Skocz do zawartości
Nerwica.com

Coś o nieśmiałości


Mała Mi

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś byłam osobą strasznie nieśmiałą - do tego stopnia, że na studiach oprócz "cześć", "tak" i "nie" przez trzy pierwsze lata nie powiedziałam nic więcej do moich kolegów. Aż tu kiedyś włączam telewizor a tam pewien znany reżyser w swoim felietonie mówi, że nie lubi ludzi nieśmiałych bo to okropni egoiści. Stale myślą tylko o sobie itp. itd. BUM! Aż mną zatrzęsło, jak można, przecież my jesteśmy tacy... No właśnie i zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że jest coś w tym prawdy. Żeby nie powiedzieć - dużo prawdy (możecie sie ze mną nie zgodzić). Bo faktycznie, kiedy miałam gdzieś pójść to tak bardzo skupiałam się na tym co sobie o MNIE pomyślą... czy będą chcieli ze MNĄ romawiać... bo JA jestem taka do niczego... JA nic mądrego nie powiem... i w efekcie głos zamierał w gardle, ręce się trzęsły a ja myślałam, że wszyscy patrzą na moją beznadzieją postać i faktycznie nikt mnie nie słuchał, bo jak słuchać kogoś kto mówi ciszej niż szeptem. Jednym słowem ciągle JA JA JA i JA. Więc postanowiłam to zmienić - i trochę mi to zajęło, ale się udało :D Po prostu trzeba otworzyć się na zewnątrz, myśleć o innych, jacy są, co ciekawego powiedzą, w czym im mogę pomóc itd. I bardzo ważne MAM PRAWO NIE BYĆ IDEAŁEM I OD CZASU DO CZASU PALNĄC JAKĄŚ GAFĘ - bo nikt nie jest dokonały i bardzo dobrze, ponieważ byłoby nudno na tym świecie.

 

No to się wygadałam... a teraz idę spać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

No cóż - podchodzenie z pokorą do własnych słabości, ich akceptowanie, umiejętnośc życia z nimi? Czy brak tego masz na myśli? Czy brak umiejętności przyjmowania z pokorą tego co spotyka nas z zewnątrz?

 

Znalazłam dzisiaj coś takiego:

"Prawdziwie pokorna osoba nie czuje się ani lepsza ani gorsza od nikogo".

Serge Kahili King

 

Hmmm...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marmarc, moim zdaniem pokora i nieśmiałość wcale się nie wykluczają.

 

Pokory człowiek uczy się całe życie... A nieśmiałość dopada ludzi bardzo wrażliwych, z niższą samooceną. Co to ma wspólnego z brakiem pokory :?::roll:

 

Może nieśmiali są trochę egoistyczni, bo w relacjach z innymi koncentrują się za bardzo na sobie... Ale to nie znaczy, że nie mają pokory!

To ludzie bardzo pewni siebie mają mało pokory, bo myślą że są lepsi od innych i nie dostrzegają swoich wad.

 

Tak na marginesie, to ja parę lat temu byłam bardzo nieśmiała, ale dzięki pracy nad sobą teraz nikt tego po mnie nie widzi. I mam w sobie pokorę.

 

PS. Mała Mi, gratuluję :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sam już nie wiem. Psychologia ma dwa końce...

Ale powiedzmy że ktoś jest drażliwy na swoim punkcie, odchorowuje każdą uwagę (nawet zupełnie "niewinną") na swój temat itp. czy nie oznacza to jednak braku pokory?

To czy się ma pokorę czy nie, można sprawdzić tylko gdy nie ma lęku. Jeśli poprostu się boisz, pokora nie jest cnotą, wynika z przymusu. Czasam ludzie nieśmiali, kiedy akurat uda im się jakoś przełamać własną nieśmiałość, potrafią się zachowywać po chamsku czy wręcz agresywnie (wiem to po sobie). Czyli wynikałoby że ta wcześniejsza "niby" pokora, to żadna pokora - zwykły strach przed działaniem, walką o swoje, czy strach przed próbą górowania nad innymi.

"Prawdziwie pokorna osoba nie czuje się ani lepsza ani gorsza od nikogo".

No właśnie - tu chyba widzę problem. Także w związku z nieśmiałością.

