Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wizyty u psychologa i psychiatry


Angie89

Rekomendowane odpowiedzi

Darujcie sobie te wizyty u psychiatry, jak wam źle to nawpieprzajcie się czekolady, od razu wam poziom endorfin skoczy. Psychiatra to zło, oni są tylko po to żeby ludziom wmawiać choroby i zaburzenia a potem grubą kase trzebać z terapii. Wg nich nikt nie jest zdrowy, a wg mnie to oni sami mają coś z głową. Każdy psychiatra ma jakąś manię na punkcie tego, że ludzie do okoła są zaburzeni i tylko tacy jak on mogą tym ludziom pomóc. Sranie w banie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie robi specjalizacji z psychiatrii ani nie idzie na psychologię.

Radziłabym wstrzymać się od takich postów. Daleko idące bzdury!

Tego typu rady proszę zachować dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog na sesji powiedziała mi,że już miałam tak dużo różnych diagnoz i pewnie będę miała jeszcze kilka, że Ona nie "kojarzy" mnie z diagnozą , ja i tak robię swoje pomimo diagnoz,tak jakby obok.

Pocieszyła mnie tym :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Długo zwlekałem z leczeniem. Cały czas mi się wydawało, że jestem na dobrej drodze do wyleczenia, bo wiedziałem że te myśli są bez sensu. Zapisanie się na psychoterapię dużo mnie kosztowało.

Na pierwym spotkaniu byłem strasznie spięty. Potem już było lepiej, ale często po wizycie dopiero mam jasny obraz tego co tak naprawdę chciałem powiedzieć. Odczuwam dużą blokadę kiedy druga osoba pyta się mnie o osobiste sprawy. U psychologa opór jest mniejszy - nigdy bym nie powiedział własnej mamie o rzaczach o której mówię psychologowi.

Pierwsza wizyta u psychiatry była lepsza, bo już miałem jakieś (3-4 miesiące) doświadczenie z psychoterapią, a psychiatra miał mi w zasadzie tylko przepisać leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzę do psychologa

i mam pytanie , czy wizyta ma wyglądać tak , że psycholog się pyta o coś , zazwyczaj ... jak minął tydzień ;)

jako , że mało mówię , to dużo od razu nie odpowiem .

Ale chodzi mi o to , że wspomnę o czymś , bardzo mało istotnym ( dla mnie na prawdę mało istotne i dla terapii myślę, że też ) i psycholog ciągnie ten temat ... kiedy ja mam co innego do przepracowania na wizycie ? Nie piszcie proszę o tym , że te mało ważne tematy do czegoś prowadzą ... bo nie prowadzą .

To jest psycholog dopiero co po uzyskaniu mgr .

 

Jeśli masz coś z czym przychodzisz na wizytę powiedz o tym. Mi nawet psychiatra często zadaje ogólne pytanie co u mnie słychać, moja terapeutka też, czasem zaznacza przy tym czy stało się coś ważnego, coś dla mnie jakkolwiek znaczącego (ale być może ma to związek z moim problemem z emocjami, i problemem z odpowiadaniem na tego typy pytania, odpowiadam jednym słowem). Pyta też czy jest coś o czym chciałabym porozmawiać, więc raczej nie jest tak że nie mam okazji poruszyć tego co bym chciała.

Jeśli działy się jakieś mało istotne rzeczy to zwyczajnie powiedz, że nic ważnego ale chciałbyś poruszyć bla bla bla. Jak wygląda wizyta zależy w dużej mierze od Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik masz rację , aktualnie jest troszkę lepiej .

Myślę , że wtedy psycholog do końca też nie wiedział z czym tak na prawdę przychodzę ... i te pytania były po to bym zaczęła cokolwiek mówić ( rozkręcić się w gadaniu , nawet o bzdetach , ale rozmawiać )

Tak mi się wydaje w tej chwili .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był tam ponad rok...

