ze tylko takie wyjscie jest dobre a i zwiazek zdrowszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak długo mój związek jeszcze potrwa :( Wszystko coraz bardziej się sypie przez moją chorobę. Powoli nastawiam się na to, że to już koncówka. Wiem, że On jest już zmęczony tym wszystkim, że ma już dośc. Nie dziwię mu się. On nie widzi już szans na to, żebym się wyleczyła, nie widzi szans na to, byśmy mogli mieć dziecko. ( Leczenie trochę potrwa, a i ja już coraz starsza ). Ja nie mam prawa odbierać mu możliwości zostania ojcem. I to by było na tyle ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniołku nasza choroba nie jest aż taka zła w porównaniu do innych,JEST PO PROSTU UPIERDLIWA i nie poddawaj sie jeśli go kochasz i nie wkręcaj sobie że cie zostawi(bo przypuszczam ze tak jest).Ewik ma racje

Spróbuj!!!! Żebyś kiedyś nie żałowała że tak łatwo odpuściłaś......

Pozdrowionka :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam Nerwice. Juz od dziecinstwa mialem slaba psychike bylem za bardzo wrazliwy i takie tam. Teraz mam nerwice natrectw i czesto obnizony nastroj. Wszystkie zwiazki szybko odpuszczalem bo wiedzialem ze jest ze mna cos nie tak i na dluzej to nie przetrwa. Nie chce meczyc innych swoimi dziwnymi zachowaniami i dobrze ze nie zalozylem rodziny bo musieliby sie meczyc ze mna... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Wlasciwie mam tyle do powiedzenia ze nie wiem od czego zaczac. Moja wypowiedz bedzie troche chaotyczna, pisze pod wplywem emocji, ale po kolei...

 

Wiec, ponad rok temu poznalam przypadkiem chlopaka na tym wlasnie forum. Pisalismy godzinami, przez kilka miesiecy. Zakochalismy sie w sobie bardzo, pierwsze spotkanie to byly najwspanialsze dni mojego zycia. Mimo doslownie kilku spotkan w ciagu roku (mieszkamy bardzo daleko od siebie) wiedzialam, ze nie potrafilabym bez niego zyc. Pisalismy po kilka godzin dziennie, rozmawialismy bardzo czesto czekajac niecierpliwie kolejnego spotkania.

 

Kiedy zaczely sie wakacje, mielismy okazje pobyc ze soba dluzej. Wtedy zaczely sie drobne sprzeczki i klotnie ale szybko je rozwiazywalismy.

Ostatnio jest juz coraz gorzej...

On jest w zlym stanie psychicznym, ciagle zle sie czuje i boi sie, ze popada w psychoze. Ja staram sie pomagac jak moge, wspieram go i tlumacze racjonalnie ze nic mu nie grozi, ale teraz wiem ze konieczna jest wizyta u specjalisty. Sama rowniez mam nerwice, nie jest ona bardzo nasilona ale sa momenty zwatpienia i zalamania. Kiedys czulam ze ta choroba nas laczy, ze sie rozumiemy jak nikt inny i pomagamy sobie nawzajem. Ale teraz zastanawiam sie czy to nie jest toksyczne polaczenie, czy nie bedzie coraz gorzej...

 

Ciagle bardzo go kocham, jest czescia mojego zycia i mnie. Nie potrafie nawet wyobrazic sobie tego, ze jestem z kims innym. Niemniej jednak, czuje ze coraz bardziej oddalamy sie od siebie, oboje jestesmy uparci i ponosza nas emocje. Po klotni, w ktorej pada wiele niepotrzebnych slow zadne z nas dlugo nie ma godnosci zeby przeprosic, takie chore poczucie dumy...

 

Dzisiaj powiedzial mi, ze musimy od siebie odpoczac, ze meczy go to wszystko co sie dzieje. Jest mi z tym bardzo zle, czuje ze ten zwiazek nigdy nie da nam pelnego szczescia ale z drugiej strony nie potrafie tego skonczyc, nie chce i bronie sie przed tym jak tylko moge. Kocham go i tesknie bardzo za tym co bylo kiedys, za niczym nie skazonym szczesciem i poczuciem idealnego dopasowania. Gdzies gleboko wierze ze mozemy to odbudowac, ale rozsadek mowi mi ze ciagle bedzie przybywac nieporozumien i klotni. Boje sie tkwic w tym zwiazku ale jeszcze bardziej boje sie go zburzyc i wiem ze nie potrafilabym sie pozbierac po rozstaniu.

 

Dziekuje wszystkim ktorzy poswiecili swoj czas i przeczytali mojego posta, troche sie rozpisalam :D

 

Nie oczekuje od Was recepty na szczescie, jedynie obiektywnej oceny sytuacji, czy taki zwiazek, dwoch chorych na nerwice i kochajacych sie zaborcza miloscia osob ma szanse przetrwac???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IMO - ma szanse, ale pod warunkiem, że obie strony będą chciały się leczyć, a nie tylko zaleczać i ''uwieszać'' na drugiej osobie. Twój partner MUSI sięgnąć po pomoc specjalisty, sama widzisz, że jest z nim coraz gorzej.

 

A że pojawiły się problemy? To normalne, wcześniej znaliście się przez sieć, a pełna znajomość, jak dogłębnie byście nie czuli pokrewieństwa dusz przez sieć, jest dopiero na żywo.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×