Podobno w samotności trudno mieć wyważony obraz siebie (i nie tylko siebie). Łatwo popada się w skrajne oceny. A w końcu ludzie nieśmiali są zwykle samotni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam ta teorie na niesmialosc - niesmialosc wynika ze zbytniego koncentrowania sie na sobie samym. Ale to nie dokonca tak. Bo kiedy probowalam nastawiac sie na innych i myslec i koncentrowac sie tylko na tym co sie dzieje wokol to mialam poczucie sztucznosci, zmeczenia. czulam sie z tym nienaturalnie. To nie na tym, wydaje mi sie polega sztuka. Kiedy masz poczucie pewnosci siebie, kiedy siebie cenisz i nie masz kompleksow, wtedy naturalnie przychodzi ci koncentrowanie sie na innych. Akceptujesz siebie tak bardzo, ze az do znudzenia - i wtedy zaczynasz interesowac sie innymi. Dlatego mysle ze chodzi o to zeby akceptowac siebie. I kochac. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiąc nigdy nie myślalam o swojej niesmialości w kategoriach egozimu, koncentrowania się na sobie i braku pokory... wręcz przeciwnie- wydawało mi się, że przez lata byłam zbyt pokorna i grzeczna. co do egoizmu- to moze i prawda w moim wypadku (jestem jedynakiem :mrgreen: )

 

ale to rzeczywiście prawda, że przez nieśmiałość zbytnio koncentrujemy się na sobie i tym jak nas inni postrzegają, jakby nie mieli innych problemów. może to jest własnie sposob- znaleźć coś czemu poswiecimy sie bez reszty zeby zapomniec o swoich kompleksach i lękach, znaleźć pasje, zacząc robic cos pożytecznego- wtedy nie będzie czasu na myślenie o swoich wadach i o tym co ludzie powiedzą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja odkryłam mały sekret :)

ludzie generalnie myślą o sobie o o tym, co inni o nich myślą...a Ci inni, myśląc o sobie wcale nie myśla o innych :)

 

to pozwala nabrać dystansu do tego co inni myślą o nas, czy wydaje nam się, ze myślą :)

 

i teraz nie wypada przyznać sie, ze bywam nieśmiała....ale co tam..kiedy bywam :) onieśmielają mnie czasem rózne sytuacje, w innych czuję się jak ryba ;)

 

a jako pasje polecam film, muzykę, rozmowy...o filmie i muzyce i nie tylko :) i skoro nieśmiałosć mnie nie dopada - dodam tylko cichutko - czekam na sygnałek :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8) a ja myślę ze nieśmiałość jest normalnym zjawiskiem, grunt to zaakceptować siebie takim jak sie jest, choć podobno jedyne "życie jakie ma sens jest życie towarzyskie" z czym faktycznie nieśmiali mogą mieć problemy... z drugiej strony myślę że niestety nie wszyscy jesteśmy stworzeni do tego, ważne żeby siebie samego odnaleźć czy to w grupie czy gdzieś nawet na uboczu z własnymi pasjami :x

A tak po za tym wszyscy jesteśmy egoistami.... rozważamy co może nam(bo na pewno nie koledze czy koleżance) przynieść korzyści, ważne żeby nie być znieczulonym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nikt nie jest dokonały i bardzo dobrze, ponieważ byłoby nudno na tym świecie.

 

Zgadzam się z tym całowicie i z pozostałą częścią twojego postu również. Ja niestety od niedawna to zrozumiałem, kiedyś próbowałem robić z siebie idealnego człowieka na każdej płaszczyźnie, ale w konsekwencji przyniosło to trochę inne skutki...

 

Najważniejsze to nie skupiać się cały czas na sobie tylko spojrzeć też czasem na innych ludzi. Każdy ma swoje słabości i niedoskonałości które trzeba akceptować i tolerować...

 

P.S. Najważniejsze do być sobą! - A nie udawać kogoś kim się nie jest. Oczywiście wszystko jest względne i dopuszczalne w pewnych jasnych granicach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszystko to prawda...nie skupiać sie za bardzo na sobie...ale i nie bagatelizować, nie usprawiedliwiać tych własnych niedoskonałości. Do tego trzeba tylko mieć :"...pogodę ducha, by pogodzić się z rzeczami, których zmienić nie można, odwagę - by zmienić te rzeczy, które zmienic można..oraz mądrosć, aby odróznić jedne od drugich: [Reinhold Niebuhr]

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pogodę ducha, by pogodzić się z rzeczami, których zmienić nie można, odwagę - by zmienić te rzeczy, które zmienic można..oraz mądrosć, aby odróznić jedne od drugich

 

Hej! To moja ulubiona "modlitwa"!!! Odkryłem ją czytając bodajże "Rzeźnię nr 5" Voneguta, albo jakąs inną jego książkę, teraz już dokładnie nie pamiętam...

W każdym razie te słowa w którejś umieścił.

 

Dla mnie są genialne!!!

 

P.S. Nie wiedziałem że są autorstwa Reinholda Niebuhra, ale teraz już wiem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:) powiedzcie mi tylko...jak te wszystkie mądre słowa zrealizować w praktyce...W teorii jestem bardzo dobra...w analizowaniu, układaniu jak powinnam sie zachować w danej chwili...a potem nagle nowa sytuacja i jestem zupełnie zaskoczona...Nie zawsze...ale jednak o wiele częściej niz bym tego chciała.