 

Dość długo. Dlaczego? Jeśli oczywiście można wiedzieć.

 

Tak bardzo się boję, że psychiatra wykryje u mnie coś znacznie bardziej poważniejszego niż nerwicę.

 

Musisz przestawić swoje myślenie. Wiem, że to trudne.

Cokolwiek Ci dolega - musisz zacząć się leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo rzuciła go dziewczyna, z którą był strasznie długo a znal się z nią jeszcze dłużej!

Potem cierpiał, cierpiał i cierpiał...

aż w końcu bach! zaczął dziwnie się zachowywać i znajomi zawieźli go do lekarza. Następnego dnia był już w szpitalu.

A do towarzystwa znajomych i do normalnego życia nie wrócił do tej pory...

 

Strasznie się boję bo ja też 'oszalałam' i wpadłam w nerwicę przez faceta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem i nie zamierzam odwiedzać ani psychologa ani psychiatry.

Wiążę się to między innymi z tym, że przed całym swoim otoczeniem gram fałszywą rolę i perfekcyjnie się kamufluję. Nikt nie wie, że mam jakieś problemy. Ukrywanie tego przed otoczeniem jest wręcz moją obsesją. Nigdy nie przyznałbym się szerszemu gronu, że coś jest ze mną nie tak. Byłby to niesamowity cios w mój honor i moją godność. Na pewno mocno zachwiałoby to moim poczuciem własnej wartości.

Wszyscy wokół mają mnie za osobę zrównoważoną, niesprawiającą problemów, żyjącą w harmonii i zgodzie, odnoszącą sukcesy. Nie chciałbym im burzyć tego wizerunku - niektóre osoby mogłyby się tym mocno zmartwić (chodzi o bliską rodzinę), a z racji tego, że sami mają swoje problemy, to nie chcę im jeszcze czegokolwiek dokładać.

 

A tak ogólnie, to:

- nie wierzę, aby jakikolwiek psycholog mógłby mi pomóc - z racji słabej wiary w ich możliwości, nie chciałbym topić niepotrzebnie pieniędzy,

- mam całkowitą świadomość, że żadne farmaceutyki nie są rozwiązaniem mojego problemu, dlatego wizyta u psychiatry tym bardziej nie ma w moim przypadku żadnego uzasadnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem i nie zamierzam odwiedzać ani psychologa ani psychiatry.

Chcesz się leczyć sam?

Wiążę się to między innymi z tym, że przed całym swoim otoczeniem gram fałszywą rolę i perfekcyjnie się kamufluję.

Takie zachowanie ma swoje przyczyny.

Nie chcesz ich poznać?

Nikt nie wie, że mam jakieś problemy. Ukrywanie tego przed otoczeniem jest wręcz moją obsesją. Nigdy nie przyznałbym się szerszemu gronu, że coś jest ze mną nie tak. Byłby to niesamowity cios w mój honor i moją godność. Na pewno mocno zachwiałoby to moim poczuciem własnej wartości.

Poczucie wartości oparte na kłamstwie, kamuflażu przed innymi?

Wszyscy wokół mają mnie za osobę zrównoważoną, niesprawiającą problemów, żyjącą w harmonii i zgodzie, odnoszącą sukcesy.

Skąd wiesz, że mają o Tobie takie zdanie?

Nie chciałbym im burzyć tego wizerunku

Żyjesz dla innych czy dla siebie?

 

A tak ogólnie, to:

- nie wierzę, aby jakikolwiek psycholog mógłby mi pomóc - z racji słabej wiary w ich możliwości, nie chciałbym topić niepotrzebnie pieniędzy,

- mam całkowitą świadomość, że żadne farmaceutyki nie są rozwiązaniem mojego problemu, dlatego wizyta u psychiatry tym bardziej nie ma w moim przypadku żadnego uzasadnienia.

Twoja wiara w czyjeś możliwości to tylko przekonanie. Błędne przekonanie.

