Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chciałbym nikogo unieszczęśliwic przez swoją chorobę...dlatego wolę być sam...

Poczucie winy,ze kogos ranie soba

+samotnosc z tego powodu są gorsze niż samotnośc w pojedynke.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nextMatii mam tak samo jak Ty. Też nie chcę nikogo ranić, mieć poczucie winy że druga osoba jest przeze mnie nieszczęśliwa.

Ale przynajmniej wiem, że nikogo nie zranię będąc sama ze swoimi problemami. Tylko czy aby na pewno to jest dobre rozwiązanie... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aria, Pewnie nie,ale ja tak potrafie..znam siebie...świat jest pełen ludzi....

milości...którymi mozna zapelnić....swoje życie..nie musi to być akurat w moim przypadku kobieta....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nextMatii, ja juz nie potrafie...za wiele mnie to kosztuje....ile razy mozna sie zawodzić?

 

-- 08 lut 2012, 13:16 --

 

ladywind, to do Ciebie... :lol: powyżej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wam coś poradzę 8) Nie wiem, kto jest autorem poniższej wypowiedzi, ale warto się nad nią zatrzymać. Szczególnie wtedy, gdy cierpimy z powodu naszej samotności.. mnie pomaga

"Wszelkie przywiązanie jest koniec końców źródłem bólu. Szczęśliwi, którzy obywają się bez niego. Samotny nie opłakuje nikogo, nikt też nad nim nie płacze. Niech ten, kto nie chce cierpieć, kto czuje trwogę przed zgryzotą, uwalnia się od ludzi."

 

Dla mnie niemożliwe, sam po sobie widzę że potrzebuje kontaktu z innymi, to jest prawie żywot maszyny ;(.

 

Wątpię czy da się do tego przyzwyczaić... może po części, ale nie do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność nie jest naszym przeznaczeniem,a samych siebie poznajemy tylko wtedy,kiedy możemy się przejrżeć w oczach innych ludzi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wam coś poradzę 8) Nie wiem, kto jest autorem poniższej wypowiedzi, ale warto się nad nią zatrzymać. Szczególnie wtedy, gdy cierpimy z powodu naszej samotności.. mnie pomaga

"Wszelkie przywiązanie jest koniec końców źródłem bólu. Szczęśliwi, którzy obywają się bez niego. Samotny nie opłakuje nikogo, nikt też nad nim nie płacze. Niech ten, kto nie chce cierpieć, kto czuje trwogę przed zgryzotą, uwalnia się od ludzi."

 

Ten cytat idealnie pasuje do twórczości Emila Ciorana. Moim zdaniem cytat pochodzi z książki "Na szczytach rozpaczy" W książce pełno jest pełno aforyzmów w podobnym tonie Przez niektórych książka jest uważana za Biblie nihilizmu. Jeszcze parę lat temu utożsamiałem się z książką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, dopiero co się zalogowałam. Nawet nie wiem od czego mam zacząć. Jestem w takim kociole emocjonalnym psychicznym i rodzinnym, że nie daję sobie już rady. Leczę się już chyba całe życie i teraz jestem w punkcie wyjścia. Mam 20 lat, moja przygoda z leczeniem zaczęła się w wieku 13 lat, po raz pierwszy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym ogólnie byłam już 10 razy, na początku na młodzieżowym, muszę przyznać, że byłam na tyle mała, że nigdy nie wiedziałam i nie chciałam się leczyć, aż do dziś, a teraz wiem, że powinnam i to mocno.

 

Obecnie czuję samotność taka, która zjada mnie od środka, czuję potforny lęk i mętlik chodzę po domu czasem bez celu, a dodatku moja sytuacja rodzinna jest makabryczna. Nie dość, że nie umiem dać sobie rady ze sobą to mam jeszcze dziecko. Dziewczynkę, tak bardzo ja kocham a widzę, że jest przez to wszystko nieszczęśliwa, że ma tak nieudolna matką. Moja mama tez widzę, że jest nieszczęśliwa. czuję, że przeze mnie rozpadło się jej małżeństwo. Ciężko mi jest jeść, nawet się umyć, nie czuje nic, czuję się w jakiejś innej rzeczywistość, jedyna przyjemność sprawia mi sen, ale tylko na prochach. Nie jestem pod stała opieką specjalistów... Teraz jestem na skraju takiego złamania,że mam ochotę zniknąć.

 

Naprawdę myślę, że jedynym wyjściem jest wyjechać na leczenie do Komorowa i myślę, że tam skupiłabym się na sobie i wyszła z tych sideł...

 

A żołądek mój jest tak ściśnięty, że aż mnie boli.

 

-- 08 lut 2012, 18:55 --

 

Hej, dopiero co się zalogowałam. Nawet nie wiem od czego mam zacząć. Jestem w takim kociole emocjonalnym psychicznym i rodzinnym, że nie daję sobie już rady. Leczę się już chyba całe życie i teraz jestem w punkcie wyjścia. Mam 20 lat, moja przygoda z leczeniem zaczęła się w wieku 13 lat, po raz pierwszy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym ogólnie byłam już 10 razy, na początku na młodzieżowym, muszę przyznać, że byłam na tyle mała, że nigdy nie wiedziałam i nie chciałam się leczyć, aż do dziś, a teraz wiem, że powinnam i to mocno.

