Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomóżcie czekam na odpowiedz


marewski

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie kochane:)Masz rację wiaterku-dobrze że są takie miejsca jak to.Pomimo że nie rozmawiamy na żywo to mam wrażenie że was lepiej znam niż tych wszystkich prawdziwych,namacalnych którzy sa wokół:( Fajne jest to że tu nikt nie przybiera masek ani nie zachowuje pozorów...

Wiem jak wiaterku musi być ci ciężko-najbardziej boli gdy okrutni są ci którzy są dla nas najbliźsi.Moja matka wczoraj znów powiedziała że jestem głupia i zastanawia się dlaczego tak jest skoro wszystko miałam?:( staram się już tym nie przejmować-przyzwyczaiłam się do tego że mają ,mnie za tępą,pustą panne!Szkoda,ale teraz wiem że niezależnie jak wysoki bym miała poziom IQ i jaki zasób wiedzy i tak będę głupia.

wydaje mi się że twoja mama czuję się bezsilna i może sama ma wyrzuty sumienia dlatego łatwiej jej jest zwalić winę na ciebie...Przykro mi że tak cierpisz-gdybym mogła zdiąć ten ciężar z ciebie zrobiłabym to-ale wierzę że będzie coraz lepiej:)pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiaterku, szok. Nie wierzyłem, że matka może obwiniać swoją córkę o śmierć własnego męża. Może po prostu Twoja matka jest rozżalona obecną sytuacją. W rozpaczy, frustracji, gniewie czasem można powiedzieć wiele nieprzyjemnych rzeczy, których się potem żałuje. Także nie bierz tych słów do serca, bo po pierwsze nie wierzę, żebyś Ty mogła mieć choć ziarno winy w śmierci swojego ojca. Po prostu to nie do wiary. Nie martw się tymi słowami. Zaręczam, że to nieprawda. Staraj się, żeby ta wpajana wina nie dotarła do Ciebie, bo jest jedną wielką brednią. Może Twoja matka potrzebuje teraz pomocy i w całej tej sytuacji tak się zachowuje? Starałaś się z nią porozmawiać szczerze, czy może jest jedną z tych osób, do których ciężko dotrzeć? I jeszcze jedno. Nawet, jeśli jeszcze raz usłyszysz te słowa od swojej matki wiedz, że człowiek w trakcie ciężkich przeżyć - niezależnie, czy to stres, czy rozpacz, czy ból - stara się znaleźć sobie kozła ofiarnego. Wtedy czuje się lżej i lepiej. Więc nawet jeśli usłyszysz że jesteś winna - wiedz, że to tak wygląda. I nie daj się obrzucić tą winą. Nikt - nawet matka - nie ma prawa do takich oskarżeń. Trzymaj się mocno, pozdrawiam cieplutko. Jesteśmy z Tobą Wiaterku. Nie daj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele mi dały wasze słowa, Głęboko się nad nimi zastanawiałam. Przeanalizowałam każdy szczegół. Jak już wyżej wspomniałam nie mam do niej żalu. W czasie mojej wędrówki przez moje życie nauczyłam się wybaczać. Kiedyś nie rozumiałam jak można wybaczyć komuś i sobie za wyrządzane krzywdy. Wiem również że słowa potrafią nawet zabić, a gdy ktoś kogoś uderzy to,, siniak" się zagoi, a słowa długa nie można zaleczyć. I tylko dlatego musiałam nauczyć się wybaczać, nie walczyć bo walka donikąd nie prowadzi, jedynie bardziej można się stoczyć.

Dokonałam analizy samej siebie co do dnia dzisiejszego osiągnęłam, kim jestem, czy mogę spojrzeć sama sobie w oczy do lustra. Tak, jestem człowiekiem, wrażliwym, nadal się rozwijam, i nie dam - tak postanowiłam satysfakcji nikomu na świecie a szczególności mojej mamie że zawsze miała rację przypominając mi przy bele okazji jesteś nikim, zerem. Otóż nie. Od tej chwil;i to ja będę oceniała moje życie i całkowicie będę za nie odpowiedzialna. Jeśli popełnię błąd to będę umiała go naprawić .

