Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

wybacz, ale nadal sądzę, że jesteś jeszcze po prostu bardzo młoda i nie rozumiesz różnic w myśleniu kobiet i mężczyzn, mężczyzna to nie kobieta z członkiem i zarostem :) dla niego "rozmowa" znaczy zupełnie coś innego niż dla Ciebie

 

jeśli chcesz żeby z Tobą rozmawiał w określony sposób, to musisz mu to wyraźnie zakomunikować np "nie chcę Twoich rad, ale chcę porozmawiać o tym, co teraz czuję"

mężczyźni rzadko rozmawiają ze sobą na zasadzie 'wyżalić się' i często stają wobec sytuacji złości ze strony kobiet, bo "nie wpdali na to, o co im chodzi" ;) nie wpadną, musisz to zakomunikować wyraźnie, albo wasz związek może się rozlecieć, bo Ty będziesz sfrustrowana tym, że on nic nie rozumie, a on będzie sfrustrowany tym, że mimo (przypuśćmy) dobrych chęci jesteś ciągle niezadowolona z jego zachowania

 

Ty musisz coś z tym fantem zrobić, bo problem z nerwicą jest Twój i oczekiwania są Twoje, on prawdopodobnie może z czasem tego nie wytrzymać

sam mam swoje problemy, więc nie chcę się tu wymądrzać, po prostu przeżyłem kilka ładnych lat małżeństwa, więc sugeruję szczerą i spokojną rozmowę na temat tego czego Ty oczekujesz i czego on oczekuje, taka rozmowa musi być bez wyrzutów i w odpowiedniej atmosferze, najlepiej po seksie :) serio, przykro mi, ale tacy są mężczyźni, że jemu ciężko będzie prowadzić taką rozmowę 'przed'

 

podkreślam - bez ataków i wyciągania jakichś głupot, tolerancja i szacunek - powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BlueOrange ma całkowitą rację(dla nas kobiet-chyba niestety).Mnie dojście do tych wniosków zajęło sporo lat małżeństwa :( Potem nauczyłam się" rozmawiać" właśnie bez wyrzutów i bez rozczulania nad sobą,czy wołania o wsparcie.To ich jedynie wkurza.Nie mówię nic na te tematy.A efekt-mój facet sobie przemyślał,poobserwował i...teraz bez przerwy mnie przeprasza za te wszystkie lata i żałuje,że był taki okrutny dla mnie.Teraz ja go próbuję przekonać,że nie ma sensu rozpatrywanie tego co było.Trzeba bazować na tym co jest i cieszyć się,że jest lepiej.Chyba schłopiałam ;) Myślę jednak,że najlepszym wyjściem w takich sytuacjach jest kompromis.Bo co się dzieje,gdy facet jest chory(fizycznie)?Robimy za niańki i oni się tego domagają!!Nie wystarczy podanie lekarstewek,ale trzeba jeszcze przytulić,pocieszyć,zainteresować się,co boli,wymasować,wycałować.A on jeszcze będzie stroił humorki.I jak to się ma do naszych cierpień,panowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki Róża, choć nie zgodzę się z tym, że był taki okrutny :) każdy facet postępuje w zgodzie ze swoją naturą, "ich" świat jest inny niż "wasz", jest bardziej surowo-logiczny ale też i bardziej 'wymagający' pod pewnymi względami, tak już to natura chciała, nie ma kogo winić

 

zgadzam się z Tobą co do opieki, dla każdego faceta to jest miłe i tak naprawdę to dodaje facetowi skrzydeł, co też w efekcie daje kobietom spełnienie, więc obie strony są zadowolone i o to chodzi przecież

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam jeszcze dodać,że tak naprawdę jego obojętność na moje problemy nerwicowe mocno mnie zmobilizowała do walki.Właściwie to dobrze,że wasz świat jest inny niż nasz.Gdyby był taki sam byłoby nudno,a tak jest trudno,ale przynajmniej coś się dzieje :roll:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Renatko , przeszlam dokladnie to samo.Jedyna rada lecz sie. Ja rok czasu sie leczylam i po 14 latach a mozxe i wiecej nareszcie zyje. Psychiatra i psycholog to jedyne wyjscie. Ja dostalam nowe zycie , dlaczego Ty nie mozesz. Nie zmarnuj zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyszłam z agorafobii i powiem krótko przy lekach i terapii trzeba sobie przede wszystkim chciec samemu pomóc,

 

Ja tylko chcę powiedziec że dzięki "historii"(o ile można to tak nazwac),Didado.......już wiem jak mam dalej kierowac sobą.