No cóż.....życzę powrotu do formy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dodam od siebie, że przecież rodzina nie musi wiedziec o tym. Ja tam swojej nie powiem dopoki nie otrzymam pełnej diagnozy.

 

A co do psychologa to ja przez lata uwazalam, ze zadnej terapii nie potrzebuje a rola psychologa jest uswiadamiac mechanizmy mną rządzące a ja przeciez znam wszystkie. Aż do chwili kiedy poszłam do psychologa w zupełnie innej sprawie i po rozmowie poczułam się genialnie i rozwiązałam swój problem. Wtedy zrozumiałam, że z pomocą mogę dużo szybciej wyzdrowiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcesz się leczyć sam?

 

Leczenie to może trochę za duże słowo, bo pomimo iż mam pewne problemy, to nie uważam się za pacjenta, chorego człowieka. Jestem w stanie samodzielnie żyć, bez przypinania pasami do kozetki i ładowania w siebie garści leków. Oczywiście to życie nie jest takie, jakie bym sobie wymarzył i znacząco powstrzymuje mnie to przed dążeniem do osiągania swoich celów, ale mimo wszystko nie uważam siebie za jakiś kliniczny przypadek wymagający natychmiastowej pomocy spcjalisty. Podejrzewam, że gdybym nie był ambitny i nie miał wielkich aspiracji, to najpewniej w ogóle bym swojego problemu nie zauważał - tylko był takim o sobie leniem, który ma na wszystko wy***ane i do niczego w życiu nie dąży, zadowala się jakimś tam minimum.

 

Ale na pewno chcę pracować nad sobą, jak na razie sam oczywiście.

 

Takie zachowanie ma swoje przyczyny.

Nie chcesz ich poznać?

 

Ale ja dobrze wiem, co jest tego przyczyną - konkretnie głęboko zakorzeniony lęk, który jest podstawą zdecydowanej większości moich problemów. Sugerujesz, że jak sobie pochodzę do psychologa, to nagle ten lęk zostanie z mojego życia usunięty?

Piszę również na innych forach, gdzie ludzie zmagają się dokładnie z tym co ja, i jeszcze nie poznałem ani jednej historii, ani jednej relacjii kogokolwiek, kto uczciwie stwierdziłby - moja prokrastynacja zniknęła (albo została znacząco zredukowana) dzięki wizytom u psychologa. Zdecydowana większość ludzi jest tym rozczarowana i uważają, że to im nic nie dało.

Nie neguję, że w przypadku wielu innych zaburzeń, wizyta u psychologa czy psychiatry ma sens. W swoim przypadku natomiast sądzę, że to nie tędy droga.

 

Poczucie wartości oparte na kłamstwie, kamuflażu przed innymi?

 

Tak.

 

Skąd wiesz, że mają o Tobie takie zdanie?

 

Bo sami to często powtarzają?

 

Żyjesz dla innych czy dla siebie?

 

I dla siebie i dla innych. Owszem, czasem też trzeba zadbać o siebie, ale nie widzę powodu, dla którego miałbym np. obarczać bliskie mi osoby dodatkowymi zmartwieniami, skoro wiem, że to i tak by w niczym nie pomogło. Nie mam problemu z utrzymywaniem swojego kamuflażu. Im inni mniej wiedzą, tym lepiej śpią. I ja też lepiej śpię.

 

Twoja wiara w czyjeś możliwości to tylko przekonanie. Błędne przekonanie.

No cóż.....życzę powrotu do formy.

 

Możliwe. Jeżeli przez najbliższe lata nie dojdzie do żadnej poprawy mojej sytuacji (albo i ulegnie ona pogorszeniu), to wtedy przypomnę sobie twoje słowa i może się zastanowię nad jakimś psychologiem :) Póki co chcę jednak dać sobie szansę zmierzyć się z tym wszystkim własnymi siłami. Jak polegnę i nie podołam, to wtedy będę się zastanawiał, co dalej.