A jak z czymś sobie nie będę mogła poradzić sama, przecież mam was moi kochani, najserdeczniejsi moi przyjaciele. Kocham was za to, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo.

Odczuwam , głaz się przesuwa, zaczyna się oddalać , ale nie przygniata Pa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiaterku,nawet nie wiesz,czego ja dzisiaj dokonałam dzięki tobie.byłam u rodziców i...Uwaga,uwaga!!Widząc jak zwykle minę mamy niestety jak zwykle złą i złośliwą(tak na nią dzialam przez całe życie),roześmiałam się,przytuliłam ją i ze śmiechem zapytałam,dlaczego tak rzadko się śmieje.Moja mama zbaraniała.Najbardziej z tego powodu pewnie,że odważyłam się ją skrytykować,choć z humorem,bez cienia lęku przed jej reakcją :D .

Wiaterku,rozumiem twoje obawy,ale może właśnie dlatego,że łatwo się poddajemy humorom naszych mam,że bardziej niż one boimy się je zranić,że tak rozpaczliwie wciąż potrzebujemy ich miłości,której było o wiele za mało-może dlatego one przyzwyczaiły się,że mogą na nas odreagowywać niepowodzenia,bo zniesiemy wiele.Przestańmy wreszcie czuć się winne wszystkiemu!!

No widzę,że jest nas tu więcej tak traktowanych.Żeby tylko ktoś mi wytłumaczył o co tu chodzi,dlaczego rodzic potrafi tak zranić dziecko,że przekreśla tym właściwie jego zycie na wiele lat albo na zawsze?Oj,zaczęłam smucić,sory,trzeba się śmiać z byle czego i z niczego,bo śmiech to najskuteczniejsze lekarstwo na bóle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzę,że jest nas tu więcej tak traktowanych.

Z tego, co ja naliczyłem, to będzie co najmniej 6 osób, które w ostatnim tygodniu o tym napisały. A ile jeszcze nie napisało? Widać z tymi mamami to spory problem :? . Czy ktoś je rozumie? O co im tak naprawdę chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowałam się na wizyte u psychologa, moje próby poradzenia sobie samej z tym problemem skończyły się na tym że było coraz gorzej.Teraz jestem na etapie czekania na wizytę, chciałam pójść wczoraj ale niestety nie było takiej możliwości (brak wolnego terminu u psychologa) mówili żeby czekać a ile to nie wiadomo. Nie wiedziałam że to będzie takie trudne samo załatwienie skierowania było dla mnie ciężkie, powiedzenie lekarzowi że potrzebuje skierowanie do psychologa było trudne dobrze że o nic nie pytał bo pewnie bym się rozkleiła :(

Teraz czekam na telefon i umówienie się na wizytę i trochę się boje tego jak to będzie.

 

Gorące pozdrowionka i buziaczki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem,że traktowałabym swoje dziecko w ten sposób wtedy,gdybym go nie kochała albo zbyt mocno kochała siebie.Ale to jest zbyt okrutne stwierdzenie.Może życie je przerasta,może bardziej potrzebują pomocy niż my?Ja już dawno wybaczyłam swojej mamie,został jeszcze żal do niej przez pewien czas,teraz jest mi żal jej.

 

Smutasek-trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz czekam na telefon i umówienie się na wizytę i trochę się boje tego jak to będzie.

