Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Jak walczycie z myślami samobójczymi? U mnie to sięga zenitu. Myślałem, że rozwalę sobie wczoraj łeb na ścianie. Pół dnia łeb bombardowany myślami ''zrób to''. Nażarłem się benzo i usnąłem. Przeważnie jak się budzę to mam nastrój nijaki. Lepsze to niż totalny umysłowy rozpierdol...

Może ktoś z was ma jakiś lepszy ''przepis'' ? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem dziewczyną, ale co Cie to obchodzi?

Człowieku, jeżeli sam sobie nie chcesz pomóc i tego zmienić to proponuje dalej jechac na benzo. Jeżeli nie widzicie sensu waszego życia to ogarnijcie co wam sprawia radośc. Zabić się nie jest tak łatwo. Warto by było znaleźć sobie osobe ( w waszych przypadkach) która wysłucha o tym co was boli, o waszym dzieciństwie o waszych problemach. Daje wam przykłady, wiem ze zostane tutaj zniszczony przez swój brak wiedzy ale potrzebny wam kop w dupe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem dziewczyną, ale co Cie to obchodzi?

Człowieku, jeżeli sam sobie nie chcesz pomóc i tego zmienić to proponuje dalej jechac na benzo. Jeżeli nie widzicie sensu waszego życia to ogarnijcie co wam sprawia radośc. Zabić się nie jest tak łatwo. Warto by było znaleźć sobie osobe ( w waszych przypadkach) która wysłucha o tym co was boli, o waszym dzieciństwie o waszych problemach. Daje wam przykłady, wiem ze zostane tutaj zniszczony przez swój brak wiedzy ale potrzebny wam kop w dupe.

 

 

w takich chwilach nie myśli się co daje radość tylko mysli się jak ze sobą skończyć i to jest silniejsze od wszystkiego, wszystko jest nieważne.

wiesz.. kopa to ja już dostalam, nie raz..mnóstwo razy i to mnie nie motywuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie chce go rozumieć, pytam co Cie boli a nie pytam jak. Boli = przyczyna, samo z siebie nie boli. Uważam samobójców za tchórzów w momencie gdy odpuszczają i dają za wygraną, nie przyszło Ci nigdy do głowy żeby walczyć do końca z tym stanem? Z przeciwnościami losu? Nie? Szkoda. Kreujecie się na takich którzy upadają i umierają a jak przyjeżdża pomoc to mówicie że to nie wasza sprawa. Chcecie w tym trwać czy zacząć życie od nowa takie jakie było przed myslami samobójczymi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat samobójca jest na swój sposób odważny, bo kończy rzecz, której już się nie wróci. Samobójca wie, że jeśli TO zrobi, już się nie obudzi, już nie będzie okazji do naprawienia błędów, życia. To moje zdanie na ten akt desperacji i niemocy. Każdy ma inne priorytety i dla każdego inne zdarzenie jest zawaleniem się świata

Ja często myślę, że mogłabym coś zrobić, ale... Ojciec kiedyś powiedział, że lepiej byłoby jakby mnie wyskrobał. I właśnie przez te słowa żyję! Bo chcę żyjąc zrobić NA ZŁOŚĆ ojcu, który potem miałby 'o jeden problem z głowy'.

Moje myślenie jest chore, ale kto powiedział, że jestem zdrowa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, straszne słyszeć raz, potem już da się 'przyzwyczaić'; coraz mniej się płacze, a przyjmuje to z jakąś zobojętniałością...

Najgorsze jest to, że nie jest alkoholikiem i mówi to po pijaku. O nie! On potrafi powiedzieć to normalnego wieczoru, po cudownej wizycie u rodziny, za dnia moich uniesień emocjonalnych (czyt. wielkich radości z różnych powodów) itp... Wydawałoby się, że jest nad wyraz normalnym człowiekiem, przykładnym ojcem, wykształconym człowiekiem. Jednak... Ma to coś, te swoje 'szufladki umysłowe' i w pewnej chwili staje się kimś, kto chciałby tylko i wyłącznie mojego nieistnienia. Jakbym to ja była powodem zniszczenia jego ambicji, jego planów, dalszego życia. Mógł się zabezpieczać. Kocham go i nienawidzę. Z jednej strony powoduje, że myślę o samobójstwie, ale z drugiej powoduje, że żyję robiąc na złość.