Przypomina mi to "syzyfową pracę": toczę ten mój kamień, a kiedy wydaje się, ze juz szczyt...ten mi spada...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Inutka! - fajny masz avatarek ;)

 

a wracając do tematu to właśnie najgorsze jest to jak całą naszą wiedzę realizować w praktyce. :(

Dawać rady innym jest bardzo prosto(przecież w teorii -jak sama piszesz- jesteśmy dobrzy), ale samemu wdrażać pewne zachowania i postawy we własne życie już takie proste nie jest...

 

To trudne, ale najlepszym rozwiązaniem w zachowywaniu się w nowych sytuacjach jest po prostu nie koncentrowanie się zbytnio na sobie samym(znowu rady!- ehhh) tylko po prostu trzeba próbować koncnetrować się(jeśli już trzeba się koncentrować) na innych osobach i na tym co robią i mówią. Wtedy może będziemy mieli bardziej spontaniczne reakcje, bez zbytniego ich analizowania.

 

Ja w życiu bardzo dużo analizowałem i kalkulowałem. Zastanawiałem się jak to będzie, co inni powiedzą, jaka będzie ich reakcja. Miałem gotową odpowiedź chyba na każdą sytuację, ale tak naprawdę każdej sytuacji NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ i zaplanować. To nie jest życie. Życie po prostu jest nieprzewidywalne i trzeba po prostu wyznaczać sobie w nim cele i dążyć do nich, a to co będzie PO DRODZE do tych celów przyjować i akceptować to albo odżucać a nie TYLKO i wyłącznie analizować co się powinno robić.

Eh... chyba to troszkę zakręcone co pisze, pewnie można by to lepiej napisać i prościej, ale cóż... :roll:

W każdym razie pozdrawiam!

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:) bardzo dobrze to napisałeś C©złowieku

i dziękuję :) :oops: Tylko te nieoczekiwane sytuacje czasem mnie paraliżują...powodują ogromny dyskomfort i wywołują uczucia, które wywołują uczucia, z którymi mi źle...stąd taka chcęć do planowania sytuacji, unikania tego co spontaniczne....Czasem, owszem...ale bardzo rzadko bywam spontaniczna...ale jeśli uda mi się nawiazać relacje...to gdzieś po drodze i tak je gubię, uciekam....

Nie znaczy to, że sie poddaję - próbuję coś z tym zrobic...ale nie wychodzi tak pięknie jak zakłada to teoria niestety

No i dość kiepsko radzę sobie z tymi porażkami....zanim znowu sie odwazę... :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh... na właśnie. Ja chyba podobnie się zachowuje. Wiem że trzeba to zmienić, ale jednak czasami ciężko samemu wprowadzić to wszystko w życie. :?

 

Chyba wszystko sprowadza się do własnej samooceny i wiary we własne siły. Eh... :roll:

 

Trzeba się po prostu zmusić do lepszego spojrzenia na siebie samego. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok, nawet malutki, a później nie przestawać i kontynuować robienie takich małych kroczków i myśle, że z tego może powstać coś wielkiego. Najważniejsze to się nie zatrzymywać i iść dalej, choćby powolutku, ale iść.

 

Ja się w pewnym momencie zatrzymałem, ale teraz znowu próbuje podążać dalej swoją własną drogą. Co prawda na razie powoli, ale już nie stoje w miejscu. Hm... mam nadzieje, że w końcu do czegoś dojde.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:roll:

 

Hm... chyba mam jakieś "zaburzenia poznawcze" bo nie wiem co teraz powinienem napisać...

 

Chyba do wejścia na właściwą ścieżkę potrzebny jest jakiś bodźec, który wyrwie człowieka z takiego właśnie chodzenia w kółko, czyli tak naprawdę stania w miejscu.

 

A takim bodźcem -najlepszym- to myśle, że zawsze będzie druga osoba, która odpowiednio pewnymi słowami pomoże co i jak należałoby zrobić; która uświadomi, że coś jest nie tak. Ja na przykład próbuje ciągle iść do przodu, nie stać w miejscu, czy nie chodzić w kółko, czasami jest to bardzo ciężkie - szczególnie jak się nie ma praktycznego wsparcia, ale do tego już się przyzwyczaiłem.

 

P.S. Hm... mam nadzieje, że ty masz gdzieś taką właśnie osobę, która może ci pomóc iść z otwartymi oczami przez świat. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sama muszę sobie pomóc najpierw :)

tylko jeszcze nie wiem jak...czasem...znajduję ten bodziec, motywację o których piszesz...to działa przez jakiś czas...potem ginie, ucieka...Nie mówię o ludziach...Ci przychodzą i odchodzą - mówię o wewnętrznej sile...To miałam na myśli mówiąc o chodzeniu w kółko...