Będzie dobrze ;)

może bardziej potrzebują pomocy niż my

Tak myślałem... ale jest jedna bariera. Przynajmniej u mnie w domu. To, że moja mama jest starsza ode mnie w jej oczach robi z niej osobę we niemal wszystkim mądrzejszą, z doświadczeniem. To ostatnie w sumie się tyczy obojga moich rodziców. A przecież popełniają błędy i nieraz ja mam rację :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowałam się na wizyte u psychologa,

 

Nie wiedziałam że to będzie takie trudne samo załatwienie skierowania było dla mnie ciężkie,

 

Teraz czekam na telefon
kochany smutasku 43 jesteś bardzo dzielną dziewczyną. Nie bój się już, zrobiłaś ogromny odważny krok do przodu dla samej siebie. I to jest bardzo ważne.Gdyż to ty masz się dobrze poczuć sama ze sobą. Będę trzymała za ciebie kciuki, by odwaga cały czas ci towarzyszyła i na krok nie puściła cię. Nabierzesz bardzo dużo sił. Wiem, teraz jest czekanie. Ale postaraj się wszystko zrobić by się nie zadręczać,. Bo to co już wykonałaś, to naprawdę jest bardzo dużo, a będzie jeszcze lepiej, dasz radę, a jak tylko będzie Ci choć lekko smutno , z własnego doświadczenia wiem w te pędy na forum, sama wiesz ilu przyjaciół masz wokół siebie którzy natychmiast podadzą Ci rękę, przytulą. Postaraj się jak najwięcej uśmiechać się do samej siebie. Bo jesteś tego warta.Pa. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może bardziej potrzebują pomocy niż my

Tak myślałem... ale jest jedna bariera. Przynajmniej u mnie w domu. To, że moja mama jest starsza ode mnie w jej oczach robi z niej osobę we niemal wszystkim mądrzejszą, z doświadczeniem. To ostatnie w sumie się tyczy obojga moich rodziców. A przecież popełniają błędy i nieraz ja mam rację :?

 

Na pewno Piotruś nieraz masz rację.Właśnie to mnie razi u wielu rodziców,że przyjmują taką postawę wobec dzieci nawet już dorosłych.Nieraz mnie zastanawiało-dlaczego?No,ale ja może jestem nienormalna mama,dlatego nie rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

będzie dobrze,
kochany smutasku 43, będzie dobrze i nie wolno myśleć Ci inaczej. Będzie dobrze.Bo Ty tego pragniesz z całego ;) serca. I nie pozwól by ktoś lub coś zabrało tą myśl.

 

Różo, Piotrze bardzo długo zadawałam sobie pytanie dlaczego nasi rodzice, których kochamy ponad życie właśnie tak postępują wobec nas wlanych dzieci. Dlaczego? Z tego myślenia , padałam ze zmęczenia.Spalam, potem jak tylko się obudziłam, znowu te pytanie dlaczego?

Post BEHEMOT również dał mi wiele do myślenia, jakby wskazówki by móc odpowiedzieć na dręczące pytania, i na pewno nie tylko mnie.

Dlaczego tak wielu sięga po leki, by zapomnieć, szuka psychologa, psychoterapeutę, rozpaczliwie poszukuje pomocy by móc spokojnie żyć i czuć się bezpiecznym człowiekiem w momencie dorastania, bądź w życiu dorosłym .

Wydaje mi się, że nasi rodzice za nic na świecie nie chcą przed nami pokazać ,że tak naprawdę są słabi, nie dają radę z własnymi problemami, a mają przecież nas dzieci pod ręką na których wyładowują nieświadomie swoją złość, obwiniając nas za swoje niepowodzenia. Stajemy się jakby ofiarami. Oni coraz to bardziej obrastają w skorupę i brną dalej. Bo tak naprawdę, słowa kierowane do nas typu, ty głupia/pi, nieudaczniku itp. by nieświadomie przyjmujemy do siebie. I tak jak Roża powiedziała, czy aby tak naprawdę to oni nie potrzebują bardziej pomocy niż my. My stajemy się coraz silniejsi psychicznie, potrafimy znajdować odpowiedzi na wiele pytań typu - dlaczego? A oni najprawdopodobniej przykro mi to napisać , ale pozostali w martwym punkcie.