 

Ale na pewno nie będę myślał o psychiatrach, bo tych jedyne na co stać, to przepisywanie leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio byłam pierwszy raz u psychiatry. Pani strasznie mi pomogła, chociaż praktycznie nic nie zrobiła, była pierwszą osobą, która zrozumiała, że problemy ze snem, zaburzenia odżywiania i wszelkie inne objawy nerwicy, to nie tylko moje własne 'widzimisie', tylko naprawdę tak jest...

Bałam się, że wizyta u psychiatry to coś dziwnego, nienormalnego.. ale teraz, jestem zadowolona z tego, że rodzice mnie tam zaciągnęli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś byłam na drugiej wizycie u psychologa. Powiedziała mi że prawdopodobnie mam Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i nerwicę. Niestety nie przemoglam się żeby powiedzieć jej o myślach samobójczych i tym że coraz częściej wydaje mi się że coś tu nie gra, że schemat się ugina. Właśnie przeczytałam na wikipedii że w zaburzeniach obsesyjno kompulsyjnych może występować perseweracja... i uświadomiłam sobie że kiedy byłam mała (przed okresem przedszkolnym) "musiałam" wydawać z siebie dziwny dźwięk (do teraz go pamiętam), podobny do gwizd, byla to taka melodyjka, kiedy tego nie robiłam ogarniał mnie lęk i niepokój... Później w podstawówce miałałam już typową nerwicę natręctw z wyliczaniem, dotykaniem przedmiotów parzystą ilość razy. Zaburzenia te wróciły jakiś czas temu ze wzmocnioną siłą (do tego stopnia że nie mogę spać, bo muszę przełknąć ślinę która w momencie zasypiania spływa mi do gardła). Na wikipedii jest napisane że perseweracja występuje w schizofrenii, katatonii, otępieniu, upośledzeniu umysłowym... Załamało mnie to... Czy psycholog postawił mi złą diagnozę? Czy poprostu w internecie wypisują głupoty... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że nawet jak pójdzie się do psychiatry, dobrze jest wziąć pod uwagę terapię z psychologiem. Leki wsystkiego nie załatwią. I np. z depresją jest tak, że szanse na wyzdrowienie, bez nawrotów, rosną, kiedy leki na depresje, wspomoże się terapią! i o to chodzi, i o to chodzi....

 

http://wszystkooterapii.blogspot.com/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja jeszcze opowiem o mojej przygodzie z terapeutą behawioralno-poznawczym. Płatną raz w tygodniu.

 

Poszedlem do mlodego pana spychologa, Na peirwszej wizycie powiedzial iz CBT trwa 12-20 sesji i polega na nauce paru technik... Okazało się ze musialem chodzic do niego przez 1,5 roku!!! Z technik to mnie nauczyl tylko analize znieksztalcen poznawczych - tyle to ja i w ksiazkach moglem wyczytac. Zreszta mam ksiazki w ktorych CBT jest o wiele lepiej opisane tak ze moglbym jeszce tego terapeute czegos nauczyc. Zerowal na moim poczuciu zagubienia. Wszedlem z nim w relacje jako zalezne self od kojącego obiektu. A on na tym zerował. Szkoda pisac - tylko kasa poszla. Moze by yak jakas sprawe sadowa otworzyc przeciw niemu.

 

Natomiast psychoterapia NFZ grupowa - kompletna porażka. Pani psycholog zupełnie nie ogarniała procesu. Po 3 miechach zerwałem...

 

Czasem mam wrzanie ze ci psycholodzy sa jacys niedoszkoleni, skoro ja sam mam większą wiedzę, a może nie tyle wiedzę co siłę wyobraźni i zrozumienia. Może tez te kursy psychoterapii robią z nich takich baranów

 

W kazdym badz razie moge jeszcze pojsc na terapie NFZ psychodynamiczną. Ani grosza nie dam wiecej na tych szarlatanów.!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×