Kurczę, tak chciałabym pomocy, kogoś, kto zrozumie. No ale póki co szans raczej brak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błękitna Zgadzam się z tobą, że samobójcy mają odwagę zrobić ostatni krok, zniszczyć się by przestać walczyć. MAJĄ ODWAGE ZRANIĆ BLISKICH. Nie mają odwagi walczyć o swoje, nie mają odwagi zmierzyć się z tym co dał im los, albo coś co nami tam rządzi u góry, nie wiem sam... To co piszę to tylko słowa, nie znam się na tym, jednak życie nauczyło mnie (jak narazie mój swiat sie nie zawalił) żeby walczyć do końca, o wszystko. Ja nie jestem zły na samobójców, czy ich nie rozumiem. Ja rozumiem to że cierpią, rozumiem ich ból, rozumiem to że swiat im się zawalił, ale nie rozumiem tego że nie dają sobie pomóc, i nie chcą z tego wyjść, nie widzą dla siebie innej deski ratunku. Jakkolwiek, życzę siły i pogody ducha chociaż to trudne ;). Błękitna Życie wymaga odwagi... Właśnie po to by nie bać się zrobić kroku do przodu ;).

 

Vett

Nie powiem że doskonale Cię rozumiem. Mam ojca który się mną zajmował 7 lat (jak matka piła) a potem jak się od niego wyprowadzilem (bo mnie bił i stosował przemoc psychiczną np. telefon od 19 do 20 czy robił awanture o byle gówno patrz: bałagan w szafie) a teraz nagle przestał, od 6 lat widziałem się z nim podliczając wszystko może 80 h? 90? Przez nerwicę wygarnąłem mu wszystko to usłyszałem że nie powinienem się urodzić bo matka nie powinna mieć okresu. Co dziwne, nie boli mnie to, nie bolało mam to w dupie. Są ludzie i są potwory na które nie warto zwracać uwagi. Vett, wiem że to trudne ale kiedyś wyprowadzisz się od ojca i to minie, będziesz w pełni kobietą :) i nawet jak chciał Cie zabić, nie daje Ci to motywacji by żyć? On Cie jednak nie wyskrobał. Może też ma jakieś problemy psychiczne, że raz jest taki raz taki. Mój miał ataki złości, szkoda go, ale ja mam swoje życie, to nie jest jego życie tylko twoje. Pamiętaj o tym i daasz radę, przetrzymaj to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp, czasem to daję motywację, by żyć, czasem nie. Bo czasem jest siła, by żyć na złość, ale czasem tych sił nie ma i dochodzi myśl 'może na serio jestem do niczego i tylko przeszkadzam i nie powinno mnie tu być?'.

I gdy płaczę nocą szukając motywacji powtarzam sobie 'jeszcze trzy lata, wyjedziesz na studia, odpoczniesz od niego, zaczniesz żyć swoim życiem'. I znów pojawia się problem, bo... Boję się ludzi. Ale muszę to przezwyciężyć. Nawet, jeśli będzie trudno, muszę sobie poradzić, muszę stąd uciec, wyjechać najlepiej z tego kraju i ewentualnie wysyłać kartki świąteczne. To mi się marzy. Cholernie mi się marzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp, trudno jest zrozumiec co sie dzieje w cudzej głowie, ja wielu ludzkich zachowań nie rozumiem....ale czasami nie rozumiem i swoich...nie wiem co sie dzieje w mojej głowie i boje sie ze nie mam pewnosci co zrobię....moze to o to chodzi....nie wiem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sory robiłem żarcie :P

Vett

Ja jak mieszkałem u ojca to myślałem tylko jak się stąmtąd wyrwać, rzeczą jaka utrzymywała mnie przy życiu było myślenie o moich braciach i mamie oraz domku który był rodzinnym bezpiecznym, pozbawionym przemocy miejscem. Nigdy nie byłem na tyle zaawansowanym stopniu by przez to płakać, jestem inny, jak każdy.