Ile tak naprawdę słyszałeś/aś do mamy, czy taty słowa tego typu- przeprasza cię kochana córko, synu, rzeczywiście uraziłem/am cię, proszę wybacz mi. Bardzo cię kocham, nie chciałem cię zranić, rzeczywiście żle się zachowałem wobec ciebie, niesprawiedliwie. Albo, pamiętaj moje kochane dziecko zawsze kiedy będzie ci ciężko wpadaj do mnie lub do taty jak w dym, na pewno wspólnymi silami coś wymyślimy, i tak bym mogła wymieniać w nieskończoność. I chyba dlatego mnie również zaczyna mi być żal mojej mamy. Że tak bardzo musi być nieomylna przede mną i dlatego próbuje mnie obwinić za swoje niepowodzenia w życiu. A efektem jest to że się oddalamy od siebie. Jesteśmy na etapie tylko spojrzenia i lęku. A być może ona będzie czekała na przeprosiny z mojej strony, ale już nie czuję jakiejkolwiek winy ze swej strony. Jestem pewna nic złego nie zrobiłam moim rodzicom, ja tylko pragnęłam od nich usłyszeć że są ze mnie dumni. Tylko tyle . Być może zbyt wiele oczekiwałam od nich- nie wiem . Lecz już wcale nie tęsknię za tymi słowami, być może dlatego że zaczynam tak naprawdę siebie dostrzegać i widzieć własną przyszłość. Powróciły do mnie marzenia.

Najprawdopodobniej odnalazłam źródło które to mi nie dawało żyć, marzyć . Dziwne uczucie mam w tej chwili. Jakoś mi dziwnie lekko, nie potrafię tego uczucia wyrazić słowami. Boże, jak ja pragnęłabym byście wy mogli poznać to bardzo miłe uczucie teraz. Boże jakie ono cudowne. Nigdy czegoś podobnego nie odczuwałam. ..............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprawdopodobniej odnalazłam źródło które to mi nie dawało żyć, marzyć . Dziwne uczucie mam w tej chwili. Jakoś mi dziwnie lekko, nie potrafię tego uczucia wyrazić słowami. Boże, jak ja pragnęłabym byście wy mogli poznać to bardzo miłe uczucie teraz. Boże jakie ono cudowne. Nigdy czegoś podobnego nie odczuwałam.

Aż się uśmiechnąłem na te słowa. Wspaniale Wiaterku, że to czujesz. Może właśnie wyrzuciłaś to wszystko z siebie, zrzuciłaś winę która nie była Twoją winą... nie była niczyją winą - i teraz jest Ci lżej o ten ciężki głaz, który dźwigałaś. Cieszę się! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko jest nie tak trace wszystkich którzy jeszcze chociaż troche mnie lubili, mam dosyć jest coraz gorzej niedługo nie będzie już nikogo zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie odejść, czuje się zupełnie nie potrzebna i nie chciana, więkość osób wolała by żeby mnie nie było i ja też tego chce.... ale tak trudno odejść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie Smutasku tak to nie wygląda. Staraj się wyjść do ludzi i być dla nich życzliwa. Uśmiechaj się. Nawet jeśli jest źle. Oni nie wiedzą nic o twoich problemach, ale dziwnie się czują, gdy jesteś smutna/oschła/opryskliwa. Bo czasem człowiek będący pod presją depresji taki jest. I to nawet nie jest jego prawdziwe JA tylko JA poddyktowane przez depresję. Otwórz się na ludzi. Odwzajemnią to. A wtedy i twoja życzliwość nie będzie wymuszona, tylko samorzutna i szczera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Zanim zadam kilka nurtujących mnie pytań chciałbym pokrótce opisać problem, z którym się zmagam:

1) Otóż jeden psychoterapeuta stwierdził, że przyczyną mej depresji jest nieprawidłowa reakcja mej psychiki na wydarzenia, które mają miejsce w mym życiu. A ściślej, że moja psychika nie daje sobie rady z wchodzeniem w dorosłość. W konsekwencji jedynie moja "ciężka praca" nad sobą może doprowadzić do wyzdrowienia.