Dzięki Ewa:*

DA....

Wszyscy wiedzą kto...ale naprawdę da radę ,jestem chyba coraz bliższa sukcesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z dido...wiem jakim problemem jest agorafobia.....i wiem ze jest do pokonania....ale to ciązka i meczaca praca na sobą. Nie oglądanie sie na innych, tylko brniecie samemu do przodu...krok po kroku. I nie nalezy sie przejmowac niepowodzeniami, one beda zawsze, nie ma co sie oszukiwac, ale nie nalezy na nich sie zatrzymywac i isc wciąz do przodu...

 

Praca nad samym soba działa cuda, a przy okazji poznajemy siebie samego i swoje mozliwości, które wbrew pozorom wcale nie sa takie małe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z agorafobii jest tylko jedna droga bardzo ciężka i trudna ale za to kieruje się do wolności a jaka Question wychodzic z domu krok po kroku!!, dzień po dniu!!!!!, chocby łzy ciekły z nie mocy i bezsilności!!!!!, choby kręciło się w głowie!!!!!! , chocby w nogach było uczucie waty!!!!!!!

z fobii społecznej pewnie to samo - mniej więcej :roll: . :( Mnie też jak mam sama wyjść łzy ciekną z bezsilności, mam zawroty głowy i uczcie waty w nogach. Jak sobie to przeczytałam, i to co napisali Gusia i DA to...czuję się zmotywowana! Już dawno mi się to nie zdarzyło. ;) I najwyższy czas.

Sorki, że tak w tym temacie ale akurat tu przeczytałam coś co mi tak dało "kopa na zapęd". Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też jak mam sama wyjść łzy ciekną z bezsilności, mam zawroty głowy i uczcie waty w nogach.

maiev mam to samo.poważnie...ale....własnie...np.ostatnio,zebranie w kościele dotyczące komuni(Syn),mąż musiał byc..isc ze mną MUSIAŁ.tak...mysle sobie "mały krok" bo jeszcze niedawno powiedziałabym idź sam,ja zostanę w domu,ale nie...teraz jest ja chcę,a co najfajniejsze-stoję sobie pod tym kościołem (on gdzieś tam z boku-bo cóż będzie słuchal plotkujących kobitek ;) ) ,patrzę na Niego..(nie myslę o tym co gadają do mnie ,choc chyba udaję ,niewazne)ale patrze i myslę sobie- "przecież ja tu mogłam przyjśc sama-oczywiście" :D

Dlaczego o tym piszę?Ano dlatego że jeszcze miesiąc temu ,dwa,trzy ,nawet niewyobrażalam sobie że ja tak będę myślała....naprawdę.

Małymi kroczkami jak mowi dido,trzeba wyleźc z tego bo przecież tak niemożna życ wiecznie,to niejest życie....także maiev...idziemy na spacerek ;)

 

btw:Szkoda żem jeszcze w piżamie bo juz mnie nosi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Didado!!!!!!! twardo do przodu ,wychodzić z domu ,dzień po dniu nie dawać sobie wolnego ,ja dzieki temu juz jestem zdrowa a tak dalej bym siedziała w domu a wcale nie małam lekkiej postaci agorafobii.I bardzo proszę o nie wmawianie ludziom pierduł w stylu ,,wyjdziesz z domu to zemdlejesz, i cię przywiozą karetką do domu'' bo takie gadanie napewno nie pomoże wyjść z tego bagna :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani,

przede wszystkim dziekuje za mile slowa w sprawie wszystkim znanej, o ktorej chce zapomniec;) Zarowno kadrze admin.-moder. za pomoc i cieple slowa, jak i Wam, a szczegolnie za to, ze chcecie mnie tu ogladac:*

 

A teraz do rzeczy... pare dni temu ktos polecic mi ksiazke na nasze wspolne bolaczki. Wczoraj mi wpadla w rece, a dzis moge powiedziec, ze to jedna z recept na wyjscie z agorafobii. Mowię o "Zrozumieć lęki, pokonać panikę - poradnik dla kobiet". Ksiazka ukazuje krok po kroku jak sami mozemy sobie poradzic z lekami i pokonywac krok po kroku kazdego dnia swoje slabosci.