 

A ludzie? mają swoje własne problemy...sprawy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie poczytałem twoje inne posty z forum by dowiedzieć się coś więcej o osobie z którą -miałem i mam nadzieje że nadal- mam przyjemność zamienić pare słów na tym forum.

 

Nie wiem czy o tym wiesz, ale piszesz bardzo mądrze i wiarygodnie. Nie wiem też, może to moja wada, że za szybko przypisuje pewne cechy -można powiedzieć obcym mi osobom- ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że masz silny "kręgosłup teoretyczno-życiowy" i dużą wiedzę. Oczywiście mogę się mylić, ale...

 

W każdym razie znowu musze się z tobą zgodzić, jeśli już coś się zaczyna dziać(np. u mnie) to to *coś* się dzieje przez pewien okres czasu a potem to *coś* ginie i nie mogę do tego wrócić. To znaczy na początku jest dobrze, ale potem nagle pojawia się wycofanie i pewnego rodzaju zakończenie jakiejś tam powiedzmy relacji międzyludzkiej.

 

Pisząc prosto: chodzi o to, że w początkowej fazie nawiązywania kontaktów to nie mam żadnych problemów, ale potem by je utrzymać - wtedy coś się dzieje u mnie - ja tego po prostu wyjaśnić nie umiem(chyba) i zaczynam się z tych kontaktów wycofywać i nie ważne jaka to była by osoba, z którą taki kontakt nawiązywałem. Trwa to już dość długi okres czasu i chyba doszło nawet do tego, że OBECNIE to i to w czym byłem kiedyś dobry czyli nawiązywanie kontaktów zupełnie mi nie wychodzi. Eh... chyba już na tej płaszczyźnie nie mogłem spaść niżej... :(

 

A co do ludzi to oczywiście, że mają własne sprawy, własne życie, że najważniejsze to akceptacja siebie samego - to właśnie jest PODSTAWA wszystkiego. Ale... dobrze by było żeby czasami ci inni ludzie się zatrzymali, oderwali się choć na chwilkę od swych "normalnych" problemów i od czasu do czasu pomogli komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Komuś kto chciałby mieć ich "normalne" problemy...

 

Eh... czasami myśle, że mój przypadek to beznadziejna sprawa... już myśle, że jest dobrze, że normalnie mogę żyć, że akceptuje siebie samego i radze sobie z rzeczywistością, ale gdy dochodzi do czegoś konkretnego, to jakoś nagle pojawiają się te niechciane uczucia... i w konsekwencji wycofanie..., wątpliwość..., rezygnacja..., hm...

 

wewnętrzna siła... hm... to chyba z niej trzeba czerpać energię do własnego życia... tyle tylko jak zrobić by była ona cały czas w nas samych? Czy tylko akceptacja siebie samego wystarczy by ta energia się pojawiła? A może po prostu rozpoczęcie tak zwanego "życia" sprawi, że taka energia się pojawi? Gdy w życiu będzie się rozmawiało, pomagało, doradzało, rozwiązywało konflikty, ufało i realizowało swoje cele itp. to może wtedy będzie się inaczej patrzyło na wszystko?

 

Eh... chyba już zupełnie i niepotrzebnie się zagłębiam z pewne pytania. Najlepiej pozostawić je bez odpowiedzi, tylko zacząć coś robić pożytecznego dla siebie i dla innych - bo to chyba jest też ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję :oops:

 

doskonale rozumiem o czym mówisz...nawiązanie kontakt nie jest najtrudniejsze, potem zaczynają się schody...ja nazwałam to "uciekaniem" - od bliskości....głównie...Przy czym ciągle to silniejsze ode mnie....doskonale wiem, czego nie chcę...a te uczucia (piszesz o niechcianych uczuciach - więc pewnie odczuwamy podobnie) pojawiają sie nagle i niemal paraliżują...potrafie wtedy zablokować się i choć strasznie z tym źle - nie umiem powiedzieć sobie: stop, a nawet jeśli mówię, to nie działa.

 

wolałabym nie mieć doświadczenia życiowego...niestety jest, jakie jest i stąd zapewne te wszystkie "demony" i tylko dziwię sie coraz bardziej, że teoria nie idzie w parze z praktykę...ze nie umiem zastosować tego co wiem...albo jeśli próbuję wprowadzic to w życie to efekty giną, są niewidoczne...

 

Oczywiście, to nie utrzymuje się cały czas...robię wiele rzeczy....pracuję...z zewnątrz pewnie nie widać ego, z czym przychodzi się zmierzyć - czasem mnóstwo obowiązków pomaga, zagłusza i nie ma sie wtedy czasu na blizsze relacje..ale...jak wiadomo potrzebujemy się nawzajem :)

 

 

Piszesz:

 

"Eh... chyba już na tej płaszczyźnie nie mogłem spaść niżej..." - spójrz obok...ktoś tam jeszcze w tym dołeczku siedzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×