Skocz do zawartości
Nerwica.com

z kwiatka na kwiatek


Rekomendowane odpowiedzi

Piszę, bo mam totalnego kaca moralnego...

Kto czytał ten wie, że w moim związku się nie układa, teraz, to już w ogóle nie ma mojego związku. Nie odbieram od chłopaka telefonów, niie mam ochoty się z nim widzieć, codzień myślę o tym, że powinnam zerwać, ale nie zrywam, bo nie chciałabym mieć jego sesji na sumieniu...

Za to na 'uboczu' urosła nowa sytuacja, która tak mi się w mózg wsączyła, że dzisiaj mam kaca...

Zauważyłam, że jeszcze nie zerwałam, a już szukam ciepła u kogoś innego. Co gorsza, ten ktoś też niedawno zakończył swój związek...

Ja już totalnie świruje, jest mi dobrze z tym 'narazie przyjacielem', ale czuję, że ciągnie mnie do czegoś więcej, ale... się boję i czuję, że tak nie powinno być.

Po 1) jest z mojej grupy, co nie uważam za plus - raczej za minus...

po 2) jeszcze nie zerwałam z chłopakiem!

po 3) zaczynam sądzić, że nie potrafię ułożyć zdrowych relacji z bliskimi ludźmi, przestaję powoli wierzyć w miłość... a nie chciałabym go stracić...

po 4) znów widzę, że zaczynam się podkładać i czarować, a podobno nie tak powinno się zaczynać zdrowe związki z facetami...

 

Błagam, powiedzcie mi co mi radzicie? Co o tym myślicie? Mam już całkiem zryty mózg? Czy może zrytą sytuacje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej boisz sie pewnie zostac sama...

Fakt takie komplikowanie sobie zycia..by tylko miec troche ciepla..chyba nie wrozy dobrze na przyszlosc...warto by sie zastanowic dlaczego tak postepujesz...i tworzyc zdrowe relacje...dac sobie czas na poukladanie wszystkiego.Miej przyjaciela,ale na razie na takiej stopie niech sa wasze relacje...przyjacielskiej....wieszz kazdy w jakims stopniu boi sie samotnosci,dazy do bliskosci

byle nie co ,,5 minut,, z kimś innym.....zakoncz tamten zwiazek.

To na poczatek zanim cokolwiek zaczniesz na powaznie budowac..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej boisz sie pewnie zostac sama...

To bardzo możliwe...

 

 

wieszz kazdy w jakims stopniu boi sie samotnosci,dazy do bliskosci

byle nie co ,,5 minut,, z kimś innym.....zakoncz tamten zwiazek.

To na poczatek zanim cokolwiek zaczniesz na powaznie budowac..

nooo... to nie jest co 5 minut... mój związek trwa już jak wczoraj liczyłam 2 lata i 3 miesiące. (+ w sumie rok przed 'związkiem' chodziłam za tym chłopakiem jak debil, więc w moim przypadku jest to 3 lata).

A psuje się conajmniej od wakacji. Już wtedy z nim zerwałam, ale zgodziłam się wrócić... Chwilę było spoko, ale potem zaczęły mnie nachodzić myśli, że mogłam nie wracać, a to chyba nie jest zdrowe.

 

Że muszę zakończyć poprzedni związek - przed zbudowaniem kolejnego to wiem...

ale ja się po prostu zastanawiam, czy ja w ogóle potrafie założyć jakikolwiek normalny związek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem,warto probowac inaczej sie nie dowiesz...ale spokojnie z rozsadkiem preanalizowac,co w poprzednim zwiazku relacjach bylo nie tak...i starac sie nie powielac tych samych bledow....kazdy nieudany zwiazek,relacja czegos nas uczy ...pokazuje co bylo nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem do końca tych opisów CHADu, heh...

 

ale moje życie to taka huśtawka, której sama nie potrafię opanować. Tak jakbym 3 razy w miesiącu miała dostać okres.