 

Z okładki:

Wielu badaczy twierdzi, że nawet uporczywe lęki występujące w zaburzeniach lękowych są wyuczone, a zatem można się ich również oduczyć i definitywnie pokonać. Przyjmuje się, że mniej więcej co dziesiąty dorosły człowiek cierpi na zaburzenia lękowe lub ataki paniki, których ofiarą częściej padają kobiety niż mężczyźni. Ta książka porusza temat tabu - lęk nie kojarzy się przecież najlepiej, zupełnie nie pasuje do wymogów naszych zorientowanych na sukces czasów ani do obrazu nowoczesnej kobiety. Wielu ludzi cierpiących na zaburzenia lękowe potrzebuje lat, aby móc w ogóle rozpoznać swoją chorobę, a lekarze często są bezradni. Autorka tego poradnika wyjaśnia w prosty i zrozumiały sposób, na czym polegają zaburzenia lękowe, jak się wyrażają i rozwijają. W części praktycznej daje szczegółowe wskazówki, w jaki sposób można skutecznie radzić sobie z własnymi lękami - doraźnie i długofalowo.

 

Wiem, ze jest sprzedawana takze w ksiegarniach, lansuje ja Klub Ksiazki. Kosztuje ok. 23 zl przynajmniej tyle ja za nia dalam. Naprawde jak macie okazje to zajrzyjcie w ramach autoterapii. Buziaczki - Aśka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak Didado wiem, ze o tym mowilas... dlatego wlasnie umiescilam ten post... tylko widzisz tutaj ludzie maja jakies konkretne wskazowki, rady jak zachowac jesli lek wystapi a oni beda na ulicy sami... czyli jest to jakas konkretna pomoc... ja sprzeciwilam sie temu co wczesniej napisalas poniewaz stwierdzials, ze kazdy mu si sobie poradzic sam!! poradnik to tez pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym telefonem masz sporo racji. Mi moja psycholog powiedziala tak:

"jak bedziesz pokonywac samotnie pierwszy dluzszy odcinek drogi to pomysl sobie: Masz telefon, zawsze mozesz w chwili slabosci zadzwonic po kogos i bedzie w ciagu 3 minut!!"

Ale ja mam jeszcze inna propozycje dla chorych na agorafobie. Noscie oprocz komorki zawsze w portfelu awaryjne 20zl (schowane gdzies w bocznej kieszonce)- dzieki temu bedziecie miec swiadomosc, ze w kazdej chwili mozecie wezwac taxowke bedac samemu na ulicy i po chwili jestescie w bezpiecznym domku. Gwararntuje wam, ze nigdy z tej kasy nie skorzystacie, bo sama swiadomosc bedzie lecznicza:* Sciskam:*

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:32 pm ]

Przeczytajcie tę historię. Dostałam ją kiedyś na maila i juz chyba rok jest na moim blogu. Wczujcie się w nią mocno. I wtedy zadecydujcie jak zaczniesz jutrzejszy dzień:

 

Michał jest takim człowiekiem, za którym raczej się nie przepada. Jest zawsze w dobrym humorze i zawsze ma coś pozytywnego do powiedzenia.

Zapytany jak się czuje odpowiedziałby:

„Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał!”.

 

Był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik miał zły dzień, Michał zawsze radził mu jak znaleźć pozytywną stronę tej sytuacji. Widząc to, bardzo mnie to zaciekawiło.

Pewnego dnia podszedłem, więc do Michała i spytałem go: „Nie rozumiem. Nie można być tak pozytywną osobą przez cały czas. Jak ty to robisz?”

Michał odpowiedział: „Każdego ranka, gdy się budzę mówię sobie – „Michał, masz dzisiaj dwie możliwości - możesz mieć dobry humor albo możesz mieć zły humor”. I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem, gdy wydarza się coś niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą albo wyciągnąć z tego jakąś lekcję dla siebie. I wybieram wyciągnięcie lekcji. Za każdym razem, gdy przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać zgodzenie się z nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy wybieram pokazanie mu tej pozytywnej strony”.