 

2) Inny psychoterapeuta z kolei stwierdził, że "chemia mego mózgu jest zaburzona" i że bez stosowania silnych leków nie zacznie on na powrót poprawnie funkcjonować.

 

Otóż niejednokrotnie badałem związek pomiędzy wydarzeniami w mym życiu a stanem zdrowia i nigdy nie dostrzegłem żadnej korelacji. O dziwo, co pewien czas objawy ulegają osłabieniu lub zanikają całkowicie (raz miało to miejsce tuż po odstawieniu leku- Velafaxu). I nie wymaga to ode mnie żadnej "ciężkiej pracy". Co nasuwa mi przypuszczenie, iż to diagnoza nr 2 jest poprawna. Niemniej jednak chciałbym uzyskać pewność, stąd moje pytania:

 

1) Jakie badania neurologiczne pozwalają stwierdzić, czy potrzebne jest mi leczenie farmakologiczne? EEG, MRI, PET, metoda kordancji (o której ostatnio usłyszałem) czy może inne?

 

2) Gdzie w Polsce (a zwłaszcza w Warszawie) dostępne są takie badania i jaki jest ich koszt?

 

3) Do jakiego lekarza należy się zgłosić, by zinterpretował diagnozę i ustalił terapię?

 

Życzę wszystkim zdrowia

 

LuoDaxi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.

moja historia w ultraskrocie:

jestem dopiero na poczatku drogi do wolnosci. leki biore od konca marca tego roku- zoloft i doxepin. a chora jestem od dwoch lat. szczerze, nikt dokladnie nie wie, co mi jest. a ja sie zgubilam w tej dzungli... wchodze w zycie i wiele spraw jest dla mnie wielka niewiadoma. to mnie irytuje zbyt mocno. kazde niepowodzenie bardzo przezywam. czekam na ustabilizowanie pozomu hormonow w moim mozgu...

 

nie wiem, jak dlugo masz problemy z wlasna psychika. pewnie zdajesz sobie sprawe, ze dlugotrwaly stres zmienia prace mozgu. dlugotrwaly stres utrwala szlaki chemiczne- gl dopaminy i adrenaliny (bo sprawa jest duzo bardziej skomplikowana, zainteresowanym moge podac dobre zrodla na ten temat). wychwyt serotoniny zostaje utudniony. na dluzsza mete zwiazki te dezorganizuja nasz organizm. prawidlowy mechanizm uwalniania calej masy hormonow zostal zachwiany. podawane leki maja za zadanie przywrocic chorego do stanu jak najbardziej optymalnego. zdiagnozowanie problemu jest sprawa trudna, niestety to wymaga czasu. sadze, ze leki i wizyty u psychologa nie zalatwiaja sprawy. moim zdaniem kazdy chory wymaga badania EEG mozgu- specjalisci ustalaja w porozumieniu z psychiatra (moga byc pewne zastrzezenia) i lekarzem rodzinnym profesjonalna metode stymulacji mozgu- biofeedback. potrzebne informacje na temat neurostymulacji wraz z adresami placowek wykonujacych takie badania znalazlam na stronie- http://www.eeg-biofeedback.com.pl/index.php?mod=oprogramowanie_brainmapping

 

jestem panem swego zycia. zawsze chce decydowac samodzielnie za swoje zycie. sadze, ze psychoterapeuci w moim miescie nie pomoga mi.

za tydzien jade do wroclawia i pojde na badanie mozgu. jak bede miala dostep do komputera, napisze o swojej bierzacej sytuacji.

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam i dziękuję za pomoc!