Ciągle jest tak, że jednego dnia jestem w zajebiaszczym humorze, aż skaczę - zamiast chodzić, uśmiecham się od ucha do ucha, nucę itd...

następnego dnia nie potrafię wyjść z łóżka, w kółko ryczę i nie mogę wyłączyć złych myśli... a czasami nawet jak nie mam o czym złym myśleć to sobie do wymyślę, żeby były. A jak się zacznę zastanawiać czemu w sumie mam zły humor to nie potrafię sobie tego racionalnie wytłumaczyć.

 

Najgorzej jest jak nie ma nikogo w pobliżu. Ostatnio dosłownie zmuszam bliskich mi ludzi do siedzenia u mnie, bo wiem, że jak zostanę sama to zacznę ryczeć, choćby nie było powodu, to kończy się na przeleżeniu dnia w łóżku i płaczu... serio...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyno! Co Ty w ogóle piszesz!

Wyprostuj się. Na pewno siedzisz zgarbiona.

Podnieś do góry głowę, nie siedź z nosem spuszczonym na kwintę.

No już, zrób to.

A teraz przemyśl to, co napisałaś. Pomogło Ci to wyrzucić z siebie złe emocje, okej.

Wyrzuciłaś je z siebie. Czemu więc jeszcze się smucisz?

Uśmiechnij się. Weź głęboki oddech.

Nic nie da trwanie w smutku. Otacza się szczęście, ale nie widzisz go przez szarą mgiełkę rozpaczy.

Wstań. Przeciągnij się.

Otwórz okno. Odetchnij. Nie przestawaj się uśmiechać.

I pomyśl, że na świecie nie ma wcale smutku i zła, jest tylko brak szczęścia i brak dobra. Tak jak nie ma ciemności, jest tylko brak światła.

NIE DOPUSZCZAJ DO SIEBIE ZŁYCH MYŚLI

ŻYCIE JEST PIĘKNE

OTACZAJĄ NAS CUDOWNE OSOBY, ALE NIE ZAPOMINAJMY, ŻE I MY JESTEŚMY WSPANIALI!!!

Przytuliłabym Cię, gdybym mogła :) Poczuj się przytulona :D

Walcz :) Jesteś świetną dziewczyną, przysięgam :) Nie poddawaj się :) Nikt nie doceni szczęścia tak jak my :) Warto więc o nie walczyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Em... nie, tzn, myślowo tak, nie czuję już nic w stosunku do mojego 'przyszłego-byłego', jestem szczerze zaczarowana kimś innym :)

Tyle dobrze, że ten Ktoś wie, jaka jest sytuacja, wie, że jeszcze jestem w związku, sam przerabiał długo swoje ciche dni ze swoją poprzednią dziewczyną i długo walczył z myślami czy zerwać czy nie.

 

Heh, masakryczne uczucie, jestem w czarnej dupie jeśli chodzi o uczelnie, ale rozpiera mnie radość, bo znalazłam pokrewną dusze, trochę się boje tego, że to wszystko tak nieubłagalnie prze do przodu, ale ponoć warto chwytać szanse - skoro taka się nadażyła.

 

Co do mojego przyszłego byłego - myślę, że on dobrze wie, co się szykuje. Nie odzywam się już drugi tydzień, po prostu nie mam ochoty z nim rozmawiać. Będę musiała, bo nie uznaje zrywania przez smsy, ale już mnie to jakoś nie rusza. Jak tylko znajdę dzień, w którym znajdzie się choć odrobina czasu to z nim porozmawiam. Nie życzę mu źle, nie chcę robić mu na paskudę, ale ten związek po prostu nie ma prawa bytu. Jak zrywaliśmy w wakacje - ostrzegałam, że jeśli jeszcze raz będę przez niego płakać to się nie zawaham, od tego czasu płakałam już nie raz, ale teraz uzmysłowiłam sobie, że to nie ma sensu! Pamiętam jak tamtego dnia powiedział, że jeśli jeszcze raz zrobi mi krzywdę to nie będzie błagał o nic, zostawi mnie w spokoju i taką mam nadzieje, że tak będzie po tej rozmowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Enoona niepotrzebnie bierzesz problem z jego sesją na siebie. Życie jest zaskakujące i trzeba się do tego przyzwyczaić. A to, jak On Cię traktuje to chyba samo przez siebie mówi, że nie dojrzał do tego, żeby postawić się rodzicom. Zawalcz o swoje życie i bądź szczęśliwa z kimś, kto na Ciebie zasługuje! :) Skoro szukasz ciepła u innej osoby, to znaczy że tak naprawdę Twój związek nie jest mocny, oparty na obustronnym uczuciu. Póki nie zerwiesz z nim, nie zaangażujesz się w związek z 'narazie przyjacielem' nie będziesz szczęśliwa. Po co być z kimś, kto nie potrafi o Ciebie walczyć? Zabiegać? Przy kim czujesz się kiepsko? To nie ma sensu. A to, że Twój przyszły ;) jest z Twojej grupy - wszystko ma swoje plusy i minusy ;) Potrafisz ułożyć zdrowe relacje z bliskimi ludźmi, jesteś na prawdę fajną osobą :) I to, że z Twoim po tak długim czasie się rozpadło, nie znaczy, że miłość nie istnieje :) Każdy w swoim czasie znajdzie odpowiednią osobę, która będzie Cię darzyć szacunkiem a Ty ją :) nie wolno się poddawać, nigdy! Chyba każdy miałby w Twojej sytuacji poczucie winy, to normalne. Ale niepoważnie jest brnąć w coś i usilnie wierzyć, że to się naprawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, dziękuje Aria ;)