„Zaraz, to nie jest takie proste!” - zaprotestowałem.

"Ależ tak, to właśnie takie jest” - odpowiedział Michał. „Życie polega na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz jak zareagujesz na daną sytuację. Ty wybierasz, jaki wpływ mają ludzie na twoje samopoczucie. To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym humorze. Mówiąc krótko - to twój wybór, jak wygląda twoje życie”.

Zapamiętałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem opuściłem firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własną. Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała, gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na zmiany sytuacji.

Kilka lat później dowiedziałem się, że Michał miał poważny wypadek. Spadł z rusztowania z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej operacji i wielu tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze szpitala z wszczepionymi w plecy metalowymi prętami.

Spotkałem się z nim około 6 miesięcy po wypadku. Kiedy spytałem jak się czuje odpowiedział: "Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał! Chcesz zobaczyć moje blizny?"

Nie chciałem, ale zapytałem o czym myślał w chwili wypadku .

"Pierwsze, co mi przyszło do głowy to moja córka, która niedługo miała się urodzić." - odpowiedział Michał. "Później, gdy już leżałem na ziemi, pomyślałem sobie, że mam dwie możliwości: mogę wybrać - żyć albo umrzeć. Wybrałem życie."

"Nie byłeś przerażony? Nie straciłeś przytomności?" - spytałem.

Michał kontynuował: "Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze. Aż do momentu, kiedy zawieźli mnie do szpitala i zobaczyłem twarze lekarzy i pielęgniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczach wyczytałem - "ten facet już nie żyje". Wiedziałem, że muszę coś zrobić."

"I co zrobiłeś?" - spytałem .

"Była tam taka duża, tęga pielęgniarka wykrzykująca różne pytania do mnie." - opowiadał dalej Michał. "Spytała, czy jestem na coś uczulony. "Tak" - odpowiedziałem. Lekarze i pielęgniarki przestali pracować, czekając na moją odpowiedź. Wziąłem głęboki oddech i krzyknąłem "Grawitację". Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem -

"Wybieram życie. Operujcie mnie jak żywego, a nie jak martwego."

Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej niesamowitej postawie.

Nauczyłem się od niego, że codziennie możemy żyć pełnym życiem.

 

To nasz wybór. Postawa jest wszystkim - chociaż nie załatwi za nas spraw, ale pozwoli przebrnąć przez problem i spojrzeć na niego z innej perspektywy. Wybierzmy zycie bez agorafobii:):):):) Co Wy na to??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koletha...oczywiscie wybieram zycie bez agorafobii, i bez nerwicy...

niestety takiej postawy jak facet o ktorym pisalas, rowniez trzeba sie nauczyc, byc moze on mial wpojone od dziecinstwa takie myslenie, ale jak dla mnie to naprawde ciezka praca, dojsc do takiego myslenia

oczywiscie wiem, ze pozytywne myslenie samo w sobie dziala coda, nieraz ludzie chorzy na raka, swoją wiarą i nadzieja i ogromna checia zycia, mogą pokonac chorobe (wiele razy slyszalam o takich przypadkach), ale gdyby to bylo takie proste, to kazdemu byloby latwo, i pewnie wszystkich chorych na swiecie byloby o polowe mniej

mysle ze kazdy pomysl , ktory moze nas zaprowadzic do "wolnosci" jest na wage zlota, ja juz ucze sie tego poztywnego myslenia i idzie mi coraz lepiej ;) za was rowniez bede trzymac kciuki, bo rzeczywiscie ta historia jest bardzo pouczajaca i motywujaca (dzieki ci za nia koletha)

pozdrawiam was wszystkich serdecznie

lidia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Chciałam napisać już po raz ostatni ,że przeniosłam się na inną stronke internetową też poświęconą nerwicy lękowej i tam założyłam swój temat o agorafobii. Ponieważ była tu nie miła sytuacja to nie chce by się powtórzyła i dlatego się przeniosłam. O to link do mojego tematu http://drbach.pl/forum/viewtopic.php?t=546 Dziękuje ludziom którzy mi odpisywali :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×