Mniej więcej cztery lata temu pierwszy raz doświadczyłem, najogólniej mówiąc, całkowitego zmęczenia fizyko- psychicznego, najbardziej kłopotliwa dla mnie była utrata zainteresowania światem. Po raz pierwszy ten stan trwał kilka godzin i samoczynnie ustąpił. Potem, w ciągu kolejnych dwóch lat te stany pojawiały się coraz częściej i trwały coraz dłużej. Około 1,5 roku temu (październik 2005 r.) zdecydowałem się skorzystać z pomocy medycznej. Trwające kilka miesięcy leczenie farmakologiczne nie przyniosło pożądanych rezultatów. Po ostatniej wizycie u psychiatry (lipiec 2006) postanowiłem więc stopniowo odstawić lek. O dziwo, niemal natychmiast wszystkie dolegliwości zanikły. Uznałem, że niechcący wywołałem w mym mózgu właściwą reakcję. Niestety, idylla trwała tylko dwa miesiące. Od tamtego czasu staram się zmuszać do codziennej aktywności. Na szczeście dolegliwości ulegają łagodzeniu lub zanikowi od czasu do czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam...Jestem tu pierwszy raz. Zawsze odkąd pamiętam nachodził mnie czasem smutek, ale też zawsze sobie z tym radziłam...Teraz jest koszmarnie. Męczę się psychicznie i fizycznie. Ale może trochę o sobie i czemu to się dzieje (jak sądzę). Mam 21 lat i studiuję prawo. Właściwie to można powiedzieć, że studiowałam- i zmarnowałam dwa lata szarpiąc się z czymś co nigdy mnie nie interesowało. Dlaczego trafiłam na kierunek, który mnie nie interesuje? Przypadek. Składałam papiery na kilka, a dostałam się w wyniku różnych okoliczności (zły przelicznik starych matur niekorzystny dla nowych) tylko na to (był test). Teraz jestem wykończona zdawaniem po raz piąty tego samego z nikłą nadzieją że wyniki (za kilka dni) będą dobre (stres mnie zniszczył...choć uczyłam się intensywnie). Także studia do bani. Zamierzam zdawać po raz kolejny na to co mnie interesuje (anglistyka), a jak się nie uda to poprawiać maturę. Miażdży mnie poczucie, że wszystkich zawiodłam (nigdy wcześniej nie miałam problemów z nauką), że zmarnowałam dwa lata na nerwy i syzyfową pracę. Drugą sprawą która mnie wprawia w stan niepokoju i frustracji, to wyjazd mojego ukochanego chłopaka (jesteśmy razem od trzech lat), który zawsze jest dla mnie (choć nie wiem skąd bierze tyle cierpliwości) wyrozumiały, cierpliwy i dobry, jak twierdzi cały czas zakochany. Wyjeżdża na wymianę studencką (może na jeden semestr, a może na dwa) i wyjeżdża już na początku lipca, żeby zarobić na utrzymanie. Mieliśmy jechać razem, ale - no właśnie, jest jeszcze coś- muszę skończyć prawo jazdy (sytuacja w rodzinie tego wymaga, rodzice włożyli już w to trochę pieniędzy i wszystko by przepadło). To potrwa z miesiąc i potem do niego dołączę, ale wszystko jest niepewne, a ja mam wrażenie że odjeżdża jedyna osoba, która wzbudzała we mnie radość i dodawała mi siły. Boję się utraty kontaktu z nim, braku wspólnej codzienności... Pojawia się czasem myśl, że jak będzie daleko, inaczej, z innej perspektywy na mnie spojrzy, pozna innych ludzi, którym wszystko się udaje, nie tak jak mi... Choć on zapewnia mnie że tak się nie stanie, ja co wieczór mam do siebie ogromny żal, że nie wyprostowałam tych studiów, że odbija się to na moim związku, że nie umiem się cieszyć jego szansą. Nie umiem powstrzymać płaczu, albo brakuje mi apetytu (w te najgorsze dni) albo objadam się. Nie potrafię lubić siebie tak jak kiedyś, kiedy wszystko mi szło, i mam poczucie, że to się nigdy nie skończy...że zawsze już będę nieudacznikiem i nie będę mieć energii:(

Nie wiem czy to depresja, ale mam poczucie, że smutek mi towarzyszy już za długo. Przepraszam że tak długo wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×