 

Obecnie czuję samotność taka, która zjada mnie od środka, czuję potforny lęk i mętlik chodzę po domu czasem bez celu, a dodatku moja sytuacja rodzinna jest makabryczna. Nie dość, że nie umiem dać sobie rady ze sobą to mam jeszcze dziecko. Dziewczynkę, tak bardzo ja kocham a widzę, że jest przez to wszystko nieszczęśliwa, że ma tak nieudolna matką. Moja mama tez widzę, że jest nieszczęśliwa. czuję, że przeze mnie rozpadło się jej małżeństwo. Ciężko mi jest jeść, nawet się umyć, nie czuje nic, czuję się w jakiejś innej rzeczywistość, jedyna przyjemność sprawia mi sen, ale tylko na prochach. Nie jestem pod stała opieką specjalistów... Teraz jestem na skraju takiego złamania,że mam ochotę zniknąć.

 

Naprawdę myślę, że jedynym wyjściem jest wyjechać na leczenie do Komorowa i myślę, że tam skupiłabym się na sobie i wyszła z tych sideł...

 

A żołądek mój jest tak ściśnięty, że aż mnie boli.

 

-- 08 lut 2012, 18:55 --

 

Hej, dopiero co się zalogowałam. Nawet nie wiem od czego mam zacząć. Jestem w takim kociole emocjonalnym psychicznym i rodzinnym, że nie daję sobie już rady. Leczę się już chyba całe życie i teraz jestem w punkcie wyjścia. Mam 20 lat, moja przygoda z leczeniem zaczęła się w wieku 13 lat, po raz pierwszy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym ogólnie byłam już 10 razy, na początku na młodzieżowym, muszę przyznać, że byłam na tyle mała, że nigdy nie wiedziałam i nie chciałam się leczyć, aż do dziś, a teraz wiem, że powinnam i to mocno.

 

Obecnie czuję samotność taka, która zjada mnie od środka, czuję potforny lęk i mętlik chodzę po domu czasem bez celu, a dodatku moja sytuacja rodzinna jest makabryczna. Nie dość, że nie umiem dać sobie rady ze sobą to mam jeszcze dziecko. Dziewczynkę, tak bardzo ja kocham a widzę, że jest przez to wszystko nieszczęśliwa, że ma tak nieudolna matką. Moja mama tez widzę, że jest nieszczęśliwa. czuję, że przeze mnie rozpadło się jej małżeństwo. Ciężko mi jest jeść, nawet się umyć, nie czuje nic, czuję się w jakiejś innej rzeczywistość, jedyna przyjemność sprawia mi sen, ale tylko na prochach. Nie jestem pod stała opieką specjalistów... Teraz jestem na skraju takiego złamania,że mam ochotę zniknąć.

 

Naprawdę myślę, że jedynym wyjściem jest wyjechać na leczenie do Komorowa i myślę, że tam skupiłabym się na sobie i wyszła z tych sideł...

 

A żołądek mój jest tak ściśnięty, że aż mnie boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagrożeniem może byc okreslona sytuacja...lub np codziennośc...

Kazdy dzien przynosi jakies novum....

U mnie to na przykład jest kwestia finansów. Przez rok miałem stypendium i jakoś szło ale od ostatniego semestru nie mam i sypię się na całego. Wtedy człowiek jest najbardziej osamotniony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Bezsilna,samotna, Ile lat ma Twoja Córeczka ? Ojciec dziecka się Wami nie interesuje ? Nie znam sytuacji ale czy dziecko może być powodem rozpadu związku rodziców ? Może Twój ojciec bał się odpowiedzialności, wolał uciec od problemów? Mój tata odszedł gdy nie umiałem jeszcze chodzić... do teraz jego ignorancja w stosunku do mnie i mojej matki trwa w nieskończoność. Czasami zastanawiam co dzieje się w głowach takich ludzi... Czy oni myślę, że gdy zamkną oczy to świat i problemy znikną? Szkoda słów ! Jakie masz kontakty ze swoją Matką? Może to Ona mogłaby się zaopiekować dzieckiem gdy Ty zdecydowałabyś się na wyjazd na leczenie ? Pozdrawiam Cię i mocno trzymam kciuki za Ciebie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielkie pragnienie przyjaźni, a później nieszczęśliwa i fałszywa przyjaźń doprowadziły do tego, że na jakiś czas wyłączyłam się z uczuć. Oprócz jednego - wielkiego bólu i żalu do samej siebie, że dałam się owinąć wokół palca. Teraz doszło kolejne uczucie - nienawidzę się za to, jaka jestem.

Warczę bez powodu na ludzi, którzy do mnie podchodzą w jakiejś sprawie, bo - właśnie, w jakiejś SPRAWIE -, a po drugie, boję się zbliżyć do człowieka. I jestem na siebie cholernie zła, bo dziś znów to zrobiłam - nerwowymi, krótkimi odpowiedziami, odepchnęłam od siebie kolejną osobę.

NO CHOLERA JASNA! Boję się ludzi, boję się zawodu, ale gdy tylko wrócę do domu, chce mi się płakać, bo jestem sama. Bo nie mam do kogo wyjść, do kogo napisać, zadzwonić, pogadać... To chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×