Jedyne co moge Ci poradzić to żyj przyszłością. I zastanów się nad swoimi powiedzmy "wadami". Boisz się ludzi tak? A kto by się nie bał mając tate który mówi takie rzeczy? Zanalizuj siebie ;) Odnajdź siebie w tym wszystkim. Pozostań silna! :D

 

Błękitna abstrakcja

 

Masz nerwice? W nerwicy pomagają 2 rzeczy. 1: Włączenie krytycznego myślenia. (nie wiem jak inaczej to napisać, musisz myśleć racjonalnie przez nerwicę ten krytycyzm jest zaniżony... 2. Że tak to nazwę, zrób sobie analize psychologiczną, to pomaga odnaleźć siebie i określić kim się jest. Już wyjasniam : W momencie gdy masz jakieś traumatyczne przeżycia przechodzi to może to przejść w dalszym życiu na fobie. Tak jak ma vett, boi się ludzi, przez najprawdopodobniej ojca (nie jestem psychologiem! :D) Np. moją przyczyną nerwicy jest to że mieszkałem odizolowany od świata z ojcem przez 7 lat, potem wyszedłem i zacząłem dorastać, dorastać? Hmm, raczej być dalej dzieciakiem który zatrzymał się w rozwoju przez ojca. Przyczyną mojej nerwicy było też to że nakręcałem się że mogą na nas napaść talibowie, albo inne gówno. Zacząłem to zauważać po objawach typowej nerwicy (ostre stany lękowe). O to chodzi byś powiązała to co się wydarzyło w twoim życiu z tym jaka jesteś, i co jest tego przyczyną :). Dasz radę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze, ze niektorzy z Was rzeczywiscie nie rozumieja samobojcow. Przeciez przyszly samobojca ma gdzies walke, po prostu chce, zeby wszystko sie skonczylo. Uslyszenie 'walcz' to tak jak uslyszenie 'wszystko bedzie w porzadku' przy depresji. Taka osoba jest w stanie zrobic absolutnie wszystko by jak najszybciej przestac czuc tak, jak czuje sie w tym momencie i przytlacza to wszystkie wyzsze uczucia takie jak troska o rodzine. Jezeli jeszcze cenisz jakakolwiek wartosc w swoim zyciu to znaczy, ze to nie jest etap kompletnej desperacji. Jest to powazny krok i nie wiem, czy ktos kto nie byl w takiej sytuacji jest w stanie sobie to wyobrazic.

 

Ja mam stale tendencje autodestrukcyjne utrzymujace sie od 8 roku zycia (nie sa czeste, po prostu stale) i tym, co mi pomoglo bylo uswiadomienie sobie, ze nie pozostaje mi nic innego niz to zycie i wiem, ze zyc nie musze i jest to opcjonalne. W kazdej chwili moge to zmienic znajac sposob majacy 100% skutecznosc. I ta mysl paradoksalnie daje mi duzo spokoju bo moge zrobic doslownie wszystko dzieki temu, ze nie czuje przywiazania do swojej egzystencji. Dzieki tej swiadomosci, ze moge podjac te decyzje, zadne wydarzenia nie moga doprowadzic mnie do ekstremalnych stanow bo wszystko jest opcjonalne. Nie wiem, czy cos daje wieksza wolnosc niz pozbycie sie strachu przed smiercia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W kazdej chwili moge to zmienic znajac sposob majacy 100% skutecznosc. I ta mysl paradoksalnie daje mi duzo spokoju

Rozumiem Cię bardzo dobrze, a w każdym razie tak mi się wydaje. Prawie codziennie myślę o śmierci, ale nawet gdybym chciała to zrobić... nie wiem jak. Boję się, że przeżyję. Nie wiem, co mogłoby mi dać tych 100% skuteczności. Podejrzewam, że gdybym wiedziała - przestałabym o tym myśleć. Po prostu miałabym świadomość, że w razie czego zawsze mogę to zrobić, że moje życie jest w moich rękach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×