ja już nie brnę w te katusze, jest mi dobrze z moim 'narazie przyjacielem' choć już przestaje być przyjacielem, hehe.

 

Co prawda związek jeszcze nie zakończony, ale zakończy się niebawem. Nie chce zrywać przez telefon, bo jest to dla mnie kompletny brak szacunku i taktu, ale jak tylko uda mi się z nim umówić, to tak właśnie zrobię ;)

 

Humor mi dopisuje, dzięki Wam i dzięki 'narazie przyjacielowi', nareszcie czuję się czegoś warta ;)

Byle by jeszcze sesja udała się zdać i będę mega szczęsliwym człowiekiem ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

owszem jestem bardzo zmienna.

 

Sesja idzie kijowo... ale ludzie otaczają mnie boscy ;)

 

Z chłopakiem zerwałam, jakoś poszło, popłakałam się ze 2 razy, ale już jest ok, czuję się kobietą i nareszcie mam wrażenie, że robię coś dla siebie :)

Zrywanie utwierdiło mnie w przekonaniu, że miałam rację. Mój już były cały czas się uśmiechał, śmiał z moich argumentów, posprzeczaliśmy się nawet o to kto ma rację na koniec i podobno to ja się nie starałam :P

 

Ogólnie uśmiechnięta choć w szkole nie idzie (czyli nie aż tak zmiennie, bo drugi post z rzędu piszę, że jest dobrze :P)

 

-- 19 lut 2012, 18:13 --

 

Dobra... jednak zmienna... pewnie macie mnie już dość no ale co tam...

 

Mam wrażenie, że wszystko czego się dotknę - psuje się...

Przyjaciel przestał być przyjacielem... Pocałował mnie, wyznał miłość, parę dni było spoko, a teraz mam wrażenie, że mnie unika...

Mam wrażenie, że wszystko poleciało tak szybko, że wypadliśmy gdzieś na zakręcie...

I to był właśnie powód dla którego nie chciałam chłopaka z grupy, nie wiem jak się pojawić na uczelni, jak z nim przebywać... co mu powiedzieć... :cry:

nie potrafię się uczyć... myślę tylko o tym, że wszystko milczy...

 

Chyba już nigdy nie będę o niczym poważniejszym myśleć w stosunku do przyjaciół... bo teraz tak mi szkoda tej beztroskiej przyjaźni... która mam wrażenie już nie wróci...

 

-- 19 lut 2012, 23:15 --

 

No i wszystko się wyjaśniło... mój przyjaciel, który przestał być przyjacielem na chwilę, bo mnie pocałował, powiedział mi, że mnie kocha... oprzytomnił sobie, że w sumie to kocha swoją była... ale wiecie, chyba mi to nawet pasuje... gdyby nie fakt, że trochę się zagalopowaliśmy i teraz jest dziwnie...

Mam tylko nadzieje, że nasza przyjaźń na tym aż tak nie ucierpii i, że wszystko wróci do normy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×